Po drodze do domu Yksi napotkała dość spory tłum, część którego (ta uzbrojona w różnorakie narzędzia i bronie) zmierzała w strone portu, a część (z przerażeniem) uciekająca w stronę przeciwną. Mając sprawy do załatwienia w domu i umówione spotkanie Yksi zinorowała tłum i wraz z jego tchórzliwą cześcia udała sie do swojego mieszkania.
Przed drzwiami dopadła ją jakaś zakapturzona postać. Padła wiadomość "czerwono-zielony", Yksi postanowiła udac się z tym osobnikiem, ale dopiero po tym jak załatwiła sprawy w mieszkaniu. Pozbyła się szybko Morii Ichor z mieszkania i kazała Hazmie zabrać psa z wanny i iść za nią. Tajemniczy osobnik szybko zaprowadził całą trójke do sekretnej kryjówki Kongama (jednej z wielu), gdzie czekał już Orin.
W międzyczasie, Livo zostaje nawiedzony ponownie przez Karnekina. Ten wydaje się mieć normalne zęby i nie ma pojęcia o tym co zaszło wcześniej. Jednak jest równie upierdliwy co ten dziwny Karnekin i wypytuje iągle o śmierć Tratiki i chce grzebać w apartamencie Liva. W końcu udaje się Livo spławić kolesia. Livo jednak spokoju nie zaznał na długo, bo po chwili pojawia się jakiś niziołek z kodem "czerwono-zielony". Livo zabiera swoją siostrę i udaja się do kryjówki za niziołkiem.
Kryjówka wygląda jak mała sala tortur, z łóżkiem pełnym żelaznych kolców, mnóstwem kurzu i stołem z kamiennym blatem i zdradliwą jedną nogą. Orin spędził tam jakiś czas - kurował się po walce z zawodnikiem Gotii. Yksi podleczyla nieco Orina i Kongama kiedy sie ów zjawił.
Yksi wysłała Ewwell na zwiady. Okazuje się, że to wcale nie inwazja wikingów, tylko coś wyrzuciło statki do portu i zamiast wikingów to przemytnicy walczą na barykadach w porcie ze strażą. Całe zamieszanie spodowoane zostało cennym drewnem które przemytnicy w ekspresowym tempie rabowali z wraków (około 20 statków było na początku, pod koniec juz tylko dwa zostały, kiedy Ewwell odlatywała). Ewwell udaje się do Drewnianego Zamku licząć, że może w związku z zamieszaniem straz została odwołana z domu Dungarów, lub chociaż ich liczba umniejszona. Niestety po bliższych oględzinach prywatnej stacji kwarcówki, pełno strażników nadal tam przebywało.
Jako, że podczas dywagacji drużyna stwierdziła, że może wikingowie zaatakuja skąd indziej, a statki to tylko zmyła, Ewwell wzbiła sie wysoko ponad miasto. Próbowała dostrzec jakies niecodzienne źródła światła na obrzeżach i w pewnym momencie kątem smoczego oka dostrzegła jakiś zielonkawy blask. Kiedy zniżyła lot, okazało się, że to chmary nie-ludzi zbierały się w jednym miejscu. Tam odbywała się jakaś narada dookoła martwego ciała rudej krasnoludki. Wyglądało na to, że w ramach zemsty nie-ludzie ruszyli do ataku na miasto.
Kongam nie był zachwycony obecnością Hazmy i odesłał go do Tamtama.
W międzyczasie Yksi pobierała nauki walki mieczem od Orina, a Livo starał się ich ignorować. Zajęty swoją siostrą spróbowała ponownie zajrzec w jej oczy/błękit. Po chwili jakaś wielka biała glizda sie pojawiła między Livo a siostrą, krzycząć, że Livo "nie wolno" i coś tam jeszcze, ale zanim można było to coś przycisnąć do rozmowy Livo zaciachał je sztyletem od Kongama i się rozpłynęło w powietrzu (jak spalony papier).
Po długich rozważaniach postanowiliśmy udać się do Dungarów. Livo wpadł na genialny pomysł wykorzytania swoich koneksji. Jako, że oficjalnie nikt by nas tam nie zabrał, jego znajomy Kantor Gerez'h załatwił nam jakiś lewy ślizgacz. Udaliśmy się do prywatnej stacji Dungarów, gdzie udało nam się wcisnąć ściemę strazy i nas wpóścili do pałacu.
Livo podał odtrutkę Gniewowi, Dungarowie kupili jego ściemę, że mu chorobe ktoś gwizdnął i próbował go wrobić w zamach. Spotkaliśmy Andwariego, który okazał się cały i zdrowy. Grając na zwłokę Livo stwierdził, że musi wszystkich przebadać. W ostatniej chwili nagle pojawia się Wirża. Okazuje się, że nasze gazetowe artykuły day podstawy strazy, żeby zatrzymać Brona Zimnorękiego w więzieniu - co Wirży jest na ręke.
Yksi udała się do domu, gdzie na progu spotkała Hazmę. Okazalo się, że został oznakowany znakiem Czarnej Topoli na czole. Yksi stwierdziła, że nie może tak dobrego stróża zostawić i wzięła go do mieszkania, żeby spróbować uleczyć znamię. Hazma nie przejawiał wiele nadziei i generalnie pod presją tego znaku prawie się z życiem pożegnał już.
Kiedy Yksi zaczęła się zajmować ta pieczęcią i przyglądać się jej dokladnie smoczym wzrokiem okazało się, że to wielka kamienna postać przygniata Hazmę. Po głębszej analizie słowa "topola" okazało się, że ta postać, żeruje na krwi pokonanego smoka. Rozwścieczyło to Yksi strasznie i zmotywowało jeszcz ebardziej, żeby ten znak pokonać. Furia i koncentracja połączone z "encyklopedią śmierci" Kongama doprowadziły do sukcesu i nie tylko znak z czoła Hazmy zniknął ale jego duch został tez odnowiony. Ewwell zaryczała z dumą po takim osiągnieciu.