Autor Wątek: UPK: Prolog - Remidoff opuszcza dom  (Przeczytany 106 razy)

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
UPK: Prolog - Remidoff opuszcza dom
« dnia: Lipiec 03, 2010, 01:24:53 am »
(Napisane przez Kasiotfur i Berniaka. Jeden z prologów do opowiadania, które już się pisze!:D Opowiadanie pełne będzie zwrotów akcji, intryg, romansu, seksu, rozbójników i wilków na drogach;P)


Światło słońca wpadało do pokoju przez ogromne szklane tafle okien, oświetlając niedużą, nieco zgarbioną postać siedzącą w jasnozielonym fotelu o złoconych, wygiętych nóżkach. Młody tanelf siedział na nim zupełnie przykryty haftowanym kocem. Dopiero po chwili, powoli wygramolił się na zewnątrz. Miał na sobie gustowne, błękitne ubranie, długie, wąskie spodnie, koszulę z długim rękawem; wszystko ozdobione misternym haftem w kolorach bieli i złota. Stójka kołnierza sięgała aż do kości szczęki, jednak każdy element jego ciała, który mógłby być widoczny, zasłonięty był czystym, białym bandażem. Na dłoniach miał białe rękawiczki, które niknęły w rękawach, a na głowie coś w stylu turbanu z błękitnego atłasu zdobionego kilkoma diamentami. Mógł mieć najwyżej czternaście lat, jednak każdy, kto spojrzałby w jego oczy, nie miałby wątpliwości jakiej rasy jest zabandażowana istota. Jakby całe piękno tego tanelfickiego dziecka krystalizowało się w jego zielonych oczach. Wszystko w nich niemal krzyczało charyzmą. Od lekko żółtych obwódek tęczówek, przez załamania światła, po ciemniejsze elementy zacienione nieco rzęsami. Nawet usta miał zabandażowane, choć kiedy wyprostował się na fotelu, nie wydawało się, żeby czuł ból. Nieco tęsknie spojrzał na kieliszek wody. Z pokoju za ścianą słyszał podniesione głosy swoich rodziców, mur jednak był zbyt gruby, by mógł zrozumieć cokolwiek, zaczął się więc z nudów rozglądać po pokoju. Bywał tu bardzo sporadycznie, bo było to duże, wysokie pomieszczenie służące przyjmowaniu gości, a rodzina raczej nie chwaliła się dzieckiem urodzonym pod księżycem, mimo że jego los był prawdopodobnie powszechnie znany. Podłogę wyściełał bladozielony dywan, misternie tkany w motywy roślinne. Ściany pokrywała zielono – złota tkanina, ale wisiały też na niej portrety członków rodziny Remidoffa oraz jego przodków. Nad głową chłopaka wisiał ogromny, kryształowy żyrandol, którego trzon stanowiły cztery, wyprężone w skoku jednorożce z perłowymi rogami.
Nagle, rozległo się ciche skrzypnięcie drzwi. Chłopak odwrócił twarz w kierunku dźwięku i zobaczył wysokiego, barczystego mężczyznę o krótkich, kruczoczarnych włosach i obłędnie przystojnej twarzy godnej prawdziwego tanelfa. Miał duże, ciemno obramowane oczy, soczyste, bladoróżowe usta  i śniadą cerę. Jego szczęka była mocno zarysowana. Wysokie buty z bordowej skóry sięgały mu aż do łydek, a cholewa z przodu pod kolana. W nich ginęły nogawki obcisłych spodni z czerwonego aksamitu. Z prawego boku, przy biodrze zaczynały się guziki rzeźbione w obsydianie, a wysoki stan spodni kończył się aż pod żebrami. Jak dla kontrastu, koszula była szara i matowa, z guzikami schowanymi pod zaszewką. Przylegała jednak mocno do torsu, a rękawy rozszerzały się dopiero od łokcia, by na nowo być zebrane przy nadgarstku. Na przedramionach musiały być watowane, bo układały się bez zarzutu. Jeśli przyjrzeć się dokładnie, dostrzec by można delikatnie pikowanie czerwoną nitką.
Remidoff uniósł na niego szybko wzrok.
- Dobry wieczór – powiedział nieco niepewnie do wujka i zamilkł, nie wiedząc jak zapytać o to, dlaczego siedzi tutaj. Wuj był jedyną osobą poza rodzicami, lekarzem i służbą, która spędzała z nim czas.
Mężczyzna usiadł w fotelu naprzeciwko chłopaka i pochylił się nieco, opierając łokcie na kolanach i taksując go chwilę wzrokiem w milczeniu. Chłopak zamrugał, patrząc na niego pytająco.
- O co rodzice się kłócą? - zapytał w końcu.
Wuj zwilżył wargi i spuścił na chwilę wzrok, jakby myśląc intensywnie. W końcu jednak spojrzał prosto w oczy bratanka.
- Musieli podjąć bardzo przykrą decyzję, Remidoffie – powiedział dźwięcznym, niskim głosem.
Chłopak z trudem wziął głębszy oddech przez bandaż.
- Jaką? - zapytał, choć w jego sercu budził się strach.
Wuj westchnął, prostując się i opierając plecami o oparcie fotela.
- Twoi rodzice planowali twoje przyjście na świat przez kilkanaście lat – zaczął łagodnie. - Kiedy urodziłeś się... taki – kontynuował z wahaniem – rozpaczali, ale postanowili mimo wszystko się tobą zaopiekować.
Chłopak spuścił wzrok, nie chcąc okazywać słabości, jednak na myśl, że był dla rodziców taką udręką, robiło mu się strasznie przykro. Następne słowa krewnego, jakby wybudziły go ze snu.
- Uznali, że nie powinieneś być tu, taki sam. Że nikomu to nie służy. Powinieneś być z innymi, którzy są tacy jak ty.
- Jest ich dużo? - spytał niepewnie chłopak, nadal nie podnosząc głowy.
- Wystarczająco – odetchnął wuj. - Wszyscy w pewnym momencie udają się w podróż do Republiki Sol – Bayrun. Wiesz, gdzie to jest?
Chłopak aż podniósł na niego wzrok, zaciekawiony i pokręcił głową. Wydawało mu się, że kiedyś słyszał już tą nazwę, ale wolał zapytać.
- Graniczy z nami od północy. Za Enduiną kończą się żyzne ziemie, ustępując szarej pustyni – mówił wuj cicho. - Piasek jest na niej delikatny jak popiół, a powietrze nieznośnie gorące nawet w nocy. Księżyc jest tam wyjątkowo blisko ziemi i pali ją swoim błękitnym blaskiem...
Z każdym słowem oczy młodego tanelfa otwierały się szerzej.
- Nie rozumiem – powiedział szybko. - Po co ktokolwiek  podróżowałby w takie miejsce.
Mężczyzna uniósł dłoń, uciszając go.
- Cesarz jest wielki i troszczy się o wszystkich swoich poddanych. Nawet takich jak ty – powiedział poważnie. - Nakazał stworzyć tam specjalne sanatoria, gdzie urodzeni pod księżycem mogą żyć w komforcie, otrzymując niezbędną opiekę.
Chłopak zagryzł wargi, patrząc na niego nieco sceptycznie, ale kiwnął powoli głową. Jego serce biło coraz szybciej, bo domyślał się do czego to zmierza.
- I co tam jeszcze jest takiego?
Wuj odetchnął.
- Niewielu tanelfów chce żyć w tym niegościnnym miejscu – mruknął. - Znajduje się tam kilka miast oraz fort otoczony stalowym lasem. Ponieważ jednak niewielu pragnie tam mieszkać, Cesarz pozwolił w swej wspaniałomyślności osiedlić się tam elfom księżycowym. To... - Wuj wzruszył ramionami, wyginając nieco wargi. - Górnicy. Zajmują się głównie obróbką metali szlachetnych. Co kuriozalne, wolą żyć w nocy niż w dzień i czczą księżyc.
Chłopak czuł, że z każdym pytaniem ten kraj wydaje mu się bardziej obcy niż lepiej poznany.
- No ale... co jeszcze robią? - zapytał sfrustrowany.
Wuj przewrócił oczyma.
- Mieszkają pod ziemią. Lubią taplać się w jakiejś srebrnej mazi, poławiają w niej roztocza, a ci, którzy liczą na łut szczęścia, całymi nocami włóczą się po bezdrożach i szukają brylantowych kwiatów pustyni. - Aż się zaśmiał z pogardą. - Do tego są zbyt głupi, by wyhodować jakiekolwiek rośliny. Całą żywność importują.
Widząc narastającą niepewność w oczach chłopaka, mówił jednak dalej.
- Ale jest tam też kilka osad tanelfów, choć nie mam pojęcia czemu tam mieszkają – dodał ciszej - a przede wszystkim, w fortach, o których wspomniałem rezyduje elitarna jednostka tanelfickich łuczników.
- Słyszałem o nich – powiedział szybko Remidoff, z zapałem.
- Tak? - uśmiechnął się wujek dobrotliwie. - Co o nich słyszałeś? - zachęcił.
- Że produkują tam łuki, z których można strzelać na kilometry – odpowiedział, zerkając na krewnego, jakby szukał potwierdzenia w jego oczach.
Wuj uśmiechnął się, kiwając powoli głową.
- Może będziesz mijał fort po drodze do asylumu.
Chłopak przełknął ślinę, ale spodziewał się tego już od paru minut.
- Tak się nazywają te... miejsca? - Wlepił w niego nieco zgaszony wzrok.
Mężczyzna kiwnął głową.
- Wyruszysz dzisiaj. Twoi rodzice wydali już rozkazy służbie.
Blask w oczach chłopca zgasł, choć tak naprawdę gdyby dano mu więcej czasu na przygotowanie do wyjazdu, i tak nie wiedziałby, co z nim zrobić. Nie miał żadnych przyjaciół.
- Myślisz, że będzie mi tam dobrze?
Wuj uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Nie wątpię. Cesarz o to zadbał.
« Ostatnia zmiana: Październik 11, 2010, 09:00:09 pm wysłana przez kasiotfur »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Remidoff opuszcza dom
« Odpowiedź #1 dnia: Lipiec 03, 2010, 08:04:47 am »
Remidoff jest z Ravenloth?

Świetnie że wreszcie powstaje jasnomagia Tanelfów!

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Remidoff opuszcza dom
« Odpowiedź #2 dnia: Lipiec 03, 2010, 08:07:40 am »
Nie inaczej, spostrzegawczy czytelniku :)