Autor Wątek: Narodziny Vhazgehar, Zmory Rycerzy  (Przeczytany 163 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Narodziny Vhazgehar, Zmory Rycerzy
« dnia: Wrzesień 27, 2008, 08:10:32 pm »
W czasach odległych, na wpół zapomnianych i doprawdy straszliwych, żył w gambudze niewielkiej, w ciemnym borze położonej, ork z ludu nieznanego, bardzo młody, co chciał zostać Rycerzem. Pewnej nocy bezświetlnej, głębokiej i wrogiej, gambugę naszli ludzie o ciemnych twarzach, bezlitośni. Łańcuchami długimi, ciężkimi związali każdego i zabrali na północ, przez morza dalekie i bliskie do żelaznego kraju. Tam ork łamał kamienie szare, białe, czerwone aż nie zdarł sobie skóry swojej na własnych dłoniach; łamał je aż ręce, które były jego nie odmówiły mu posłuszeństwa. Przestał je w końcu łamać. Wtedy przyszedł żelazny rycerz, niezbyt wielki, okryty czernią i w nią uzbrojony. „Zabiję cię teraz jeśli nie wstaniesz, zabiję cię później jeśli wstaniesz” powiedział żelazny rycerz. „Jestem twoim giermkiem” powiedział Rycerz. Tamten zaśmiał się jak dźwięczą ogniwa łańcucha i wypuścił go na wolność złotą, upragnioną.
„Choć nie jestem giermkiem wciąż jestem Rycerzem. Gdybym tylko miał rumaka...” pomyślał ork, mierząc stopami drogę kamienną, pylistą. Przyszedł do gambugi gdzie żyli ludzie zgięci, zatroskani. Powiedzieli mu słowa słone, kamienne i z czarnej stali, ale później nakarmili go. Powiedzieli: „Cóż nam po jadle, choć jest go niewiele, jeśli jutro mamy zginąć?”. Zapytani powiedzieli: „Nasz gambanug nami jutro nakarmi bestię której nikt nie może dosiąść; może gdy się naje będzie to łatwiejsze”. Ork od razu wszedł na drogę do stadniny i ujrzał jak Rybę otacza pierścień blasku. Przypomniał sobie że w taką noc moc śmiertelnych staje się wielka; ujął drzewo stare, głęboko osadzone, rozłożyste i grube, wyrwał i zmiażdżył. Ujrzał rumaka złotego, czarnego i ognistego, godnego Rycerza; ruszył na niego ale nie zdołał zgiąć jego szyi dumnej, wyniosłej. Rumak przewrócił orka i postawił mu na piersi kopyto. Powiedział: „Taki Księżyc budzi w śmiertelnych moc, ale wcześniej moja była większa niż twoja”. „Jesteś moim rumakiem” powiedział Rycerz. Tamten zarżał jak toczą się kamienie i darował mu życie, złote, upragnione.
„Choć nie jestem giermkiem i nie mam rumaka wciąż jestem Rycerzem. Gdybym tylko miał zbroję...” pomyślał ork, mierząc stopami drogę leśną, błotnistą. Trafił do pieczary w środku szarej, na zewnątrz zielonej; mieszkała tam dziewczyna niebieskowłosa, o pustej twarzy. Powiedziała: „Dam ci doskonałą zbroję jeśli skrzata na tą nitkę schwytasz i tutaj sprowadzisz”. Ork ruszył natychmiast w las i zobaczył na roślinie czerwonej, biało cętkowanej skrzata malutkiego, brązowego. Rzucił nitką żywą, wijącą; oplątała go w chwili jednej. Skrzat zaśmiał się jak spadają monety i powiedział: „Czemuś to zrobił? Jeśli mnie puścisz odwdzięczę się zbroją tak świetną, że mało kto mógłby ją nosić!”. Ork uwolnił go i gdy nastał dzień nowy tamten się zjawił. „Masz moją zbroję” powiedział Rycerz. „O tak, mam; oto i ona” powiedział skrzat i zaśmiał jak spadają monety. Położył przed nim zbroję wspaniałą, jak naparstek malutką, i zniknął.
„Choć nie jestem giermkiem, nie mam rumaka i zbroi wciąż jestem Rycerzem. Gdybym tylko miał godło...” pomyślał ork, mierząc stopami drogę polną, drewnianą. Natknął się na dom wielki, o ścianach kamiennych bez okien i dachu, z jednym tylko wejściem. W środku było bardzo dużo domów mniejszych, drewnianych i ludzi nie-patrzących i nie-słuchających. W końcu jeden, skulony, chudy, brudniejszy niż inni, powiedział orkowi gdzie mieszka mistrz godeł, powiedział z szerokim i głodnym uśmiechem. Ork poszedł, z głową w górze i prostymi plecami, środkiem przez tłum ludzi – ponieważ był Rycerzem. Długi dzień, długą noc, jeszcze dłuższy dzień i jeszcze dłuższą noc czekał, nim stanął przed mistrzem godeł. „Daj mi godło” powiedział Rycerz. Tamten nic nie rzekł, lecz spojrzał spojrzeniem ciężkim jak złoto. Powiedział w końcu: „Nie dostaniesz nic nic nie dostaniesz cokolwiek bym dał wziąłbyś jako godło nie masz mądrości nie masz siły jesteś jakby cię nie było precz nic nie dostaniesz”.
Ork odszedł stamtąd.
„Nie jestem giermkiem, nie mam rumaka, zbroi i godła więc nie jestem Rycerzem” powiedział ork i nie szedł już dalej. Położył się na ziemi twardej, nieczułej i czekał. Wtedy stanęła przed nim Pani jasna jak złoto, złoto i Słońce; podała mu broń świetlistą, błyszczącą, ostrą jak promień, twardą jak Gwiazda. Powiedziała: „Oto oręż Rycerza”. Ork wstał i ujął rękojeść. Powiedział: „Już nim nie jestem, ale dar pierwszy przyjmę”. Położył ostrze na lewym ramieniu i pchnął w dół. Broń przebiła ciało, serce i ciało na wylot.
Kiedy podnosiła go z ziemi ujrzał że jej płaszcz jest nocnym niebem, włosy lasem czarnym, a oczy – otchłanią.

Trochę wyjaśnień: W II Erze pojawił się stwór zwany Zmorą Rycerzy, który z ich niszczenia uczynił cel swego życia. Wiele setek lat później, po tym jak jego los dopełnił się, niestrudzony obieżyświat i uczony, Bafur z Nandomiru,  spotkał w jednej z Faktorii Ryzykantów w Krainach Południa orka, który sprzedał mu historię „o narodzinach Vhazgehar”. Krasnolud wiernie ją zapamiętał (lecz zrozumiał dopiero wiele lat później, gdy poznał dialekt w którym została opowiedziana). W dosłownym tłumaczeniu „vhaz-gehar” oznacza „psa-na-tropie”, czyli w pojęciu orków „skradającą się śmierć”; potężny umysł Bafura momentalnie połączył przekazy o Zmorze Rycerzy z powyższą historią.
Kilka uwag. „Żelazny kraj” to zapewne Ossenthar; „Rybą” orkowie nazywają Księżyc. Części o zbroi i godle dzieją się w Aldorze; żyły tam ongiś widma o niebieskich włosach, bez oczu, ust i nosów, wygnane przez obecnych mieszkańców w najdziksze regiony kraju. „Drewniane drogi”, drogi wyłożone drzewnymi balami, były powszechne w Aldorze, rzeczywiście podCzas II Ery. Złoto w kulturze orków jest jednym z najważniejszych i najbardziej skomplikowanych symboli. Bardzo upraszczając, oznacza między innymi władzę i władcę (najjaśniejszy pan = złoty pan), potęgę, Słońce (które według orków jest po prostu złotolite), rzeczy niepojęte dla zwykłej istoty i najdoskonalsze piękno. Złoto jest też kojarzone z krwią i życiem, oraz „z życiem tak silnym i mocnym, że dla zwykłego orka jest ono równoznaczne ze śmiercią”.
« Ostatnia zmiana: Maj 21, 2009, 11:31:20 pm wysłana przez Bollomaster »