Patent kojarzy mi się z Agaro, z ich dziwnymi, obrzydliwymi ziemiami... Może jakiś system obronny?
Moja wizja Scaery jest taka: starożytna kolebka elfów, wielka kraina rozciągająca się między Górami Hypereurejskimi a Otchłanią Czasów (tak Kitajczycy nazywają "swoją" Szczelinę). W Drugiej Erze na te ziemie zstąpili Bogowie z Niebiańskich Teonów: dotknęli gór, rzek, lasów i jezior, rozpalili w nich ognie woli, wypruli w formy bezkształtne, przelali w nie bezbarwną krew, wreszcie - nauczyli mowy. Tak powstali alvowie, nowa, ożywiona natur-rasa. Kiedy świadomość istnienia przesiąkła i przepoiła każdy gam tych tworów, Bogowie wzięli najbardziej obiecujące na kowadła i świętymi dłońmi wyciosali z groteskowych brył humanoidy, pierwszych Elfów.
Mniej więcej wtedy doszło do pierwszej krucjaty erdańskiej na Scaere.
Opuszczone warsztaty Bogów Elfowie przekształcili z czasem w swoje najświętsze sanktuarium, pałac-świątynię nazywany Splendorem. Stamtąd roztoczyli władzę nad praktycznie całą krainą, za wyjątkiem "skarlałego" wybrzeża Eksterioru (zajętego przez Kitaj Bliski) oraz południa, trzymanego pod lodem i szronem przez Inrok. Bowiem radość Bogów towarzysząca dziełu stworzenia odnowiła zmęczone żywioły i sprawia że dla rdzennych Elfów Scaery reszta Kontynentu wygląda jak pogorzelisko albo błotne bezmiary - dlatego raczej nie prowadzą wojen innych niż obronne, nie mają co zdobywać. Wszystkie elfie ludy poza Scaerą: Elfowie "antropiczni" ze Wschodu, Szlahetni z Regny i Władcy Tatharanu w Avadorze, Elfy Morskie z Trzech Karsarhei w Interiorze, Zielone z Aquilonii, Księżycowe z tej płomiennej planety - oraz wszystkie inne, które wymyślimy - zebrane razem stanowiłyby może dziesiątą część niezliczonego ludu Scaery... A przecież nie mówimy tu o alvach.
Tamtejsi elfowie mają niezwykłą władzę nad żywiołami; ich pierwotne, wrodzone zdolności w wielu aspektach przewyższają to co inny śmiertelnik wypracowuje dziesiątkami lat. Rozwijając je... Jedyne nad czym nie panują to alvowie: rasa która, otoczona przez ludzi, zostałaby zdominowana albo zniszczona, tutaj istnieje we względnym spokoju obok elfów, chociaż najczęściej oba ludy się nie przenikają. Wynika to z tego że alvowie są w jeszcze większym niż elfy stopniu złączeni ze światem (nie posiadają jednak wystarczającej dyscypliny jedności, spójności istot żeby osiągnąć równą kontrolę). Ich pojawienie się na dowolnym terenie natychmiast wywołuje zaburzenia energii i falowanie aur - bardzo kłopotliwe dla skaryjskich elfów (najłatwiej porównać to do malarza który właśnie pracuje nad jakimś detalem i nagle sadzi wielką kropę, bo ktoś go - co prawda nieumyślnie - potrącił). Rozwiązaniem stał się podział na "sfery (nie strefy!) wpływów", które nie bez przesady nazwano Horyzontami (biorąc pod uwagę moc elfich władców, można ich zestawiać z badim). W dziesiątkach milionów takich dziedzin skupiona jest większość elfów; reszta żyje w Splendorze albo na Aryskarze. Wszędzie indziej tłoczą się alvowie. (Jest jednak faktem, że elfowie mogą, jeśli zechcą, naginać ich do swojej woli. Robią to jednak niechętnie, razem z cudzą wolnością łamiąc swoją naturę; oczyszczają się z tego w Splendorze. Ten sposób został użyty żeby zatrzymać krucjaty erdańskie).
Paradoksalnie, elfów uważa się za rasę której świetność przeminęła. Wynika to oczywiście z izolacji Scaery i - niewiedzy o jej istnieniu. To jest chyba najważniejsze, są może tylko legendy o jakiejś odległej ziemi elfów. Do tego stopnia, że w dawnych czasach Thalassosi zamiast wrócić za Góry Hypereurejskie popłynęli w Błękit, a elfy w Avadorze pogrążyły się w żalu (dopóki nie narodziła się Regna i jej wyrodne dziecko - Thatharan). Scaera przez większość jest uważana po prostu za kolejną niedostępną i dziką krainę - według większości archeologów, domem Elfów jest Avador.
Pamiętam twoją Pineczku uwagę o ekspansywnych ludziach i innych, spokojniejszych rasach. Ale, patrząc obiektywnie, ludziom wystarczy jakaś mętna ideologia albo chciwość żeby napieprzać się z każdym; rasy takie jak szegeni, krasnoludowie czy elfowie wydają się bardziej racjonalne. A jednak zdarzyło się kiedyś że Scaera "wylała", że jakimś uchodźcom z erdańskich pogromów na Wschodzie udało się przekonać pobratymców zza Gór do zemsty i pomocy. W annałach nie mówi się o tym jako o wojnie z inną rasą, ale gigantycznych kataklizmach wywołanych przez Demonologów. Eflowie szli w orszakach najczystszych żywiołów, pod tarczami kinetyki, ostrości i rozpadu, nierozpoznani. Wiele ziem zmieniło wygląd (może wtedy powstało Shoardan?), a kiedy elfowie w końcu się cofnęli, zostawili liczne enklawy które z czasem rozwinęły się w grupy żyjące obecnie na Wschodzie. (Zabawna sprawa: ponieważ na spustoszonych ziemiach przetrwali tylko elfowie, ludzie którzy wcześniej widzieli jak ich gnębiono, przypomnieli sobie stare opowieści o "umiłowanej przez Bogów" rasie i stwierdzili że znowu cieszą się ich łaską. Jednym słowem elfom udało się to, co ludziom nie udaje się nigdy: wywalczyli coś czystą przemocą).
PS (na wszelki wypadek): założenie jest takie ze krasnoludowie mają wrodzone talenta do organizacji, wszystkiego co związane z liczbami - ale na płaszczyźnie sztuki, rzemiosła, architektury - królują elfowie (wrodzona zdolność "władzy", np. panowanie nad żywiołem równowagi). Taki też jest stereotyp (chociaż krasnoludów uważa się za bardziej rzetelnych i jasnomagicznych).