Autor Wątek: Landon  (Przeczytany 86 razy)

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Landon
« dnia: Lipiec 07, 2010, 11:50:09 pm »
Kaczor, mógłbyś wrzucić historie Landona? Bo gdzieś mi zaginęła, a chyba tam było o tanelfickich powieściach romantycznych...

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Landon
« Odpowiedź #1 dnia: Lipiec 08, 2010, 02:25:36 pm »
Landon il Monta
Rasa: tanelf
Wiek: ok80
Wzrost: 187cm
Oczy: nie mają określonego naturalnego koloru
Włosy: sięgają trochę za ramiona, proste, zwykle rozpuszczone, nie mają określonego naturalnego koloru
Wygląd: Wysoki, szczupły, zwykle o pogodnym wyrazie twarzy i zdrowym kolorze cery. Cała jego postać zawsze w jest w jednej kolorystyce. Jesli jest ubrany na biało, będzie miał białe tęczówki i włosy, a jeśli ubierze się na zielono, będzie miał i włosy zielone. Zmiana koloru nowo zakładanej części garderoby jest praktycznie automatyczna. Bez problemu może się też przystosować w ten sposób do otaczającego go środowiska niczym kameleon.
Lubi mieć na sobie dużo ozdób, szczególnie od niedawna uwielbia perły ;).
Ubiera się jeśli tylko ma okazję nieco ekstrawagancko, jakby nie zważając na okoliczności. Jego ulubioną częścią garderoby są rękawy rozszerzające się przy nadgarstku w bufkę, wywodzące się z tradycyjnego rodowego stroju Ravenloth, a bardzo populane w imperium Valencios.

Historia: Landon urodził się w dość dobrze postawionej mieszczańskiej rodzinie. Ma starszą o 50 lat siostrę. Jego ojciec prowadzi razem z matką filię cukierni Doucrout w stolicy Imperium Valencios – Bagaravennie. Kiedy był jeszcze zbyt mały by świadomie czarować czy w ogóle myśleć, rzeczy wokół niego, a w szczególności jego ubrania, włosy czy oczy chaotycznie zmieniały kolory, co musiało niesamowicie drażnić otoczenie, ale dzięki temu momentalnie spostrzeżono jego naturalny talent do magii koloru. Kolejnym zaskoczeniem choć może już nie tak wielkim były jego pierwsze 'dzieła', które opierały się na odwzorowywaniu rzeczywistości na niewidzialnym płótnie w powietrzu. Może nie taką przyszłość planowali rodzice dla swojego syna, ale widząc u niego takie umiejętności, przekierowali trochę swoje oczekiwania, zachęcając go do rozwoju w tym kierunku. Ich syn jednak bardzo szybko okazał się dziwnie nieprzystosowany. I nie chodziło już tylko artystyczną ekstrawagancję czy dziwne ubrania, zawsze wydawał się jakiś ponad wszystkim, z głową w chmurach, zupełny marzyciel. Zaczytywał się powieściami o arystokratach, a w szczególności ich romansach i życiu. Kochał jak wszystko tam wydawało się piękniejsze, większe i bardziej wyrafinowane niż jego życie. Mimo, że rozwijał swoje umiejętności, musiał poczekać aż mógłby wogóle próbować dostać się do Akademii Artystycznej. W międzyczasie więc dorastając pracował w rodzinnej cukierni, urozmaicając sobie dekorowanie tortów, robieniem tego w najbardziej artystyczny i piękny sposób jak potrafił. Najpierw próbowano go przytemperować, żeby robił to według wzorców, jednak jego wyroby szybko spodobały się klientom i dano mu wolną rękę. W taki sposób dorósł do około dwudziestu lat. Pracując w cukierni, zaczytując się romantycznymi epickimi powieściami i malując później na ich temat impresje. Ze względu na swój wyróżniający się wygląd i talent cukierniczy (jako, że malarski nie był nigdzie specjalnie afiszowany) stał się całkiem znaną barwną postacią Bagaravenny. Poznawał dużo osób w cukierni, ale nie garnął się do nich specjalnie. Inaczej jednak wyglądała kwestia towarzyskości gdy został zaproszony do pomocy przy słodyczach na balu szlacheckim Valencios. Zapalił się do tego tak bardzo, że aż cała jego rodzina zaczęła na to podejrzliwie patrzeć. On sam ciezył się z myśli, że będzie mógł obserwować, ale po pewnym czasie jego popularność rosła tak jak i umiejętności, więc był coraz częściej zapraszany na tego typu bale. Pewnego jednak razu miał nieprzyjemność boleśnie rozczarować się co do wizerunku arystokratki jaki sobie stworzył na podstawie książek. Było to zresztą już przy pierwszej jego rozmowie na jednym z balów. Został przedstawiony jako artysta który przygotował poczęstunek we wcześniej niespotykanym kolorze, wyjątkowo na ten jedyny bal. Ponieważ jego wyroby były jak zwykle przepiękne, wzbudził zainteresowanie kilku wyżej postawionych tanelfów i wieczór do późnej nocy spędził na miłych konwersacjach o tym co maluje, co lubi, co robi i kim jest. Pod koniec balu okazało się, że wielu gości rozeszło się już dużo wcześniej i właściwie została mu tylko jedna rozmówczyni, wyraźnie nim zafascynowana, arystokratka z rodu Valencua. Oczywiście Landon był wniebowzięty, że ma z nią okazję wogóle rozmawiać, nie okazywał tego, ale był nią zachwycony, ona jednak zrobiła coś czego się zupełnie nie spodziewał, a mianowicie zaproponowała mu bez większych dwuznaczności nocleg. Paradoksalnie, nie rzucił się wtedy radośnie w jej pierzynę, a poczuł niemal zdruzgotany. Jakby nagle wszystkie opowieści o trudzie zdobywania miłości i wielkich romansach zostały kopnięte gdzieś w kąt. Landon bardzo grzecznie wykręcił się z tej sytuacji, ale niesmak pozostał. Może i marzył o pięknej arystokratce, która popełniłaby dla niego mezalians, z którą skradałby się po ogrodach, a może i w obliczu rozłąki porwał na Kartaldor, ale nie takiej która chciała z nim spędzić jedną noc. Postanowił, że chce czegoś tak wielkiego jak w powieściach albo wcale. Kiedy zaczął częściej na balach nawiązywać jakieś kontakty czy rozmowy, jeszcze bardziej dobitnie zrozumiał, jak bardzo jest oddzielony od tego arystokratycznego świata, do którego tak chciał należeć. Jako artysta mógł liczyć na zauważenie i zainteresowanie, ale takie jakie otrzymuje chwilowa atrakcja w cyrku. Będąc tak blisko arystokracji, bywając na ich balach, czuł tylko jak odbija się od jakiejś niewidzialnej ściany. Parł jednak do przodu, poznając nowych tanelfów jeśli oni chcieli poznać jego i licząc, że kiedyś mu to się przyda, pomoże wspiąć po szczeblach.
Tak mijały kolejne lata. Landon pracował w Cukierni i przy oprawie wizualnej balów, zaczynając mieć już nawet jakąś własną renomę, wykraczającą poza szyld ojca, czasem gdzieś podróżował, ale nigdy nie daleko, bo był zbyt zajęty pracą, a inspirację do obrazów i tak czerpał z książek. Jego malarstwo też dobrze się sprzedawało. Wyspecjalizował się w ilustracjach scen z romantycznych powieści. Uwielbiał realistyczne sceny pełne patosu, rozerwanych uczuć i wzniosłości. Właściwie w obrazach nie poruszał samotności, która tak naprawdę dotyczyła go osobiście mimo aktywnego życia. Jego ulubione tematy to fantazje o powieściach które zaspokajały jego niespełnione ambicje.     Kobiety zawsze były na nich przecudne, zakochane pełnym sercem, a całe ujęcia pełne pewnego napięcia, które automatycznie rodziło się gdzieś w sercu oglądającego. Obrazy te podburzały do jakiegoś zrywu i nie chodziło tylko o romans, ale ogólnie o pragnienie czegoś więcej, wykonywania czegoś epickiego i pięknego. Sprawiały, że można było się rozmarzyć o własnym życiu patrząc na nie, poczuć rozterkę bohatera i tęsknotę bohaterki. Oczywiście bywały też bardziej nietypowe i celujące w inne uczucia, ale patos, miłość, dramat i epickość, były esencją jego obrazów, tak jak jego obrazy były esencją tanelfickiej powieści romantycznej. Do tego stopnia, że w pewnym momencie nawet dostał zlecenia na ilustracje do książek, które przyjął z ogromną przyjemnością.
Utrzymywał kontakty towarzyskie z pewną grupą młodszych szlachciców z rodu Valencios. Nosił się nawet z wysłaniem swojego pomysłu na powieść do swojej ulubionej pisarki, Rowany Killinoi.
Wtedy to, kiedy miał już prawie 80 lat, był rozpoznawalną osobą w stolicy, miał zapewnione zamówienia na ilustracje do książek i obrazy, tak jak i wyroby cukiernicze i oprawy balów, zupełny spokój o finanse i pełną stabilizację, nastąpił drastyczny zwrot w jego życiu. Ważne jest zaznaczenie, że to pozornie świetnie już ułożone życie i wielkie możliwości przyszłej kariery artystycznej dawały mu satysfakcję, ale nie czuł się do końca spełniony. Zawsze było w nim coś co pragnęło się wyrwać ponad mieszczańskie życie. Coś co sprawiało, że czuł się dobrze nawet tylko słuchając opowieści szlachciców, rycerzy. Miał też opinię dziwaka, jako, że często bywał cichy i zamyślony, nikomu nie było wiadomo o żadnej tanelfce z którą by go coś łączyło, wcale nie utrzymywał kontaktów z lokalną "bohemą artystyczną". Owszem, znali się i to bardzo dobrze, ale prawie nie zdarzało się żeby uczestniczył w ich balach czy popijawach. Zawsze tylko obserwował. Zapytany czy zagadnięty zawsze sympatycznie i z uśmiechem opowiadał o sztuce lub zmienił kolor sukni jakiejś arystokratki w żartach, jednak tak naprawdę nie opowiadał nic osobistego. Tak jakby żył wśród tych wszystkich znanych mu ludzi, rozmawiał z nimi, poznawał ich, ale tak naprawdę funkcjonował gdzieś obok. Jedynym odstępstwem od tego była jego korespondencją z Rowaną Killinoi, która była czymś w rodzaju uczuciowego pamiętnika. Pisał do niej podpisując się zawsze tylko dość anonimowo "Landon". Może nie pisał do niej o swoim życiu, ale zawsze wysyłał jej swoje wrażenia po przeczytanych książkach, przemyślenia na temat fabuły czy bohaterów i rysunki zainspirowane jej twórczością, tak, że o ile na początku po prostu je wysyłał, pewnego razu faktycznie dostał odpowiedź, a przez lata ta korespondencja naprawdę się rozrosła.
Właśnie w takim momencie jego życia odbywał się bal zaręczynowy kuzynki jednego z jego znajomych szlachciców. Tuż przed balem, gdy gotowy tort i cała oprawa czekała już na gości, wparował jego znajomy z paniką ale i szaleństwem wypisanym na twarzy. Wzburzony jak najszybciej potrafił opowiedział Landonowi, że pomylił się wysyłając mu wskazówki, a przyjęcie nie miało być w bielach, a srebrach i perłowych odcieniach. Przez następne półgodziny mógł zaobserwować niebywały kunszt Landona, kiedy ten w szaleńczym tępie zaczął przekształcać całą oprawę i kolorystykę sali, na koniec pracując przy torcie i nie tylko zmieniając jego kolor a nawet przekształcając dodatki na wzór muszli i pereł. Goście zjawili się nieświadomi zmian, a jego znajomy odetchnął z ulgą widząc zachwyt swojej kuzynki. Wydawał się jednak nie tylko uspokojony, ale zamyślony. Na przyjęciu rozmawiał jeszcze z kilkoma osobami, obserwując Landona i dobrze po północy w końcu on i trzech jego przyjaciół przyszło do niego i zaproponowało mu, podróż z nimi na granicę z Aquillonią, gdzie niedawno rozpoczął się kolejny konflikt z pomniejszym władcą przygranicznych ziem. Wielu szlachciców się tam wybierało, a oni chcieli się wyróżnić, chcieli, żeby ich kunszt został zauważony, żeby ich walki były efektowne. I właśnie dlatego potrzebowali Landona. Po tym jak jeden z nich dziś go zobaczył przy pracy, dowiedział się, że Landon potrafi działać sprawnie, szybko, że wogóle potrafi więcej niż pokazuje na co dzień. Landon wahał się tylko ułamek sekundy. Czuł, że teraz jest jego okazja, ta jedna i niepowtarzalna. Liczył, że może podczas takiej wyprawy stanie się COŚ co wszystkim udowodni jego wartość i nikt nie będzie kwestionował jego racji bytu na przyjęciach, że stanie się równy, sławny, poważany, przysłuży się szlachcicom i zacznie byc naprawdę ważny. Momentalnie też zobaczył przed oczami wszystkie sceny z powieści, gdzie podczas takiej wyprawy może stać się wszystko! Już następnego ranka po tej nocy wyjechali. Landon zniknął zupełnie nie ostrzegając nikogo, zostawiając wszystko i zmierzając ku zupełnie nowemu życiu. Ten krok sprawił mu taką satysfakcję jak mało co dotychczas w jego życiu. Nagle poczuł się wolny, że wszystko przed nim i już czuł dreszczyk adrenaliny na myśl o tym, że właśnie zrobił coś tak jak się robi często w powieściach. Dotychczas o tym czytał, a teraz naprawdę to zrobił, przestał być obserwatorem. Te uczucia które zaczęły się w nim budzić były tak intensywne, że dopiero wtedy zaczął tak naprawdę rozumieć dlaczego tego pragnął. Jego zmiana zachowania zdziwiła też jego towarzyszy, którzy znali go od dawna przecież. Przestał być cichy i wszystko chciał robić. Spodziewali się, że będzie mu trudno w drodze jako, że zawsze mieszkał w mieście, a on był cały pełen energii, jakby zupełnie odżył. Celem był konflikt przy granicy, ale właściwie ich podróż przedłużała się bardzo, kiedy zostawali dłużej w jakiejś karczmie, gdy spotkali innych starych znajomych. Droga okazała się tez wcale nie tak bezpieczna, ale Landon tego właśnie oczekiwał. Pierwsze spotkanie z wilkami, gdy musieli zatrzymać się na noc w lesie (bo spali do południa i nie zdążyli dotrzeć do następnej karczny) było dla niego czymś absolutnie ekstatycznym. Z jednej strony oczywiście się bał, ale z drugiej sama idea tego, że mógł coś z tym zrobić – pomagał w walce dając walczącym lepszy obraz – była dla niego niezmiernie fascynująca. Spotkanie ze sporym dzikim kotem nie skończyło się jednak już dla niego zbyt dobrze, został raniony w nogę i było to dla niego znakiem, że jeśli chce tak podróżować, musi się nauczyć sam walczyć. Nie musiał o to dwa razy prosić, szlachcice byli zachwyceni pracą nad ich wizerunkiem, którą wykonywał. Zwracali uwagę w każdej karczmie w której zawitali. Droga dłużyła się także z powodu co rusz wynikających po pijackich przyjęciach pojedynków. Gromadziły one nadzwyczajne ilości gapiów. Landon miał w tym swój bardzo duży udział, jako, że zapewniał taką wizualną oprawę swoim towarzyszom, że nawet już nie miało znaczenia czy wygrywali czy przegrywali. On sam jako część grupy, a skoro miał przy sobie miecz, wnioskowano, że też jest równie dobrym wojownikiem jak reszta, jak tylko trochę się podszkolił, pakował się we wszelkie możliwe afery czy bijatyki. Podczas ponad rocznej podróży udało mu się czasem wyprowadzić naprawdę ładne uderzenie, ale właściwie nie wygrał ani razu. Tym bardziej więc zdumiewał już nawet swoich towarzyszy, że za każdym razem pchał się od nowa do walki, że nie zniechęca się ćwicząc i jest uparty jak wół. Nie tego spodziewali się po artyście cukierniku. Kiedy też przekonali się co jest jego mocną stroną, dobrali mu odpowiednią broń, a mianowicie Landon był bardzo szybki i zwinny, ale jego najsilniejszą stroną były dłonie. Jako artysta i właśnie ten nieszczęsny "cukiernik" jego palce i ruchy dłoni były niesamowicie sprawne, wręcz zadziwiające, jak na nowicjusza w posługiwaniu się bronią. Po niezbyt udanych próbach walki zwykłym mieczem, dostał więc dwa wyjątkowe miecze – krótkie, wykonane z lekkiego metalu o ostrzu tej samej długości co rękojeść, co pozwalało mu na łatwe wydłużanie zasięgu czy zastawianie się rękojeścią przy obronie. Jednocześnie też taka broń idealnie pozwalała mu pokazać co potrafią jego dłonie i po raz kolejny zaskoczył swoich towarzyszy tym jak szybko uczył się nowej umiejetności. Dzięki temu, że uczył się walki, jeszcze bardziej poczuł się też częścią drużyny. Zresztą po roku wspólnej podróży zżyli się bardzo i zaprzyjaźnili. Kiedy dotarli wreszcie do granicy Aquillonii okazało się, że konflikt który przyjechali 'wesprzeć' już się zakończył. Właściwie nie przejęli się tym i zaczęli go podjudzać od nowa, jako, że nie byli jedynymi 'stacjonującymi' tam jeszcze tanelfami. Konflikt wybuchł na nowo, z trochę innych powodów i nie zagłębiając się już w szczegóły, trwał kolejny miesiąc, podczas którego, zupełnie przypadkiem, 'dzielna drużyna' w specyficznym dla nich, niezwykle efektownym stylu, uratowała podróżującego mężczyznę i jego wóz. Okazało się, że mężczyzna ten to kupiec z Albionu. Zaoferował im wynagrodzenie finansowe, ale gdy dowiedział się, że są szlachcicami (bo jeden z towarzyszy Landona przedstawił go jako ich kuzyna, Landona il Valencios), zaproponował, że ugości ich na Albionie.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Landon
« Odpowiedź #2 dnia: Lipiec 08, 2010, 02:25:48 pm »
Po drodze opowiadał im, że należy do rodu Bianco Margerid i o krainie do której lecieli. Kiedy Landon dowiedział się o wszechobecnej bieli oraz, że jest ona też kolorem gospodarzy do których zmierzają, zmienił kolor włosów, oczu i ubioru na perłowo białe odcienie.
Kupiec, który, jak się okazało był bardzo wpływowy i mieszkał wraz z rodziną w obrębie pałacu, przedstawił ich większości mieszkańców na audiencji u Barona, a wtedy stało się coś czego Landon zupełnie się nie spodziewał. Na sam widok Baronetty, Bianki II Bianco Margerid oniemiał. Ubrana była w biel podobną do odcienia który nosił Landon, miała mlecznobiałe włosy i srebrzystoszare oczy, nawet odcień jej skóry był bardzo jasny. Była bardzo drobna i wyraźnie młoda. Postanowił ją poznać, nie wiedząc jeszcze wtedy, że jej odczucia wobec niego były podobne.
Jego umiejętność rozważnego myślenia nigdy nie stała na wysokim poziomie, ale to, że wogóle zaczął o niej myśleć w kategorii uczuć przechodziło wszelkie idiotyzmy. Należała do rasy śmiertelnej i już miała zaplanowane małżeństwo z kim innym za rok. Poza tym, gdyby wspomniał wogóle o tym swoim towarzyszom, powiedzieliby mu, że skoro nie jest wysoko postawiony, to to nie jest dobry pomysł nawet na jedną noc, ale on oczywiście zaczął planować po swojemu. Wymyślił, że do niczego nie dojdzie, przecież chce ją tylko poznać. Będzie sobie wzdychał z daleka, jak *zawsze*. Jednak wszystkie możliwe okoliczności popychały go w inną stronę. Zaczął z nią rozmawiać na jednym z przyjęć, zwracając uwagę na to, żeby rozmawiać tyle samo z innymi kobietami, żeby jego zainteresowanie nie rzucało się w oczy. To, że także w rozmowie okazała się delikatna tylko sprawiło, że pociągała go coraz bardziej. Wszystko w niej wydawało się tworzyć całość tak idealną, że zaczynał żałować, że przylecieli na Albion i musiał ją spotkać, wiedząc, że nie ma prawa się do niej zbliżyć. Tymczasem 'niewinna' Bianca zauroczona do granic, będąc zupełnie niepozorną, namówiła brata aby pozwolił jej pobierać lekcje rysunku u Landona (nieświadomego jeszcze niczego), argumentując, że taka okazja może się już nie powtórzyć. Chyba także nikomu nie przyszło do głowy, że tanelf, szlachcic, byłby na tyle szalony (głupi?), żeby romansować z, zaręczoną, wysoko postawioną dziewczyną, wiedząc czym mu to może grozić.
Faktycznie przez bardzo długi czas zajmowali się tylko malowaniem i godzinami rozmów. Ona opowiadała mu o Albionie, o tym jakie panują na nim zwyczaje, o tym jakie moce posiada dzięki perłom, o sobie, o swojej rodzinie, a Landon odwdzięczał się tym samym, mówiąc o Cesarstwie, podróżach, walkach (trochę na wyrost), książkach czy obrazach. Sam nie spodziewał się, że będzie im się tak dobrze rozmawiało. Po dwóch miesiącach uchodzili już za wybitnie zaprzyjaźnionych, ale nikomu naprawdę nie przychodziło do głowy, że między nimi może iskrzyć. Szczególnie, że kilka razy gdy jakaś służka "przypadkiem" wpadała do pracowni plastycznej, przynieść im posiłek, nigdy nie robili nic niewłaściwego, ani nie wyglądali na zakłopotanych. Mieli jednak więcej szczęścia niż rozumu, bo z czasem zaczęły zdarzać się przypadkowe muśnięcia rąk, siedzenie o wiele za blisko czy temu podobne. Dobre kolejne dwa miesiące póżniej, napięcie między nimi stało się niemal wyczuwalne w powietrzu. Podczas wieczornego malowania w plenerze Landon z sercem ciężkim jak nigdy wyznał jej swoją miłość. W odpowiedzi ona go pocałowała i już wiedzeli wszystko. Opamiętali się jednak już po kilku minutach. Siedząc i trzymając się za ręce oboje powiedzieli sobie o tym, że oczywiście nie mogą być razem, on jest tanelfem, ona jest zaręczona i nikomu to się nie przysłuży. Kiedy już tak bardzo sobie to wszystko rozważnie powiedzieli, pożegnali się, ale jeszcze tej samej nocy, kilka godzin później, Bianca przyszła w tajemnicy do jego pokoju płacząc, a on nie miał już sił myśleć o tym jak to zrobić, żeby mogli być razem, po prostu nie myśląc zupełnie na przód, spędzili razem noc. Oczywiście to nie był mądry pomysł. Już nad ranem do pokoju wparowali jego przyjaciele, mówiąc, że ma 5 minut, żeby się z nimi wynieść, inaczej nie skończy się to dla niego dobrze jak dorwie go jej brat. W ciągu tych kilku minut wynieśli się z pałacu, ale stało się kilka różnych rzeczy niemal na raz. :
a) Landon chciał Biancę porwać
b) Chciał się o nią pojedynkować z jej bratem
c) Rzucił wyzwanie jej bratu
d) Rzucił (teraz już sam nie wie jak dokonał tak potężnego czaru) rodzaj klątwy na całą krainę Bianco Margerid, zmieniając kolor całego pałacu w czarny.
e) Będąc już w porcie chciał się znowu po Biancę wrócić
f) Okazało się, że ona tam była i żegnając się, powiedziała, że dla jej i własnego dobra ma po nią nie wracać (bo związek nie ma przyszłości), wystarczy, że będzie o niej pamiętał powiedziała i wtedy przytuliła się do niego, najpierw kierując dłonie na swoją klatkę piersiową, a potem na jego, przy dziwnym błyszczącym świetle. Pocałowała go, mówiąc, że to go będzie chronić.
g) Landon był zbyt oszołomiony, żeby wiedzieć o co wogóle chodzi
h) Chwilę poźniej był już wciągnięty na statek i kilka godzin później zaczął rozumieć o czym mówiła Bianca.
Cieszył się też, że nie widzi go w stanie zwijania się z bólu. Bianca przekazała mu 'na pamiętkę' i nie bardzo do końca wiedział na jaką ochronę kilka swoich pereł. O ile asymilowały się one bez problemu w ciele Albiończyka, ciało tanelfa musiały przebijać. Młodziutka Baronetta nie mogła o tym wiedzieć, ale zapewniła Landonowi tydzień prawdziwej męki. Perły dosłownie musiały się wyżynać przez skórę i przemieszczać w nim od splotu słonecznego, więc zdarzało się, że i tracił przytomność z bólu. Jego towarzysze dopiero po kilku dniach, kiedy perły zaczęły być widoczne zrozumieli co się dzieje, choć i tak nie bardzo wiedzieli jak mogło do tego dojść i czy to nie jest jakaś klątwa. Ostatecznie ból ustał dopiero po dwóch tygodniach, kiedy znaleźli się już w Cesarstwie. Skóra wokół pereł nie była też 'czysta' jak u Albiończyków, a właściwie stanowiła blizny (z czasem oczywiście zamieniające się w mało widoczne i gładkie, ale zawsze).
Jego towarzysze chcieli mu pomóc, ale im samym dostało się od wysoko postawionej arystokracji za ten kamuflaż i wybryki. Stwierdzono, że nie mogą mu dać schronienia, bo Valencios będzie pierwszym miejscem gdzie będzie szukany, jednak pomogą mu się przedostać na południe, gdzie będzie mógł odczekać aż sprawa 'ostygnie'. Przy okazji dostało mu się od 'idiotów' za pomysł wyjazdu na Karltaldor. Myślał, że skoro tak się robi w powieściach gdy jest się renegatem, będzie to najlepszy pomysł. Nie bardzo jednak pomyślał, że szukają go Albiończycy, którzy mają kontakt z istotami morza.
W taki oto sposób ruszył na południe, wściekając się sam na siebie o to jak próbując się wybić w towarzystwie szlacheckim, zasłużyć się, tylko jeszcze niżej się postawił wybrykiem na Albionie. Wybrykiem nazwali to jednak w Valencios, a gdyby on miał to powtórzyć, na pewno by to zrobił. Cóż, postanowił próbować budować swoją reputację od nowa. Jego przyszłość nie malowała się zbyt pozytywnie, ale miał też ogromne poczucie własnej wartości, którego nikt mu nie mógł zabrać (jak dotąd :D)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Landon
« Odpowiedź #3 dnia: Lipiec 08, 2010, 02:32:38 pm »
Charakter :

Marzyciel, w gorącej wodzie kąpany, niezbyt umie planować, bardzo uczuciowy, chociaż wie, że nie jest to zbyt dobrze postrzegane, więc często kryje swoje uczucia, lubi efektowność, ceni sobie piękno i potrafi tworzyć “oprawę artystyczną”, tylko aby stworzyć piękną sytuację, bywa lekkomyślny, co łączy się z odwagą (chojractwem?), nie bardzo myśli o konsekwencjach swoich czynów. Niezwykle uparty.
Potrafi mieć napady melancholii, gdy nachodzą go myśli, że nie jest w stanie podołać swoim wyobrażeniom siebie. Staje się wtedy bardziej cichy, a “jego” kolory bledną. Zdarza się to też jeśli za dużo romantycznie rozmyśla o utraconej miłości itp.



Inne:

-Uwielbia słodycze
-Brał udział w wielu pojedynkach, ale nigdy nie zabił tanelfa, mimo, że zdarzało się i poważnie ranić
-Brał udział w trzech pojedynkach róż, jeszcze w Cesarstwie. Żadnego nie wygrał, ale i tak jest z nich niezwykle zadowolony, bo udało się żeby nie skończyły się szybko. W jednym nawet miał większe szanse wygrać, ale nie podobał mu się wizualnie ruch, który musiałby wykonać, żeby strącić różę.
-Ze względu na jego wygląd na Albionie, baronetta Bianco Margerid nazywała go, kiedy byli sami, swoim “Perłowym Księciem”, a on, reagując na to, ją “Perłową Księżniczką”.

NPC:

Rowana Killinoi
Mieszka w księstwie Scorcese, jest piątą wodą po kisielu hrabiostwa Killinoi.
Jest znana z romantycznych powieści łączących romans z epickimi przygodami.

Dzieła:
"Morze Zawiłości"
Arystokratka (Tirsis il Paro) ucieka na Kartaldor z powodów politycznych. Wyrusza za nią pościg pięciu wyćwiczonych szermierzy (pościg nie chce jej zabić, tylko sprowadzić z powrotem do Cesarstwa). Przypadkowo, na statku na który trafiła kapitanem jest tajemniczy tanelf przedstawiający się bez nazwiska, jedynie imieniem Draggard. On i jego załoga przez długi czas stawiają czoła jej pościgowi, przeżywają razem wiele ucieczek i przygód. Tirsis z czasem zakochuje się w charyzmatycznym kapitanie i razem snują intrygę, gdzie na koniec on walczy w jej obronie, dając dowód dobrych zamiarów wobec niej. Okazuje się także, że 20 lat temu wyjechał z Cesarstwa w poszukiwaniu przygód, ale jest synem hrabiego z Grenoth. Wracają razem do Cesarstwa.

Drugą częścią tej powieści jest "Dworski Sztorm" w którym opisane są ich perypetie w Cesarstwie, gdzie Draggard próbuje pomóc Tirsis rozwikłać problemy z powodu których uciekła, stawia czoła konkurentowi do jej ręki w pojedynku róż, a potem wracają do hrabstwa jego ojca gdy dowiadują się o jego zniknięciu i jest mu należna tam władza, o którą jednak musi walczyć z podstępnym kuzynem. Wszystko kończy się pozytywnie, a Tirsis zostaje nową hrabiną w Grenoth.

"Przekleństwo Eris"
Akcja dzieje się około tysięcznego roku drugiej ery, podczas wyniszczającej II Wojny Nieustającej. W walce o władzę ginie książę Ozario, broniąc swojej żony i syna, którzy zbiegają do sąsiadującej Marchii. Syn – Sirlis - poprzysięga zemstę mordercom ojca, jednocześnie jednak nie jest dość silny, więc spędzają wiele czasu uciekając z matką przed kolejnymi skrytobójcami. W międzyczasie od zaufanego przyjaciela dowiaduje się, że jego wrogowie snują plany pozbycia się jego i objęcia władzy legalnie, pod przykrywką związku z jego matką. Wtedy zaczyna dopiero rozumieć, że tak naprawdę darzy swoją matkę – Ariattę - czymś więcej niż uczuciem synowskim. Postanawia, że nigdy nie pozwoli na plan swoich wrogów. Nie jest jednak pewien, czy jego uczucie jest odwzajemnione, więc przez dłuższy czas kolejnych dramatycznych ucieczek odbywają się pełne dwuznaczności rozmowy itd. W końcu jednak dochodzi do wyznania uczuć, gdy muszą się na jakiś czas rozdzielić. Sirlis jest oczywiście rozdarty tym, że musi ją pozostawić bez opieki, ale to była jedyna okazja, żeby odeprzeć kolejny atak skrytobójców. Walczy jednak z nową siłą, już nie tylko chęcią zemsty, ale teraz i odwzajemnioną miłością. Przedziera się sam jeden przez gąszcz wrogów. Udaje mu się pokonać mordercę ojca, jednak ostatecznie jego próby odebrania należnej mu ziemi spalają na niczym. Sirlis wraca do Ariatty, ale nie umie po prostu się osiedlić, jest ogarnięty goryczą i miota się w sieci intryg, cały czas próbując coś wskórać. Mając nadzieję, że to uspokoi sytuację, decydują się na dziecko. Jednak gdy Ariatta jest jeszcze w ciąży, pojawia się dla Sirlisa kolejna okazja na atak, razem z grupą sprzymierzeńców. Podczas niezwykle epickiego szturmu Sirlis ginie, a Ariatta zostaje sama.

"Ostrze Mrozu"
Vermillion został przeklęty przez brata króla, który miał dostać zwierzchnictwo nad miastem, a ostatecznie to prawo zostało cofnięte. Pełen furii zawarł pakt z Demonem Ognia. Miasto miało zostać spalone do ostatniej deski, a jego mieszkańcy zabici. W całym tym szaleństwie ognia, los spotyka Markizę Roleyn il Vantu i Tyskaila Morshau, zwanego Rycerzem Mrozu. Był on tanelfem, który urodził się z Zimnej tanelfki i Zimnego tanelfa, a jednak sam pozostał istota o krwi cieplej. Przeżył mimo to w Autonomii Mroźnych Tanelfow i w wieku zaledwie kilkunastu lat, wywędrował stamtąd na zawsze. Przybył do Vermillionu słysząc o możliwym pojawieniu sie Demona Ognia. Jednak przed atakiem na miasto, zaproszony był na bal Markiza il Vantu, obecnego zwierzchnika miasta, swojego dawnego towarzysza podroży. Tam, gdy poznaje jego córkę, zakochuje się w niej momentalnie. Będąc pod jej urokiem spędza w jej towarzystwie kilka następnych dni, podczas których zakochuje się jeszcze bardziej. Tą sielankę burzy jednak przybycie Demona. Tyskail pędzi na ratunek Markizowi, jednak jest już za późno. Przedśmiertnym życzeniem Markiza jest aby Rycerz Mrozu uratował jego córkę i zaopiekował się nią.

"- Pospieszmy się Markizo! Nie możemy tu dłużej zostać. To miasto jest przeklęte i nie wiadomo kiedy ogarnie je ciemność. - Rycerz ścisnął dłoń blondwłosej piękności, pozwalając sobie w tych warunkach na pewną poufałość. Tanelfka spojrzała w jego oczy z pewnym zaskoczeniem, ale odwzajemniła uścisk, pozwalając się prowadzić. Po chwili jej wzrok jednak znów zasnuł się mglistym smutkiem.
-Tytuły... - powiedziała cicho – nic teraz nie warte... moja suknia jest wymięta po tej ucieczce... - wskazała mu swój strojny przyodziewek z lawendowego atłasu. - Mogłabym tu być równie dobrze chłopką i moja śmierć nie byłaby ani bliższa, ani dalsza.
Tanelf zatrzymał się, patrząc na nią poważnie i spokojnie, mimo pędzącego ku nim pożaru miasta.
-Słońce za chmurami pozostaje słońcem, Markizo. - skłonił się kurtuazyjnie. - Zalśnisz gdy odpędzę burzę. - spojrzał jej jeszcze raz głęboko w oczy, zanim odwrócił się i zaczął stanowczo prowadzić ją dalej.
Tanelfka nie mogła oderwać od niego wzroku. Czuła się nagle bezpieczna i zupełnie zrozumiana. Jednocześnie powróciła jej duma i zniknęło zwątpienie. Dzięki niemu wiedziała kim jest i dokąd zmierza. Wiedziała, że on jej nie zostawi w tym piekle. Był jej ścianą przed ogniem. Jego zbroja błyszczała szalenie, odbijając pożar, ale w zimnej stali był lód, który nie miał szans stopić żaden demon ognia! Ścisnęła jego dłoń mocniej. On ją wyprowadzi. Nie mogło być inaczej."