Autor Wątek: Kult Bogów  (Przeczytany 650 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Kult Bogów
« Odpowiedź #30 dnia: Październik 28, 2010, 06:18:03 am »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Kult Bogów
« Odpowiedź #31 dnia: Grudzień 03, 2011, 06:34:34 pm »
Post wyżej: o czym ja wtedy myślałem?

Powrót do kwestii wiary i wiedzy w kulcie Bogów:
Stare bla bla: w SOŁPie ludzie nie wierzą w Bogów, ale wiedzą że oni istnieją. Trudno zaprzeczyć, ale przy obecnej koncepcji Eonów i Zamieci pozostaje mnóstwo miejsca na wiarę, wydaje się wręcz że coś w rodzaju ślepej ufności, wiary bez gwarancji potwierdzenia - że są to cnoty nie tyle wymagane, co konieczne żeby być (pozostać) Heretykiem. Wydaje się też, że im bardziej wyznawca zbliża się do Boga, tym mocniejsza musi się stawać jego wiara - w to że ma do czynienia z siłą dobroczynną, myślącą i czującą, a nie z niepoznawalnym wirowiskiem Gigamu.
Idea jest prosta: Bogowie to wydzielone i nazwane przez ludzi fragmenty zamieciowych Eonów Równowagi. Można to porównać do jednej z zatok wielkiego morza - ta zatoka to jest Bóg znany, pojmowalny. Każdy fragment zatoki został opisany, naniesiony na mapy, wiążą się z nim wspomnienia i tradycje, wiadomo jak wygląda i jak się zmienia w czasie. Ale świadomi Heretycy i Kapłani mają tą bolesną WIEDZĘ, że ich zatoka jest tylko częścią czegoś większego, mrocznego, niezgłębionego morza, poruszanego tajemniczymi siłami. To jest czysta Zamieć, Gigam, Bóg Prawdziwy, coś czego nie sposób objąć ani słowem ani myślą. A jeszcze gorsza jest chyba świadomość tego, że to samo morze posiada też inne zatoki, nieskończoną ich ilość, tysiąc możliwych aspektów jednego Boga, które nie pozostają ze sobą w żadnym logicznym stosunku - chociaż każdy z nich stanowi integralną część większej całości. Jednym z bardziej groteskowych przykładów jest historia dwóch 'vadorskich Deokracji które przez tysiące lat toczyły mniej lub bardziej zażartą wojnę religijną, żeby w końcu stwierdzić, że ich konkurencyjni Bogowie są w rzeczywistości aspektami tego samego Eona...
Tutaj na arenę wchodzi, musi wejść WIARA, nie poparta żadnym teologicznym (czyli racjonalnym) dowodem pewność, że człowiek jest na dobrej ścieżce, że może zaufać swojemu Bogu, zdać się na niego. Całe to gadanie ma celu jedną prostą rzecz: jeszcze większą różnorodność. Dzięki wierze, różnym zmiennym perspektywom, kanony Herezji rozpadają się na mniejsze całości, na sekty, sekty dziwne i jeszcze dziwniejsze. Rzadko które wyznanie jest monolitem, Zamieciowość Bogów w nieuchronny sposób odciska się na ich Heretykach, ciężko jest śmiertelnikom zmierzać jedną drogą, kiedy Zamieć wieje im w twarze, zmusza do zejścia na boczne ścieżki, do wędrówki przez nowe krainy. W ten sposób powstają sekty mniejsze i większe, bliższe kanonowi i akceptowane przez Hierarchię, albo tak odległe, że rodzą się z nich nowe Herezje. Czyli mamy akcję!

Na razie istnieją dwie, DWIE sekty:
Kryzon: odłam Heretyków Arnetii wierzący w ideę honorowej walki z Pierworodnymi;
Szarrah: sekta irgańska wyznająca pogląd według którego nie ma różnicy między życiem a śmiercią. Większości członków chodzi oczywiście o płaszczyznę mistyczną. Po śmierci, dusza człowieka musi pokonać siedem nieb w drodze do Bogów. Według szarrahim takie samo wyzwanie czeka ludzi za życia.
« Ostatnia zmiana: Luty 02, 2012, 05:26:50 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Kult Bogów
« Odpowiedź #32 dnia: Maj 03, 2012, 02:43:42 pm »
Okiełznana ziemia

Wiele jest Herezji na świecie, jeszcze więcej sekt, ale praktycznie wszystkie kulty Bogów Prawdziwych łączy ze sobą kilka podstawowych dogmatów. Człowiek został stworzony przez Stwórcę na jego obraz i podobieństwo i w darze od Niego otrzymał cały świat, wszystko co istnieje. Człowiek z woli swojego Stwórcy jest najdoskonalszą istotą i władcą całego stworzenia.

Kryje się tutaj jednak potężny paradoks. Człowiek władcą stworzenia? Poddana ziemia, uległe żywioły, posłuszne zwierzęta? Może gdzieś w Błękicie, w czyichś snach, ale na pewno nie tutaj, nie na twardej, surowej, czerwonej jak krew ziemi! Trzęsienia ziemi i powodzie, pożary i klęski suszy, huragany, wielkie kataklizmy które od zawsze dręczyły ludzkość, rozszalałe siły natury która kpi sobie z człowieka, dla której człowiek jest igraszką. A to przecież tylko początek najdłuższej na świecie listy niegodziwości i niesprawiedliwości, drapieżniki kryjące się w lasach, jadowite zwierzęta, trujące rośliny, nieurodzaj, choroby, wymieniać można w nieskończoność. Skąd się to wszystko wzięło, dlaczego istnieje? Czy to jakiś żart potwornych rozmiarów? Może świat został człowiekowi darowany, ale okrucieństwo i obłęd żywiołów zmieniły go w więzienie. Każdy żywioł musi być używany roztropnie, z rozwagą, każdy kryje w sobie obietnicę zagłady - ogień poza kręgiem paleniska, woda wdzierająca się do płuc, podziemny, osypujący się tunel, krew uciekająca z rozdartego ciała, oślepiające światło... To wszystko nie tak miało wyglądać.

Są na tym świecie bezBożnicy którzy, w obliczu takiej bezwględności, takiego braku litości zwracają się ku magii żywiołów. Straszliwym i niewypowiedzianie smutnym faktem jest, że ci ludzie zdołali mimo swojego szaleństwa osiągnąć wspaniałe rezultaty. Narzucili swoją wolę pogodzie, ujarzmili bieg rzek, opanowali szał ognia w swoich miastach, a nawet sięgnęli w głębiny ziemi i nauczyli się usypiać jej gniew. To wszystko jednak nie wystarczy. Nawet gdyby Jasnomagia rozwijała się nieprzerwanie przez dziesięć tysięcy natępnych lat, magia żywiołów nigdy nie zapewni Człowiekowi pełni obiecanej i pisanej mu władzy. To jest droga prowadząca prosto w Nicość, nieludzka droga. Desperacka wiara w magię żywiołów, w potęgę własnej Esencji, jest rzeczą Pierworodnych, Człowiek nigdy nie powinien żywić takiego złudzenia.

Oto jak wygląda objawiona prawda o świecie. W swoich początkach całe stworzenie było rajem Człowieka, ogień ogrzewał, ale nie palił, woda była zawsze świeża i czysta, obecna dokładnie tam gdzie była potrzebna, wszystkie zwierzęta żyły w pokoju, wypełniając przeznaczone im zadania. Ale obok ludzkiej rasy istniały rasy pierworodne, istoty które nigdy nie zaznały dotyku Stwórcy, pełne brudnej zazdrości i nienawiści. Pierworodni wydali Ludziom bezlitosną wojnę o panowanie nad światem. Wtedy, widząc cierpienia swoich przybranych dzieci, Bogowie powstali z wielkim gniewem i powołali do obrony stworzenia Synów Sidardu, świętą armię która pomści krzywdy ludzi i w końcu odda Człowiekowi to, co do niego należy. Albowiem wojny nie udało się rozstrzygnąć ani w dziesięć lat, ani w sto lat, ani w tysiąc - toczy się ona nadal, a w jej trakcie Synowie musieli wezwać na pomoc każdą dostępną siłę. I tak, między innymi, wezwali do walki siły świata, siły natury, wszystkie żywioły stworzenia i nakazali im palić, dusić, miażdżyć, osłabiać, drążyć i dusić. Święty pokój został złamany, a my, Ludzie, czy tego chcemy czy nie, znaleźliśmy się na polu bitwy, między ostrzami potężnych szermierzy i obie strony zadały nam krwawe rany 1). Ale przyjdzie chwila kiedy padnie ostatni pierworodny i przekleństwo wojny zostanie zdjęte ze świata. Tymczasem jednak Heretycy Bogów Prawdziwych mogą się cieszyć namiastką Raju już teraz, za życia, dobrym ogniem, spokojną wodą, uległą ziemią...

Okiełznana albo przywrócona ziemia (wreszcie do tego dotarłem) jest darem od Bogów dla ludzi (w sensie: Heretyków). Wydaje się, że największa jej powierzchnia znajduje się w 'vadorskich Deokracjach, ale można na nią trafić gdziekolwiek, na przykład w odosobnionych klasztorach, czy wręcz pustelniach. Żaden kraj nie może się poszczycić tym, że cały jego obszar został "okiełznany" - ze względów religijno-światopoglądowych byłoby to wręcz niewskazane. Na okiełznanej ziemi buduje się zazwyczaj szpitale, hospicja albo tak zwane domy wiary, coś w rodzaju religijnych "uzdrowisk", w których sponiewierany przez życie Heretyk może poczuć obecność Bożej miłości. Okiełznana ziemia praktycznie nigdy nie powstaje za pośrednictwem Kapłanów; jest to spontaniczny, Boży dar, coś co przybywa z Zamieci niezależnie od człowieka, jako wyraz miłości i współczucia (przynajmniej tak twierdzą Kapłani).
Co ciekawe, okiełznana ziemia traktuje ludzi i Pierworodnych tak samo, bez najmniejszej różnicy 2). Występuje tutaj inny efekt. Według Heretyków, wkroczenie Pierworodnego na okiełznaną ziemię stanowi "krzyczące bluźnierstwo", jest to uczynek który bywa że dosłownie woła o pomstę do nieba: wiatr wyje w koronach drzew, rozlega się huk ziemi, wrzaski i jęki zwierząt. I bardzo, bardzo często, zbyt często żeby jakikolwiek normalny Pierworodny przekroczył świadomie granicę przywróconej ziemi, Bogowie odpowiadają. Po drugiej stronie Błękitu budzą się siły Synów, Puści Ludzie ruszają na prawdziwą ziemię, sklavery zostają spuszczone z łancuchów, a okiełznany kawałek świata ponownie zostaje odebrany Człowiekowi - Sidard spada na rośliny, ziemię i zwięrzęta, przepoczwarza je i rzuca przeciwko Pierworodnym.

(Na marginesie warto wspomnieć, że Pierworodni stworzyli kiedyś magię która łagodziła wściekłość świata. Była to sztuka ważenia nektaru zwanego pokoią - żywioły podlane pokoią wracały na pewien czas do swojej dawnej, łagodnej postaci. Skład i sposób tworzenia tej substancji przetrwały do teraz, ale już od kilku tysięcy lat pokoia jest nieskuteczna; jej moc wygasła dość gwałtownie w okolicach Końca Legendy. Zupełnie jakby ziemia się na nią uodporniła.)

1) Synowie Sidardu zburzyli harmonię żywiołów. Pierworodni odebrali ludziom szereg "świętych dzieł", takich jak Drzewo, którego owoce dawały długie i zdrowe życie, albo Wieżę, po której dusze umarłych mogły na krótko wracać między żywych. Oprócz tego Pierworodni w jakiś sposób zdołali wygasić wszystkie ogniska plag błogosławieństw, zniszczyli również wielkie Imperium Jadeitowe, kraj ludzi, ktory jeśli wierzyć legendom istniał tuż na krawędzi Spustoszenia w Avadorze. Nigdy później w dziejach żadna ludzka jasnomagia nie zdołała przetrwać tak blisko serca Avadoru.
2) Chyba tutaj tkwi powód dla którego Synowie "rozwścieczyli świat" - uległe żywioły dawały zbyt wielką przewagę Pierworodnym. Trudno powiedzieć ilu Pierworodnych zabił gniew żywiołów, przekazy wspominają o całych rasach zniszczonych przez ogień, księżyc i krew.
« Ostatnia zmiana: Maj 03, 2012, 04:50:46 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Kult Bogów
« Odpowiedź #33 dnia: Maj 03, 2012, 04:41:40 pm »
Sekta "niepokornych", sekta według której Bogowie (obok Pierworodnych!) są uzurpatorami świata. Czyż nie nałożyli na ludzi Śmierci, Poziomu Energetycznego i Przeznaczenia? Według członków tego ekstremalnego stowarzyszenia ludzie są ze wszystkich stron otoczeni przez wrogie siły i muszą walczyć z każdym kto odmawia im pełni pisanych przez Stwórcę praw. Stąd już tylko krok do Towarzystw Stygijskich i dalej, do historii, przykładu i tajemnic potęgi Acheronu.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Kult Bogów
« Odpowiedź #34 dnia: Luty 19, 2014, 09:42:24 pm »
Zarys historii kultów:

Po tym jak skończyła się Legenda (Pierwsza Era), śmiertelnicy zbliżyli się do Bogów - być może po raz pierwszy w dziejach.
To zbliżenie było jednak skażone wojną Pierworodnych, ich straszliwą pychą. Od dawien dawna Kapłani znali moc Modlitw, ale teraz zaczęli się niepostrzeżenie zmieniać z pokornych suplikantów w dumnych Mocarzy, ludzi opanowanych przez ideę rozkazywania Bogom. Mieli jeden cel - całkowitą dominację - co bardzo upodabnia ich do ówczesnych Demonologów. (Niektórzy badacze teoretyzują, że ci Mocarze byli w rzeczywistości Czarnoksiężnikami, Kapłanami i Demonologami zarazem).

Interpretacja późniejszych wypadków zależy od tego, kto je opisuje ale fakt pozostaje niezmienny. Monstrualny kryzys zniszczył starożytne Kapłaństwo, wybuchły straszliwe wojny i mnóstwo bezcennej wiedzy bezpowrotnie utracono (działo się to już raczej w Drugiej Erze). Nowe, odrodzone Kapłaństwo wróciło do korzeni, do dawnego ideału. Kapłan nie rozkazuje, jest bierny, jest naczyniem które Bóg napełnia i opróżnia według własnej woli, jedynym celem człowieka jest wypełnianie Bożej Woli, starożytne Modlitwy to bluźnierstwo. (To jest ideał, rzecz jasna :)).

[Co zniszczyło dawnych Kapłanów:
- gniew Bogów. Z tego czasu chaosu pochodzą fascynujące ver'karskich badaczy wzmianki o Królach i Królowych Wiosny, ucztujących na gruzach skalanych świątyń - tak jakby pętani przez ludzi Bogowie wezwali na pomoc... Sidard;
- wojna Kapłanów z Kapłanami-Demonologami;
- ostateczna ohyda, czyli Pierworodni z mocami Kapłanów, którzy sprowadzili resztę Kapłanów na zgubną drogę;
- zasada tajemnicy. Stare jak świat prawo, które mówi że Mocarstwo zmierzone i zważone zmienia się w... magię. Jednym słowem, dawni Kapłani unicestwili swoją sztukę własnymi rękami. Próbowali uchwycić Zamieć, a w efekcie schwytali dym, powietrze, majak. W ten sposób miałyby powstać setki rytuałów przy pomocy których można sobie zaskarbić przychylność bożków i boginek.]