Autor Wątek: Nuana’rib scalla, Wędrówka do Otchłani  (Przeczytany 263 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Nuana’rib scalla, Wędrówka do Otchłani
« dnia: Wrzesień 27, 2008, 07:43:28 pm »
„Nuana’rib scalla” to niezwykle stary poemat, opiewający dzieje Anioła Sen’Ai’Huneta. Jego imię oznacza „Odkrywający Ukryte Ścieżki”. Anioł ten z własnej woli zszedł na ziemię i wyzbył się swoich Mocy przyjmując ludzki cel i przeznaczenie, wierzył bowiem, że tylko przejście ścieżek tyag (przyp. 1) może dać prawdziwą mądrość i siłę duszy. „Wędrówka do Otchłani” jest historią jego ziemskiego życia, zapisaną jednak w bardzo enigmatyczny i wieloznaczny sposób. Wśród nielicznego grona badaczy którzy znają archaiczną wersje poematu panuje dość duża rozbieżność opinii. Elloane z Albionu zaproponowała następującą interpretację: kolejne zagadki zadawane przez Dziewczynę-Otchłań wskazują w czym należy jej szukać – pierwsza mówi o krwi, druga o snach, trzecia o mocy. Z kolei zdaniem Loży Collegium Vocerum w Ignigenie trzy zagadki to nic innego jak trzy warunki Władcy, które Wędrowiec musi koniecznie spełnić. Najbardziej fascynują jednak badaczy cztery ostatnie wersy, wskazujące na ingerencję Gwiazdy. Imię tej potężnej istoty nie zachowało się w samym poemacie, nawet legenda o Sen’Ai’Hunecie mówi o niej oględnie.


Słuchajcie opowieści o pewnym nieszczęsnym wędrowcu (przyp. 1.)
Zaczyna się ciemnej nocy. Pomiędzy niebem a ziemią
Usłyszał on głos Dziewczyny. Nikt nie ma słodszego głosu.

Niewielu ma odwagę
Spoglądać w me oczy głębokie
Kto zaś się na to odważy,
Na zawsze w głębi zatonie...

Wędrowiec podjął wyzwanie, zapragnął ujrzeć jej oczy.
Wstał, oparł ręce na mieczu, głos zadźwięczał mu stalą:

Oto zadaję pytanie i ślę je na skrzydłach wiatru:
Dziewczyno, co zrobić by ujrzeć oczy twoje głębokie?

Odpowiedź przyszła niezwłocznie, przyszła na skrzydłach wiatru:

Nic, tylko wyryj swe imię
Obok mojego imienia,
Wyryj je Rudym Pismem
I na głębokość pamięci.
Wtedy, wiem to na pewno
W me oczy spojrzysz głębokie.

Zrobił, co rozkazała, z radością szedł, bez zwątpienia,
Bo, wiedzcie, nie ma złych pragnień, są tylko te niespełnione;
I Rudym Pismem zapisał swe imię na twarzy świata,
Aż Wszechistnienie wiedziało o jego poszukiwaniu.
Ale nie ujrzał Dziewczyny, ani jej oczu głębokich.

Szedł znacząc drogę stopami, a Psy pędziły tym tropem.
Wreszcie, stęskniony, zakrzyknął, głos jego niósł się daleko:

Oto zadaję pytanie, ślę je z promieniem słońca:
Dziewczyno, co zrobić by ujrzeć oczy twoje głębokie?

Odpowiedź przyszła niezwłocznie, przyszła z promieniem słońca:

Nic, tylko wejdź po pomoście
Z bladego światła księżyca,
Nim rosa zaperli twarze
I czarne płaszcze rycerzy.
Wtedy, wiem to na pewno
W me oczy spojrzysz głębokie.

Zrobił, co rozkazała, z radością szedł, bez zwątpienia,
Bo, wiedzcie, nie ma złych pragnień, są tylko te niespełnione;
I wszedł po bladym pomoście i błądził w obcych krainach.
Zgubił tam serce i drogę, została tylko tęsknota.
Ale nie ujrzał Dziewczyny, ani jej oczu głębokich.

Dłużej niż długo wędrował nie dotykając ziemi,
A gdy wydostał się, krzyknął, głosem sięgając do nieba:

Raz jeszcze zadaję pytanie, ślę je wraz z kroplą deszczu:
Dziewczyno, co zrobić by ujrzeć oczy twoje głębokie?

Odpowiedź przyszła niezwłocznie, przyszła wraz z kroplą deszczu:

Nic, tylko weź złoty kielich;
I przynieś mi kroplę Tęczy.
Ona rozświetla ciemności,
Upaja jak wino Bogów.
Wtedy, wiem to na pewno,
W me oczy spojrzysz głębokie.

Zrobił, co rozkazała i nawet wtedy nie zwątpił,
Bo sądził że nie ma złych pragnień, są tylko te niespełnione;
Sięgnął do źródeł Tęczy, zaczerpnął barwnego ognia,
Chociaż spopielił się w żarze z radością wychylił kielich,
I spojrzał śmiało w głębokie, bezdenne oczy Dziewczyny.

I ujrzał gdzie dotarł, i pojął, że nigdy nie zdoła wrócić,
Ale się nie poddawał, o nie, on nie poddał się nigdy;
Po raz ostatni zakrzyknął, głos dotarł do siedzib Bogów,
I wzniósł się wyżej, gdzie ciągle szaleją odwieczne światła.
Stamtąd przybyła pomoc, światło jaśniejsze niż Otchłań.

Wiedzcie – prawdziwą radością jest dążyć za swoją Gwiazdą.


przyp. 1: W najstarszej odmianie języka wspólnego określenie „zagubiony/nieszczęsny wędrowiec”, czyli tyag, jest określeniem każdej istoty śmiertelnej która nie zna swojego celu.
« Ostatnia zmiana: Październik 11, 2008, 03:23:54 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Nuana’rib scalla, Wędrówka do Otchłani. Kjarowie
« Odpowiedź #1 dnia: Lipiec 25, 2009, 01:48:59 am »
Według mnie, ten tekst to jedna z najlepszych SOŁPowych rzeczy (tym którzy nie czytali, polecam źródło inspiracji Dziobcia, "Dziewczynę" Bolesława Leśmiana). Jest piękny i pełen treści, to esencja tego czym są kyar.



Wiersz pozornie dotyczy tylko dwóch (ewentualnie trzech) postaci: kyara, Otchłani i Gwiazdy. Ale jeśli spojrzeć z zewnątrz, odjąć uwagę od wędrówki bohatera – całość nabiera straszliwego znaczenia. Gdyby nasz świat był spokojniejszym miejscem, pamięć o czerwonej rzezi jaką sprawił ten Anioł nigdy by nie zaginęła. Ale mimo tego, że najświeższe konflikty zacierają wspomnienia odległych wojen – fakt pozostaje faktem. W jakiejś zalanej Czasem epoce na tysiące, może nawet miliony istot spadł okrutny kataklizm; dla kyara to był tylko pierwszy krok na jego drodze, "Rude Pismo wyryte w pamięci świata". Idąc poza wszystkim, w stronę własnego celu sam sobie stanowił prawa. Dla zwykłych ludzi pragnących dobrego, spokojnego życia, ładu, większym koszmarem może być tylko nadejście Bestii. [Zerknijcie na to: http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=255.msg1993#msg1993]
Najgorsza jest tajemnica, niezgłębiony sekret ścieżek kyarów – odpowiedź na pytanie dokąd zmierzają i dlaczego, dlaczego właśnie w ten a nie inny sposób. Nuana'rib scalla, ów okropny wiersz, daje tylko iluzję zrozumienia, tworzy fałszywe wrażenie że czytelnik podąża za Sen Ai'Hunetem – w rzeczywistości można to zrobić tylko na jeden sposób: odrzucić wszystko, wejść na ścieżki zabłąkanych i wytyczyć w ich gąszczu własną drogę. Ale wtedy człowiek jest stracony. Powtarzam więc, skupcie się na tym pierwszym kroku, wyobraźcie sobie bezmiar zła jakie ten kyar uczynił: "wyryć na głębokość pamięci" – a którego w ogóle nie dostrzegł. Po prostu poszedł dalej, w stronę zatracenia. Ostatecznie cała jego droga okazała się bezsensowna, wszystko zawisło od niepoznanej woli Gwiazdy.
Niezliczone rzesze szarych, prawdziwych ludzi z wielu ras trudziły się i trudzą dla stworzenia bezpiecznego, wartościowego świata. Są kyarowie którzy odwracają się od tego wysiłku, od ciemnych szeregów pokoleń ciągnących się wstecz nurtów Czasu po najdawniejsze eony. Tak postąpił Sen Ai'Huneta – ale on, być może, nigdy nie był człowiekiem. Są jednak inni i jestem pewien, że wiecie o kim mówię! Na wzór starożytnych, plugawych istot z miejsca zwanego Rafą stają w szranki z całym światem, podejmują kolejne, tytaniczne wyzwania by postąpić dalej na swych szalonych, szklanych drogach. Co to są za wyzwania! Wschód Słońca – dla każdego zdrowego, żywego człowieka jest wyzwaniem do sprostania codziennym obowiązkom, swoim powinnościom – dla kyara to "Bitwa Przełamania" w której on sam, wszystkimi swoimi siłami wstrzymuje święty bieg Gwiazdy Dnia na Niebie! Ten "wyczyn" kyara zwanego Tronakiem kosztował Maddox i cały południowy Avador jedenaście lat nieprzerwanej się nocy. Czerwona Zima w Detmarchii: zniszczenie siedemnastu najpotężniejszych armii regionu przez jedną istotę, kobietę-kyar imieniem Kraliza. Trzeba było dekad dociekań i starań sędziów, potrzeba było wsparcia Autokratorów [Chronologów] żeby odkryć powód. Pewnego deszczowego dnia na szlaku pod Vigindarem napadnięto gorskiego kupca: Kraliza to widziała i widząc to postanowiła przez całą zimę bronić życia każdego Gora w całej Detmarchii. Braknie mi słów... Ilość krwi przelanej w tej krucjacie oraz to, że Gorowie, dotąd traktowani niechętnie tylko w Detmarchii stali się znienawidzeni – wszędzie.
Dla kyar nie może być litości. Nasze wypróbowane, sprawiedliwe prawa w ich wypadku muszą być zawieszone 1). Nie są już istotami ludzkimi, zatracili przyrodzoną im godność. Niech podobieństwo kształtów, jedność Boskiej formy z której odlano nasze postacie – nie mami woli. Zapomnijmy o miłosierdziu, odrzućmy sentymenty, wyklnijmy tych którzy czują podziw. Siły naszych jasnomagii są potężne, ich bronie zahartowane. Miejmy w pamięci Prawa Kobaltowe. I – przede wszystkim! - nigdy, nigdy nie zapominajmy, że oni istnieją. Chociaż poza naszym światem, chodzą między nami i jest ich wielu.
Z zachodu nadszedł kyar który kiedyś był człowiekiem, podobno naznaczony bliznami po śmiertelnych ranach – jego imię Kung; był widziany pod granicą Dharadu, a zmierzał w stronę Gergendui.
Zza morza doszły nas też wieści, że Lord Kartaldoru został zabity i że tamtejsza Szachownica przestała istnieć – uczyniła to kobieta-kyar z godłem Gwiazdy na czole. Jeśli to prawda, między Bamirem a Krainami Południa nie ma już żadnych wysp i żadnych ludzi. Nie słyszano, by wędrowała w te strony.
Inna grobowa nowina jest taka, że Ossenthar znalazł się na szlaku jakiegoś obłąkanego, bezimiennego kyara. Nawet w naszej odległej ziemi, ta nazwa budzi wstręt i niepokój - lecz w takim konflikcie możemy opowiedzieć się tylko po jednej stronie. Żelazna Monarchia jest Mocarstwem zdolnym do rozprawy z każdym wrogiem – jeśli jednak cały kraj upadnie, oby jego niszczyciel poległ z ręki błogosławionego Zabójcy Bestii (obecnego, jak słyszymy, na Zachodzie).
Mówi się też, że czerwona Ro Gamblai znowu rzuca cień na Suchomorze – podobno Źródłodzierżca wrócił z wygnania. Módlmy się, aby to nie było prawdą.
Z Almutu, ze zrewoltowanego dominium Maddox płyną wieści o kyarze o którym mieliśmy nadzieję słyszeć po raz ostatni stulecie i pół temu: znowu pojawił się przeklęty przez Bogów i ludzi Anarhaj, Grabarz Dusz.
Na północy sroży się Veran Rah, bardziej już Bestia niż cokolwiek innego; kto nie uznaje jego władzy nie może być pewien świtu. Miejmy nadzieję, że w swym szaleństwie straci resztki umiaru i porwie się na Imperium Erdańskie.
Jest jeszcze Korumo, kyar który doświadczył nas tak ciężko w ostatnich latach. Tak, jest prawdą że zwalcza Pomiot na granicy Spustoszenia, ale ważniejsze, że nie ma żadnych względów dla tamtejszych ludzi, żadnych. Poświadczają to ruiny Crimy i Gomory – wielkich miast – oraz dziesiątki resztek po mniejszych osadach.
I on: Malowany Człowiek, człowiek o ciele ze strachu.

1) http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=624.msg8584#msg8584
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 30, 2012, 02:35:09 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Nuana’rib scalla, Wędrówka do Otchłani
« Odpowiedź #2 dnia: Lipiec 25, 2009, 02:18:36 am »
Post wyżej: coś takiego mógłby powiedzieć krasnolud z Pustkowia (Avador), być może zwolennik than-prawa.

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Nuana’rib scalla, Wędrówka do Otchłani
« Odpowiedź #3 dnia: Lipiec 27, 2009, 05:04:04 pm »
Swietne! Chociaz niemal mimowolnie takie wyliczenie kyarow nabiera jikchs heroicznych cech. Ale brzmi doskonale!
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Nuana’rib scalla, Wędrówka do Otchłani
« Odpowiedź #4 dnia: Kwiecień 13, 2010, 05:49:30 pm »
I ujrzał gdzie dotarł, i pojął, że nigdy nie zdoła wrócić,
Ale się nie poddawał, o nie, on nie poddał się nigdy;
Po raz ostatni zakrzyknął, głos dotarł do siedzib Bogów,
I wzniósł się wyżej, gdzie ciągle szaleją odwieczne światła.
Stamtąd przybyła pomoc, światło jaśniejsze niż Otchłań.


Gwiazda? Otchłań? Eon-śmiertelnik? Ha! Biorę w dłonie komentarze ignigeńskie, płód pyszałkowatych umysłów, biorę w dłonie bezmyślno-rzewne zawodzenia Elony z Albionu, biorę w dłonie wszystko co do tej pory o Rib Skalli napisała ludzka ręka - i drę to na strzępy, rozrzucam na strony świata, niech zgnije w ziemi, rozpłynie się w wodzie, niech spłonie w ogniu! Wyłożę wam teraz sens prawdziwy tego poematu. Nie będę opowiadała o Dwóch Absolutach, chwalebnej Gehennie, o Nefalim, Hajot i Miejscach Żyjących - nie mam teraz na to czasu, jeśli pragniecie wiedzy szerszej, szukajcie gdzie indziej1. Bez dalszych wstępów przechodzę do rzeczy.
Sen Ai Huneta był Chórem który zjednoczył się na nowo, lecz zamiast spłonąć w świętym Serape, gnany nadzieją zwrócił się w kierunku najniezwyklejszym, na ścieżki jakich nigdy jeszcze nie przemierzyła stopa Anioła. Zamiast, wzorem wszystkich Eonów, rzucić się i zczeznąć na Nieskończonej Granicy, Ai Huneta wrócił do Tehom, zstąpił na padół z którego się wydobył. "Otchłań" Rib Skalli to nie ten "niezmierzony" bezmiar możliwości co otwiera się przed rządnymi mocy Kyar, to nie oślepienie Zamiecią, własną potęgą - Anielskie "Tehom" oznacza również Otchłań, lecz tak Eoni nazywają czerwień, Błękit i Firmament, wszystkie siły i wiry światów - całe Istnienie. Dla owych wyniosłych Emanacji te wspaniałe cuda, ta chwała Kreacji jest zaledwie najniższą ze Sfer wszechświata. Nie może być inaczej, jeśli Aniołowie obcowali z jego Stwórcą!
Sen Ai Huneta zwrócił się więc ponownie ku mrokom jakie opuścił, powrócił szukając nowej, doskonalszej drogi. "Dziewczyna" była głosem Istnienia, obietnicą wszelkich możliwości jakie Kreator ukrył za wieńcami Gwiazd. Po cóż rozważać szczegóły ścieżek jakimi kroczył Wędrowca? Ważne jest tylko jedno - został zwiedziony, nic co istnieje nie kryło prawdy o żadnym z Absolutów. Ale nadzieja jaka go prowadziła, intencja Odnalezienia była nieskalana, a w trakcie pielgrzymki po światach wydoskonaliła się ostatecznie. Dlatego, kiedy Anioł zawołał o pomoc ONO odpowiedziało, rzecz-spoza-wszechrzeczy, nie Gwiazda, nie inny Anioł, ale sam POCZĄTEK, praprzyczyna która wyrwała Eona z więzów Gehenny poza granice nieskończoności.
O wersie ostatnim powiem tylko jedno - autorski dodatek ciemnego poety, należałoby skreślić to zdanie ze wszystkich rękopisów i wydań.
Teraz opowiem wam kiedy ten cud miał miejsce i jakie następstwa w Otchłani, Tehom, wywołał...

fragment nauk Anomii z Niebiańskich Nauczycieli



1) http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=742.msg5616#msg5616

« Ostatnia zmiana: Sierpień 18, 2010, 07:09:42 pm wysłana przez Bollomaster »