Mierzenie czasu, historia i Dhalarin
Kiedy Wygnanie stało się faktem i dla przodków Drowów otworzyła się ziemia w głąb której mieli zejść - ci elfowie poczuli taki strach przed czarną otchłanią, że resztki ich boskiego daru Władania uwolniły się w jednym, niewiarygodnym nawet dla największych mistrzów żywiołów, akcie magii. Ze skał wytrysnęły źródła krystalicznej wody w której zaczęły się topić promienie słoneczne nasycając ją czystym blaskiem. Wezbrane strugi popłynęły w dół, tworząc wielką podziemną rzekę. Wzdłuż jej krętych brzegów ruszyły Drowy, a moc dnia co-zszedł-pod-ziemię broniła ich przed plugastwem ciemnych światów. Tam, gdzie rzeka rozlała się szeroko we wszystkich kierunkach, tworząc świetlisty bezcenny Dhalarin, "Morze Skarbów", na wysuniętym cyplu założono pierwsze miasto, Het-Natah, to, które później zostało opuszczone i odtąd stoi bezludne.
W pierwszych dekadach Dhalarin płonął niezaćmionym blaskiem; Drowy trzymały się jego wybrzeży. Stopniowo jednak wspomnienie Słońca zaczęło słabnąć (być może pod naporem Czasu) i Wygnańcy musieli się pogodzić z perspektywą jego całkowitego wygaśnięcia. Trzeba było rzucić wyzwanie zewnętrznym mrokom, okiełznać najbliższe przejścia i jaskinie; dopiero teraz drowie oczy przyzwyczajały się do ciemności, a ciała gięły i przekształcały w ciasnocie skalnych tuneli. Wokół Morza zaczął powstawać pierścień Vortiganu.
W końcu, po prawie dwóch stuleciach jasność Dhalarinu ostatecznie przepadła, a jego wody stały się śmiertelną trucizną. Razem z martwym, czarnym nurtem, omijając wykańczane fortyfikacje, w głąb drowich domen zaczęły przenikać stwory Podziemia, wygłodniałe, drapieżne, pełne złych zamysłów. Wygnańcy zostali zakleszczeni między Vortiganem i nadmorskimi miastami, które teraz zyskały nowych mieszkańców. Położenie Drowów stało się rozpaczliwe; w tej sytuacji niewielka grupa desperatów postanowiła szukać ratunku na Powierzchni. Długo trwała ich droga, ale kiedy stanęli na progu podniebnych światów - odwrócili się od nich plecami i wrócili do reszty swojej rasy. Zebrali wszystkich, jacy byli przy życiu i opowiedzieli im co zobaczyli na źródłach Dhalarinu: wielką twierdzę o czarnych murach i wieżach. Od podstawy po najwyższą iglicę pokrywały ją runy barwione wrzącym srebrem, zaklęte przez panią tego miejsca do kiełznania mocy słonecznych wód. Ten jeden jedyny raz, cała ogarnięta straszliwą furią rasa wychynęła na powierzchnię i w szalonym szturmie zdobyła, a potem doszczętnie zniszczyła Cytadelę. Bo nie była to zwykła siedziba maga, ale prawdziwy Skarbiec Sił założony przez Senmorę, Mocarza Eonów Potęgi, Demonologa. Senmora uratowała co prawda życie, uciekła, lecz Drowy obiecały jej nieuchronną zemstę: tak zaczęła się jedna z nielicznych (jeśli nie jedyna) wojen jakie prowadziły (prowadzą?) na Powierzchni. Słoneczny blask został uwolniony, jednak zwycięstwo nie było pełne. Wody chwytały mniej jasności - tak że ta zaczęła płynąć falami, impulsami, rozdzielanymi przez bezświetlne fazy; Drowy nie zdołały też usunąć jadów którymi Demonolog nasyciła źródła. Mówi się że ta krucjata wypaliła w Drowach ostatnie płomienie Ognia właściwego istotom Powierzchni - po jej zakończeniu bez wahania porzucili Słońce i wrócili w obręb Vortiganu (może nie wszyscy?). Wybrzeże Dhalarinu było już wtedy powtórnie wymarłe; stwory które miały tutaj swoje legowiska albo zginęły, albo uciekły gdy Morze zalśniło nowym blaskiem. Cykliczność fal światła posłużyła za lepszą niż dawne miarę czasu, a ostatnie, wielkie wydarzenia uznano za początek nowej epoki - nazywanej (jeśli w ogóle) "Erą Słoneczną" (1).
Przez ponad siedem kolejnych stuleci blask Dhalarinu stopniowo słabł, tak że obecnie, w 744 roku, jest już tylko cieniem, szarą poświatą i odległym wspomnieniem Słońca. Dlatego ostatnie pokolenia Drowów są zupełnie nieprzyzwyczajone do pełnej jasności dnia. Z rozwojem i rozrostem rasy, granice Vortiganu, przesuwane stopniowo, oddaliły się od brzegów Morza. Dawne miasta leżą opuszczone, a zatrute wody nie zachęcają do ich zasiedlenia; kilka z nich wręcz zdziczało - zasiedlone przez jakieś osobliwe i chyba wrogie kreatury będą musiały być wkrótce spacyfikowane. Można tu jednak spotkać Drowów. Po pierwsze, są to załogi starożytnych fortyfikacji, bastionów wzniesionych w pierwszych wiekach Podziemnego życia, kiedy Wygnańcy bardziej polegali na słonecznej emanacji Dhalarinu niż swojej sile. W nowych czasach służą za ostatnie, najmocniejsze twierdze niektórych Protektoratów - jeśli jakiś wróg przeniknie przez Vortigan, ich hołdownicy mają gwarancję azylu w tych "Ostojach". Zazwyczaj jednak twierdze są obsadzone minimalną liczbą żołnierzy. Po drugie, to nad Morzem skupiają się hołdownicy mistyków którzy pielgrzymowali na Powierzchnię i wrócili stamtąd z dziwnymi, Słonecznymi magiami - potrafią na przykład wzniecać dawny blask wód Dhalrainu (przy czym skala zatoki to wyzwanie legendarne, nie ma mowy o całym Morzu). I po trzecie: jest jeszcze załoga tajemniczej "Bazaltowej Cytadeli". Zbudowana na wzór Skarbca Senmory przez Azgotha, "czarnoksiężnika krwi", naocznego świadka i uczestnika tamtych wydarzeń - zdaje się mieć podobną moc co pierwowzór. Pęta i składuje blask słoneczny; nikt jednak nie oskarża Azgotha o "wygaszanie" Dhalarinu. U zarania Ery Słonecznej żaden Drow nie pozwoliłby na powtórzenie podobnej sytuacji; mag raczej gromadzi i konserwuje światło które i tak jest skazane na zniknięcie. W jakim dokładnie celu? To wie tylko on sam (miejmy nadzieję).
I ostatni (na razie) z dużych motywów dotyczących Morza: wiele wskazuje na to że w jego śmiertelnych wodach coś jednak żyje. Co? Nikt tego nie wie, ale krążą pogłoski o bestiach sprzed Słonecznej Ery, istotach które kiedyś polowały na Drowy jak na zwierzynę... Zmuszone do ucieczki po zniszczeniu Cytadeli Senmory, teraz, gdy światło Dhalarinu zamiera - wracają na dawne żerowiska.
DOBA to jeden pełny cykl światła i ciemności Dhalarinu - z nim są zsynchronizowane fosforencje ulic, szlaków i budowli oraz prostych "zegarków" (2). Trwa mniej więcej tyle co na Kontynencie, ale jest względem niej przesunięta. Nurt rzeki zasilającej Dhalarin "porywa" promienie Dnia i niesie go dość długo pod ziemią; gdy na Powierzchni zapada noc, woda spływa w Podziemia niezmieniona.
1) Rok 1 ES to 281 rok III Ery według rachuby z Arahuros; 1025 rok III Ery to 745 Ery Słonecznej. (Tak, to o jeden rok za dużo. Teoretycznie daty ES względem chronologii Turblanda oblicza się odejmując 281 od określonej daty; 1025 - 281 to 744. Powyższy wynik jest efektem złożonych obliczeń numerologicznych i oddaje subtelne przesunięcie Chronolinii Powierzchni i Podziemi. Drowy ta sprawa raczej nie obchodzi; obecnie mają 744 rok Ery Słonecznej).
(2) Są to po prostu drobne przedmioty pokryte alkemicznymi substancjami które uwalniają określone natężenia fosforencji w odpowiednim czasie.