Kiedy byliśmy w gościnie u Tradyrów, Aksja ciągle gdzieś znikała. W międzyczasie co jakiś czas pojawiała się, z prezentami. Kiedy Luce dała srebrny amulet, który ponoć ma go chronić w snach, a Helenie mleczny napój zawierający pieśń, zacząłem robić się zirytowany, że ignoruje mnie, a przecież to ja się nią zajmowałem od początku. Byłem przez to wszystko coraz bardziej zniecierpliwiony. Kiedy powoli zbieraliśmy się już z miasta, pojawiła się po raz ostatni, razem ze Smoczym Okiem, po to, by oznajmić, że wracają do ogrodów Elfschana, by odzyskać to, co utracili. Na odchodnym bardzo mnie zaskoczyła. Otrzymałem od niej dziwny, delikatny pazur do założenia na
palec, a poza tym... ostrzegła mnie przed Lucą, twierdząc, że jest zły
(tutaj dodam, że chodziło jej raczej o tanelfów jako całą rasę, która zrobiła "coś" wszystkim hanom), zasugerowała za to, bym zaufał morlokom
("oni bać się ty bardziej niż ty oni"). Nie wiem, może ona nie rozumie po prostu kontekstu, bo wiem, że Luca jest moim przyjacielem, ale nie zaszkodzi się mu trochę przyjrzeć. Stwierdziła też, że pochodzi z rasy Dars, ja jestem Han, a oprócz tego, istnieje tez rasa tchórzy, Shoi.
Kiedy odeszli, i my zaczęliśmy szykować się do drogi, ale wtedy pojawiła się grupa piktów z naszymi rzeczami. Okazało się, że wszyscy nasi towarzysze z polowania, zginęli, lub zaginęli (bo wimora która przeżyła prawdopodobnie porwała jednego z piktów). Deidre chciała wiedzieć, co się działo, bo zwykle wimory atakują gdy w błękicie znajdują się wszyscy piktowie. Była zainteresowana faktem, ze pikt będący wymorginem próbował odsuwać Lucę od wimory.
Ku ogólnej frustracji, okazało się, że toczącą się kula, która miała zaprowadzić nas do Ikarii zaczęła kręcić się wokół nóg Luci i zachowywać się jak zakochany psiak
(kulę wyjęliście z tobołów już po odejściu Piktów).
Piktowie oddali nam nasze rzeczy i odeszli, a my chcieliśmy już opuścić miasto, gdy zaczęli nas wołać ludzie, panicznie błagając byśmy zawrócili nad rzekę, bo nimfy zwane żałobnicami proszą o rozmowę z nami, a odmowa mogłaby sprawić, ze nimfy zniszczyłyby miasto. Nie bardzo mając wyjście, zawróciliśmy i wkrótce znaleźliśmy na plaży kilkadziesiąt płaczących kobiet w sukniach z wodorostów. Okazało się, że one wraz z wodnym smokiem ocaliły nam życie podczas wielkiej fali, a teraz smok jest uwieziony w ossentharskiej twierdzy i Żałobnice proszą o uwolnienie go. Gdy Luca usłyszał jego imię, okazało się, że jest anagramem imienia ojca Luci
(odkrył to Rainer
), a wkrótce oznajmił nam, że jest pól smokiem, co było dość szokujące. Ja sam zdecydowałem się zagłosować za pomocą, gdy okazało się, że w twierdzy są klucz do Ikarii i moja zagubiona włócznia.
Żałobnice zabierają nas tam tratwą, przy okazji przekazując ważne informacje, miedzy innymi to, że Ossentharczycy przerabiają je na sól. Zostajemy zostawieni na brzegu niedaleko miasta, z widokiem na wielka twierdzę w kształcie dłoni znajdującą się na środku rzeki. W bramie, spotykamy strażników, którym Helena z miejsca oznajmia cel naszej wizyty. Nie są zachwyceni, ale zgadzają się odprowadzić nas do tradyrskiego domu i przyjść jutro porozmawiać.
U Tradyrów, okazuje się, że znika wiele osób w okolicy i winą za to obarcza się Ossentharczyków, robi to miedzy innymi skrzydlaty kot, który przybył tu szukać jaj swojej rasy. Następnego dnia, spacerujemy po mieście i konsultujemy się ze specjalistka od tych prowadzących kul, która uważa, że w naszej jest coś przeklętego i odrażającego. Sugeruje nawet, że jej sercem jest coś, co przyniesiono z Ikarii. Chce otworzyć kulę, a ta reaguje jakby miała własny rozum. Ostatecznie jednak, Luca "umawia się" z nią, że doprowadzi nas na miejsce skrótem, wiec odchodzimy. Potem, Luca robi mężczyźnie tatuaż, który daje mu nadludzką siłę w ramieniu.
Wieczorem, zostajemy przyjęci w koszarach Ossentharczyków. W zamian za klucz do Ikarii, wymieniamy posiadany przez Lucę fragment skóry Aksji (którą są bardzo zainteresowani), a ja w zamian za włócznię zgłaszam się do przesłuchania morloczego więźnia. Dowiadujemy się, że morloki próbują podkopać się pod fortecę i prowadzą walkę z Ossentharczykami.
Więzień jest w strasznym stanie, torturowany światłem i bólem. Opowiadam mu, co przydarzyło mi się do tej pory i w końcu udaje mi się dowiedzieć kilku rzeczy:
- że morloki żyją w plemionach, które najwyraźniej się ze sobą nie kontaktują.
- włócznia jest święta a pazur go przeraza
- że Morloki próbują osuszyć rzekę, by uratować Aksję z rąk Elfshana.
W zamian, przyrzekam ocalić go, jeśli tylko będę w stanie.
Po wyjściu trochę zmyślam, ale niestety, Ossentharczycy zachowują się dziwnie i twierdzą, że muszą zastanowić się, czy mogę otrzymać włócznię. Za to, jeden z nich zdradza mi alternatywną historię mojego gatunku, twierdząc, że tak naprawdę jestem tylko jedną z jego trzech ras. Po powrocie, odnajdujemy całą listę potencjalnych klientów na tatuowanie dla Luci, ale interesujący wydaje się nam niejaki
Riss, który chce tatuaż-smoka. Wysyłamy kogoś, by poprosił go o przybycie następnego dnia.
Powoli świta, gdy wychodzimy do ogrodu, gdzie próbuję przywołać morloków śpiewem, do czego przyłączają się Helena i Luca. Bez skutku, ale tuż przed snem, słyszę stukanie w podłogę. Ponieważ nie znam tego kodu, idę spać, i we śnie, znajduję się nagle w wąskim korytarzu pod ziemią. Rozmawiam z morlokami, z którymi umawiam się na wieczór tego dnia. Mają wprowadzić mnie tunelami pod twierdzę, gdyż błędnie byłem przekonany, że Helena byłaby w stanie przebić się przez fundamenty twierdzy.
Rano, budzą nas z powodu przybycia straży, ale po drodze rozmawiamy z Rissem Albionczykiem, którego zachęcamy do przyłączenia się do naszej drużyny. Dajemy mu czas do namysłu i idziemy się spotkać ze strażą. Gdy idziemy przez miasto do koszar, dookoła nie ma żywej duszy. Wszystko to wydaje się nam podejrzane, wiec konfrontuję strażników, którzy w tej sytuacji oznajmiają, że rozumieli moją rozmowę z morlokiem i wypraszają nas z miasta. Ponieważ nie ma szans się z nimi dogadać, odchodzimy, a mnie ogarnia coraz większa wściekłość, której daję upust w każdym calu. Wspólnymi silami, razem z Heleną i Lucą, postanawiamy działać. Dzięki pomocy Żałobnic, udaje się nam odkryć żyłę żyjącej twierdzy, a Luca używa na niej swoich umiejętności. Już chwilę potem, twierdza eksploduje zielonym światłem, a smok uwalnia się, zmiatając wszelkie pozostałości po Ossentharczykach. Jest to coś pięknego, zapomniałem nawet o włóczni.
Żałobnice leżą w wodzie niczym śnięte ryby, ale w końcu budzą się, oszołomione i jedna z nich znajduje w wodzie moja włócznię. Jest pęknięta na pól, ale ocalała! Zmęczeni, udajemy się na spoczynek, gotowi do podjęcia podroży z samego rana.