TINNEL – jest to statek sławiony w pieśniach na równi z wielkimi piratami, posiadający świadomość. Gdy był jeszcze pozbawiony własnej esencji należał do Danazy. Doszły do niej słuchy że łowcy nagród złapali jej ukochanego, morskiego elfa Taihira, i wystawili go na sprzedaż na Targu Zenitarskim. Nie było tajemnicą kto go kupi: jego zaprzysięgły wróg, Julian del Cadavago, syn Gubernatora, którego żonę Taihir zgwałcił i porwał (albo odwrotnie; jest to oficjalna wersja; najprawdopodobniej elf nie musiał do niczego zmuszać żony mężczyzny który podróżował na krześle noszonym przez czterech silnych niewolników, a do tego był zapewne impotentem i sadystą). Danaza błyskawicznie zgromadziła hulającą po ostatniej wyprawie załogę i ruszyła najkrótszym szlakiem na Zenitar. Na jej drodze stanął jednak Skirbahay; w obliczu takiego zagrożenia cała załoga zdezerterowała. Mimo to Danaza nie poddała się i skierowała dziób statku prosto na Sztorm. Powiadają że jej miłość oraz determinacja tchnęły niesamowite życie w martwe drewno i Tinnel z żaglami w strzępach i dziurawym kadłubem przedarł się przez Skirbahay. Danazę i Taihira czekało jeszcze długie życie pełne przygód; skończyli je oparci o siebie plecami stojąc na zalanym krwią pokładzie Tinnel. Po skończonej bitwie statek podpalono go a kadłub przedziurawiono w wielu miejscach. Według legendy maszt tonącego statku, wydawałoby się nienaruszony, złamał się miażdżąc tryumfującego Juliana. Mimo to po jakimś czasie Tinnel wynurzył się. Wieści o statku który nie potrzebuje siły mięśni ani wiatru żeby prześcigać największe jednostki rozniosły się echem po świecie. Z Tartany przybył kupiec-bankrut (1) który znalazł Tinnel, wyremontował go, załadował towarem i ruszył na Albion. Słuch o nim zaginął, a po kilku tygodniach Tinnel pojawił się znowu; pusty, w dawnym stanie. Wiele dziesiątków lat później jakiś rycerz z Detmarchii postanowił zdobyć trochę sławy i złożył ślub że spędzi na pokładzie statku siedem dni i siedem nocy; historia powtórzyła się. Tinnel jest niewielkim statkiem z jasnego drewna, podobno ciągle pokrytego ciemnymi plamami krwi i śladami ognia. W jego ładowni chlupocze woda wlewająca się przez pięć dziur. Jedyny maszt jest złamany, a większość wioseł połamana. Wielu śmiałków chodziło po jego pokładzie za dnia; tylko nieliczni odważają się zostać na nim po zachodzie słońca – ci niezmiennie znikają. Starzy żeglarze opowiadają że właśnie o tej porze, gdy na falach tańczyły ostanie błyski ciepłego, letniego słońca Danaza wydała ostatnie tchnienie, a płonący Tinnel pogrążył się w morzu.
(1) Musiał to być bardzo silny człowiek (a może rud). Tartana była jednym z krajów haladzkiego Podgórza i bardzo dotkliwie odczuła następstwa Rzezi nad Tasar w 141 roku. Enlad i Inlad pogrążone były w najgłębszym chaosie, ale groza i bezwład ogarniały już wtedy cały Halad... Większość uchodźców nie umiała sobie poradzić na Zachodzie i bardzo szybko umierała w strasznych warunkach; ten człowiek zdołał wyrwać się z Haladu niosąc w sobie śmiały zamysł poprawy własnego losu – który próbował realizować do samego końca...