Autor Wątek: Cabian Alinar il Scorcese - asystent szewca  (Przeczytany 132 razy)

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Cabian Alinar il Scorcese - asystent szewca
« dnia: Styczeń 01, 2009, 05:43:58 pm »
Cabian Alinar il Scorcese

Asystent Maraila Ricotte, szewc rezydent na dworze Scorcese. Jego rodzice wyruszyli w Podróż z Księstwa wiele lat wcześniej, pozostawiając go w pracy jego marzeń, na drodze do szczęścia. Jego życie i pragnienia załamały się kiedy z wybuchem wojny między Ravenloth a Scorcese stracił pracę i możliwości rozwoju. Jego marzeniem było stać się kiedyś lepszym niż jego mistrz i osiągnąć zupełnie nowe wyżyny swojej sztuki. Mógł szukać nowego miejsca na rezydencję, jednak to jak blisko był rodziny, która dawała mu nieograniczone możliwości finansowe w rozwoju, sprawiło, że nie mógł się przemóc na podróż w dół drabiny kariery. Istniał jeszcze jeden fakt który rzucił go w stronę szaleńczej decyzji, którą później podjął. Kiedy uciekał z posiadłości Scorcese na jednym ze szlachetnych rumaków, mimo że pościg zignorował go, jako nie wartego pogoni, jego koń został zaatakowany przez białe kruki, w których posiadaniu jest elitarna jednostka wojsk Ravenloth. Rumak w amoku pędził przed siebie, przez lasy okalające posiadłość Scorcese, Dwór Diazmazon*. Cabian nie był wystarczająco doświadczony, żeby zwierzę opanować. Spadł, gruchocząc sobie kostkę, a jeden z ptaków atakował go przez chwilę, zanim ruszył w dalszą pogoń za koniem. Biały kruk pocharatał mu prawe ucho na tyle dotkliwie, że nieszczęsny szewc stracił w nim słuch, a co gorsza doznał poważnego uszczerbku na wyglądzie, tam gdzie ptak rozdrapał mu kawałek policzka. Tragediom nie było końca, gdyż, kiedy w końcu po kilkunastu godzinach marszu spowolnionego kuleniem na jedną nogę, dobrnął do rezydencji gościnnej przy trakcie prowadzącym do Revinionu, odkrył rozgrywający się tam dramat, nietanelfickich mieszkańców rezydencji, uciekających w popłochu. Tego zresztą dowiedział się od właściciela, ponieważ większości z nich już tam nie było. Nie było też już koni. Dwa ostatnie, które właściciel trzymał dla siebie, zostały skradzione przez zdeterminowanych do odjazdu rudów. Nie była to zresztą panika nieuzasadniona, ponieważ usłyszał nie napawające optymizmem wieści o mordach które już się wydarzyły, w tym na birdaninie, Tarhanie, którego znał osobiście z jednego z przyjęć w Dworze Diazmazon. To jednak stawiało go w dramatycznej sytuacji, braku opieki medycznej i braku możliwości szybkiego transportu do Revinionu. Właściciel rezydencji udzielił mu pomocy w takim zakresie w jakim potrafił, ale nie było to w żadnym wypadku wystarczające. Cabian ruszył więc w dalszą, znów kilkunastogodzinną podróż, do Revinionu. Nie było to zbyt logiczne w jego sytuacji, ale pchał go strach przed bliznami które mogłby mu pozostać i błyskawiczną pomocą medyczną, którą liczył otrzymać w Revinionie.
Tak się niestety nie stało. Medycy byli zajęci pomaganiem tanelfom z cięższymi ranami. Wiele dni później udało im się zająć Cabianem, ale nie umieli na miejscu zaleczyć ran zadanych przez białe kruki, pozostawiając tanelfa z sinymi bliznami na boku policzka i brakiem połowy ucha. Na pewno byłoby lepiej, gdyby Cabian posiadał środki zapłaty. Stracił jednak wszystko. Kostkę podczas drogi do Revinionu nadwyrężył sobie tak bardzo, że nadal wiele miesięcy później kulał. W ludzkim królestwie może nie miałoby to znaczenia, ale wszystko czego doznał, a także to skąd pochodził i u kogo pracował wcześniej, w trudnej sytuacji rozwoju konfliktu z Ravenloth, uziemiało go i stawiało w patowej sytuacji jeśli chodziło o zatrudnienie w wyższych sferach. Niespełnienie i złość przepełniały go coraz bardziej. Nie potrafił jednak walczyć. Jedyne co potrafił robić naprawdę dobrze, to buty. Jego własna bezsilność doprowadzała go do furii. Nie chciał jednak zacząć nauki walki bronią. Chciał zdobyć umiejętności jak najszybciej! Jedyne co mu przyszło do głowy, to wykorzystać umiejętności, które posiadał jako szewc jako podstawę do nowego rodzaju rozwoju. W tym jednak musiał mu ktoś pomóc...

* Diazmazon, pochodzące od albiońskiego 'diazmo' – 'rogaty' I 'mazon' - 'skrzydlaty


Wygląd:
180cm, duże błękitne oczy, długie jasne włosy zaczesane skrupulatnie na prawą stronę twarzy. Dość wąskie wargi, długi prosty nos, wysokie kości policzkowe, niezbyt masywna budowa ciała. Ubranie zawsze perfekcyjnie skrojone.
« Ostatnia zmiana: Styczeń 21, 2009, 12:24:51 am wysłana przez Bollomaster »