Na pewno w tym poście coś pominę, bo to była dość długa romowa. Jak masz jakieś pytania pomocnicze Bollo, to dawaj!
Najpierw się Victor przedstawił jako 'Książę Victor Scorcese, z rodu Scorcese w Podzielonym Cesarstwie Tanelfów'.
Pierwsze wypowiedziane słowa przy stole, nawiązywały do wcześniej rozgrywającej się rozmowy o Arathanach. Coś w stylu 'A co, gdybym powiedział, że wiem o istnieniu statku, na którym można się poruszać po Błękicie według pragnień?'. Zapytano go bodajże, skąd o tym wie i, że to jakaś kpina i nieprawda. Victor stanowczo odpowiedział, że wie o jego istnieniu, bo jest jego
kapitanem. Pamiętam, że nawet całkiem dobrze językowo ta rozmowa szła (ku mojemu osobistemu szokowi) i mimo naporu emocji podczas obcowania z tak potężnymi istotami, udawało mi się trzymać twarz. Chcąc wmanewrować jakoś rozmowę na interesujące nas tory, rzucił propozycję, że za wsparcie w wyprawie po ten statek i odbicie go z szarańskich rąk, jeden z kapitanów będzie mógł otrzymać dowodzenie statkiem. Przyznam, że było to dość nerwowe kalkulowanie opcji, ale na szczęści tylko wewnątrz nerwowe. Czuł na sobie spojrzenia i wyczekiwanie reszty swojej grupy, ale wiedział, że trzeba jakoś próbować działać. Wtedy zaczęło się komplikować, bo z ust wydaje mi się Llewelyn Harfiarki padło naciskające pytanie, czy to Victor zamierza ruszać na tym statku na Arathę. Wtedy też chyba padło pytanie Lintry. Victor powiedział, 'Nie, ale oddam go temu, kto będzie się chciał tego podjąć' czy coś w ten deseń, choć jak widać powyżej w poście Anki, mamy nieco sprzeczną pamięć na ten temat. Pamiętam, że to było wszystko bardzo ślisko mówione i możliwe nawet, że padło od Victora coś o tym, że mógłby 'wyruszyć na Arathę' (?!), to nie była to w moim przekonaniu deklaracja, a rozmowa i negocjacja, która na szczęście nigdy nie doszła do skutku. Jeśli się nie mylę przerwał to Evre.
W rozmowie o tym, czym należy się zająć (Arathanie, ich wysłannicy na Krzyżu, szaranie) Victor próbował przeciągnąć obecnych na wiecu na swoją stronę, czyli przekonać ich, że to szaranie są największym i najbardziej palącym zagrożeniem. Powiedział coś w stylu: 'Podróżowałem wybrzeżem Skandazaru, kiedy roznosiła się wieść o obecności szaran na Interiorze, już z tego powodu, mieszkający tam ludzie wpadali w obłęd ze strachu. A nie było wtedy nawet wieści o tym, żeby ktoś osobiście szaran widział. Coś takiego nie powinno mieć miejsca i powinno się zapobiec możliwości podobnych wydarzeń na Krzyżu'. To była jakby polityka apropos tego, czemu należy się zabrać za kwestię szaran, mimo, że nadal jeszcze są za Kartalningiem.
Chyba Gelim zarzucił Victorowi, że tak naprawdę jego jako tanelfa nic nie obchodzą ludzie na których dobro się powołuje, a Victor odpowiedział, że założyciel rodu Scorcese podróżował z istotami różnych ras, a w jego Księstwie żyje wielu ludzi i nie są na marginesie społeczności. (nie dokładnie tak, ale taki był sens). Gdyby nie to, że, to było wymyślone i spisane później, powołałby się pewnie też na ludzkiego przodka w swoim rodzie : P.
I potem........ uhm

pomyślę jeszcze, ale nie do końca pamiętam co Evre powiedział jak przerwał tą rozmowę o wyprawę na Arathę.
Pomyślę jeszcze.
Jeśli coś mi się tylko przyśniło, albo pamiętacie inaczej, to piszcie!