Całość przygody miała objąć kilka dni marszu przez połoniny hryniawskie, następnie zejście to małej miejscowości Szybene, uzupełnienie zapasów i podejście ponad 1ooo w pionie na Pop Ivana, z którego rozciągają się widoki na okoliczne góry i na którym znajdują się ruiny przedwojennego polskiego obserwatorium.
Pierwszy nocleg, dość hardcorowe warunki

Czasem dobrze popatrzeć na wszystko z góry....

Mieliśmy tu spać, na podłodze owcze bobki, na ścianach jakaś paskudna cerata, z okien wieje i pizga, zimno, wilgotno i śmierdzi feee

Następny dzień, "To victory we marsh"


Czas się napoić


Dalsza droga połoninami


Kolejny obóz, przepiękna okolica.

Trasa nie zawsze była łatwa:

Ale zawsze bardzo interesująca

Mały test zwinności

Przez Ukrainę przetoczyła się powódź, jej skutki są mega smocze:

Dzień ostatni, rozpoczyna się podejście na Pop Ivana, ten moment jeszcze był spokojny (nie ma bocznego wiatru i śniegu)

Wiało, pizgało, padało, w dodatku padało i pizgało:

Gdy dotarliśmy na grań i zaczęliśmy nią iść, nie byliśmy pewni czy przypadkiem nie zostawiliśmy obserwatorium i szczytu gdzieś za sobą (widoczność na 10-20 metrów). Wreszcie ukazały się ruiny obserwatorium.

Zlodowaciałe wnętrza:

Fota jak z WoWa:

Po odpoczynku i zwiedzeniu pozostałości budynku czekała nas droga powrotna....
