Autor Wątek: 01/12/2013 - Prawdziwe oblicze Durana  (Przeczytany 51 razy)

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
01/12/2013 - Prawdziwe oblicze Durana
« dnia: Grudzień 02, 2013, 04:47:22 am »
Prolog

Sharma, młody elf księżycowy z miasta, z którego pochodzi Xander dostaje wezwanie na Zgromadzenie Głosów, więc zamiast do pracy w kopalni, udaje się przed pracą do lokalu swojego znajomego Quinquora na pyszną, białą zupę. Rozmawiają o elfkach kalających według Quinqora swoją rasę spotykając się z tanelfami, przez chwilę zwracając uwagę na siedzącą w restauracji Celeste, związaną z Xanderem, który ponoć zniknął po zniknięciu z pobliskiego asylumu  pacjenta. Nie wiadomo, gdzie się ukrywa, ale nie ma wątpliwości, że skoro ukrywa się z pewnością na pustyni, zostanie w końcu znaleziony.

Nagle, rozlegają się krzyki i Sharma z Quinquorem  wybiegają na ulicę. Nawet tanelfowie są przerażeni, gdy nad budynkami pojawia się coś wielkiego i ciemnego, co spada na ulicę (ten pomiot nie lata, on przylazł pustynią). Gdy Sharma upada na ziemię, dziwi się, czemu jest miękka. Jak woda.

***

Tratwa którą płyniemy przeprawia się przez Rzekę Żalu w kierunku Gorzkich Bagien na których znajduje się ponoć zamek Króla Łez, którego ludożercze mamuny napadać mają na pobliskie wioski, porywając kobiety, w których łzach się ponoć kąpie król.

Orientujemy się nagle, że Riss nie wie, gdzie dokładnie się rozbił albioński statek, więc nie wiemy, co zrobić, tratwa jednak odpływa. Riss potrafi powiedzieć nam tylko, że spadający statek wysyła sygnał alarmowy, który akurat on odebrał we śnie i że widział płonące zielenią wieże. Ponieważ Xander jest dość przerażony niestałym, mokrym gruntem, Helena pozwala mu jechać na Kiwie. W ciemności jarzą się zielone ogniki bagienne, jest nieprzyjemnie, panuje smród.

Duran rusza pierwszy, sondując teren mieczem. Luka wznosi się w górę na swoich smoczych skrzydłach, by obserwować teren. W oddali, mniej więcej 10km dalej faktycznie widzi światła, które mogą pochodzić z jakiejś osady, ale przed nami widzi też ścianę wyższego, gęstszego lasu. Idziemy dalej, a Duran zauważa głaz oznaczony literą V, będącą jednym z symboli Bractwa Nadiru. Tłumaczy niezorientowanym Xanderowi i Luce, co to za grupa, przedstawiając ich w bardzo mrocznych barwach. Ponoć uważają, że świat należy do nich i czczą Uzurpatora, smoka zdrajcę.

Po chwili, znajdujemy stworzoną przez nich ścieżkę na grobli, więc ruszamy nią, ponieważ pozwala nam to się szybciej poruszać. Po godzinie drogi, Duran nagle się zatrzymuje i wskazuje nam białe, długie źdźbła trawy będące bardzo niebezpieczną pułapką. Xander wypiętrza pod nią podłożę, a Riss i Luka zatapiają stojącą nam na drodze trawę w cieniu. Przechodzimy dalej i okazuje się, że ścieżka się kończy na stalowej platformie w której centrum znajduje się wielka, metalowa kula wokół której wypisane są znaki Bractwa Nadiru.  Ktoś tłumaczy, że to miejsce przygotowane do wezwania w razie ataku rycerza uzurpatora na bractwo. Duran sugeruje uszkodzenie tego, a Helena to podchwytuje.

Xander zamazuje znaki antracytem, a po chwili, na zmianę wszyscy z wyjątkiem Rainera i Durana  spychają bardzo ciężką kulę. Duran zachowuje się, jakby nie mógł jej dotknąć, jednak informacja o jakimś mrocznym rycerzu i fakt, że Duran bardzo nas popycha do uszkodzenia tej konstrukcji wzbudza nieufność Xandera, który jednak w końcu pomaga także. Kula stacza się ciężko w bagno, odsłaniając inny symbol Bractwa Nadiru, znikające słońce.

Duran obserwuje Xandera i w pewnym momencie nadmienia o księżycowym elfie uważanym przez niektórych za rycerza, który zabił bestię Nirę (dłoń), która wyrosła pod Dor Thannag ("kolonia" Aquilonii w Krainach Południa) i zniszczyła ten kraj. W trakcie sesji, z Durana udało się wyciągnąć, że elf ten też używał księżycowej lancy, choć ponoć w każdej osobie z rasy Xandera drzemie moc niszczenia pomiotu tej określonej bestii. Ten elf-rycerz nazywał się Shoidarshanem (zbitek 3 plemion: Shoi, Dars i Han), urodził się jako Shoi, ale przebywał wśród każdej z grup. Nienawidził księżyca do tego stopnia, że księżyc się go bał. Shoidarshan zaginął 400 lat temu, po tym jak zabił bestię. Informacja ta niezwykle inspiruje Xandera, który już pali się, by spotkać plemię tchórzy, shoi zamieszkujących Lasy Nocy. Dars mieszkają w Avadorze, a Xander jest Hanem. Co ciekawe, morloki nie zostały przez Durana wliczone w rasę Xana (bardzo trafne spostrzeżenie, +1 PD z klucza pomysłu!)

Tymczasem, zauważamy wiszący na drzewie szkielet, złożony za pomocą rzemieni. Zastanawiamy się co to, gdy rozlegają się głosy. Nie jesteśmy pod wrażeniem, przeczuwając, że to mamuny. Po chwili, dogadujemy się z nimi. Mówią, że szukają Żałobnic, gdyż ich łzy żalu mogą ulżyć w chorobie Króla Łez. Mówimy im, co wiemy, więc odchodzą nad rzekę, zostawiając z nami jednego, który przybiera postać Luki, zaczynając z czasem naśladować też jego ruchy.

Mamaluka prowadzi nas do osady mamunów, co nieco opowiadając o królu, który jest bardzo chory, nie ma potomka, więc jest obawa w wiosce, gdyż broni on mamunów i półludzi przed złym losem poza bagnami. W wiosce są bardzo różne mamuny, z których część jest przerażająca (np. jeden oblepiony przez muchy). Na jednym z dachów widzimy uzbrojonego krasnoluda, który jednak pozdrawia nas gestem. Duran podpowiada, że mężczyzna jest z Bractwa Nadiru. W międzyczasie, Riss chowa swoje kryształy.

Po chwili, wychodzi do nas energiczny, młody mężczyzna w czerni, Ben Barion. Opowiada nam, że bractwo przybyło tu po statek, ale zamienił się on w dom, który atakuje i przeraża osoby próbujące tam wejść. Umawiamy się z nimi, że potrzebujemy statku tylko na trochę, a potem będą mogli go sobie wziąć. Czujemy jednak, że członkowie Bractwa Nadiru za nami podążą i zaatakują gdy tylko udaj nam się odbezpieczyć statek.

Przybywa Mamaluka i prowadzi nas do drewnianego zamku króla. W środku są przepiękne ogrody, w których mieszkańcy wioski  spędzają mnóstwo czasu. W altanie, za zasłoną z brokatu ktoś jest. Orientujemy się, że cały ten ogród jest stworzony z błękitu. Rozmawiamy z królem, który mówi nam, że wie, że przyszliśmy o pozwolenie na zabrania statku i zdradza, że Bractwo Nadiru przybyło z ośmioma porwanymi kobietami, które on nakazał im zwrócić do miejsc, z których pochodzą. Opowiada, że jest chory i nikt nigdy nie mógł mu pomóc. Zapach kwiatów maskuje smród gnijącego ciała i soli.

Luka oznajmia, że być może mógłby pomóc, a w zamian za to, chciałby, by król i mamuny powstrzymały bractwo przez podążeniem za nami do statku. Król się zgadza i ukazuje się nam. Jego ciało jest zdeformowane i pokryte wrzodami. Luka tatuuje go i mężczyzna zdrowieje, ale jednocześnie naznaczona znakiem Przymierza Pierworodnych ręka Heleny nagle zaciska się, łamiąc swoje własne palce. Kątem oka, widzimy wimorę, która kieruje się powoli do altany niczym zwierzę idące do pana. Xander i Luka kamienieją, zaskoczeni, ale Helena atakuje. Widząc odsłonięte, pulsujące serce bestii, Luka chce do niego sięgnąć. Stwór chwyta Helenę dziobem za nogę i na pomoc rzuca się jej Xander, vymora jednak wymija go, biegnąc do Luki jak przestraszone zwierzę. Helena nadal atakuje, chcąc wyrwać potworowi serce, a Xander go dobija. Luka manifestuje swoją paszczę i doczołguje się do martwej wimory, zaczynając ją wyżerać, w końcu całkiem ją pożerając.

Helena usiłuje go przekonywać do zarzucenia tego, ale bez skutku. Nagle, orientujemy się, że nad ziemią unosi się przepiękna, skrzydlata kobieta z rasy Karenver, rodzaju Ver'Khar. Chce, byśmy dali jej powód by nas nie zniszczyć. Luka jest w amoku wielkości i opowiada jej o tym, jak zamierza pożreć Sidard. Helena zdradza, że serce bestii umieścił w nim Xander, którego do tej pory kobieta lekceważyła. Luce udaje się ją przekonać, że wykorzystuje moc do dobrych celów, a ona przed zniknięciem im z oczu oznajmia mu, że jest niczym niezwykłym, zwykłym żołnierzem pierworodnych. Nakazuje mu też iść do Ikarii i przynieść stamtąd jedyny rosnący tam kwiat - różę.

Po jej zniknięciu, umawiamy się z królem na pomoc a mamaluka prowadzi nas do statku przez las. Rainer i Xander idą na końcu i Rainer, który ostatnio zachowywał się nieco dziwnie, zaczyna do Xandera szeptać. Mówi mu, że jest pewien, że Duran to tak naprawdę Zingler, rycerz uzurpatora mający ponad 3 tysiące lat i ginął do tej pory 3 razy. Mówi też, że Helena nie zaatakuje pierwsza, Luka nie ma dość siły, a on może zaraz zaatakować i że Xander jest jedyną osobą, która może go zabić.

Xander od dawna czuł, że z Duranem jest coś nie tak, a Rainerowi ufa, więc mimo strachu, myśli gorączkowo jak to zrobić. Ocenia kierunek wiatru i pod pretekstem chęci rozmowy z Luką, dogania Durana i zaczyna iść za nim, wymieniając z Luką porozumiewawcze spojrzenia. Luka czuje, że coś jest na rzeczy, więc podtrzymuje rozmowę, podczas gdy Xander napełnia włócznię antracytem. Gdy Luka odwraca uwagę Durana, Xander przebija włócznią głowę Durana, przelatując obok niego i wpadając do bagna.

Widząc, że Duran nadal stoi, Xander rzuca się na niego, wyrywając włócznię i wypalając mu twarz, jednak Duran rozrywa jego ciało i rzuca nim o drzewa, daleko od ścieżki. Widząc atak na Xandera, Helena włącza się do sytuacji. Od Rainera dowiaduje się, że to Zingler, jednak nim zdążył zdjąć ją strach, Luka zarzuca na pozbawionego większości głowy Durana koc, rozbrajając ją. Znając przewinienia mężczyzny, Helena pragnie rzucić na niego karę, ale kończy się na tym, że Duran zgniata jej bark lewej ręki. Generalnie, od tej chwili nie ma możliwości korzystania z obu rąk. A Duran wciąż się rusza! Rainer napełnia Helenę słowami, wspierając ją i udaje się jej nakłonić Durana do wyrzeczenia się Uzurpatora i poddania się w ręce prawdziwego smoka (tzn tak uważa Helena). Dotyka on jeszcze Heleny ramion, po czym wpada do wody martwy.

Mamuny pakują umierającego Xandera na nosze i niosą go do towarzyszy. Luka od razu rzuca się do pomocy i skaryfikuje na plecach Xandera znak harmonii, całkowicie odnawiając jego ciało. Zostają tylko blizny po oparzeniach na rękach, ale Xander czuje się świetnie, mimo że promieniuje cały trupim blaskiem. Helena prosi mamuny o dobry pogrzeb dla Durana-Zinglera, po czym decyduje się oddać w ręce Luki. Jej kikut odrasta w rękę pokrytą znakami przymierza z pierworodnymi, a druga zmienia się w rękę jadeitową ze szponami. Rainer chwilowo odmawia własnej terapii tatuażem/skaryfikacją.

Zbieramy się i idziemy do statku, który chwilowo jest ładnym, dużym domem. Riss uwidacznia kryształy i wprowadza nas do środka, polecając nam nie koncentrować się na niczym po drodze. W sali balowej widzimy koło sterowe. W momencie gdy Riss go dotyka, nagle znajdujemy się na statku. Wygląda na to, że załoga zatopiła się w błękit statku, więc Riss proponuje, że mógłby przy pomocy mocy króla się z nimi skontaktować i przekonać do sterowania statku gdyby on w związku z rytuałem nie mógł tego robić. Tymczasem, my zabieramy się do pracy po krótkim zwiedzaniu. Zaczynamy od stworzenia snu, więc kładziemy się w łóżkach w wygodnych kajutach.
« Ostatnia zmiana: Grudzień 02, 2013, 12:53:30 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: 01/12/2013 - Prawdziwe oblicze Durana
« Odpowiedź #1 dnia: Grudzień 02, 2013, 12:52:13 pm »
Jeszcze małe sprostowanie do Bestii, żeby wszyscy byli na tej samej stronie :)

Bestie to Eoni, tak jak Smoki, Potwory itp, ale szczególnego rodzaju - nie wiadomo jak powstały, ale wiadomo, że mają w sobie każdy rodzaj Mocy. Inaczej mówiąc, Bestie łączą w sobie właściwości/ siły wszystkich pozostałych Eonów - są jakby Eonami do kwadratu. Uważa się, że każda Bestia istnieje tylko po to żeby niszczyć, są czystą destrukcją.
Wydaje się, że Bestie są niepokonane, ale każda ma tzw. "warunek ostateczny", jeden słaby punkt w którym jest absolutnie odsłonięta.

Od Bestii pochodzi Pomiot, czyli tysiące gatunków plugastwa o różnym stopniu mocy.
Tak długo jak dana Bestia żyje, jej pomiot "cieszy się" pewnymi dodatkowymi korzyściami.
Kiedy Bestia zostaje zabita, jej pomiot nabywa kilku (zazwyczaj trzech) słabości. Np. pomiot Bestii Ni'ira boi się księżyca, bo Bestia zginęła w noc pełni; kamień, drewno i woda zadają mu większe obrażenia i jego rany się nie goją. Teraz dowiedzieliście się że ten konkretny pomiot ma jeszcze jedną słabość - antrat zadaje mu krytyczne obrażenia.

yish

  • czytacze
  • Sr. Member
  • *
  • Wiadomości: 315
    • Zobacz profil
    • Prywatna wiadomość (Online)
Odp: 01/12/2013 - Prawdziwe oblicze Durana
« Odpowiedź #2 dnia: Styczeń 10, 2014, 06:42:59 am »
Prolog

Sharma, młody elf księżycowy z miasta, z którego pochodzi Xander dostaje wezwanie na Zgromadzenie Głosów, więc zamiast do pracy w kopalni, udaje się przed pracą do lokalu swojego znajomego Quinquora na pyszną, białą zupę. Rozmawiają o elfkach kalających według Quinqora swoją rasę spotykając się z tanelfami, przez chwilę zwracając uwagę na siedzącą w restauracji Celeste, związaną z Xanderem, który ponoć zniknął po zniknięciu z pobliskiego asylumu  pacjenta. Nie wiadomo, gdzie się ukrywa, ale nie ma wątpliwości, że skoro ukrywa się z pewnością na pustyni, zostanie w końcu znaleziony.

Nagle, rozlegają się krzyki i Sharma z Quinquorem  wybiegają na ulicę. Nawet tanelfowie są przerażeni, gdy nad budynkami pojawia się coś wielkiego i ciemnego, co spada na ulicę (ten pomiot nie lata, on przylazł pustynią). Gdy Sharma upada na ziemię, dziwi się, czemu jest miękka. Jak woda.

***

21 Luty 975 Niedziela

Tratwa którą płyniemy przeprawia się przez Rzekę Żalu w kierunku Gorzkich Bagien na których znajduje się ponoć zamek Króla Łez, którego ludożercze mamuny napadać mają na pobliskie wioski, porywając kobiety, w których łzach się ponoć kąpie król.

Orientujemy się nagle, że Riss nie wie, gdzie dokładnie się rozbił albioński statek, więc nie wiemy, co zrobić, tratwa jednak odpływa. Riss potrafi powiedzieć nam tylko, że spadający statek wysyła sygnał alarmowy, który akurat on odebrał we śnie i że widział płonące zielenią wieże. Ponieważ Xander jest dość przerażony niestałym, mokrym gruntem, Helena pozwala mu jechać na Kiwie. W ciemności jarzą się zielone ogniki bagienne, jest nieprzyjemnie, panuje smród.

Duran rusza pierwszy, i mimo nastawienia jaki to on nie jest mocny wpada zaraz po paru krokach po szyję w bagienną dziurę. Po tym wydarzeniu wszyscy poruszają się ostrożniej a Duran wiedzie nas sondując teren mieczem. Luka wznosi się w górę na swoich smoczych skrzydłach, by obserwować teren. W oddali, mniej więcej 10km dalej faktycznie widzi światła, które mogą pochodzić z jakiejś osady, ale przed nami widzi też ścianę wyższego, gęstszego lasu. Idziemy dalej, a Duran zauważa głaz oznaczony literą V, będącą jednym z symboli Bractwa Nadiru. Tłumaczy niezorientowanym Xanderowi i Luce, co to za grupa, przedstawiając ich w bardzo mrocznych barwach (lol, cóż to za komplementy dla bractwa Nadiru = Nyktemitów). Ponoć uważają, że świat należy do nich i czczą Uzurpatora, smoka zdrajcę.

22 Luty 975 (Północ) - Poniedziałek

Po chwili, znajdujemy stworzoną przez nich ścieżkę na grobli, więc ruszamy nią, ponieważ pozwala nam to się szybciej poruszać. Po godzinie drogi, Duran nagle się zatrzymuje i wskazuje nam białe, długie źdźbła trawy będące bardzo niebezpieczną pułapką. Xander wypiętrza pod nią podłożę, a Riss i Luka zatapiają stojącą nam na drodze trawę w cieniu. Przechodzimy dalej i okazuje się, że ścieżka się kończy na stalowej platformie polanie z kamiennym stalowym :P słupem w którego centrum znajduje się wielka, metalowa kula. Na piedestale wypisane są znaki Bractwa Nadiru.  Ktoś tłumaczy, że to miejsce przygotowane do wezwania rycerza uzurpatora w razie ataku na bractwo. Duran sugeruje uszkodzenie tego, a Helena (i nie tylko :P ) to podchwytuje.

Xander zamazuje znaki antracytem, a po chwili, na zmianę wszyscy z wyjątkiem Rainera i Durana  spychają bardzo ciężką kulę. Duran zachowuje się, jakby nie mógł jej dotknąć, jednak informacja o jakimś mrocznym rycerzu i fakt, że Duran bardzo nas popycha do uszkodzenia tej konstrukcji wzbudza nieufność Xandera, który jednak w końcu pomaga także. Kula stacza się ciężko w bagno, odsłaniając inny symbol Bractwa Nadiru, znikające słońce.

Duran obserwuje Xandera i w pewnym momencie nadmienia o księżycowym elfie uważanym przez niektórych za rycerza, który zabił bestię Nirę (dłoń), która wyrosła pod Dor Thannag ("kolonia" Aquilonii w Krainach Południa) i zniszczyła ten kraj. W trakcie sesji, z Durana udało się wyciągnąć, że elf ten też używał księżycowej lancy, choć ponoć w każdej osobie z rasy Xandera drzemie moc niszczenia pomiotu tej określonej bestii. Ten elf-rycerz nazywał się Shoidarshanem (zbitek 3 plemion: Shoi, Dars i Han), urodził się jako Shoi, ale przebywał wśród każdej z grup. Nienawidził księżyca do tego stopnia, że księżyc się go bał. Shoidarshan zaginął 400 lat temu, po tym jak zabił bestię. Informacja ta niezwykle inspiruje Xandera, który już pali się, by spotkać plemię tchórzy, shoi zamieszkujących Lasy Nocy. Dars mieszkają w Avadorze, a Xander jest Hanem. Co ciekawe, morloki nie zostały przez Durana wliczone w rasę Xana (bardzo trafne spostrzeżenie, +1 PD z klucza pomysłu!)

Tymczasem, zauważamy wiszący na drzewie szkielet, złożony za pomocą rzemieni. Zastanawiamy się co to, gdy rozlegają się głosy. Nie jesteśmy pod wrażeniem, przeczuwając, że to mamuny. Po chwili, dogadujemy się z nimi. Mówią, że szukają Żałobnic, gdyż ich łzy żalu mogą ulżyć w chorobie Króla Łez. Mówimy im, co wiemy, więc odchodzą nad rzekę, zostawiając z nami jednego, który przybiera postać Luki, zaczynając z czasem naśladować też jego ruchy.

Mamaluka prowadzi nas do osady mamunów, co nieco opowiadając o królu, który jest bardzo chory, nie ma potomka, więc jest obawa w wiosce, gdyż broni on mamunów i półludzi przed złym losem poza bagnami. W wiosce są bardzo różne mamuny, z których część jest przerażająca (np. jeden oblepiony przez muchy). Na jednym z dachów widzimy uzbrojonego krasnoluda, który jednak pozdrawia nas gestem. Duran podpowiada, że mężczyzna jest z Bractwa Nadiru. W międzyczasie, Riss chowa swoje kryształy.

Po chwili, wychodzi do nas energiczny, młody mężczyzna w czerni, Ben Barion. Opowiada nam, że bractwo przybyło tu po statek, ale zamienił się on w dom, który atakuje i przeraża osoby próbujące tam wejść. Umawiamy się z nimi, że potrzebujemy statku tylko na trochę, a potem będą mogli go sobie wziąć. Czujemy jednak, że członkowie Bractwa Nadiru za nami podążą i zaatakują gdy tylko uda nam się odbezpieczyć statek.

Przybywa Mamaluka i prowadzi nas do drewnianego zamku króla. W środku są przepiękne ogrody, w których mieszkańcy wioski  spędzają mnóstwo czasu. W altanie, za zasłoną z brokatu ktoś jest. Orientujemy się, że cały ten ogród jest stworzony z błękitu. Rozmawiamy z królem, który mówi nam, że wie, że przyszliśmy o pozwolenie na zabrania statku i zdradza, że Bractwo Nadiru przybyło z ośmioma porwanymi kobietami, które on nakazał im zwrócić do miejsc, z których pochodzą. Opowiada, że jest chory i nikt nigdy nie mógł mu pomóc. Zapach kwiatów maskuje smród gnijącego ciała i soli.

Luka oznajmia, że być może mógłby pomóc, a w zamian za to, chciałby, by król i mamuny powstrzymały bractwo przez podążeniem za nami do statku. Król się zgadza i ukazuje się nam. Jego ciało jest zdeformowane i pokryte wrzodami. Luka odcina (i zjada) mu mały palec, następnie tatuuje go i mężczyzna zdrowieje. Hellena wspiera wysiłki Luki ale jej naznaczona znakiem Przymierza Pierworodnych ręka nagle zaciska się, łamiąc swoje własne palce. Kątem oka, widzimy wimorę, która kieruje się powoli do altany niczym zwierzę idące do pana. Xander i Luka kamienieją, zaskoczeni, ale Helena atakuje (ręką Przymierza oczywiście). Widząc odsłonięte, pulsujące serce bestii, Luka chce do niego sięgnąć. Stwór chwyta Helenę dziobem za nogę i na pomoc rzuca się jej Xander, vymora jednak wymija go, biegnąc do Luki jak przestraszone zwierzę. Helena nadal atakuje, chcąc wyrwać potworowi serce, a Xander go dobija. Luka manifestuje swoją paszczę i doczołguje się do martwej wimory, zaczynając ją wyżerać, w końcu całkiem ją pożerając.

Helena usiłuje go przekonywać do zarzucenia tego, ale bez skutku. Nagle, orientujemy się, że nad ziemią unosi się przepiękna, skrzydlata kobieta z rasy Karenver, rodzaju Ver'Khar. Chce, byśmy dali jej powód by nas nie zniszczyć. Luka jest w amoku wielkości i opowiada jej o tym, jak zamierza pożreć Sidard. Hellena go tłumaczy i broni jego dobrych intencji wyjawiając, że serce bestii umieścił w nim Xander, którego do tej pory kobieta lekceważyła. Luce udaje się ją przekonać, że wykorzystuje moc do dobrych celów, a ona przed zniknięciem im z oczu oznajmia mu, że jest niczym niezwykłym, zwykłym żołnierzem pierworodnych. Nakazuje mu też iść do Ikarii i przynieść stamtąd jedyny rosnący tam kwiat - różę na dowód, że faktycznei stoi po stronie pierworodnych a nie sidardu. Coś nam jednak w jej tonie mów, że to zadanie może być niemal niewykonalne.

Po tych wydarzeniach wstrząśnięty Riss, mówi, że w końcu dotarła do niego powaga sytuacji i, że jest gotów nawet umrzeć dla swojej misji. Opowiada o sztuce zachowywania odbić w lustrze z czarnej perły.

Król prosi nas o ochronę przed rycerzem uzurpatora jeśli ma nam pomóc. Luca wyjmuje kulę (nie pamiętam po co), która pokazuje swoje prawdziwe oblicze - ścięta głowa Króla Lata. Dowiadujemy się o tym jak tacy ludzie powstają w Ikarii i, że to tam trafiają dusze ludzi, którzy nienawidzą pierworodnych. Ci z nadzwyczaj wielką nienawiścią zostają Królami/Królowymi Wiosny (chociaż noszą zgniłe liście). Riss sugeruje, żeby król wsparł nasz sen o smoku.

Po jej zniknięciu, umawiamy się z królem na pomoc a mamaluka prowadzi nas do statku przez las. Rainer i Xander idą na końcu i Rainer, który ostatnio zachowywał się nieco dziwnie, zaczyna do Xandera szeptać. Mówi mu, że jest pewien, że Duran to tak naprawdę Zingler, rycerz uzurpatora mający ponad 3 tysiące lat i ginął do tej pory 3 (4 :) krótka śmierc na wozie tez sie liczy... ) razy. Mówi też, że Helena nie zaatakuje pierwsza, Luka nie ma dość siły, a on może zaraz zaatakować i że Xander jest jedyną osobą, która może go zabić.

Xander od dawna czuł, że z Duranem jest coś nie tak, a Rainerowi ufa, więc mimo strachu, myśli gorączkowo jak to zrobić. Ocenia kierunek wiatru i pod pretekstem chęci rozmowy z Luką, dogania Durana i zaczyna iść za nim, wymieniając z Luką porozumiewawcze spojrzenia. Luka czuje, że coś jest na rzeczy, więc podtrzymuje rozmowę, podczas gdy Xander napełnia włócznię antracytem. Gdy Luka odwraca uwagę Durana, Xander przebija włócznią głowę Durana, przelatując obok niego i wpadając do bagna.

Widząc, że Duran nadal stoi, Xander rzuca się na niego, wyrywając włócznię i wypalając mu twarz, jednak Duran rozrywa jego ciało i rzuca nim o drzewa, daleko od ścieżki. Widząc atak na Xandera, Helena włącza się do sytuacji. Od Rainera dowiaduje się, że to Zingler, jednak nim zdążył zdjąć ją strach, Luka zarzuca na pozbawionego większości głowy Durana tęczowy tanelficki koc, odbierając Zinglerowi jakikolwiek majestat czy nawet powagęrozbrajając ją. Znając przewinienia mężczyzny, Helena pragnie rzucić na niego karę, ale kończy się na tym, że Duran zgniata jej bark lewej ręki. Generalnie, od tej chwili nie ma możliwości korzystania z obu rąk. A Duran wciąż się rusza! Rainer napełnia Helenę słowami, wspierając ją i udaje się jej nakłonić Durana do wyrzeczenia się Uzurpatora i poddania się w ręce prawdziwego smoka (tzn tak uważa Helena). Dotyka on jeszcze Heleny ramion, po czym wpada do wody martwy.

Mamuny pakują umierającego Xandera na nosze i niosą go do towarzyszy. Luka od razu rzuca się do pomocy i skaryfikuje na plecach Xandera znak harmonii, całkowicie odnawiając jego ciało. Zostają tylko blizny po oparzeniach na rękach, ale Xander czuje się świetnie, mimo że promieniuje cały trupim blaskiem. Helena prosi mamuny o dobry pogrzeb dla Durana-Zinglera, po czym decyduje się oddać w ręce Luki. Jej kikut odrasta w rękę pokrytą znakami przymierza z pierworodnymi, a druga zmienia się w rękę jadeitową ze szponami. Rainer chwilowo odmawia własnej terapii tatuażem/skaryfikacją. Od mamunów dowiadujemy się, że reszta Nyktemitów Nadirytów (tak, Nadiryci to Nyktemici - ale mamuny mają do Nyktemitów bardzo dobre nastawienie) została utopiona na bagnach, oprócz jednej kobiety która została w wiosce i urodziła małego Vuka.

Zbieramy się i idziemy do statku, który chwilowo jest ładnym, dużym domem. Riss uwidacznia kryształy i wprowadza nas do środka, polecając nam nie koncentrować się na niczym po drodze. W sali balowej widzimy koło sterowe. W momencie gdy Riss go dotyka, nagle znajdujemy się na statku. Wygląda na to, że załoga zatopiła się w błękit statku, więc Riss proponuje, że mógłby przy pomocy mocy króla się z nimi skontaktować i przekonać do sterowania statku gdyby on w związku z rytuałem nie mógł tego robić. Tymczasem, my zabieramy się do pracy po krótkim zwiedzaniu. Zaczynamy od stworzenia snu, więc kładziemy się w łóżkach w wygodnych kajutach.




EPILOG
Wszyscy siedzimy na koniach na wzgórzu, pada komenda do szarży. Przed nami w dolinie rozpościera się dramatyczny widok - bitwa na ogromną skalę, a w centrum leży skuty łańcuchami wielki, purpuowy smok. Hellena rozpoznaje swoje przodka Dralyota Ara pędzącego koło niej. Jak wiecie, w czasie TEJ bitwy Dralyot był szczylem i bynajmniej nie brał udziału w żadnej wielkiej szarży - to co widzieliście, to było jego marzenie, to czym chciał być, potężny Rycerz zmieniający losy bitwy.
« Ostatnia zmiana: Styczeń 10, 2014, 08:11:00 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: 01/12/2013 - Prawdziwe oblicze Durana
« Odpowiedź #3 dnia: Styczeń 10, 2014, 08:11:35 am »
Hella: +1PD ;D