Autor Wątek: 28/09/2013 - Ossentharczycy są bez szans!  (Przeczytany 39 razy)

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
28/09/2013 - Ossentharczycy są bez szans!
« dnia: Wrzesień 30, 2013, 01:50:20 am »
Kiedy byliśmy w gościnie u Tradyrów, Aksja ciągle gdzieś znikała. W międzyczasie co jakiś czas pojawiała się, z prezentami. Kiedy Luce dała srebrny amulet, który ponoć ma go chronić w snach, a Helenie mleczny napój zawierający pieśń, zacząłem robić się zirytowany, że ignoruje mnie, a przecież to ja się nią zajmowałem od początku. Byłem przez to wszystko coraz bardziej zniecierpliwiony. Kiedy powoli zbieraliśmy się już z miasta, pojawiła się po raz ostatni, razem ze Smoczym Okiem, po to, by oznajmić, że wracają do ogrodów Elfschana, by odzyskać to, co utracili. Na odchodnym bardzo mnie zaskoczyła. Otrzymałem od niej dziwny, delikatny pazur do założenia na palec, a poza tym... ostrzegła mnie przed Lucą, twierdząc, że jest zły (tutaj dodam, że chodziło jej raczej o tanelfów jako całą rasę, która zrobiła "coś" wszystkim hanom), zasugerowała za to, bym zaufał morlokom ("oni bać się ty bardziej niż ty oni"). Nie wiem, może ona nie rozumie po prostu kontekstu, bo wiem, że Luca jest moim przyjacielem, ale nie zaszkodzi się mu trochę przyjrzeć. Stwierdziła też, że pochodzi z rasy Dars, ja jestem Han, a oprócz tego, istnieje tez rasa tchórzy, Shoi.

Kiedy odeszli, i my zaczęliśmy szykować się do drogi, ale wtedy pojawiła się grupa piktów z naszymi rzeczami. Okazało się, że wszyscy nasi towarzysze z polowania, zginęli, lub zaginęli (bo wimora która przeżyła prawdopodobnie porwała jednego z piktów). Deidre chciała wiedzieć, co się działo, bo zwykle wimory atakują gdy w błękicie znajdują się wszyscy piktowie. Była zainteresowana faktem, ze pikt będący wymorginem próbował odsuwać Lucę od wimory.

Ku ogólnej frustracji, okazało się, że toczącą się kula, która miała zaprowadzić nas do Ikarii zaczęła kręcić się wokół nóg Luci i zachowywać się jak zakochany psiak (kulę wyjęliście z tobołów już po odejściu Piktów).

Piktowie oddali nam nasze rzeczy i odeszli, a my chcieliśmy już opuścić miasto, gdy zaczęli nas wołać ludzie, panicznie błagając byśmy zawrócili nad rzekę, bo nimfy zwane żałobnicami proszą o rozmowę z nami, a odmowa mogłaby sprawić, ze nimfy zniszczyłyby miasto. Nie bardzo mając wyjście, zawróciliśmy i wkrótce znaleźliśmy na plaży kilkadziesiąt płaczących kobiet w sukniach z wodorostów. Okazało się, że one wraz z wodnym smokiem ocaliły nam życie podczas wielkiej fali, a teraz smok jest uwieziony w ossentharskiej twierdzy i Żałobnice proszą o uwolnienie go. Gdy Luca usłyszał jego imię, okazało się, że jest anagramem imienia ojca Luci (odkrył to Rainer :P), a wkrótce oznajmił nam, że jest pól smokiem, co było dość szokujące. Ja sam zdecydowałem się zagłosować za pomocą, gdy okazało się, że w twierdzy są klucz do Ikarii i moja zagubiona włócznia.

Żałobnice zabierają nas tam tratwą, przy okazji przekazując ważne informacje, miedzy innymi to, że Ossentharczycy przerabiają je na sól.  Zostajemy zostawieni na brzegu niedaleko miasta, z widokiem na wielka twierdzę w kształcie dłoni znajdującą się na środku rzeki. W bramie, spotykamy strażników, którym Helena z miejsca oznajmia cel naszej wizyty. Nie są zachwyceni, ale zgadzają się odprowadzić nas do tradyrskiego domu i przyjść jutro porozmawiać.

U Tradyrów, okazuje się, że znika wiele osób w okolicy i winą za to obarcza się Ossentharczyków, robi to miedzy innymi skrzydlaty kot, który przybył tu szukać jaj swojej rasy. Następnego dnia, spacerujemy po mieście i konsultujemy się ze specjalistka od tych prowadzących kul, która uważa, że w naszej jest coś przeklętego i odrażającego. Sugeruje nawet, że jej sercem jest coś, co przyniesiono z Ikarii. Chce otworzyć kulę, a ta reaguje jakby miała własny rozum. Ostatecznie jednak, Luca "umawia się" z nią, że doprowadzi nas na miejsce skrótem, wiec odchodzimy. Potem, Luca robi mężczyźnie tatuaż, który daje mu nadludzką siłę w ramieniu.
Wieczorem, zostajemy przyjęci w koszarach Ossentharczyków. W zamian za klucz do Ikarii, wymieniamy posiadany przez Lucę fragment skóry Aksji (którą są bardzo zainteresowani), a ja w zamian za włócznię zgłaszam się do przesłuchania morloczego więźnia. Dowiadujemy się, że morloki próbują podkopać się pod fortecę i prowadzą walkę z Ossentharczykami.
Więzień jest w strasznym stanie, torturowany światłem i bólem. Opowiadam mu, co przydarzyło mi się do tej pory i w końcu udaje mi się  dowiedzieć kilku rzeczy:
- że morloki żyją w plemionach, które najwyraźniej się ze sobą nie kontaktują.
- włócznia jest święta a pazur go przeraza
- że Morloki próbują osuszyć rzekę, by uratować Aksję z rąk Elfshana.
W zamian, przyrzekam ocalić go, jeśli tylko będę w stanie.

Po wyjściu trochę zmyślam, ale niestety, Ossentharczycy zachowują się dziwnie i twierdzą, że muszą zastanowić się, czy mogę otrzymać włócznię. Za to, jeden z nich zdradza mi alternatywną historię mojego gatunku, twierdząc, że tak naprawdę jestem tylko jedną z jego trzech ras. Po powrocie, odnajdujemy całą listę potencjalnych klientów na tatuowanie dla Luci, ale interesujący wydaje się nam niejaki Riss, który chce tatuaż-smoka. Wysyłamy kogoś, by poprosił go o przybycie następnego dnia.

Powoli świta, gdy wychodzimy do ogrodu, gdzie próbuję przywołać morloków śpiewem, do czego przyłączają się Helena i Luca. Bez skutku, ale tuż przed snem, słyszę stukanie w podłogę. Ponieważ nie znam tego kodu, idę spać, i we śnie, znajduję się nagle w wąskim korytarzu pod ziemią. Rozmawiam z morlokami, z którymi umawiam się na wieczór tego dnia. Mają wprowadzić mnie tunelami pod twierdzę, gdyż błędnie byłem przekonany, że Helena byłaby w stanie przebić się przez fundamenty twierdzy.

Rano, budzą nas z powodu przybycia straży, ale po drodze rozmawiamy z Rissem Albionczykiem, którego zachęcamy do przyłączenia się do naszej drużyny. Dajemy mu czas do namysłu i idziemy się spotkać ze strażą. Gdy idziemy przez miasto do koszar, dookoła nie ma żywej duszy. Wszystko to wydaje się nam podejrzane, wiec konfrontuję strażników, którzy w tej sytuacji oznajmiają, że rozumieli moją rozmowę z morlokiem i wypraszają nas z miasta. Ponieważ nie ma szans się z nimi dogadać, odchodzimy, a mnie ogarnia coraz większa wściekłość, której daję upust w każdym calu. Wspólnymi silami, razem z Heleną i Lucą, postanawiamy działać. Dzięki pomocy Żałobnic, udaje się nam odkryć żyłę żyjącej twierdzy, a Luca używa na niej swoich umiejętności. Już chwilę potem, twierdza eksploduje zielonym światłem, a smok uwalnia się, zmiatając wszelkie pozostałości po Ossentharczykach. Jest to coś pięknego, zapomniałem nawet o włóczni.

Żałobnice leżą w wodzie niczym śnięte ryby, ale w końcu budzą się, oszołomione i jedna z nich znajduje w wodzie moja włócznię. Jest pęknięta na pól, ale ocalała! Zmęczeni, udajemy się na spoczynek, gotowi do podjęcia podroży z samego rana.
« Ostatnia zmiana: Listopad 01, 2013, 01:59:23 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: 28/09/2013 - Ossentharczycy są bez szans!
« Odpowiedź #1 dnia: Wrzesień 30, 2013, 10:34:31 am »
+3 PD dla Xandera!

yish

  • czytacze
  • Sr. Member
  • *
  • Wiadomości: 315
    • Zobacz profil
    • Prywatna wiadomość (Online)
Odp: 28/09/2013 - Ossentharczycy są bez szans!
« Odpowiedź #2 dnia: Listopad 17, 2013, 04:40:09 am »
PROLOG
Kobieta w sukni ze zgniłych kwiatów porusza się w ciemnym korytarzu. Jej szalony śmiech odbija się echem po pustych ścianach. Jednak po chwili coś jej odpowiada. Też śmiech, dziki rechot. Pojawiają się, powstają ludzie o pustych twarzach i białych ciałach.
"Mój oblubieniec się przebudził, słudzy przygotujcie miasto!"

PRZYGODA

17 Luty 976

Aksja generalnie nas unikała przez większość czasu, a w szczególności Luci. Jednak z jakiegoś powodu w pewnym momencie obdarowuje go wisiorkiem ze srebra. Reiner spędził sporo czasu buszując po bibliotekach.
Helena dostaje Białą Pieśń.
Kiedy już zbieramy się do rogi do miasta przybywają Piktowie. Obsmarowali czymś Kivę i wyglądają wszyscy jak po jakiejś strasznej walce. Po krótkim powitaniu wypytują się nas o to co się stało w Błękicie. Opowiadamy im o walce z Vimorą oraz o tym, że większość ich ludzi zniknęła jak tylko walka się zaczęła. Dziwi mnie, że nikt z nich nie wrócił. Piktowie są przekonani, że Agren MacDonal był Vymorginem, jednak dziwi ich, że nie poczekał ze zdradą do Wielkich Łowów. Nie opowiadamy co się stało z sercem Luci, oni by nie zrozumieli. Szczególnie, że sama nie popieram ani nie rozumiem tej decyzji. Kiedy pokazuję im znamię w kształcie gwiazdy na dłoni, kłaniają mi się i obiecują wsparcie. Podają nam miejsca zbiorcze Piktów w Krainach Południa, gdzie można się z nimi skontaktować. Z jakiegoś powodu interesuje ich też Reiner i to czym on się zajmuje (trochę więcej szczegółów?).

Kiedy Piktowie się zbierają do drogi Aksja i Smocze Oko też przychodzą się z nami pożegnać. Po krótkich wypytywaniach okazuje się, że postanowili wyruszyć z powrotem do Elfshana i go zabić, by całkowicie odzyskać swoją wolność. Nie jesteśmy przekonani do ich pomysłu i próbujemy im to wyperswadować, niestety nieskutecznie. Na odchodne Aksja dzieli się dodatkowymi informacjami i rozdaje prezenty. Mówi, że Morloki bardziej się boją Xandera niż on ich. Xander otrzymuje też od niej dziwny szpon z kruchej kości podobnej trochę do materiału z którego wykonana była jego włócznia. Mi podarowała mleczno biały napój z dziwną pieśnią. Kiedy odchodzą daję im statuetkę powiązana z Elfshanem - może przyda im się w walce z nim.

Gotowi ruszać w drogę za kulą zbieramy się do wyjazdu. Niestety zanim nawet opuściliśmy miasto już nas zagadują mieszkańcy. Początkowo myślałam, że nie rozumiejąc znaczenia naszej misji znów próbują nas w jakieś lokalne sprawy wciągnąć, kiedy okazuje się, że niestety sprawa dotyczy nas bezpośrednio.

Żałobnice wylały się w porcie i chcą nas widzieć. Ciężko powiedzieć, czy faktycznie grożą miastu, czy też po prostu mieszkańcy, przesądni, panikują na sam ich widok. Są ich setki, może tysiące na plaży - nimfy wodne, mieszkanki rzeki żalu. I kiedy zawodzą i płaczą to faktycznie widok dość smutny. Proszą nas o uratowanie smoka. Co od razu zwraca moją uwagę. Podobno w dole rzeki, w twierdzy Horok (zamek dzieci) Ossentharczycy uwięzili smoka Vanroga (Lucę zainteresowało, że to anagram imienia jego ojca Gravona). Mieszkał on podobno w górze rzeki, gdzie zasnął dawno temu zmęczony wędrówką do Elfshana. Coś (uhm…) go niedawno zbudziło i ruszył w dół rzeki do morza. Jeśli go uwolnimy, to obiecują zostawić miasto w spokoju. Pomogą też nam się szybko dostać do fortu Ossentharskiego, a przynajmniej tak blisko jak dadzą radę. Oprócz smoka w twierdzy okazało się znalazły się nasze przedmioty - klucz do Ikarii i włócznia Xandera. To przeważa i decydujemy się podjąć misji. W tym samym miejscu zaginął też podobno tradyrski lekarz.

Żałobnice niosą nas na tratwie na rzece. Dopytujemy się o różne sprawy: kim są (nie mogą opuścić rzeki i są trochę jak mamuny, jedna z nich ma ludzkiego kochanka i szanse stać się człowiekiem, ale niestety jej siostry ja ciągną na dno - dosłownie i w przenośni), więcej informacji o smoku i samej twierdzy (przerabiają tam żałobnice na sól, dlatego same nie mogą się tam udać). Forteca to wielka dłoń skierowana do nieba, a rzeka w tym miejscu jest dodatkowo przegrodzona. W pobliżu stoi też wielki pancernik gotowy całkowicie zablokować nurt.

Wysiadamy niedaleko od miasta i prosimy żałobnice, żeby czekały w pobliżu gdybyśmy potrzebowali ich pomocy. Na drodze, przed miastem witają nas zwłoki orczych dzieci zawieszone na krzyżach. Na granicy spotykamy strażników, którzy wypytani o zwłoki opowiadają o ciągłych najazdach pobliskich orczych plemion. Po krotkiej wymianie zdań domagam się spotkania z ich przełożonym. Choć początkowo są oporni ostatecznie się zgadzają na spotkanie następnego ranka. Zostajemy poinformowani o tym które części miasta są dostępne. Udajemy się do "dzielnicy" tradyrskiej (kilka domów na krzyż).

Przyjmują nas tam z otwartymi rękami. Spotykamy tam Arana - (Drzewo Prawdziwej Zieleni), skrzydlata istota pochodzenia kociego o jednym oku złotym, a drugim zielonym. Jego też sprowadziły dziwne zaginięcia w okolicy, a specyficznie jemu zaginęło 5 jaja z młodymi. Kot jest handlarzem i nawiązuje się krótka rozmowa. Z ciekawych towarów ma na sprzedaż Łzy Wspomnień, wpadam więc na genialny pomysł by się zapytać, czy ma może Łzy kogoś kto był w Ikarii. Niestety z jakiegoś powodu kot się obraża i wychodzi. W ogóle wszyscy w domu na wspomnienie Ikarii zachowują się dziwnie. Gospodarz ma na imię Amrawot.

Udaje się ostatecznie z Tradyrów wydusić, że Duran też szukał Ikarii (z opisu wynika, że to Rycerz, którego przypadkiem "wskrzesiłam"). Odwiedził on Bastię, lokalną kobietę, Vogara, która jest kulomiotem i zajmuje się tworzeniem takich kul, jak ta co jest z nami i się jakoś dziwnie wokół Luci zachowuje. Wygląda, że możemy załatwić dwie rzeczy na raz - dowiedzieć się czegoś o Ikarii i może naprawić naszą kulę. Kiedy pytamy o samo miasto w domu tradyrskim, wiele informacji się powtarza, ale parę nowych detali się pojawia. Podobno mieszkańcy Ikarii budowali miasto, które miało dosięgnąć słońca, ale niestety się zapadło pod ziemię. [kogoś wkurzyli?]

Z innych informacji są też plotek, że rycerz Verdura wyruszyła do Meladon, żelaznego miasta, żeby naprawić krzywdy wyrządzone przez Ossentharczyków.

Wieczorem Xander i Luca idą do ogrodu. Śnię o smoku, który krzyczy okrzykiem desperacji i wzywa mnie na pomoc jednocześnie oskarżając. Luca sni o pustyni i Vimorach wykopujących ciało jego brata, Rezo. Kula pojawia się zamiast jego głowy.

18 Luty 976

Przy śniadaniu Xander próbuje negocjować z Kotem ale ogólnie atmosfera jest skwaszona. Kiedy Xander przegania kota ze stołu co mu zaglądał do miski niewiele brakuje, żeby nas wyproszono. W ogóle ci obcokrajowcy manier nie mają, kto to widział żeby koty gonić!

Spotykamy się z dowódcą. Początkowo nas wyśmiewa, ale ostatecznie zaczyna się targować. Są zgodni oddać przedmioty, ale nie smoka. Luca oferuje skórę Elfki Księżycowej na boku. Ustalaja nam spotkanie na wieczór. Szacujemy siły w dzielnicy na około 30 żołnierzy. Xander wyczuwa też, że pod rzeką do twierdzy biegną zalane tunele.

Mając nieco czasu na zbyciu udajemy się do Bastii w sprawie kuli. Kula nagle psuje się inaczej i przed Vogarką zamiera i nie kręci się już koło nogi Luci. Wygląda na to, że jest bardzo "niechętna" na sugestię analizy przez rozbicie, jaką Bastia sugeruje. Zachowanie jest nie tylko niezwykłe (Bastia nic takiego wcześniej nie widziała), ale tez dość niepokojące. Nawet moje czyste spojrzenie nie może przebić się przez jej powłokę. O Ikarii od Basti dowiadujemy się, że droga prowadzi przez 5 pieczęci, oraz, że uważa się ja za początek Złotej Drogi, obecnie niestety opanowana jest przez Sidard. Kula obiecuje skwapliwie nas zabrać do Ikarii jeśli jej nie rozbijemy. Luca jest jakoś dziwnie opiekuńczy wobec tego przedmiotu.

Kiedy już wychodzimy, Bastia zatrzymuje mnie na chwilę i dzieli się dodatkowymi spostrzeżeniami - podejrzewa, że kula opętała Lucę.

Luca oferuje swoje usługi w mieście. Zgłaszają się do niego ludzie po magiczne tatuaże. Między innymi krawędziarz też szukający smoka. Pod wrażenie pracy Luci dzieli się on paroma informacjami. Ze smokiem związana jest przepowiednia. Król Purpury ma mieć trzech synów - jeden uratuje świat, drugi ma być rzucony potworom na pożarcie, a trzeci zdradzi. To właśnie drugi ma się pojawić w Krainach Południa. Purpurowy Król brzmi mi dziwnie podobnie do naszej ukochanej Purpurowej Królowej. Tatuaż Luci robi takie wrażenie, że tłum się stawia. Między innymi krawędziarz, albiończyk Nero Margerid, Riss, który chce tatuaż smoka. To natomiast wzbudza zainteresowanie Luci. Umawiamy się z nim na następny dzień.

Wieczorem o umówionej porze idziemy do dzielnicy Ossentharskiej. Mimo, że wielokrotnie daję im szansę załatwić sprawy pokojowy ci ludzie uparcie odmawiają. Nawet Biała Pieśń od Aksji nie pomaga mi znaleźć rozwiązania. Ostatecznie Luca przekonuje ich o wymianie oferując coś w zamian, Xander natomiast pomoże im z pojmanym Morlokiem w zamian za włócznię. Gdyby nie pilna misja nie zgodziłabym się opuścić smoka w potrzebie, ale jednak czas nas goni, więc godzę się na samą wymianę przedmiotów, choć żal mnie ściska na myśl o ty co te bydlaki z nim robią. Może uda się wrócić, albo Verdura sobie poradzi…

Luca na osobności dostaje ofertę wydania smoka za elfkę. Rozważa to. Xander spotyka się z pojmanym Morlokiem. Ten mu nie ufa i odmawia współpracy, dopiero kiedy Xander stawia wszystko na jedna karte i udaje, że wychodzi morlok się w końcu przed nim otwiera. Xander obiecuje pomóc go uratować i wesprzeć lokalne wysiłki morloków. Okazuje się, że włócznia to bardzo stary artefakt o wielkiej mocy, który nigdy (wg. jeńca) nie powinien się nawet znaleźć w łapkach Xandera. Morloki podkopują się , żeby osuszyć rzekę.

Po powrocie Xandera, który kłamie, że to dłoń-forteca ściąga pomiot, który zalewa tunele morloków, komendant coś gra na zwłokę. Oddają nam klucz do Ikarii i od razu mi lżej na sercu. Ossentharczycy wypytują o Aksję. Opowiadaja też o historii Morloków. Aksja ma być z Avadaru, Xander to Han z pustyni Zachodu, a lokalne z Krain południa to Szoj, jeszcze inny gatunek. Dawno temu w głebinach pojawiły się światła, aby się ich pozbyc powstało 3 bohaterów (od których pochodzą 3 plemiona). 3 światła zostały wypchnięte z podziemi (księżyce) i 3 plemiona zostały na powierzchni by kontynuować walkę.

Ostatecznie Ossentharczycy żadają, żeby Xander pomógł rozprawić się z Morlokami. Kiedy zostajemy sami rozważamy jakie mamy opcje. Xander bezskutecznie szuka tuneli pod ziemią. W nocy natomiast coś do niego śpiewa. Luca i ja pomagamy mu śpiewac i tanczyc, ale nic z tego nie wychodzi. Kiedy Xander idzie do łózka czuje jakąś wiadomość wystukaną w jego podłogę, ale nie jest w stanie jej zrozumieć. Kiedy zasypia, we śnie zapada się razem z łóżkiem pod ziemię. Morloki sa nieufne i generalnie zdziwione jego obecnością, włócznia i podarunkiem od Aksji. Nie chcą mu trochę wierzyć i wypytują o cele.

19 Luty 976

Okazuje się, że Riss szuka smoka, żeby móc poślubić albionkę z innego Rodu. Zastanawiam się, kiedy to smok stał się jakimś dziwnym symbolem płodności, czy tez naprawiania problemów małżeńskich. Pragnienie Luci przynajmniej mogę zrozumieć.  Jako, że smok wg. legendy ma nagrodzić pomocników trzema życzeniami, nie widzę problemu jeśli się Riss przyłączy do nas. W końcu ja o nic nie proszę. Reiner cos tam burczy, ale karcę go spojrzeniem. Czy ten głupiec nie wie, że smoka się nie prosi. Jeśli zasłuży sobie to smok sam go nagrodzi...

Idziemy spotkać się ze strażnikami. Miasto jest jakieś strasznie opustoszale i kiedy docieramy na miejsce szykują się na nas z bronią. Mówią, że rozumieli rozmowę Xandera i wiedzą, że im nakłamał. Odmawiają oddać jego włócznię. Oburzona ich brakiem honoru (zabawne zestawienie - jedno zdanie wcześniej stwierdzasz że Xander nakłamał Ossentharczykom, ale to oni nie mają honoru...) żądam by oddali to co do nich nie należy, podkreślam, że i tak już poświęciliśmy wiele rezygnując z ratowania smoka (choć krew mi się burzy na tę myśl) i nadal ma szansę rozwiązać sytuacje pokojowo.  Komendant pyskuje i krzyczy "Za kogo my się uważamy." Za zniewagi wyzwałabym go na pojedynek, ale kiedy grozi nie tylko moim przyjaciołom ale całemu miastu decyduję się wycofać. Ostatecznie decyzja zostaje w rękach Xandera który z żalem odpuszcza nie dochodzi o swoją włócznię.

Nie mając czego więcej szukać w mieście żegnamy się z Tradyrami i ruszamy poza jego granice. Po drodze dyskutujemy gdzie się najlepiej udać teraz. Tuż za miastem spotykamy orki, które miały nas atakować, ale jak im dajemy chleba, to nawet z nami rozmawiają. Prosimy by poczekali z atakiem do wieczora.

Rozważamy czy zostały nam jeszcze jakieś opcje. Niby są tunele pod fortecą, ale nie bardzo mamy jak się nimi wedrzeć i ciężko jest nam uformować plan. Niestety Xander nie do końca pojmuje Rycerską moc i myślał, że umiem się przebijać przez ściany. W pewnym momencie Xander dostaje wścieklizny, morloczeje i zaczyna biegać po polanie wyładowujac żal i agresję. W tym szale jego dziwny pazur zaczyna działać i Xander dowiaduje się, że może go napełnić jakąś dziwną trucizna co mu się sączy spod paznokci.

Po tej rewelacji wspólnie z Lucą nagle wpadamy na plan. Skoro forteca Ossentharskim zwyczajem jest organiczna, to można ją zatruć. Co prowadzi do pomysłu Luci, by się z nią połączyć dzięki jego umiejętności manipulowania ciałem. Xander szuka najbliższej żyły zasilającej Dłoń-fortecę. Prosimy żałobnice o pomoc w wydobyciu jej z rzeki. Jako, że ta wersja planu uwzględnia uratowanie smoka godzą się chętnie. Przyznam, że też mi się ten nagły zwrot wydarzeń podoba i z wielką werwą przykładam się do działań. Postanawiam zainspirować smoka moją pieśnią, żeby skruszył swoje więzienie w tym samym czasie kiedy my będziemy osłabiać twierdzę. Mój głos sam nie wystarczy więc zbieramy całą chmarę żalobnic i tworzę z nich chór, który razem z Reinerem trenujemy.

Pod wieczór przygotowania są gotowe i kiedy dochodzą nas odgłosy walki z miasta (orki) ruszamy do działań. Zyłka zostaje odkopana, ale trudno się przebić przez mur wody do niej, szczególnie wątłemu Luce. Żałobnice stają murem i sprawiają, że woda się rozstąpi. Patrzymy jak kilka żegna się z siostrami po czym kamienieją obracając się w sól. Łzy mi w oczach staja na widok ich poświęcenia, jednak czas nas goni. Luca biegnie po błocie do żyły i nawiązuje z nią kontakt. Wyciąga kawałek skóry i tworzy z niego rurkę biegnąca aż do brzegu. Kiedy widzę ta delikatną strukturę i rozpadający się mu żałobnic zdaje sobie sprawę, że żyłka nie wytrzyma naporu wody i rzucam Kive do ochrony. Podtrzymuję koniec na brzegu dając Luce czas do działania.

I to jakiego działania. Po chwili światło wypełnia żyłkę, potem żyłę, a moment później cała forteca gorzeje w zielonkawym blasku. W tej chwili nie ma znaczenia nawet co mi ten blask przypomina. Dłoń się wali, drży w podstawach. Śpiewamy wszystkie razem, i pieśń niesie się rzeką, połączone głosy wzywają smoka by powstał do walki o swoja wolność.

Musiał usłyszeć, gdyż po eksplozji światła następuje kolejna eksplozja, która rozrywa fortecę. Jest ogromny, ociekający wodą i góruje nad wszystkich. Jego ryk musi się nieśc na kilometry a kiedy rozpościera wodne skrzydła zmywa całą Ossentharską część osady oddzielona wielkim murem od reszty miasta. Machnięcie ogonem roztrzaskuje pancernik na pół, po czym niczym wielkie tsunami smok rusza w dół rzeki ciągnąc ze sobą na dno swoich niedawnych ciemiężców.

Żałobnicy odzyskują dla Xandera włócznię, ale niestety jest złamana na pół. W nimfach następuje jakaś zmiana. Dziękują nam i mówią, że już nie są żałobnicami, a czymś innym. Z wdzięczności pilnują nas z wody kiedy zasypiamy. W nocy ktoś nam się przygląda - Nero Margerid i wilcze dziecko.

EPILOG

W błękicie załoga 5 pierworodnych trenuje czekając na swój dzień. Jeden z nich dostrzega zielony blask na czerwonej ziemi. Oto jest wyzwanie rzucone przymierzu, walka do jakiej przygotowywali się od dawna...
« Ostatnia zmiana: Listopad 17, 2013, 08:00:45 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: 28/09/2013 - Ossentharczycy są bez szans!
« Odpowiedź #3 dnia: Listopad 17, 2013, 07:55:36 am »
+ 4 PD za wyczerpujący opis :)