Czytając, weź pod uwagę, że Jasnomagia zaczęła się w VIII wieku II Ery w Kardogaście na Dalekim Zachodzie; w X dotarła do Ruankary (Halrua) i dopiero stamtąd, kolejnymi stuleciami, rozciągnęła się na Zachód i Wschód.
Ta wersja historii, tak pełny jej ogląd, jest znany tylko nielicznym. Jeśliś graczem strzeż się! Wiedza tu zawarta mózg wypala! Hgfhgjhgffsds (bełkot szaleńca)!
Liberacja. Albioni w Tradyrze.
W 407 roku Pierwszej Ery, w odpowiedzi na Cenecerulsard do Istnienia powróciło dziesięć Smoczych Rad powołanych do wojny z Pustokrzewcami. Przerażone mocą nowo-przybyłych Smoków, Potwory uciekły daleko w Błękit; najpotężniejsze armie Shidygzai zostały rozbite, a kilku Haderytów straciło istnienie. Tradyr ponownie zwarł szeregi z sojusznikami; połączone siły jeszcze w tym samym roku ruszyły na zachód, niosąc krucjatę którą nazwano Liberacją. Po zaciętych walkach władza Nuranów została zniesiona z obszarów obecnego Zachodu i z wielkich połaci Krain Południa; nowa linia zmagań ustaliła się na łańcuchach Norgramu, Armed Thangor i Armed Erevangrim. Pod osłoną sprzymierzonych potęg Tradyru, Dworów Północy i Szerokości (1), ocalałe z Rismiru niedobitki Tanelfów połączyły się ze współplemieńcami ze Wschodu i pod wodzą Radevena zaczęły odzyskiwać siły. Powstawała Aquilonia, która w niedługim Czasie zaofiarowała swoją koronę Aquelin; mniej więcej wtedy sellanie zniszczyli więzienia Kerneolów i nadali nowe imię swojej ziemi: Lorvaudia (2).
Właśnie w cieniu Liberacji na Zachód przybyli Albioni, przodkowie Albiończyków. Sprowadzeni na początku Pierwszej Ery przez Smoki ze swej pra-ojczyzny na mitycznym Kontynencie zwanym „Albionem”, przez cztery wieki żyli pod egidą Tradyrów. Ich kobiety były potrzebne do odrodzenia tej nacji, niemal całkowicie wyniszczonej w Bitwie Kresu Mocy; dzieci Albionek i Tradyrów niemal zawsze dziedziczyły wszystkie cechy po ojcach, których krew była nieporównanie mocniejsza. Mężczyźni z kolei nie byli Tradyrowi do niczego potrzebni; ich siła nic nie znaczyła w porównaniu z możliwościami Opancerzonych wojowników. To, oraz wielkie znaczenie kobiet, które chętnie wiązały się z Tradyrami i żyły w tym kraju niczym królowe – rodziło frustrację. Co więcej Albioni wiedzieli, że bez ochrony znienawidzonych pół-Smoków już dawno czekałaby ich zagłada – najpierw na starym Albionie, z rąk zapomnianych już wrogów, a później na Turblanda – gdzie Gigam zmiótłby ich w jednej chwili. W końcu, korzystając z Liberacji, wodzowie Albionów zażądali od Tradyru własnego kraju na nowo-odzyskanych ziemiach – i go otrzymali (3). Większa część ludu zgodziła się na kolejny eksodus; ci, którzy pozostali założyli później Sivarnahd.
przyp. 1: Szerokością nazywano kraj istniejący w I Erze w Avadorze; stworzyły ją Potwory, które po pierwszej porażce Smoków w Embar Dżatal (XX, w 201 roku) przeszły z Hannary do Istnienia. Szerokość stała się ich kotwicą pośród Błękitu, drogowskazem do Czerwieni na mythalicznych bezdrożach. Szybko i bardzo mocno związały się z prawdziwą ziemią. Ostatecznie, mając pod bokiem avadorskie Pole (Bitwy) i odczuwając moc Pustokrzewców, na wieść o Cenecerulsard połączyły siły ze Smokami i Tradyrem; wiele z Potworów Szerokości walczyło w Liberacji – wśród nich Rou-z-Błękitu, kamień węgielny miasta Krażetred (znana między innymi z legendy o Założeniu Aquilonii).
przyp. 2: Według niektórych tradyrskich Heroldów kolejność była odwrotna: najpierw nadanie imienia, potem zniszczenie więziennych wież.
przyp. 3: "Smoczy ludzie" odnowili już wtedy siły. Związki z kobietami Albionu przestały być koniecznością; ich liczba zaczęła gwałtownie spadać (zarazem jednak stały się znacznie głębsze, poważniejsze). Ogólnie rzecz biorąc, w V wieku Pierwszej Ery długowiecznych i potężnych Tradyrów niewiele łączyło z krótko-żyjącymi, słabymi na ciałach i umysłach Albionami.
Wędrówki Albionów i Albion.
Albioni wybrali sobie obszary na wschód i południe od Armed Kerbal; tam gdzie teraz znajduje się Kartaldor, wówCzas był szczery ląd. Według starej, zapomnianej poza Krzyżem tradycji, ich główny ośrodek znajdował się na obecnej Albanie. Odgrodzeni wspomnianymi wyżej górami od położonych dalej na północ i zachód Pól Bitewnych, na ziemi ożywionej przez Potwory z Szerokości i ujarzmionej przez tradyrskich Heroldów – Albioni nie mogli znaleźć spokoju. Nadal odczuwali ciężar Zamieci; rozumieli też, że wszystko co mają ciągle zawdzięczają Tradyrowi – oprócz zmiany siedzib niewiele się więc dla nich zmieniło. Albioni żyli w stanie ciągłego upokorzenia, w bezsilnym gniewie.
Być może to wskrzeszone przez Eonów z Szerokości ziemie, ich owoce, obudziły w przyszłych Ornungach Potworne dziedzictwo; inni doszukiwali się tu wpływu Niebiańskiego Łowcy. W każdym razie około 500 roku niektórzy z Albionów doświadczyli czegoś w rodzaju wizji, wrażenia niezwykłego, cudownego celu czekającego na ich lud na końcu długiej drogi. Niemal wszyscy zgodzili się wyruszyć śladem mglistych widzeń; w ten sposób, w okolicach 520 roku rozpoczęła się trwająca ponad dwieście lat kolejna przeprawa, pielgrzymka – tym razem jednak podjęta własnymi siłami. W 745 roku Albioni stanęli na Przylądku Złej Nadziei; nazywając go w ten sposób dali wyraz swej rozpaczy. Wiedzieli, że muszą iść dalej na południe – ale na drodze mieli furię i ogrom wodorwiska; samo morze było dla nich w owym Czasie nieprzekraczalne, a taka przeszkoda zdawała się na zawsze grodzić dalszą drogę. Zmuszeni też byli znosić ciężary swej podłej przeszłości; wiele wycierpieli w tej podróży, często musieli wybierać spośród siebie ofiary aby móc iść dalej; względem własnych współplemieńców popełniali straszne rzeczy – byle tylko samemu przeżyć, przetrwać. Gdyby nie trwająca mimo wszystkiego determinacja, gdyby nie moce Ornungów i kształtowane właśnie magie wizjonerskie – nigdy nie dotarliby tak daleko. Teraz jednak wydawało się, że ich historia dobiegła kresu.
Podobno to Niebiański Łowca zszedł w otchłanie morza i porozumiał się z ludem Głębin – a potem z Albionami, doprowadzając do zawarcia wiekopomnego układu: mieszkańcy podwodnych krain pomogą dostać się Albionom na ziemię ich nadziei, oczyszczą ją też z obecnych mieszkańców – za co ludzie zapłacą żądaną cenę – po osiągnięciu odpowiedniej potęgi. Albioni nie mieli wyboru. Straszliwy potop zmiótł z ich nowej ojczyzny enigmatyczną rasę, "Diazmazon", zapomnianą nawet przez Bogów. A potem lud Głębin wstrzymał bieg morza przed progiem wodorwiska – powstała w ten sposób grobla nad którą z jednej strony piętrzyły się fale (martwego wówCzas) Interioru, a z drugiej ziała przepaść. Tą drogą Albioni dotarli na swoją wymarzoną wyspę – Albion; wodorwisko które przekroczyli nazwali Vellung, Drogą. Na wieleset lat zapomnieli wtedy o reszcie świata, a świat zapomniał o nich. Wtedy powstali Krystobalitowi, formowała się magia Sthalnungów, a Ornungowie przemienili się w Sterników. Życie było jednak bardzo ciężkie, panował chaos – bo piekło przeszłości ciągle pozostawało otwarte. Tamte Czasy były inne niż obecne; to, co teraz ciąży Umysłowi, wtedy dręczyło całą istotę śmiertelnika – cienie przodków zmieszane z cieniami ich potomków, nieustanna, wroga obecność umarłych; zniekształcone Ciała, zdeformowane ramiona i plecy, czerwone sny w których powracały dawne i obecne cierpienia – z tym wszystkim nie można było zmierzać naprzód. Bo Ornungowie wciąż mieli przed oczami dalszą drogę – drogę na której Albion miał być tylko przystankiem: z czerwieni w Błękit, przez morza horyzontów, do Ziemi Nadziei, do Złotej Cathurii.