6. Przymierze z Gwiazdami (Przymierze Gwiazdowe)
I tak wzmocniono siły ładu, porządku i statyki: z niebios poprowadzono Gwiazdowy szlak, a ziemia śmiertelnych przekreśliła go w poprzek – powstała pieczęć-krzyż, nienaruszalna, nałożona na wszystkie kraje Aquilonii – narodziła się Konstelacja. Ale „zanim spojrzysz na las, przyjrzyj się drzewom”.
Tak więc podstawą Konstelacji jest Asteria: punkt, położony gdziekolwiek na prawdziwej ziemi, na który spadła pieczętująca moc Prawa-Gwiazdy. Nie chodzi tu o jakiś fizyczny upadek – zdruzgotałby on pół Kontynentu. Ustanowienie Asterii polega na możliwości rozciągnięcia z niej dowolnych zasad, które będą „niewzruszonym Prawem” na (teoretycznie) nieograniczonym obszarze. Za określenie, rozszerzenie i utrzymanie tego Prawa odpowiada istota zwana Asterionem albo Patronem. Wyobraź sobie, że Asteria jest wysokim tronem, a Asterion – zasiadającym na nim władcą; tam gdzie sięga jego wzrok, jego wola jest respektowana. Jest tu jednak pewna komplikacja; Asterion, siedząc na swym tronie, szerzy Prawo własnego autorstwa. Tron-Asteria, chociaż pochodzenia Gwiezdnego, daje mu tylko moc – ale nie wzorzec; to, jak go ukształtuje zależy jedynie od niego samego. I w końcu, aby na poziomie idei sprawę zrozumieć pełniej: w gruncie rzeczy Asterion wstępując na Asterię stapia się z nią i łączy – wzorzec jednoczy się z mocą, wola z potencjałem. Asteriona nie można więc zaliczać do śmiertelników, Pierworodnych, lovok czy Mocarzy – staje się on prawdziwym Eonem, Gwiazdą wcieloną na prawdziwej ziemi. Jest to jeden z najbardziej niezwykłych aktów magii (jasnomagii!) w skali całego chyba Istnienia.
Wszystko powyżej brzmi bardzo pompatycznie i patetycznie – niezbyt jednak praktycznie. Pora na przykład z życia wzięty. Dardan Ea, Asteria umieszczona w Ziemi Blasku na pozór wygląda jak inne miasta tego kraju; szeroko-uliczna, nocą rzęsiście oświetlona, z charakterystycznymi „wieżowymi dzielnicami” (wyglądają jakby kamienne pagóry, zbudowane z setek, często tysięcy domów stojących koło pnących się spiralnie alej – jest to pozostałość starożytnych wspólnot o których wspomniano wyżej, zakładanych za Blasku Aquelin), z wielo-rasowym tłumem skłębionym na wysokich, zielonych tarasach (tradycyjnie, szczytowe obszary dzielnic wieżowych zajmują ogrody; pielęgnowane przez wszystkich mieszkańców, stanowią miejsce odpoczynku i zadumy – najpiękniejsze są wielowiekowe lub zupełnie młode, dziesiątki odmian jabłoni). Asterion Dardan Ea, jej Gwiazda, jest energiczną, młodą kobietą z Elfów Zielonych – pod jej stopami bynajmniej nie rozstępuje się ziemia, a ludzie nie padają na twarze gdy przechodzi. Najczęściej można ją spotkać przy niewielkim, obrębionym surowym kamieniem źródle (woda co z niego wypływa jest tak pełna blasku i światła że aż biała) – właściwej Asterii. Tam Asterion sprawuje sądy – prawa jakie obowiązują wśród ludzi nie różnią się zbytnio od tych skąd indziej (z tym wyjątkiem, że w Aquilonii wszyscy, wszyscy są równi wobec jednego prawa – czy to arystos, czy to chłop). Odbiera też prośby, które albo rozważa albo (bardzo rzadko) przekazuje przez Heroldów samemu królowi lub królowej. – Dodaj do tego zwykłe, codzienne zajęcia i wydawałoby się, że to wszystko. Nigdzie ani śladu potężnego, wszech-ogarniającego Prawa Gwiezdnego. I zwykły, gliniany śmiertelnik sam go raczej nie dostrzeże – najpewniej ktoś miejscowy będzie musiał mu pomóc.
Nie dostrzeże, bo Prawo jest potężne; nie jest to przecież siła żadnej magii, czy nawet Mocarstwa – ale Enneja, najczystsza potęga Eonów, nie-dostępna dla ludzkiego pojmowania. Nie dostrzeże, bo jest wszech-ogarniające, a jeśli coś jest zbyt wielkie, staje się niewidzialne (czy nie tak jest z Gigantami?). Prawo to nie słowa poskładane w zdania i paragrafy – Gwiazdy istniały jeszcze zanim stworzono Światło i zanim uformował się z niego dźwięk, a z dźwięku mowa – i zanim tą mowę zapisano. To nawet nie jest zbiór jakiś pragnień czy dążeń; nie ma w nim celu – esencji, ani umbry – bezwładu. Istotę Prawa może pojąć (zapewne) tylko Eon; człowiekowi pozostaje tylko obserwować jego przejawy i – jeśli jest rozumny – rezygnować z prób logicznego ich uporządkowania. W Dardan Ea wszystkie okna wychodzą na wschód, a ściany niektórych domów są niezwykle solidne (nie udało się tu znaleźć żadnego wzoru). Na godzinę przed południem Dłonie Syriusza, jeden z placów miejskich, wyludnia się – na kilka chwil; w pewnym miejscu jednego z ogrodów ziemia za nic nie przyjmuje nasion – od zawsze był tam spłachetek czarnej ziemi. To wszystko jest część Prawa i to wszystko (teoretycznie) pozostanie nigdy nie-zmienione. Tak więc, dla śmiertelnika Prawo przypomina odłamki rozbitego lustra; wielu brakuje, a pozostałe leżą w nieładzie – poskładać tego nie sposób. Asterion, Eon ma przed sobą kompletną, nietkniętą taflę – ale ogląda ją w samotności, a co zobaczy – nie zdoła opisać.
Inną ważną cechą Prawa jest niezmienność, nie-wzruszoność. „Raz ustanowione, nigdy odkształcone”. Być może dla Asterionów tak właśnie to wygląda, ale gliniani ludzie postrzegają Prawo jako coś bardzo trwałego, co jednak może ulec zmianom – w pewnych okolicznościach. Pierwszą jest śmierć lub odwołanie Asteriona przez władcę (raczej nie opuszczają oni swych „urzędów”): dla Asterii zaczyna się wtedy mały kataklizm, ludzie są zagubieni, poddenerwowani, wszystko poprzestawiane – dlatego trudno powiedzieć dokładnie co. Koniec tego przychodzi wraz z nowym Asterionem i jego nowym (?) Prawem. Inna możliwość, doskonale wpasowana w mechanizmy rządzące Asterią, to modyfikacja Prawa pod wpływem Erla (o tym czytaj niżej, w Przymierzu z Erlami), która nie wywołuje większych wstrząsów (jeśli jakieś w ogóle). Najbardziej subtelna jest zmiana wypływająca z samego Asteriona, z głębi jego istoty – dostrzec jej fragmenty mogą jedynie członkowie ras długo-wiecznych, żyjący w Blasku swego Patrona przez stulecia. Jest jeszcze czwarta opcja, która mocno wiąże się z człowieczą naturą – a więc również z bohaterami graczy. W tym świecie mogą być kimkolwiek; także Eonami, zdolnymi obcować z Asterionami na pełnym poziomie – następstwem takiego „obcowania” często jest konflikt; szczególnie gdy coś tak dynamicznego jak ich postacie, zderza się z czymś tak statycznym jak Gwiezdne Prawo. Taka sytuacja to prawdziwa krucjata, skrzyżowanie dwóch racji z których może pozostać tylko jedna. Nie ma tu znaczenia, czy istota stawiająca opór jest śmiertelnym najemnikiem, czy Eonem z wyżyn Gimelu: Prawo nie składa się z części – ono jest monolitem. Nie ważne czy próbujesz zbudować okno na zachodniej ścianie, czy postrzegając Czarnoksięskimi zmysłami fragment wzorca starasz się zmienić całość – zawsze przeciwstawiasz się całej górze, całemu Prawu. Złamanie części równa się zniszczeniu wszystkiego (zwykły śmiertelnik raczej tego nie dokona – raczej...); zostają tylko gruzy. Dla Patrona to obłęd, dla ludzi którymi się opiekował – nieopisana tragedia. Blask Asterii zostaje wygaszony aż do jej najgłębszych, osadzonych w fundamentach Istnienia, podstaw. Tak jak zgaszona Gwiazda Ciemnieje, tak Asterion zmienia się w coś nowego, istotę której nigdy nie nazwano, a która jest ucieleśnieniem przedziwnego smutku. Tam gdzie obalono Prawo nie ma żadnego bez-prawia, czy chaosu – jest tylko bezgraniczny żal, nieopanowana melancholia, która nie niszczy ale trwa i trwa, wciąż i wciąż dla samej siebie. Nie ma chyba czegoś smutniejszego w Istnieniu niż ani Eon, ani człowiek: były Asterion wygnany z Ciemnej Asterii. W obliczanej na ponad sześć tysięcy lat przeszłości Przymierza Aquilonii zgasło mniej niż dziesięć Asterii.
A teraz z powrotem, z Błękitu znów do dobrej Czerwieni! Jaki jeszcze ma wpływ Prawo na życie zwykłego obywatela Aquilonii? (Oczywiście oprócz tego, że jeśli za wschodnią ścianą ma sąsiadów będzie musiał zainwestować w świece). Nawet sami Aquiloni mają z tym kłopot, co słychać gdy mówią, że „moc Asteriona może wzmagać pewien aspekt Blasku człowieka”... Jest to właściwie dość głupi żart z mojej strony, bo pasja i obsesja tego ludu to zrozumienie samego siebie, pełne poznanie tego, co składa się na własną istotę. Ów „aspekt Blasku” to, według Aquilonów, „stopień w jakim się jest” - tak jakby był podstawowy, najniższy poziom gdzie nie ma nic, a nad nim – coraz wyżej i wyżej – kolejne „stopnie”. Umysłowi przywykłemu patrzeć tylko na energetyczną stronę rzeczy trudno to pojąć; nie chodzi tu bowiem o coraz większe mistrzostwo w jakiejś sztuce, czy rozwój zdolności mentalnych albo fizycznych. Tak samo jak język wspólny, gederion, tak i ta idea ma Czarnoksięską naturę – łączy w sobie energię i anty-energię; pragnienie, marzenie, cel i umbrę (oraz, być może, również inne, nienazwane jeszcze elementy). Na młodego czeladnika, marzącego po nocach o swym Wielkim Dziele, moc Asteriona może oddziaływać znacznie bardziej niż na jego zgorzkniałego mistrza. Poczuje ją ojciec który walczy o zapewnienie bytu swojej rodzinie, albo grupa przyjaciół która przed ustatkowaniem chce zwiedzić kawał świata. Wewnętrzna siła, twarda podstawa, zdolność utrzymania swoich poglądów, pewność na drodze do celu, niewzruszona wiara – tak charakterystyczna i tak wyróżniająca Aquilonów – trudno to dobrze nazwać (inaczej niż Blaskiem), ale jeśli pożyjesz w Aquilonii dłużej sądzę, że dostrzeżesz w jej mieszkańcach coś jakby mocny, niewzruszony rdzeń. Nie widziałem nigdy Aquilona który popadłby w desperację, panikę – albo dziką euforię, oślepiającą radość. Znają strach i gniew i żal, doświadczają uniesienia – ale zawsze pozostają sobą (a przynajmniej oni – i ja – chcemy w to wierzyć); pod tym względem mocno przypominają hobbitów.
Istnieje jeszcze inna cecha wpływu Asterionów, ją można opisać prościej, którą Aquiloni zawdzięczają temu Przymierzu (a z której w przeważającej większości nie zdają sobie sprawy): jest to odporność na Nicość. Już nie na beznadzieję codziennego życia, ale na to, co poza granicami otoczonego Gwiezdnym pierścieniem Istnienia; na to co gasi Gwiazdy i co Istnienie „obraca w siebie”. Nie przeciwieństwo – zaprzeczenie. Skończył się Czas Zamętu i skończył się Dâr Hezellon, zwalczono Pustokrzewców; ziemia i niebo Turblanda zaleczyły rany od białego ognia Drakoliczów. Trzecie Cesarstwo Maddoxu nie pamięta już co powaliło Pierwsze. Na co dzień śmiertelnicy żyją bezpieczni, zatopieni w Istnieniu; ale są-nie-są miejsca których nie ma i jest-nie-jest ich coraz więcej. Ci, co je napotkają przestają być albo jeszcze gorzej – Pustoszeją, a w porównaniu z tym deforma magią hybrydową to prawdziwe szczęście. Jeśli jednak to jest Aquilon – Istnienie bierze głębszy oddech przed walką której jeszcze nie przegrało, Czerwień ożywa, a Błękit znów zaczyna tętnić możliwościami...
Rzeczą powiązaną jest zapewne zwiększona wytrzymałość Aquilonów na Czas, czyli zapominanie. Bardzo dobra gdzie indziej pamięć dla nich jest przeciętna; opowieści o Heroldach znających perfekcyjnie setki języków nie są zmyśleniem – to najprawdziwsza prawda (ludzie z zewnątrz powiedzą „niemożliwość!”; w Aquilonii nazywają to „wielkim wyczynem”).
Gdzieś w tym wszystkim musi być źródło aquilońskiej (a nawet szerszej) wiary w to, że miejsca na które rozciągają się Prawa Asterionów są w jakiś sposób wyjątkowe, bardziej wytrzymałe, pewniejsze. Na Asterionów mówi się przecież „Patroni”: dlatego że mają sprawować opiekę nad powierzonymi sobie ludźmi i ziemią (poprawnie ich władzę nazywa się „patronatem”).
Pierwsze Asterie ustanowiono w Ziemi Blasku: tak powstała Konstelacja, Gwiazdowa sieć w której za każdą pojedynczą Asterią piętrzy się potęga wszystkich pozostałych. (Nie będzie wiele przesady w stwierdzeniu, że spośród wszystkich, tworzonych przez śmiertelników krajów, to Aquilonia ma najmocniejszą, najtrwalszą jasnomagię). Następnie patronat zaczęto rozszerzać na inne, nieraz bardzo odległe kraje lub miejsca – wszędzie tam gdzie dotarli i żyli Aquiloni. Wiele z nich było poza jakimkolwiek zasięgiem wojsk aquilońskich, nie stanowiło to jednak – i raczej nie stanowi – żadnego problemu. W przeważającej wielości przypadków Asterioni działają w zgodzie i harmonii z lokalną, suwerenną władzą – sądzi się bowiem, że ich działania mają miejsce na polu idei, są jakby manifestacją sojuszu z potężną Aquilonią. W rzeczywistości jest to coś więcej. Asterie w ogóle mają tendencje do upodabniania i jest już trochę takich, w których stare rządy nie wiedzieć kiedy rozpłynęły się, przeformowały w ustrój aquilonski, z królewskim zwierzchnictwem, prawami Heroldów, Erlów i wszelkimi innymi. Zmienia się nawet architektura, domy są przebudowywane, a ludzie ni stąd ni zowąd zaczynają się zwać „Aquilonami”. Nie jest to żadna intryga czy zamysł (że o kłamstwach nie wspomnę) władców tego kraju – dzieje się tak samoistnie, a stoi za tym zjednoczona moc całej Konstelacji, której Gwiazdy Błyszczą jasno na prawdziwej ziemi.
Na poziomie administracyjnym Asterionów obejmuje Blask króla – co nie oznacza bezpośredniej podległości, a bardziej namiestnictwo z szeroką auto-nomią. Herold w Prawie Asteriona Winthorpu nie musi jechać ze swoją sprawą do króla – może, wręcz powinien, załatwić ją w tej Asterii. Jeśli chodzi o zasięg patronatu – rzecz jest, jak zaznaczyłem wyżej, niepojęta. Według powszechnego (niekoniecznie prawdziwego) poglądu, Prawo jest jak tkanina którą rozkłada Asterion w krąg Asterii. Im szerzej ją rozłoży, tym trudniej utrzymać mu ją w czystości – a wystarczy przecież jedna plamka brudu żeby została zniszczona... Zawarcie Przymierza Gwiazdowego to zarazem narodziny aquilońskiej biurokracji (z Heroldami w rolach specyficznych urzędników), oraz zapowiedź kodyfikacji systemu praw (pierwszej na Kontynencie!) z którego kraj ten słynie do teraz. Jego głównymi zaletami (przez niektórych jednak uważanymi za wady) są „jedna miara dla wszystkich”, przejrzystość oraz uniwersalność.
Po okresie wzmocnienia, Blask Aquilonii znów zaczął słabnąć. Przymierze z Gwiazdami ujarzmiło ostatecznie nieporządek, ale za cenę dynamiki. Aquiloni utracili dawną ruchliwość; przerażeni możliwościami zmiany Praw swych Patronów, przywiązywali się do nich, oddawali pod ich rozkazy – byle dłużej zachować stary ład. Podobnie zaczęło się dziać z Heroldami, którzy w zamierzeniu mieli podróżować po całej Konstelacji. Tradycja, jeden z siedmiu elementów jasnomagii, osłaniana Gwiezdnymi Prawami, rozrosła się do Gigantycznych rozmiarów. Wcześniej chaos, później nieokiełznana energia – teraz stagnacja; Aquilonia dojrzała do nowego Przymierza.
UWAGA!
Brak pomysłu na rozwiązania administracyjne! Sam Asterion, nawet Gwiazda, wszystkich papierków nie przerzuci.
Asterie:
W praktyce Prawa to będą listy różnych dziwnych i mniej dziwnych cech danego miejsca z których będziemy losować około dziesięciu...
Zgaszenie Asterii to jeszcze trudniejsza sprawa: za każdą stoi przecież cała Konstelacja
inne przyczyny tego przymierza: doświadczenie chaosu Obłędu i Wojny Bolesnej; potrzeba stabilizacji