Autor Wątek: Królowie i katlingowie  (Przeczytany 41 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Królowie i katlingowie
« dnia: Styczeń 27, 2013, 07:06:23 pm »
Dawno, dawno temu był sobie Król który nie miał poddanych i który był z tego powodu bardzo nieszczęśliwy.
Rządził on najwspanialszym i najstraszliwszym Królestwem na ziemi. Były w nim rzeki krwi w kamiennych żyłach i całe morze złota. Były szerokie szlaki wykładane smoczą łuską i katedry o sklepieniach z żeber i kolumnach z kości. Były piękne pałace z żywych kryształów i stalowe zamki nad otchłaniami wściekłego ognia. I uzbrojone zbrojownie, chwalebne chorągwie, potężne podwoje, biblioteki bogate i skrzynie sękate. Słowem wszystko, czego potrzeba najbardziej nawet wymagającemu Królowi, wszystko za wyjątkiem poddanych.
Nic więc dziwnego, że pewnego razu, podczas przechadzki nad czeluścią Umbrydy, Król westchnął głęboko i rzekł sam do siebie:
-Ach! Oddałbym trzecią część swojego Królestwa żeby tylko mieć poddanych!
-To da się zrobić, to da się zrobić, nasz szlachetny panie - odpowiedziały jakieś głosy. I oto zdumiony Król ujrzał przed sobą dwanaście postaci. Okryte były okrutnymi ranami, od stóp do głów skąpane w najczerwieńszej posoce.
-Och! Z czyjejż to ręki doznaliście krzywdy? Powiedzcie imię, bym mógł wymierzyć sprawiedliwość.
-To nic takiego, to nic takiego, nasz dobry władco - padła odpowiedź. - Po prostu potknęliśmy się o krawędź nieba i przewróciłyśmy na ziarnko piasku, do wesela się zagoi, do pogrzebu się zapomni. Ale czy nie było mowy o jakimś targu?
-Tak, tak! Przyprowadźcie mi poddanych, a oddam wam trzecią część mojego Królestwa.
-W takim razie zrób dwanaście otworków w swoim niebie i o nic się nie martw - odpowiedziały postacie.
Król trochę się jednak zmartwił. Sam już nie pamiętał, ile lat poświęcił na zbudowanie tego pięknego, niezłomnego, czysto-błękitnego nieba, pod którym jego poddani mieli wieść bezpieczne i szczęśliwe życie. Ale cóż po niebie, jeśli może się nim zachwycać tylko jego twórca? Ostatecznie Król wybił palcem serdecznym dwanaście naprawdę niewielkich otworków, a następnie poszedł spać, gdyż bardzo go ta praca zmęczyła.
Jakież było jego zdumienie, kiedy otworzył oczy! Tam, gdzie do tej pory była trzecia część jego Królestwa, teraz coś się kłębiło, coś się rozrastało, coś trzeszczało i skrzypiało, coś wielkiego, coś dzikiego i strasznego, zgoła niepojętego i zupełnie obcego! Oniemiały Król odruchowo nazwał to coś “Ogrodami”, zupełnie bez sensu, ale nie mógł zrobić nic więcej, bo wszędzie wkoło tłoczyły się już tłumy jego poddanych. I chociaż miał na ustach dobre imię, mocne słowo które w jednej chwili ujarzmiłoby szalejącą potworność, to przecież pozwolił żeby upadło gdzieś na ziemię (gdzie leży sobie po dziś dzień). Nadanie Ogrodom imienia, przejęcie nad nimi władzy, byłoby złamaniem umowy, która mimo wszystko została dotrzymana przez drugą stronę. Ale w jak przewrotny sposób!
Ręka na głowie, oczy na stopie, brzuch na grzbiecie, ząb na czole, półczłowieka, ćwierćczłowieka, każda stwora jest kaleka. Przerażeni, załzawieni i zupełnie zagubieni, ścielą się tysiącami, ścielą się milionami do nóg zmartwiałego Króla. Prawdziwi poddani.
Z odrętwienia wyrywa Króla śmiech niegodziwej bandy. Cała dwunastka zmieniła się nie do poznania. Posplatani w jedno potężne cielsko, najeżeni kłami, pożerają się nawzajem przewracając ślepiami z dzikiej rozkoszy. Prawdziwe potwory.
-Jak ci się podobają twoi poddani? Czy wystarczająco pokorni? Czy wystarczająco posłuszni? Są troszkę słabo zbudowani, ale nic się nie martw! W bezsłonecznych światach z których uciekają jest ich prawie nieskończoność, więc baw się do woli - zabełkotały potwory.
-Inaczej teraz ze mną rozmawiacie.
-Bo to już nie jest bajka - zaśmiały się w odpowiedzi potwory, a następnie potoczyły się w głąb Ogrodów. Szalały tam kawał czasu, bez chwili znużenia, ale też bez sensu, bez celu, ot tak sobie, dla samej zabawy. W końcu zeżarły ostatnią okruszynkę złota, które im przypadło wraz z trzecią częścią Królestwa i zapachniało im złoto sąsiada. Poza tym potwory były ciekawe, co też Król porabia i czy może nie uda się z nim ubić kolejnego targu?
Okazało się, że Król nie zajmował się ani zabawą, ani nie myślał o ubijaniu targów. Dłonie miał pełne odcisków, rękawy podwinięte, a czoło zroszone potem. Budował nowe miasta, wytyczał nowe drogi, hodował nowe uprawy i drążył nowe studnie. W pierwszej przerwie na odpoczynek wymyślił dla swoich poddanych język, w drugiej pismo, a w trzeciej stroje. I w miarę jak pracował, z tej nibyczłowieczej masy wyłaniać się zaczęły kształty i sylwetki, i głosy i słowa, i myśli i czyny, jednym słowem - ludzie.
Wściekłość potworów nie znała granic. Do czego to podobne, żeby jakiś tam Król wyszedł na swoje w układach z dwunastoma potworami? Nie mogły na to pozwolić i dlatego wydały straszliwy zew, który trwa od tamtej pory aż do teraz i który trwać będzie dopóty, dopóki ktoś nie zalepi dziur w niebie. Usłyszeli go, słyszą i będą słyszeć wszyscy katlingowie i katlinges na całym świecie, wszyscy synowie i wszystkie córki potworów co chodzą w cieniach Nocy albo w blasku Słońc. W poszukiwaniu mocy przybyli do Królestwa i rozpętali w nim niekończącą się wojnę. Tak wiele z tego, czego dokonał pierwszy z Królów zostało zniszczone ku radości potworów, która jest tym większa że przy okazji udało im się oszukać własne potomstwo.
Obiecali bowiem katlingom, że w Królestwie znajdą prawdziwą potęgę. I rzeczywiście, każdy z dwunastu potworów wydarł sobie część ciała i tak powstało dwanaście przeklętych cudów, niechybny łuk zwany Zielonym Okiem, Ręka Głodu - miecz z nienasyconego mięsa i Serce Strachu i Wilcze Kajdany i cała reszta, nie mogliście o tym nie słyszeć. Ale potwory nigdy nie powiedziały, że którakolwiek z tych rzeczy może opuścić granice Królestwa.
I tak aż po dziś dzień, pokolenia katlingów walczą wciąż i wciąż o te same, niezdobywalne skarby - na nasze nieszczęście.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 14, 2016, 09:44:38 am wysłana przez Bollomaster »