"Ballada o Smoku Wędrującym"
Przybył Smok Purpurowy, przybył z Północy;
Na zamku wysokim, na przełęczy Gór Granicznych
Dziesięciu rycerzy srogich meszkało. Równych
Sobie doprawdy nie mieli. Opuścili bez rany żadnej
pole bitewne Habatzaar i stok Midir Ahad
i mury Strażnicy Siedmiu Tarcz. Zostawili
za sobą w Dolinie Szarych Róż zewłok bestii Laa.
Ich zbroje były nawet wtedy błyszczące, bez smug krwawych...
Bowiem właśnie owe pancerze cudowniejsze i, śmiem
Rzec, potężniejsze były od swych właścicieli.
Kował je Bardi, kował je Hrungni – syn Bardiego,
Kowało je sześć pokoleń synów Rangiego ze Stalowej Stanicy;
Hartowały je córki Ishary, hartowały je w krwi
kamieni, piasku i Łzach Bogini. A wtedy, powiadają,
Gravi z Mglistych Hal wzmocnił je słowem i znakiem,
nadał formę ostateczną...
Tak powstało dziesięć zbroic, nazwanych od imion swych właścicieli:
Hamra i Gamra, Laera, Kayazā,
Ziallā, Telosa, Ivera,
Sawwa, Harikanā i Blarā.
Wszyscy oni ludźmi byli, wszyscy za czyny przodków swych
Od Bogów Nieśmiertelnych pełne życie w człowieczych granicach
Z rąk krasnoludzkich otrzymali.
Sansedyn, jak zwą go kowale, ciała najlepiej
Osłania, choć ciosów nie odbija, przed ogniem
Nie chroni, magii nie niszczy... Lecz każdą on
Ranę natychmiast uleczy i prawdą jest to, że
Wojownikowi co go nosi trudno w bitwie śmierć znaleźć.
Lecz pancerze te mocniejsze były, synowie i córki
Rangiego tajemną je sztuką ukuli:
Przed bólem chroniły, siłą niespożytą właściciela
Napełniały, każdą ranę śmiertelną
Natychmiast sklepiły, uszkodzone -
Same się naprawiały...