Autor Wątek: Leida, „Smok Ostateczny Zachodu”  (Przeczytany 160 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Leida, „Smok Ostateczny Zachodu”
« dnia: Październik 03, 2008, 12:56:00 am »
Urodziła się w Marlabardii, około 459 roku. Jej matka była z rasy ludzkiej – i to wszystko co o niej wiadomo. Za ojca miała szegena imieniem Khan Zahar, słynnego w swoim Czasie mistrza włóczni; w archiwach Ostertirny można znaleźć relację z bitwy jaką stoczył w 387 roku na Wzgórzu Harfy – czterogodzinnej walki z szarańskim koszmarem zwanym senerhit. W 461 roku, gdy Leida miała zaledwie dwa roki, zaginął, być może uciekając przed Gniewem Bogów który ciążył na nim za jakieś nieznane przewiny.
Gdy cztery roki później stało się jasne że szaranie szykują się do zgniecenia Marlabardii, Leida znalazła się wśród trzech tysięcy ludzi oczekujących na ewakuację do Ostertirny. Sprawa nie była jednak prosta. Morze dookoła stolicy było czarne od szarańskich galer; ziemia przypominała jedno wielkie mrowisko. Na wsparcie halruańskiej floty powietrznej nie można było liczyć; kelanejscy oligarchowie i aldorscy książęta pod grozą ungmarskiej potęgi odmówili jakiejkolwiek pomocy. Zniszczenie aquilońskich sił w Asterii Raumavanu zdawało się być kwestią Czasu. Przepełniona uchodźcami, sparaliżowana pogłoskami o Pajęczej Zarazie, Ostertirna nie mogła niczego zrobić... Sytuacja była nawet jeszcze gorsza. Na poły tylko człowieczy władykowie południowej dzielnicy Aldoru, Przymorza, w których żyłach płynie krew-żywica leśnych duchów (z gatunku łaknącego ofiar ludzkich, a przez starożytnych Karajan uznawanego za Boski) – przyjęli ossentharskie złoto i ze swoich portów wypuścili na Morze Szmaragdowe łowców niewolników. Do tego większość uciekinierów, żyjąc wśród śmierci i strachu cierpiała od Obłędu Umbry – na tych skierowała się uwaga Horrorów, poszukujących “materiału” do swoich Bestialskich badań. Z drugiej jednak strony – istnieli jeszcze obrońcy Lardii; wielu przekraczało jasnomagiczne poziomy mocy, a wszyscy byli odważni jak sam Szatan, zdecydowani na walkę mimo świadomości nieuniknionej klęski – kilkudziesięciu z nich zdołałoby osłonić uciekinierów... Niestety, nie było to możliwe. Ci ludzie wyrzekli się świata i życia ślubując walczyć do śmierci o stolicę Marlabardii – zamknięci w jej murach, mogli się utwierdzać w tym postanowieniu, ale gdyby tylko błysnęła możliwość ratunku, ucieczki razem z innymi uchodźcami... Czyja wola by się nie ugięła, lub chociaż nie zachwiała? I była też wiara we własne Słowo i w wartość swego zamiaru, w to, że już nic prócz niego się nie liczy. Dlatego tanelf Lanquir – tanelf – nie popłynął ze swoim dzieckiem, ośmioletnim Evrem, dlatego żaden z tysiąca siedmiuset czterdziestu dwóch bohaterów nie zszedł z posterunku, kiedy kilkadziesiąt setek uchodźców (wśród nich mała Leida) płynęło w ostatni, bez-nadziejny rejs...
Szaranie, Horrory i  Ossentharczycy... Większość tych którzy przeżyli, przeżyła tylko dzięki dwojgu ludzi: Meidumie, erdańskiej Egzekutor i Bangailowi Go Danie, rycerzowi Feniksa, który był bliźniakiem przyjaciela i towarzysza Lanquira – Banfeina. Na wieść o bliskim upadku Lardii, każde z nich weszło na Inne ścieżki, aby przez krainy o których tylko śnią śmiertelni, dotrzeć przed Czasem i Losem na miejsce. Transpozycja, podróż przez Inne, była wtedy nieporównanie cięższa i bardziej niebezpieczna niż teraz; Bangail i Meiduma przetrwali ją wspólnymi siłami – ale chociaż na prawdziwej ziemi trwało to kilka uderzeń serca, dla nich upłynęło ponad czterdzieści lat. I dotarli do kresu swoich dążeń. Meiduma pociągnęła za sobą załogi dwóch halruańskich niwelatorów - „jak złote ostrze przecięła ta flota” niebo i ocaliła życie ponad dwóm tysiącom ludzi... A potem, zanim umarła, dokonała kolejnego cudu przekonując arkanonów Halrua do przyjęcia uchodźców na swoje ziemie i zapewnienia im praw jakie przysługują ich mieszkańcom. Bangail odszukał brata – i razem opuścili czerwoną ziemię już na zawsze, przez zmienne horyzonty idąc ramię w ramię, śladem wojsk Nocy do Akaruny.
Wszystkie opowieści o Leidzie twierdzą jednak zgodnie, że chociaż żyła Czas pewien wśród Lardyjczyków na pograniczu Lagemonium i Skandazaru – to z matni na Morzu Szmaragdowym nie uratowała jej Meiduma. Szaranie – ku powszechnemu zdumieniu – przepuścili większość uciekinierów, pozwalając im wypłynąć na szerokie wody. Dopiero tam opadli ich, żeglujący z wiatrem na czarnych przymorskich statkach – Ossentharczycy. W tym momencie prawie cała, nieliczna eskorta spełniła ostatni, sekretny rozkaz Lanquira: wojownicy zajęli najszybszy okręt, wzięli na pokład Evrego i pomknęli na północny wschód, zostawiając za rufą zarówno przyjaciół jak i wrogów. Szczęśliwie uniknąwszy szarańskich galer (pajęcza flota miała wtedy rzeczywiste panowanie na całym Morzu) wylądowali na wybrzeżu Nunarny i przez niespokojny kraj przebili się z synem swego wodza do Ostertirny...
Właśnie wtedy nadleciała na ratunek powietrzna kawaleria; objęci zimnym, złowrogim cieniem dwóch niwelatorów, jak łańcuchy fortec unoszących się nad niespokojnym morzem, Ossentharczycy poszli w rozsypkę i uciekli. Przeniesienie trzech tysięcy zdesperowanych, rozhisteryzowanych ludzi z kołyszących się stateczków na napowietrzne pokłady bez wsparcia lżejszych jednostek zdawało się niemożliwe, ale pod wodzą Egzekutora mogło się powieść – gdyby nie nadciągnęli szaranie. Sunąc pod wiatr, bez śladu trwogi na czarne góry zawieszone pod Słońcem i ciemne punkty skaczące po falach – stadko kilkudziesięciu okrętów – pchana tysiącem wioseł pajęcza eskadra w zastraszającym tempie zmniejszała odległość. Dość byłoby sił jednego niwelatora żeby rozgnieść tych szaran, ale Meiduma wiedziała, że czegoś takiego arkanoni neutralnego Halrua nigdy nie wybaczą – a ich zemsta spadnie na ludzi których uratowała. I wybrała mniejsze zło, odleciała. Około tysiąca ludzi, wśród nich Leida, zostało. Jednak razem z nią, na tym samym statku, z Lardii wypłynął śmiertelnik imieniem Wuhida, sajanin z Błękitnej Kompanii który poległ kilkaset lat wcześniej w bitwie na Nidudalv. Teraz powrócił z Katedry żeby odrodzona drużyna mogła stanąć ten ostatni raz do walki... A jednak zostawił towarzyszy i jego imię niesłusznie zapisano obok imion tych, co zginęli w stolicy Marlabardii – umierał w innym Czasie i miejscach.
Kiedy szaranie byli już blisko, ujawnił się i rozpoczął bitwę obronną. W krąg marlabardzkich statków morze zawrzało, a niebo sczerniało od chmur i zbielało od błyskawic, kiedy żywioły gromadziły się i nacierały po stronie sajanina. Walka trwała aż do zmierzchu i szaranie nie mogli zdobyć przewagi – aż nie zajaśniał Księżyc w pełni. Wuhida zmienił postać, Opancerzył się, i jego moc wzrosła; mrowie wrogów musiało się cofnąć albo zginąć. Wtedy jednak zaatakowały senerhity, Błękitne pająki, tron-karanie, kekateje, huldery i mnóstwo innych szaran – sajanin zmagał się z nimi dopóki niebo na wschodzie nie zaczęło jaśnieć. W tej szarej godzinie, kiedy Lanquir żył jeszcze, Wuhidę opuściły siły. Statek na którym była Leida, z tyloma ludzi ilu tylko mogło się zmieścić, wziął na barki - uniósł w powietrze - przeniósł z dala od wrogów, łukiem przez wysokie, zimne i gorące sfery nieba - wylądował na południu Halrua, dziesięć dni drogi na wschód od miejsca zwanego Wedan.
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 29, 2009, 02:37:11 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Zarys ciągu dalszego
« Odpowiedź #1 dnia: Październik 03, 2008, 01:04:34 am »
Historia Leidy splata się z historią Evre Wielkiego; wiadomo, że zawarli braterstwo krwi (rzecz niesłyczana - ona była przecież śmiertelnikiem, on tanelfem) - dlaczego i w jakich okolicznościach nie wiem.
Z pewnego powodu Leida stała się wrogiem Pałacu Satawiańskiego - jednej z najpotężniejszych organizacji Kontynentu, w ramach której skupiają się niedosiężni i śmiertelnie delikatni aristosi Kelanei. To oni stali (zapewne) za zniszczeniem Vuhidy, a Leida została spalona w Satawii. Ta śmierć była bezpośrednią przyczyną bitwy w cieśninie Shumar.
Wiadomo jeszcze, że Leida uświadomiła sobie to czym jest na Kartaldorze, w ruinach katedry na wyspie Range.