Choć zdaje się że III Klątwa miała ich zniszczyć.
Tak jest, ale to właśnie piękno SOŁPa.
Faktem jest, że w ostatnich stuleciach Trzecia Klątwa traci na sile, Herdainowie znowu spoglądają na świat i zamiast Potwora Xeklanei widzą Kelanee, kraj śmiertelników; Szemar Agad to Morze Szmaragdowe, Interior jest morzem żywym, Tradyr skurczył się do Danimy, Imperium Erdańskie to największa potęga Wschodu. Wcześniej wizja świata była jedna, wspólna dla większości Herdainów przez całe generacje - Ver'kar=Wrogowie, Przymierze=nic takiego nie istnieje. Ale od kilku wieków ta zasada się łamie i kruszy; Herdainowie rodzą się ze świeżym spojrzeniem, w pierwszych dekadach swego życia uczą się świata takim jakim jest naprawdę, skostnienie dopada ich później, utrwalając poglądy już na zawsze - ale są to poglądy, zdania inne niż wcześniejszych pokoleń 1). Jednym słowem, kiedy wymrze większa część starszych może dojść do niepamiętnego wydarzenia; najdłuższa wojna Istnienia skończy się kiedy oblegani ujrzą że wróg cofnął się spod bram, a szerokości Kontynentu stoją otworem.
Innym faktem, jest że Herdainowie nieustannie zmagają się ze swoimi Klątwami, drążą i osłabiają niszczące ich siły. Krasnoludowie Szlachetni są przekonani, że złamanie Trzeciej Klątwy to kwestia dekady, dwóch. Najwytrzymalsza nacja świata nie może przecież przegrać!
Fakt kolejny: nawet, jeśli powyższe jest prawdą, to jeszcze nigdy nie umierało tylu Herdainów. Po raz pierwszy być może od zawsze liczebność rasy spadła tak daleko poniżej Gwiezdnej Cyfry. Niewiele jest nowych narodzin, a każdy młody Herdain to kolejne ognisko konfliktu który rozdziera rasę; skostnienie starszych generacji to już nie stan Umysłu czy Ducha, same ich Ciała nie znoszą, nie tolerują żadnej zmiany. Opowieść syna o wspaniałościach Trygarchii może dosłownie roztrzaskać jego rodziców. Ta ziemia jest przecież spustoszona, zmiażdżona stopami Kaz Hadmaia i Liberatorów, usłana okruchami zbitego Nieba. Czy młodzi mają mówić, działać jakby tak właśnie było? A co z ich Uporem, ich przekonaniem że to oni mają słuszność? Powiada się że nigdy komnaty i korytarze Gladmy nie były tak ciche, nawet najlżejsze słowo może mieć straszne następstwa. Usta można zapieczętować, ale co ze sprawnością dłoni, z doświadczeniami zdobytymi w dalekich podróżach? Magie świata rozwinęły się tak niezwykle, tak bogato w ciągu tysiącleci, są świadectwem niezwykłych sił twórczych. Bolesne jest kiedy młody Herdain dostrzega pewne możliwości, nowe drogi rozwoju którymi Gladma nigdy nie pójdzie. Bo chociaż od Upadku Rafaitów Herdainowie są najwspanialszymi budowniczymi w Istnieniu nie wiedzą, nie potrafią wszystkiego - ile mogliby skorzystać na kontakcie z innymi rasami, krajami! Halrua, elficka Regna, Valuzja, Maddox - Maddox ze swoimi Mistrzyniami Struktury - żadne z tych państw w oczach starszych nie istnieje. Jednak nawet Gladma nie jest samotną wyspą; wiry Istnienia napierają na nią ze wszystkich stron. Skostniali Herdainowie wbrew własnej woli, wbrew opiece młodszych coraz częściej doświadczają inności świata. I wtedy Klątwa zabiera im życie. Straszliwa eskalacja tego zjawiska, porównywalna tylko z druzgocącym szokiem Senkrationu ma miejsce pod koniec 1027 roku: Herdainowie na czele innych sojuszników rzucają wyzwanie Urhenenowi. Kryształowa Twierdza staje się centrum Zamieciowej Bitwy, wiele z jej niezniszczalnych osłon zostaje przebitych i zniszczonych. Wojownicy walczący z upiornym Smokiem mieszają się z Herdainami, dzieją się rzeczy bezprecedensowe, niepojęte nawet dla młodszych. Starsi nie wytrzymują takiej dynamiki, rozpadają się jeden po drugim. Nie wiadomo ilu już zginęło i ilu jeszcze pomrze.
Fakt jeszcze inny, świeca najjaśniej płonie tuż przed zgaśnięciem - wystarczy się przyjrzeć - płomień życia tak samo. Słabnięcie Trzeciej Klątwy to nie preludium jej złamania, lecz ostatni wybuch niezmożonej Esencji Wytrwania, woli która już się wypala. Tak przynajmniej twierdzą Erdańczycy (i nie tylko oni). Herdainowie, wszyscy - starzy i młodzi - przepadną najwyżej za kilkanaście lat.
1) Oczywiście, to nadal są Herdainowie. Cała rasa rozumie kwestie w rodzaju tej:
...gdyby Herdainowie uznali Ver'kar za sprzymierzeńców to po osiągnięciu pewnego wieku ta wizja by skostniała. Nieważne co by się nie działo trzymaliby się tego. Dla Horrorów to aż nazbyt korzystny wyłom w obronie Herdainów - może zwyciężyliby wtedy ostatecznie? Dlatego porozumienie i zaniechanie wrogich działań między tymi rasami jest tylko pozornie logiczne. Z jednej strony obie rasy wiedzą że wojna między nimi nie ma sensu i tylko ich osłabia, wróg jest gdzie indziej. Z drugiej odłamek Rigaz'radin (perspektywa uwolnienia się od Klątwy) stanowi wystarczający pretekst dla działań wojennych i obie strony o tym doskonale wiedzą.
Ten konflikt pokoleniowy tylko w pewnym stopniu przypomina to co znamy z naszego świata. Nie spór o uczucia, idee, swobodę, ale o sprawy absolutnie podstawowe, o kształt świata w którym Herdainowie żyją. Urodzeni w ostatnich stuleciach wiedzą że spora część tego świata jest otwarta, pełna wyzwań i możliwości; ci starsi Kontynent postrzegają jako pobojowisko po Daar Hezellon i Wojnach-o-Ocalenie, niebezpieczne i żałośnie zrujnowane.