Kadzeda żył w Drugiej Erze; na Wschód przybył przez Scaerę z Kitayu. Już wtedy uważano, że zaprzepaścił swoje człowieczeństwo; mówiono, że miał w żyłach krew smoków albo sajan i że zdołał ją wzmocnić jakimiś tajemnymi sztukami. Był wielki: ponad dwa metry wzrostu, mocarnie zbudowany, z grzywą czarnych włosów opadającą nisko na plecy. Jego skóra miała czerwony odcień; podobno gdzieniegdzie ustępowała miejsca łuskom. Oczy miał szare i powiada się, że ich spojrzenie odczuwano jak fizyczny ciężar - kolana uginały się same. Jego bronią było coś, co na Wschodzie dotąd nie ma nazwy; jakaś rzecz z krain nieznanych jasnomagii - jakby gruby, ciemnozłoty wąż, oplatający lewy bark, ciągnący swe cielsko wzdłuż ręki, owinięty wokół nadgarstka, przechodzący do wnętrza dłoni i wyginający się z niej w górę, tak jak gnie się szyja łabędzia. Nie wiadomo jak się tym Kadzeda posługiwał, żadna opowieść tego nie przekazała - ale niektóre z trupów były porozrywane w straszliwy sposób, a innym znowu zadano ranki tak niewielkie, że niemal niewidoczne.
Zaciągnął się do jakiejś z niezliczonych armii i szybko doszedł do wielkiego znaczenia. Wrogowie zwali go "Księciem Szczurów", bo otoczył się tymi zabójcami magów bitewnych (inaczej nazywa się ich "śmier'telnikami"). Kadzeda wykorzystywał ich jednak nie tyle do skrytobójstw, co porwań. Początkowo sądzono, że sam morduje uprowadzonych, że syci jakąś zemstę. Dopiero kiedy Kadzeda niespodziewanie opuścił Wschód, okazało się że wydzierał magom tajniki ich sztuki i dopiero potem zabijał. Tylko ostatni z nich, stary i obłąkany Irumo Trzysta Świec przeżył. Wydostał się jakoś z lochów sekretnej warowni Króla Szczurów (zarzynając przy okazji wielu jego "poddanych") - który już z niej zniknął - i wylizał się z ran po torturach. Irumo przybył kilkadziesiąt lat wcześniej na Wschód z, jak twierdził, Ro Gamblai. Chełpił się, że jest jedynym z adeptów Źródłodzierżcy który zdołał uciec przed swoim straszliwym mistrzem. Tak czy inaczej, zanim nie oszalał i nie stracił mocy, był potężnym magiem krwi i przelewał ją z dziką radością przez całe dekady. Ludzi nazywał "świecami na wietrze" i mówił, ze kiedyś zgasił ich trzysta za jednym zamachem.
Rozeszło się, że Kadzeda wypytywał Irumę o Ro Gambalai; że wydarł mu jakieś cenne sekrety i wyruszył do gniazda Książąt Krwi w poszukiwaniu większej potęgi... Wielu liczyło, że przepadnie gdzieś na Turblanda, że bezmiar Kontynentu wciągnie go niczym wir. W tamtym czasie skrócenie drogi ze Wchodu do Krain Południa przez Interior było niemożliwe; krasnoludzkie wyrocznie przepowiedziały bliskie wynurzenia krakenów i żaden statek-forteca nie ryzykował wyjścia na Pełne Morze. Całą drogę trzeba było pokonać pieszo, łukiem przez Północ i Zachód. Wydawało się więc, że ta rachuba jest uzasadniona. Kadzeda powrócił jednak po kilkunastu latach, w roku Upadku Ro-Gamblai. Wcześniej budził lęk, ale było sporo takich, co głosiło po jego odejściu, że zabiliby Króla Szczurów szybciej niż trwa krasnoludzkie pierdnięcie (które jednak potrafi ciągnąć się dość długo). Wschód zawsze był polem bitwy, na którym walczyli Zamieciowi wojownicy, Odmienieni ludzie; powszechnie było wiadomo, że są tacy których Kadzeda unika. Teraz, od 2472 roku zaczęła go otaczać groza.
Powiadano, że w drodze powrotnej przeszedł przez Kartaldor albo Skandazar; gdzieś tam znalazł wejście na Drogi umarłych, albo do jaszczurowych tuneli - a kiedy się z nich wynurzył, nosił niezwykłą i przerażającą zbroję. Była to jakby żywa istota, czy raczej istoty, o czarnej skórze i szarych, metalicznych łuskach. Z fałd skórnych połyskiwały tuziny wąskich, złowrogich oczu. Najgorsze były paszcze, kilkanaście bezkształtnych, rozlanych zębatych dziur, ociekających śluzem. Ten "pancerz" porastał mu korpus w taki sposób, że ramiona były odsłonięte, lędźwie i nogi do kolan. Podobno było to coś, czemu Kadzeda dał się częściowo pożreć, coś co nieustannie przeżuwało jego ciało, wzmacniane wciąż i wciąż krwawą magią Książąt... Broń rozrosła się jakby, kładąc się na barki i kark wielkim złotym brzemieniem; oplotła prawą rękę aż do łokcia i wyrosła dwoma szpicami ponad ramiona.
Wszyscy którzy rzucili Kadzedzie wyzwanie zaraz po jego powrocie zginęli w szeregu śmierci. Ten pogrom zakończył się bitwą pod Świętym Wzgórzem (trudno teraz powiedzieć o które święte wzgórze chodzi), kiedy sześciu magów bitewnych krwi i światła zaatakowało Kadzedę, rachując że będzie wyczerpany wcześniejszymi walkami - błąd który miał dla nich jak najgorsze konsekwencje. Cały Wschód wstrzymał oddech; wszystko zwiastowało nadejście jakiegoś potwornego konfliktu. Przez kolejnych dziewięćdziesiąt lat Kadzeda rzeczywiście stoczył wiele bitew, ale szybko stało się jasne, że znalazł się już w innym świecie. Władza, sprawy śmiertelników, złoto - nic dla niego nie znaczyły; pobudek i celów jego działań nie sposób było przeniknąć. W późniejszych stuleciach, już po śmierci Kadzedy, często porównywano go do Krayha anArhaya, z tym że ograniczał swoje podróże do Wschodu. Wiadomo, że wspomógł wojska erdańskie podczas Wielkiego Manewru, walcząc razem z Ekskanonikami w tylnej straży i że to on zadał śmiertelny cios Alvaringiemu. W miastach Zapomnianego Frontu do teraz "Ka'zed" jest czczony jako Heros (
"Wojna z Elfami Scaery"). Są przekazy które łączą go też z mistrzem szkolącym dwóch sajan - Sishira i Taaza - na Shoidars'sen w Tradyrze. Takich historii jest znacznie więcej. Ciekawym faktem jest, że Kadzeda często usiłował ukrywać swoją tożsamość - choć były to wysiłki z góry skazane na niepowodzenie (chyba prawdą jest, że nie mógł zdjąć swojej zbroi), oraz imię - czego kyar-Odmieńcy zazwyczaj nie robią.
W 2566 roku, po długim okresie spokoju (kilkanaście lat to na Wschodzie bardzo dużo) całą krainę obiegła wieść, że Kadzeda wydał jednoosobową wojnę wszystkim Alandom którzy uznali panowanie Hrođa Skeggjölda
(1). Znamienne, że opowieści z tamtych lat, nawet Hrodssaga, nie odnotowują przyczyn jej wybuchu. Wtedy właśnie Kadzeda zapoznał śmiertelników ze swoim Zaklęciem; wcześniej krążyły o nim tylko trwożliwe pogłoski - wyjątkowo, prawda okazała się jeszcze gorsza (patrz niżej). Do 2569 roku uśmiercił ponad 360 tysięcy ludzi; wszystko wskazuje na to, że nie zamierzał na tym poprzestać. Podobno stworzył sobie zaplecze, warowne miejsce, gdzieś w Trollheimie - to tam odzyskiwał siły i przechowywał pewne osobliwe przedmioty zdobywane podczas krwawych rajdów. W końcu, w 2569 roku, sam król Hrod wysłał na jego poszukiwanie swoich Wiosennych Biegaczy, czterdziestu czterech ulfhednarów, ludzi-wilków. Wytropili Kadzedę, a Hrod stanął z nim do walki i zdołał zwyciężyć. Był jednak ciężko ranny i musiał się cofnąć w bezpieczniejsze rejony swego kraju - jego wrogowie byli gotowi w każdej chwili rzucić się mu do gardła. Śmiertelnie ranny Kadzeda zdołał jeszcze wrócić do Trollheimu; później słuch o nim zaginął.
Kilkadziesiat lat później pojawił się jednak ktoś kto zdobył i założył jego pancerz - Żrącą Zbroję - a był to... (któż to wie?)
(1) Na forum na razie nie ma nic na jego temat - ale trochę rzeczy czeka na spisanie. Na razie jest tylko początek sagi o nim, a w niej kilka urywków z jego historii (
http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=334.0).