'Główny Filar' - czym ma być Turblanda i SOAP?: tak Pineczko zaczął nowy wątek o ograniczeniach systemu i świata jako całości. Poniżej dyskusja, na razie rozstrzygnięta, która się następnie wywiązała.Temat ważny i potrzebny, ale chyba oparty na niewłaściwym założeniu.
SOŁP jest grą fantasy w której można grać kim się chce: to chyba cała podstawa tego świata. Nie ma zaleceń, nie ma ograniczeń, WSZYSTKO co zdołamy ogarnąć wyobraźnią ma prawo istnienia. Żaden patent któremu poświęcono jakiś wysiłek twórczy nie może być odrzucony.
Z drugiej strony, wiemy już, że jeśli można wszystko to nie można nic. Nie chcemy chaosu - i dlatego wykminiliśmy jasnomagię. Jedną z ról jasnomagii jest tworzenie TŁA; jej gliniane siły kontrastują z potęgą kyarów i Demonów, jej mały, ograniczony świat sprawia że Błękit staje się nieograniczony. Jest niezastąpionym punktem odniesienia, dzięki któremu można stwierdzić na początek czy coś jest możliwe, normalne czy nieprawdopodobne.
Rzeczywiście, jasnomagia nie zna masowych sposobów pokonywania przestrzeni, błyskawicznego obiegu informacji. Ale przypomnijcie sobie Zerkanthar z siecią karvelli i antiagami którzy potrafią po nich wędrować (czemu nie mogliby służyć za przewodników?); na Kartaldorze zabójstwo na Angranie jest komentowane tego samego dnia na Kartavie (setki kilometrów odległości) - raczej nie sposób tego wyjaśnić, ale w jakiś sposób o wielu rzeczach tamtejsi ludzie po prostu wiedzą.
Dlatego jestem za tym żeby połączyć ten wątek z tym:
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=471.0. W obu odwołujesz się do tego samego zjawiska. Byłby to więc w miarę uniwersalny opis dość jednorodnej jasnomagii, która przez tysiąclecia uformowała się dookoła Interioru: od Albionu, przez Protektoraty w Krainach Południa, Zachód, dolną Północ, Wschód, nadmorski Avador i północny Almut. Możemy ją nazywać Jasnomagią i rzeczywiście trzeba ją rozkminić jak najlepiej i najszczegółowiej. Ale przecież to tylko mała cząstka. Czymś innym są jasnomagie Pierworodnych, czym innym kraje takie jak Venthia, Ungmar, Daleki Zachód, Kitay, Koniec Świata, Umbria... Długo można wymieniać.
Jeśli się nad tym zastanowić, to sama Jasnomagia jest niejednorodna i pełna paradoksów. Na przykład jeden z filarów Jasnomagii: kult Bogów, spełniany np. w Avadorze. Przecież pośredniczą w nim Mocarze, a Mocarstwa są niejasnoamgiczne. Z drugiej strony, na Zachodzie w większości krajów nie czegoś takiego jak kulty narodowe w ogóle. Zachód! Jasnomagia Ossentharu to coś zupełnie innego niż jasnomagia Aldoru, a przecież obie są formalnie częscią Jasnomagii.
Jeszcze raz podkreślam: spisywanie podsumowań i streszczeń jest ważne i konieczne, ale musimy pamiętać, że to nie są ostateczności. Są potrzebne żeby zdobyć ogólny obraz, ale nie stanowią zbioru uniwersalnych zasad. To tylko i aż PUNKT ODNIESIENIA. Nie spisujemy systemu dla wydawcy, tylko dla własnej przyjemności. Chcę żeby był jak najlepszy i myślę że nie zaszkodzi jeśli w wielu miejscach będzie sprzeczny, jeśli "niewzruszone zasady" bedą tylko możliwościami.
Łączy się to z jeszcze jedną rzeczą którą zauważyłem niedawno. Mam wrażenie, że Pinku i Andziu staliście się w pewnym sensie konserwatystami. Kilka dni temu żarłem się z Dziobciem o koncepcję Ekskanoników, o to że są trenowani od dziecka na Odmieńców, że dysponują straszliwą siłą. Andzia nie mogła (nie może?) tego zaakceptować; uważała że Zamiana Poziomu Energetycznego powinna być owocem indywidualnej drogi, walki z wszystkimi przeciwnościami i własnymi słabościami. Tak to wygląda u większości kyarów - ale nie mogła przyjąć że jest inna droga, nie mniej ciężka i wymagająca, ale inna. Nie trzeba wspinać się na ośnieżone szczyty i rzucać życie na szalę - można odwołać się do pomocy devich mistrzów, do wiedzy generacji trenerów. A to przecież tylko dwie wizje Zmiany Poziomu Energetycznego. Według trzeciej, ściśle Jasnomagicznej, jest to coś NIEWYKONALNEGO. Powiedzmy, że jedynym pewnikiem przy Zmianie Poziomu jest konieczność doświadczenia Pustki, wymóg podjęcia w pełni świadomej decyzji o zatracie swojej nieśmiertelnej duszy. Teraz z Pinkiem tocze dyskusję o kontaktach Bogów z Herdainami (przy okazji Lamedwowników:
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=478.0). Jego opór i konserwatyzm jest niemal identyczny. W temacie "'Główny Filar' - czym ma być Turblanda i SOAP?" Pinek pisze o wypisywaniu założeń i OGRANICZEŃ. Ograniczenia? W SOŁPie? To chyba oksymoron!
Z Kasią jest trochę inaczej, bo w przeciwieństwie do tej dwójki, nie jest zwolenniczką konfrontacji i obrzucania się ciężkimi argumentami. Ale nawet w jej wypadku mam wrażenie że jest przywiązana do pewnych tradycji (np. bardzo długo godziła się z tym co obecnie Ossentharczycy wyprawiają w Nimabarionie). Jeśli chodzi o innych to Skoczek jeszcze za mało poznał SOŁPa (mam na myśli ilość sesji które mu prowadziłem), a Kurpisz i Mystic się nie udzielają (NIE JEST TO ŻADEN WYRZUT, ZIOMKI. NAPRAWDĘ).
Ja TEŻ jestem konserwatystą, ale chyba bardziej w rozumieniu herdaińskim (to znaczy chcę zachować wszystko co mamy) i potwornym (czyli chcę żebyśmy mieli jak najwięcej). Reszta wynika z ograniczeń mojej wyobraźni. Ale nie możemy się przywiązywać do swoich ustaleń; żadne nie przepada ale trzeba vbyć elastycznym i gotowym do dodawnia kolejnych. Tylko wtedy przekroczymy obecne granice.
To są moje ogólne spostrzeżenia. To co wypisał Pinek jest jak najbardziej słuszne i powinno być rozkminione. Chodzi mi o ducha w jakim to zrobił (i w jakim to czytamy).