Autor Wątek: zaczyna się Legenda... Powrót Victora  (Przeczytany 251 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
zaczyna się Legenda... Powrót Victora
« dnia: Październik 25, 2008, 03:50:32 pm »
... Przez siedem tysięcy księżyców błąkać się będzie wśród zwątpienia i rozpaczy i cudów straszliwych lecz zachowa wolę swego ojca, zachowa krew matki.
... Gdy przyjdzie wybierać, wyciągnie ręce i pozwoli się spętać; pięć razy po sto lat strawi w niewoli Urbada, w znoju i trudzie na służbie Arathy – ratując tym czynem Panny z Seirindali.
... W Twierdzy Ostrzy zaśmieje się z Ahmi Almutim, Raną Almutu, lecz losu jego dzielić nie będzie!
... Przez pełnych lat siedem na marzeń ścieżynach tarczą będzie Szervalirów i mieczem.
... Odnajdzie Cathurię i licznymi laty będzie przemierzał jej place tęczowe i wieże ze złota, daremnie szukając tego co nosi pancerz ukuty z milleniów, wzmocniony wiekami, zdobny sekundami. 
... Przez sto i jedenaście lat będzie śpiewał pieśni na salach Inröka i w zdrowiu je opuści.
... Noc daruje mu rumaka co szybszy od Zmierzchu, jak Mornholt niezłomny, niż Nerhegaid piękniejszy, Torvellina, który widział wskroś światów i biegł poprzez cienie.
... Będzie tropił i łowił bestie w Wiecznym Kalydonie, gdzie pogromiwszy Lwy Hezaggonu sławę sobie nieśmiertelną zdobędzie.
... Przed Dworem Jesieni na kopie się zetrze z Blainem Bardingiem i na rycerza go potem pasuje.
... Tysiąc Smoków miecz mu przekuje na nowo, wbijając w ostrze i jelec gradowe burze Błękitu.

... Na grzbiecie iskiernika wzleci do Sadhisaji; tysiąc okrutnych a ciężkich lat tam przepędzi nim wreszcie i w końcu stopę postawi na drodze do domu...




Król powrócił do swoich ludzi, lecz oni go nie poznali. Przez długi czas wśród nich mieszkał, z nimi pracował, dzielił ich smutki i szczęścia... I chociaż jego oczy oglądały cuda niezliczonych światów, i chociaż jego słowa były prawem, i chociaż w rękach miał władzę niszczenia – zachował zdolność i chęć rozumienia.
Pojął więc, że tanelfowie stali się ludem osiadłym i miłującym pokój. Zasiedlili rozległe ziemie między górami a morzem. Wytyczyli granice według uznania, dalej nie sięgając czy to myślą, czy spojrzeniem. Bez żalu zrezygnowali ze wspaniałości Drugiej Strony, ze swego dziedzictwa. Sny które śnili były słabe i ulotne. Ich uroda ściemniała, wola osłabła, krew stała się czerwona, oczy straciły blask, ręce sprawność. Król dobrze wiedział że taka jest cena pokoju, i widział jak płaci się ją bez żalu.
On jednak nie mógł. Przez setki lat żył w wiecznej wojnie; jego charyzma, odwaga i sprawność bitewna wraz ze wszystkimi siłami w ciągłej próbie, wyzwania piętrzące się jedno po drugim; żołnierze najdumniejszej z ras dzielący jego zamiary, jego woli wierni; mocarni wrogowie... Tego chciał król i tego mieli chcieć poddani – nawet wbrew swym pragnieniom.
Udał się na równinę – na północy ostatni szczyt gór, na południu przybój morza wewnętrznego – i rozkazał stolicę. A gdy przebrzmiało echo jego głosu, król zasiadł na tronie i nie musiało upłynąć dużo czasu, a zaczęli przybywać tanelfowie. Oddawali hołd Victorowi i wielu wybrało życie w Ader-Thadden, w pełnym blasku jego majestatu. Pojawił się również jego syn, lecz niemiły był ojcu. Wezwał następnie ostatnich rycerzy dawnej epoki. Zebrali się licznie, a wśród nich najdoskonalsi, jaśnieli urodą Kerneolici o niespożytych duszach, którzy wieki temu walczyli w strugach białego ognia, osłaniając króla na Zębatej Przełęczy. Długo ucztowali i długie noce przegadali, bo należeli do tych niewielu co wciąż jeszcze dobrze pamiętali Victora; ze szczególną uwagą łowili napomknienia o jego matce i żonie, lecz nie zdołali stwierdzić czy nadal ją kocha...
Rozpoczął Victor panowanie od zebrania wieści ze świata – co potrwało dość długo – i głębokiego, rozważnego namysłu, choć zdarzyło się kilkakroć, że dał się ponieść emocjom. Kiedy usłyszał jak zachodniej granicy strzegą wojska śmiertelników zza rozległego morza, z wielkim trudem powstrzymał wybuch gniewu. Przez wiele dni niebo nad górami było czarne i groźne, kipiące od burz – ostatecznie jednak rozproszył je wiatr. Podobna łaska nie stała się udziałem ludu Nimgotów, który zasiedlił krainę rozciągniętą między jeziorami Nuar i Powlock. Rozkaz Victora odebrał im wodę – i na zielonej ziemi musieli cierpieć męki posuchy; odebrał im powietrze – i umierali z gasnącym oddechem i wypisaną na ciałach grozą; odebrał im ziemię – i ziemia wypluła ich trupy, tak że stały się pastwą padlinożerców. Dużo czasu upłynęło zanim tanelfowie zamieszkali tam ponownie.
Następnie król udał się w podróż po swoim królestwie, odwiedzając wszystkich tych, którzy nie stawili się na jego rozkaz; była to wcale pokaźna liczba. Ciemną porą zajechał pod Kuiad Tiplavi, Wieżę Łabędzi, i rozmawiał z jej panem, Tangerem Wielu Barw, który zgodził się służyć Victorowi w zamian za Torvellina; król odjechał stamtąd w wyśmienitym nastroju. Skierował się ku iglicy Oristanu i razem ze Słońcem stanął na Rismirze, gdzie już od pięciu pokoleń żyła w swojej samotni Aura-Albarune; na początek obiecała, że niedługo odwzajemni mu się wizytą w Ader-Thadden. Później przybył do Mir-a-Num i zjadł poranny posiłek razem z jego władczynią, Hernalią Ravelon, która stwierdziła, że za jakiś czas przekaże mu swoją decyzję. W Irionette spotkał, między innymi, Arquina Żeglarza, Mordena zwanego Baural oraz Akollana Kerneolitę; każdy z nich, a szczególnie Akollan, był nadzwyczaj wyniosły – nie dziw więc, że wzburzyła się krew Victora. Jego następny gospodarz, Lauthandel Valonar poprzysiągł mu wierną służbę na wieki już na schodach do bram Arvestinu. Potem król udał się na południowy-wschód. W nieżywym lesie zaatakował go Orsen Stal-mistrz; król darował mu życie i bez słowa pojechał dalej. Rozmawiał z Shizunem, czarnoksiężnikiem mieszkającym w jeziorze Khelef, i nad jeziorem Tarait odebrał hołd od Nemmary. Później był zmuszony bezowocnie szukać Illubainy; w końcu usiadł pod drzewem, ujął harfę i zaczął śpiewać o szmaragdowo-złotej Cathurii. Nie wiedzieć kiedy, Illubaina wyrosła wprost przed nim; wjechał na jej cieniste aleje i obiadował z jej panią, Dorol Inion Siedmiu Barw, która uznała w nim swego króla. Odpoczął trochę i ruszył dalej. Gdzieś w drodze, na drżącej od żaru ziemi Sol-Bayrunu, pod Księżycem płonącym na tle fioletu, napotkał tanelfa w objęciach śmierci. Victor odegnał ją. Tanelf, zwany odtąd Skorpionem, podziękował mu powściągliwie i udał się w swoją stronę. Na Goun Carra przyjął hołd Izritzy, która nie zwlekając zaczęła formować pierwsze oddziały regularnych armii. Dużo czasu spędził oglądając pałace Gervinionu w towarzystwie ich władcy, dumnego Railinda, który przyznał mimochodem, że myśli o odwiedzeniu Ader-Thadden; później król pojechał w głąb zatoki Nerf. Tam przyjęła go tanelfka zwana Sirise il Maro i bez wahania oddała się mu -- na służbę.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 03, 2010, 01:07:55 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: zaczyna się Legenda... Powrót Victora. Komentarz
« Odpowiedź #1 dnia: Październik 25, 2008, 04:10:24 pm »
Sposób postępowania Victora, wyraźna satysfakcja jaką czerpał z oporu tych tanelfów, może się wydawać obecnie niezrozumiała. Victor po powrocie z Innego przewyższał wszystkich współplemieńców, miał nad nimi niesamowitą władzę. Wznosząc Ader-Thadden, wydał niejako rozkaz całemu swemu ludowi aby przybył i złożył mu hołd; uczyniła to większość, w tym jego syn – ale ci nieliczni, którzy się oparli naprawdę go uradowali. Victor nie chciał rządzić tłumem bezwolnych stworzeń, bez zastrzeżeń uznających jego wyższość; na każdym kroku pragnął rywalizacji, chciał rządzić tanelfami, którzy nawet w zestawieniu z jego mocą zachowają własną osobowość. W tym świetle można się tylko domyślać jak wielkim ciosem była dla niego uległość syna.
Jego „jednodniowa podróż” była więc wyrazem szacunku i uznania. W oryginale, w języku tanelfickim, w tej długiej wyliczance imion i miejsc każde sformułowanie i słowo ma swoje bogate znaczenie, trudne lub niemożliwe do oddania w języku wspólnym. Tanelfowie używają ich precyzyjnie i bardzo uważnie – przeinaczenia ze strony opowiadającego mogą się nawet skończyć wyzwaniem na pojedynek. Tutaj postaramy się jak najlepiej przybliżyć znaczenie choć niektórych epizodów.
Bezczelna odpowiedź Tangera, słowo oznaczające „zgodził się służyć” - implikują, że pozornie uważał się za równego Victorowi, lecz w rzeczywistości w bardzo wyrafinowany sposób, żądając pod płaszczem żartu czegoś niespełnialnego – dawał do zrozumienia, że uznaje jego przewagę.
Dystans Albaruny i Hernalii jest tylko pozornie podobny; podCzas gdy pierwsza właściwie od razu zapewniła, że złożenie hołdu w stolicy to czysta formalność, druga zdołała naprawdę odwlec decyzję. Victor opuszczając Hernalię chyba nie był pewien jaki wybór podejmie księżna.
Trzej tanelfowie w Irionette właściwie nie zamienili z Victorem ani słowa – nie było to jednak milczenie ignorantów czy buntowników. Milcząco uznali jego władzę, ale żaden z nich nie widział powodu do jakiegoś dodatkowego zaznaczania tego faktu. Żaden też nigdy nie złożył mu oficjalnego hołdu, a przecież ich wierność była niezachwiana. W podobny sposób zachował się Skorpion; uratowany od pewnej śmierci musiał podziękować żeby nie wyjść na gbura ale to było wszystko – uznając przewagę Victora nie uważał za konieczne okazywać tego wszem i wobec.
Legenda bardzo wyraźnie podkreśla dumę i niezależność Railinda – oraz subtelnie napomyka, że złożył oficjalny hołd u stóp tronu króla w Ader-Thadden.
Jest też wielka różnica między oddaniem czci natychmiast po spotkaniu z Victorem a uczynieniem tego dopiero później (jak to zrobiły Hernalia i Albaruna). Lauthandel (co jest wytknięte bezpośrednio) i Nemmara (co jest lepiej ukryte) ulegli niemal od razu, bezwolnie poddając się pod jego władzę. Natomiast Izritzę można porównać raczej do Skorpiona albo Akollana – słowa którymi Legenda określa jej hołd dla tanelfa kojarzą się z „przesyłaniem całusa”; ot, rzecz czyniona mimochodem, po której można się zająć tym co naprawdę ważne.
Kerneolici (oprócz Akollana) przybyli na wezwanie króla od razu – podCzas gdy wydawałoby się, że będą wśród opornych; podobnie „ostatni rycerze dawnej epoki”. Nie wiadomo czym tłumaczyć takie, a nie inne postępowanie.
Dla pełnego zrozumienia tego epizodu należy pamiętać, że Victor posługiwał się mistyczną mową; jego czyny nie miały znaczenia symboli – one były symbolami. To, że fizycznie, naprawdę, zjeździł na grzbiecie Torvellina wzdłuż i wszerz ziemie tanelfów, odwiedzając wszystkich opornych między początkiem a końcem dnia miało znaczenie, samo w sobie niosło ważną wiadomość – pytanie jaką. Większość przychyla się do interpretacji: „Jak mało; mogę objechać wszystkich wartościowych tanelfów w jeden dzień”. Tylko dla porządku zaznaczymy, że w obu Cesarstwach ta hipoteza jest bardzo egzotyczna i – rzec by można – nieznana.
W ostatnim akapicie rzućmy ten epizod na szersze tło całej Legendy. Otóż dla każdego tanelfa jest jasne, że w tym właśnie miejscu zaczyna się słynny „rozłam etykietalny”. Victor nie ustala żadnego protokołu – to indywidualne piękno (siła) każdego tanelfa określa ceremoniał, wyznacza jego granice. Szybko okazuje się, że niektórzy mogą sobie pozwolić na więcej, znajdują się bliżej władcy niż inni, obciążeni i niezręczni w łańcuchach własnych słabości. Samoistnie krystalizuje się hierarchia dworu ale, co ważniejsze, krystalizują się też nowe-stare uczucia: niechęć, zazdrość, nienawiść, pogarda... Uśpione, po setkach lat wracają do życia i sprawiają, że w tanelfach zaczyna się budzić dawny ogień – co dla ich króla jest najważniejsze, nawet w zestawieniu z rzekami krwi które przy tej okazji popłyną...

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: zaczyna się Legenda... Powrót Victora
« Odpowiedź #2 dnia: Lipiec 02, 2010, 10:38:51 pm »
Sugestia:

"Sol-Bayrunu, pod Słońcem płonącym na tle fioletu"

Zmień może na "pod Księżycem błyszczącym"?

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: zaczyna się Legenda... Powrót Victora
« Odpowiedź #3 dnia: Lipiec 03, 2010, 01:09:41 pm »
Zrobiłem "Księżycem płonącym" (motyw księżyca palącego bardziej niż ogień albo Słońce).