Według mnie, ten tekst to jedna z najlepszych SOŁPowych rzeczy (tym którzy nie czytali, polecam źródło inspiracji Dziobcia, "Dziewczynę" Bolesława Leśmiana). Jest piękny i pełen treści, to esencja tego czym są kyar.
Wiersz pozornie dotyczy tylko dwóch (ewentualnie trzech) postaci: kyara, Otchłani i Gwiazdy. Ale jeśli spojrzeć z zewnątrz, odjąć uwagę od wędrówki bohatera – całość nabiera straszliwego znaczenia. Gdyby nasz świat był spokojniejszym miejscem, pamięć o czerwonej rzezi jaką sprawił ten Anioł nigdy by nie zaginęła. Ale mimo tego, że najświeższe konflikty zacierają wspomnienia odległych wojen – fakt pozostaje faktem. W jakiejś zalanej Czasem epoce na tysiące, może nawet miliony istot spadł okrutny kataklizm; dla kyara to był tylko pierwszy krok na jego drodze, "Rude Pismo wyryte w pamięci świata". Idąc poza wszystkim, w stronę własnego celu sam sobie stanowił prawa. Dla zwykłych ludzi pragnących dobrego, spokojnego życia, ładu, większym koszmarem może być tylko nadejście Bestii. [Zerknijcie na to:
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=255.msg1993#msg1993]
Najgorsza jest tajemnica, niezgłębiony sekret ścieżek kyarów – odpowiedź na pytanie dokąd zmierzają i dlaczego, dlaczego właśnie w ten a nie inny sposób. Nuana'rib scalla, ów okropny wiersz, daje tylko iluzję zrozumienia, tworzy fałszywe wrażenie że czytelnik podąża za Sen Ai'Hunetem – w rzeczywistości można to zrobić tylko na jeden sposób: odrzucić wszystko, wejść na ścieżki zabłąkanych i wytyczyć w ich gąszczu własną drogę. Ale wtedy człowiek jest stracony. Powtarzam więc, skupcie się na tym pierwszym kroku, wyobraźcie sobie bezmiar zła jakie ten kyar uczynił: "wyryć na głębokość pamięci" – a którego w ogóle nie dostrzegł. Po prostu poszedł dalej, w stronę zatracenia. Ostatecznie cała jego droga okazała się bezsensowna, wszystko zawisło od niepoznanej woli Gwiazdy.
Niezliczone rzesze szarych, prawdziwych ludzi z wielu ras trudziły się i trudzą dla stworzenia bezpiecznego, wartościowego świata. Są kyarowie którzy odwracają się od tego wysiłku, od ciemnych szeregów pokoleń ciągnących się wstecz nurtów Czasu po najdawniejsze eony. Tak postąpił
Sen Ai'Huneta – ale on, być może, nigdy nie był człowiekiem. Są jednak inni i jestem pewien, że wiecie o kim mówię! Na wzór starożytnych, plugawych istot z miejsca zwanego Rafą stają w szranki z całym światem, podejmują kolejne, tytaniczne wyzwania by postąpić dalej na swych szalonych, szklanych drogach. Co to są za wyzwania! Wschód Słońca – dla każdego zdrowego, żywego człowieka jest wyzwaniem do sprostania codziennym obowiązkom, swoim powinnościom – dla kyara to "Bitwa Przełamania" w której on sam, wszystkimi swoimi siłami wstrzymuje święty bieg Gwiazdy Dnia na Niebie! Ten "wyczyn" kyara zwanego
Tronakiem kosztował Maddox i cały południowy Avador jedenaście lat nieprzerwanej się nocy. Czerwona Zima w Detmarchii: zniszczenie siedemnastu najpotężniejszych armii regionu przez jedną istotę, kobietę-kyar imieniem
Kraliza. Trzeba było dekad dociekań i starań sędziów, potrzeba było wsparcia Autokratorów [Chronologów] żeby odkryć powód. Pewnego deszczowego dnia na szlaku pod Vigindarem napadnięto gorskiego kupca: Kraliza to widziała i widząc to postanowiła przez całą zimę bronić życia każdego Gora w całej Detmarchii. Braknie mi słów... Ilość krwi przelanej w tej krucjacie oraz to, że Gorowie, dotąd traktowani niechętnie tylko w Detmarchii stali się znienawidzeni – wszędzie.
Dla kyar nie może być litości. Nasze wypróbowane, sprawiedliwe prawa w ich wypadku muszą być zawieszone 1). Nie są już istotami ludzkimi, zatracili przyrodzoną im godność. Niech podobieństwo kształtów, jedność Boskiej formy z której odlano nasze postacie – nie mami woli. Zapomnijmy o miłosierdziu, odrzućmy sentymenty, wyklnijmy tych którzy czują podziw. Siły naszych jasnomagii są potężne, ich bronie zahartowane. Miejmy w pamięci Prawa Kobaltowe. I – przede wszystkim! - nigdy, nigdy nie zapominajmy, że oni istnieją. Chociaż poza naszym światem, chodzą między nami i jest ich wielu.
Z zachodu nadszedł kyar który kiedyś był człowiekiem, podobno naznaczony bliznami po śmiertelnych ranach – jego imię
Kung; był widziany pod granicą Dharadu, a zmierzał w stronę Gergendui.
Zza morza doszły nas też wieści, że Lord Kartaldoru został zabity i że tamtejsza Szachownica przestała istnieć – uczyniła to
kobieta-kyar z godłem Gwiazdy na czole. Jeśli to prawda, między Bamirem a Krainami Południa nie ma już żadnych wysp i żadnych ludzi. Nie słyszano, by wędrowała w te strony.
Inna grobowa nowina jest taka, że Ossenthar znalazł się na szlaku jakiegoś obłąkanego,
bezimiennego kyara. Nawet w naszej odległej ziemi, ta nazwa budzi wstręt i niepokój - lecz w takim konflikcie możemy opowiedzieć się tylko po jednej stronie. Żelazna Monarchia jest Mocarstwem zdolnym do rozprawy z każdym wrogiem – jeśli jednak cały kraj upadnie, oby jego niszczyciel poległ z ręki błogosławionego Zabójcy Bestii (obecnego, jak słyszymy, na Zachodzie).
Mówi się też, że czerwona Ro Gamblai znowu rzuca cień na Suchomorze – podobno
Źródłodzierżca wrócił z wygnania. Módlmy się, aby to nie było prawdą.
Z Almutu, ze zrewoltowanego dominium Maddox płyną wieści o kyarze o którym mieliśmy nadzieję słyszeć po raz ostatni stulecie i pół temu: znowu pojawił się przeklęty przez Bogów i ludzi
Anarhaj, Grabarz Dusz.
Na północy sroży się
Veran Rah, bardziej już Bestia niż cokolwiek innego; kto nie uznaje jego władzy nie może być pewien świtu. Miejmy nadzieję, że w swym szaleństwie straci resztki umiaru i porwie się na Imperium Erdańskie.
Jest jeszcze
Korumo, kyar który doświadczył nas tak ciężko w ostatnich latach. Tak, jest prawdą że zwalcza Pomiot na granicy Spustoszenia, ale ważniejsze, że nie ma żadnych względów dla tamtejszych ludzi, żadnych. Poświadczają to ruiny Crimy i Gomory – wielkich miast – oraz dziesiątki resztek po mniejszych osadach.
I on:
Malowany Człowiek, człowiek o ciele ze strachu.
1)
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=624.msg8584#msg8584