Autor Wątek: Tanelfowie listy piszą (do Papela)  (Przeczytany 315 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Tanelfowie listy piszą (do Papela)
« dnia: Lipiec 22, 2010, 09:13:48 pm »
*****

-Co się tutaj wyprawia?! - Troycello, oblepiony czernią niczym jakiś asassyn, bezceremonialnie sforsował pięknie haftowaną kotarę (biedak chyba nigdy nie był tak blisko śmierci; każda z piętnastu sił obronnych strzegących wysłanniczki Cesarza, magie niewidzialne, hiperczujne i absolutnie mordercze w ułamkach sekundy zdołały rozpoznać przyjaciela). - Ja się pytam, żądam odpowiedzi! - tanelf nie uspokoił się nawet widząc Gvattorię w totalnym negliżu. Słynna dama właśnie usiłowała (bezskutecznie) doszukać się jakiejkolwiek skazy, ułomności w swoim wyglądzie; była to słabostka z którą nie potrafiła zerwać już od stu lat, wesoły cień dawniejszych, prawdziwych trosk. Nagłe wtargnięcie było wyjątkowo niegrzeczne i normalnie Gvattoria dałaby się ponieść gniewowi. Ale co było normalne tutaj i teraz, w obozie tych szalonych partyzantów? Poza tym lubiła Troycella, można nawet powiedzieć - imponowała jej jego esencja, ten wojowniczy i niepokorny duch, ciągle żywy i czysty w umierającym ciele.
-Kobieta właśnie rozważa, co powinna założyć tego wieczoru. Zgodzisz się, że jest to poważna kwestia... - Gvattoria gładko urwała, powstrzymując się od zwyczajowych słownych igraszek. Flirtowanie z Troycellem byłoby czystym okrucieństwem.
-Ja nie o tym... Zresztą, pani, przebierałaś się już dzisiaj cztery razy. A słońce dopiero zaczęło zachodzić.
-Widzisz jak dobrze zrozumiałeś? Najnowsza moda, o której musieliście słyszeć nawet w tej dziczy, kładzie nacisk na zmianę kolorów w ciągu dnia - właśnie według biegu Słońca. Wygląda to wprost cudownie. Tak więc?
-Co "tak więc"? Ach tak, chodzi mi o to że nie mogę się dostać do Papela! Przed namiotem stoją ci jego "natchnieni żołnierze", dranie nie przepuściliby teraz nawet księcia Victora, cóż dopiero mnie. Jego najlepszego przyjaciela! Mam prawo wiedzieć co się dzieje.
-Troycello, zapewniam cię - nic lepszego ani gorszego niż ostatnio. Po prostu kolejny dziw w obozie Cudotwórcy. - Trochę przekomarzania nie zaszkodzi temu impertynentowi. Wszystkich tanelfów traktuje jakby należeli do obsługi asylumów, zupełny brak zrozumienia społecznej hierarchii. Rozmówca obrzucił Gwattorię krzywym spojrzeniem.
-Podobno niecałą godzinę temu przyszła jakaś przesyłka od tego pisarzyny, Raula Sanzy, o którym myślę że jest prowokatorem i kłamcą. Tak jest! I będę to powtarzał CIĄGLE. Niewielka skrzynka prosto z Almoty - (czyli Almutu. Troycello studiował geografię tylko teoretycznie i do tego dość dawno temu) - której zawartości nikt nie był w stanie przeniknąć. Nikt w całej ochronie Papela. A Papel...
-...zrobił rzecz najprostszą: czyli otworzył i sprawdził sam. Nie było żadnego zamachu. Wasz wielki dowódca siedzi teraz z czerwonymi uszami i czyta, czyta, czyta - Troycello parsknął śmiechem. Piękna cecha tej tanelfki: mówić z dystansem nawet o Kimś Takim, bez złośliwości ale bezpośrednio i z humorem. Tą pewność siebie, śmiałość i wdzięk widać było na pierwszy rzut oka; wszędzie, nawet tutaj, czuła się jak u siebie - Gvattoria, zaufana powierniczka Cesarza.
-Co czyta?
-Och, Troycello: listy. Dostał mnóstwo listów z całego Cesarstwa od tanelfów których istnienia nawet sobie nie wyobrażał... - kobieta zawiesiła głos, stwierdzając że najlepsza fryzura na ten wieczór to proste, czarne włosy z kilkoma szczyptami płynnego cienia. - Właśnie teraz, jak sądzę, dociera do niego skala i waga własnych decyzji. To już nie tylko walka z Madrickiem i abstrakcyjne układy z Cesarzem na temat Tantalii - ale spotkanie z każdym tanelfem, mieszkańcem tej wielkiej krainy.
-Nie rozumiem. Tyle zamętu przez jakieś listy?
-W takim razie powiem inaczej. Jestem pewna, że to pierwsze listy jakie otrzymał podczas swojego długiego życia. Pierwsze. Listy. W. Ogóle. A jeśli ciągle nie rozumiesz, wybierz się łaskawie z tym niezrozumieniem gdzieś indziej. Jeśli oczywiście nie zechciałbyś mi pomóc przy układaniu włosów. Zastanawiam się nad scélio d'arott...
-Skelo-co?
Gwattoria westchnęła z teatralną przesadą. A kilkadziesiąt metrów dalej, samotny w swoim namiocie Papel czytał i czytał, czytał z błyszczącymi oczami i rozpaloną twarzą.
« Ostatnia zmiana: Sierpień 14, 2010, 05:53:39 pm wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela)
« Odpowiedź #1 dnia: Lipiec 22, 2010, 09:29:10 pm »
Ha ha super ;D Kilka razy parsknęłam śmiechem. No i wizja Papela czytającego z czerwonymi uszami - bezcenna.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela). Sirise Rivo
« Odpowiedź #2 dnia: Lipiec 22, 2010, 09:31:30 pm »



Drogi Sirise!
Twoje imię jest mi dobrze znane, podobnie jak gorąca przyjaźń jaka łączy Cię z Księciem Victorem.
W pełni pojmuję oraz sympatyzuję z Twoją potrzebą poznania moich motywów. Nie jest to jednak miejsce, ani czas aby o nich pisać; mogę tylko zaznaczyć i podkreślić z całą Mocą, że jednym z moich głównych celów jest pomoc Prawowitemu Władcy w czasach obecnego Kryzysu. Odwołaj się do własnych uczuć - nie zamierzam wydawać ci żadnych rozkazów, choć Twoja obecność i wsparcie są potrzebne już teraz. Niedługo będziemy rozmawiać twarzą w twarz, a Ty otrzymasz całą wiedzę jakiej potrzebujesz aby podjąć Świadomy Wybór.
Jeśli dalej trwasz w Esencji z jaką napisałeś Swój list mam dla ciebie trzy niezwykle ważne Zadania, które nie wymagają ani niebezpiecznych podróży, ani jednoznacznych deklaracji.
Po pierwsze, potrzebuję odpisu kilkunastu stron z "Nomicznego Oblicza Dawnych Wojen"; jak bez wątpienia wiesz, jest to potężne dzieło traktujące o prawnej stronie starożytnych konfliktów; większość z tamtych rozstrzygnięć ma moc precedensu nawet w obecnych czasach. Potrzebuję wszelkich informacji na temat ostatnich Stu Pięćdziesięciu lat panowania Lauthandela Valonara, ze szczególnym uwzględnieniem Inwazji Arvestinu (dokonanej przez Santallę). Główna trudność polega na tym, że jedyny egzemplarz "Oblicza" o którym mi wiadomo, jest przechowywany w aderskiej Archidwolcie oraz absolutnie niedostępny dla przeciętnych czytelników.
Po drugie - potrzebuję Tanelfa z dogłębną znajomością Legendarnego Prawa. Domyślam się, że nie wierzysz teraz własnym oczom, ale właśnie To jest mi niezbędne. Absolutna wiedza na temat każdego paragrafu RAZEM z ich interpretacją. Wiem, że mówię teraz o setkach tysięcy, a może nawet milionach stron. Załóż większą grupę, naucz się spalać esencję tak jak to czynią Herdainowie - ale opanuj i okiełznaj tą Wiedzę. Sam dobrze wiesz że to, co wywalczono Mieczem zawsze musi się wesprzeć na Prawach Kraju. Szczególną uwagę zwróć na te z praw esencyjnych, które określają podstawy wyboru i wierności wobec Władców.
Po trzecie wreszcie: jeśli w nawale tych prac o jakie Cię proszę znajdziesz trochę wolnego czasu, czytaj proszę Białego Kruka oraz Tronikon, ravenlocki periodyk prawny (wydawany w dość niewielkim nakładzie). Zwracaj uwagę ile razy padają tam słowa "Papel", "rebelia rasy ludzkiej", "Scorcese", "wojna". Jestem bardzo ciekawy twoich wniosków.

Papel
« Ostatnia zmiana: Sierpień 14, 2010, 05:54:46 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela). Gaston Valop
« Odpowiedź #3 dnia: Lipiec 22, 2010, 10:21:31 pm »



Gastonie,
nie wyobrażasz sobie jak wiele kosztuje mnie odrzucenie Twojej szlachetnej oferty.
Przede wszystkim, Twoje ziemie zaliczają się obecnie do domeny Krauforda, który jak wiesz sprawuje swoją rozszerzoną władzę z nadania Ravenloth. Krauford odmówił wspierania naszej walki, oraz stara się przekonać do tego wszystkich swoich ziemian. Oczywiście wiem, że czyni tak ze względu na własną pozycję, ale Musisz wziąć Gastonie pod rozwagę również los śmiertelników. Po likwidacji ohydnych "asylumów", Kraufordowi udało się otoczyć opieką mnóstwo nieszczęśników którzy inaczej musieliby opuścić Cesarstwo. W świetle naszego prawa to nie są obywatele, właściwie cała ochrona jaką aktualnie posiadają wynika z polityki Krauforda. Możesz uważać, że jest zdrajcą, ja jednak na TYM polu nie chcę prowokować Ravenloth w żaden sposób. Żyjąc tak jak żyłeś przed Katastrofą, zachowując w swoich posiadłościach Esencję Skorpiona przysłużysz się Victorowi lepiej, niż ryzykując takie działania (chociaż nie zmienia to faktu, że bardzo chciałbym spróbować słynnych, calabańskich chlebów!)
Możliwe, że zastanawiasz się teraz czy cały ten wywód nie jest wybiegiem Tanelfa wietrzącego zdradę. Zapewniam cię, że chociaż to nasze pierwsze spotkanie (ponieważ Twój list jest dla mnie właśnie spotkaniem) ufam ci bezgranicznie. I aby tego dowieść, godzę się spotkać z Tobą w miejscu i o czasie przez Ciebie określonych. Jeśli taki dowód Cię zadowoli, jestem gotów go dostarczyć.
Twój List zachowam jako świadectwo chwalebnej woli. Jestem pewien, że przyjdzie czas kiedy ten papier będzie cenniejszy niż pisane na złocie potwierdzenia arystokratycznych przywilejów.

Papel
« Ostatnia zmiana: Luty 15, 2011, 08:36:48 pm wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela)
« Odpowiedź #4 dnia: Lipiec 22, 2010, 10:31:52 pm »
Yeah! Pojechałeś z grubej rury :>

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela). Triada Agaravel
« Odpowiedź #5 dnia: Lipiec 22, 2010, 10:58:37 pm »



Triado,
jest prawdą, że walka którą rozpętałem pochłonęła setki żywotów - oraz że do tej pory z mojej własnej ręki zginęło Czterdziestu Pięciu Tanelfów. Ale nigdy, Nigdy nie zgodzę się z tym, że zostali Zamordowani. Moim przeciwnikiem są wyłącznie wykonawcy złej woli Madricka Ravenloth, piękni, dumni żołnierze i dzielni Tanelfowie dla których mam najwyższe uznanie. Lecz ich obecność na południu Scorcese, na ziemiach ogarniętych "buntem" (powiedz mi, czy obrona podstawowych praw to bunt?) ma tylko jeden cel: zagładę moją i moich sprzymierzeńców. Tutaj, daleko od iluzji nowego, lepszego ładu jaki pragną w Scorcese narzucić jego uzurpatorzy, musimy się bić na śmierć i życie, walczyć w imię tego co uważamy za Słuszne wszelkimi godnymi środkami.
Żałuję śmierci każdego Tanelfa, tak samo z jednej, jak i z drugiej strony. Ale będę podsycał płomień tej wojny bez względu na ofiary, dopóki wszystkie ościenne kraje nie opamiętają się i nie wymuszą na Ravenloth zrzeczenia kraju którego nigdy i w żadnych warunkach nie powinien zagarniać. Esencja Skorpiona ma takie samo prawo do trwania przez Wieczność, jak Esencja przodków Madricka. W ludziach, śmiertelnikach w ogóle, drzemią niezwykłe siły, wspaniałe możliwości które kiedyś rozbłysły w Haladzie oraz wcześniej, podczas Legendy. Czy uważasz, że jedna z jej pięciu wielkich Esencji to zbiór pustych opowiastek, słowa bez znaczenia? Ludzie-


*****

Papel zagryzł wargi. Zmagał się z tym listem jak z uzbrojonym wrogiem; ciężka sprawa. "To nie ludzie będą ci towarzyszyć za kilkaset lat"... Nic nie mógł na to poradzić, znowu opadły go tamte niedobre, mroczne myśli. Wystarczyło kilkanaście słów tej kobiety, ignorantki która nawet sobie nie wyobrażała czym jest życie w azylumie, groza niszcząca umysł zamknięty w gnijącym ciele; sam fakt śmierci Tanelfów był wszystkim czego potrzebowała żeby potępiać ludzi z którymi się związał (ile tutaj pogardy, niezrozumienia!) Przecież gdyby nie oni, gdyby nie ich obecność, gotowość do walki z przeciwnikami o tyle silniejszymi, z doskonałym żołnierzami ravenlockich legionów - cała ta wojna pozbawiona byłaby sensu! Są potrzebni, jako symbol i żywy dowód na to że marzenia Skorpiona są ciągle witalne, że wizja Scorcese to nie pozór, wydumana próba odróżnienia się od Ravenloth. Ale wiesz Papelu, że jest jeszcze inna możliwość, coś gorszego od trądu i śmierci pod Księżycem. "Mordujesz Tanelfów"...
-Papel - chrapliwy głos zza jego pleców. Strach uderzył go z mocą udaru, objął od stóp do głów, sprawił że każda żywa, czująca cząstka jego istoty rozdarła się w krzyku; to nie może być teraz, nie może być JUŻ. Mięśnie karku, napięte do granic wytrzymałości słyszalnie zatrzeszczały kiedy Papel odwrócił głowę. Ulga była tak wielka, że znalazł się poza wszelką wściekłością: Troycello.
-Jest coś, co musisz zobaczyć - powiedział zdławionym głosem. Stał przed nim, w assasyńskiej czerni, na pierwszy rzut oka zabójczo groźny, ale wbijał w Papela wzrok dziecka które po raz pierwszy w życiu otarło się o Klątwę. Cała jego postać wyrażała bezradne zdumienie.
-Co się stało Troycello, przyjacielu? Co się stało? - Papel przemówił łagodnie, tłumiąc resztki przerażenia i urazy, opanowując strach znacznie nowszy. Musiało dojść do czegoś koszmarnego: zdrada-nagłyatak-rzeźmasakra-assaysyni-plaga, szatański korowód kilkunastu możliwości błyskawicznie przemknął przez myśli Tanelfa.
-Po prostu chodź ze mną. Sam zobaczysz.
-Czy będziemy musieli daleko iść? Pójdziemy przez cień, tak? - Troy skinieniem głowy zaprzeczył oraz potwierdził; w ułamku chwili wzbudził czerń dookoła siebie i pchnął ją niczym falę ciemnego przypływu wprost na Papela. Podłoga pod ich stopami przestała istnieć.

*****

Otoczony czernią absolutną, Papel słyszał/czuł tylko bicie serca przyjaciela i szmer własnego oddechu. Ilekroć trafiał do tej obcej przestrzeni głos go zawodził, umiał zdobyć się jedynie na szept.
-Musisz mi powiedzieć. Chcę się przygotować.
-Robiłem obchód pod północnym obozem - słowa Troycella nie były dźwiękiem lecz czystą wibracją, najdoskonalszą formą mowy ciała. - Utrzymywałem niewielką rewizję. Mogłem słyszeć co dzieje się nade mną. Usłyszałem, jak twoi ludzie rozmawiają o swoich zwycięstwach. Nie potrafię tego powtórzyć, sam się przekonasz.
Papel opanował się. Ach tak?! Kolejny tanelf mający za złe jego żołnierzom że bronią swojego kraju i życia, że mają czelność wygrywać ze Wspaniałymi Pierworodnymi, rozbrajać, wytaczać ich krew - a nawet zabijać? Czy nie są najgorszymi z najgorszych? Oczywiście, przecież pragną czegoś więcej niż niechętnej, pogardliwej tolerancji, ci głupi fatucco lgnący do Tanelfek i Tanelfów jak ćmy do ognia. Wytrzyma demonstrację Troya, ale później Troycello będzie musiał również coś wytrzymać: zmianę swoich przywilejów w tej armii.
Najpierw poczuł zapachy: suche drewno trawione przez ogień, mydło, wilgoć lasu i zapach "partyzantki", zupy którą jadło się tutaj na śniadanie, obiad i kolację. A potem włosy Troycella rozsunęły się do końca, i Papel zobaczył swoich żołnierzy z zupełnie nowej perspektywy (która leżała w cieniu rzucanym przez ścianę jednego z namiotów).

*****

Siedmiu ludzi, trzech mężczyzn i cztery kobiety, skupionych w odprężającym milczeniu wokół czerwonego ognia. Wszyscy w matowych kolczugach - tych świetnych grenockich kolczugach w których może jeść i spać nawet arystokrata o najdelikatniejszej cerze, z bronią w zasięgu ręki i ciężkimi pieczęciami alarmowymi na czołach. Żadnych widocznych wykroczeń przeciw regulaminowi. Dwójka z nich od razu zwróciła uwagę; w jakiś nieokreślony sposób zdawali się górować nad resztą, postawniejsi, prawdziwsi; wręcz emanowali energią, żarem w każdej chwili zdolnym buchnąć dzikim płomieniem. Papel szukał przez chwilę wzrokiem cieni, jakie powinni rzucać - i oczywiście niczego nie dostrzegł. Przypomniał sobie ich imiona; Korolia i Tangard z piątego korpusu, "żołnierze natchnieni".
Zaczynają rozmawiać, powoli i leniwie, podejmując tematy porzucone kwadrans, godzinę albo tydzień temu. Słowa właściwie bez treści, lekkie i nieważne, wypowiadane jednak z głęboką satysfakcją; teraz nie trzeba się nigdzie spieszyć, nie trzeba się bać. Można pogadać o bzdurach. Papel słuchał cierpliwie, czekając aż wypłynie kwestia co tak wzburzyła Troya.
-Trzech - rzuca nagle Korolia. Zapada skupiona cisza, pozostali żołnierze wbijają w nią oczy. Niechętny podziw, niedowierzanie, mignięcie zazdrości?
-Niemożliwe - odpowiada inna kobieta.
-A pewno, nie-mo-żli-we - cedzi jakiś mężczyzna.
-Trzech.
-Wiem, że jesteś silna i szybka. Ale nie aż tak. Żaden człowiek nie jest taki dobry.
-A jednak. Trzech.
-Dwóch - mówi Tangard - dwóch i prawie straciłem nogę. Więcej się nie da.
-Dwóch? Ja kur...de nie wierzę! Wy jesteście natchnieni czy postrzeleni?
-On mówi prawdę. Widziałam na własne oczy - mówi jakaś kobieta, poblask płomieni tańczy na jej pochylonej twarzy - Tangard to zrobił, dwa ciosy, mieczem i dłonią: dwóch alve.
(Alve - Papel słyszał już to słowo i od początku nie brzmiało mu ono dobrze. Tak śmiertelnicy w jego armii nazywali Tanelfów; trochę jednak czasu musiało upłynąć, nim zauważył że tylko tanelfów... po stronie wroga.)
-Wiem, wiem. Wierzę. Mówiła mi o tym Venderi z waszej kohorty. Ale to był Wyczyn, prawie cie Tangard dorwali; nie powtórzysz tego ot, tak sobie!
-A Korolia się przechwala i tyle - przekorny, ale przyjazny głos z boku, spoza kręgu światła. Cała odpowiedź Korolii to wzruszenie ramion.
Zapada cisza.
-Ale wiecie co jest najgorsze? Wiecie czego strawić nie mogę? - odzywa się kobieta cicha do tej pory, bardzo młoda, białowłosa. Papel zamyka oczy i słucha całym sobą - Ano tego, że oni wracają. Jeśli ich nie zarżniesz, wrócą i wrócą jeszcze groźniejsi. Z wiedzą że nie jesteśmy wszami które można zgnieść, po prostu w przerwie między pieprzeniem a polerowaniem mieczy. Ale ja mam na to sposób...
-Aroya, może wolisz zachować to dla siebie? - mówi gwałtownie Korolia, twarze reszty żołnierstwa to mieszanina zrozumienia, chciwej ciekawości i... strachu.
Papel przysiągłby że serce zamarło mu w piersi - a może to był tylko kurczowy uścisk włosów Troycella? Żołnierz imieniem Aroya właśnie zasugerowała, że łamie jedną z zasad fundamentalnych, kategoryczny zakaz dobijania rannych; jeśli pokonani wrogowie rezygnują z walki, muszą otrzymać taką samą pomoc jak poszkodowani partyzanci. "Wrogowie" - nie "Tanelfowie", subtelność z której Papel był na początku tak bardzo dumny. Wrogowie: a więc zarówno Tanelfowie jak i Śmiertelnicy. Niestety, brutalna rzeczywistość zaćmiła tą intencję; po stronie Ravenloth walczyli tylko i wyłącznie Pierworodni (poza kilkoma epizodami, wystąpieniami szaleńców). Którzy to, odratowani przez partyzanckich uzdrowicieli, wracali na swoje miejsca w szeregach, zbrojni o większe zrozumienie, walcząc z zupełnie innym, morderczym nastawieniem. To już dawało się odczuć. Powszechna ignorancja ravenlockich legionistów nadal zwiększała szanse rebeliantów, ale coraz więcej jednostek zamiast skupiać się aż do ostatniej chwili na pięknie pochodów i pisaniu listów: koncentrowało się na zabijaniu. Przetrzymywanie jeńców nie stanowiło rozwiązania, ale ich szlachtunek był absolutnie niedopuszczalny. Papel nie chciał nawet myśleć o własnych żołnierzach bezlitośnie odbierających życie bezbronnym, upokorzonym wrogom (Tanelfom) - chyba że zmuszały go sny.
A przed chwilą, kiedy jedna z jego ludzi napomknęła o TYM reakcją było zrozumienie oraz lęk przed karą. Nawet Korolia, ta wspaniała Korolia z "natchnionych żołnierzy", sztandarowego oddziału "śmiertelników równych bogom", zamiast gnać do dowództwa, powiedzieć że z morale, z duchem armii dzieje się coś bardzo złego - Korolia która była kwiatem jego marzeń, osłania i chroni Bestialstwo! Papel poczuł się tak jakby stracił grunt pod nogami (chociaż, de facto, nie miał go w cieniu od samego początku).
-Nie, ja nie o tym... - ciągnęła białowłosa. - Wiadomo, coś takiego nie przejdzie. Ale jest inny sposób. W Detmarchii wiemy, że jest broń groźniejsza od noża, miecza, nawet miecza-kameriona. Lepsza niż ogień-z-nieba, albo bólobitnie - Zawiesza słowa, wodząc wzrokiem po towarzyszach, skupiając i wzmagając ich uwagę. - Nagie dłonie - I wyciąga je przed siebie, w czerwień płomieni; dwie wąskie, zaskakująco zniszczone dłonie o mocnych, bladych paznokciach - Żaden śmiertelnik nie przeżyje ran od nagiego ciała, ręki, zębów. Oczywiście alve to co innego, ale nawet oni nie poradzą sobie z bliznami. Chyba, że po dekadach leczenia...
"Ona mówi prawdę", myśli Papel i, tak samo jak reszta słuchaczy, wie co to oznacza.
-Ma rację, ma rację. Nikt nic nie powie, w bitwie walczy się żeby wygrać, przeżyć. Nikt nie dojdzie KIEDY to się stało. A oni tak cenią te swoje twarze i oczy... Aroya, jesteś wielka. Z czymś takim możemy sprawić że siedem razy pomyślą, zanim tu wrócą - szmer kilku głosów, pełen złośliwej, radosnej ekscytacji; Papel ledwo może słuchać tych plugawych szeptów. I świadomość że to są jego ukochani żołnierze!
-Mimo wszystko, uważam że nie jest to honorowe - odzywa się Tangard; obaj tanelfowie patrzą na niego jak na latarnię w mrokach nocy, już słyszą, niczym dudnienie ziemi, huk nadchodzącej burzy owe karcące, prawe słowa, natchnione, przepojone esencją zdania co uświadomią tym nieszczęśnikom, że skuteczność ma czasami cenę jakiej nie można płacić. Ale Tangard milczy.
Rozmowa żołnierzy zamienia się teraz w rzeczową, konkretną rozmowę techników, fachowców od zabijania, znawców tanelfickich lęków i słabości. Pewnej (sidardyjskiej) granicy rzecz jasna nie przekraczają, ale ich obnażona, doskonalona esencja robi na Papelu straszne wrażenie - tym większe, że przecież rozpoznaje cienie swoich pouczeń, wskazówki innych pierworodnych trenerów. Brzmią skurczami bólu, boleśnie odarte z całego kontekstu, z Idei, z bezmyślnej dobrotliwości z jaką były wygłaszane. Na tych ludzi, na wszystkich śmiertelników spada całun ohydnej umbry; gdyby Pomiot miał mowę, brzmiałaby ona właśnie tak.
-Troy, zabierz mnie stąd.

*****

Był tak znużony, że nawet nie zdjął butów, ani nie powiedział słowa do przyjaciela. Po prostu upadł na łóżko i zasnął.
Śnił mu się własny, osobisty koszmar - król koszmarów Papela. Nie majaki o pogromie, o tym że Victor umarł na prawdę, o tym że Księżyc znowu zaćmiewa Słońce, że trąd ponownie wpełza i przegryza gorące, żywe ciało. W najgorszym ze snów tamten nie-głos mówił i mówił, wciąż mówił, odsłaniał sekret jego tryumfów, jakby to była wspaniała kotara namiotu Gvattorii za którą ukryta, rozrasta się biała, krzaczasta pleśń. Odpowiedź na zagadkę której nie potrafił i, być może, już nie chciał przeniknąć.
Papel.
Dlaczego ten marny proch, ta plugawa glina lśni jaśniej niż złoto w twoim blasku? Dlaczego zwykli, wyrwani ze swojego życia ludzie, nie nawykli do walki, do broni i ryzyka nagle okazują się lepsi od nieśmiertelnych żołnierzy? Jak to się dzieje, że człowiek którego życie jest mrugnięciem wieczności staje przeciw Pierworodnemu i - bije go na głowę? Cudotwórco, Cudobójco, jakim sposobem w kilka tygodni stworzyłeś siłę zdolną upokarzać ćwiczące się od stuleci legiony? Dręczy cię to i prześladuje, bo sam nie wiesz skąd ta moc płynie. Więc spojrzyj: oto białe źródło bije w czarnej ziemi. Nie nowy początek, ale koniec zwiastujesz, zmierzch legendy. Drugi Syn bierze tanelfów w swoje objęcia, całuje ich oczy, oplata swymi nogami, łączy się ze skazanym ludem dla dopełnienia Wyroków: Siła Sidardu wlewana w śmiertelników których wzięliście między siebie, wasza druga i ostateczna klątwa. Oni są Biczem Bogów, a tobie zdjęto jarzmo Wyroku oraz powierzono zaszczyt pierwszego uderzenia. Skrwawisz całą swoją rasę...
Papel.
Dlaczego ten marny...
« Ostatnia zmiana: Październik 15, 2012, 12:52:06 am wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela)
« Odpowiedź #6 dnia: Lipiec 26, 2010, 10:12:56 pm »
Uuu! Mega! Czekam w napięciu na ciąg dalszy! :>

(no i oczywiście dopiero dziś zauważyłam, że aktualizowałeś posta ;P)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela)
« Odpowiedź #7 dnia: Lipiec 27, 2010, 09:41:30 pm »
Aktualizacja. Mam nadzieję, że stężenie mroczności i plugawości nie przekroczyło progów krytycznych!

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela)
« Odpowiedź #8 dnia: Lipiec 27, 2010, 10:41:27 pm »
Ale złowrogo!:>>> Nie mogę się doczekać aż usłyszę o tym więcej.

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela)
« Odpowiedź #9 dnia: Lipiec 27, 2010, 10:45:15 pm »
O tak. "Złowrogo" to dobrze powiedziane. Aż się coś w żołądku wywraca :/ Definitywnie czekam z ciekawością co Papel zamierza z tym zrobić...

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela). Phalk
« Odpowiedź #10 dnia: Sierpień 01, 2010, 07:43:59 pm »



Phalk,
jestem Ci niezwykle wdzięczny że przypomniałeś o swojej Sprawie, jakże ważnej i niecierpiącej zwłoki. Spieszę się nią niniejszym zająć. Dziękuję również za uświadomienie mi jak szczęśliwy się stałem. Myślę jednak (i jest to rada Przyjaciela), że powinieneś poświęcić nieco więcej czasu na wnikliwe studia nad kulturą i historią Tanelfów. Ogólnie rzecz biorąc uważamy Klątwę za wielką niedogodność, a fakt jej ujrzenia we śnie (a już w szczególności na jawie) - za coś jeszcze gorszego. Ale przecież nie muszę już gnić w jednym z tych wspaniałych przybytków, jakie Twoja rasa z takim zaangażowaniem prowadzi (jak się zdaje, niektórzy potrafią żyć wyłącznie jako sępy). Tak więc zdecydowanie: jestem szczęsny!
Niestety, Ty nie będziesz gdy usłyszysz iż wojna ma tą nieprzyjemną właściwość że obciąża kieszeń. Nie dysponuję zbyt wieloma środkami, a każda moneta tutaj decyduje o życiu i śmierci istot które odkryły w sobie pewien wyższy cel. Poza tym, operacja finansowa w satysfakcjonującej Ciebie skali jest niemożliwa do przeprowadzenia. (Po przyjacielsku wskazuję ci kolejny aspekt wymagający zgłębienia: aktualności ze świata. Działam poza prawem i do tego na łonie dzikiej natury, dostęp do banków mam wybitnie utrudniony).
Jednym słowem, przyjeżdżaj tutaj i pokaż że coś jednak jesteś wart - albo przestań męczyć mnie listami.

P(rzyjaciel)


*****

Wcale o tym nie myślał, tym bardziej tego nie planował. Stało się to nie wiedzieć kiedy, jakoś samo z siebie, bez żadnej refleksji, zupełnie bezmyślnie - Troycello, chwilowo samotny w namiocie Papela, przeczytał jego listy. Leżały tuż obok almockiej (almuckiej?) skrzynki, już zapieczętowane, cztery odpowiedzi dla czterech niemal nieznanych, a przecież żywych, gdzieś tam istniejących i czujących, rzeczywistych osób. Pierwsze trzy Tanelf pochłonął błyskawicznie. Instrukcje dla Sirise'a Rivo (biedak! Troy znał doskonale tą subtelną metodę szantażu do jakiej Papel się czasami uciekał. Żadnych deklaracji, ale jeśli Sirise chce wyjść na kogoś poważnego, musi się już teraz zabierać do pracy - przecież Papel zobaczy się z nim twarzą w twarz). List do Gastona Valopa, czyli kolejna epicka deklaracja Cudotwórcy (Gaston, imię złoczyńcy - odezwała się troycellowa paranoja). List do Triady Agaravel, niedokończony. Tanelf ledwo spojrzał i już odłożył go na miejsce. Od tamtej podsłuchanej rozmowy Papel nie był sobą, zmęczony i przybity, niemal nie pokazywał się żołnierzom, większość czasu spędzając z Fafnirem i jego dziećmi. Jeśli to potrwa dłużej...
Kroki pod wejściem, Papel?!
Troycello odetchnął chrapliwie. To tylko zmiana warty, nawet jeśli strażnik zajrzy do środka nic się nie stanie. Ale trzeba się pospieszyć.
Umieścił nad płomieniem świecy (jeszcze raz winszując sobie własnej przemyślności) ostatni list, list który zostawił na koniec ponieważ był odpowiedzią dla kogoś, kogo Troy znał, może nie za dobrze, ale jednak. Phalk zastępował parę lat temu jego Tafiqa, osobistego opiekuna, kiedy ten musiał wziąć z jakiegoś powodu dość długi, kilkutygodniowy urlop. Obiektywnie rzecz biorąc, Phalk niczym się nie różnił od reszty śmiertelniczej obsługi asylumów, wyciszony i bezbarwny jak reszta księżycowej rasy. W tej jednak chwili, w podekscytowanym umyśle Troycella ukazał się jako konkretna indywidualność, ktoś ważny. Nie trzeba by było więcej, żeby Tanelf zrobił to co zrobił, ale przecież to Phalkowi obaj, on i Papel, zawdzięczali tak szybką i sprawną ucieczkę z asylumu. Za którą na pewno zapłacił swoją posadą, jeśli nie czymś gorszym - Troycello dopiero teraz to sobie uświadomił.
Dlatego bez namysłu wsunął list we włosy, i głębiej, w najniższy, niszczący cień. Rozumiał uczucia Papela, ale nie zamierzał pozostawać bierny wobec takiej niegodziwości. Pierwszy list w swoim życiu podpisał oczywiście cudzym imieniem.

***

Kilka tygodni później i wiele setek kilometrów dalej, chłodnym świtem, pewien księżycowy elf który właśnie wrócił do domu po całonocnej, wyczerpującej pracy rozdarł drżącymi palcami śliczną kopertę. Wiele dni zajęło Phalkowi napisanie tamtego listu, rozważał wtedy każde słowo, a całość skopiował niezliczoną ilość razy, wiedząc że w tanelfickich oczach jego pismo będzie wyglądać jak pokraczne bazgroły. Trudno było jednak zmusić do posłuszeństwa osłabione kilofem ręce... Tak czy inaczej za długo z tym zwlekał, a oczekiwanie na odpowiedź stawało się już prawdziwą męczarnią. Skupił się na treści.
Uśmiech na szarej twarzy, niedowierzanie w oczach; okrzyk lunarnej wprost radości pobudził wszystkich sąsiadów. Rozmiary nagrody były szalone, ale w tej chwili liczył się tylko szacunek i wdzięczność bijące z tych liter, rzeczy których elf zupełnie się nie spodziewał. Papel rozumiał Phalka, jego sytuację, mimo wojny którą teraz toczył, tych wszystkich spraw jakie niewątpliwie go zaprzątały, pisał że pamięta i nigdy nie zapomni, a swojego długu nie spłaci żadnym złotem. Księżycowy elf pracował w asylumie ponad trzydzieści lat, z Tanelfami w ogóle stykał się całe życie - dość czasu żeby stracić nadzieję, że kiedykolwiek znajdzie się z nimi na równi, on i oni na jednej płaszczyźnie. Coś więcej niż kulturalne zachowanie i tolerancja, a nawet sympatia, jakaś więź którą odczuwał tylko z innymi elfami, ze śmiertelnikami. Aż do tej chwili.
Phalk z głową pełną prawdziwych marzeń wybiegł prosto w blask wschodzącego Słońca.
« Ostatnia zmiana: Marzec 04, 2011, 07:33:38 pm wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela)
« Odpowiedź #11 dnia: Sierpień 02, 2010, 09:56:49 pm »
AJajaj! :D Brutalna odpowiedź hahaha 

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela). Sinclar Dalar
« Odpowiedź #12 dnia: Luty 13, 2011, 11:26:03 am »


Groteskowo powiększone przez lupę, oko Papela jeszcze raz spoczęło na czerwonych literach. Dora Bor? Dova Bov? Raczej to pierwsze, zresztą żadne nie ma sensu. Co to za miejsce, co to za bitwa... Co to za Tanelf?!
Papel podniósł się z fotela, chwycił list i poszedł szukać swoich liczmistrzyń.

***

Siostry, chociaż otoczone mnóstwem wzorców, łańcuchami cyfr zielonych, czerwonych i błękitnych zauważyły Tanelfa od razu, kiedy tylko stanął w wejściu.
-Papel, jak miło, liczyłam że przyjdziesz - zarechotała Thralla
cdn

***

-Melduję się według rozkazu, panie kapitanie!
W ciepłym blasku kilkunastu rozstawionych po całym namiocie świec (zapadał już zmrok), Ashnard prezentował się mniej-więcej normalnie, drobny Tanelf o chłopięcej twarzy. Smutne oczy i czoło pokryte zmarszczkami wieku, cienkie brwi ściągnięte, usta natomiast - wykrzywione w wyrazie złośliwego rozbawienia. Papel przyglądał się mu chłodno, ale po chwili zawiesił wzrok na czarnej i białej zbroi połyskującej w kącie po lewej.
-Spocznij. Chcę wiedzieć, co o tym myślisz - powiedział wyciągając w jego stronę rękę z listem Dalara. Ashnard czytał długo, pogwizdując z cicha; stał teraz w jakiejś dziwacznej postawie, niedbale, z zaciśniętymi zębami i naprężonymi rękami.
-Jest realne zagrożenie, że twoje zwycięstwa staną się przedmiotem kiczu.
-Nie kpij, gnoju! Żądam wiedzieć jaka jest przydatność tego assasyna! - Papel opanował się z najwyższym trudem. "Pamiętaj, to nie z Tanelfem rozmawiasz, umbra przeciw esencji, tu i teraz, skup się".
-To zwykły śmieć, dostojny kapitanie. Najwyżej falanger, zgniłe mięso. Jest stary i zupełnie rozpuszczony. Do niczego - odparł Ashnard głosem spokojnym, a nawet wesołym.
-Jak rozumiem, to wszystko co potrafi powiedzieć Chorąży najsprawniejszej armii cienia w obu Cesarstwach? - Podziałało. Wściekłość na twarzy Ashnarda i potok prędkich słów:
-Urodził się ponad czterysta lat temu. W wieku kilkunastu lat wpadł w esencję Naina Karenciosa i brał udział w rzezi nad Dora Bor w sześćset jedenastym roku, nad rzeką którą później połknęła ziemia. Wtedy zrobił swój pierwszy Wybór, został szeregowcem. Od początku nie rokował wielkich nadziei, słaba technika, na widok krwi doznawał niemal ekstazy. Był jednak ulubieńcem Naina, otrzymał dodatkowe szkolenie i przeszedł na falangera. To był szczyt jego możliwości. Nie poznał żadnej z sekretnych technik Karenciosów. Po klęsce Naina ocalony przez rodzinę i otoczony silnym treikraftem. Na początku dziewiątego wieku, po śmierci matki i ojca, zabija troje Tanelfów i używa ich krwi do malowania. Działo się to w Uman, morderstwa pozostały niewyjaśnione. Następnie trzydzieści osiem lat spędza w Emberionie jako najemnik na Froncie. Służba strażnicza, skuteczność przeciętna. Reszta życia pusta. Mam rozwinąć jakieś szczegóły? - Zamiast odpowiedzieć, Papel po prostu się roześmiał. Początkowo Ashnard go przytłoczył, ale teraz czuł że odzyskuje kontrolę.
-To fascynujące, sądziłem że ostatnia z rodu Karencios zginęła tysiąc lat temu, o żadnej "rzezi" też nigdy nie słyszałem. Właściwie nie wiem nawet, czym szeregowiec różni się od falangera. Nic mnie nie obchodzi całe to assasyńskie bagno...
-Popełniasz śmiertelny błąd. Chcesz żebym mówił o jednym skrzywionym falangerze, chociaż moi mistrzowie mogliby zakończyć całą tą wojnę w kwadrans, z minimalnym rozlewem krwi. - Papel był pewien, że Ashnard nie kłamie, a przynajmniej że głęboko wierzy w to co mówi. Niestety, stoczyli już podobną rozmowę w przeszłości i nic z niej nie wynikło.
-Więc dlaczego nie poszczujesz swoich żołnierzy na Madricka i Keranię? - Ashnard spojrzał na niego z bezradną nienawiścią.
-Nie mogę! Tylko rozkaz księcia krwi może podnieść moich mistrzów, potrzebna jest wola i zgoda księcia Victora. Czy mam się powtarzać?!
-Ale...
-Klątwa na ciebie, ty synu. ALE ja wiem, że on się nie zgodzi, nie użyje nas, chyba że zostanie przekonany przez kogoś komu ufa, przez najwierniejszego sojusznika. Kogoś kto umocni jego esencję.
-Szczegóły. Muszę znać szczegóły. Ilu jest tych twoich mistrzów? Czy masz jakiś trecerów? Aurejona? Gdzie stacjonujecie? I najważniejsze: dlaczego, do kolery, nie było was na Froncie?! Laurent i Rowena nie żyją, jeśli dowodzisz taką siłą mogłeś temu zapobiec!
-O tych kwestiach mogę rozmawiać tylko i wyłącznie z księciem Victorem.
-Kpina. Możesz to odejść, najlepiej z tego obozu. W niczym ci nie pomogę.
-Posłuchaj Papel, ja jestem jak broń, jestem bez skazy, zostałem wykuty w umbrycznym treikrafcie aby Skorpion zatryumfował nad wszystkimi rodami. Jeśli użyje mnie zgodnie z moim przeznaczeniem, mój książę zdobędzie najwyższą władzę, władzę godną jego imienia.
-O czym ty mówisz... - Papel nie wierzył w to co usłyszał. Zamach na... ? - Jesteś odrażający, jesteś obrazą mojej rasy i Tanelfa którego nazywasz swoim księciem. Wynoś się w błękit. - Papel wyciągnął rękę po miecz: ostrze wyrwało się z pochwy, śmignęło łukiem w powietrzu z drugiego końca namiotu, rękojeść zacisnęła na palcach i dłoni. Ashnard powoli uniósł ręce i szybko się cofnął, ponownie otoczony aurą obłąkańczej niespójności.
-Ostatnie zanim odejdę. Wiedz, że skręciłem i wzburzyłem cienie pod tą częścią Scorcese, pobudowałem czarne labirynty. To wszystko zniknie razem ze mną, będziesz całkowicie odsłonięty. Pobij ich w jeszcze jednej bitwie, a Ravenloth przestaną się wahać. Samo twoje istnienie jest dla nich największą obelgą, chociaż nie jesteś szlachcicem wyślą assasynów. Został ci najwyżej miesiąc życia.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 27, 2011, 10:07:54 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela)
« Odpowiedź #13 dnia: Luty 16, 2011, 03:14:59 am »
aktualizacja 2 postów /\
                              |

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Tanelfowie listy piszą (do Papela)
« Odpowiedź #14 dnia: Luty 16, 2011, 10:25:46 pm »
Yess... jeszcze dokładniej skomentuje, ale daję znać, że przeczytałam i mi się podoba.