Autor Wątek: W obronie słońca  (Przeczytany 43 razy)

yish

  • czytacze
  • Sr. Member
  • *
  • Wiadomości: 315
    • Zobacz profil
    • Prywatna wiadomość (Online)
W obronie słońca
« dnia: Sierpień 13, 2012, 11:41:17 pm »
PROLOG:

Sielska wioska, dziadek siedzący na ganku i dwoje dzieciaków bawi się w ogródku. Rycerze nocy i dnia stają do bitwy. Kawaleria naciera na siebie. Generał nocy wbija miecz w generała dnia. Słońce zachodzi, krew się leje, rosa zbiera się na trawie.

PRZYGODA:

Bohaterska drużyna nie ma nigdy czasu złapać oddechu. Z ogrodu na wioskę naciera wielka roślinna masa. Yksi udaje się ustalić, że monstrum to Raren, ukryty w gąszczach pulsującej roślinności. Mieszkańcy wioski nawet nie próbują stawiać oporu tylko rzucają sie do ucieczki we wszystkich kierunkach byla dalej od potwora. Dostrzegamy jakiś ruch koło budki strażniczej na żebrze podtrzymującym słońce.

Orli leci do słońca wraz z Rakiem i Wuko. Yksi zostaje w tyle kiedy Ewwell rośnie. W ostatniej chwili ucieka przed potworem, któy rozkłada się w centrum wioski. Ze sporej wysokości Yksi zrzuca sople lodu na roślinność, jednak nei dość, że nic to nie daje, to jeszcze paskudztwo odpowiada salwą...

Nyktemici szykują się na słońce. Udaje się nam potwierdzić, że nie jest to jedno z masowo produkowanych słońc, a w środku na tronie siedzi jakaś osoba.

Bitwa idzie dość średnio, bowoie szczęścia tej nocy nam raczej nie sprzyjali. Orli o mało co się sama posiekała, gdyby nie interwencja Raka kilkakrotna. Wuko też troche ciężko szło pozbycie się przeciwnika, kiedy wreszcie udało mu się jednego z Nyktemitów poranić i pozbawić broni, w ataku wściekłości ten skoczył wprost na Ciapusia. Jemu się poszczęściło (chwilowo) i złapał gryfa za szyję.

Yksi pokiereszowana już od dłuższego czasu zdecydowała się nie angażowac bezpośrednio w walkę i usadowiła się na szczycie chatki strażniczej. Jeden z Nyktemitów rozbija w środku łańcuch trzymający słońce - roślina na dole najwyraźniej planowała je złapać. Żeby zapobiec temu, Yksi zalewa chatkę wodą po czym ją zamraża, co kończy się zlodowaceniem połowy dłutownika.

W końcu zostaje nam tylko rozprawienie się z młodzikiem, jak reszta cały czas rzuca w nas oszczerstwami, jacy to niehonorowi jesteśmy nie walcząc jeden-na-jeden. Orli go usypia. Za pomocą serum prawdy dowiadujemy się o dowódwcy - Mornholt, z siedzibą w dworcach nocy, po drugiej stronie nieba. Kiedy Wuko wszedł do miejsca przesłuchań, jeniec przywitał go slowami: "Witaj Panie". Jeniec został oczywiście wykończony przez Wuka.

Okazało się, że strażnicy zostali jedynie związani, więc uwolniliśmy ich i zabraliśmy do wioski, która teraz juz stała w płomieniach razem z ostatnim żywym Nyktemitą. Dość podejrzane było jednak jak długo zajęło Widce dołączenie do walki - wręcz z góry wyglądało jakby przyłączyła się do obrońców wioski dopiero kiedy pokonaliśmy Nyktemitów. Pomagamy (niektórzy) gasić pożar. W zamian dostajemy lekkie leczenie od Alchemika i zapas mikstur.

Za nasze dzielne czyny dostaliśmy glejt od Ality. Nuar okazuje się, że jednak jeszcze nie uciekł, tylko czekał w naszym pokoju. W zamian za swoją szablę Rak dostał darmowe szkolenie. Nuar miał tylko troche kasy przy sobie i probował nas chyba w jakąś pułapkę wciagnąć twierdząc, że możemy reszte odebrać od Adryna Kernidona, mówiąc że "przychodzimy w imieniu tego który jst wrogiem Mahadów" (Yksi podejrzewa, że to znaczy imię tego którego się nie mówi, czyli Uzurpatora...). Pieniądze od Nuara oddajemy Alicie.

Odsypiamy noc, Yksi ma sen o spotkaniu z Drogmą i siłami Sidardu po drugiej stronie lustra (ludzie ubrani w skóry zdarte z Pierworodnych, strzegący domu Dunlopa - przesłość z Weine).

Po krótkich dywagacjach zdecydowalismy się udać do Alei Chwały jako najbezpieczniejsza opcja lecznicza. Kelvin zbiera 25 półludzi, których sobie wytresował albo coś. Dołącza się do nas kitajczyk - Hiroszi, który oferuje pomóc nam znaleźć skrót do Alei Chwały. Skrót okazuje się jakąś koszmarną pułapką. Planowany była atak 13 ludzi w porcelanowych maskach. Jednak nie wiadomo co - jakaś bestia - ich zmasakrowała zanim nawet zdążyli na nas wyskoczyć z krzaków. Rak zabił Hirosziego, który próbował nas zamordować, ale wcześniej dostał pchnięcie w brzucho. Kelvin wyjątkowo podzielił się swoimi zasobami i dał mu kulkę czegoś co wyglądało jak sztuczne ciało.

Jeden w masce został związany i zostawiony na polance, jak jakiś dziwny prezent. Zabójcy zostali nasłani przez Kusanakiego - (jego Cień jest nazywany "Il Spectro", czyli Widmo) jednego z Grafów Seraju. Zastanawiamy się co ich zmasakrowało. Podejrzenia padają na Żelaznego Wilka.

Kiedy wreszcie doatrliśmy do Alei powitało nas zawalenie jednego z budynków, co podobno jest dość normalne w okolicy. Udalismy się od razu do twierdzy Namiestnika z glejtem w ręku. Niestety okazało się, że glejt tutaj nie ma aż takiego znaczenia i musieliśmy przebijać się przez kolejne piętra biurokratów.

Skasowano nas 860 od osoby za leczenie, ale nas posklejajli bardzo dobrze. Chcemy się dostać przed oblicze namiestnika prowincji Paszczy - Salamandera. Dostaliśmy zadanie od jego towarzysza - krasnoluda 1). Mieszkańcy Splendoru mają zapłacić 8074 denary (zmieniam zeznania, bo musiało mnie zaćmić) za uszkodzenie Kraverna. Alternatywnie, krasnolud chciałby zostać prawdziwym pseudosmokiem (Złota Droga)?


1) ten bob nosi tytuł "Towarzysza Salamandry" - tej Salamandry z legend i w pewnym sensie rzeczywiście musi nim być. Zwykły krasnal nigdy nie zaszedłby tak wysoko w hierarchii Imperium.
« Ostatnia zmiana: Luty 24, 2013, 11:41:51 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: W obronie słońca
« Odpowiedź #1 dnia: Sierpień 14, 2012, 06:18:47 am »
Fajnie poczytać przy śniadaniu!

1PE dla... Raka! Nie, żartuję, oczywiście dla Yksi.