Autor Wątek: Ludzie czerwieni i błękitu  (Przeczytany 286 razy)


Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Ludzie czerwieni i błękitu
« Odpowiedź #1 dnia: Marzec 30, 2009, 05:38:00 pm »
PRZED CZASEM ZŁOTA (160-161 IIIE)



Na „Dzwonniku” pływał Craht Arhe, dzielny thartan, przyjaciel Tradyrów, najlepszy ogniomistrz swoich czasów, zakonnik służby, ten który razem z czternastoma swoimi ludźmi zabijał Loga Katlinga, Zmorę Imbrabadu (czarną nocą, kiedy Log wszedł do grodu na żer Craht już czekał. Mądrze rozmieścił działa; piętnastogłosowa kanonada rozerwała Logowi ciało, a wtedy przystąpili ludzie z siekierami i to był jego koniec). Jeden z Dwunastu Kapitanów. Przeklęty utratą zakonu przez Laxe z Wyspy Ludzi gdy odmówił spłaty której żądała – Alvaki, Mistrza. Na wieść o rzezi w Danimie pomknął na Albanę. Śmiało wpłynął na Otchłań i poruszył serce Dzwonu wzywając z głębin Lok Tanga. Ale morze wchłonęło muzykę i kapitan, rozżalony, odciął Dzwon od dziobnicy – a ten znikł w morzu i nikt go już nigdy nie widział; to był pierwszy i ostatni dzwon na Krzyżu. Craht popłynął dalej, wzdłuż zielonego brzegu ku dymom Urba Corda. Tam zginął; jedni mówią że zagryziony przez psy, inni – od broni krasnoludzkiej. Statek, który kiedyś był „Dzwonnikiem” przetrwał; Tradyrowie wyciągnęli go na brzeg i dbali o niego przez długie stulecia.

„Kada”, Pieniek, to była ban-galera Wisielca. Kiedyś Książę Shaddai, zdradzony przez poddanych którzy zmusili go do zabicia swojej pani, trafił na Drogę Tancerzy, odarty ze wszystkiego za wyjątkiem śmierci, wisiał ze skręconym karkiem, ani żywy ani martwy dniami i nocami. Uratował go Tyrtajja Straszny; jednym ciosem Nindraigotha zrąbał drzewo szubieniczne i zabrał Wisielca na Krzyż. Wziął dla niego dobry statek, dwurufową ban-galerę z mocnym taranem, a nazwał ją Kada, żeby Wisielec stojąc na jej pokładzie mógł znów oddychać i mówić; prócz złamanej szyi nic go od żywych wtedy nie różniło. Wisielec z Shaddai płynął na Szlak Sztormów wśród Dwunastu; on wylosował ...



ALVAKA, czyli ożywiony stół szachowy dla Czarnego Króla podpowiadający mu mistrzowskie ruchy, jeden z największych skarbów Kartaldoru. Zdobyty przez Dwunastu Kapitanów i ukryty na Angranie, jednej z nielicznych wysp o „słabym fundamencie” - z tego powodu trudno dostępnej od strony podziemia. Zatopienie Angrany przez Danajona Ambrosydę w 1027 roku, na godziny przed Bitwą nad Zalionem, było lugalowym sposobem na rozprawę z legendą groźnego Stołu – zniszczenie wyspy razem z nieodnalezionym skarbem.

Wyspa Ludzi: wyspa na której żyła Laxe i na której lepiła sobie ludzi z gliny i śliny.
« Ostatnia zmiana: Marzec 30, 2009, 06:31:52 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Ludzie czerwieni i błękitu
« Odpowiedź #2 dnia: Marzec 30, 2009, 06:26:26 pm »
PO CZASIE ZŁOTA (160-161 IIIE)



Na „Perle Błękitu” pływała Santalla, shanelfka z Mroźnego Królestwa na północy. Od maleńkości chłonęła legendy Kartaldoru, historie o szlachetnych korsarzach, honorze cenniejszym od złota, o świecie fantastycznych przygód. Osiemdziesiąt sześć lat poświęciła żeby zahartować swoje nawykłe do wiecznej zimy, tzanelfie ciało. Wystawiała się na wiosenne powiewy, żar jesiennego Słońca, gorąc wody z płynących rzek i nieskutych lodem jezior. Ostatecznie doszła do tego, że była zdolna siedzieć przy ognisku i wytrzymywać hutniczy upał południowych godzin. W tym wszystkim towarzyszył jej ukochany brat, Shaszei, który jednakże, pomimo największych wysiłków, nie zdołał uzyskać tak doskonałych rezultatów. Teraz rodzeństwo przeprowadziło się do Nimbarionu, do Lodowego Miasta, gdzie zaplanowali zebrać załogę i kupić statek – chociaż Vengi Mendrik, który był wówczas kapitanem nimbariońskiego portu, do teraz jest przekonany że Santalla chciała go zwędzić. Rzecz szła z początku opornie, ale wieść o „szalonej shanelfce” rozeszła się po Cesarstwach i nagle znalazło się mnóstwo tanelfów (a nawet jeden ver'kar i dwóch vidów) chętnych do zrobienia korsarskiej kariery.
Największym problemem okazał się statek, a raczej jego brak. Jest rzeczą pewną, że Izura, matka Santalli i Shaszeia, ukoronowana soplami władczyni Autonomii, użyła swoich wpływów do zniechęcenia wszystkich armatorów. Odżyły łupieżcze zamiary Santalli; podobno planowała nawet zasadzenie się w Kleszczach na jakąś ossentharską fregatę (chyba żadnemu innemu tanelfowi pomysł ten nie przypadł do smaku). Ratunek był nagły, pełen rozmachu i pięknie zaplanowany. Gerello Valencios, świeżo upieczony arkitekt (!) rozpoczynający praktykę w Nimbarionie, uległ czarowi shanelfki i w tajemnicy przed światem zbudował dla niej wspaniały okręt, „Perłę Marzeń” - którym wpłynął o świcie pewnego dnia prosto do portu, lekceważąc wezwania straży i wywołując sporo chaosu. Gerello, chociaż szkutnictwa uczył się na bieżąco, dzięki niezwykłej pomysłowości zdołał rozprawić się z wieloma brakami swego dzieła. Przeciekające poszycie opatrzył magiami mrożącymi – cienka warstwa lodu narastała od wewnątrz statku na deskach, nie rozsadzając ich i znakomicie uszczelniając całość (twórca tego nie zamierzył, ale owe magie potrafiły sobie poradzić nawet z dziurami od kul armatnich). Żagle były raczej bezużyteczne; „Perłę” napędzały trzy wydajne i zgrabnie ukryte koła łopatkowe. Całość została skonstruowana tak, żeby Santalla mogła na wzór kartaldorskich kapitanów prowadzić statek samodzielnie. Na pokładzie znalazły się również (niezbyt dobrze świadczące o ówczesnym guście Gerella) „generatory śniegu i mroźnych wiatrów”, dzięki którym shanelfka miała występować w godnej oprawie. Później przerobiono je na groźne bronie. I pomysł najbardziej kontrowersyjny: budząca grozę bandera z wielkim sigillem ver'karskim („aby mroziła dusze twych wrogów”). Santalla nie traciła czasu na biurokrację portową; przemianowała statek na „Perłę Błękitu” i popłynęła prosto na południe, już pod zmienionym imieniem (wcześniej nazywała się Shantalla).
Pierwsze chwile na Kartaldorze złamały ducha załogi. Dzielne szczury lądowe przebyły jakoś Szlak Sztormów i cudem zdołały pokonać Kartal-ning – ale rzeczywistość pirackiego raju okazała się niszcząca. Honorowi kapitanowie to były krwawe, brudne zbiry; „poetycznie uciśnieni” mieszkańcy wysp żyli jak zwierzęta, w skrajnej nędzy, skupieni tylko na przetrwaniu. Duma? Godność? Wierność? Przedmioty nieustającej licytacji, nic więcej. I wreszcie ostatni mit: szlachetni adwersarze korsarskiego świata – żołnierze szachowi i alkaldowie – bezwzględni, wyrachowani, uderzający bez litości i zasad. Widok Żelaznej Redy na Delgradzie, szeregu stalowych krzyży do których przynitowano ciała skazańców, rzucił cień nawet na pięknych i jasnomagicznych Albiończyków. Santalla oczywiście się nie poddała; z uszczuploną załogą do której należeli jeden ver'kar, Rashran Biały, jeden vid, Irtna Alverion („Mistrz Mieczy”) i czworo tanelfów: Ashela i Kratna, shanelfickie siostry z Grenoth, Tantal Wydziedziczony, oraz kilkunastoletni Langiro, ten sam który teraz jest nazywany Rouzent („Wcielenie Kotów”)
cdn
« Ostatnia zmiana: Marzec 30, 2009, 06:38:41 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Ludzie czerwieni i błękitu
« Odpowiedź #3 dnia: Październik 01, 2010, 12:37:20 pm »
Słyszeliście o dzielnym żeglarzu i thartanie którego zwą Kapitan Szalupa? Nie? No to trzeba mieć nadzieję, że kiedyś dojdzie do nas coś więcej niż jego imię...

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Ludzie czerwieni i błękitu
« Odpowiedź #4 dnia: Sierpień 14, 2011, 11:58:03 pm »
Kapitan Zayed, kiedyś słynął ze swojego statku, ale w pewnym momencie zaszył się z nim w pozdziemnych kanałach wodnych. Kiedy, ku zaskoczeniu wszystkich, wypłynął z nich kilka lat później, na innej łodzi - parowcu, o kształcie ryby z otwartym pyskiem, zastanawiano się skąd go wziął. W porcie do którego wpłynął, pojawił się razem z nim dziwny młody chłopak o ciemnej skórze, szerokim nosie i czarnych, kręconych włosach. Z boku głowy, wystaje mu maleńki komin, z którego leci dym i miesza się z jego czupryną. Chłopak jest ludzką formą statku-ryby i na swój sposób, niewolnikiem Zayeda.

(Tak mi się przyśniło ;) )
« Ostatnia zmiana: Sierpień 15, 2011, 08:58:53 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Ludzie czerwieni i błękitu
« Odpowiedź #5 dnia: Sierpień 15, 2011, 08:59:22 am »
Brawo! Co to są podziemne kanały wodne?

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Ludzie czerwieni i błękitu
« Odpowiedź #6 dnia: Sierpień 17, 2011, 07:33:43 pm »
Nie wiem. Nie przyśniło mi się to, ale jak o tym myślę, to mam wrażenie, że to są takie kanały dla łodzi podwodnych, albo i zwykłych, które są we wodzie. Można uniknąć w nich ciśnienia i jest powietrze, a położone są bardzo głęboko.
« Ostatnia zmiana: Sierpień 17, 2011, 07:44:30 pm wysłana przez kasiotfur »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Ludzie czerwieni i błękitu
« Odpowiedź #7 dnia: Sierpień 11, 2015, 07:59:10 pm »
kapitan-rzeźnik za którego statkiem dzień i noc płyną stada rekinów.