To jest dzika, nieokiełznana kraina. Ostre szczyty wbijają się w poszarzałe niebo; pod czarnymi graniami nie ma żadnych lasów, łąk żadnych – tylko piargi i pola połupanych głazów. Z daleka dniem i nocą słychać szum zmieszany z poświstem bliskich wichrów. Ziemia trzęsie się, śmieje – jak mówią tutejsi – raz po raz, schodzą lawiny, walą czarne deszcze, gory rosną w oczach: to jest Północ.
Północ to nie tylko gory. W południowej części kraju leżą równiny, od horyzontu po horyzont pokryte zwałami buropopielatej drobnicy. Gdzieniegdzie pyka sobie małe, szarawe źródełko obrośnięte suchym trawiszczem. Śnieg pada często. Wiatr nie ustaje. Jeśli niesie lato, jeśli jest ciepły – będą powodzie, rzeki popłyną rumorząc niesionymi kamieniami. Jeśli oszroniony idzie wiatr zimy, drobinki lodu mogą być tak dwarde i prętkie że rysują skały; śnieżne krupy biją z mocą kul armatnich.
Brzmi nieprzyjemnie, ale mieszkańcy Pracy Żryma (tak nazywają swoje równiny) chwalą sobie owe warunki – porównując je z życiem w gorach (o którym raczej słyszą, niż go doświadczają). Żyją – mieszkają! – tu bowiem ludzie, a świat którym się otoczyli jest wielce jasnomagiczny, dogodny oraz przyjemny. Od niespamiętanych czasów do teraz, tym światem jest osiem niezwykłych miast. Solidne i piękne budynki, szerokie aleje, wielotysięczne tłumy oraz prawdziwe, zielone ogrody w których można ujrzeć konia albo ptaka – a nad tym wszystkim kamienne, niezmożone nieba, legion-tonowe kopuły, po jednej nad każdym miastem. Zbudowali je dawno temu krzepcy kamieniarze. Może i brakło im umiejętności czy wiedzy, ale pięści na darmo nie zwykli zaciskać. Więc zanim go położyli, każdemu głazowi wbijali strach przed upadkiem – a zrobili to tak dobrze, że całość trzyma w górze się do teraz. Czasami tylko kamienie jęczą – może ze strachu, może z bólu – i po zamkniętym mieście ten jęk potrafi się nosić cały dzień. No ale skąd w takim miejscu dzień? Z początku ludzie rzeczywiście musieli żyć w ciemności i nie było to dobre. Wreszcie jednak rzecz rozwiązali: nauczyli się robić kamienne słońca, świecące niemal tak pięknie jak prawdziwe...
Mieszkańcy kamiennych miast nazywają je Dworami, Dworami Północy, a siebie – dworzanami. Ich władcy noszą tytuł grafów. W czasach obecnych, czyli w Trzeciej Erze, z ośmiu Dworów pięć zamieszkują ludzie żywi, dwa ludzie umarli, a jeden jest opuszczony.
cdn