Jeżeli byłeś kiedykolwiek w Igningenie, przyjacielu, z całą pewnością rzuciła ci się w oczy monumentalna fasada Colegium Vocerum, wydziału halruańskiego universitas. Nie pomylę się mówiąc, że sam ogrom budynku porównywalny jest do wkładu jaki Colegium wniosło w rozwój nauk teoretycznych. Tutaj właśnie otwarto pierwszy powszechnie dostępny wydział teorii energii, który zrewolucjonizował (inni mówią: zwulgaryzował) poglądy na naturę Istnienia. Dokładnie tak! To właśnie szkoła ignigeńska zaczęła tłumaczyć najnowsze odsiągnięcia magii elementalnych na język zrozumiały dla szarych śmiertelników, prowadzić otwarte wykłady dla laików, ustanawiać katedry od teorii kwestii specjalistycznych. Jedną z takich katedr jest Demonitia, poświęcona teoretycznemu zagadnieniu Pra-energii – i jej kontroli. Oczywiście, jeżeli zaczniesz uczęszczać na tutejsze wykłady nie staniesz się z miejsca Demonologiem – wiele istot popełnia ten błąd, prostacki umysł nie obejmuje złożoności zagadnienia, sądzą że w kilka chwil poznają naturę Mocy Wszystkołamiącej, odkryją najczarniejsze sekrety Demonologii, może nawet zobaczą Demona, przyzwanego w pentagramie w sali wykładowej... na szczęście Colegium Vocerum już od wieków trzyma standard, stara się takich głupców nie przyciągać, a nawet zniechęcać. Wiedza ma być powszechnie dostępna – to ich motto – ale głupcowi i tak nie jest potrzebna, po co marnować Czas.
Czego się więc dowiesz? Zaczniesz od historii. Pierwszy fakt, który może cię zaskoczy: Demonologii nie zaczęto na dobre praktykować aż do około 1000 roku po pierwszej Erze. Sztuka którą uprawiano wcześniej – od początku ósmego wieku po pierwszej Erze - nazywana jest Demonolatrią i poszła już niemal całkowicie w Zapomnienie. Demonolatria opierała się na trzech praktycznych filarach: przyzwaniu, kontroli, czci. Demonolatra dokonywał przyzwania, naginał Demona do swojej woli, i nakierowywał go na określony cel. Zarazem jednak odnosił się do Demona jak do istoty Boskiej w rozumieniu Kapłańskim; nie rozumiał natury tego co przyzywa, próbował układów, intencji, uczuć, inkantacji, modlitw, chramów, świątyń, kultu. Prymitywna Demonolatria nie rozumiała i nie używała nawet sztuki zamykania lub też zaklinania w chowańce; to działania takich Demonolatrów wprowadziły do słowników gederionu określenie 'demo(no)lować'. Pomyśl o wszystkich na poły mitycznych opowieściach które słyszałeś – zły Demonolog przyzywający Demona na pole bitwy, Demon niszczący wszystko w Bestialskim szale, totalna zagłada wszystkiego co żyje i nie żyje – to zdarzało się naprawdę.
Naturalnie sztuka zaklinania znacznie ograniczyła destruktywne echo przyzwania. Sztuka zaklinania polega na zamknięciu Demona w ciało żywej istoty. Dla Demonolatrów miało to jeden główny skutek: po zamknięciu w chowańca Moc Demona spada, podlega ograniczeniu. Szybko zauważono, że możliwe jest pertraktowanie, wręcz rozmowa z chowańcem. Na tej podstawie wysnuto wniosek: Moc Demona w prawdziwej postaci jest tak wielka, że uniemożliwia jakiekolwiek porozumienie. Gdy spadnie, można się z nim skontaktować, dotrzeć bliżej prawdziwej jego natury, pojąć ją na ludzki sposób. Podbudowało to tylko przekonanie że Demony powinny być czczone jak Bogowie, że mogą zaoferować coś w zamian, że żywią emocje bliskie ludziom i w związku z tym nieobce im są łaska, gniew, pycha itp. Bezużyteczny, pusty kult.
Ustalono, że Demonolatrię zaczęto praktykować na Turblanda około 700 roku pierwszej Ery; kiedy rozpoczynała się Legenda, Błękit i Czerwień gięły się pod stopami Pierworodnych – w mieście Sivarnahd ludzie po raz pierwszy wykreślili rytuał przyzwania. Legendy mówią o tym inaczej, ale nie wątpię że pierwszy człowiek który tego dokonał raczej konał z przerażenia niż skakał ze szczęścia... A może po prostu nie wiedział jak postąpić, osłupiały tym co zobaczył? Sztuka przyzwania była czymś nowym i niespotykanym; Form Demonicznych nie widziano dotąd w ogóle. W historii tamtych Czasów znajduje się wzmianka o Sivarnahd, mieście Spiżowych Posągów – wiemy, że Demonolatrzy potrafili przyzwać Demona, ale nie umieli na niego wpłynąć, być może Formy stały w tym mieście przez lata jeśli nie dziesięciolecia? A kiedy w końcu się poruszyły, zniknęły, nie potrafiono określić dlaczego. Demonolatrzy z Sivarnahd byli bardzo chciwi; zawiązali rodzaj loży zwanej Hedarna (Wszystkołamiący) i chcieli zachować swoją wiedzę tylko dla siebie. A musimy się tu dobrze zrozumieć – posiadali jeden rytuał, który umożliwiał przyzwanie na Prawdziwą Ziemię Demona – nic więcej. Szybko pojęli, że brakuje im zrozumienia własnej sztuki, toteż wyruszyli na wszytkie strony świata szukając odpowiedzi. Paradoksalnie, odpowiedź ta znajdowała się bardzo blisko – w Vendhii. Badając przypadek diabłów, Demonolatrzy wpadli na trop zaklinania, fundamentu współczesnej Demonologii. Sam proces zaklinania pozostał jednak zagadką jeszcze przez dziesiątki lat. Problem polegał na tym że vendhijskie kery dobrowolnie wstąpiły w ludzkie ciała i stały się chowańcami. Sądzono, że Demony powinny postąpić podobnie – kery były przecież Demonami Krwi. Nie rozumiano wtedy różnic pomiędzy kerą a Demonem, natury samych Demonów – kwestii oczywistych dla współczesnego Demonologa. W końcu, po szeregu błędów – bardzo bolesnych błędów – zakreślono rytuał zaklinania i sztuka Demonolatrii wkroczyła w nowy etap.
Samo zagadnienie rytuałów zostanie już wkrótce omówione szerzej. Tutaj zaznaczę tylko podstawową, istotną kwestię, która nurtowała badaczy przez stulecia: jak je wynaleziono. Pomyśl o tym – skąd ludzie z Sivarnahd wiedzieli jaki wykreślić rytuał? I to precyzyjnie, bezbłędnie? Nie potrafisz sobie wyobrazić precyzji jakiej potrzeba by wykonać rytuał przyzwania. A mimo to dokonali tego. Konkluzja – poznali kompletny rytuał, bez zgadywania, szczęśliwego trafu, eksperymentów. Przekazano im go. A ponieważ Demony zostały zamknięte w Domenach, na dalekich, dalekich Szerokościach, kolejny wniosek brzmi – rytuał przyzwania stworzyli ci, którzy zamknęli Demony w Domenach, bo tylko oni wiedzieli jak ich dosięgnąć. Na tej błędnej bazie zbudowano niebywałe teorie, jakoby Demony przyzywano by zniszczyć Istnienie (pojawiają się przecież dzięki interwencji Wroga), a Demonolatrzy byli sługami Pustki.
Pierwsze wieki przyzwań jawią się jako totalny chaos, wynikający w prostej linii z niewiedzy.
Kolejny przełom nastąpił około 300 lat po pierwszym przyzwaniu. Ówcześni Demonolatrzy zaobserwowali bowiem niepokojącą tendencję: skuteczność ich rytuałów zdawała się maleć. Należy tu zaznaczyć że od samego początku nie była wielka; pierwszy Demonolatra użył rytuału przyzwania, kolejny spróbował tego samego, ale rytuał się nie powiódł, w związku z czym wprowadził do niego drobne modyfikacje - czasem skuteczne, zazwyczaj nie; nie rozumiano wtedy dlaczego dwukrotne użycie tego samego rytuału nie skutkuje przyzwaniem tego samego Demona. Laahdi z Krażetred, której zapiski dotrwały do dzisiaj pisze, że dokonała wezwania Demona Mroku Podwójnego Spiżu o Formie 'niczym kolczasta Gwiazda, o czterech oczach, na czterech łapach opartej'. Zamknęła tego Demona w chowańcu, uczynionym ze swojego brata. Demon uciekł przed wykonaniem jej polecenia i zniknął, a Laahdi nie potrafiła go wytropić. Kiedy po czterech latach chciała przyzwać go ponownie, rytuał zawiódł. Jej przypadek nie był odosobniony. Nadszedł moment krytyczny, nastał okres zwany przez Demonologów 'martwą ciszą'. Skuteczność rytuałów spadła drastycznie, Demonolatrzy próbowali setek różnych kombinacji i modyfikacji - zazwyczaj na próżno. Tropiono istniejące chowańce w poszukiwaniu odpowiedzi.
Uważano, że problem leży w samej naturze rytuału przyzwania: każdy jego fragment został przeanalizowany. Demonolatrzy Hedarny – spadkobiercy założycieli loży - porównali swoje dotychczasowe osiągnięcia. Wtedy dopiero odkryli wspomniany już fakt - modyfikacje których wielokrotnie dokonał każdy z nich - i to, że każdy przyzwał innego Demona. W świetle tego faktu zbudowano teorię, jedną z pierwszych prawdziwych teorii – rytuał przyzwania tworzy rodzaj przejścia-tunelu (fachowo zwanego 'vortalem') przez który przechodzi Demon, ale przejście to musi być dopasowane do jego Formy. Zmodyfikowany rytuał stworzy przejście dla innej Formy – stąd wariacje. (Trzeba docenić ten przełom - dotąd posługiwano się 'imionami' Demonów, jakoby zawartymi w inkantacjach). Dalej, zaobserwowano, że przyzwane Demony znikają po pewnym czasie z Istnienia - dotyczyło to zarówno Form jak i chowańców. Zakładano, że wracają do Domeny (kolejna trafna konkluzja). Dlaczego w takim razie nie można ich wezwać ponownie, w oparciu o ten sam rytuał? Demonolatrów uratował szczęśliwy traf. Hedarna wpadła na trop istoty którą dziś nazywamy Demonaylem i stanęła w obliczu nowej, szokującej wieści – Forma może ulec zmianie. W obliczu tego faktu, trzeba było całkowicie zreformować nie tylko zagadnienie skutecznego przyzwania, ale też postawić pytanie – czego tak naprawdę szukają Demony na Prawdziwej Ziemi?
Tutaj stoimy już na progu właściwej Demonolgii – sztuki która opiera się na wiedzy i zrozumieniu, na świadomym, skutecznym działaniu. Demonolatrzy otrzymali rytuał którego natury nie rozumieli. Na jego podstawie wydarli Demony z Domen, stworzyli dla nich przejścia. Wprowadzili pierwsze klasyfikacje – na podstawie Prażywiołu (Ogień, Mrok, Światło). Wszystkie Demony były dla nich Demonami Spiżu – innych nie byli w stanie przyzwać, więc nie wiedzieli o ich istnieniu. (Powstała nawet loża opozycyjna do Hedarny – Spiżozbrojni – tzn. Zbrojni w Demony Spiżowe)... Zbudowali rytuał zaklinania i stworzyli chowańce – ale nie zrozumieli wagi własnego osiągnięcia. Próbowali układać się z Demonami, nieświadomi tego, co naprawdę jest dla nich istotne (historie targów o duszę – to wszystko prawda!). Działali po omacku, nieświadomi przyczyn i skutków. Dopiero odkrycie istnienia Wysokiej Drogi – dzięki Demonaylom – zmusiło ich do rzucenia wyzwania niepoznanemu i przekształciło Dziką sztukę w Mocarstwo.