Autor Wątek: Aquilonia  (Przeczytany 503 razy)

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Aquilonia
« dnia: Wrzesień 22, 2008, 07:47:04 pm »
AQUILONIA


1. Założenie (417 rok Pierwszej Ery)
[Ziemia Aquilonii]
2. Legenda o Tysiącu Wartowni (427 rok)
3. Blask
[Przymierza]
4. Przymierze z Królową (430 rok)
5. Przymierze z Heroldami (1849 rok)
6. Przymierze z Gwiazdami (Przymierze Gwiazdowe; 551 rok Drugiej Ery)
7. Przymierze z Erlami
8. Przymierze z Holmem
9. Przymierze z Dworami Północy (986 rok Trzeciej Ery)


1. Założenie
Zdarzyło się tak, że w dziesiątym roku Wojen Wyzwolenia grupa ludzi postanowiła opuścić swoje oddziały, uciec z armii, nie stawać już do walki za sprawą, która – jak sądzili – nie dotyczyła ich w najmniejszym stopniu. Znużeni byli wysiłkiem do którego podrywali ich wodzowie. Przerażeni ogromem mocy wrogów z którymi kazano im walczyć, ale też potęgą własnych Dowódców; myśleli ‘to straszne Pole Bitwy budzi w nas już tylko lęk i obrzydzenie, a jednak ich serca napełnia radością; oni nie są ludźmi. Nie obchodzi ich, czy zginiemy czy będziemy żyć’. Zniechęceni byli, drobne ziarna piasku w machinie wojny, czy ktoś zauważy jeśli ich zabraknie? I nie, nie chcieli się poświęcać, bo nie wierzyli że ich poświęcenie ma jakąkolwiek wartość. Postanowili więc uciec, ale ucieczka nie powiodła się i zaprowadzono ich przed oblicze jednego z dowódców. Nie był to jeden z tych wspaniałych Bohaterów, którego widzieli tylko z daleka, w wirze najstraszniejszej, niepojętej dla nich walki – taki nie wiedział nawet o ich występku – ale, ot, człowiek zwykły na tyle, na ile ludzie mogli być zwykli w tych czasach. Oddany sprawie, wierny swemu lordowi, tylko pogardę żywił dla tchórzy. Puścił ich z życiem, na wolność: ‘Żadnego pożytku’ rzekł ‘nie będzie z was na Polu Bitwy. Idźcie gdzie chcecie, nie macie dla nas wartości’. Tylko jego pogardę nieśli ruszając w drogę i zaprawdę – nie byli szczęśliwi. Ale poszli, bo nie mieli już dokąd wrócić.

Powzięli wtedy zamiar by znaleźć ziemię dla siebie i na niej się osiedlić i decydować o sobie tylko i nigdy już nie słuchać rozkazów. Lecz gdy tak wędrowali przez pusty kraj, w którym aż po horyzont niosło się echo wojny, trafili tylko na pustkowia i martwe skały a im dalej szli, tym większa otaczała ich martwota; aż w końcu stanęli na granicy Ziem Jałowych i tam zobaczyli Latarnię, samotną wieżę na granicy pustego kraju.

Było ich wtedy pięciu, tylko pięciu przeżyło drogę przez puste ziemie Shidygzai. Weszli do Latarni, by odpocząć po trudach i – jeśli żył ktokolwiek w tym miejscu – zasięgnąć rady. Wysoka była to wieża, z szarego, twardego kamienia i miała jedną tylko komnatę na szczycie, a w tej komnacie – szary tron z jednej bryły czarnego bazaltu, a przed tronem puste, zimne palenisko. Na tronie siedział człowiek-wilk, z tego samego kamienia wykuty, tak samo martwy. Pięciu zebrało się wokół paleniska, a że wycieńczył ich chłód i ostry wiatr pustkowi, rozpalili ogień i usiedli przy nim by się ogrzać. Wówczas poruszył się człowiek-wilk na tronie i wyciągnął ramiona do ciepłego ognia, jednak płomienie zapełgały słabo i zgasły gdy tylko zbliżył do nich ręce.

Pięciu cofnęło się przed tym stworzeniem, bo bił od niego chłód czegoś w czym od wieków nie było życia. ‘Kim jesteś?’ zapytali.

‘Jestem Latarnikiem’ odpowiedziało stworzenie ‘ale nie rozpaliłem światła w mojej Latarni od stuleci. To nie ma znaczenia. Nikt nie dojrzałby światła.’

‘Jakie jest twoje imię, Latarniku?’ zapytali.

‘Wledigo’ odparł, a oni zadrżeli, bo złe to imię które oznacza Upiora Spoza Granicy.

Mimo to zapytali ‘Czy wiesz jak możemy przejść przez Ziemie Jałowe?’

‘Nie ma przejścia’ odparł Wledigo ‘nie ma go dla was. Po co iść dalej? Droga nie ma znaczenia, nie ma tu nic prócz pustkowi.’

‘Być może jednak znasz sposób’ odparli, uparci, jak wszyscy ludzie.

‘Nie ma przejścia. Nie dla was, słabi, tchórzliwi ludzie. Jak otworzyli drogę wasi Dowódcy?’

‘Przybyliśmy na Pole Bitwy z Północy’ odparł pierwszy z ludzi ‘Oto jak pokonaliśmy Ziemie Jałowe: Czarnoksiężnicy skruszyli niebo nad naszymi głowami i strącili je na ziemię. Cały mój oddział, a były to setki, znalazł schronienie pod tarczą naszego Dowódcy. Potem przeszliśmy po strzaskanym sklepieniu niebieskim. Straszny był to widok i straszna podróż i nie chcę jej wspominać.'

‘Nie z Północy więc przybyliście, ale z Wysokości’ rzekł Wledigo ‘Ale nie posiadacie mocy Daurun a’Zgadlai, nie pomaga wam Urhet trad’anXedrait, ani Birmkhadauhlin, ani Urum hragOmnir, a to są najlepsi Mistrzowie Nieba jacy istnieją; i żaden z was nie ma sam dosyć sił, aby niebo skruszyć. A gdybyście ją nawet mieli, brak wam Tarczy Nieopisywalnej, by obroniła was przed zagładą i ramienia Kaz Hadmaia by utrzymała ją nad waszymi głowami. Nie przejdziecie w ten sposób.'
 
‘Słyszałem o Dowódcy, który przybył na Pole Bitwy z Południa’ rzekł drugi z ludzi ‘Oto jak pokonała Ziemie Jałowe: wytoczyła krew z Czarnoksięskich Ogrodów, wytoczyła krew z wiatru i z promieni słonecznych, na końcu zaś z własnego serca i poprowadziła swój oddział tą krwawą drogą. Nie widziałem sam tego czynu, lecz rozmawiałem z ludźmi którzy widzieli, i błogosławili ją jak Boga, bo nie wezwała ich do złożenia podobnej ofiary.’

‘Nie z Południa więc przybył ten Dowódca, ale z Szerokości’ rzekł Wledigo ‘Ale wy nie potraficie zranić nad-ożywionych Ogrodów, ani rozciąć esencji wiatru, ani zmierzyć się z ostrym, krwawym promieniem Słońca. Żaden z was nie wytoczy krwi z własnych żył; za mało jej krąży w waszych słabych ciałach. Bo też nie ze swego serca wytoczyła krew Rou z Błękitu – ona nie ma serca. Ale wy nie władacie demonami Krażetred, nie macie sług mythalicznych, co piją błękitną krew. Nie przejdziecie w ten sposób.'
 
‘Przybyliśmy na Pole Bitwy ze Wschodu’ rzekł trzeci człowiek ‘Nasz Dowódca przekroczył Jałowe Morza i Ziemie Jałowe a oto jak tego dokonał. W kraju z którego pochodzę zbudowano potężną flotę, nie mającą sobie równych w dziejach: statki ze złota, z blasku gwiazd, szybsze od Słońca. Na dziobie pierwszego okrętu stał nasz Dowódca, najwspanialszy z Rycerzy. Jak złote ostrze przecięła ta flota Jałowe Morza i wdarła się na Jałowy Ląd. Tam straciliśmy naszego Dowódcę. Nie chcę o tym więcej mówić’

‘Nie ze Wschodu więc przybyliście, ale z Odległości’ odpowiedział Wledigo. I dodało po chwili, beznamiętnie ‘Ty, który przyszedłeś w te krainy śladem Lok Tanga wiesz najlepiej, że nigdy nie zdołacie tak przekroczyć Ziemi Jałowej. On był najwspanialszym z Rycerzy, do tego jednego dzieła powołanym. Wy jesteście nikim’.
 
‘Słyszałem o Dowódcy który przybył na Pole Bitwy z Zachodu’ rzekł czwarty z ludzi po chwili milczenia ‘On i jego ludzie otworzyli sobie drogę przez Ziemie Jałowe mocą własnego oręża i nic co zrobili Czarnoksiężnicy nie zdołało go powstrzymać. Droga zajęła mu stulecia – ale przedarł się mocą swoją i swoich towarzyszy i swoją odwagą i żądzą zemsty. Co powiesz na to, Upiorze?’
‘Ten o którym mówisz nie jest człowiekiem, ci, których prowadził nie są ludźmi.’ odpowiedział Wledigo ‘Wy nie macie Czasu’.
 
W ciszy która zapadła odezwał się piąty. ‘Twierdzisz więc, że nie ma dla nas szansy, Wledigo, że nie przejdziemy Jałowej Ziemi?’

‘Tak właśnie jest’

‘Powiedz mi, do kogo należy ta ziemia?’

‘To miejsce jest martwe, człowieku, nie należy do nikogo. Opuszczono je wieki temu. Nie ma tu nic prócz pustkowi’

‘W takim razie’ rzekł człowiek ’oto co powinniśmy uczynić: opuściliśmy Pole Bitwy by znaleźć ziemię na której będziemy mogli się osiedlić. Myślę, że właśnie stoimy na jej granicy’

‘Oszalałeś?’ spytali go ‘Ta Ziemia to śmierć! Czy nie lepiej wrócić, nawet w hańbie tchórza, na Pole Bitwy, skoro nie możemy pokonać tych pustkowi?’

‘Jeśli chcecie wrócić, wrócicie beze mnie’ odpowiedział im ‘nie jestem wielkim człowiekiem, nie władam potężną Mocą, nie będę żył długo. Ale nawet ja wiem, że jeśli przejmę tą ziemię na własność, będę miał prawo przez nią przejść i nie wyrządzi mi ona krzywdy.’

‘Jak chcesz tego dokonać?’ zapytali go.

‘Tak, jak dokonuje się tego od początku czasów. Wezmę zapaloną pochodnię i ruszę w drogę. Ziemia którą obejdę w ciągu jednego dnia i nocy należeć będzie do mnie. Choć sądzę’ dodał z uśmiechem ‘że jeśli ruszymy w drogę wszyscy, szybciej ukończymy to zadanie. Co o tym sądzisz, Latarniku?’

Na te słowa Wledigo uniosło się z tronu i podało mu rękę, kamienną, twardą dłoń, czarną jak bazalt. I kiedy ujął ją z wahaniem, zobaczył bezmiar Ziem Jałowych rozciągających się wokół Latarni, i góry graniczne na północy i zachodzie, zobaczył je tak wyraźnie, jakby znajdowały się na wyciągnięcie ręki. Objął wzrokiem granice tej ziemi którą sobie wybrał, a kiedy tylko zrozumiał co widzi opisał to swoim towarzyszom najlepiej jak potrafił, aby i oni poznali drogę. Wtedy przemówił Wledigo:

‘Oto jest granica tej dziedziny, ziemia, którą wybrałeś. Sądzę, że zginiesz, człowieku, i wszyscy którzy pójdą z tobą zginą również. Ale ponieważ będziecie jedynym co żywe na Jałowej Ziemi – choć przez krótki tylko czas – zrobię coś dla was: zapalę dla was ogień, niech choć raz ktoś podziwia jego światło; i jeśli posłuchacie mej rady, od tego światła zapalicie pochodnie. Bo żaden inny płomień nie przetrwa na Jałowej Ziemi.’

I Wledigo rozpalił blask w martwym palenisku. A potem pięciu towarzyszy, niosąc pochodnie rozpłomienione tym blaskiem opuściło Latarnię. Trzej zginęli wstępując na Jałowe Ziemie. Żaden ogień nie uratuje człowieka któremu brakuje wiary.
 
A dwaj pozostali ruszyli w drogę, każdy w swoją stronę. I wierzcie w to albo nie, obeszli swoją ziemię w ciągu jednego Dnia, najdłuższego Dnia świata i w ciągu jednej Nocy, najczarniejszej jakie kiedykolwiek nad światem zapadły. Obeszli swoją ziemię w świetle Latarni Wledigo i nazwali ją Aqualin Ea, Ziemia Blasku.
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 21, 2011, 08:36:01 pm wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquillonia
« Odpowiedź #1 dnia: Wrzesień 22, 2008, 07:50:16 pm »
Ziemia Aquilonii
Gdy przybyli na nią pierwsi ludzie była to Ziemia Jałowa. Ludzie ci byli uciekinierami, dezerterami, byli zbyt słabi by uczestniczyć w wielkich bataliach Liberacji, przerażał ich ogrom mocy ścierających się na Zachodzie. Zdumiewające że z tych rozbitków, tchórzy, ludzi o słabych sercach wyrosła jedna z najdumniejszych ras ludzkich Kontynentu. Pozwolono im wybrać sobie ziemię. Nikt się z nimi nie liczył, nikogo nie obchodziło czy przeżyją, czy zginą. Ziemie Jałowe nie były bronione przez Nuranów – broniły się same, pozbawione witalności niszczyły powoli lecz skutecznie wszystko co się w nich znalazło. Jednak w sercu Ziem Jałowych znajdowała się jedna budowla – Latarnia, bliźniacza siostra Xad'defarn (czy Xad'giuddhord?) na Zębatym Wybrzeżu, nazwana Wledigen. Można z niej było dostrzec czarny łańcuch gór Armed Thangor i ognie wojny na południu. W wieży mieszkał Wledigo, Latarnik zamknięty tam wieki temu przez Hader.

2. Legenda o Tysiącu Wartowni
W dziesięć lat po Założeniu Ziemi Blasku nadal żył człowiek który wytyczył jej granice; był już bardzo stary. Dookoła niego skupiła się grupa ludzi którzy pomagali mu sprawować władzę – ale ich zapał i dążenia mimo największego wysiłku nie mogły sprostać rzeczywistości. Pierwszym prawem Aqualin Ea były granice otwarte dla każdego, kto zapragnie je przekroczyć; drugim – to, że każdy kto je przekroczy, bierze udział w decydowaniu o losie kraju. I nie było żadnych więcej praw; wszystkie decyzje miały być podejmowane wspólnie przez cały, zgromadzony naród – zbierający się tam, gdzie później wybudowano Progi Avalonu – a racja była zawsze po stronie większości. Ze wszech-kierunków świata zaczęły ściągać najrozmaitsze istoty; ich liczba wciąż rosła, bo Ziemia Blasku była już wtedy piękna i żywa, jak zielony klejnot pośród martwoty Ziem Jałowych. Zapanował chaos, zagroził upadek. Otaczający założyciela podnieśli głosy i zażądali aby dla uśmierzenia nieładu członkowie innych ras upodobnili się do rasy człowieczej; bez-pokornych miano nie wpuszczać lub wyganiać. Wtedy do owych sprawujących symboliczną władzę ludzi, przybył than Zastępu Fioletu (1), Grinjev Rafaita, którego pragnieniem i celem jest podtrzymywanie dzieł wielkiej esencji – “Niech przetrwa aby trwało” to zawołanie jego żołnierzy. Grinjev zaofiarował “władcom” Aqualin Ea część swojego Zastępu; zaciągając straż na granicach, jego wojownicy mieli ocalić kraj. Nadal żył jednak założyciel i jego towarzysz, drugi który niósł pochodnię... Na ostatnim wielkim zgromadzeniu naród odrzucił ofertę thana; Grinjev wycofał Zastęp, lecz na granicy Błękitu, na mythalicznym skraju Ziemi Blasku mimo wszystko – jak wierzą Aquiloni – pozostawił część ludzi: Tysiąc Wartowników w tysiącu wież nad-granicznych. Kiedy Blask Aqualin Ea zostanie zagrożony, lub może złamany, oni ruszą aby go podtrzymać.
--------
(1) Inaczej zwane Darda (lub Dormadoi) Kringla, albo Zastępy Tysiąca Horyzontów.
« Ostatnia zmiana: Luty 22, 2009, 12:49:27 am wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquillonia
« Odpowiedź #2 dnia: Wrzesień 22, 2008, 08:02:02 pm »
3. Blask
Moc którą, według Aquilonów, posiada każdy; rozpatrywana przez nich w odcięciu od Nauki o Trzech Jednościach. Siła Blasku zależy od tego „w jakim stopniu dana istota istnieje, jak się rozwija, co się na nią składa i jak oddziałuje na inne istoty”. Blask króla jest tak potężny, że ogarnia cały naród – jest jak wielka latarnia, widoczna dla wszystkich i wszystkich oświetlająca. „Król jest dla każdego, każdy jest skąpany w jego Blasku”. Dlatego nie ma on swojej Gwardii – jest nią cały naród.

Przymierza
W ciągu lat historii Aquilonii zawarto ich pięć oraz szóste, niepewne i wątpliwe. Obecny ustrój jest wynikiem nakładania się kolejnych Przymierzy. Każde kolejne (być może za wyjątkiem szóstego) było zawierane gdy „Blask Aquilonii znajdował się w niebezpieczeństwie i koniecznie należało go wzmocnić”.]

4. Przymierze z Królową
Po odprawieniu Zastępów, chaos trwał nadal. Istniał już jednak naród i to on zaofiarował Przymierze najdoskonalszej z tanelfek – Aquelin, a ona się zgodziła. Przybyła do kraju, zamieszkała w nowo-zbudowanym pałacu zwanym Progi Avalonu i otworzyła w jego głębi Inne wrota do prawdziwego Avalonu (za jej Czasów oba te miejsca nie były tak od siebie odległe co dziś). Cały naród musiał zostać spojony przez króla; żaden z ludzi nie był jednak dość wspaniały – tylko Aquelin, wybrana i upragniona przez każdego, ukoronowana w Avalonie, mogła „zjednoczyć wszystkich w swoim Blasku”. Dopóki Aquelin rządziła, panował ład. Organizowano wspólnoty między-rasowe – dla udowodnienia, że w jej Blasku jest to możliwe. Miasta nie miały murów, nie było też armii. Nieustannie składano jej dary, którymi każdy poddany chciał wyrazić swoją do niej miłość – wszystko to podobno wciąż istnieje w Avalonie. W końcu jednak dusza królowej została porwana przez Nuranów (1836 IE), a wieleset lat później nadszedł Biały Obłęd (517-546 IIE). Po odejściu Królowej, Avalon stał się bardziej odległy; tam też znajduje się kryształowa trumna z jej zniszczonym ciałem. Aquelin królowała tak długo, że Aquiloni znowu stanęli przed tym samym co stulecia temu problemem: nowy król nie był w stanie rozciągnąć swego Blasku na cały naród; dlatego też zawarto kolejne Przymierze: z Heroldami. Z Czasów Aquelin pochodzi tytuł „księżniczki Avalonu”: jakby cienia Królowej, która rezyduje w Progach Avalonu, a jedynym kryterium jej wyboru jest uroda.

5. Przymierze z Heroldami

Heroldowie przybyli z Tradyru do Aquilonii i oddali się pod Blask króla, a ich zadanie polega na roznoszeniu tego Blasku na wszystkich poddanych. Pierwsza misja Heroldów to był „zbiór przysiąg wierności”: zebrali je (jako najróżniejsze twory materii) od całego narodu i zanieśli królowi. Ich dalszą rolą stało się roznoszenie rozkazów królewskich, tak aby docierały do tego, do kogo mają dotrzeć; Herold odbiera rozkaz od króla (znowu jako coś materialnego; stąd musi być fizycznie bez skazy i bardzo silny – słowo władcy ma zupełnie inną Wagę niż przysięga poddanego!) i zanosi go do celu. Taki rozkaz jest aktem magii, ma moc formowania rzeczywistości; jeśli będzie to rozkaz śmierci – skazany umiera. Do pojawienia się Heroldów istniało w Aquiloni mnóstwo języków; ich powinnością było opanowanie każdego – tak aby dotrzeć do wszystkich. Znając je, Heroldowie osiągnęli pełne zrozumienie wszelkich spraw – i na tej bazie stworzyli gederion, jeden język dla całego narodu. Proces stwarzania był długi; trwał całe dekady. Następnie gederion opuścił granice Aquilonii i bardzo szybko zaczął się rozpowszechniać na całym Kontynencie (działo się tak dlatego, że większość doceniła łatwość jego nauki i uniwersalność, a sami Aquiloni, podróżując po świecie, przyczyniali się wielce do jego rozpowszechniania).
Dzięki Przymierzu z Heroldami Blask królewski rozciągnął się szeroko, ale pojawiło się nowe zagrożenie. Aquiloni już nie tylko podróżowali po obcych krainach (podróż zawsze była i jest dla nich bardzo budującym i pożądanym doświadczeniem); zaczęli się w nich osiedlać. Chociaż nadal uznawali władzę króla, narodowi, jako całości, zagroziła dezintegracja i rozpad. Same rozkazy i uginające się pod ich ciężarem barki Heroldów zaczynały nie wystarczać. Do tego bardzo wiele różnych istot, czy nawet nacji, chciało się przyłączyć do In'd'aquilon, Cudu Aquilonów (jak wtedy zwano ten kraj). Wewnętrzna dynamika poczęła rozsadzać ład wypracowywany stuleciami; Blask Aquilonii zaczął cierpnąć, a kraj znowu znalazł się w punkcie wyjścia.

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquillonia
« Odpowiedź #3 dnia: Wrzesień 22, 2008, 08:03:35 pm »
6. Przymierze z Gwiazdami (Przymierze Gwiazdowe)

   I tak wzmocniono siły ładu, porządku i statyki: z niebios poprowadzono Gwiazdowy szlak, a ziemia śmiertelnych przekreśliła go w poprzek – powstała pieczęć-krzyż, nienaruszalna, nałożona na wszystkie kraje Aquilonii – narodziła się Konstelacja. Ale „zanim spojrzysz na las, przyjrzyj się drzewom”.

   Tak więc podstawą Konstelacji jest Asteria: punkt, położony gdziekolwiek na prawdziwej ziemi, na który spadła pieczętująca moc Prawa-Gwiazdy. Nie chodzi tu o jakiś fizyczny upadek – zdruzgotałby on pół Kontynentu. Ustanowienie Asterii polega na możliwości rozciągnięcia z niej dowolnych zasad, które będą „niewzruszonym Prawem” na (teoretycznie) nieograniczonym obszarze. Za określenie, rozszerzenie i utrzymanie tego Prawa odpowiada istota zwana Asterionem albo Patronem. Wyobraź sobie, że Asteria jest wysokim tronem, a Asterion – zasiadającym na nim władcą; tam gdzie sięga jego wzrok, jego wola jest respektowana. Jest tu jednak pewna komplikacja; Asterion, siedząc na swym tronie, szerzy Prawo własnego autorstwa. Tron-Asteria, chociaż pochodzenia Gwiezdnego, daje mu tylko moc – ale nie wzorzec; to, jak go ukształtuje zależy jedynie od niego samego. I w końcu, aby na poziomie idei sprawę zrozumieć pełniej: w gruncie rzeczy Asterion wstępując na Asterię stapia się z nią i łączy – wzorzec jednoczy się z mocą, wola z potencjałem. Asteriona nie można więc zaliczać do śmiertelników, Pierworodnych, lovok czy Mocarzy – staje się on prawdziwym Eonem, Gwiazdą wcieloną na prawdziwej ziemi. Jest to jeden z najbardziej niezwykłych aktów magii (jasnomagii!) w skali całego chyba Istnienia.

   Wszystko powyżej brzmi bardzo pompatycznie i patetycznie – niezbyt jednak praktycznie. Pora na przykład z życia wzięty. Dardan Ea, Asteria umieszczona w Ziemi Blasku na pozór wygląda jak inne miasta tego kraju; szeroko-uliczna, nocą rzęsiście oświetlona, z charakterystycznymi „wieżowymi dzielnicami” (wyglądają jakby kamienne pagóry, zbudowane z setek, często tysięcy domów stojących koło pnących się spiralnie alej – jest to pozostałość starożytnych wspólnot o których wspomniano wyżej, zakładanych za Blasku Aquelin), z wielo-rasowym tłumem skłębionym na wysokich, zielonych tarasach (tradycyjnie, szczytowe obszary dzielnic wieżowych zajmują ogrody; pielęgnowane przez wszystkich mieszkańców, stanowią miejsce odpoczynku i zadumy – najpiękniejsze są wielowiekowe lub zupełnie młode, dziesiątki odmian jabłoni). Asterion Dardan Ea, jej Gwiazda, jest energiczną, młodą kobietą z Elfów Zielonych – pod jej stopami bynajmniej nie rozstępuje się ziemia, a ludzie nie padają na twarze gdy przechodzi. Najczęściej można ją spotkać przy niewielkim, obrębionym surowym kamieniem źródle (woda co z niego wypływa jest tak pełna blasku i światła że aż biała) – właściwej Asterii. Tam Asterion sprawuje sądy – prawa jakie obowiązują wśród ludzi nie różnią się zbytnio od tych skąd indziej (z tym wyjątkiem, że w Aquilonii wszyscy, wszyscy są równi wobec jednego prawa – czy to arystos, czy to chłop). Odbiera też prośby, które albo rozważa albo (bardzo rzadko) przekazuje przez Heroldów samemu królowi lub królowej. – Dodaj do tego zwykłe, codzienne zajęcia i wydawałoby się, że to wszystko. Nigdzie ani śladu potężnego, wszech-ogarniającego Prawa Gwiezdnego. I zwykły, gliniany śmiertelnik sam go raczej nie dostrzeże – najpewniej ktoś miejscowy będzie musiał mu pomóc.

   Nie dostrzeże, bo Prawo jest potężne; nie jest to przecież siła żadnej magii, czy nawet Mocarstwa – ale Enneja, najczystsza potęga Eonów, nie-dostępna dla ludzkiego pojmowania. Nie dostrzeże, bo jest wszech-ogarniające, a jeśli coś jest zbyt wielkie, staje się niewidzialne (czy nie tak jest z Gigantami?). Prawo to nie słowa poskładane w zdania i paragrafy – Gwiazdy istniały jeszcze zanim stworzono Światło i zanim uformował się z niego dźwięk, a z dźwięku mowa – i zanim tą mowę zapisano. To nawet nie jest zbiór jakiś pragnień czy dążeń; nie ma w nim celu – esencji, ani umbry –  bezwładu.  Istotę Prawa może pojąć (zapewne) tylko Eon; człowiekowi pozostaje tylko obserwować jego przejawy i – jeśli jest rozumny – rezygnować z prób logicznego ich uporządkowania. W Dardan Ea wszystkie okna wychodzą na wschód, a ściany niektórych domów są niezwykle solidne (nie udało się tu znaleźć żadnego wzoru). Na godzinę przed południem Dłonie Syriusza, jeden z placów miejskich, wyludnia się – na kilka chwil; w pewnym miejscu jednego z ogrodów ziemia za nic nie przyjmuje nasion – od zawsze był tam spłachetek czarnej ziemi. To wszystko jest część Prawa i to wszystko (teoretycznie) pozostanie nigdy nie-zmienione. Tak więc, dla śmiertelnika Prawo przypomina odłamki rozbitego lustra; wielu brakuje, a pozostałe leżą w nieładzie – poskładać tego nie sposób. Asterion, Eon ma przed sobą kompletną, nietkniętą taflę – ale ogląda ją w samotności, a co zobaczy – nie zdoła opisać.

   Inną ważną cechą Prawa jest niezmienność, nie-wzruszoność. „Raz ustanowione, nigdy odkształcone”. Być może dla Asterionów tak właśnie to wygląda, ale gliniani ludzie postrzegają Prawo jako coś bardzo trwałego, co jednak może ulec zmianom – w pewnych okolicznościach. Pierwszą jest śmierć lub odwołanie Asteriona przez władcę (raczej nie opuszczają oni swych „urzędów”): dla Asterii zaczyna się wtedy mały kataklizm, ludzie są zagubieni, poddenerwowani, wszystko poprzestawiane – dlatego trudno powiedzieć dokładnie co. Koniec tego przychodzi wraz z nowym Asterionem i jego nowym (?) Prawem. Inna możliwość, doskonale wpasowana w mechanizmy rządzące Asterią, to modyfikacja Prawa pod wpływem Erla (o tym czytaj niżej, w Przymierzu z Erlami), która nie wywołuje większych wstrząsów (jeśli jakieś w ogóle). Najbardziej subtelna jest zmiana wypływająca z samego Asteriona, z głębi jego istoty – dostrzec jej fragmenty mogą jedynie członkowie ras długo-wiecznych, żyjący w Blasku swego Patrona przez stulecia. Jest jeszcze czwarta opcja, która mocno wiąże się z człowieczą naturą – a więc również z bohaterami graczy. W tym świecie mogą być kimkolwiek; także Eonami, zdolnymi obcować z Asterionami na pełnym poziomie – następstwem takiego „obcowania” często jest konflikt; szczególnie gdy coś tak dynamicznego jak ich postacie, zderza się z czymś tak statycznym jak Gwiezdne Prawo. Taka sytuacja to prawdziwa krucjata, skrzyżowanie dwóch racji z których może pozostać tylko jedna. Nie ma tu znaczenia, czy istota stawiająca opór jest śmiertelnym najemnikiem, czy Eonem z wyżyn Gimelu: Prawo nie składa się z części – ono jest monolitem. Nie ważne czy próbujesz zbudować okno na zachodniej ścianie, czy postrzegając Czarnoksięskimi zmysłami fragment wzorca starasz się zmienić całość – zawsze przeciwstawiasz się całej górze, całemu Prawu. Złamanie części równa się zniszczeniu wszystkiego (zwykły śmiertelnik raczej tego nie dokona – raczej...); zostają tylko gruzy. Dla Patrona to obłęd, dla ludzi którymi się opiekował – nieopisana tragedia. Blask Asterii zostaje wygaszony aż do jej najgłębszych, osadzonych w fundamentach Istnienia, podstaw. Tak jak zgaszona Gwiazda Ciemnieje, tak Asterion zmienia się w coś nowego, istotę której nigdy nie nazwano, a która jest ucieleśnieniem przedziwnego smutku. Tam gdzie obalono Prawo nie ma żadnego bez-prawia, czy chaosu – jest tylko bezgraniczny żal, nieopanowana melancholia, która nie niszczy ale trwa i trwa, wciąż i wciąż dla samej siebie. Nie ma chyba czegoś smutniejszego w Istnieniu niż ani Eon, ani człowiek: były Asterion wygnany z Ciemnej Asterii. W obliczanej na ponad sześć tysięcy lat przeszłości Przymierza Aquilonii zgasło mniej niż dziesięć Asterii.

   A teraz z powrotem, z Błękitu znów do dobrej Czerwieni! Jaki jeszcze ma wpływ Prawo na życie zwykłego obywatela Aquilonii? (Oczywiście oprócz tego, że jeśli za wschodnią ścianą ma sąsiadów będzie musiał zainwestować w świece). Nawet sami Aquiloni mają z tym kłopot, co słychać gdy mówią, że „moc Asteriona może wzmagać pewien aspekt Blasku człowieka”... Jest to właściwie dość głupi żart z mojej strony, bo pasja i obsesja tego ludu to zrozumienie samego siebie, pełne poznanie tego, co składa się na własną istotę. Ów „aspekt Blasku” to, według Aquilonów, „stopień w jakim się jest” - tak jakby był podstawowy, najniższy poziom gdzie nie ma nic, a nad nim – coraz wyżej i wyżej –  kolejne „stopnie”. Umysłowi przywykłemu patrzeć tylko na energetyczną stronę rzeczy trudno to pojąć; nie chodzi tu bowiem o coraz większe mistrzostwo w jakiejś sztuce, czy rozwój zdolności mentalnych albo fizycznych. Tak samo jak język wspólny, gederion, tak i ta idea ma Czarnoksięską naturę – łączy w sobie energię i anty-energię; pragnienie, marzenie, cel i umbrę (oraz, być może, również inne, nienazwane jeszcze elementy). Na młodego czeladnika, marzącego po nocach o swym Wielkim Dziele, moc Asteriona może oddziaływać znacznie bardziej niż na jego zgorzkniałego mistrza. Poczuje ją ojciec który walczy o zapewnienie bytu swojej rodzinie, albo grupa przyjaciół która przed ustatkowaniem chce zwiedzić kawał świata. Wewnętrzna siła, twarda podstawa, zdolność utrzymania swoich poglądów, pewność na drodze do celu, niewzruszona wiara – tak charakterystyczna i tak wyróżniająca Aquilonów – trudno to dobrze nazwać (inaczej niż Blaskiem), ale jeśli pożyjesz w Aquilonii dłużej sądzę, że dostrzeżesz w jej mieszkańcach coś jakby mocny, niewzruszony rdzeń. Nie widziałem nigdy Aquilona który popadłby w desperację, panikę – albo dziką euforię, oślepiającą radość. Znają strach i gniew i żal, doświadczają uniesienia – ale zawsze pozostają sobą (a przynajmniej oni – i ja – chcemy w to wierzyć); pod tym względem mocno przypominają hobbitów.

   Istnieje jeszcze inna cecha wpływu Asterionów, ją można opisać prościej, którą Aquiloni zawdzięczają temu Przymierzu (a z której w przeważającej większości nie zdają sobie sprawy): jest to odporność na Nicość. Już nie na beznadzieję codziennego życia, ale na to, co poza granicami otoczonego Gwiezdnym pierścieniem Istnienia; na to co gasi Gwiazdy i co Istnienie „obraca w siebie”. Nie przeciwieństwo – zaprzeczenie. Skończył się Czas Zamętu i skończył się Dâr Hezellon, zwalczono Pustokrzewców; ziemia i niebo Turblanda zaleczyły rany od białego ognia Drakoliczów. Trzecie Cesarstwo Maddoxu nie pamięta już co powaliło Pierwsze. Na co dzień śmiertelnicy żyją bezpieczni, zatopieni w Istnieniu; ale są-nie-są miejsca których nie ma i jest-nie-jest ich coraz więcej. Ci, co je napotkają przestają być albo jeszcze gorzej – Pustoszeją, a w porównaniu z tym deforma magią hybrydową to prawdziwe szczęście. Jeśli jednak to jest Aquilon – Istnienie bierze głębszy oddech przed walką której jeszcze nie przegrało, Czerwień ożywa, a Błękit znów zaczyna tętnić możliwościami...

   Rzeczą powiązaną jest zapewne zwiększona wytrzymałość Aquilonów na Czas, czyli zapominanie. Bardzo dobra gdzie indziej pamięć dla nich jest przeciętna; opowieści o Heroldach znających perfekcyjnie setki języków nie są zmyśleniem – to najprawdziwsza prawda (ludzie z zewnątrz powiedzą „niemożliwość!”; w Aquilonii nazywają to „wielkim wyczynem”).

   Gdzieś w tym wszystkim musi być źródło aquilońskiej (a nawet szerszej) wiary w to, że miejsca na które rozciągają się Prawa Asterionów są w jakiś sposób wyjątkowe, bardziej wytrzymałe, pewniejsze. Na Asterionów  mówi się przecież „Patroni”: dlatego że mają sprawować opiekę nad powierzonymi sobie ludźmi i ziemią (poprawnie ich władzę nazywa się  „patronatem”).

   Pierwsze Asterie ustanowiono w Ziemi Blasku: tak powstała Konstelacja, Gwiazdowa sieć w której za każdą pojedynczą Asterią piętrzy się potęga wszystkich pozostałych. (Nie będzie wiele przesady w stwierdzeniu, że spośród wszystkich, tworzonych przez śmiertelników krajów, to Aquilonia ma najmocniejszą, najtrwalszą jasnomagię). Następnie patronat zaczęto rozszerzać na inne, nieraz bardzo odległe kraje lub miejsca – wszędzie tam gdzie dotarli i żyli Aquiloni. Wiele z nich było poza jakimkolwiek zasięgiem wojsk aquilońskich, nie stanowiło to jednak – i raczej nie stanowi – żadnego problemu. W przeważającej wielości przypadków Asterioni działają w zgodzie i harmonii z lokalną, suwerenną władzą – sądzi się bowiem, że ich działania mają miejsce na polu idei, są jakby manifestacją sojuszu z potężną Aquilonią. W rzeczywistości jest to coś więcej. Asterie w ogóle mają tendencje do upodabniania i jest już trochę takich, w których stare rządy nie wiedzieć kiedy rozpłynęły się, przeformowały w ustrój aquilonski, z królewskim zwierzchnictwem, prawami Heroldów, Erlów i wszelkimi innymi. Zmienia się nawet architektura, domy są przebudowywane, a ludzie ni stąd ni zowąd zaczynają się zwać „Aquilonami”. Nie jest to żadna intryga czy zamysł (że o kłamstwach nie wspomnę) władców tego kraju – dzieje się tak samoistnie, a stoi za tym zjednoczona moc całej Konstelacji, której Gwiazdy Błyszczą jasno na prawdziwej ziemi.

   Na poziomie administracyjnym Asterionów obejmuje Blask króla – co nie oznacza bezpośredniej podległości, a bardziej namiestnictwo z szeroką auto-nomią. Herold w Prawie Asteriona Winthorpu nie musi jechać ze swoją sprawą do króla – może, wręcz powinien, załatwić ją w tej Asterii. Jeśli chodzi o zasięg patronatu – rzecz jest, jak zaznaczyłem wyżej, niepojęta. Według powszechnego (niekoniecznie prawdziwego) poglądu, Prawo jest jak tkanina którą rozkłada Asterion w krąg Asterii. Im szerzej ją rozłoży, tym trudniej utrzymać mu ją w czystości – a wystarczy przecież jedna plamka brudu żeby została zniszczona... Zawarcie Przymierza Gwiazdowego to zarazem narodziny aquilońskiej biurokracji (z Heroldami w rolach specyficznych urzędników), oraz zapowiedź kodyfikacji systemu praw (pierwszej na Kontynencie!) z którego kraj ten słynie do teraz. Jego głównymi zaletami (przez niektórych jednak uważanymi za wady) są „jedna miara dla wszystkich”, przejrzystość oraz uniwersalność.

   Po okresie wzmocnienia, Blask Aquilonii znów zaczął słabnąć. Przymierze z Gwiazdami ujarzmiło ostatecznie nieporządek, ale za cenę dynamiki. Aquiloni utracili dawną ruchliwość; przerażeni możliwościami zmiany Praw swych Patronów, przywiązywali się do nich, oddawali pod ich rozkazy – byle dłużej zachować stary ład. Podobnie zaczęło się dziać z Heroldami, którzy w zamierzeniu mieli podróżować po całej Konstelacji. Tradycja, jeden z siedmiu elementów jasnomagii, osłaniana Gwiezdnymi Prawami, rozrosła się do Gigantycznych rozmiarów. Wcześniej chaos, później nieokiełznana energia – teraz stagnacja; Aquilonia dojrzała do nowego Przymierza. 

UWAGA!
Brak pomysłu na rozwiązania administracyjne! Sam Asterion, nawet Gwiazda, wszystkich papierków nie przerzuci.
Asterie:
W praktyce Prawa to będą listy różnych dziwnych i mniej dziwnych cech danego miejsca z których będziemy losować około dziesięciu...
Zgaszenie Asterii to jeszcze trudniejsza sprawa: za każdą stoi przecież cała Konstelacja
inne przyczyny tego przymierza: doświadczenie chaosu Obłędu i Wojny Bolesnej; potrzeba stabilizacji

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquillonia
« Odpowiedź #4 dnia: Wrzesień 22, 2008, 08:04:43 pm »
7. Przymierze z Erlami
Erlowie, Mocarze Dziczy, wcześniej nie uznawani – teraz otrzymali status Rycerstwa. Nazwano ich „Rycerzami Jednej Bitwy”; nie mają stałych herbów – są one zmieniane, rozbudowywane wraz z każdą „bitwą” i zostały nadane przez Heroldów dla ujarzmienia ich Mocy. Erlem może zostać każdy obywatel Aquilonii: zwraca się do Asteriona, króla lub Herolda, który przekazuje dalej jego słowa – przedstawia swoje pragnienie i prosi o prawo do jego spełnienia. Jeżeli uzyska zgodę, zostaje Erlem swego pragnienia i otrzymuje herb je symbolizujący; odtąd może obrócić wszystkie swe zamierzenia i środki na osiągnięcie tego celu. Jednocześnie jego Blask zostaje wzmocniony potęgą Prawa (tak, jak zostało to opisane powyżej); stąd zapewne wynika samoczynne gromadzenie się przy Erlach ich Orszaków – grup istot pomagających im w dążeniu do celu (którym może być wszystko – budowa mostu albo polowanie na bandytów). Jeśli rzecz dotyczy Asterii – Erl zwraca się do Asteriona; jeśli całej Konstelacji: idzie do króla.

Od tego Przymierza król ma swój Orszak, drużynę która wspiera go i broni. Przyrównywanie jej do Gwardii innych krajów nie ma zbyt dużego sensu, bo w naturze Gwardii leży bierność, a w naturze Orszaku – aktywność (różnica jak między „mieczem i tarczą”, a żywym, świadomym człowiekiem).
Z tych również Czasów wywodzą się słynne Drogi aquilońskie i prawo Erlów do wznoszenia Bram – dla „wzmocnienia Blasku”. Bramy to puste futryny rozrzucone po najróżniejszych miejscach; każda ma własną nazwę (element wpływu Heroldów) i niektóre są podpisane. Jeśli przejdziesz przez Bramę nie zauważysz żadnej zmiany w do-okolnym świecie (chyba żeś Błękino-oki); odtąd jednak, gdziekolwiek nie pójdziesz, będzie miało na ciebie wpływ pragnienie którym ta Brama stoi. Na przykład, przez Bramę Bestii na Płaskowyżu Cierni przejeżdża zawsze król ze swym Orszakiem, gdy jedzie polować na kraverny – i jeszcze się nie zdarzyło żeby nie spotkali swej zdobyczy. (Chociaż wielu zagraniczników tego nie uznaje, Aquiloni twierdzą, że przechodzenie przez Bramy „dla zabawy” jest niebezpieczne – podobno można nawet zniknąć z tego świata – a przede wszystkim głupie. Wynika to oczywiście z ich uwielbienia dla pełnej wiedzy o samym sobie, czyli – z ich miłości do Blasku). Na Drogi aquilońskie nakłada się sieć Tawerneji (od aquilońskiego „tavair”, „początek drogi”), gdzie indziej zwanych tawernami. Są niezwykle gęsto rozsiane i w każdej masz Gigantyczną szansę na spotkanie Erla Kartografa – czyli aquilońskiego przewodnika. Wierzy się, że przynoszą szczęście w drodze; do tego znają i wiedzą o mnóstwie Bram. Z drugiej strony, jeśli zbytnio im zaufasz i stracisz czujność, możesz zawędrować do miejsc o których nawet nie śniłeś – ci Erlowie kochają bowiem podróżować i stanowi to dla nich cel sam w sobie.

To Przymierze ostatecznie zrównoważyło ład, wprowadzając weń elementy chaosu. W tym aspekcie całości nastała harmonia.

8. Przymierze z Holmem
Holm jest to rasa pierworodna wygnana dziesięć tysięcy lat temu poza granice percepcji. Co najwyżej można ich Czasem uchwycić kątem oka, usłyszeć strzęp głosu, dojrzeć na ułamek sekundy w lustrze. Holm mieli zostać zniszczeni albo wygnani poza granice Istnienia. Jednak gdy miało się to już dokonać wczepili się pazurami niezliczonych rąk w serca istot, następców pierworodnych. Wyrywając ich, Bogowie zniszczyliby te istoty. Toteż Holm wygnano poza granice Postrzegalności. Jeżeli ktokolwiek o nich pamięta – twierdzi się że to one Czasem szepną ludziom słowa rozpaczy albo radości, sugestie, mamią im zmysły – i że to one są głosem sumienia. I mówi się też, że Aquiloni jako jedyni otworzyi przed nimi serca, uczynili z nich przyjaciół, i nie muszą się teraz lękać własnego sumienia; bez lęku patrzą w lustro. Czy stąd mają swoją niezłomną wiarę i nadzieję?


9. Przymierze z Dworami Północy
Nie zostało zawarte momentalnie. Pierwsze podejście miało miejsce w latach 464 – 482; klęska działań w Haladzie była już jasna, ale to bitwa Płaczących Drzew przysporzyła poparcia zwolennikom tego Przymierza. Wysiłki spełzły na niczym głównie z powodu dzikości Północy; nawet aquilońscy Heroldowie nie potrafili sobie z tym poradzić. W 644 roku nowa Bestia (pojawiła się być może po Powrocie Leidy – o którym jednak nic nie wiadomo), Ni'iru, Zgasiła Asterię Dor-Thannag („Tarcza Kraju”); położona w Krainach Południa, obejmowała kilka krajów na granicy z Shaddaią; ważny przyczółek Aquilonii, stara Asteria. Zwolennicy nowego Przymierza znowu podnieśli głowy, ale nie mieli zbyt wielu argumentów; nawet potęga Dworów Północy nie zapobiegłby tragedii. Wysłano jednak kolejnych Heroldów; tym razem niektórzy zdołali się zaaklimatyzować, ale ogarnęła ich moc Północy, gdy próbowali zdobyć siłę potrzebną do przekonania Grafów. W końcu nastąpił trzeci kryzys; słabość wojskowa Aquilonii była niezaprzeczalna (jaki to był kryzys?). Na Północ wyruszyli kolejni Herolowie, posłani za zgodą całej Konstelacji; tylko jeden Herold, Gwyrdiu Velleng, Gwyrdiu „Drogi”, udał się na południe, na Kartaldor. Odnalazł tam pewnego Człowieka Północy, nadał mu imię „Zdruda” (tak jak Kaz Hadmai z Liberacji) i uczynił z niego Herolda. Razem powędrowali na Północ; Zdruda przekonał trzech Grafów do Przymierza i wynegocjował warunki z Vellengiem; jednym z nich było zbudowanie drogi łączącej Północ z Aquilonią – stąd przydomek (czy tą drogę zbudowano już?). Przymierze zawarto w 986, jest więc bardzo świeże; ciągle żyje generacja Aquilonów pamiętająca „dawne Czasy”. Jeden graf: Marmurowa Kawaleria; drugi: Kamienna Flota; trzeci: ?.

Nazwy
Najstarsze stanowią mieszaninę różnych języków, która dla obecnych badaczy jest nieprzenikniona. Po kolejnych Przymierzach języki istot z którymi je zawierano odciskały się w nazewnictwie – aż do Czasu uformowania gederionu (teraz znanego jako “wspólny”), kiedy w nim zaczęto nadawać większość nazw. Na przykład: Dardan Ea (Okno Blasku) – stara; Najdalszy Ogień – nowa.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 28, 2008, 04:52:53 pm wysłana przez kasiotfur »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquillonia
« Odpowiedź #5 dnia: Wrzesień 22, 2008, 08:08:31 pm »
Gwiazdy
Prawo Gwiazdy jest jej integralną częścią; jeśli zostanie złamane, czyli zmienione lub naruszone w jakikolwiek sposób, ta Gwiazda Ciemnieje.

Niemal każdemu śmiertelnikowi Bogowie przypisali Gwiazdę, która została Przebudzona i stanowi o całokształcie, całokształcie jego istnienia, w każdym epizodzie od momentu narodzin do chwili śmierci. To stanowienie nazywa się Losem (jest to także Bóg) albo przeznaczeniem i oznacza, że ten, a nie inny mythal śmiertelnika staje się jego alalem (epizodem). Ponieważ pierworodni, tym bardziej Eoni, nie mają swoich Gwiazd teoretycznie znajdują się poza ich wpływem, czyli nie mają przeznaczenia. W praktyce może to zostać zmienione przez Enneję Mocarza.

Odnalezienie własnej Gwiazdy jest teoretycznie możliwe dla każdego śmiertelnika (oczywiście – jeśli ów ją posiada)  Może to polegać na fizycznych poszukiwaniach, przemierzaniu dziesiątek krain – nie jest to jednak istota sprawy. Używając terminologii aquilońskiej chodzi tu o wzmacnianie własnego Blasku: śmiertelnik rozpromienia się coraz bardziej, zbliżając w ten sposób do Gwiazdy, abstrakcyjnie niwecząc zawrotną odległość jaka ich dzieli. Równie dobrze, sama Gwiazda może odnaleźć swojego człowieka, nawet jeśli on jej nie szuka. Wniosek jest prosty: Gwiazdy się nie poszukuje: do niej się dociera – albo ona dociera do ciebie. Nie istnieje żadna droga, bo jest tylko jedna – wspinaczka wzwyż poprzez Blask.

Kiedy wreszcie dochodzi do spotkania Gwiazda przyjmuje ludzką postać, staje przed swoim człowiekiem
emanacja: kolczaste/ człowiek
Pieczęć na układzie Mocy polożył Prawodzierżca?

Po pierwsze osadzenie Asterii wymaga od Aquilona odnalezienia własnej Gwiazdy w bezmiarach Istnienia. Wiąże się to z aquilońskim zamiłowaniem podróży, w szczególności do Krain Południa. Tam właśnie – jak wiadomo – niebo wisi niżej niż gdziekolwiek indziej nad ziemią, więc Gwiazdy są bliżej świata śmiertelnych... Faktorie Kupców Ryzykantów, obecnie tak powszechne, dawniej były nabrzeżnymi placówkami dla wędrujących w głąb Krain Aquilonów.
« Ostatnia zmiana: Marzec 30, 2009, 05:14:18 pm wysłana przez Bollomaster »

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquilonia
« Odpowiedź #6 dnia: Listopad 11, 2008, 11:16:38 am »
Cytuj
‘Słyszałem o Dowódcy, który przybył na Pole Bitwy z Południa’ rzekł drugi z ludzi ‘Oto jak pokonała Ziemie Jałowe: wytoczyła krew z Czarnoksięskich Ogrodów, wytoczyła krew z wiatru i z promieni słonecznych, na końcu zaś z własnego serca i poprowadziła swój oddział tą krwawą drogą. Nie widziałem sam tego czynu, lecz rozmawiałem z ludźmi którzy widzieli, i błogosławili ją jak Boga, bo nie wezwała ich do złożenia podobnej ofiary.’

‘Nie z Południa więc przybył ten Dowódca, ale z Szerokości’ rzekł Wledigo ‘Ale wy nie potraficie zranić nad-ożywionych Ogrodów, ani rozciąć esencji wiatru, ani zmierzyć się z ostrym, krwawym promieniem Słońca. Żaden z was nie wytoczy krwi z własnych żył; za mało jej krąży w waszych słabych ciałach. Bo też nie ze swego serca wytoczyła krew Rou z Błękitu – ona nie ma serca. Ale wy nie władacie demonami Krażetred, nie macie sług mythalicznych, co piją błękitną krew. Nie przejdziecie w ten sposób.

O co chodzi z przybyciem z Szerokości, a później Odległości? Jak mniemam przybycie z Wysokości to przybycie z Błękitu (po strzaskaniu nieba mistrzostwem nuran, armie sprzymierzone udały się do błękitu?)

Ostatni fragment dotyczy jakiś sił przybyłych z zachodu, trochę nie kumam tego, wydaje mi się że jest to fragment o Tanefach a oni chyba z południa powinni przyjść? Czy może chodzi o południowy zachód (bo z zachodu to Ver'kar mogły iść na stygię, uwentualnie Demony Ognia z Tavi) i to tylko taka poetycka metafora ;D?
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquilonia
« Odpowiedź #7 dnia: Listopad 11, 2008, 03:54:36 pm »
Tak, to chyba samo się wyjaśnia...
Pierwszy oddział dostał się na pole bitwy z Pólnocy - z Królestwa, po skruszonym niebie - dlatego Wledigo nazywa kierunek wysokością (w odniesieniu do Nieba i kolejnych 'poziomów').
Oddział z Południa przemaszerował przez dzisiejsze krainy Południa pod ochroną Rou z Błękitu - Błekit to właśnie szerokość pokrywająca wszystko co istnieje, nieskończonośc mozliwości (Nawiasem mówiąc 'Szerokość' była też miejscem na prawdziwej Ziemi - enklawą/ziemią Potworną na Wschodzie która sprzymierzyła się na krótko z Liberatorami).
Oddział ze Wschodu nadchodzi z Tradyru pod tarcza Lok Tanga, najwspanialszego rycerza, który poźniej zginął w walce z Urizen. Ten oddział przemieszcza się w normalnej (fizycznej) przestrzeni, dlatego Wledigo określa kierunek jako odległość (albo długość).
Tanelfowie przybyli rzeczywiście z Zachodu i chociaż Wledigo o tym nie mówi rónież z nurańskiego kierunku - postępu albo Czasu.
To jest trochę abstrakcja ale w końcu mówimy o nuranach... Dodam tylko że cała kwestia kierunków nurańskich nie jest powszechnie znana, nieliczni uczeni zrekonstruowali jej zarysy własnie na bazie takich podań jak legenda o założeniu Aquilonii.
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquilonia
« Odpowiedź #8 dnia: Listopad 11, 2008, 04:00:17 pm »
« Ostatnia zmiana: Grudzień 26, 2008, 05:19:11 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquilonia
« Odpowiedź #9 dnia: Sierpień 15, 2009, 04:34:21 pm »
Cytuj
szary tron z jednej bryły czarnego bazaltu
???

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquilonia
« Odpowiedź #10 dnia: Wrzesień 02, 2009, 01:46:52 pm »
Jak najbardziej! Ale nie martw się, czytelniku, nie ty jeden łamiesz sobie nad tym głowę... pokolenia badaczy wysnuwały na temat tego okreslenia różne teorie. Najpopularniejsza twierdzi, że szarość to w tym przypadku metafora nieruchomego trwania, pozoru śmierci -'martwy' tron z jednej bryły czarnego bazaltu.
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquilonia
« Odpowiedź #11 dnia: Marzec 20, 2011, 08:54:56 pm »
‘Przybyliśmy na Pole Bitwy z Północy’ odparł pierwszy z ludzi ‘Oto jak pokonaliśmy Ziemie Jałowe: Czarnoksiężnicy skruszyli niebo nad naszymi głowami i strącili je na ziemię. Cały mój oddział, a były to setki, znalazł schronienie pod tarczą naszego Dowódcy. Potem przeszliśmy po strzaskanym sklepieniu niebieskim. Straszny był to widok i straszna podróż i nie chcę jej wspominać.
Niektórzy badacze twierdzą, że Legenda o Założeniu jest autentyczna i wiarygodna w każdym calu. Przeciwnicy tego poglądu przytaczają między innymi taki fakt: w mnóstwie źródeł z epoki powiada się że na Polach Bitewnych Liberacji walczyły armie setek tysięcy i milionów istot. Tymczasem Legenda przekazuje obraz zgoła odmienny; nieprzeliczona armia która uderzyła na Shidygzai od Północy, mrowie żołnierzy w cieniu jednej tarczy, tutaj stanowi zaledwie kilkusetosobowy oddział.
W rzeczywistości obie wersje są na swój sposób prawdziwe (chociaż ta legendarna bardziej). Ludzie z tamtych wieków byli tak silni, że ówcześni liczyli często jednego śmiertelnika jako dziesiątki, a nawet tysiące wojowników.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquilonia
« Odpowiedź #12 dnia: Listopad 01, 2013, 02:26:01 pm »
Wydaje się, że jeden z dwóch założycieli Aquilonii mógł pochodzić z Dworów Północy - poważny argument za Przymierzem z tą częścią świata w 986.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Aquilonia
« Odpowiedź #13 dnia: Luty 01, 2016, 05:38:28 pm »
Wledigo, Upiór Spoza Granicy, Granica = Niebo? Korona Gwiazd?