Autor Wątek: "Koniec Legendy"  (Przeczytany 458 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
"Koniec Legendy"
« dnia: Październik 25, 2008, 03:54:37 pm »
Powiadają, że [Urhenen] nadciągnął niespodziewanie. To nie słowa czerwieni, nie słowa prawdy.
Od przeszłości po najdalszą przyszłość, do ostatniej Ery, w każdym epizodzie prawdziwej ziemi i w każdej kropli mythalicznej ulewy, od grawitacyjnych wałów Ebigeonu po płomienne mury Akaruny, od Rudu po Zalaion; na gruzach Gimelu, pod wrotami Dreiladassu, pośród Thrennen Oyt, na Odwróconej Wyspie, na Nodon: kładzie się Cień Urhenena.
I poprzez bezmiary Błękitu, tysiące lat wcześniej, bezoki Król ujrzał jak Pierworodnych pochłania, padając z Sen Ruin na resztę Istnienia.
Zrzucił z barków beznadzieję, starł z czoła troskę, ręce wyzwolił z rozpaczy; zerwał więzy Urbada, opuścił Acheron, za plecami pozostawił lament Seirindali. Wszedł na drogę do domu.

Ci, którzy patrzą niech widzą; ci którzy słuchają niech rozumieją.
Gdy dzieci Tanelfów wzrastały w pięknie, mądrości i szczęściu, gdy Królestwo trwało w ponad-stuletnim już zenicie, gdy lud zaczął wreszcie pojmować głębię zamiarów swego Króla, gdy ciągłe wojenne zmagania z bolesnego przymusu przerodziły się w radosną konieczność, na trzydzieści sześć dni przed Końcem Legendy, Victor spośród swoich bitew podjął tą ostatnią.

Pierwszego dnia runęły podpory Mirdamai. Z oczu Króla popłynęła czarna krew, czarna krew popłynęła z jego serca, popłynęła na szaty, na tron, popłynęła na stopnie tronu. Strwożeni dworzanie powstali, żaden nie umknął; w tiule Ain Amelu, w brokaty Zalalahu, w atłasy Szalamu, w tiule, atłasy, brokaty zbierali krew królewską, jego krew. Wielu umarło, żaden nie umknął.
Drugiego dnia synowie sidardu zabijali rzesze Pierworodnych.
Trzeciego dnia zabijali, zabijali bez końca.
« Ostatnia zmiana: Październik 28, 2009, 10:13:37 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #1 dnia: Październik 28, 2009, 05:02:27 pm »
Czwartego dnia Król otwiera oczy i wzywa zbrojmistrza, niech podaje Miecz i Zbroję; siodłajcie Konia, potrzebna jest lotna włócznia, potrzebny łuk stalowy i niechybne strzały! Wznoście chorągwie, przypasujcie bronie, niech zbiorą się przyboczni, niech lekkostopi gońcy wzywają sprzymierzeńców, Tanelfowie: Czas jechać do Bitwy!
Ale wygląd Króla jest straszny, jego włosy w nieładzie, oczy wyblakłe, ciało upiornie zniszczone, bielszą od słońca skórę bruka czerń krwi, dłonie tańczą niczym płomienie na skraju łoża. Nikt na Dworze, nikt w Mieście-Gwieździe, nikt w Królestwie, nikt w Pentamahii - nie wie co czynić, jakim sposobem wroga wola złamała tarcze Treikraftu, pieczęć Przymierza, jak to się stało że zaciążyła nad Królem. Czy to Słowo Władcy Ognia, spełnienie zemsty obiecanej cztery wieki temu u stóp Latarni? Czy to groza Arathan, gniew ludów morza, mściwość Szatana, czy tysiąc złorzeczeń nieprzyjaciół zwalczonych przez Króla od najdalszej po najdalszą kontynentu stronę? Czy też - możliwość ostatnia, najokropniejsza - jest to jednak, mimo wszystko, wbrew Gwieździe, wbrew Esencji: klątwa sidardu? Duch w Tanelfach upada, pod słońcem w zenicie dzień ciemni się umbrą, nowym władcą królestwa - Zamęt!
Victor usiłuje przywdziać pancerz, świetlistą Ves Adar swego ojca; niezdolny tego dokonać, a nieszczęsnym palcom brak sił by zdjąć miecz ze ściany, Njirin którego ostrze śpiewa i płonie czerwienią i burzą. Nie ma Orsena Zbrojmistrza, uciekł poza spojrzenie, gest i głos swego Króla! Victor idzie ku stajni, a dworzanie szpetnieją na jego widok i ogarnia ich obłęd, kruszą swe miecze i niszczą pancerze, sami na własne głowy ciskają najgorsze przekleństwa. Otwiera stajenne wierzeje - nic ponad to nie może uczynić - i podchodzi do Torvellina, ale Koń tańczy dziko na złotej słomie, nie pozwoli się dosiąść, nie poniesie Króla ku zagładzie. Gdzie są koniuszy, gdzie stajenni, gdzie są Tanelfowie dbający o uprząż, siodło i rząd królewski? Wszyscy umknęli, a choć Torvellina tylko jedna ręka może okiełznać, ta ręka nie dość teraz mocna. Król odwraca się i wstępuje na ulice Stolicy: oto świetne Ader-Thadden, najpiękniejsze i najdumniejsze z miast pod Gwiazdami leży przed nim wypełnione tylko martwą ciszą. Victor krok za krokiem pokonuje złamaną Aep-Aure, Aleję Mocy - tysiąc lat temu sam ją wytyczył - i nawet nie widzi skamieniałych żalem, wzdłuż niej stojących, monumentalnych Kerneolitów których ogarnął cień. Dopiero w bramie wstrzymuje Króla Głos ostatniego w długim szeregu, Akollana z Katedry.

AKOLLAN "Victorze, dość już tego szaleństwa. Wróć, błagam, do pałacu! Błękitnymi ścieżkami nadciągają ludzie z Lakrimy, a Massal - mistrzowie wiedzy - również, jestem pewien, nie pozwolą na siebie czekać. Oni uleczą twe rany, razem z tobą - całe Królestwo! I wtedy zbiorą się Wodzowie Pentamahii, tak jak od dawna pragnąłeś; przyjdą Ezurianie, sam jeśli trzeba wyrwę Rafaitów zza Muru, nie zabraknie Szlahty Ver'kar i Wojennych Hierat! Lecz proszę, wróć do pałacu!"

Victor przekracza bramę, jej Imię Tharsheia, i Król rusza, stopa po stopie w stronę Sen Ruin. Akollan stoi, zamyka oczy i pozostaje, sam, w głębokiej umbrze bramy.
Kilkadziesiąt kroków dalej Victora dościga Torvellin, a później, kiedy przed swoją bitwą Noc i Dzień na krótko łączą się w Purpurze - nadbiega śmiały Péiren: Giermek pomaga Królowi dosiąść Konia i kładzie mu w dłonie Róg.
Jeszcze nie nastał świt, gdy zrównali się z nimi nieugięty Skorpion oraz - Radeven.

...
« Ostatnia zmiana: Lipiec 07, 2011, 12:19:13 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy". Koniec
« Odpowiedź #2 dnia: Październik 28, 2009, 10:41:53 pm »
Szóstego dnia Król, mając za plecami Książąt Królestwa i Radevana u swego boku, patrząc nad głowami Pierworodnych i Śmiertelników przemówił; z trudem dobywając i dzierżąc Słowa - przemówił.

...
« Ostatnia zmiana: Listopad 01, 2009, 07:57:05 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #3 dnia: Listopad 01, 2009, 02:01:58 pm »
Dnia trzydziestego szóstego:

"Smoku, wstępując na tą ziemię złamałeś trzy jej odwieczne prawa: prawo czerwonych granic, prawo niezłomnego nieba oraz najświętsze z nich, prawo królewskiego pokoju. Wszystkie są zawarowane pieczętującą potęgą Eona-Gwiazdy, a ich egzekucja jest nadwieczna: twój czyn został ukarany, jest karany i będzie karany w każdym możliwym świecie!
Za spustoszenie którego tutaj dokonałeś, za pięćdziesiąt osiem mordów - potwierdza to ziemia którą zniweczyłeś; za sojusz z sidardem - potwierdzają to otaczające cię drzewa; za zabójstwo bezbronnych żołnierzy na Karakir - potwierdzeniem tysiącletnia pamięć Tanelfów; za morderstwo każdej istoty w tym i którymkolwiek ze światów po tej i drugiej stronie nieba: za to wszystko Smoku zostajesz skazany na śmiertelny pojedynek!
Istoto hołdująca mocy, otacza cię należąca do Pierworodnych, wydarta złej krwi ziemia Pentamachii, stoisz w cieniu Nocy Pierworodnych i w blasku Gwiazdy Przymierza, a zewsząd ściągają twoi wrogowie. Niech będzie wiadome we wszystkich światach, że owe warunki wynikają z pychy Smoka która podyktowała szaleńczy atak - stąd też nie ma on prawa zarzucać Przymierzu niesprawiedliwości. Walczysz Tutaj i walczysz Teraz!
Victorze, tobie przysługuje wybór formy starcia."

VICTOR "Walczmy tak jak rycerze z czasów młodości mego ojca: wymieniając się ciosami, jednak inaczej niż oni - do ostatniej krwi. Broń dowolna, lecz musimy ją nazwać pełnym głosem, tak by Herold usłyszał. Na mój gniew i wolę zemsty Urhenen: do mnie należy pierwszeństwo!"

SMOK "Drugi Cios W Tej Bitwie Będzie Więc Ostatnim"

VICTOR "Oto jest Njirin, miecz mego ojca i jego matki; wciąż jeszcze pamięta muzykę młotów i krzepkość kowadeł starego świata... W legionie bitew siła ostrza ratuje niezliczone życia, natomiast zastawa jedno zaledwie - chociaż dość, jak sądzę, cenne! Mów, Smoku."

SMOK "By Dopełnić Prawa Niech herold Ogłosi Moje Imię"

"Na wszystkie Sfery o których wiem i na Sferę Czerni w którą wierzę, wbrew grozie Kariozy: wypowiedzieć to Słowo choć raz jeden! Urhenen"

SMOK "Tharshias Biała"

Wtedy zadał swój cios Victor, odważnie i bez wahania, z całą mocą i miłością, uderzył tym Mieczem którego nie kuto by zabijał lecz bronił, Njirinem wyszczerbionym w zamieci bitew na obu brzegach martwego morza, Mieczem rozpalonym przez Tysiąc Smoków szałem kraliza i czerwonego wiru otworzył tarczę łusek, rozciął kości, wbił się głęboko, wniknął w żywomartwe ciało i wstrząsnął wrogiem. Lecz go nie uśmiercił.
Szybszy niż skok Bestii, bardziej od niego morderczy, cios Urhenena przed którym nie ma ochrony przeszył Ves Adar, wbrew nadziei przebił świętą zbroję, pierś i serce Victora: to był jest i będzie KONIEC LEGENDY.



Wiele lat później kowale Tanelfów nałożyli na zniszczony tors Ves Adar gwiazdę ze stali dwunastokrotnej, Selidor, i zbroja została naprawiona - a ludzie Tradyru dźwignęli ze spustoszenia Sen Ruin, tak że teraz na Błękitnych Polach znów rośnie trawa i błyszczy Słońce.
« Ostatnia zmiana: Maj 09, 2013, 01:31:18 am wysłana przez Bollomaster »

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #4 dnia: Listopad 01, 2009, 05:41:11 pm »
Obecność Herolda u boku Victora zdradzają tylko wypowiedziane przez niego słowa - Koniec Legendy ani razu nie wspomina kim był, ani jak brzmiało jego imię. Sprawia to wrażenie jakby Czas (lub może inna siła) pochłonęły wszystkie wspomniana o tym bezimiennym Heroldzie, a jednak, na przekór temu, słowa pozostały i rozbrzmiewają niezmienione. Niewykluczone że ten przedziwny efekt to konsekwencja niemożliwego wyczynu Herolda, jakim musiało być dla niego wypowiedzenie imienia Urhenena.
« Ostatnia zmiana: Listopad 01, 2009, 07:55:51 pm wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy": komentasz
« Odpowiedź #5 dnia: Grudzień 16, 2009, 04:51:05 pm »
Jest to tekst, który powinniśmy cenić jak najwyżej. Zawiera bowiem wiele autentycznych i znaczących treści - być może najwięcej z całego, tak zwanego "Legendarnego" zbioru.
"Koniec legendy" jest opowieścią o szaleństwie i monstrualnym błędzie. Archaiczne, trudnoczytelne wprowadzenie informuje nas o elementarnym węźle dramatycznym: Victor, tanelficki cesarz, zniewolony przez Błękitnych Czarnoksiężników w mieście Aratha doznaje wizji Ślepca który niweczy wszystkie rasy pierworodne. Ten bolesny fakt budzi w nim resztki energii, które okazują się być wystarczające do przeprowadzenia uwieńczonej powodzeniem ucieczki. Wiele błękitowych okresów później Victor wraca na prawdziwą ziemię; w 640 roku detronizuje swego syna, ponownie uzurpując władzę nad całą rasą 1). Nie trzeba wielkiego umysłu, by już na tym etapie dostrzec rażące niekonsekwencje, przemilczenia oraz zakłamania. Pytaniem jakie się nasuwa jest to o pochodzenie owej wizji. Tekst nie służy nam tutaj żadną pomocą; widzenie ma po prostu miejsce, zachodzi zgoła spontanicznie. Aby lepiej zrozumieć sytuację, przedstawmy jej kontekst.
W 287 roku wojska tanelfickie rozbiły znaczne siły Czarnoksiężników w "bitwie na słonych bagnach". Victor, pomimo straszliwych strat nie zwlekał i dla zdobycia władzy nad tą częścią Kontynentu zdecydował się stoczyć rozstrzygającą bitwę niemal natychmiast. Na czele elitarnego oddziału udał się prosto na Stih-Kiar, serce Mocarstwa i siedzibę najpotężniejszych śmiertelników owego czasu 2). Czarnoksiężnicy byli osłabieni, lecz to nie przed pierworodnymi pisane było im ulec; sprowokowani do użycia środków ostatecznych, stworzyli czy raczej "powołali" Drakolicza zwanego "Ślepcem" 3). To wydarzenie, desperacka bitwa tanelfów na zębatej przełęczy, paniczna ucieczka Victora w Błękit oraz zerwanie pęt Drakolicza przez Smoki są faktami powszechnie znanymi, które stały się kanwą wielu opowieści. Niewielu jednak podejmuje trud przedarcia się przez nibybaśnową, pseudoepicką osnowę - wysiłek dostrzeżenia Prawdy.
Atak Drakolicza wygnał Victora w Błękit. Oszalały ze strachu, wycieńczony po bitwie tułał się bezradnie po zmiennych horyzontach. Musiał być w bardzo ciężkim stanie jeśli, mimo talentów pierworodnego nie znalazł drogi do czerwieni. W końcu został schwytany przez Arathan; wprowadzenie do "Końca..." dość jasno wskazuje, iż był istotą złamaną, przytłoczoną klęską i przerażeniem. Nie wiemy, na czym dokładnie polegała niewola Victora, ale domyślamy się że w pewnym momencie doświadczył czegoś, co przebudziło w nim resztki sił. Nie posiadamy bezpośrednich dowodów, lecz sądzimy iż mogło to mieć związek z Drakoliczem - niewykluczone, że Błękitni Czarnoksiężnicy torturowali swego jeńca Cieniem umarłego Smoka (tłumaczyłoby to wyjątkową lapidarność tzw "legendarnych" przekazów w tej kwestii. Dodatkową poszlaką jest intrygująca wzmianka o tym, że Victora pozbawiono oczu - analogia ze ślepym Drakoliczem). Powtórna konfrontacja odniosła jednak efekt zgoła nieprzewidywalny - zamiast pognębić wroga, napełniła go desperacką, dostateczną do ucieczki energią. To jednak nie wszystko.
Następstwem arathańskiej niewoli był obłęd który nie opuścił Victora do końca życia. Już wcześniej zaślepiony samouwielbieniem i pychą "odkrył" teraz, iż Drakolicz pragnie zabić nie tylko jego, ale wszystkie bez mała pierworodne rasy. Zjawisko dość zrozumiałe, szok i przerażenie płynące ze spotkania (trudno nazywać to "walką") z tak potężną istotą zmąciły do reszty rozsądek cesarza tanelfów. Chociaż owo szaleństwo pomogło mu w ucieczce, w dłuższej perspektywie przyczyniło niezliczonych szkód jego poddanym, a być może wszystkim pierworodnym.
Logicznym następstwem tego obłędu są "słynne" wyprawy Victora przeciw Smokom. Tam jednak gdzie poeci i bardowie widzą i opisują epickie bitwy, my dostrzegamy jedynie męczarnie pokieryszowanego umysłu usiłującego bezskutecznie wyzwolić się z koszmarów przeszłości. Szczegółowe studium tych wypraw stanowi odrębny, dość słabo niestety opracowany temat. Warto jednak zaznaczyć, iż wszystkie miały katastrofalne następstwa: gigantyczne klęski żywiołowe, destabilizacja energii na ligowych obszarach, tysiące zaprzepaszczonych żyć które miały nieszczęście znaleźć się w wirach wysokohajonowych bitew. Zanim przejdziemy dalej, zbijemy (zaznaczymy mylność) teorii o obronnej funkcji victorowych wypraw, podnoszoną szczególnie w kontekście Smoka zwanego Władcą Ognia. Tak jest, ten Eon był realną zagładą dla wielu krain, ale to Victor (jego psy oraz giermkowie) sprowokowali Władcę do zaatakowania gór Norgramu. Tam, na wysokiej przełęczy, Victor stawił mu czoła (ewidentna, jedna z wielu, próba "odczynienia" przeszłości) - znowu jednak musiał ratować się ucieczką. Dopiero pod Latarnią Goutang zdołał wywalczyć krwawo okupiony remis; możemy się domyślać iż cesarza nie obszedł los leżącej na drodze Smoka, doszczętnie spalonej Lorvaudii, królestwa śmiertelników...
Inny, drobny w porównaniu lecz znamienny element to znana i nierozumiana niechęć Victora do Tradyrów. Natychmiast po swoim powrocie niemal rozpętał z nimi wojnę, a później wielokrotnie - pomimo wstawiennictwa swojej żony (którą darzył ohydnym lecz silnym uczuciem) - odrzucał tradyrskie oferty pomocy i wsparcia (szczęśliwie dla tego kraju). Tradyr i jego odwieczny związek ze Smokami - gorąco prosimy czytelników by resztę wniosków wysnuli samodzielnie.
Ukoronowaniem obłędu jest wydarzenie o którym traktuje "Koniec..." - śmiertelny dla cesarza pojedynek z Drakoliczem. Dawny koszmar okazał się zbyt mocny, nawet dla starszego o tysiąc lat Victora. Jednak nie tylko on zginął. "Koniec..." jednoznacznie opisuje śmierć setek istot (kilkadziesiąt jest wymienionych z imienia) towarzyszących cesarzowi w ostatniej drodze, osłaniających go w miarę sił i z wielkim oddaniem przed mocą nieprzyjaciela. Tanelfowie stracili wtedy najlepszych ze swej rasy; inni wodzowie pierworodnych okazali się znacznie rozsądniejsi - rozumiejąc istotę szaleństwa Victora, odmówili mu wsparcie skazanej oraz niepotrzebnej ekspedycji.
"Niepotrzebnej" ponieważ celem Drakolicza nie było nigdy unicestwienie pierworodnych. Jest to kolosalny mit, pomyłka historii rozpowszechniana przez poetów i bardów na całym Kontynencie. Niewielu zadaje sobie pytanie o DOWODY. Jakie - konkretnie! - działania podjął Drakolicz by zaszkodzić pierworodnym? Odpowiedź, jeśli zdjąć z przekazów i historii ich literacką warstwę, jest jedna - ŻADNYCH! Więcej nawet, z działań Drakolicza wynika ewidentny fakt iż pierworodni byli i są mu OBOJĘTNI. Zaczynając od samych początków. Kiedy Smoki zdjęły z Drakolicza władzę Czarnoksiężników, ten natychmiast przerwał masakrę tanelfów i opuścił Kontynent. Gdyby oblewał poddanych Victrora swoim białym ogniem dwie godziny dłużej, jest wielce prawdopodobne iż obecnie tanelfowie znajdowaliby się razem z mazami, ezuranami, rafatami i hormem w grupie kilkudziesięciu ras NIEISTNIEJĄCYCH 4]. Wiadomo również, że Drakolicz lecąc dalej na północ nie zabił nawet jednego horrora na bezkresie. Następnie

Pusto! Przez ponad tysiąc lat Drakolicz jeśli zabijał pierworodnych, mordował ich tak samo jak śmiertelników albo żywioły, powodowany bestialskim szałem niszczenia, za którym nie stał i nie stoi żaden zamysł. Błękitne pola, ta "słynna" bitwa była w rzeczywistości groteskową wypadkową obłędu Victora, bezmyślnej destrukcji Drakolicza oraz ślepego trafu - na który jak wiadomo pierworodni są szczególnie podatni. Innymi słowy, Drakolicz mógł pojawić się GDZIEKOLWIEK, przypadek zadecydował iż tym razem była to równina w kraju tanelfów. Ten problem można doskonale zrozumieć na płaszczyźnie czysto logicznej, stosując doskonałą "Tarczą Durina"; ów konstrukt myślowy znakomicie tłumaczy fakt... ciągłego istnienia Istnienia 4). Analogia między bestią a Drakoliczem jest oczywista. Gdyby Drakolicz uderzał w to, co nie tylko dla pierworodnych ale również śmiertelników najcenniejsze, niewiele - trzeba to przyznać - państw ostałoby się do tej pory. Z Jasnomagicznego punktu widzenia działania Drakolicza możemy i powinniśmy charakteryzować jako "zamieciowe", czyli chaotyczne i absolutnie przypadkowe.
Wrogość Drakolicza wobec pierworodnych jest więc mitem - mitem na którym nie należy budować jakichkolwiek założeń czy planów. Faktem, brzemiennym w następstwa, jest jednak paranoia, rodzaj manii na temat Drakolicza dzielony przez wielu pierworodnych, szczególnie tanelfów.
"Urhenen a istnienie pierworodnych":
wyjątek z rozprawy Koniec legendy. Rozbiór wstępny,
dn Naria Askenali, 1001 rok III Ery



1) Autor jest zwolennikiem tezy przedstawionej w pracy Blaziusa Adronikessa Wróg nadejdzie z zachodu: pierwsze wieki obecności tanelfów na Kontynencie (Andurion 387 IIE, wyd 4.) - Victor z zimną krwią zaplanował śmierć swego ojca Vidaroca w 149 roku. W kluczowym epizodzie bitwy toczonej z Mocarstwem Czarnoksiężników, jako dowódca centrum wstrzymał wsparcie lewego skrzydła na którym walczył Vidaroc. Był to wyrok śmierci, motywowany poczwarną żądzą oraz odwiecznym pragnieniem władzy. Ten akapit z konieczności stanowi tylko zarys poruszanej kwestii; wnikliwym czytelnikom gorąco poleca się lekturę dzieła mistrza Adronikessa - szczególnie studium mentalności tanelfów, którzy wiedzieli przecież iż mają do czynienia z ojcobójstwem.
2) Znamienne, że postępując w ten sposób pozostawił bez jakiejkolwiek osłony wszystkich rannych i zbyt słabych by mu towarzyszyć tanelfów. Ten, między innymi, wątek został poruszony w kontrowersyjnej, choć niepozbawionej słuszności pracy Walki Tronak Dlaczego powinniśmy żałować śmierci Victora? (znanej również - w wydaniu poprawionym - jako Śmierć Victora - fakt godny ubolewania? [1])
3) W tym temacie autor posiłkował się wymagającym lecz pełnym wiedzy dziełem Tarsiaz Biała Herrengora Ekskanonika oraz Luvatara Errquila (Andurion 2893 IIE); jeden z nielicznych istniejących egzemplarzy znajduje się w anduriońskiej Archidwolcie [2]. Za jego udostępnienie autor składa najgorętsze dzięki czcigodnemu Bp Joneuzowi Batanicie oraz całemu Dogmatowi [3].
4) "Jeśli w zamkniętym (ograniczonym Gwiazdami) uniwersum mieści się nieskończony potencjał annihilacji, a uniwersum owo wciąż istnieje to: 1) nie możemy stwierdzić kiedy zostanie zniszczone; 2) nie możemy stwierdzić że zostanie zniszczone w ogóle; 3) potencjał annihilacji manifestuje się w sposób abstrakcyjny - czyli nie uznający czerwonego, jasnomagicznego systemu wartości. Przykładowo może skupić się zarówno na królestwie, jednej istocie, jak i kropli deszczu."
[Tarcza Durina (której sformułowanie przypisuje się legendarnemu twórcy Jasnomagii) odnosi się do bezmiaru niszczycielskiego szaleństwa Bestii i została pomyślana jako "ochrona nadziei, zdrowego rozsądku"]






1] "Wydanie poprawione" - efekt prac Urzędu Obyczajności, czyli erdańskiej cenzury. "Walka" to wciąż popularne w Imperium imię żeńskie.
2] Zabawny przykład bezmierności świata; Archidwolta, tradycyjna nazwa najwspanialszych bibliotek, pochodzi z języka... Ezurian (ezuran). "DWOLT" to Słowo oznaczające "oprawę Słowa", ramę w której treść mogła trwać wiecznie i nienaruszenie. Wszystkie dwolty zostały jednak zniszczone przez Synów jeszcze przed Pierwszą Erą; z całej tradycji Ezurath zostały tylko okruchy Kariosfer roztarzśnięte po dziesiątkach języków.
3] Śmiertelnicy raczej nie mają oporów przed wymawianiem imienia Drakolicza, ale jego PISANIE to sprawa inna; wielu wierzy że składanie liter w słowo Urhenen sprowadza zły traf, czy wręcz - może fizycznie zabijać (jeden z Jasnomagicznych mitów - niekoniecznie fałszywy).
4] Typowy, bardzo nawet łagodny przykład erdańskiej tradycji zniekształcania wszelkiej wiedzy o wymarłych rasach pierworodnych - od powykręcanych imion po najabsurdalniejsze pomysły. Ten zwyczaj jest tak potężny, że Erdańczycy sami już nie wiedzą jakie rzeczy wymyślili, a które należą do czerwieni.
« Ostatnia zmiana: Styczeń 14, 2010, 02:07:12 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #6 dnia: Grudzień 16, 2009, 07:24:43 pm »
Uff. Zmęczony po zmienianiu wszystkich Cesarzy, Pierworodnych i Tanelfów na erdańskie odpowiedniki.
Txt jest ciekawym przykładem tego że wiedza wypływa z różnych źródeł; diakon Askenali przedstawia kilka ciekawych sugestii. Jak będę miał wenę to spiszę też jej akapit o wytrzymałości Ves Adar.
Najstraszniejsze jest to, że ona naprawdę może mieć rację.

PS: Co takiego innego, bobeczki drogie, wydarzyło się w 1001 roku?
« Ostatnia zmiana: Grudzień 16, 2009, 07:48:07 pm wysłana przez Bollomaster »

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #7 dnia: Grudzień 17, 2009, 01:20:02 am »
Bla, bla, bla, Erdańska propaganda, ale bardzo przekonująca, tylko kilka (istotnych) (acz mało znanych) potknięć. Całkiem dobre ;) hiehiehie. Swoją drogą jeśli oni są aż tak reakcyjni propagandowo to tanelfów krew zalewa na sam widok tych profanów :P
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #8 dnia: Grudzień 17, 2009, 05:36:30 am »
Jakie potknięcia w wywowadzie szanownej pani diakon znalazłeś?

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #9 dnia: Grudzień 17, 2009, 09:13:10 am »
Szanowna pani pominęła fakt wtargnięcia drakolicza na ziemie pentamahii i mordowania przezeń pierworodnych (co sprowokowało Viktora do działań) oraz kilku (kilkunastu) krotną emanację energii i woli sidardu z tejże istoty (bodaj efekt pojawiających się w obrębie jego istoty drzew).
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #10 dnia: Grudzień 25, 2009, 01:31:49 pm »
Pierwsza kwestia została wyjaśniona - losowością działań, nie tylko charakterystyczną lecz niezbędna w wypadku najbardziej niszczycielskich istot świata. Drakolicz wylądował na Błękitnych polach, ale równie dobrze mogłaby to być każda inna kraina.
Druga uwaga: łacja, króliku - ale weź pod uwagę że mówimy o Gigamie oraz o literackim przekazie. Drzewa mogą być tutaj tylko stylistycznym środkiem podkreślającym nienawistność wroga. Albo, tak jak w "Zaślubinach nieba i ziemi" Williama Blake'a to sprawa metafizyki - potęga, aura mocy Drakolicza która objawiła się Victorowi właśnie jako Drzewa dla innych oczu byłaby czymś odmiennym. Fakt, że autorka nie pisze o tym w ogóle wynika ze specyficznego wstrętu, niechęci jakie Erdańczycy żywią do sidardyjskich tradycji; Alp Tronaqa pod Andurionem i Synowie-Kapłani to były naprawdę gorzkie lekcje. Z drugiej strony, trudno zanegować, że Bitwa zaczęła się od "psychomachii" - według "Końca" Urhenen otworzył ją zsyłając na Viktora wizję minionych klęsk - i były one związane z Synami. Mocny argument, ale są inne wytłumaczenia tego wydarzenia - jedno z nich Bamb opisze niedługo (w skrócie: tak mogło zadziałać pewne sidardyjskie utworzenie umieszczone w nurcie Czasu).

Nieścisłości i naciągnięcia: jest ich tu jeszcze trochę.
« Ostatnia zmiana: Grudzień 25, 2009, 01:46:09 pm wysłana przez Bollomaster »

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #11 dnia: Grudzień 26, 2009, 11:54:11 pm »
Nie wiedziałem że drzewa zaminifestowały się podczas końca Lenendy, wiedziałem tylko że pojawiły się przy Urhenenie kilka razy (kilka oznacza od 2 do 5). Tutaj ciężko tłumaczyć przypadki.
Ha bardzo podoba mi się ta propaganda, jest naprawdę nieźle zmontowana. Oni głoszą takie dzikie rzeczy na ZACHODZIE???
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #12 dnia: Marzec 28, 2010, 10:50:12 am »
To jednak nie koniec! Katedra przecież przewija się w stu innych mitach i historiach. Miałoby to być sanktuarium ostatnich Smoków – przecież to tutaj, na Range, ponad cztery wieki temu Leida doznała objawienia. Według Legendy droga do Synów Sidardu prowadziła właśnie przez wrota Katedry, a Koniec Legendy mówi o tym jak Victor ujrzał w ostatnim, przedśmiertnym widzeniu Katedrę zawieszoną w szczerej pustce, ponad nie-istotą Urhenena. Chociaż u stóp zrujnowanych murów jest tylko gruz, żwir i twardy piach, są warjaci szukający wśród nich swoich prawdziwych imion – które mają być wyryte Smoczymi literami na kamieniach prawdziwie-mitycznej Katedry (2)...
(2) Zagadki Katedry rozwikłać się nie da. Jest zbyt wiele opowieści, które – jeśli przyjrzeć się im uważniej – mają zbyt wiele i zbyt dziwnie rozłożonych miejsc wspólnych i powiązań żeby je można było logicznie połączyć. W orczej legendzie przez Katedrę (której tak się tam nie nazywa!) przechodzą dusze zmarłych – tak samo w wersji o Krayhu anArhayu, gdzie Katedra pełni funkcję bramy. (Dodajmy że Krayh anArhay był jednym z ostatnich Nuranów, którzy zasłynęli osiągnięciem “trzeciego stanu”, poza życiem i śmiercią – zwało się to w ich języku kâgal, co tradyrscy uczeni tłumaczą na wspólny jako “Nieskończona Brama”). Jest tradycja o Smoczej Radzie imieniem Pheidurun, co znaczy “Brama”,  która miała zbudować Katedrę. Według odległych opowieści Katedra wznosi się na powierzchni Diamentowej Sfery, otoczona Głębiną Ebigeonu (przewija się tu również „motyw” prawdziwych imion). Koniec Legendy mówi, że z wrót Katedry wyjechały Panny z Seirindali po umierającego Victora (– można się więc domyślać, że tam spoczęło jego ciało). I tak dalej, i tak dalej, coraz głębiej w nierozwikłany gąszcz epizodów i mythali...

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #13 dnia: Maj 24, 2010, 05:28:37 pm »
Z drugiej strony, trudno zanegować, że Bitwa zaczęła się od "psychomachii" - według "Końca" Urhenen otworzył ją zsyłając na Viktora wizję minionych klęsk - i były one związane z Synami. Mocny argument, ale są inne wytłumaczenia tego wydarzenia - jedno z nich Bamb opisze niedługo (w skrócie: tak mogło zadziałać pewne sidardyjskie utworzenie umieszczone w nurcie Czasu).
Bambosz, zapomniałem! Co to jest?

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: "Koniec Legendy"
« Odpowiedź #14 dnia: Maj 25, 2010, 04:32:39 pm »
To miały być chyba 'cisowe winorośle'/ winorośle tronaqi, siły skręcone w nurtach Czasu z najgorszych wspomnień Pieroworodnego i chwil jego największej słabości; oplatają istotę stopniowo przez wieki i dekady istnienia, aż ostatecznie zatrzymują jej bieg. Na Pierworodnego spada wtedy dojmująca świadomość wszystkich porażek i nieszczęść jego życia, co w zestawieniu z szokiem wywołanym zatrzymaniem w strumieniu Czasu zazwyczaj kończy się zgonem.

chyba coś w tym stylu...
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!