Autor Wątek: Kachorsky: Dwanaście prac Ganelona  (Przeczytany 265 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Kachorsky: Dwanaście prac Ganelona
« Odpowiedź #15 dnia: Marzec 04, 2011, 11:09:18 pm »
Przeciwnicy: nomokrata spaczony, rozczarowany działaniem biurokracji, marzący o jej przeskoczeniu - gość który znajduje bratnią duszę w pewnym mordercy. Razem ruszają do walki z niesprawiedliwością. Zainspirowane Dexterem.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Kachorsky: Dwanaście prac Ganelona
« Odpowiedź #16 dnia: Marzec 07, 2011, 05:04:07 pm »
Praca: rozbrajanie zamieciowych ruin.
W VII wieku, w obrębie pierwszego pierścienia murów miejskich Satawii, ciągle jeszcze trwały ruiny Płaczu: kilka zagruzowanych wież, pozostałości starożytnej twierdzy z przedjasnomagicznego czasu. Powiadano, że ziemia Kelanei zabiła kiedyś tysiące Pierworodnych i za ten uczynek została ukarana, przeszyta na wylot pięciograniastym ostrzem, nie uśmiercona, ale skazana na wieczne cierpienie. Oczywiście jeśli ziemia może cokolwiek odczuwać, czyż nie? Przez ponad tysiąc lat Satawia wierzyła, że tą bronią był Płacz, jak pieczęć położona na żywej ziemi kraju.
Tego miejsca ludzie nigdy nie odwiedzali. Biała, gruba skorupa soli pokrywała grunt, żadnych ptaków, robactwa, żadnej roślinności, a noc panowała tam zawsze gęstsza, czarniejsza niż gdziekolwiek w mieście. Wiele nielogicznych, nieprzyjemnych plotek. Chociaż nikt do Płaczu nie chodzi, ludzie tam giną, coś ich porywa, szlahtuje, albo sami się zarzynają. Ci co jawnie obnoszą się z cmentarnymi krzyżami na twarzach twierdzą, że śnią o wieżach Płaczu przebijających niebo, o tym że z błękitu na prawdziwy świat przesącza się tam obca, wroga śmiertelnikom siła. Tak czy inaczej, Płacz to Zmieciowy cierń w zdrowej tkance miasta.
A Satawia rośnie i rośnie, potrzebuje miejsca i jeszcze raz miejsca, na domy, na pałace, na manufaktury (trwa przecież rewolucja alkemiczna).
I dlatego pewnego dnia Ganelon zostaje przydzielony do specjalnej kohorty która ma osłaniać rozbiórkę Płaczu, oczyszczanie leżącej bez użytku ziemi. Lekko nie będzie...
« Ostatnia zmiana: Marzec 07, 2011, 05:06:17 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Kachorsky: Dwanaście prac Ganelona
« Odpowiedź #17 dnia: Marzec 28, 2011, 02:00:49 am »
Pierwsza Praca: Dni Ostatnie

Było ich pięcioro, magiczna liczba, i choćby już tylko z tego powodu uważali że są wyjątkowi. Z torbami pełnymi kamieni i dłońmi na rękojeściach mieczy, bezczelnie, maszerowali ramię w ramię samym środkiem alei karnawału, a ich bojowe okrzyki odbijały się od ścian domów, od zatrzaśniętych okiennic i bram zamurowanych, niosły daleko po pustych ulicach. Bywało więc, że musieli pryskać przed strażą, przestraszonymi mężczyznami i kobietami w ciężkich kolczugach, których słychać było na ligę. Taka ucieczka to świetna sprawa, serducha podchodzą im do gardeł, boją się i śmieją jednocześnie, lecą przed siebie jak na skrzydłach, nikt nie zostaje z tyłu: piątka zdziczałych dzieciaków które tego lata mają całe Miasto dla siebie.
Strażnicy nigdy nie ścigali ich zbyt uporczywie. Tylko raz jakiś syn wypalił za nimi z kuszy i Garek przysięgał później, że "strzała przeczesała mu włosy". Garek, głupku, jak już to był bełt, z kuszy strzela się bełtami, i na pewno zamiast krzemiennego grota miał na końcu taką skórzaną kulę. Najwyżej by cię ogłuszyło i nic więcej! Autorem tego wyjaśnienia był oczywiście Ganelon, który chociaż strażników po prostu nienawidził, jednocześnie najwięcej o nich wiedział. Polikratesowie postanowili, opowiadał, porzucić Karneje, uważają że nadmorskie dzielnice są nie do obronienia. Jednak wiele tysięcy ludzi zostało w domach, nie odważyli się na ucieczkę kiedy usłyszeli kto, co przypływa nam na pomoc z zachodu. Są zdesperowani, uwięzieni między młotem a kowadłem: na wschodzie piracka armada, na zachodzie białe galery. Rozumiecie? Wszystko co zgodzili się zrobić polikratesowie, to wysłać w Karneje jedną kampanię (kompanię, Ganelon, poprawia go Nina), siedemdziesięciu strażników na całe trzy dzielnice!
Rozumieli doskonale, nawet bez napuszonych gadek Ganelona, że to za mało i że w związku z tym coś trzeba zrobić, oni muszą coś zrobić. Uratować Miasto. Żadne z nich nie potrafiło powiedzieć kto i kiedy wpadł na ten pomysł, rzecz stała się naturalnym przedłużeniem ich wcześniejszych zabaw. Poszukiwacze skarbów, badacze starożytnych ruin, żeglarze najdalszych oceanów, rycerze walczący z nieprawością - zbawcy Miasta, zupełnie logiczne. Ich wrogowie to byli pijani marynarze, ludzie z Shaddai i wykolejeńcy z cuchnących sutener, niesławni, genidońscy porywacze dzieci i potwory którym żaden dorosły (nawet ojciec Ganelona) nie zdołałby stawić czoła, oraz mnóstwo innych rzeczy. Tak wiele, że kiedy Smarkacz dopisał tych kilka linijek na samym dole Czarnej Listy, nie wyglądało to wcale poważnie. Co tam Evre Wielki, co tam Szaranie, rozniesiemy ich i tyle! Obiecywali to sobie tak głośno, że prawie udało się im zagłuszyć przerażenie.
Było bowiem coś jeszcze, jakby dźwięk który słyszeli tylko oni, albo wrażenie że się duszą, chociaż wszyscy wokół oddychają normalnie. Część Miasta, liczba dzielnic której nikt nie potrafili określić, została ostatnio opuszczona, ale w jakiś dziwny, nieoczywisty sposób. Niektóre posterunki straży były nadal obsadzone i sporo interesów ciągle się kręciło. Jeśli miałeś złoto, mogłeś kupować, jeśli miałeś czelność, mogłeś kraść. Idąc ulicą, człowiek wiedział, że wszędzie dookoła tkwią, pozamykani w swoich domach, ludzie którzy boją się i mają nadzieję zupełnie jak on sam. Jednak kiedy na pustych ulicach albo w cichych korytarzach spotykali inne dzieci, byli zdani tylko na siebie, a wydarzyć się mogło dosłownie wszystko.
Nie mieli pojęcia skąd się wzięły. Z dnia na dzień, niepostrzeżenie, zawładnęły ulicami: bandy dziwacznych, uśmiechających się od ucha do ucha dzieciaków. Poruszali się cicho i wielkimi grupami, a wszyscy nosili broń - nie drewniane miecze i kamienie jak Ganelon i jego kabała, ale pogięte ostrza z rudego żelaza oraz włócznie z kamiennymi grotami. Wyglądali jak dzikie plemiona które przyszły lać krew, nosili nawet chorągwie ze szmat i kości i białe barwy wojenne na twarzach i rękach. Na pozór byli to więc zwyczajni żołnierze podziemnego świata, z którymi dobrzy obywatele nie chcą mieć nic wspólnego.
Szatan tkwi jak zawsze w szczegółach, jednak nie zamierzają już o tym myśleć. Są trójką dobrych (chociaż głodnych) przyjaciół, mają wielkie zadanie do wykonania i w tej chwili czekają już tylko na Marę i Ganelona. Nina co chwila przeczesuje dłonią włosy, Smark nie może usiedzieć na miejscu, Garek obgryza paznokcie. Mara przyjdzie bez wątpienia, ale każde z nich obawia się, że Ganelon tym razem nie wróci, że pogodzi się z ojcem i zostawi ich tak samo jak polikratesowie Karneję. On, w przeciwieństwie do nich, ma dom i wiedzą, że jest to najbezpieczniejsze miejsce w Mieście, a może na świecie. Trzyma się z nimi, ponieważ tak wybrał - możliwość której oni nigdy nie mieli.

*****

Skradał się do swojego ojca.
cdn
« Ostatnia zmiana: Marzec 28, 2011, 02:04:55 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Kachorsky: Dwanaście prac Ganelona
« Odpowiedź #18 dnia: Czerwiec 23, 2011, 01:25:16 am »



-Też był kiedyś dzieckiem!
-Nie, on jeden na pewno nigdy nim nie był.
-Bzdura, był dzieckiem, jak wszyscy ludzie.
-Niemal w niczym nie przypominał człowieka, na pewno nie w tym.
-Aha, i teraz odwrócisz się i odejdziesz, a ja będę się zastanawiać przez resztę życia co miałeś na myśli?!
-Twój ojciec nie został zrodzony ale przyszedł na ten świat z własnej woli, od razu w pełni wszystkich swoich sił, z nieopisaną mocą.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Kachorsky: Dwanaście prac Ganelona
« Odpowiedź #19 dnia: Grudzień 20, 2015, 07:27:59 pm »
Seryjny morderca pierworodnych, który zabija ich po to żeby... ich zachować, wie, jest przekonany że Sidard ich zniszczy a on chce żeby przetrwali, nawet jeśli to będą wypchane kukły (gość jest taksydermistą). Inspiracja: amerykański taksydermista, zafascynowany afryką, stworzył muzeum afrykańskich zwierząt w nowym jorku - cierpiał zabijając goryle, ale zabijał je mimo wszystko.