Posłuchajcie, pragnę wam wyjaśnić:
Żeby pokonać szlak co łączy wszystkie Miasta Obrzeża potrzeba wielu tygodni. Przez Jerycho, Crimę i Tyranię, wędrujecie coraz dalej od żywych ziem i jasnego słońca, poza prawa które chronią każdego człowieka, do krainy gdzie złoto i krew tracą wartość, tutaj liczy się tylko bezlitosna, stosowana bez wahania przemoc. W Gomorze albo Sodomie zauważacie, że niebo bezpowrotnie straciło błękit, szare jak równina która otacza te miasta. Dalej jest tylko gorzej. Rozprzężone żywioły i pogoda której nie opanuje żaden mag: deszcze wrzącej krwi, jednodniowa zima, jednodniowe lato, suche jak pieprz koryta które nagle spływają rwącą wodą. Czyste szaleństwo, zejście ze szlaku oznacza koniec! Jesteście już w Avadorze. Wbrew swej nazwie, Miasta Obrzeża nie otaczają Spustoszenia, nie leżą na jego granicy ale wbijają się w głąb zdewastowanego kraju - potężna, jasnomagiczna włócznia, długi na kilkaset kilometrów, kamienny łańcuch zbudowany z dwunastu ogniw. Przedostatnia jest Paranoja, stolica upadłego królestwa, błogosławiona przez słońce i ludzi. Tutaj zatrzymuje się większość wędrowców, ale szlak prowadzi przecież dalej na wschód, przez ruiny murów i fortec prosto pod osławione Winnice Tysiąca, do Niniwy, świętego miasta na samej krawędzi Spustoszenia. Dalej nie ma już nic, tylko pył, pęknięte niebo, majaczący na horyzoncie masyw Salamandry i, oczywiście, nieprzeliczone mrowie Pomiotu. A w samym sercu krainy, otoczona martwymi gwiazdami, biała, wzbierająca fala nagiej Nicości. Kłamstwo!
Miasta Obrzeża uważacie za kres Jasnomagii. Powiada się że poza Niniwą nie sposób już zachować człowieczeństwa, w otwartym Avadorze każda istota osuwa się w bestialstwo. Interesujące. Przetrwanie na spustoszonych równinach rzeczywiście może się wydawać niemożliwe, ale przecież życie w Miastach Obrzeża również nie należy do wygodnych. Kaprysy Tyranów i Tyrein, rządy oparte na przemocy, okrutne zbrodnie i jeszcze okrutniejsze kary, ataki Pomiotu, brak wody i żywności, wszystko trzeba sprowadzać - Avador jest przecież martwy - jedyne źródło utrzymania to właściwie pielgrzymi albo zabójcza praca w miastach skarbów... A jednak Obrzeże od zawsze przyciągało istoty. Nie tylko pielgrzymów, poszukujących odkupienia, oczyszczenia czy pokuty, ale osadników, kupców, całe rodziny i klany, dziesiątki tysięcy ludzi z całego 'Vadoru, a nawet innych Krain, zdrowych na ciele, umyśle i duszy ludzi którzy zawsze pragnęli tutaj mieszkać. Dlaczego? Nie usłyszycie żadnej jasnej odpowiedzi. Ktoś stwierdzi że Obrzeże to święta ziemia, ktoś inny powie że ma dość życia w kłamstwie, chce doświadczyć życia prawdziwego - albo że tam jest jego miejsce na świecie. Sąsiedzi będą się pukać w głowy albo łokcie (zależnie od miejscowych zwyczajów), władze spróbują ich powstrzymać, ale oni i tak pojadą, sprzedadzą wszystko czego nie da się zabrać, porzucą swoją historię, dotychczasowe życia i ruszą na Obrzeże. Tak było od zawsze, od sześciu tysięcy lat kiedy doszło do pierwszego z chwalebnych kataklizmów: dwie niezwyciężone Bestie zrujnowały wtedy rozległe ziemie po drugiej stronie morza. Chociaż czas i ręce głupców starły piętno tamtej zagłady, Bestie oraz ich apostołowie nie ustają w niesieniu destrukcji wszystkim Krainom Turblanda. Dziękujcie swoim bogom, że dotarłem teraz tutaj!
Wiecie o tym, że świat umiera. Każde kolejne pokolenie jest słabsze, bardziej ułomne od poprzedniego. Z wieku na wiek blask słońca ciemnieje, coraz mniej jest gwiazd na nieboskłonie, wszystko ciąży ku dołowi, rozpada się w rękach, naszym przeznaczeniem jest upadek. Dawno temu eoni ruszyli na wojnę ze wzrastającą Nicością i ją przegrali. Wywalczyli tylko kilka chwil więcej przed ostatecznym końcem. I wtedy samo Istnienie powstało w obronie swoich dzieci. W zdewastowanej krainie Avadoru ziemia zczerniała i stała się znów płodna, za ostatnimi miastami Jasnomagii powstał azyl dla wszystkich istot, miejsce skupienia sił, najświętsza, nietykalna kraina. Widziałem ją, byłem tam! Strzegą jej Bestie, mocniejsze od wszystkich eonów, mocniejsze od czasu i Pustki, i pod ich strażą żyją ludzie, w wiecznym szczęściu, nieprzemijalnej radości, a między nimi Pomiot, łagodny i spokojny, nieszkodliwy - widziałem dzieci bawiące się z brizkerami, widziałem daikeny ryjące kanały i pogłębiające rzeki, widziałem czarnych ludzi budujących świątynie Bestii w sercach człowieczych miast! Każdy znajdzie tam miejsce dla siebie, trzeba tylko przekroczyć Białą Linię. Ruszajcie już teraz, Linia leży za Obrzeżem, za Niniwą, tam czeka wasze zbawienie. Tak! Wiem, że Avador jest po drugiej stronie morza, lata drogi stąd. Ale Linię da się przekroczyć w jeszcze inny sposób, możecie przejść granicę między człowiekiem a Bestią tutaj i teraz, w każdej chwili...
Tak czy inaczej nie zwlekajcie! Zabiłem waszą królową i wszystkich rycerzy, złamałem wszystkie skringle, poruszyłem przeciw wam niebo i ziemię. Za cztery dni ta kraina zostanie starta z Istnienia. Nie ma powodu lamentować. I tak zostałaby zniszczona.