Ciekawe propozycje!
Pierwsze założenie mam takie: Rangi istot i Istnienia będą się mieścić w przedziale 1 do 10; 12 to Ranga Eona.
A więc:
I: błękitny cień czyli mythale, sny, wspomnienia, myrmikroni (bakterie);
II: półczłowiek (właśnie tego słowa szukałem!) czyli zwierzęta ogólnie, ludzie zniszczeni disopsem, półludzie z Seraju;
III: gliniany hajot czyli większość (jasnomagicznych) istot.
IV: eudajmon=PierworodnyI tutaj pojawia się pierwszy problem, ponieważ
kolejne założenie jest takie że różnice między Rangami są fundamentalne. Jeden "błękitny cień" najwyżej draśnie "półczłowieka",
nie ma opcji żeby go uśmiercił. A jeśli założymy że Pierworodni mają własną, IV Rangę, taki właśnie efekt powstanie.
Jestem zwolennikiem oddania Pierworództwa jako zestawu specyficznych opcji przypisanych i związanych z rasą. Po pierwsze, zależnie od pochodzenia (Demony, Potwory, Smoki itp) Pierworodny będzie miał bonus +1/3 do Esencji/ Zasad/ Marzeń. Po drugie możliwości w rodzaju "spalanie czerni" (Ver'kar), "siła z cienia" (Tanelfowie) czy "gwiazdowy upór" (Herdainowie). Po trzecie: odpowiednią Klątwę. W ten sposób, Pierworodnym będzie się można (również mechanicznie) stać - poskładać w sobie wszystkie wymagane, charakterystyczne opcje.
W takim wypadku (jeśli się zgodzimy):
IV: eudajmon (genialna nazwa!) czyli "doskonali ludzie": wielu Pierworodnych i całkiem sporo śmiertelników. Jednym słowem "eudajmon" jest efektem wieloletniego rozwoju; taką Rangę może mieć zarówno tanelficki książę jak i perfekcyjny, kelanejski stróż prawa oraz "człowiek idealny" z Imperium Erdańskiego.
Kolejne Rangi:
V: odmieniec
VI: legion
VII: ?
VIII: tron (dobre, dobre!) czyli silne królestwo albo kraj - Tradyr, Juhtun-Szaar;
IX, X: ?
Badim, tyag, łamacz, kyar, Mocarz, Czarnoksiężnik, brońca, itp
Te nazwy odpadają z nazewnictwa Rangowego; określają funkcje, cele, aspiracje - nie twarde i stałe miejsce w hierarchii mocy. "Kyar" to może być zarówno "błękitny cień" jak i "legion" - ich wspólnym mianownikiem jest poszukiwanie, wieczny pęd, nienasycona ambicja. "Mocarz", przykładowo Herold, zazwyczaj jest "hajotem" albo "eudajmonem"; Mocarstwo oznacza zestaw szczególnych mocy które wykraczają poza ograniczenia jego istoty, nie definiuje jej samej. Taki Demiurg, Mocarz In-da-Aury, może być "błękitnym cieniem" - a Demonolog (Mocarz Praenergii) "legionem".
Rosnące rangi - równe rosnącej mocy? większej 'prawdziwości' istot?
Zasadniczo - tak właśnie jest, coraz wyższe Rangi to coraz większa potęga, coraz szersze horyzonty, moc, wiedza, szybkość, skuteczność i tak dalej, aż poza granice Istnienia, na poziomy Eonniczne.
Ale jeśli spojrzeć na rzecz detalicznie, zwrócić uwagę na szczegóły - otwiera się nieskończone pole interpretacji, nieograniczony potencjał. Ten system jest po to żeby przystawiać go do dowolnego elementu świata, po to żeby odnajdywać coraz to nowe inspiracje i łamać, jeśli wola, prostą hierarchię mocy. Dwa przykłady, prosto ze świata:
Krasnoludy, gdy podjęły swoją Krucjatę przeciw Smokom stanęły nie tylko przed wyzwaniem pokonania bestii większych niż całe łańcuchy górskie. Jako istoty biorące świat całościowo, skupiające się na każdym aspekcie drążonej sprawy, Krasnoludowie musieli ustosunkować się do mitu, wiary, przekonania - nazwijcie to jak chcecie - o istnieniu Smoka Ostatecznego, wszechistoty jednoczącej w sobie całą Egzystencję. Na początek Krasnoludy stwierdziły, że oni, ich rasa jest z tego wyłączona, nie stanowi części żadnego - nawet największego - Smoka. Lecz ciągle pozostawał przecież bezmiar światów, rzesze istot, oraz samo serce tej idei - istnienie Nad-Eona, teoretycznie najpotężniejszej ze wszelkich możliwych sił. Smoka. Ale - wywodzili mędrcy - jeśli coś jest wszechobecne, jest zarazem wszechpodatne, zadając rany dowolnej rzeczy, niszcząc ją, umniejszasz ten najwyższy ze wszystkich bytów. Jest on zbyt rozległy by móc się bronić. I to jest prawda, a mechanicznie mówimy przecież o Randze co najmniej XIII! (Jeszcze nie ustaliłem jaką dokładnie Rangę ma Smok Ostateczny). Tak więc analogicznie (oraz logicznie) - najodporniejszą, najlepiej chronioną w Istnieniu rzeczą jest byt obecny tylko i wyłącznie w jednym punkcie, w jednym i jedynym miejscu pośród bezmiaru światów. A takie miejsce mechanicznie oddaje Ranga I, błękitny cień.
Drugi przykład, ciąg dalszy pierwszego, nie będzie na wasze szczęście badimską gadką o tym, że "każdy świat w Istnieniu jest (albo może być) błękitnym cieniem". Myślę o czystszym i prostszym (chociaż powiązanym) pomyśle. Istnienie jest bardzo duże; mamy dziesiątki (a co!) Kontynentów, bezkresne Oceany, nieprzemierzone Podziemia - do tego dodajcie ogrom Błękitu i szaleństwo miejsc i światów nad którymi nie ma Nieba, gdzie nic nie dzieli snu od jawy. Wiecie że w tym dzikim bezkresie jest jedno miejsce, miejsce które Musicie odnaleźć - drzewo, miasteczko albo góra. Niech to będzie Góra, bardzo wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju szczyt. Częścią jego mechanicznego opisu jest "trudność znalezienia - błękitny cień", co oznacza, że odszukać ową Górę można tylko absolutnym trafem, trzeba się o nią wręcz potknąć, żaden trop nie doprowadzi nas do celu. Tej Góry, zwanej Lamentem, złowrogiego wyniesienia zwieńczonego Sidardem przez tysiąc lat i bezskutecznie szukało Przymierze Pierworodnych, jasnomagia której można przypisać Rangę XI albo nawet XII...
| Oczywiście - można na to spojrzeć inaczej, od "drugiej strony". Błękitny cień jest odrębny od reszty Istnienia przez wszystkie Rangi - aż do ostatniej, tej którą posiada Smok Ostateczny i która zawiera w sobie wszystko. Można więc stwierdzić, że gdyby Przymierze umocniło się i rozwinęło jeszcze bardziej, gdyby dotarło do samego kresu możliwości - Lament zostałby odkryty. Lament, Kanaan, Szelhelel - i każdy inny z tysięcy światów jakich uparcie i beznadziejnie poszukują badim. |
Kolejne zasady związane z Rangami:-różnice w percepcji, względne, zależne od posiadanej Rangi;
-efekt Smoka Ostatecznego;
-siła Tharshias;
-wejście w Zamieć;