Pierwszy patent, z płonącym holkiem, najlepszy moim zdaniem.
Czytam teraz 'Red seas and red skies', drugą część 'The lies of Locke Lamora'. Tam jest podobny patent do tego z udawaniem rozkazów; Locke i i jego przyjaciel Jean zostają zmuszeni do przyjęcia nietypowego zlecenia od władcy miasta Tal Velar- przebrani za oficerów mają sfingować własną zdradę, ukraść statek z miejskiego portu i załogę z miejskiego wiezienia, a potem wyruszyć na pirackie wyspy i sprowokowac tatmtejszych kapitanów do buntu przeciwko Tal Velar (co z kolei, na mocy stanu wojennego odda większą władzę w ręce władcy miasta). Niestety - ani jeden ani drugi nie mają pojęcia o żegludze i statkach. Władca miasta daje im miesiąc na opanowanie podstaw pod kierownictwem Caldrisa, starego wilka morskiego, który spędziła na morzu 45 lat. Ten mówi bohaterom z góry że potrzeba jakichś pięciu lat, żeby szczura lądowego przerobić na w miarę porządnego marynarza - piętnastu na oficera. Dlatego Cladris popłynie z nimi na misję i będzie sterował i wydawał rozkazy udając że otrzymuje je od Locke'a. Locke i Jean mają więc miesiąc na naukę wiosłowania, podstaw nawigacji, żeglarskiego slangu, i nazw poszczególnych części statku oraz niezbędnych manewrów. Pod koniec miesiąca potrafią obydwaj odegrać w miarę przekonujące role kapitana i bosmana (pod warunkiem że wiedzą jakie rozkazy wydać). Jak łatwo się domyślić, siódemgo dnia żeglugi Caldris umiera na zawał serca...