Z całej tej gromkiej dyskusji wniosek dla mnie najważniejszy jest taki, że w niedzielę będę w akademiku siedział sam jak pipa jaka.Mi piątek pasuje w połowie, bo mam trening komunikacji. W sumie mógłbym nie iść, bo i tak mnie warunek z tego przedmiotu czeka, ale może się to jednak nie przyśniło żadnemu filozofowi i mi się upiecze, więc lepiej iść. Tak więc ja osobą moją skąpą będę przed 22.00, ale krótko przed, mam nadzieję, że wszyscy jeszcze przytomni będą (zwłaszcza Kaczor, bo ten jak się przyssa, to jak przydawka, ani idzie oderwać).
BTW, nie wybiera się ktoś czasem w sobotę do Katowic?