Powód zaznaczony przez Pinka jest aż nadto wystarczający, ale wyjaśnienie korzeni, przyczyn takiego fantyzmu rzeczywiście wymaga osobnego tekstu.
Jak ja to widzę (najpierw ogólny obraz):
Erdańczycy mają bardzo szerokie pojęcie "rasy człowieczej". Mieszczą się w nim "podgatunki" takie jak Ludzie Dworów Północy, Aquiloni, Maddoxowie, Tradyrowie, Kitajczycy, Albiończycy, Irganie, ludy prymitywne; Ceseranie, mieścili się poddani Jadeitowego Imperium i wiele innych grup, które teraz już nie istnieją. Do tego dochodzi pewna liczba "Błękitowych ras człowieczych". (W opozycji można tu widzieć Maddoxów, którzy uważają się za
jedynych prawdziwych ludzi; oczywiście u Erdańczyków również istnieje pewne przekonanie o własnej "lepszości" na tle innych ludzi). Największym złem są dla Erdańczyków Pierworodni (z Horrorami na pierwszym miejscu), a później inne, nieludzkie rasy śmiertelne.
Jest dla nich oczywiste, że istnieją Bogowie ciemności i jasności. Raczej nie posuwają się do Bogobójstwa - Eonnicznymi zmaganiami niech zajmują się ich Bogowie - ograniczają się do tępienia Herezji "Zła". Krucjaty do Scaery rzeczywiście były czymś wyjątkowym i monumentalnym - śmiertelni chcieli przecież wkroczyć do warsztatu Bogów. Takich "wyjątków" historia Erdańczyków zna jednak więcej.
Krucjaty przeciwko "plugawym herezjom" są czymś oczywistym (w związku z powszechnością kultów, praktycznie każda wojna erdańska jest wojną religii).
Z czego stan powyższy wynika:
nienawiść do rudów: nie ryzykując przesady, można stwierdzić że była czymś podstwowym w początkach istnienia Imperium. Obecni rudowie są oswojeni, jasnomagiczni; ci którzy żyli I i II Erze byli... naprawdę potworni. Starożytne relacje praktycznie nie widzą różnicy między nimi, a lobhakami (ludożercami). Byli ucieleśnionym Kralizem, czerwona rzeczywistość trzeszczała i kruszała pod naporem ich Snów - zatapiana przez dziki Błękit. Migrowali w grupach, bezładnych hordach, otoczonych przez urzeczywistnione istoty i horyzonty Innego. Wraz z ich nadejściem wyrastały dziwaczne puszcze, na niebo wschodziły liczne księżyce, wszystko wokół zaczynało tętnić potwornym życiem; ożywały kamienie, rzeki płynęły pod górę... że o Potworach nie wspomnę. Byli absolutnym zaprzeczeniem wszelkiej jasnomagii.
Erdańczycy wycięli całe rzesze tych pierwotnych, swobodnych rudów, a później - w szeregu krucjat - unicestwili praktycznie wszystkie "państwa" sformowane podczas kolejnych wieków. Niedobitki rudów zostały wchłonięte przez krasnoludzkie i ludzkie społeczeństwa, okiełznane i oswojone (choć nawet teraz, u jasnomagicznego od pokoleń ruda może się odezwać jego stara natura). Z drugiej strony, Erdańczycy uważali że rudowie są czymś w rodzaju przeklętej rasy ludzkiej (kto wie?) i dlatego po tym jak ich wykrwawili podjęli chwalebny trud ujarzmienia tych co przeżyli. Obok "wpajania jasnomagicznej mentalności" było to również czysto fizyczne przystosowywanie: naprawa "zdeformowanych" kości, wyrywanie zbyt długich zębów, ścinanie różnokolorowych włosów itp.
Nawet teraz Erdańczycy traktują rudów pogardliwie. Zniszczenie
Baki (przez szaran!) było świętowane w całym Imperium; co jakiś czas ponawiane są krucjaty do Bantry, ostatniej rudowej anarchokracji.
Podsumowując: zwalczenie rudów było podstwowym wymogiem przetrwania Erdańczyków. Sytuacja w czasach późniejszych jest spadkiem esencji jaka wtedy narosła.
nienawiść do szegenów: myślę, że pojedynczy szegeni byli uznawani za coś egzotycznego, dziwacznego - moze lekko niepokojącego? Kiedy jednak erdańskie kohorty weszły w granice vau, krajów tej rasy, taką opinię trzeba było przewartościować. Żołnierze na ziemiach szegenów tracili wolę walki; w ich gościnie zapominali o swojej Misji (tak wiem, to podstawa - całokształt idei nie jest jeszcze wykminiony, ale na pewno bardzo ważny/ podstawowy jest wpływ Arnetii - "starcie racji w którym będzie tylko jeden zwycięzca"). Było oczywiste, że działa tu jakaś złowroga siła, a przyjaźni/ neutralni szegeni są utajonymi wrogami. Chodzi tu oczywiście o zieloną umbrę (więcej o niej: trzeci paragraf
Ambrii). Szegenom żyjącym w większych grupach, tworzącym vau, wydano bezkompromisową wojnę - Erdańczycy walczyli w niej o swoją zagrożoną naturę. Błyskawicznie przerodziło się to w konflikt ras (za szegena Erdańczycy uznają istotę emanującą zieloną umbrą). Był on o wiele krótszy i jeszcze brutalniejszy niż stracie z rudami - w wyniku tej wojny szegeni praktycznie zniknęli ze Wschodu. Oczywiście dla osób innych niż Erdańczycy powstaje pytanie - czy to zagrożenie było prawdziwe? Obiektywnie rzecz biorąc, szegeni żyją dłużej niż ludzie, są od nich wytrzymalsi i wielu prowadzi życie nomadów. Do tego należy dodać czar sielskich i spokojnych vau. Zielona umbra mogłaby się rozprzestrzenić na całym Wschodzie. W takim wypadku obecny stan tej krainy byłby o 180 st różny od obecnego, a na erdańską krucjatę nie byłoby tu miejsca.
Szegeni są tępieni przez siły Imperium z całą stanowczością. Nie bez powodu ta rasa jest najliczniejsza w Krainach Południa, gdzie wpływy erdańskie są najsłabsze.
nienawiść do elfów: dawni elfówie, podobnie jak rudowie minionych Er, byli inni od obecnych. Pierwsza krucjata na Scaerę, chociaż nieudana, przysporzyła wkrótce wielkiego poparcia Imperium. Elfowie powstali z zamysłu swoich Stwórców jako emanacje ich władzy nad Istnieniem, jego materią, jako istoty bliższe Bogom, lepiej ich rozumiejące niż inni śmiertelnicy. Młode, dopiero się kształtujące Herezje najróżniejszych Bogów musiały sobie nagle poradzić z faktem pojawienia się tych "elfich Władców" - istot ktore całkowicie rozbijały raz ustalony porządek. Królowie i inni "właściciele ziemi" niespodziewanie zobaczyli w nich uzurpatorów, zagarniających władzę nad tymi częściami ich domen nad którymi nikt wcześniej nie panował. Chaos był wszechobecny ale szybko zaczął w nim dominować sprzeciw. To właśnie wtedy Hierarchie obudowały się rytuałami, oddaliły od Bogów, skupiły na sprawach czerwieni. Niemal cały Wschód zaczął się osuwać w otchłań wojen z której do teraz się nie wydobył - powody były najróżniejsze, ale na obrzeżach lub w sercu każdego tkwili elfowie (bliźniaczy przykład takiej historii to
dzieje haladzkiego Irdorath). Wciągnięci w sprawy innych śmiertelników elfowie stopniowo tracili swoją niebiańskość, krystaliczne spojrzenie. Zaczęli ulegać swojej mocy, używać jej na czyjąś szkodę albo zysk - wpadli w sieć która ostatecznie ich pokonała. Szereg straszliwych wojen spustoszył całą krainę; disopsowy chaos, tak charakterystyczny dla Wschodu, wywodzi się właśnie z tego okresu. (Niektóre kraje nigdy się nie odrodziły; tak "powstało" na przykład Shoardan).
W tej sytuacji Erdańczycy, jako ci którzy usiłowali zdusić zagrożenie w zarodku, wyrośli na przywódców, zbawców "niewdzięcznego Wschodu" (niewdzięcznego po wojnach z rudami). I, chociaż zajęło im to setki lat, z elfami również sobie "poradzili". Był na Wschodzie taki okres, że ludzie uważali elfów za baśniowe stwory zniszczone w jakiejś starożytnej wojnie... Te zmagania toczyły się nie tylko o pełną kontrolę nad swoimi ziemiami; w ich trakcie Dogmaty i Hierarchie erdańskie umocniły i utwierdziły swoją pozycję jako jedynych pośredników między światami ludzi i Bogów. Elfi Władcy byli jakby Kapłanami najróżniejszych Bogów, rozsiani po całym Imperium byliby dostępni dla każdego - godziło to więc w podstawy Imperium.
Potem zmienił się bieg czasu; autorytet Imperium po Erze Ciszy (okres izolacji podczas Czarnego Potopu) znacznie podupadł. Wzrosły wpływy najróżniejszych Gildii magicznych, elfowie wrócili na Wschód, a zmagający się z licznymi trudnościami Erdanczycy muszą na nich przymykać oczy. Mimo tego, wydaje się że nienawiść do elfów jest najsilniejsza (w porównaniu z innymi rasami śmiertelnymi) - być może dlatego, że przez długi czas byli najpotężniejszym i godnym przeciwnikiem, a ich kolebki - Scaery - nigdy nie udało się spacyfikować. Esencja tej złości ujawnia się zazwyczaj w masakrach przeprowadzanych kiedy tylko są możliwe - co nieraz prowadzi do dalszej eskalacji. (Przykładowo wielu twierdzi, że bezpośrednią przyczyną rzezi Erdańczyków w Nalabergii była decyzja arcybiskupa Bazgala Arneri o... pogromie elfów. Jednym słowem - zemsta!).
nienawiść do krasnoludów: czy w ogóle można mówić o nienawiści? Tu na razie nie mam pomysłów.