Autor Wątek: 16/02/2014 Ikaria  (Przeczytany 48 razy)

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
16/02/2014 Ikaria
« dnia: Luty 17, 2014, 06:04:00 am »
Postanawiamy się spoić razem za pomocą Kiwy. Udałoby się to dzięki znakowi harmonii Luki - na każdym byłaby tylko część znaku, a rozłożenie polegałoby na wyjęciu z Kiwy jednego kamienia za pomocą ręki przymierza Heleny. Dzięki temu, w przyszłości moglibyśmy zrobić to znowu.

Sfrustrowany, Luka proponuje, że skoro kolce wiążą się z Acheronem, a wrogiem Acheronu są smoki, może powinniśmy wystawić Kaksi na zewnątrz. Kaksi nagle się zmienia w potworka o jaszczurzych ruchach, wodzi językiem i zaczyna mówić głosem Purpurowej Królowej. Mówi, że potrzebujemy srebrnej gałęzi i poleca nam wezwać rycerzy z Czarnej Wieży. (Od miszcza gry: mówi też że przyszliście do niej głodni i że ona was nakarmi - przyszliście do niej w poszukiwaniu mocy).

Niestety, Helena nie może się tam dostać, więc próbuje najpierw czarnej pieśni, a potem razem z Xanderem zrywają gałązkę jabłoni. W powietrzu roznosi się zapach krwi, a gdy Luka się zbliża, by ją possać, zjawia się Pendragon Nuala - legendarna rycerz, który zasłynął z pokonania najsłynniejszego rycerza Uzurpatora (Vortigerna). Na prawdziwej Ziemi nie żyje już od dawna.

Kaksi oznajmia, że jest Purpurową Królową i życzy sobie, by Nuala nauczyła Helenę zrywania gałęzi jabłoni. Nuala zgadza się, ale żąda, by Helena poświęciła rękę. Mimo protestów Purpurowej Królowej, Helena postanawia ofiarować swoją rękę przymierza. Xander i Luka próbują ją od tego odwieźć, argumentują, że potrzebujemy tej ręki, by zrealizować plan wyjścia stąd, a poza tym potrzebna jest równowaga pomiędzy siłami, które w niej drzemią. Purpurowa Królowa manipuluje Nualą i okazuje się że Hela może zdobyć tą moc odcinając rękę Nuali.
Ostatecznie, Helena decyduje się nie oddawać ręki i Nuala odcina jedną ze swoich rąk (! to Hela odcina rękę Nuali), która spada na ziemię i od razu zarasta trawą.

Purpurowa Królowa nakazuje Nuali wezwać dla Rycerza Ciemnej Gwiazdy (Xandera najwyraźniej) Rycerza Który Żył W Cieniu. I faktycznie, na horyzoncie ktoś się pojawia gdy Nuala odchodzi. Reiner tłumaczy, że osoba, którą Kaksi wymieniła to syn słynnego Lok Tanga którego obrażenia były tak straszne, że przeszły na syna. Gdy mężczyzna nadchodzi, cały ocieka antratem. Xander rusza do niego i po chwili zaczyna wypijać z niego antrat - znacznie starszy niż antrat Shoidarshana. Rycerz cicho protestuje, mówiąc że to ostatnie co łączy go z ojcem, ale Xander czuje jak napełnia go moc i czując, że należy ona do niego, spija antrat do końca.

Rycerz odchodzi a Kaksi obwąchuje Lukę, twierdząc, że nie wie czym on jest. W końcu, staje się znów dzieckiem i mdleje. Z zerwaną z jabłoni gałązką w dłoni, Helena wyprowadza nas do środka. Faktycznie, wszystkie ciernie cofają się, ale gdy moc zaczyna słabnąć, Luka prędko dokańcza znak na Kiwie i ustawiamy się w szyku imitującym smoka. Kiwa się wokół nas owija i po chwili, stajemy się jednym organizmem. Bez trudu niszczymy kolce. Po chwili rzucamy się na harpię, która ze strachem wzbija się w ziemię. Nasz wzrok skupia się na księżycu, który spływa krwią na widok antratu. Krzyczy ze strachu.

W tym momencie, opadają na nas żelazne wilki, ale zabijamy je bez trudu. Dzięki hartowi Heleny, jesteśmy prawie (prawie :P te wilki zadały wam przynajmniej 2 obeki) nietykalni. Wtedy, po promieniach księżyca zjeżdża 3 białych rycerzy. Helena rzuca im wyzwanie, mówiąc, że to nie ich walka i że mogą się jeszcze cofnąć. Dwóch się cofa, ale jeden rusza prosto na nas. W ręku ma kosę błyszczącą jak pożoga, a on sam jest spalony i jakby oprószony pyłem. Żąda rąk z antratem, bo jest obrońcą księżyca, a antrat jest abominacją, która wypaliła na księżycu blizny-kratery lata temu.

Rycerz rzuca się na nas, a Luka rozpyla zielony dym by zamaskować nasze działania. Antratem wypalamy ziemię i podkopujemy się pod niego, po czym chwytamy go w zęby od dołu. Niestety, jest na harcie. Krew na kosie to krew księżyca, a Luka ją wypija [jaka jest krew księżyca? mam odpowiedzieć wierszem czy prozą? :P] Udaje się łyknąć rycerza i ukryć go w cieniowym żołądku, a po chwili zabijamy resztę wilków. Wiecheć się wydostaje na zewnątrz i zaczyna się drzeć w mowie Sidardu.

Chwilę wcześniej zauważyliśmy dziwnego, jakby napuchniętego człowieka całego porytego pomiotem bestii Nira. Zjawiają się członkowie Bractwa Bez Chwały z których znaczna część to żywe trupy. Ich chorąży zaczyna coś śpiewać (kumuluje Esencję trupów), więc Xander wzywa morloki. Nagle, na niebie wybuchają jakby fajerwerki. Nagle eksplodują - to smocza rdza, broń używana do zabijania smoków. W czasie walki z nimi, spomiędzy szerego krasnoludów, jakiś wybiega i uderza pięścią w niebo. Rozbłysk żaru. Nagle, z nieba lecą na nas wielkie miecze. Zmieniamy się w kulę i zgniatamy krasnoludów, po czym staczamy się w rozpadlisko z którego wyszli krasnoludowie. Wilki, które napełniły się trupim blaskiem otaczają nas, ochraniając nas przed ostrzami i stapiają się w stawik ciekłego metalu. Kiedy się wygrzebujemy w górę, widzimy na skraju urwiska nad nami człowieka obłożonego pomiotem. Wyciągamy połowę włóczni Xandera, która spala się w płynnym metalu, bo nie zauważyliśmy, że wciąż w nim stoimy. 

Tsumarach Apostoł, bo tak się nazywa człowiek złączony z bestią, atakuje nas od góry, ale jeden celny rzut drugą połową włóczni momentalnie go niszczy. Łapiemy znów włócznię i kierujemy się ku harpii, która akurat ląduje. Helena mówi jej, że może odejść. Ta jest nerwowa i mówi nam tylko byśmy pogrzebali rycerzy nocy i w popłochu odlatuje. Oczami prawdy widzimy pod nami martwe ciała armii morloków, ale i 3 tanelfów, których spotkaliśmy w Krainie Dnia, teraz w sidłach Sidardu. Prowadzi ich do Ikarii mężczyzna z różdżką z dłonią w ręce.

Zakopujemy szybko ciała nyktemitów. Reiner mówi, że myślał o tym, jak człowiek staje się mocarzem (ktoś pcha taką osobę do niemożliwego) i prosi nas byśmy pomogli mu zdobyć złotą zbroję w Ikarii. Xander obiecuje, że się postara. Wiecheć prowadzi nas do Ikarii. Biegniemy na krawędzi nieba, widząc zamazane sylwetki armii, grup półludzi prowadzonych przez ludzi z  różdżkami z dłonią - mają też wypalone na ciałach znak dłoni, który musi być jakimś nieznanym znakiem Sidardu. Wozy z towarami prowadzone przez ludzi z przepaską z literą 'X' na głowie. Krzyże i koła tortur. W oddali widzimy wielkie wieże, ale to tylko miraż - trupie światło dochodzi spod ziemi. Powiewają sztandary z symbolem z bramy spod Miasta Dnia - kołem otoczonym kolcami.

Rozdzielamy się u wrót Ikarii, a raczej dziury do niej prowadzącej. Jest to ryzykowne bo potencjalnie moglibyśmy się pomieszać. Helena usypia Kaksi a Xander posypuje jej czy swoimi snami, które teraz wydają się mu znacznie mniej warte. Mają wartość praktyczną, ale nie chciałby umrzeć i znaleźć się na księżycu, który zagraża jego rasie. Wiecheć toczy się w dół schodów, a gdy schodzimy widzimy kobietę w bieli trzymającą w ręku głowę mężczyzny. Niszczy ona głowę pustego człowieka i nasadza na jego kark głowę Wiechcia, która zmienia całą formę ciała. Królowa wita Helenę tradyrskim zwyczajem - chlebem o wodą, co oznacza, że Helena jest w Ikarii absolutnie bezpieczna. Królowa to Arana Dar Turbesel - ukochana Riliana, giermka Draliota Ary. Wita się z Xanderem a Lukę nawet całuje w rękę.

Chcą wyprawić na naszą cześć po raz kolejny ucztę na cześć poległego Wiktora (świętowaną 1 marca, w Nowy Rok). Prowadzą nas w dół Ikarii. Przygrywa chód martwych tanelfów, którzy grają i śpiewają przepiękną melodię. Wzdłuż Alei Chwały którą idziemy stoją porozbijane posągi przedstawiające zniszczone rasy pierworodne. Na końcu stoi kilka całych: tanelf, wid, pikt, herdain i Ver'kar. W dół widzimy jakby miasta sprasowane jedne na drugich, porozbijane statki, etc. Widać rzekę i rozlewisko, a także pola, które widzieliśmy w błękicie Draliota.

Dowiadujemy się, że Wiechciowi głowę odjęli krawędziarze wśród których był Kobo - ork z pierwszej sesji. Dowiadujemy się też, że ludzie z X na przepaskach to Cmentarnicy, handlujący (między innymi) z Ikarią. Luka a wrażenie, że Wiecheć boi się Arany. W tłumie, Helena widzi mężczyznę z jadeitowym krzyżem na piersi - to symbol ekskanoników, zaciekłych wrogów pierworodnych.

W sali jadalnej, pod sufitem jak dekoracja wiszą zmasakrowane ciała pierworodnych, wszystko jest splugawione, ale jedzenie, które dostajemy (z wyjątkiem Luki) jest normalne. I tak nie jesteśmy w stanie nic przełknąć. Arana mówi, że ma tu innych pierworodnych, zarówno więźniów, jak i gości, a których część przybyła z podobnych powodów jak Luka.

Helena zostaje poproszona o wywieszenie sztandaru Arów, gdyż Arana chciałaby posiedzieć przy sztandarze przyjaciela jej ukochanego. Helena się godzi. Arana opowiada, że Rilian nie mógł sobie wybaczyć, że nie był przy Draliocie, gdy ten go potrzebował. Pewnego dnia jednak, do ich zamku przybył Ver'Kar, okaleczył ich, zabił wszystkich mieszkańców. Dlatego odrodziła się jako królowa lata (śmiertelnicy, którzy umierają z ogromną nienawiścią wobec pierworodnych mogą wrócić do raju lub zostać królami/królowymi Sidardu i umieścić się w dowolnym momencie na timelinie walki z pierworodnymi w Ikarii lub podobnym miejscu - na przykład w zrujnowanym Ader Thadden u kresu dziejów). Chce przyjścia drugiego królestwa śmierci. Jeśli umrze drugi raz jako zasłużona dla Sidardu, będzie się mogła w nim znaleźć. Dowiadujemy się, że na różę nie może spojrzeć pierworodny, bo spłonie, ale śmiertelnik to już co innego.

Na stół wniesione są cząstki ciał pierworodnych. Luka chce wchłonąć je, szczególnie tanelfickie, by przechować je w żołądku do lepszych czasów. Dowiadujemy się, że początek Złotej Drogi znajduje się w innej części Ikarii nad którą panuje rycerz, Malahia z rodu Amelungów. Nikt w Ikarii nie powstrzymuje tu tych, którzy chcą wstąpić na nią, bo większość rezygnuje i ucieka, goniona przez to, co znajduje się na końcu złotej drogi. Pierworodny który doszedłby do końca złotej drogi nie stanie się eonem, ale Wiecheć nie kończy bo słychać odgłosy pędzącej kawalerii.

W naszym kierunku pod sztandarami rodów tradyrskich jadą różne istoty (trupy), ale szybko są atakowani przez siły Sidardu. Zdejmujemy sztandar i kawaleria się wycofuje - domyślamy się, że Arana właśnie po to chciała go wywiesić. Na parapecie pojawia się mężczyzna, który jest ich przywódcą. Oddajemy mu sztandar ku niezadowoleniu Arany. Rozmawiamy o tym, że obie strony nie odpuszczają, a nie muszą się tak naprawdę zwalczać, bo krzywdzą się nie całe rasy a jednostki. Ale nie przemawia to do naszych Sidardyjskich przyjaciół.
Ostatecznie okazuje się, że przywódca bandy truposzów (Tankred Auryda) został schwytany (o ironio) przez odległych krewniaków Xandiego, elfów Klątwy. Czeka go ukrzyżowanie.

Arana zdradza, że w podziemiach pojawiła się istota, która przywiodła ze sobą pająki (a wcześniej to Arana miała władzę nad pająkami - za życia). Zawiązujemy umowę, że jeśli ją dla niej zabijemy, ona zwróci wolność pierworodnym, których pojmała czasie ataku na miasto dnia w Krainie Dnia.

Wiecheć prowadzi nas do wyznaczonych komnat, po drodze opowiadając jak się tu znalazł - żona zdradziła go z tanelfem, a on ścigając ich skaleczył się i umarł z powodu gangreny. [BTW kudos od nas za tę historię - bardzo się nam podobała] fajnie :D. Czeka tam Mimaro, koleś którego widzieliśmy w wizji prowadzącego tanelfów - ma być naszym sługą. Jest tam też kapitan Szalupa, który miał zostać pustym człowiekiem, ale jest tu ze względu na nasz komfort. Przekonujemy go, że może odszedłby stąd z nami. W komnatach jest w miarę normalnie, więc chwilę odpoczywamy i decydujemy się iść w podziemia. Dowiadujemy się, że elfy sidardu przysposabiają zwierzęta do sidardu, łączą gatunki etc.

Prowadzą nas coraz niżej. Trupie świało zmienia się w lepką czern która blokuje morlocze zmysły Xandera. Mimaro i Szalupa się boją. Jesteśmy u wrót 8, ostatniego poziomu Ikarii, który orkowie uważają za dno swojego piekła - dom pająków.

Zostawiamy naszych martwych towarzyszy i po chwili, słyszymy śpiew pająków. Helena mówi im by zaprowadziły nas do swojej pani. Xander znaczy drogę wypalając dziurki antratem i z czasem słyszymy kroki. Zza załomu korytarza wynurza się Rilian Amelung z pajęczymi oczami i bez ręki, a za nim jest coś wielkiego... wielki pająk? Mówi, że zaprowadzi nas do Arany. Są dwie Arany? Czyżby po śmierci się jakoś podzieliła?

EPILOG:
Ażraza stoi nad stalowym stołem w otoczeniu innych Ver'kar mających władzę. Kronikarz mówi, że to jej wina, że nie zauważyła Wiechcia. Na jednej szali jest Las Drugiego Księżyca i wszyscy oczekują, że jeśli chce przeforsować swoje zdanie na drugiej położy swój piękny okręt. Ona żąda by wszyscy wycofali się z Lasu i zdali na nas. Zamiast statku, stawia w zakład swój miecz, który obłazi pająkami i mówi, że nie zawiedziemy.
« Ostatnia zmiana: Luty 17, 2014, 11:43:26 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: 16/02/2014 Ikaria
« Odpowiedź #1 dnia: Luty 17, 2014, 11:56:14 am »
Dzięki za opis! Naprawdę super że spisujesz je tak szybko i tak dokładnie :) +4 PD

Ciekawostka dla ciekawych: raport z sesji (nomen omen autorstwa Berniaka) powiązanych częściowo z tym, o czym gadali Wiecheć i Arana (zrujnowane Ader Thadden). Pojawiają się też cmentarnicy... http://eonika.org/forum/sesje/sesje-navroffow/

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: 16/02/2014 Ikaria
« Odpowiedź #2 dnia: Luty 18, 2014, 02:32:52 am »
Haha, co do krwi księżyca, to ma się rozumieć, że spytałbym Luki, ale o Kasiowa nie będzie wiedzieć ;D Forma dowolna. Może być nawet haiku.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: 16/02/2014 Ikaria
« Odpowiedź #3 dnia: Luty 18, 2014, 04:05:38 am »
krew księżyca
o czwartej godzinie
nad ranem
smakuje
gorzko


:P

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: 16/02/2014 Ikaria
« Odpowiedź #4 dnia: Luty 18, 2014, 05:07:58 pm »
Paradoksalnie, Luka może powiedzieć tylko tyle że to jest krew, to znaczy że Księżyc jest czymś żywym i, jeśli zostanie zraniony, będzie krwawić. Ale smak tej krwi jest dla niego zupełnie nieuchwytny.
Dla Xandera ta krew ma wrażenie i smak wody która przesączyła się przez grube połacie pustynnego piasku (=ciało księżyca?) - zupełnie jakby coś martwego nagle okazało się żywe. Niestety dla niego (i dla reszty, kiedy jesteście w formie smoka antratowego) ta krew jest po prostu mordercza (w czasie walki z Rycerzem Księżyca jego kosa, hartowana w księżycowej krwi, raniła was omijając osłonę Hartu. Na tej samej zasadzie Antrat Xandera unicestwia pomiot Ni'iry, zostaje tylko jej wrodzona wytrzymałość).

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: 16/02/2014 Ikaria
« Odpowiedź #5 dnia: Luty 18, 2014, 09:15:34 pm »
Poezja! :D

yish

  • czytacze
  • Sr. Member
  • *
  • Wiadomości: 315
    • Zobacz profil
    • Prywatna wiadomość (Online)
Odp: 16/02/2014 Ikaria
« Odpowiedź #6 dnia: Luty 22, 2014, 07:45:52 pm »
6 Marca 976

Postanawiamy się spoić razem za pomocą Kiwy (Xander - pazury, Luca - paszcza, Riss - serce, Kaksi, Hellena - pancerz/skrzydla, Rainer - ogon). Udałoby się to dzięki znakowi harmonii Luki - na każdym byłaby tylko część znaku, a rozłożenie polegałoby na wyjęciu z Kiwy jednego kamienia (tego na ktorym wlasnie Kivy czesc tatuaza zostala wyryta) za pomocą ręki przymierza Heleny. Dzięki temu, w przyszłości moglibyśmy zrobić to znowu.

Sfrustrowany, Luka proponuje, że skoro kolce wiążą się z Acheronem, a wrogiem Acheronu są smoki, może powinniśmy wystawić Kaksi na zewnątrz. Kaksi nagle się zmienia w potworka o jaszczurzych ruchach, wodzi językiem i zaczyna mówić głosem Purpurowej Królowej. Mówi, że potrzebujemy srebrnej gałęzi i poleca nam wezwać rycerzy z Czarnej Wieży. (Od miszcza gry: mówi też że przyszliście do niej głodni i że ona was nakarmi - przyszliście do niej w poszukiwaniu mocy).

Niestety, Helena nie może się tam dostać, więc próbuje najpierw czarnej pieśni, a potem razem z Xanderem zrywają gałązkę jabłoni. W powietrzu roznosi się zapach krwi, a gdy Luka się zbliża, by ją possać, zjawia się Pendragon Nuala - legendarna rycerz, który zasłynął z pokonania (poprzez odciecie ostrog) najsłynniejszego rycerza Uzurpatora (Vortigerna). Na prawdziwej Ziemi nie żyje już od dawna.

Kaksi oznajmia, że jest Purpurową Królową i życzy sobie, by Nuala nauczyła Helenę zrywania gałęzi jabłoni. Nuala zgadza się, ale żąda, by Helena poświęciła rękę. Mimo protestów Purpurowej Królowej, Helena postanawia ofiarować swoją rękę przymierza. Xander i Luka próbują ją od tego odwieźć, argumentują, że potrzebujemy tej ręki, by zrealizować plan wyjścia stąd. Hela probuje tlumaczyc ze potrzebna jest równowaga pomiędzy siłami, które w niej drzemią. Rycerka jest jednak niewzruszon\. Purpurowa Królowa manipuluje Nualą i okazuje się że Hela może zdobyć tą moc odcinając rękę Nuali.
Ostatecznie, Helena decyduje się nie oddawać ręki i Nuala odcina jedną ze swoich rąk (! to Hela odcina rękę Nuali), która spada na ziemię i od razu zarasta trawą.

Nuala juz odchodzi, ale Purpurowa Królowa nakazuje jej wezwać dla Rycerza Ciemnej Gwiazdy (Xandera najwyraźniej) Rycerza Który Żył W Cieniu. I faktycznie, na horyzoncie ktoś się pojawia gdy Nuala odchodzi. Reiner tłumaczy, że osoba, którą Kaksi wymieniła to syn słynnego Lok Tanga którego obrażenia były tak straszne, że przeszły na syna. Gdy mężczyzna nadchodzi, cały ocieka antratem. Xander rusza do niego i po chwili zaczyna wypijać z niego antrat - znacznie starszy niż antrat Shoidarshana. Rycerz cicho protestuje, mówiąc że to ostatnie co łączy go z ojcem, ale Xander czuje jak napełnia go moc i czując, że należy ona do niego, spija antrat do końca.

Rycerz odchodzi a Kaksi obwąchuje Lukę, twierdząc, że nie wie czym on jest. W końcu, staje się znów dzieckiem i mdleje. Z zerwaną z jabłoni gałązką w dłoni, Helena wyprowadza nas do środka. Faktycznie, wszystkie ciernie cofają się, ale gdy moc zaczyna słabnąć, Luka prędko dokańcza znak na Kiwie i ustawiamy się w szyku imitującym smoka. Kiwa się wokół nas owija i po chwili, stajemy się jednym organizmem. Bez trudu niszczymy kolce. Po chwili rzucamy się na harpię, która ze strachem wzbija się w ziemię. Nasz wzrok skupia się na księżycu, który spływa krwią na widok antratu. Krzyczy ze strachu.

W tym momencie, opadają na nas żelazne wilki, ale zabijamy je bez trudu. Dzięki hartowi Heleny, jesteśmy prawie (prawie :P te wilki zadały wam przynajmniej 2 obeki) nietykalni. Wtedy, po promieniach księżyca zjeżdża 3 białych rycerzy. Helena rzuca im wyzwanie, mówiąc, że to nie ich walka i że mogą się jeszcze cofnąć. Dwóch się cofa, ale jeden rusza prosto na nas. W ręku ma kosę błyszczącą jak pożoga, a on sam jest spalony i jakby oprószony pyłem. Żąda rąk z antratem, bo jest obrońcą księżyca, a antrat jest abominacją, która wypaliła na księżycu blizny-kratery lata temu.

Rycerz rzuca się na nas, a Luka rozpyla zielony dym by zamaskować nasze działania. Antratem wypalamy ziemię i podkopujemy się pod niego, po czym chwytamy go w zęby od dołu. Niestety, jest na harcie. Krew na kosie to krew księżyca, a Luka ją wypija [jaka jest krew księżyca? mam odpowiedzieć wierszem czy prozą? :P] Udaje się łyknąć rycerza i ukryć go w cieniowym żołądku, a po chwili zabijamy resztę wilków. Wiecheć się wydostaje na zewnątrz i zaczyna się drzeć w mowie Sidardu.

Chwilę wcześniej zauważyliśmy dziwnego, jakby napuchniętego człowieka całego porytego pomiotem bestii Nira. Zjawiają się członkowie Bractwa Bez Chwały z których znaczna część to żywe trupy. Ich chorąży zaczyna coś śpiewać (kumuluje Esencję trupów), więc Xander wzywa morloki. Nagle, na niebie wybuchają jakby fajerwerki. Nagle eksplodują - to smocza rdza, broń używana do zabijania smoków. W czasie walki z nimi, spomiędzy szerego krasnoludów, jakiś wybiega i uderza pięścią w niebo. Rozbłysk żaru. Nagle, z nieba lecą na nas wielkie miecze. Biegniemy wprost na tego krasnoluda ktory skupil w sobie esencje calej jednostki i w ostatniej chwili zmieniamy się w kulę i zgniatamy jego wraz z reszta krasnoludów, po czym staczamy się w rozpadlisko z którego wyszli krasnoludowie. Wilki, które napełniły się trupim blaskiem otaczają nas, ochraniając nas przed ostrzami i stapiają się w stawik ciekłego metalu. Kiedy się wygrzebujemy w górę, widzimy na skraju urwiska nad nami człowieka obłożonego pomiotem. Wyciągamy połowę włóczni Xandera, która spala się w płynnym metalu, bo nie zauważyliśmy, że wciąż w nim stoimy. 

Tsumarach Apostoł, bo tak się nazywa człowiek złączony z bestią, atakuje nas od góry, ale jeden celny rzut drugą połową włóczni momentalnie go niszczy. Xandi odgraza sie ksiezycowi, nakazuje mu uciekac i ksiezyc to robi i nastaje now. Łapiemy znów włócznię i kierujemy się ku harpii, która akurat ląduje. Helena mówi jej, że może odejść. Ta jest nerwowa i mówi nam tylko byśmy pogrzebali rycerzy nocy i w popłochu odlatuje. Oczami prawdy widzimy pod nami martwe ciała armii morloków, ale i 3 tanelfów, których spotkaliśmy w Krainie Dnia, teraz w sidłach Sidardu. Prowadzi ich do Ikarii mężczyzna z różdżką z dłonią w ręce.

[Wszystko troche "latwo" zabrzmialo, jakby sie nam nic nie stalo po drodze, wiec tak tylko do informacji graczy-zuli :P wszystko to kosztowalo nas SIEDEM punktow przetrwania!!!]

Zakopujemy szybko ciała nyktemitów. Reiner mówi, że myślał o tym, jak człowiek staje się mocarzem (ktoś pcha taką osobę do niemożliwego) i prosi nas byśmy pomogli mu zdobyć złotą zbroję w Ikarii. Xander obiecuje, że się postara. Wiecheć prowadzi nas do Ikarii. Mijamy starozytne pieczecie Ikarii (bylo ich piec), ktore juz dawno zostaly zlamane. Biegniemy na krawędzi nieba, widząc zamazane sylwetki armii, grup półludzi prowadzonych przez ludzi z  różdżkami z dłonią - mają też wypalone na ciałach znak dłoni, który musi być jakimś nieznanym znakiem Sidardu. Wozy z towarami prowadzone przez ludzi z przepaską z literą 'X' na głowie. Krzyże i koła tortur. W oddali widzimy wielkie wieże, ale to tylko miraż - trupie światło dochodzi spod ziemi. Powiewają sztandary z symbolem z bramy spod Miasta Dnia - kołem otoczonym kolcami.

Rozdzielamy się u wrót Ikarii, a raczej dziury do niej prowadzącej. Jest to ryzykowne bo potencjalnie moglibyśmy się pomieszać. Helena usypia Kaksi a Xander posypuje jej oczy swoimi snami, które teraz wydają się mu znacznie mniej warte. Mają wartość praktyczną, ale nie chciałby umrzeć i znaleźć się na księżycu, który zagraża jego rasie. Wiecheć toczy się w dół schodów, a gdy schodzimy widzimy kobietę w bieli trzymającą w ręku głowę mężczyzny. Niszczy ona głowę pustego człowieka i nasadza na jego kark głowę Wiechcia, która zmienia całą formę ciała. Królowa wita Helenę tradyrskim zwyczajem - chlebem i wodą, co oznacza, że Helena jest w Ikarii absolutnie bezpieczna (w teorii...). Królowa to Arana Dar Turbesel - ukochana Riliana, giermka Draliota Ary. Wita się z Xanderem a Lukę nawet całuje w rękę.

Chcą wyprawić na naszą cześć po raz kolejny ucztę na cześć poległego Wiktora (świętowaną 1 marca, w Nowy Rok). Prowadzą nas w dół Ikarii. Przygrywa chód martwych tanelfów, którzy grają i śpiewają przepiękną melodię. Pytanie dlaczego Ikaria obchodzi żałobę w dniu śmierci Cesarza Tanelfów i jednego z twórców Legendy? Wzdłuż Alei Chwały którą idziemy stoją porozbijane posągi przedstawiające zniszczone rasy pierworodne. Na końcu stoi kilka całych: tanelf, wid, pikt, herdain i Ver'kar. W dół widzimy jakby miasta sprasowane jedne na drugich, porozbijane statki, etc. Widać rzekę pelna trupow i rozlewisko, a także pola, które widzieliśmy w błękicie Draliota. Wyglada tez ze wojna wcale nie uszczuplila ich populacji.

Dowiadujemy się, że Wiechciowi głowę odjęli krawędziarze wśród których był Kobo - ork z pierwszej sesji. Dowiadujemy się też, że ludzie z X na przepaskach to Cmentarnicy, handlujący (między innymi) z Ikarią. Luka ma wrażenie, że Wiecheć boi się Arany. W tłumie, Helena widzi mężczyznę z jadeitowym krzyżem na piersi - to symbol ekskanoników, zaciekłych wrogów pierworodnych.

W sali jadalnej, pod sufitem jako dekoracja wiszą zmasakrowane ciała pierworodnych, wszystko jest splugawione, ale jedzenie, które dostajemy (z wyjątkiem Luki) jest normalne. I tak nie jesteśmy w stanie nic przełknąć. Arana mówi, że ma tu innych pierworodnych, zarówno więźniów, jak i gości, a których część przybyła z podobnych powodów jak Luka.

Arana opowiada, że Rilian nie mógł sobie wybaczyć, że nie był przy Draliocie, gdy ten go potrzebował (rana na honorze). Pewnego dnia jednak, do ich zamku przybył Ver'Kar, okaleczył ich, zabił wszystkich mieszkańców. Po okaleczeniu Riliana torturowal Arane na oczach jej ukochanego i dopiero potem ja zabil. Dlatego odrodziła się jako królowa lata (śmiertelnicy, którzy umierają z ogromną nienawiścią wobec pierworodnych mogą wrócić do raju lub zostać królami/królowymi Sidardu i umieścić się w dowolnym momencie na timelinie walki z pierworodnymi w Ikarii lub podobnym miejscu - na przykład w zrujnowanym Ader Thadden u kresu dziejów). Chce przyjścia drugiego królestwa śmierci. Jeśli umrze drugi raz jako zasłużona dla Sidardu, będzie się mogła w nim znaleźć. [kolejnosc!] Helena zostaje poproszona o wywieszenie sztandaru Arów, gdyż Arana chciałaby posiedzieć przy sztandarze przyjaciela jej ukochanego. Helena się godzi. Dowiadujemy się, że na różę nie może spojrzeć pierworodny, bo spłonie od blasku jej piekna, ale śmiertelnik to już co innego. Okazuje sie ze Ikaria nie jest jedyna twierdza Sidardu.

Na stół wniesione są cząstki ciał pierworodnych. Luka chce wchłonąć je, szczególnie tanelfickie, by przechować je w żołądku do lepszych czasów. Dowiadujemy się, że początek Złotej Drogi znajduje się w innej części Ikarii nad którą panuje Zloty Rycerz, Malahia z rodu Amelungów. Nikt w Ikarii nie powstrzymuje tu tych, którzy chcą wstąpić na nią, bo większość rezygnuje i ucieka, goniona przez to, co znajduje się na końcu złotej drogi. Czlowiek po przejsciu drogi staje sie eonem. Pierworodny który doszedłby do końca złotej drogi nie stanie się eonem, ale Wiecheć nie kończy bo słychać odgłosy pędzącej kawalerii.

W naszym kierunku pod sztandarami rodów tradyrskich jadą różne istoty (trupy), ale szybko są atakowani przez siły Sidardu. Zdejmujemy sztandar i kawaleria się wycofuje - domyślamy się, że Arana właśnie po to chciała go wywiesić (i skoro wiedziala ze to sie stanie, stad moja nie do konca wiara w to czy tak naprawde ten rytual powitalny uszanuje...). Na parapecie pojawia się mężczyzna, który jest przywódcą Bractwa Postrzepionych Sztandarow. Oddajemy mu sztandar ku niezadowoleniu Arany. Rozmawiamy o tym, że obie strony nie odpuszczają, a nie muszą się tak naprawdę zwalczać, bo krzywdzą się nie całe rasy a jednostki. Ale nie przemawia to do naszych Sidardyjskich przyjaciół.
Ostatecznie okazuje się, że przywódca bandy truposzów (Tankred Auryda) został schwytany (o ironio) przez odległych krewniaków Xandiego, elfów Klątwy. Czeka go ukrzyżowanie. Dowiadujemy sie tez, ze z Armii pierworodnych (Ver'Kar nazwa rasy nie padła) zostalo tylko dwoch w lasach kolo Miasta Dnia.

Arana zdradza, że w podziemiach pojawiła się istota, która przywiodła ze sobą pająki (a wcześniej to Arana miała władzę nad pająkami - za życia). Zawiązujemy umowę, że jeśli ją dla niej zabijemy, ona zwróci wolność pierworodnym, których pojmała czasie ataku na miasto dnia w Krainie Dnia.

Najpierw myslalam, ze moze rozdzielilo ja kiedy stala sie krolowa na czesc ludzka i nie-ludzka. Ale ona krolowa juz jest od dawna jesli dobrze rozumime? A to cos przyszlo 2 miesiace temu? Czy tez data nie padla? Cale to gadanie o czasie tez stawia pytanie czy to jej czas z prawdziwego zycia goniacy ja objawia sie w ten sposob (pajaki) ;) Arana panuje w Ikarii od kiedy umarła, od III wieku 3 Ery, nieproszona istota pojawiła się "jakiś czas temu" - ani Arana, ani Wiecheć nie potrafią podać czasu. Tak jak mówiłem wcześniej, pętli czasowych i czasowych kombinacji w tej kampanii (raczej) nie będzie :)

Wiecheć prowadzi nas do wyznaczonych komnat, po drodze opowiadając jak się tu znalazł. Byl biednym szklarzem za zycia, kupcem, ktory staral sie jak mogl utrzymac swoja rodzine - zone ktora kochal i dzieci. Nie przelewalo im sie, wiec kiedy trafila sie okazja pojechal z calym wozem luster na sprzedaz. Szczesliwy ze zarobil duzo i pelen dumy wrocil do domu, tylko po to by sie dowiedziec, ze dzieci zostaly same w domu a zona uciekla z tanelfem. Mimo ze nie byl zolniezem w furii kupil miecz i rzucil sie w pogon za kochankami. Kiedy wpadl w koncu do karczmy gdzie sie zatrzymali chcial zawalczyc o swoj honor i rzucic wyzwanie aroganckiemu tanelfowi. Jednak kiedy sprobowal wyciagnac swoj prosty miecz, niewprawiony zacial sie w reke o zanim nawet cale ostrze wyszlo z pochwy. Cala sala, lacznie z jego zona i tanelfem, wybuchnela smiechem. Porazony biegiem wydarzen Wiechec uciekl z karczmy. Przez kilka dni tulal sie po miescie, zalamany zapijal swoje zale a w jego sercu rosla nienawisc do pierworodnych z kazdym dniem. Jednak to nie jedyne co go dopadlo, w rane wdala sie gangrena i ostatecznie zginal w ciemnym zaulku, sam, z przeklenstwami na ustach.

- żona zdradziła go z tanelfem, a on ścigając ich skaleczył się i umarł z powodu gangreny. [co to za skroty :P][BTW kudos od nas za tę historię - bardzo się nam podobała] fajnie :D. Czeka tam Mimaro, koleś którego widzieliśmy w wizji prowadzącego tanelfów - ma być naszym sługą. Jest tam też kapitan Szalupa, który miał zostać pustym człowiekiem, ale jest tu ze względu na nasz komfort. Przekonujemy go, że może odszedłby stąd z nami. W komnatach jest w miarę normalnie, więc chwilę odpoczywamy i decydujemy się iść w podziemia. Dowiadujemy się, że elfy sidardu przysposabiają zwierzęta do sidardu, łączą gatunki etc. Xander tez pominal najwyrazniej drobny komentarz na temat ich degeneracji z powodu "chowu wsobnego" ;)

Prowadzą nas coraz niżej. Trupie świało zmienia się w lepką czern która blokuje morlocze zmysły Xandera. Mimaro i Szalupa się boją. Jesteśmy u wrót 8, ostatniego poziomu Ikarii, który orkowie uważają za dno swojego piekła - dom pająków.

Zostawiamy naszych martwych towarzyszy i po chwili, słyszymy śpiew pająków. Helena mówi im by zaprowadziły nas do swojej pani. Xander znaczy drogę wypalając dziurki antratem i z czasem słyszymy kroki. Zza załomu korytarza wynurza się Rilian Amelung z pajęczymi oczami i bez ręki, a za nim jest coś wielkiego... wielki pająk? Mówi, że zaprowadzi nas do Arany. Są dwie Arany? Czyżby po śmierci się jakoś podzieliła?

7 Marca 976 - to wszystko byl jeden dzien jak rozumiem?

EPILOG:
Ażraza stoi nad stalowym stołem w otoczeniu innych Ver'kar mających władzę. Kronikarz mówi, że to jej wina, że nie zauważyła Wiechcia. Na jednej szali jest Las Drugiego Księżyca i wszyscy oczekują, że jeśli chce przeforsować swoje zdanie na drugiej położy swój piękny okręt. Ona żąda by wszyscy wycofali się z Lasu i zdali na nas. Zamiast statku, stawia w zakład swój miecz, który obłazi pająkami i mówi, że nie zawiedziemy.
« Ostatnia zmiana: Luty 23, 2014, 12:53:56 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: 16/02/2014 Ikaria
« Odpowiedź #7 dnia: Luty 23, 2014, 12:52:35 am »
+1 esencji dla Heli, dzięki :)
trzy komentarze na fioletowo

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: 16/02/2014 Ikaria
« Odpowiedź #8 dnia: Luty 25, 2014, 02:09:02 am »
Helena jesteś naszym mistrzem!