Autor Wątek: Imperium Erdańskie - Bohaterowie!  (Przeczytany 321 razy)

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Imperium Erdańskie - Bohaterowie!
« dnia: Październik 02, 2008, 10:29:56 pm »
Ten temat w całości poświęcam znanym postaciom pochodzącym z Imperium, oto oni:
(wydarzenia opisane mniej lub bardziej z perspektywy Erdańskiej)

Vardaran Kassan – jeden z najbardziej znanych paladynów Zakonu Ekskanonicznego żyjący w IIE. Został śmiertelnie ranny podczas bitwy z Horrorami w trakcie Wojny Rekonquisty. Nie umarł. Jego wola nie dopuszczała myśli, by mógł zginąć przed dokończeniem swego dzieła – wygnania pierworodnych z ziem północy (chodzi o ziemie położone na północ od Imperium, nie Góry Stalowe). Uczestniczył we wszystkich bitwach, będąc niejednokrotnie “zabijany”. Swą nienaturalną pasją zarażał towarzyszy broni, prąc wraz z garstką oddanych mu oddziałów wgłąb terytorium wroga. Mówi się, iż kilka mniejszych twierdz zdobył bez pomocy wojsk ówczesnego Pierwszego i Drugiego Dogmatu (Zakon Jedynego Kanonu oraz Małgoretan). Zakończenie jego legendy jest następujące: gdy ostatni Hakryd poległ w na ziemiach północy, Vardaran czując iż jego misja została wypełniona wydał z siebie dziki okrzyk dumy i rozpadł się w pył.

Tandarian Herrengor oraz Ashmira Gloomsuing - duet znany dzięki wyprawie po Ksenelit zwany 'Verasquil', ale od początku. Tandarian, wojownik Zakonu Ekskanonicznego, potomek Errqila i ludzkiej kobiety, wychowywany przez swych rodziców zgodnie z zasadami Ekskanonu, posłuszny i opanowany szybko stał się ważnym elementem erdańskiej machiny wojennej; Ashmira pochodząca od Lanarów była inna, mało zdecydowana, niepewna siebie, przepełniona pacyfizmem, najchętniej trzymałaby się z dala od wojen i cierpienia, oczywiście nie miała tego szczęścia, los chciał by stała się uzdrowicielką oddziału Ekskanonicznego. Tych dwoje łączy wspólna przeszłość i głęboka przyjaźń, taka jaka mogła się narodzić tylko między dwoma istotami dzierżącymi podobną dolę. A także coś więcej, wspólne przeznaczenie.
Świat poznał ich z innej strony, poznał ich jako Ekskanoików pod dowództwem Karla Boradiego, Egzekutora którego misją było zdobycie Ksenelitu Verasquil. Zmagania miały miejsce gdzieś w planach, na terenie nieznanym dobrze istotom z czerwieni. Paladyni przedzierali się przez nie walcząc słowem i mieczem, pokonując chwalebnie wiele przeciwności losu. Nagle historia się urywa, po miesiącu ciszy do Imperium docierają wieści o śmierci Egzekutora i unicestwienia wszystkich dziesięciu oddziałów jakie były pod jego komendą. Jakim zaskoczeniem był więc przysłany parę miesięcy później posłaniec z Gór Stalowych, informujący o nowych propozycjach handlowych które niejako wywalczyli Tandarian i Ashmira. Półdevy powróciły, nie kończąc co prawda swej misji wypełnieniem rozkazu, ale przynosząc coś innego, może równie niesamowitego? Przymierze handlowe z krasnoludami w czasach erdańskich rasistowskich idei zostało uznane za wielki sukces. Do teraz niemalże nikt nie wie jak tego dokonano. [ci którzy zdają sobie z tego sprawę to Synowie Shak'gora oraz najwyżsi rangą Kapłani i Wojownicy Imperium, Tandarian i Ashmira zdobyli Ksenelit i przekazali go Lugrushadukowi, zwierzchnikowi Herdainów w zamian za w/w ustępstwa, ich czyny nie są rozsławione gdyż o ów krystalit walczyło wiele mocy, ich zemsta mogłaby być straszliwa].
Tutaj ich drogi się rozchodzą.

Tandarian Herrengor - po sukcesie związanym z Verasquilem, otrzymał liczne promocje, z których najważniejszą było prawo wyboru nowego przydziału. Wybrał udział w krucjatach na niebezpieczne ziemie avadoru. Wybór może zaskakujący, z pewnością nie był bezpodstawny. Pół-devy często usiłowały otrzymać misje związane z eksterminacją potworów lub innych paskudztw, wiele z nich nie zgadzało się z doktryną Drugiego Dogmatu i nie chciało być częścią ich narzędzia szerzącego holokaust. To co działo się z nim później zostawiam Michałowi do wymyślenia.

Ashmira znana też jako Queńni - po powrocie nie miała tyle szczęścia co Tandarian, w dodatku została od niego oddzielona. Otrzymała zasłużone awanse, ale wiele to nie zmieniło, nadal musiała pełnić obowiązki Kapłanki Ernakana. Zasłynęła po raz drugi podczas wydarzeń w ??? (na wschodzie) buntując się przeciwko okropnościom jakie miały tam miejsce. Wśród elfów jest bohaterką znaną jako Queńni, istotą która poświęciła wszystko co miała by ich chronić. Dla swego ludu stała się jednak zdrajcą, po schwytaniu została przewieziona do stolicy gdzie miał czekać na nią proces i pewna egzekucja. Będąc w ciężkim stanie psychicznym została odesłana do zakładu Batanitów, erdańskie prawo wymaga by oskarżony posiadał pełną świadomość siebie. Po kuracji miała wrócić i zostać osądzona, tak się jednak nie stało. Podczas kuracji Ashmira przeszła przemianę. Uciekła pozostawiając za sobą ciała pomordowanych. Stała się przekleństwem, tym co rodzi się gdy umiera dobro, współczucie i poświęcenie. Stała się upadłą.
Po przemianie jej dokonania są dość dobrze znane w pewnych kręgach. Dobrze znają ją Mściciele. Zapiski Imperium sugerują iż ukradła ona Ostrze Kartazan (jeden z pomniejszych mieczy Hirkanów!). Największym jej dokonaniem jest jednak pacyfikacja oddziałów okupujących Nalabergię (była jedną z istot które w bardzo krótkim czasie unicestwiły Erdańczyków w tym rejonie - należy pamiętać iż obecnie niemalże nikt, w tym imperialni, o tym nie wie).
Jest kilka ważnych rzeczy dotyczących Przeznaczenia Ashmiry, znanych głównie Szegeńskim Szamanom z Ambry. Otóż jej obecne imię to Ashmira, nie Ashmira Gloomsuing, oznaczałoby to iż jej pochodzenie zostało zmienione (?!) stała się Eonem (devy czystej krwi, czyli Anioły, nie mają nazwisk). Co stało się z jej śmiertelną połową? Jak tego dokonała? (to kolejny patent okryty mhrokiem! buhaha)

Posiadam też dłuższą historię Ashmiry, bardziej szczegółową, trochę jak opowiadanie, jeśli Michał napisze że mogę to tu umieścić to wyślę (myślę że nie ma tam niczego co mogłoby zaszkodzić Herr)
Jak na to patrzę musiałbym rozbudować trochę historię Tandariana bo biedak zostaje w tyle :(
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 09, 2009, 09:24:03 pm wysłana przez Bollomaster »
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Imperium Erdańskie - Bohaterowie!
« Odpowiedź #1 dnia: Październik 04, 2008, 01:50:47 pm »
Ashmira Gloomsuing; Ashmira; Queńni
Wychowana  przez zakon erdański, jej matką była deva z Chórów Lanarskich, ojcem paladyn Ekskanoników, który zginął w zasadzce (prawdopodobnie) przeprowadzonej przez symbionty, w okolicach Cichej Puszczy. Jest to typowy zwyczaj imperialny, deva rodzi / zapładnia , następnie nie zajmuje się wychowywaniem, rola ta przypada ludzkiemu partnerowi. Gardan, bo tak nazywał się jej ojciec, zginął jednak gdy była młoda. Stąd wychowaniem zajął się zakon.
Osoba raczej nieśmiała, łagodna, z dużą empatią, niosąca pomoc tam gdzie tylko mogła, twardo stojąca za zasadami zakonu, niezwykle utalentowana uzdrowicielka.
Wygląd typowej półdevy: niebieskooka blondynka o klasycznej urodzie, miłym wyrazie twarzy, pięknej cerze, około 160, drobna ale nie szczupła (bardziej ludzki model urody – czyt. nie. elfi), o jej pochodzeniu dobitnie świadczył blask bijący z jej oczu podczas używania swych mocy, oraz para eterycznych skrzydeł, które stawały się wtedy materialne (przypominają one bardziej złociste, przeźroczyste, macki, formujące się w skrzydła, nie da się na nich latać, są one raczej słabe, prawie bezużyteczne, można nimi co najwyżej efektownie nalać herbaty…) oraz zachowanie koloru swych włosów.
Szkolona przez zakon, uczestniczyła w wielu polowaniach na potwory  i inne paskudztwa- jako wsparcie medyczne. Najczęściej piastowała urząd uzdrowiciela / kapłanki w większej mieścinie. W tych latach często podróżowała razem z Tandarianem Herrengor - podobnie jak ona był półdevą, z tą różnicą, że jego matka pochodziła z Chórów Errquilskich.
Ważnym epizodem jej życia była misja odnalezienia Kuli Verasquilu. Dowodził nią Egzekutor Karl Boradi, w jego ręce oddano 10 oddziałów - większość zginęła podczas przypadkowej potyczki z Ver’kar. Tan i Ashmira ocaleli dzięki wysiłkowi jednego z zakonnych magów Kerna Ambara - gdy było już pewne, że siły zakonu ulegną horrorom, wykorzystał on podarowany mu przez Wyższego Kapłana pierścień i teleportował cztery półdevy do miasta zakonnego (w kulturze erdańskiej życie niebiańskich potomków zawsze jest traktowane jako bardziej cenne niż ludzkie). Tan i Ash zdecydowali kontynuować akcję. Podczas wizyty w Zerkhantarze natrafili na grupkę poszukującą tego potężnego artefaktu, dowodzoną przez drowa i nogur’ri. Z początku współpraca miała polegać tylko na wykonaniu wspólnie jednej misji. Podczas niej sprawy przybrały bardzo nieciekawy obrót. Drużyna wyszła z niej cało dzięki współpracy i dziwnym rodzaju zaufania / zależności jaka wytworzyła się miedzy nimi - każda osoba była niezbędna, śmierć jednej mogła oznaczać koniec pozostałych(coś jak górnicy). W taki sposób powstała więź łącząca póldevy z resztą, dziwny rodzaj oddania i zaufania istotom, których w ogóle się nie zna. Podczas wyprawy Ashmirze i pozostałym została wypowiedziana przepowiednia, mówiła ona niejasno o ich przeznaczeniu. Wówczas nie rozumiała jej i nie spodziewała się jakie piętno odbije na jej życiu. Drużyna Verasquilu odnalazła kulę i wręczyła ją przywódcy Krysztalowej Twierdzy, Lugrushadukowi. W zamian za ofiarowanie jej, półdevy wynegocjowały znaczne korzyści handlowe dla imperium. Po powrocie i otrzymaniu awansu, znów czekały ją obowiązki kapłanki Ernakana (mimo iż półdevy w większym stopniu korzystają z własnych mocy niż boskich, zawsze noszą tytuł kapłanek / paladynów boga któremu służą). Kolejne lata mijały bez większych rewelacji…
Elementem zwrotnym tej historii są rzezie zakonu dokonane na elfach we wschodniej części Turblandy, nie wszyscy paladyni byli z nich zadowoleni, pojawiły się sprzeciwy, a następnie bunty. Ashmira stanęła po stronie buntowników. Erdańczycy nie należą jednak do ludu, który zna słowo kompromis, zaczęły się krwawe łowy na zdrajców. Trafiła do dość licznego oddziału i przez wiele miesięcy uciekała starając się jednocześnie pomagać nieludziom napotkanym po drodze i narażonym na śmiertelne niebezpieczeństwo. Z biegiem czasu oddział stawał się jednak coraz mniejszy, jednym z największych szoków jaki doznała półdeva była bezsilność - nie było czasu na opatrywanie i uzdrawianie rannych, jej moce były przez wiele długich okresów kompletnie bezużyteczne, nie była w stanie nimi ocalić kogokolwiek. Kolejny szok to okrucieństwo i bezwzględność jej ludu widziane z innej perspektywy niż dotychczas.
Wreszcie doszło do najgorszego oddział wpadł w zasadzkę, większość paladynów zabito, Ashmirę czekał proces w stolicy. Podczas niego okazało się, że zdrajcą był… elf, znała go, ocaliła go i jego rodzinę miesiąc temu (nie mogła wtedy wiedzieć że elf kilka dni później został złapany a na torturach zgodził się doprowadzić siły Imperium do oddziału zdrajców). Ashmira ze względu na swój lichy stan psychiczny (szok doznany podczas wszystkich tych wydarzeń zabił ją prawie od wewnątrz, w jego wyniku nawet na torturach nie wyksztusiła z siebie słowa) została odesłana do jednego z uzdrowisk batanickich zajmujących się podobnymi przypadkami, po jego opuszczeniu miała zostać wysłana z powrotem na proces. Tak się jednak nie stało…
Uzdrowiciele i straż ją chroniąca zostali wymordowani, za sprawcą (z zadanych ran wywnioskowano iż była to jedna istota, prawdopodobnie jakiś potwór) podążyło kilka oddziałów, jednakże nie odnalazły one nic prócz kilku zbiegłych “pacjentów”. Dopiero po latach zakon zorientował się co właściwie się wtedy stało. Podczas jednego z zabiegów leczniczych Ashmira faktycznie doszła do siebie, odzyskała znów świadomość i kontakt z rzeczywistością (obudzenie się z obezwładnienia tharshias?). Czuła, ból, zawód, zdradę i świadomość tego, że przez cały czas była zupełnie bezsilna, była jedynie obserwatorem, równie dobrze mogła zginąć na początku ucieczki i niczego by to nie zmieniło, to uczucie wypełniało całe jej ciało, było kompletnie nie do zniesienia. Nagle eksplodowało mieszanką szaleńczej furii i żalu. Poczuła jak jej eteryczne skrzydła stają się materialne. W furii złapała nimi stojących przy niej, przerażonych kapłanów chcąc ich rozerwać na strzępy. Zupełnie bezsensu gdyż tylko prawdziwy i wiekowy Errquill potrafiłby coś takiego.  Tym większy był jej szok gdy kapłani zostali padli rozszarpani na ziemię. Krew oblała gwałtownym prysznicem całe pomieszczenie. Ashmira ze zdumieniem spojrzała na swe skrzydła. Świeciły purpurą, emanując żalem, nienawiścią i chęcią mordu. Do pomieszczenia wpadł zaniepokojony strażnik, gdy ją zobaczył zbladł jak ściana. Nie miała żadnych oporów by postąpić z nim tak jak z kapłanami… Ucieczka z sanatorium okazałą się dziecinnie prosta, sam jej widok, upadłej, ochlapanej krwią i dzierżącej dwuręczny miecz, robił więcej niż jej nowe moce (moc uzdrawiania uległa przemianie w moc niesienia śmierci, wynikało to min z jej głębokiego przekonania iż właśnie taka moc uratowałaby jej towarzyszy i przyjaciół od nieraz potwornej i nieludzkiej śmierci).
Podczas ucieczki przez dzikie lasy otaczające sanatorium wpadła na zrujnowaną wieże, odnalazła w niej Księgi Azzarela(mityczna postać, mistrza alkemi, istoty która odkryła tę dzeidzinę wiedzy i wyszła daleko poza ramy tego co dzisiaj zwiemy alkemią), rzecz osobliwa, napisane w języku dev. Postanowiła zrobić z nich użytek.
To była część jej przeznaczenia która poznałą będąc częścią ‘Drużyny Verasqilu’ Przez wiele lat podróżowała w poszukiwaniu składników i przechodziła kolejne rytuały, coraz bardziej zamieniając się w devę, szkoląc się we władaniu jej nowym, ulubionym gatunkiem broni., mieczem oburęcznym, koniecznie ciężkim. Nigdy nie wiedziała co ją tak pociągało w tych topornych broniach, było to jednak uczucie, któremu z dziką rozkoszą ulegała. Ubierała się mało skromnie,  bardzo chętnie ukazując dwie szerokie blizny na jej twarzy, jedną idącą ze skroni przez brew, unikającej oka i kontynuowanej na części prawego policzka. Drugiej, malowniczo przebiegającej przez prawy policzek. Są one symbolami, pierwsza ukazuje zdradę jej ludu, druga upamiętnia stare wydarzenia gdy jako kapłanka Pierwszego Dogmatu niejednokrotnie ryzykowała życiem w walce z symbiontami.
Podczas jednej z podróży dowiedziała się o transporcie potężnego przeklętego artefaktu, Ostrza Kartazan. Konwój składał się głównie z paladynów Imperium, opłaciła wtedy grupę najemników, która miała jej pomóc w wybiciu obstawy. Przynajmniej tak im powiedziała. Prawda była taka iż wątpiła w możliwość wyrżnięcia tylu świetnie wyszkolonych paladynów,  wśród których mieli znajdować się również potomkowie dev. Najemnicy mieli tylko odwrócić uwagę straży, ona chciała wykorzystać swoją moc i przebić się do artefaktu, zdobyć go i uciec. Tak też uczyniła. Atak okazał się dość zaskakujący dla imperialnych. Również dla niej...
(...) przeskoczyła przez ostatnią gęstwinę, spadając niemalże na zdezorientowanego strażnika, jej ciężki miecz rozplatał go na pół. Skrzydła wbiła w ziemię, przed siebie, by odzyskać równowagę i korzystając z ich siły wystrzelić siebie niczym z procy w kierunku dwóch dobywających broni paladynów. Pierwszego złapała macką za nogę i z ogromną siłą szarpnęła. Runął na ziemię, nadbiegającego zaatakowała tnąc zza ramienia, nie spodziewał się po tak potężnego uderzenia, po komicznym locie, uderzył z wielkim impetem w wóz. Ashmira przebiegła po pierwszym powalonym zadając mu, od niechcenia, kilka paskudnych ran skrzydłami. Pędziła w stronę wozu, z którego emanowała pożądana moc. Słysząc ciężkie, dudniące kroki dobiegające zza niego, zwinęła się w pół by zaatakować z nieludzkim impetem nadchodzącego. Gdy wyłonił się osłupiała, podobnie jak on, Tandarian. Zastygli zszokowani w komicznych pozach. Po raz pierwszy odkąd była upadłą czuła, że nie jest w stanie kogoś zabić, fala dziwnych uczuć nad którymi nie panowała kłębiła się w jej sercu. ON gapił się na nią z otwartymi ustami bijąc się z podobnymi myślami. Po chwili ocknęła się, słysząc kroki biegnących w jej stronę paladynów, najwyraźniej poradzili już sobie z głupimi najemnikami. Nie czekała ani chwili dłużej, ścisnęła lewą pięść, trzymając tym samym miecz w jednej ręce, odgięła ją do tyłu gromadząc moc i z cała furią na jaką było ją stać, cisnęła strumieniem telekinetycznym w swego przyjaciela. Tan zdążył ocknąć się i instynktownie zasłonić rękoma i skrzydłami. Strumień zafundował mu kilkumetrowy lot i koziołkowanie w gęstwinie lasu. Ashmira wskoczyła do wozu, ciskając po drodze bronią w zbliżającego się do niej paladyna, podbiega do skrzyni, jeszcze biegnąc rozerwała ją skrzydłami i zręcznie chwyciła za klingę. Moc uderzyła z niesamowitą siłą w jej organizm, postawiła niepewnie dwa kroki by utrzymać równowagę. Uczucia szalały w jej wnętrzu żal i smutek przelewały się jedno przez drguie. Potrząsnęła głową, skupiając swoją energię wewnątrz siebie, świat przestał wirować. Bez namysłu ruszyła dalej, przebijając się przez drewnianą ścianę zamykającą od tyłu wóz. Gdy ujrzała przed sobą dwóch paladynów znów poczóła żal, tym razem toważyszyła mu żądza niszczenia. Świadomie uległa tym kaprysom. Droga którą popędziła do lasu była zaznaczona ciałami tych którzy chcieli ją powstrzymać.
Podczas podróży do Nalabergi miała już 45 lat upadłej za sobą, dowiedziała się tam o kolejnych atakach zakonu na elfy (była zdumiona iż na zachodzie Erdańczycy również stosują swoją krwawą politykę). Udała się by nieść pomoc. Tym razem nie czuła się bezsilna. To co wydarzyło się później ciężko nazwać niesieniem pomocy. Gdy przybyła na miejsce Nallabergia była już spowita wiecznym mrokiem, Cienie szlały a ziemia była wypaczona. Nieludzie uciekali z przeklętych terenów. Pierwszy Dogman wraz z innymi trwał jak nadal jak skała, Zarówno na ziemiach spowitych nocą jak i poza nimi. Zdecydowała się usunąć ich i przywrócić elfom należyte im miejsce. Podczas jednego z ataków na strażnicę Eerdańczyków spotkała istotę, która objeła sobie za cel ich zniszczenie. Była też odpowiedzialna za klątwę jaka spadła na część tej krainy. Zdecydowali się działać razem. Po trzech  latach Imperialni przestali ‘‘występować’’ w tym regionie.
T.B.C...

Zastanawiam się trochę nad chronologią  tych wydarzeń, ale chyba jest ok. :) yes yes jo!

Kolejną ciekawostką dotyczącą tej postaci jest tatuaż jaki otrzymała od jednego z Najwyższych Szamanów Vałoo (czyt. wałuu) Ambri. Widnieje na nim jej miecz, spowity purpurowymi wstęgami szlachetnego płótna. Gdy klinga znika z tatuażu pojawia się w Istnieniu, w dłoni upadłej. (taki efektowny bajer)
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Ekskanonicy i sojusz z Pierworodnymi? Eeee...
« Odpowiedź #2 dnia: Październik 04, 2008, 11:15:43 pm »
Wiem że uderzam w zmurszałego dziada, więc chyba nie mam szacunku dla starych. Ten pomysł ma już długa brodę, ale coś tu naprawdę nie gra.
Ekskanonicy zawierają układ z Herdainami? Można to tłumaczyć ich devią naturą, ale cały kraj miał się z tego cieszyć? Z perspektywy erdańskiej to coś jak pakt z diabłem? Co na to Pierwszy Dogmat, inni Ekskanonicy? Taki układ byłby niezwykle korzystny, ale...
Tak, dla większości to przymierze z krasnoludami (co i tak byloby ciężkostrawne. Myślę zę Erdańczycy woleliby zaciągnąć pasa, niż ucztować za krasnoludzkie zloto) - ale co z najwyższą władzą. Zakładam, że to nie goście cyniczni i pełni dystansu ale idealiści, wręcz fanatycy (ciągle wpycha się tu Zakon Ekskanoniczny - oni muszą być sfantyzowani) - tacy ludzie zdolni są odrzucić w imię swojej wojny nawet największe korzyści... A może nie?
« Ostatnia zmiana: Październik 04, 2008, 11:22:42 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Chronologia Ashmiry
« Odpowiedź #3 dnia: Październik 04, 2008, 11:28:45 pm »
No, jednak jest problem. Według najnowszych ustaleń, Erdański udział w sprawie nalabergii zaczął się w 1006 roku i... wtedy się skończyl. Patent z bronieniem elfów jest dobry, ale uwięzienie i przejscie Ashmiry w Eona musiał następować po sobie dość szybko... Da radę?

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Bohaterowie, ciąg dalszy:
« Odpowiedź #4 dnia: Październik 04, 2008, 11:32:00 pm »
Karl Boradi: Egzekutor dowodzący poszukiwaniami Verasquilu - podczas których zginął. III Era.
Meidum Dard: ambasador Imperium Erdańskiego w Aquilonii w 1006 roku (sprawa Nalabaregii).
Ion Sidard: osławiony Egzekutor; około 992 roku zniknął ze Wschodu; podejrzewa się, że miał spory udział w przebudzeniu filantropów w Nalabergii. Obecnie, choć stary, jest ciągle pełen swej magnetycznej energii - jego aktywność, siła woli jest tak imponujaca, że często porównuje się go z legendarnym Vardaranem.
Małgorzata: Egzekutorka żyjąca w II Erze; założycielka Dogmatu nazywanego od jej imienia.
Meiduma: Egzekutorka o legendarnej mocy żyjąca w V wieku III Ery; w jej żyłach płynęła krew zarówno Errquili jak i Lanarów. Po wielu innych, wielkich dokonaniach, zakończyła życie mając około 30 lat (w rzeczywistości: ponad 70) czynem, który rozsławił Egzekutorów na całym Kontynencie (patrz: "Leida, Smok Ostateczny Zachodu"). Wbrew temu, co się obecnie mówi nie była "ideałem Egzekutora", ale współcześni Erdańczycy nie są małostkowi, tym bardziej, że Meiduma przysporzyła wiele mocy Imieniu Egzekutorów.
Meiduma (II): urodzona w 1000 roku "Egzekutorka doskonała", wyszkolona w Dogmacie Jedynego Kanonu. Lata postów, modlitw i ascezy, moc słynnego Imienia, ekstensywny trening i wrodzony talent sprawiły, że pod względem potęgi Egzekucji w wieku 17 lat przewyższała Iona Sidarda (oczywiście doświadczenie i "wyrobienie" to inna sprawa). W 1027 roku otrzymała niezwykle ważną i delikatną misję pojmania Visei "Krwawe Słońce". Ta kobieta, jej rówieśniczka, według plotek córka maga-renegata Maegora Veran'rh, również mag bitewny, w morderczym szale zabiła i uśmierciła córkę jednego z władców Wysokiej Panny. Rozwścieczony ojciec ogłosił, że za głowę Visei zapłaci wedle życzenia dostawcy. Wielu wodzów, najemników i szczurów zaczęło ostrzyć zęby i pazury - w tym czasie Visea przedarła się dalej na wschód, w kierunku regionu zwanego "Złymi Ziemiami", z których od pewnego czasu dochodziły niepokojące wieści o nagłym ataku rasy półolbrzymów (?). W tym momencie była już ścigana przez Meidumę, której sekretna misja polegała oczywiście na upolowaniu Visei i utargowaniu jak najlepszej zapłaty. Zadanie stanowiło oczywiście część treningu, a pojmanie Visei, wbrew pozorom, jej mentorzy uznali za łatwiejszą część. Prawdziwe trudności miały się zacząć przy jej transporcie - Egzekutor miała się uporać ze wszystkimi zagrożeniami (najemnicy chcący odbić jej łup, ataki mścicieli), tak by nie "tworzyć kolejnych konfliktów". Na Złych Ziemiach Meiduma dostała niewielkie wsparcie od miejscowych oddziałów erdańskich zmagających się z nieoczekiwaną inwazją - ale musiała i mogła liczyć tylko na siebie. Do obozowiska Visei trafiła późną nocą i to, co tam zastała zaskoczyło nawet ją. Pojedynczy człowiek rzucał wyzwanie całej jej armii, stu dwudziestu ludziom. Jego cel był jasny, chciał głowy Visei; miał też zamiar uwolnić kogoś, kogo ta pojmała - lecz najważniejszym było że nosił śmiertelne rany od Ostrza Khalim, zadane niewątpliwie ręką devy. Mimo to żył. Meiduma improwizowała; wpłynęła z łatwością na Viseę, tak, że ta na oczach owego człowieka urządziła kaźń kobiecie, którą chciał ocalić (to była pierwsza część kary za "fakt jego istnienia"). Następnie Egzekwowała żołnierzy Visei, uwolniła ich najpierwotniejsze instynkty - tak że ci rzucili się na tego banitę jakby był Bestią. Walce się nie przyglądała - założyła, że krew tak czy inaczej zmyje jego zbrodnię. Zabrała Viseę i nie zwlekając ruszyła w stronę Wysokiej Panny... Josen Parda jednak przeżył - nie ruszył śladem Meidumy, bieg wypadków pchnął go w przeciwną stronę, w głąb Złych Ziem. Za to kobieta, którą spotkał po zejściu z pobojowiska, Szelest, wyborowa morderczyni, bynajmniej z Visei rezygnować nie miała zamiaru, a moce Egzekutora (jeszcze?) jej nie przerażały - ruszyła ich śladem (na pożegnanie wyrządzając Josenowi fatalną w skutkach przysługę)...
Aridan: centurion stacjonujący w Therming (Wschód, Złe Ziemie) w 1025 roku. Zadania które mu powierzono do łatwych nie należały; ufortyfikować miasto, przygotować rozprawę z pobliską, elfią Naluddą osłanianą przez oddział Egr'quoty, zabezpieczyć obszar przed agrasjami Pomiotu oraz inflirtacją Przybyszów... Jego służba skończyła się pewnej nocy, gdy do miasta wdarł się człowiek przekraczający limity hajonowe stanu wojennego. Pokonał dwa patrole i sytuacja zaczęła się stawać nieciekawa - gdy niespodziewanie został ścięty przez devę z Errquili. O tym jednak Aridan już się nie dowiedział (nie dowiedział się również, zę ten człowiek zdołał przebić zbroję i drasnąć półboskie ciało) - w momencie gdy śmiertelnik stawał do walki z pół-Eonem, centurion został zamordowany we własnej komnacie, w sercu miejskich umocnień. Zabójca (czasami używający imienia "Thylwind") zabrał Josena spod Ostrza i ratując go spłacił swój dług. (Deva przybyła do Therming żeby go powstrzymać i omyłkowo wzięła Josena za Thylwinda, który mógł dzięki temu dokonać "czystego" morderstwa). Josen ruszył do Naluddy, Thylwind - dalej drogą swojej zemsty.
Gerswin: Kapłan Ernakana, w 1027 roku wyświęcony na Biskupa Gevrin (Wschód). Przywiózł do miasta relikwię zwaną "Podwójnym Piorunem".
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 09, 2009, 09:29:01 pm wysłana przez Bollomaster »

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Chronologia Ashmiry
« Odpowiedź #5 dnia: Październik 04, 2008, 11:56:02 pm »
No, jednak jest problem. Według najnowszych ustaleń, Erdański udział w sprawie nalabergii zaczął się w 1006 roku i... wtedy się skończyl. Patent z bronieniem elfów jest dobry, ale uwięzienie i przejscie Ashmiry w Eona musiał następować po sobie dość szybko... Da radę?
Hmm to właśnie się nie trzymało kupy, dlatego napisałem że została ona pojmana podczas rzezi elfów na wschodzie, może gdzieś jeszcze jest podana ta nieszczęsna Nallabergia?
Ok uf puf już to zmieniłem na szczęście to była ta krótsza wersja, dłuższą pisałem ponad rok temu ale była bardzo dobrze przemyślana =]

Co do układu z Herdainami xD to sam nie wiem, to trochę kłopotliwe, odkręcenie tego będzie... przyznaje ciężkie. W każdym razie lepiej byłoby tłumaczyć to otrzymaniem zgody na jakiśtam układ ze strony Krasnoludów Tronowych. Ostatecznie obecnie Drugi Dogmat sieje rasistowskie poglądy, ma duży wpływ na politykę i Ideę Imperium, ale jest wiele sił które go bynajmniej nie popierają np. Ósmy Dogmat (wiem to nie jest jeszcze spisane, 8D to też niewiele by się przeciwstawić 2D). Nie wiem trzeba to jakoś odkręcić by miało ręce i nogi.
« Ostatnia zmiana: Październik 05, 2008, 12:00:00 am wysłana przez El Lorror! »
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Uzupelnienie
« Odpowiedź #6 dnia: Październik 05, 2008, 12:04:17 am »
No tak, to jest napisane z perspektywy Imperium. Jeśli uważasz, że to wsparcie Ver'kar bylo "silne" cofam zarzut niespójności obu wersji, ale podtrzymuję opinię o niejsności; moze wymyśl kilka nazw geogr.? To ułatwi orientację.

Robie też małą korektę, sfery -> plany, krystalit (?) -> Ksenlit, itp.

To wsparcie Ver'kar wtedy uznano za silne, nie opsałem tu wszystkiego stąd pewne nieścisłości, zastanawiam się nad umieszczeniem tego w czasie gdy imperium nie było jeszcze tak silne jak teraz, zresztą najlepiej jeśli powiesz mi prosto z mostu co o tym sądzisz. Ostatecznie jeśli posłano tam Devy to takie siły byłyby rzeczywiście niewielkie. Z drugiej strony  kilka jednostek może być czymś niewystarczającym podczas takich zmagań... ciężko ocenić. Uh ehhhhhhh
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Uzupełnienie
« Odpowiedź #7 dnia: Październik 05, 2008, 11:43:54 am »
Ja? Ja sądzę o tym to, co ty, bobku jeden! Ty wymyśliłeś tą rzecz, więc odpowiadaja na wątpliwości tak dlugo aż wszystkie nie znikną i tyle. (Ale jestem okrutny!).

Aha. Jak się czyta Queńni? (dobre imię). Jeśli chodzi o jej kłopoty czasowe bardzo dobrze je rozwiązałeś.
« Ostatnia zmiana: Październik 05, 2008, 11:50:42 am wysłana przez Bollomaster »

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Imperium Erdańskie - Bohaterowie!
« Odpowiedź #8 dnia: Październik 05, 2008, 06:59:34 pm »
To robimy tak:
Wojny Rekonquisty mają miejsce w początkach II.E. Jakieś 200-400 lata (tzn wtedy się zaczynają nie trwają 200 lat! na bogów!)
To co następuje:
Strona Ver'karska:
- Kre'magna'nir - posiada tam od I.E. lenno, królestwo tudzież kolonię, cokolwiek by nie powiedzieć o H'akari to przez ten czas zorganizowały się tam pewnie nieźle, zmutowały zwierzaki, same przeszły mutacje zmieniając się w inne istoty (to będzie jak wreszcie opisze tych bobciów... AAAA!). Jestem jednak przekonany że ostatecznie bronili się TYLKO ci z zuri oraz nieliczna kruda. Bardziej wartościowe jednostki bynajmniej nie wycofały się wraz z przekroczeniem granicz przez śmiertelne armie. Myślę że ci popierdoleńcy mogli tam wysłać spore wsparcie, koniec końców takie "imprezy" nie zdarzają się zbyt często (tak oni właśnie w ten sposób na to patrzą, w szczególności Grymyash), dobra trochę z tym żartuje. Jakkolwiek nie lubili by walczyć to szanują swoje życie, oraz swoją czerń. Przybyli tam jednak gdyż tego wymagała ich duma i dbanie o potęgę ich Słowa (w końcu to Ród KRE'MAGNA).
Udział tych bobciów daje nam to czego nie mamy w większości wojen, mianowicie możliwość wyobrażenia sobie tych zmagań, ani Erdańczycy ani Kre'magna nie mają jakiś pojechanych abstrakcyjnych zdolności. To były typowe bitwy stal przeciwko stali, co prawda na znacznie wyższym poziomie niż te toczone przez zwykłych śmiertelników... ale zawsze coś "normalnego".
- Ran'nir - tak jak opisałem, działali jako wsparcie taktyczne, dywersja, (przecież do tego się idealnie nadają)
- "Piąty Ród" - zasiedlający puszcze i bagna, cały czas czekał na odpowiednią chwilę
- Bodlar, Agar, Rann, Kre'magna -> raknary użyte jeden raz podczas wojny.

Teraz przebieg wydarzeń:

Jednak zanim zagłębisz się dalej polecam zapoznać się z możliwościami rodu Kre'magna lub przynajmniej z systemem Ver'karskich umocnień, jest to niezwykle ważne, trzeba sobie wyobrazić czemu musieli sprostać Erdańczycy podczas szturmów na umocnienia. [bynajmniej załogi nie były pozbawione śmiercionośnej magii, różdżkarstwo nie jest dziedziną specjalnie trudną to opanowania].

Piewsza faza wojny toczyła się na zewnętrznych umocnieniach, armie erdańskie po kilku tygodniach przebiły się dalej, doznały strat ale przeciwnik został ostatecznie zdruzgotany (liczebnością, zapałem, ale przede wszystkim magią kapłańską i siłą dev i ich potomków). Nastąpił marsz w kierunku centurm, miasta po drodze były niszczone, choć w znacznej mierze były już opustoszałe, ludność uciekła bądź chowała się po lasach (tym samym stawała się częścią V rodu -> zuooo!).
W trakcie marszu niespodziewanie nastąpił atak, nalot Raknar, w bardzo krótkim czasie zadały straszliwe zniszczenia następnie wycofały się.
Wreszcie dotarto do Centralnego Trzonu (nie był on tak rozległy jak "to coś" co jest w centrum martwego, pięć twierdz z czego z każdej można było widzieć pozostałe)i tu rozpoczęło się prawdziwe piekło i prawdziwa wojna. Obrońców nie było aż tak wielu jak poprzednio, ale wśród nich znajdowała się i liczna kruda i hagem. Podczas szturmu wkroczyła druga siła, symbionty atakując zewsząd wojska imperium. Śmiertelnicy zostali otoczeni, zmuszeni do jednoczesnego ataku i obrony (pozostanie pomiędzy dwoma armiami oznaczałoby klęskę). Po prawie dwóch dniach zmagań, padły wszystkie z pięciu twierdz (zakładam że dużej części Kre'magna udało się wycofać, przebić do czekających raknar lub na zewnątrz twierdz gdzie toczyła się bitwa z piątym rodem). Było to prawdziwe zwycięstwo, dowód męstwa i niezwykłej dyscypliny śmiertelników. Triumf nie był bynajmniej zakończeniem zmagań, tym razem to Erdańczycy byli istotami broniącymi się. Niespodziewanie w dwóch twierdzach zarządzono odwrót. Załogi opuszczały w pośpiechu umocnienia, wbijając się w tysiące obrzydliwych nieumarłych istot (zakładam że w tym czasie symbionty były w większości zuri). W kilka minut później w pozostałych twierdzach usłyszano podobne same rozkazy. Za późno, eksplozje zatrzęsły ziemią i rozświetliły niebo. Wszystkie twierdze zostały doszczętnie zniszczone, a wraz z nimi trzy Bataliony(?) które nie zdołały ich opuścić na czas 1). Osłabione wojska musiały stawić czoła zuri z Piątego Rodu oraz nielicznej grupce Ver'kar jaka zdecydowała się pozostać na tych ziemiach (w rzeczywistości rozkazano im zostać, wojna trwała nadal, tretanit dojrzewał w trakcie tych potwornych zmagań, dyscyplina erdańska przekraczała wszelkie granice, jednakże każdy śmiertelnik walczył z strachem, a gdy ginął np. rozrywany, bynajmniej czół straszliwy ból) (pozostawiono grupę Rann oraz trzech Grumyash).
To był początek ostatniej fazy, najdłuższej ze wszystkich, wojska Imperium pokonały symbionty, następnie musiały unicestwić ich siedziby. W międzyczasie kilka grup Zakonu Erdańskiego zmagało się z nieuchwytnymi Rann, starając się szachować ich posunięcia i nie dopuszczać w pobliże wojsk. Problemem okazało się także zaopatrzenie, które ze zrozumianych powodów nie docierało do walczących.
Na temat tej części zmagań powstało wiele pieśni i legend, szczególnie o oddziałach Ekskanoników polujących na krudę Rann. To zdanie nie jest bynajmniej przesadzone, Rann z początku zadawali okropne straty, z czasem stali się jednak ofiarami, ściganymi przez równie silnych acz znacznie liczniejszych przeciwników. Z tych zmagań wyszło cało zaledwie 30% Ver'kar, zdaje się iż hagem nie docenili przeciwnika, lub ktoś z krudy umyślnie przedłużał ich misję (wiadomo, z lorrorami nigdy nic nie może być oczywiste czy proste)

1). Powodem wycofania się było odkrycie przez Batanitów podstępu, pozostałe trzy Bataliony bynajmniej nie zdążyły zostać poinformowane, to ich kapłani natchnieni przez Bogów zarządzili odwrót. Bogowie oczywiście przewidzieli bezbłędnie planowany moment detonacji. Tutaj wychodzi na jaw kolejny fakt, podczas największych bitew Ver'kar były wspierane przez Bodlar i Rann, działających w błękicie. [By ten motyw lepiej rozkminić musiałbym jeszcze wymyślic tą 2gą wojnę w którą byłyby zamieszane rody] Jedna z teorii głosi iż Hagem tych rodów polowali w innym na Erdara i Ernakana (?!)

Uhh uff puuff pierd ok teraz czekam na zastrzeżenia, całą masę zastrzeżeń, jestem gotów je odpierać :D
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Imperium Erdańskie - Bohaterowie!
« Odpowiedź #9 dnia: Październik 11, 2008, 02:10:21 am »
Uff puff, mniej więcej czaję. Byłoby fajnie gdybyś całość zredagował i zunifikował (może zrób z Wojen Reconquisty odrębny temat, który z czasem zmieni się w historię Imperium?).

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Uzupełnienie
« Odpowiedź #10 dnia: Październik 14, 2008, 10:42:10 pm »
Aha. Jak się czyta Queńni? (dobre imię). Jeśli chodzi o jej kłopoty czasowe bardzo dobrze je rozwiązałeś.
Kueńni pierwsze ń jak koŃ drugie jak przeskok z n na i (bardziej jak n + i, niż ni)
Cytuj
Wiem że uderzam w zmurszałego dziada, więc chyba nie mam szacunku dla starych. Ten pomysł ma już długa brodę, ale coś tu naprawdę nie gra.
Ekskanonicy zawierają układ z Herdainami? Można to tłumaczyć ich devią naturą, ale cały kraj miał się z tego cieszyć? Z perspektywy erdańskiej to coś jak pakt z diabłem? Co na to Pierwszy Dogmat, inni Ekskanonicy? Taki układ byłby niezwykle korzystny, ale...
Chciałbym zamknąć jej temat, czy korzyści ze strony krasnoludów (eksport stali czterokrotnej) dają radę czy też nie? Sam fakt tego jak to dokonano byłby ukryty przed publiką, a może nawet zwierzchnikami. Jest dokładnie tak jak napisałeś, dewy mają trochę inną naturę niż śmiertelnicy z imperium, poza tym dochodzi tu jeszcze ta nowinka (tak, takie rzeczy które powstają na drodze przekształceń są najgorsze) że obecnie rasizm sieje głównie Drugi Dogmat,  Pierwszy jest trochę bardziej "szlachetny"... tylko trochę ;) ale zawsze coś.
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Imperium Erdańskie - Bohaterowie!
« Odpowiedź #11 dnia: Listopad 03, 2008, 05:17:45 pm »
Yes yes yooo!
Imperium Erdańskie na 6 miejscu pod względem popularności działów :D przebili lorror i herdainów O.O!
http://soap.kasiotfur.com/index.php?action=stats

Hehe dopiero dziś zauważyłem że Parda takich kolesi spotkał =D hehe nie pochwalił się, ciekawe czy zdawał sobie sprawę z jakimi gigantami ma do czynienia? :)
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"