Wyjaśnień jeszcze trochę:
Dlaczego?
Serce Avadoru, czyli ziemie za białą linią, za granicą nie tylko Jasnomagii, ale również człowieczeństwa to jedna wielka wylęgarnia Pomiotu. Pomiot to plugawe potomstwo Bestii, setki gatunków stworów które nie muszą jeść, pić ani spać, które istnieją tylko po to żeby zabijać. Rozpiętość mocy jest tu olbrzymia. Z najsłabszymi monstrami może poradzić sobie nawet niewyćwiczony w walce hajot, najpotężniejsze potrafią unicestwiać całe miasta, a nawet kraje.
To, co dzieje się w sercu Avadoru można porównać do nieuleczalnej, jątrzącej się rany. Co jakiś czas ropa - Pomiot - wzbiera i rozlewa się po ciele świata. Z powodów które są w tym miejscu nieważne, większość Pomiotu nie atakuje ludzi w Miastach Obrzeża, zamiast tego rozłazi się po całej krainie 'Vadoru, wyraja się do Interioru i przez góry Erednanu wędruje do Starego Tradyru i do jeszcze dalszych krain. Zwalczanie tego plugastwa jest koszmarnie niebezpieczne i corocznie pochłania wiele istnień i złota.
Między innymi z tego powodu mocarstwa 'Vadoru, Starego Tradyru oraz kilka państw z innych krain zwołują co jakiś czas wielką krucjatę i pod czarnymi sztandarami ruszają niszczyć Pomiot w jego mateczniku. Jest to jedno z największych przedsięwzięć tego rodzaju na świecie, wielkie wyzwanie logistyczne i taktyczne, tak wielkie że regularnie słychać głosy o jego zbyteczności. Ale za Bitwami Avadorskimi stoją tysiące lat tradycji oraz ich niesamowity... prestiż. Na tym dziwnym świecie, gdzie każda jasnomagia jest święcie przekonana o swojej wyższości, gdzie współistnieje tyle różnych ras, gdzie ściera się tak wiele przeciwstawnych Esencji, plugastwo Bestii to siła jednoznacznie zła*. Nie ma tutaj miejsca na żadne perspektywy i puknty widzenia, każdy człowiek który zabija Pomiot jest bohaterem, stoi po stronie Czerni przeciwko Bieli. I choćby dlatego nigdy nie zabraknie krzyżowców na tej krucjacie, tutaj nawet zwykły kmieć z zapadłej wioski może sobie zasłużyć na zaszczyt uwiecznienia swojego imienia w Bibliotece Legend - jeśli tylko udowodni że zabił choć jedną sztukę Pomiotu 1).
Kilka innych powodów:
-poza Niniwą, ostatnim Miastem Obrzeża, magii destrukcyjnych można używać niemal bez ograniczeń, bez obaw o cywili albo skażenie disopsem. Nie ma też żadnych ograniczeń natury... biurokratycznej. W większości krajów spuszczenie deszczu ognia albo rozdarcie ziemi wymaga przebicia się przez szereg procedur, podczas Bitwy można po prostu robić to, co konieczne żeby wygrać.
-Bitwy są świetną okazją do przetestowania swoich wojsk w najcięższych możliwych warunkach. Praktycznie wszystkie, nawet pokojowe jasnomagie (takie jak Aquilonia czy 'vadorskie Deokracje) nieustannie rozwijają swój potencjał bojowy. W Avadorze można go w pełni zaprezentować światu, na przykład swoim politycznym rywalom. Nie raz i nie dwa spory, które mogły przerodzić się w wojny zostały rozstrzygnięte w Bitwach, kiedy jedna strona przekonała się naocznie o przewadze oponenta. Inny aspekt tej sprawy to możliwość odkrycia tajemnic rywali (szpiegostwo wojskowe).
-prestiż, budowa i zacieśnianie więzów między państwami. Według starożytnej tradycji, wszystkie kraje biorące udział w tej krucjacie mają status mocarstwa i tworzą tak zwane "Czarne Przymierze", które obok sojuszu krasnoludzkich Królestw jest największym układem międzypaństwowym w Jasnomagii. Według niepisanego prawa, Czarne Przymierze "nie przelewa własnej krwi", niechętnie patrzy się więc na historyków i badaczy którzy wygrzebują jakieś nikomu niepotrzebne wiadomości o dawnych wojnach.
Kto?
Najprościej mówiąc, kraje Czarnego Przymierza plus dziesiątki tysięcy wolnych krzyżowców pochodzących z całego Kontynentu.
Najważniejsze kraje Przymierza to:
-Tradyr, tradycyjnie, ale już nie za bardzo faktycznie - to królestwo jest mocarstwem jedynie z tytułu. Jednak mimo upadku, Tradyr ciągle wystawia 5 legionów najbitniejszych i nieustraszonych żołnierzy. Na tradyrski kontynegt składa się elita magów bojowych, żołnierze Gwardii Herońskiej, Rycerze i Heroldowie oraz najlepsze jednostki Wojsk Pancernych.
-Imperium Erdańskie, które za każdym razem poczytuje sobie za honor wystawienie najliczniejszej i najpotężniejszej armii. Oprócz odmieńców-Ekskanoników, Kapłanów-Mocarzy i Dew-półaniołów są to tysiące fanatycznych weteranów wyposażonych w najnowsze zdobycze erdańskiej myśli wojskowej.
-Cesarstwo Maddox, od tysiąca lat reprezentowane przez swojego czempiona Dindigula, kohorty magów Struktury, skrybów z Biblioteki Legend oraz armię złożoną z samych kobiet.
-Aquilonia ze swoją Konstelacją dostarcza przede wszystkim Heroldów oraz, w ostatniej Bitwie, swoich sił z Północy - Marmurowej Kawalerii, Tarczowników i Kroczących Zamków.
-Ossenthar, skutecznie rywalizujący z Imperium Erdańskim o palmę pierwszeństwa. Na temat wojsk tego kraju wolę się nawet nie rozpisywać, wystarczy powiedzieć, że dostają się do Avadoru za pomocą tzarcembrów, monstrualnych katedr z ludzkiego ciała...
Ogólnie rzecz biorąc, są to kraje w których dominuje ludzka rasa, albo takie w których króluje kult Formy Człowieka (np Aquilonia). Większość niezrzeszonych krzyżowców jest również ludźmi, chociaż trafiają się różne wyjątki. Na przykład w Bitwie która toczyła się tysiąc lat temu, Czarne Przymierze zostało nieoczekiwanie wsparte przez... kontynegnt Herdainów. Sporo różnych krajów stara się udowodnić wysoki status wysyłając do walki swoich najlepszych żołnierzy. Z Cyrii przybywa więc kohorta nieśmiertelnych Ceseran, a Juhtun-Szaar dostarcza swoich zaprawionych generałów, żeby wymienić tylko parę przykładów. Do tego dochodzą jeszcze kompanie najemników.
I wreszcie rzecz ostatnia. Każdy hajot jest oczywiście mile witany w szeregach krzyżowców, ale za każdym razem wiele nadziei pokłada się w... kyarach, odmieńcach i jeszcze lepiej, tronach. Jest to źródło dość ciekawych sytuacji i paradoksów, kiedy istoty powszechnie uważane za wrogów Jasnomagii stają się jej obrońcami. Praktycznie każdy, nawet najbardziej zacietrzewiony zwolennik wiary w "moc milionów", zmieni zdanie kiedy zobaczy jak w ciągu minut giną tysięce żołnierzy, podczas gdy jeden tron potrafi utrzymać swoją pozycję bez chwili odpoczynku przez... miesiąc.
Jak?
Krucjata dzieli się na kilka armii rozmieszczonych w różnych Miastach Obrzeża, które kolejno przystępują do Bitwy i wycofują się z niej dla nabrania sił. Jeden taki cykl nazywa się Gwiazdową Szarżą. Manewr jest powtarzany teoretycznie tak długo, aż wszystkie armie, ze względu na straty, zostają scalone w jedną - wtedy niedobitki mogą z honorem wrócić do domów albo poświęcić życie w ostatniej Szarży. W praktyce coś takiego zdarzyło się tylko kilka razy i to bardzo dawno temu. Od dobrego tysiąca lat, kiedy straty sięgają rzędu 1/4 zaczyna się odwrót.
Każda armia ma jednego, najwyższego dowódcę którego wybiera ogół żołnierzy. Każdy hajot ma jeden głos, odmieniec sto głosów, a tron dziesięć tysięcy (co jest najdziwniejszą formą demokracji o jakiej słyszała Jasnomagia). Wybrany człowiek otrzymuje tytuł grim-generała oraz pieczęć, która daje mu pewną liczbę mocy które trochę przypominają magię majestatu - między innymi potrafi ogarniać wzrokiem całe połacie Avadoru i natychmiastowo porozumiewać się z innymi grim-generałami.
Bitwę toczy się kilkanaście kilometrów od białej linii, na froncie kilku kilometrów, wokół miejsca zwanego Wrotami Hamartii. W bardzo rzadkich sytuacjach cała armia skupia się w jednym punkcie. Walka trwa (powinna trwać) przez dziesięć dni po których armia jest luzowana przez kolejną. Pomiot nadchodzi z wnętrza Avadoru chaotycznymi falami i naciera na pozycje trzymane przez żołnierzy. Taka fala może liczyć zarówno kilka jak i kilkanaście tysięcy sztuk Pomiotu. Było też takie Bitwy w których na krzyżowców szły jednocześnie setki tysięcy monstrów 2).
Ze względu na szaloną agresję i niemożliwą do przewidzenia liczebność Pomiotu rzadko która Bitwa toczy się od początku do końca na ustalonej pozycji. Bardzo często armie przychodzą sobie z odsieczą, albo wspólnie biorą udział w wielkich manewrach, podczas których zdolności wodzów i odwaga żołnierzy są wystawione na najcięższą próbę. Bywa też że krzyżowcy zostają zepchnięci w stronę Miast Obrzeża, nie raz i nie dwa wiele z nich stawało się bastionami skrwawionych armii i, ku rozpaczy mieszkańców, polami samej Bitwy.
1) To jest coś więcej niż postawienie kilku znaków w jakiejś książce, która potem przepadnie na zakurzonymi piętrze. Utrwalenie imienia człowieka w Bibliotece Legend jest aktem magii słowa i, w zależności od zasług, aktem który może mieć olbrzymią moc, sprawiać że ludzie stają się bliżsi swoim ideałom, mądrzejsi, silniejsi, bardziej odporni na strach i zmęczenie.
2) Jak łatwo się domyślić, większość z nich zakończyła się klęskami, po których nie było już ani krzyżowców, ani Miast Obrzeża.
Luźne myśli na koniec:
-klimat I Wojny Światowej w okopach nad białą linią. Ruiny umocnień z czasów poprzednich Bitew. Opuszczone, wymarłe okopy i fortyfikacje.
-żołnierze z połowy świata w Miastach Obrzeża. Konflikt grim-generałowie - Tyrani i Tyreiny. Bitwa Avadorska to nie tylko walka z Pomiotem, tak samo ważne są legendarne Miasta: Sodoma i Gomora, siedliska zepsucia i rozpusty, ukochana przez Słońce Paranoja, marmurowa i krwawa Desperacja. One wszystkie tętnią od życia, które podczas krucjaty staje się Życiem - tysiące krzyżowców, ludzi którzy wiedzą że jest duża szansa na to że nie wrócą już do domów, którzy uważają się za bohaterów. Jest dziko! Tyrani starający się wykorzystywać krucjatę do własnych celów.
-biała linia jest doskonale widoczna. Jest to miejsce w którym szare, bure i popielate pustkowia Avadoru stają się białe. Setki kilometrów dalej, w centrum tego obszaru znajduje się (podobno) Dom Bestii i samo serce Dewastacji u podnóża najwyższej góry świata, Salamandry. Salamandra jest widoczna już spod ostatnich Miast Obrzeża, chyba że horyzont zasłania ściana Pomiotu.
Poza białą linią Prawo Upadku działa z wielokrotnie większą mocą. Zwykły człowiek nieuchronnie stacza się w bestialstwo, energia błyskawicznie się rozprasza, disops dosłownie wyparowuje z istnienia.
-wbrew temu co często opowiadają weterani, do Bitew nigdy nie wchodzą Bestie, zawsze jest to tylko Pomiot. Oczywiście, z perspektywy zwykłego hajota taki karadan nie jest "tylko Pomiotem", ale po prostu Eonem.
-Bitwy Avadorskie porównywane do Daar Hezellon (tworzenie legendy).
-Krasnoludowie Szlachetni w sprawie Bitew są podzieleni. Istnieje w końcu tradycja Herdainów którzy walczyli w Daar Hezellon. Z drugiej strony, argumentują przeciwnicy, w Bitwie Kresu Mocy z Pustokrzewcami walczyło niemal wszystko co istniało. Dlatego, siłą inercji, armie Królestw nigdy nie brały udziału w Bitwie. Wielu Krasnoludów uważa też, że Bitwy są rodzajem pokuty Człowieka za zniszczenie harmonii światów (zniszczenie Równowagi).
-skąd wiadomo, że nastał czas na kolejną Bitwę? W około 10 miejscach Kontynetu stoją wielkie, starożytne wieże, latarnie których pełna nazwa to Latarnie Czarnego Światła. Na Zachodzie są to kartaldorska Gowtang (na wyspie Albanie) i aquilońska Wledigen w mieście Dardan-Ea. Niektórzy twierdzą, że zbudowały je Smoki, inni że Herdainowie, jeszcze inni że była to rasa jakiś zagadakowych "Arkiteków". Tak czy inaczej, wraz ze wzrostem zła w Avadorze te Latarnie zaczynają płonąć dziwnym blaskiem - Czarnym Światłem. Tuż przed Bitwą roku 1018 natężenie Światła było tak duże, że każdy kto spoglądał na koronę latarni miał wrażenie że stracił wzrok. Były już takie chwile, kiedy Czarne Światło spływało ze szczytu wieży i spowijało Latarnie w całości. W 1025 roku z różnych stron świata zaczynają dobiegać wieści, że Latarnie znowu zaczynają płonąć.