Okiełznana ziemia
Wiele jest Herezji na świecie, jeszcze więcej sekt, ale praktycznie wszystkie kulty Bogów Prawdziwych łączy ze sobą kilka podstawowych dogmatów. Człowiek został stworzony przez Stwórcę na jego obraz i podobieństwo i w darze od Niego otrzymał cały świat, wszystko co istnieje. Człowiek z woli swojego Stwórcy jest najdoskonalszą istotą i władcą całego stworzenia.
Kryje się tutaj jednak potężny paradoks. Człowiek władcą stworzenia? Poddana ziemia, uległe żywioły, posłuszne zwierzęta? Może gdzieś w Błękicie, w czyichś snach, ale na pewno nie tutaj, nie na twardej, surowej, czerwonej jak krew ziemi! Trzęsienia ziemi i powodzie, pożary i klęski suszy, huragany, wielkie kataklizmy które od zawsze dręczyły ludzkość, rozszalałe siły natury która kpi sobie z człowieka, dla której człowiek jest igraszką. A to przecież tylko początek najdłuższej na świecie listy niegodziwości i niesprawiedliwości, drapieżniki kryjące się w lasach, jadowite zwierzęta, trujące rośliny, nieurodzaj, choroby, wymieniać można w nieskończoność. Skąd się to wszystko wzięło, dlaczego istnieje? Czy to jakiś żart potwornych rozmiarów? Może świat został człowiekowi darowany, ale okrucieństwo i obłęd żywiołów zmieniły go w więzienie. Każdy żywioł musi być używany roztropnie, z rozwagą, każdy kryje w sobie obietnicę zagłady - ogień poza kręgiem paleniska, woda wdzierająca się do płuc, podziemny, osypujący się tunel, krew uciekająca z rozdartego ciała, oślepiające światło... To wszystko nie tak miało wyglądać.
Są na tym świecie bezBożnicy którzy, w obliczu takiej bezwględności, takiego braku litości zwracają się ku magii żywiołów. Straszliwym i niewypowiedzianie smutnym faktem jest, że ci ludzie zdołali mimo swojego szaleństwa osiągnąć wspaniałe rezultaty. Narzucili swoją wolę pogodzie, ujarzmili bieg rzek, opanowali szał ognia w swoich miastach, a nawet sięgnęli w głębiny ziemi i nauczyli się usypiać jej gniew. To wszystko jednak nie wystarczy. Nawet gdyby Jasnomagia rozwijała się nieprzerwanie przez dziesięć tysięcy natępnych lat, magia żywiołów nigdy nie zapewni Człowiekowi pełni obiecanej i pisanej mu władzy. To jest droga prowadząca prosto w Nicość, nieludzka droga. Desperacka wiara w magię żywiołów, w potęgę własnej Esencji, jest rzeczą Pierworodnych, Człowiek nigdy nie powinien żywić takiego złudzenia.
Oto jak wygląda objawiona prawda o świecie. W swoich początkach całe stworzenie było rajem Człowieka, ogień ogrzewał, ale nie palił, woda była zawsze świeża i czysta, obecna dokładnie tam gdzie była potrzebna, wszystkie zwierzęta żyły w pokoju, wypełniając przeznaczone im zadania. Ale obok ludzkiej rasy istniały rasy pierworodne, istoty które nigdy nie zaznały dotyku Stwórcy, pełne brudnej zazdrości i nienawiści. Pierworodni wydali Ludziom bezlitosną wojnę o panowanie nad światem. Wtedy, widząc cierpienia swoich przybranych dzieci, Bogowie powstali z wielkim gniewem i powołali do obrony stworzenia Synów Sidardu, świętą armię która pomści krzywdy ludzi i w końcu odda Człowiekowi to, co do niego należy. Albowiem wojny nie udało się rozstrzygnąć ani w dziesięć lat, ani w sto lat, ani w tysiąc - toczy się ona nadal, a w jej trakcie Synowie musieli wezwać na pomoc każdą dostępną siłę. I tak, między innymi, wezwali do walki siły świata, siły natury, wszystkie żywioły stworzenia i nakazali im palić, dusić, miażdżyć, osłabiać, drążyć i dusić. Święty pokój został złamany, a my, Ludzie, czy tego chcemy czy nie, znaleźliśmy się na polu bitwy, między ostrzami potężnych szermierzy i obie strony zadały nam krwawe rany 1). Ale przyjdzie chwila kiedy padnie ostatni pierworodny i przekleństwo wojny zostanie zdjęte ze świata. Tymczasem jednak Heretycy Bogów Prawdziwych mogą się cieszyć namiastką Raju już teraz, za życia, dobrym ogniem, spokojną wodą, uległą ziemią...
Okiełznana albo przywrócona ziemia (wreszcie do tego dotarłem) jest darem od Bogów dla ludzi (w sensie: Heretyków). Wydaje się, że największa jej powierzchnia znajduje się w 'vadorskich Deokracjach, ale można na nią trafić gdziekolwiek, na przykład w odosobnionych klasztorach, czy wręcz pustelniach. Żaden kraj nie może się poszczycić tym, że cały jego obszar został "okiełznany" - ze względów religijno-światopoglądowych byłoby to wręcz niewskazane. Na okiełznanej ziemi buduje się zazwyczaj szpitale, hospicja albo tak zwane domy wiary, coś w rodzaju religijnych "uzdrowisk", w których sponiewierany przez życie Heretyk może poczuć obecność Bożej miłości. Okiełznana ziemia praktycznie nigdy nie powstaje za pośrednictwem Kapłanów; jest to spontaniczny, Boży dar, coś co przybywa z Zamieci niezależnie od człowieka, jako wyraz miłości i współczucia (przynajmniej tak twierdzą Kapłani).
Co ciekawe, okiełznana ziemia traktuje ludzi i Pierworodnych tak samo, bez najmniejszej różnicy 2). Występuje tutaj inny efekt. Według Heretyków, wkroczenie Pierworodnego na okiełznaną ziemię stanowi "krzyczące bluźnierstwo", jest to uczynek który bywa że dosłownie woła o pomstę do nieba: wiatr wyje w koronach drzew, rozlega się huk ziemi, wrzaski i jęki zwierząt. I bardzo, bardzo często, zbyt często żeby jakikolwiek normalny Pierworodny przekroczył świadomie granicę przywróconej ziemi, Bogowie odpowiadają. Po drugiej stronie Błękitu budzą się siły Synów, Puści Ludzie ruszają na prawdziwą ziemię, sklavery zostają spuszczone z łancuchów, a okiełznany kawałek świata ponownie zostaje odebrany Człowiekowi - Sidard spada na rośliny, ziemię i zwięrzęta, przepoczwarza je i rzuca przeciwko Pierworodnym.
(Na marginesie warto wspomnieć, że Pierworodni stworzyli kiedyś magię która łagodziła wściekłość świata. Była to sztuka ważenia nektaru zwanego pokoią - żywioły podlane pokoią wracały na pewien czas do swojej dawnej, łagodnej postaci. Skład i sposób tworzenia tej substancji przetrwały do teraz, ale już od kilku tysięcy lat pokoia jest nieskuteczna; jej moc wygasła dość gwałtownie w okolicach Końca Legendy. Zupełnie jakby ziemia się na nią uodporniła.)
1) Synowie Sidardu zburzyli harmonię żywiołów. Pierworodni odebrali ludziom szereg "świętych dzieł", takich jak Drzewo, którego owoce dawały długie i zdrowe życie, albo Wieżę, po której dusze umarłych mogły na krótko wracać między żywych. Oprócz tego Pierworodni w jakiś sposób zdołali wygasić wszystkie ogniska plag błogosławieństw, zniszczyli również wielkie Imperium Jadeitowe, kraj ludzi, ktory jeśli wierzyć legendom istniał tuż na krawędzi Spustoszenia w Avadorze. Nigdy później w dziejach żadna ludzka jasnomagia nie zdołała przetrwać tak blisko serca Avadoru.
2) Chyba tutaj tkwi powód dla którego Synowie "rozwścieczyli świat" - uległe żywioły dawały zbyt wielką przewagę Pierworodnym. Trudno powiedzieć ilu Pierworodnych zabił gniew żywiołów, przekazy wspominają o całych rasach zniszczonych przez ogień, księżyc i krew.