Zwani tak przez ejren: trzech Vendhów na usługach Yonasa Sharnina, alkalda Sizandry, jednego z najpotężniejszych namiestników na wszystkich Ramionach (i zapewne – największego sadysty). Ten z kolei nazywa ich z czułością “swoimi katami” - oni sami nie nazywają się w ogóle, nie znając (jak to mówią folken) żadnego ludzkiego języka. Cała trójka mistrzowsko opanowała walkę wręcz, przekraczając poziom osiągalny, wydawałoby się, dla śmiertelników. Ich głównymi atutami jest siła połączona z nadzwyczajną wprost wytrzymałością – zwykłe bronie; żelazo, drewno, kamień się ich nie imają. Żadnego z nieszczęśników których udusili nie udało się przywrócić do życia; dlatego też ich ciała są porzucane (normalnie na Kartaldorze po urzędowej egzekucji pali się trupa, najlepiej – w ogniach Inkarny).