Autor Wątek: PRZED ERAMI: zapomniane dzieje Brasaszas  (Przeczytany 159 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
PRZED ERAMI: zapomniane dzieje Brasaszas
« dnia: Październik 05, 2008, 12:32:21 pm »
I tutaj panuje pewien zamęt...

W czasach przed I E Krusa, Demon Krwi, podjął wyzwanie od Errana Dżatal i stanął do gry z Białą Damą (za którą ukrywali się Nuranie [uwagę zwracają kontakty nuranów z demonami światła: Biała Dama (dwukrotnie: zabicie Krusa, sprawa Aquelin), Lounahanan (Bestie), Obrońcy Słońca (uratowali Szkarłatną Królową, która niemal zginęła w czasie Daar Hezellon; nie miała przecież zostać zniszczona ale przemieniona w formę antybytu)], zaniepokojeni dziwną naturą jego mocy). Przegrał i został porąbany przez nią na kawały; stąd pochodzi krusangwen oraz czterysta czterdzieści ker. Najmocniejszą z nich, Szóstą Władczynię (zwaną też Szkarłatną Królową), pojmał Niebiański Smok zwany Rezuno Jang; „Paszcza Nereith Seugwil” [wg legend rada ta istniała setki jeśli nie tysiące lat zanim został sformowany jej cel: utworzenie i ochrona Słońca; mimo to od samego początku nosiła to samo imię...]. Smoki z Rady Gasnącego Słońca połączyły jej lewe oko [Prawe zostało wyłupione; w jego miejscu umieszczono Księżyc] z esencją specjalnie stworzonego Ognia Słonecznego – tak powstało Słońce. Pozornie właściwymi niszczycielami Krusa byli Nuranie, jednak wiele wskazuje na to, że stali się nieświadomym narzędziem Smoków z Nereith Seugwil. Odpowiedź na zasadnicze pytanie: czemu Rezuno Jang sam nie „zajął się” Krusem znajdować się musi w Literach z Lemansandry, których treść jest jednak dla nas niepoznana. Podsumowując: wszystko zdaje się wskazywać na to, że przed Zamknięciem Smoki nie mogły oddziaływać bezpośrednio na Wielkie Moce; rozbity Krusa przestał być Demonem, stał się krwiami [archaiczne: kery]; wszak nikt nie nazwie odciętej dłoni elfa elfem. [XXX].
Od samego początku istnienia ker zamiarem większości z nich było połączenie się z Szóstą Władczynią i tym samym odrodzenie Krusa. Zmieniło się to po jej porwaniu przez Nereith Seugwil i powstaniu Słońca. Trzysta trzydzieści ker uznało, że odbicie Szóstej Władczyni Smokom jest niemożliwe; rozproszyły się one po całym Istnieniu w poszukiwaniu krusangwenu. Pozostałe sto dziesięć zachowało jednak nadzieję; zostały one odszukane przez nuranów, którzy ofiarowali im sojusz przeciw Nereith Seugwil (Słońce, emanujące potężne siły witalne, powstrzymywało kâgal) oraz Brasaszas, ostatni kraj ludzi na Turblanda nie włączony jeszcze do Acheronu. Nuranie dobrze zdawali sobie sprawę, że siła ker ma nienaruszalne granice (tak jak u Demonów) i jest zbyt mała żeby dostać się pod Iglicę Zaranną; dali im więc ludzi. Chociaż ciała, umysły i dusze tej rasy są słabe, a umbra wielka, to moc ich pragnień sięga Gwiazd i mają dar przekraczania nieprzekraczalnego. Mieszkańcy Brasaszas, przymuszeni przez swoich nowych panów (których nazwali Danavi), rozpoczęli Wędrówkę do Słońca. Taki układ był bardzo korzystny dla Danavi: dążąc do Słońca korzystali z ochrony niemal wszechpotężnego sojusznika. O sile Acheronu w tym czasie świadczy dobitnie obronna postawa Nereith Seugwil. Z drugiej strony Danavi nie wiedzieli kto był inspiratorem zniszczenia Krusa i nie znali prawdziwych planów Hader, które nie zamierzało im oddawać Szkarłatnej Królowej; pod przewodnictwem samego Nurana (który dla tej sprawy powrócił z Dali do Istnienia) Haderyci mieli przemienić ją ponownie – w formę antybytu. Nie chodziło tu o prostą dezintegrację, połączenie bytu z antybytem w wyniku którego powstaje piasek – Słońce miało stać się antySłońcem, które po okresie istnienia równym okresowi istnienia Słońca cofnęłoby cały jego wpływ na Istnienie, umożliwiając powszechne kâgal. Wszystko to zostało przekreślone przez powstanie Narmandakilu, nadejście Dni Ostatnich i Dâr Hezellon. 
Danavi, mimo klęsk ponoszonych przez Nuranów w wojnie z Narmandakilem przez pewien czas walczyli po ich stronie, zagrażając prawej flance wojsk prących na północ, w kierunku Tradyru i Acheronu; w końcu musieli ratować się ucieczką. Potrzebowali jednak pomocy, a walczący o przetrwanie Acheron nie mógł im jej udzielić, Demony i Dzicz trzymały się na uboczu; pozostali jedynie Bogowie, rozproszeni po wszystkich obozach. Danavi zwrócili się do Kurunta, Zabatosa i Kirinüme, później jako czwartego dobrano Losa. Pierwsza trójka zażądała w zamian za pomoc części ludzi, Los nie chciał niczego. Kirinüme wydzieliła Brasaszasów i Danavi z Pamięci Bogów (łamiąc prawo że w Pamięci Bogów niczego zmienić nie można); każdy z trzech bogów stał się strażnikiem pamięci swoich ludzi; strażnikiem pamięci Danavi i ich niewolników został Los. W taki sposób zostali pozbawieni związków ze światem śmiertelnych, dzięki czemu Bogowie mogli udzielić im schronienia w swoich krainach. Według umowy, gdy niebezpieczne czasy dobiegną końca, Los miał zakończyć swoją służbę, przywracając Danavi wraz z ich ludźmi do Pamięci Bogów. Danavi zgodzili się, ponieważ nie pojmowali natury Losa, który po prostu nie mógł im tych praw oddać (jak się później okazało, oprócz krótkiego okresu dezorientacji nie miało to większego wpływu na poczynania Danavi).
Dla uchwycenia sensu tych wszystkich zabiegów kluczowe jest zrozumienie różnic w oddziaływaniu na Istnienie między Bogami a śmiertelnymi (do których zaliczają się także kery). Bogowie mogą działać tylko w obrębie właściwych sobie Słów Celu; nie mogli po prostu użyć siły i wziąć sobie Brasaszów, a po Daar Hezellon zająć ich dawny kraj. Musieli zgromadzić „drużynę” gdzie Słowa jej członków umożliwiały osiągnięcie celu: Kirinüme zmieniająca Boską Pamięć, Zabatos umożliwiający natychmiastowe przejęcie ludzi przez Bogów, Kurunt jako doprowadzający rzecz do celu oraz Los nie oddający Pamięci Danavi i ich ludzi. Gdyby Los zginął Danavi odzyskaliby swoje prawa – Bogowie musieliby (bez żadnego wyboru) oddać im to, co do nich należało. W boskim pojęciu kłamstwo jest równe zaprzeczeniu Słowu Celu – a to jest po prostu niemożliwe. Bogowie ustanawiając Los strażnikiem pamięci oczywiście mieli na celu „zablokowanie” praw Danavi, ale gdyby ci znali Słowo Celu Losu to właśnie Bogowie mogliby zostać oszukani. Z drugiej strony, dla śmiertelników fakt odebrania im praw niczego nie przesądza; tak jak Danavi, mogą je odzyskać. Istnienie i działanie według praw ogranicza Bogów; śmiertelnych ogranicza ich moc, która bardzo rzadko może się równać z Boską.
Dzięki temu, po Daar Hezellon ziemie dawnego Brasaszasu zostały zajęte przez Kurunta, Kirinume i Zabatosa.
Zanim jednak do tego doszło, Wróg podczas Dni Ostatnich uwięził prawie wszystkie Demony w Domenach. Większość Danavi uchroniła się przed tym łącząc się z krwią żywych ludzi z Brasaszas – były to pierwsze „chowańce” [chowaniec: od "chować się"]; mogły powstać tylko dzięki specyfice ker (na stworzenie chowańców dla Demonów trzeba było jeszcze poczekać ? lat, do czasów nieistniejącego jeszcze Sivarnahd). Istoty te, różniące się od chowańców w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, zostały nazwane Diabłami.

Los zwiększał więc swoją moc (podobnie jak tamci trzej) tak długo jak danavi nie wracali na Turblandę, co z kolei uniemożliwiała im powyższa trójca. Z drugiej strony moc diabłów w tym układzie także rosła (nie wiedzieli o tym bogowie którym po prostu brakło doświadczenia). Z powodu tych przewałów obecnie uważa się że Vendhia powstała dopiero wraz z przybyciem Diabłów i ich ludzi, którzy zdobyli sobie prawo do tej ziemi. W rzeczywistości należała do nich wcześniej, ale została im odebrana i musieli ją odzyskać. Z tego wniosek że ludzie w Vendhii są niemal równie starożytni jak w Tradyrze. Po wykreśleniu ich z pamięci Kur., Kiri. i Zab. musieli teraz w jakiś sposób zabezpieczyć życie danavi i ludzi. Mieli znaleźć schronienie w krainach bogów weszli tam po Kolumnie Świtu. Jest to ciało/ dom „betel” Losu, srebrzysta, czworokątna z ostrymi kątami, opleciona srebrną siecią, widoczna tylko przy świetle świtającego słońca.

MOTYW: Braszasowie zbudowali bardzo wysoką wieżę, ku Slońcu; gdy nadszedł Daar Hezellon wspięli się na jej szczyt (byli to raczej budowniczowie którzy mieszkali tam na stałe). Fale disposu ścięły jej fundamenty, tak że runęła – jej upadek trawał dziesięciolecia; budowniczowie wyladowali w ten sposób