Przodkowie Oligarchów dawno temu walczyli z mieszczaństwem Kelanei o prymat i zdobyli go, manifestując swoją władzę nad wszystkimi flotami i każdą z osobna jednostką jaka kiedykolwiek opuściła kelanejskie stocznie. Działo się to ponad półtora tysiąca lat temu, ale pamięć o czasie kiedy pokłady i burty statków na rozkaz Oligarchów zjeżyły się drewnianymi kolcami - była to potworna masakra - trwa do teraz. Jest taki dzień i godzina w każdym roku, kiedy kelanejscy żeglarze jeśli tylko mogą schodzą na stały ląd, z dala od okrętów które nigdy nie będą ich absolutną własnością. Ta zła tradycja stała się źródłem wielu klęsk i wielką, potencjalną słabością kelanejskich statków (na przykład, Prawodzierżca może wskrzesić, przebudzić w drewnie statków tamtą siłę - a jeśli będzie to akurat w rocznicę rzezi, przyjdzie mu to niemal bez trudu). Oligarchowie wiele razy pokazali już, że wolą rządzić narodem skrwawionym, niż nie rządzić w ogóle.
Historycy powiadają że szok wywołany przez owe wydarzenia był tak wielki, iż ugruntował panowanie Oligarchów na wieki czy też wieczność. Kelanejczycy rzeczywiście nie podnieśli nigdy potem równie powszechnego i bezkompromisowego buntu - ale prawda wygląda trochę inaczej. Po swoim wielkim zwycięstwie, Oligarchowie bynajmniej nie spoczęli na laurach. Objawili swoim poddanym jedno niebo i zaraz potem zaprojektowali i zbudowali kolejne. Rozwijając osobliwe tradycje które związały ich ciała z drewnem okrętów, dotarli do samych źródeł swej mocy, do zimnej i gładkiej opoki skalnej, kamienia który był kiedyś żywą bestią, czarnoksięskim tworem o rozmiarach kraju. Nazywała się ta rzecz "Xeklaneą"; na jej martwe cielsko pływy Morza Szmaragdowego naniosły pokłady mułu, tak że miejsce stało się żyzne i zielone. Oligarchowie sięgnęli do kości potwora i rozwinęli magię jeszcze straszniejszą od poprzedniej. Śmiali spiskowcy mogliby stworzyć w dalekich krajach nową, niezwiązaną z władcami flotę - mogliby kupić nowe statki od krajów ościennych. Jest to wykonalne i byli kiedyś ludzie którzy podjęli taką próbę. Serce ich spisku biło w Eudajmonii, mieście w którym udało się odnaleźć potomków starożytnej linii, ludzi wywodzących się wprost od królów panujących dawno temu, w czasach zanim nie nastali Oligarchowie. Los wyłonił z tego rodu kobietę imieniem Seleme, przeznaczoną do wskrzeszenia monarchii. Sprzysiężenie rozrosło się, wzmocniło, zgromadziło armadę "bezpiecznych" statków.
Wszystko skończyło się raz i na zawsze z dziką gwałtownością, kiedy "pałac" niekoronowanej królowej, ona sama i wszyscy którzy tam przebywali zginęli przeszyci skalnymi iglicami. Cały ich las w jednej chwili wystrzelił z ziemi, zniknął w następnej zostawiając zwały trupów. Pałac "ostatniej królowej" rozebrano do samych fundamentów, ale nikt nie ważył się budować w tym miejscu. Wyróżnia się ono do teraz wśród gęstej zabudowy Eudajmonii, w kraju gdzie ziemia jest cenniejsza od złota - pusty plac zwany "Komnatą Seleme".
Wiedza o tych wypadkach jest powszechna, ale "niechciana". Kelanejczycy zwyczajnie nie chcą myśleć o tym, jak wielką władzę nad nimi posiadają Oligarchowie. Nikt nie ważył się tego sprawdzać, ale zdaje się że władcy mogliby w jednej chwili uśmiercić wszystkich hajotów i eudajmonów w całej wielkiej i wspaniałej Satawii, gdyby stolica wypowiedziała im posłuszeństwo.
*
Podobno ten z Oligarchów którego nazywa się "Chodzącym za dnia" nie urodził tak jak śmiertelni ludzie, ale kiedyś zszedł z dziobu pewnego okrętu na stały ląd - żywy, czujący i myślący galion. Wszelka myśl o mokrych, gorących trzewiach jest mu wstrętna - wyrósł jako wspaniałe drzewo, a ukształtował się na suchym powietrzu, pod dłonią mistrza-rzeźbiarza, którym był, prawdopodobnie, sam Fergvany. Tak brzmią plotki szeptane w podejrzanych spelunkach, chwytane łapczywie przez głodnych sensacji przybyszów, świadectwo dziwnych myśli jakie wirują w głowach Oligarchów. Ci ludzie to osobliwa mieszanina błękitnego oderwania od spraw świata, oraz drapieżnej zachłanności i Demonicznego sprytu.