Autor Wątek: Bractwo Bez Chwały, czyli o krasnoludzkich zabójcach smoków  (Przeczytany 101 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
One są częścią tej siły, która wiecznie dobra pragnąc, wiecznie zło czyni...


Krasnoludowie nienawidzą Smoków. Powiesz Smok, powiesz krasnolud i od razu pomyślisz "krasnoludzki zabójca smoków". I właściwie tylko tyle, bo przecież ta wojna już się skończyła, gniew wygasł, nienawiść dobiegła kresu, po zmaganiach które trwały tysiące lat zostały już tylko blizny na twarzy świata i zatarte przez czas urazy w sercach ludzi. Koniec, smoki, starożytne Eony Słowa, zostały wybite co do jednego. Ale to przecież nie może być wszystko, nawet jeśli wielka wojna dobiegła kresu to nadal istnieją Pseudosmoki i kraje przesiąknięte smoczymi tradycjami, smoczym kultem, smocze rasy i Pangnoza, smocza ścieżka oświecenia - ostatnie iskry które wypadły ze zduszonego już ognia. Z tej właśnie przyczyny, myśli większość ludzi, krasnoludowie nie złożyli jeszcze broni. Ich osławione, skryte pod górami Królestwa nie wysyłają już w świat legionów żołnierzy, wciąż jednak wspierają działania Bractwa Bez Chwały. Ani czas, ani współczucie, ani znużenie niekończącą się walką nie zdołały zmiękczyć serc zaprzysiężonych krasnoludów. Będą wędrować po całym Kontynencie, mordować i zabijać, dopóki z istnienia nie zostanie wymazane ostatnie wspomnienie po smokach. Na szczęście, chociaż ich ideały dzieli większość rasy, tylko nieliczni mają w sobie dość determinacji (albo szaleństwa) żeby poświęcić się bez reszty tej krwawej i niekończącej się krucjacie. Zmagania Bractwa są więc czymś, co ma miejsce na marginesach współczesnego świata i raczej prędzej niż później dobiegnie kresu: ostatni Smokobójca wypuści z rąk swoją tradycyjną broń i nie znajdzie się już żaden krasnolud żeby ją podjąć.

Z tego wszystkiego prawdziwe jest w gruncie rzeczy tylko ostatnie zdanie.

Dawno temu Krasnoludowie wyrąbali sobie na świecie swoją Jasnomagię, w Zamieciowej walce narzucili własnym bogom swoją wolę, wywalczyli przywileje o jakich inni śmiertelnicy mogą tylko marzyć. A kiedy odbudowali swoje zniszczone Królestwa skierowali wzrok na resztę Kontynentu i ujrzeli ludzi przygniecionych do samej ziemi przez głód Eonów Słowa. Zobaczyli smoki żywiołów osuszające morza i pożerające góry, zobaczyli smoki gwiezdne pochłaniające wiedzę której odkrycie wymagało stuleci oraz smoki niebiańskie sycące się wojną, przemocą i rozlewem krwi. Krasnoludzkie armie ruszyły do walki i Obległy cielska gigantycznych smoków. Trwało to dłużej niż tysiąc lat, ale w końcu krasnoludowie przebili się do serc najpotężniejszych smoków i je uśmiercili. Brzemię Zamieci zostało zdjęte z Kontynentu, a ludzie założyli dziesiątki krajów które rozkwitły dzięki krasnoludzkiej Jasnomagii.
Ale ta historia to za mało żeby wytłumaczyć krasnoludzką nienawiść. Bo przecież wojna nie skończyła się z upadkiem ostatniego z największych smoków. Krasnoludowie chcieli zniszczyć całą Eonniczną rasę. Jest to o tyle trudne do zrozumienia, że jednocześnie wiedzieli na jakich podstawach opiera się kult smoków w Tradyrze, wiedzieli o tym że smoki są czempionami Istnienia w jego konflikcie z Nicością. Wiedzieli również że same smoki cierpią widząc jakie szkody wyrządza ich głód i że Eoni szukają sposobów aby temu zaradzić. Co więcej - zdaje się że, większość smoków uznała że najlepszym rozwiązaniem jest zagłada ich samych i dlatego mnóstwo smoków nie stawiło najmniejszego oporu krasnoludzkim armiom wgryzającym się niczym robaki w głąb ich ciał. I wreszcie trzeba jeszcze uwzględnić samą naturę krasnoludów, wrodzone tej rasie umiłowanie trwania. Trzeba czegoś naprawdę mocnego żeby skłonić krasnoluda szlachetnego do chwycenia za miecz - a ta wojna była przecież prowadzona przez tysiące lat przez niemal całą rasę.

Niektórzy z tych, którzy mają ochotę zagłębiać się w te stare historie przypominają czasami o zagładzie Uzbad-dumu na Północy, o stolicy wszystkich krasnoludów która została zdobyta przez Smoka. Podobno krasnoludowie toczyli swoją wojnę z zemsty za ten akt zniszczenia. Byłby to jednak dziwaczny paradoks. Nie mówi się o tym często, właściwie prawie nigdy, ale ostatni Smok ciągle żyje - niektórzy nazywają go Urhenen czyli Ślepiec, inni Zalurgoth czyli Truposz; jeszcze inni twierdzą że nie ma imienia. Krasnoludowie wiele razy próbowali odzyskać swoją stolicę, ale po żadnej z wypraw nie przetrwał nawet ślad, dosłownie. Każdy kto rzuca wyzwanie temu Smokowi, ostatniemu na świecie, ryzykuje nie tylko życie ale całe swoje istnienie: nawet pamięć o jego ofiarach znika ze świata. Nic dziwnego, że krasnoludowie wolą zapomnieć o tym że Uzbad-dum kiedykolwiek do nich należał. Co więcej pragnienie zemsty działa świetnie w przypadku ludzi - krasnolud, kiedy minie gniew, przemyśli sprawę kilkukrotnie i postara się sprawić żeby rzeczy były znów po staremu, zamiast topora chwyci za kielnię.

Dlatego uważa się powszechnie, że powodem wojny ze Smokami było pragnienie rozszerzenia Jasnomagii na cały Kontynent. Istnieje oczywiście kilka sprzeczności i niejasnych punktów, ale która historia ich nie ma?
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 12, 2012, 10:06:57 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Bractwo Bez Chwały, czyli o krasnoludzkich zabójcach smoków
« Odpowiedź #1 dnia: Marzec 11, 2012, 09:59:20 pm »
Powyżej mamy ogólne podsumowanie dotychczasowych ustaleń. Teraz pora na (nowe) konkrety.

Bractwo Bez Chwały: jego celem jest odbudowa Dazakhii, legendarnego, pierwszego Królestwa krasnoludów na Północy. Bractwo zna tylko jeden sposób żeby to osiągnąć - musi zniszczyć Smoka który tysiące lat temu, na początku wielkiej wojny, zajął stolicę Północy, Uzbad-dum i który do teraz uzurpuje Tron bez króla, trzymając całe Góry Stalowe w cieniu strachu.

Bractwo przez bardzo długi czas wcale nie pragnęło zagłady wszystkich smoków. Zaprzysiężeni krasnoludowie byli jednak gotowi zrobić wszystko dla odzyskania Północy, a potęga jej Uzurpatora zdawała się być niezwalczona. Smok unicestwiał każdego śmiałka. I dlatego, tak samo jak człowiek który pragnie zdobyć najwyższy szczyt świata, Bractwo skierowało swoją uwagę na wyzwania mniejszego kalibru, setki, tysiące smoków których jeszcze wtedy było pełno na świecie. Działo się to w czasie wielkich zwycięztw, kiedy po tysiącu lat wojny Oblężone gady zaczęły wreszcie ginąć jeden po drugim. Większość krasnoludów wierzyła, że pokój nadchodzi wielkimi krokami, ale Bractwo przekonało Królów że walki nie można jeszcze zakończyć. Potrzeba większej wiedzy, większego doświadczenia, większego kunsztu żeby pokonać Smoka na Północy - i chociaż jest to bolesne, nie da się tego wszystkiego zdobyć studiując księgi albo oglądając Gwiazdy. Żeby poznać swojego wroga trzeba z nim walczyć na śmierć i życie1. Wojna wybuchła więc z nową siłą i toczyła się przez kolejne trzy albo cztery tysiące lat. Przez cały ten czas zaprzysiężeni z Bractwa stali w pierwszych szeregach, zagrzewali do walki, odkrywali tajemnice smoków i wciąż i wciąż, uzbrojeni w nową wiedzę, w doskonalszą broń, z tym samym co na początku gniewem ponawiali ataki na Uzbad-dum. Nie sposób stwierdzić kiedy dokładnie uznali że ich wrogiem nie jest po prostu Eon Słowa, ale... sam Smok Ostateczny.

Trudno się im dziwić. Ich wróg zdawał się kpić ze wszystkich wysiłków, Bracia którzy pokonywali najsilniejsze, najgroźniejsze smoki nie byli w stanie przebić się nawet przez Cienie Uzurpatora2, żaden nie zdołał stanąć twarzą w twarz z jego prawdziwą postacią. Na desperację, wściekłość i strach nałożył się dodatkowo wpływ Zamieci - w efekcie większość członków Bractwa stoczyła się w umbryczny obłęd. Wielu z nich stało na czele krasnoludzkiej krucjaty, która z tego powodu wyrodziła się w krwawe szaleństwo3. Punktem przełomowym stało się Spustoszenie Tradyru. Skala, okrucieństwo i bezsensowność zniszczeń były tak wielkie, że wstrząsnęły całą rasą i wymusiły zmianę tradycyjnej esencji. Krasnoludowie mogą niechętnie patrzyć na Pseudosmoki albo Tradyrów, ale tylko tyle: to przecież też są żywe, czujące istoty, żadne bestie albo ich słudzy. Północy natomiast nie da się nigdy odzyskać, taka jest prawda. Bractwo straciło więc wszechogarniający wpływ, ale zdołało przetrwać upadek swoich ideałów i w końcu podniosło się znowu na nogi: zaledwie cień dawnej potęgi, liczące coraz mniej członków, znów jednak pełne nadziei i szykujące się rzucić kolejne wyzwania swojej nemezis.

1) Bractwo było jeszcze bardziej szalone/ zdesperowane niż się wydaje. Początkowo chcieli skłonić krasnoludzkich władców do rzucenia wszystkich swoich poddanych, wszystkich krasnoludów w jeden, zmasowany szturm na stolicę. Wojna ze smokami była tak naprawdę efektem kompromisu.
2) Potęga tego Eona jest tak wielka, że nie może jej pomieścić jedna forma - Uzurpatora Północy otaczają więc dziesiątki, a może nawet setki jego błękitnych cieni. O ile jednak błękitny cień hajota jest słabszy od liścia na wietrze, o tyle Cień czegoś takiego jest prawdziwszy niż cała armia istot.
3) Być może właśnie z tego okresu pochodzi nazwa Bractwa. Większość zaprzysiężonych uważa jednak, że chodzi tutaj o wojowników którzy polegli z ręki Uzurpatora, bez chwały, bo nawet ich imiona zostały zniszczone.
« Ostatnia zmiana: Marzec 12, 2012, 01:07:58 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Bractwo Bez Chwały, czyli o krasnoludzkich zabójcach smoków
« Odpowiedź #2 dnia: Marzec 11, 2012, 10:40:05 pm »
Bractwo Bez Chwały nie jest już, jak dawniej, monolitem. Od ponad pół tysiąca lat, od czasu krwawego końca wielkiej wojny, dzieli się na cztery odłamy (nie jest to wiedza powszechna):

Bractwo Bez Chwały: bezpośredni kontynuatorzy dawnych tradycji. Posiadają kilka ukrytych twierdz, które pełnią rolę skarbców wiedzy i mocy - tutaj trzymane są osławione bronie które przelały krew setek smoków oraz mnóstwo innego wyposażenia, dziedzictwo odwiecznej wojny które sprawia że pod względem potęgi ten odłam stoi o całe niebo nad pozostałymi. Bracia większość czasu spędzają przegryzając się przez ogrom zgromadzonej wiedzy, przekonani że gdzieś w starożytnych tradycjach albo rozpadających się ze starości tomach kryje się odpowiedź na to jak zabić Uzurpatora. Jedynym co może ich skłonić do opuszczenia swoich fortec jest pojawienie się prawdziwego Eona Słowa, albo czegoś co jest do złudzenia podobne. Takie wydarzenie miało miejsce przynajmniej kilka razy w ciągu ostatnich siedmiu stuleci; Bractwo dowiaduje się o tym zazwyczaj od Zapieczętowanych.
Współpracują z Zapieczętowanymi, traktując ich dość pobłażliwie i protekcjonalnie, gardzą Czarną Dziesiątką i Smokobójcami.
Znak?

Zapieczętowane Rody (khuzd. radu dreiladam): potomkowie starożytnych wojowników, spadkobiercy zaszczytów którymi obdarzono ich przodków. Krasnoludzkie Królestwa zakończyły wojnę z wpływem smoków na istnienie1 i część Braci złamała celibat, założyła rodziny i przekazała dzieciom swoje bojowe tradycje. Zapieczętowani są kimś w rodzaju honorowych weteranów, którzy utrzymują jednak gotowość bojową. Wiedza i umiejętności ich przodków są po prostu zbyt cenne, żeby tak po prostu oddać je na pastwę czasu. Mimo tego że na świecie został już tylko jeden smok nie ma już smoków, tradycje Bractwa są bardzo skuteczne przeciwko kravernom, smoczemu pomiotowi albo bestiom Pełnego Morza2. Zapieczętowani podróżują więc czasami poza Królestwa, a niektórzy z nich potrafią się angażować w bardzo szalone przedsięwzięcia3. Zazwyczaj jednak siedzą w domach, ciesząc się spokojem i... chwałą. Idea odzyskania Północy jest wśród nich tematem tabu. Zapieczętowani są jedynym odłamem Bractwa który przyjmuje kobiety (które są jednak nazywane Braćmi).
Szanują Bractwo Bez Chwały, ale nie zamierzają włączać się w jego krucjatę. W miarę możliwości ignorują Czarną Dziesiątkę i gardzą Smokobójcami.
Znakiem tego odłamu jest znamię smokobójcy, pieczęć która wygląda jak tatuaż na sercu zaprzysiężonego.

Czarna Dziesiątka: (khuzd. agragad) dziesięć kompanii (Czarna Jedynka, Dwójka, itd) które wędrują po całym Kontynencie niszcząc kraverny, szalone Pseudosmoki i pogrążonych w Zamieci Mocarzy Słowa (na przykład Kario-heroldów). Na pierwszy rzut oka przypominają wyspecjalizowanych najemników. Są skuteczni, zahartowani w walce i w dużej mierze odcięci od zasobów Królestw i swojego zakonu. Ale wojownicy Czarnych kompanii nie rozpaczają z tego powodu. Ten odłam Bractwa jest przekonany, że jeśli cała dotychczasowa sztuka nie wystarczyła żeby pokonać Uzurpatora, znaczy to że trzeba spróbować czegoś nowego. Czego? To na razie tajemnica, powiem tylko tyle, że w każdej kompanii jest przynajmniej jeden krasnoludzki kallada, który urodził się jako człowiek.
Czarna Dziesiątka ma wiele zrozumienia dla Bractwa Bez Chwały, ale jest przekonana że jego droga prowadzi do nikąd. Gardzi Zapieczętowanymi za to że nie chcą pamiętać o swoim celu i nienawidzi Smokobójców za ich zbydlęcenie.
Znakiem Czarnej Dziesiątki jest dziesięć sztandarów z godłem Kolczastego Oka w które wpisana jest cyfra kompanii.

Smokobójcy: ci krasnoludowie nie pragną ani chwały, ani zniszczenia Uzurpatora - napędza ich czysta, niemal bezrozumna nienawiść, wypaczona tradycja wojny ze smokami. Zabijają Pseudosmoki, Waluzjan i Tradyrów ("zasłynęli" wieloma rajdami na ten kraj), wszystko co choćby nasuwa smocze skojarzenia: dla tych krasnoludów wojna stała się celem samym w sobie. Niektóre grupy są na tyle szalone, że usiłują niszczyć góry (jakoby uśpione smoki). Ten odłam jest najliczniejszy, złożony głównie z krasnoludów wulgranych. Smokobójcy działają w Avadorze i na Wschodzie. Chociaż pogardzani przez wszystkie pozostałe odłamy, ciągle są uznawani za część Bractwa - mimo swojego zdziczenia czy wręcz bestialstwa Smokobojcy ciągle znają sekret drogi do Dreiladassu.
Smokobójcy utrzymują kontakty właściwie tylko z Czarną Dziesiątką. Nie mają żadnego godła, ale ich znakiem są kilofy bojowe, paskudna broń z czasów wielkiej wojny (wyglądają jak połączenie kilofa i siekiery).


1) Krasnoludzcy królowie nie raczyli o tym poinformować Tradyru. Obie strony nigdy nie podpisały pokoju, ani nie wymieniły ambasadorów - od siedmiuset lat trwa więc dziwaczny, półficjalny rozejm.
2) Pełne Morze to północna część Interioru która została skażona rzekami krwi Oblężonych na Północy smoków. Żywioły na tym obszarze przesycone są wolą niszczenia i chyba nikogo nie zaskoczy, że ze szczególną zażartością atakują właśnie krasnoludów. Krasnoludowie są jednak upartym narodem i od tysięcy lat pokonują Pełne Morze na pokładach swoich szwer-statków. Od czasu zniszczenia Lewego Ramienia, smoczej armady Tradyru, szwer-statki są jedynymi jednostkami zdolnymi dokonać tej sztuki. Nawet Albionczycy wolą omijać Pełne Morze.
3) http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=917.0
« Ostatnia zmiana: Marzec 12, 2012, 01:22:13 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Bractwo Bez Chwały, czyli o krasnoludzkich zabójcach smoków
« Odpowiedź #3 dnia: Marzec 12, 2012, 12:30:03 am »
Dreiladass: na poły mityczne miejsce, położone gdzieś "na skraju nieba albo nigdzie", cmentarzysko na którym spoczywają kości wszystkich Smoków które zginęły na prawdziwej ziemi. Według krasnoludzkich tradycji zaprzysiężeni Bracia potrafią po zabiciu Eona przenieść jego ciało na to pole trupów, nawet jeśli waży tyle co łańcuch górski. Tradyrowie z kolei twierdzą, że Smoki które nie chciały już ciążyć światu odlatywały do Dreiladassu żeby tam umrzeć. Jakby nie było, obie wersje zgadzają się w kluczowym punkcie: Smok którego ciało spoczywa w Dreiladass jest martwy na zawsze, nie może przejść Ścieżek Umarłych i wrócić do życia nawet gdyby tego chciał. Już nigdy nie Powróci i nie sprowadzi na świat żadnej nowej Bestii.
« Ostatnia zmiana: Marzec 12, 2012, 01:29:55 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Bractwo Bez Chwały, czyli o krasnoludzkich zabójcach smoków
« Odpowiedź #4 dnia: Marzec 13, 2012, 03:35:15 pm »
Ktoś ma pomysły w jaki sposób Bractwo walczy ze Smokami (Eonami), kravernami i Pseudosmokami? Magie, bronie, taktyki? Mam kilka patentów, ale jestem ciekaw waszych koncepcji.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Bractwo Bez Chwały, czyli o krasnoludzkich zabójcach smoków
« Odpowiedź #5 dnia: Luty 17, 2014, 12:26:41 pm »
http://view.thespectrum.net/series/feng-shen-ji.html?ch=Season+1+Chapter+01-05&page=128

Manga nazywa się Feng Shen Ji, technika której ten bobo używa to "smelting aura", coś co pozwala przekuwać energię duchową w dowolne kształty, na przykład tysiąc mieczów - wystarczy zastąpić energię duchową esencją i wychodzi ciekawy sposób na wojowanie z przeciwnikami monstrualnych rozmiarów.