Płyniemy pełną parą na Incarnę. Almadan mówi nam, że nie wysadzi nas tam, ale trochę z dala od samej wyspy. Sam planuje wpłynąć do portu w Gibil i oddać hołd Lordowi Szachownicy, oraz oddać mu Króla Popiołów.
Po drodze, czytamy gazety. Wyłaniający się obraz, zadziwia, ale też wciąga i energetyzuje.
* Artay zabity przez źródłodzierżcę, Tai - władcą Agnatany
* Trimnogdracha odbudowana, Lintra poszukiwana, a tanelfowie źle widziani na Krzyżu
* Na Incarnie znajduje sié Azra i Angiwara, a także statek Gambeta Oza. Mają być spalone przez kapłanów Spopielacza.
* Stalowa Barakuda zniknęła
* podniebny statek cyryjski - Tuda, największy, najpiękniejszy i najnowszy, stworzony jako neutralny grunt dla przymierza przeciw szaranom.
* Mithel Białą Królową Aldoru. Podobno były na nią zamachy (wojsk cienia?). Sama wyszła z inicjatywą założenia ambasady Scorcese - ambasarodem - Sirise Rivo. Wywaliła karan ze stolicy, a szaranie mordowali Aldorczyków za górami.
* Tantalia - nowy tanelficki kraj Papela i Troya Tantalidy (książę). Planują ekspansję w morze. Tysiące istot ze Scorcese już emigrowało. Stworzone państwo - na cyplu na południu Zjednoczonego Cesarstwa, kiedy wojska Ossentharu wycofały się z Nimbarionu.
* Księżniczka Zielonej Fali regentką cesarską, choć na dworze podobno rządzi koteria tanelfów, którzy dorwali się do władzy.
* Brama Revinionu odgrodzona okopami, barykadami i murami.
* Aldor wysyła 10.000 wojsk do Krain Południa, aby wesprzeć Juhtunshaar.
* Lahtinah, nową Fehtmistrz z dowódczynią - Morią Mortarą planują 'koniec orków'. Ich całkowitą anihilację.
* 12 Stalowych Łuczników na Raumavanie.
* Niektórzy wygnańcy ze Scorcese ruszają na Południe.
* O Vidarocu nikt nigdzie nie słyszał.
Arzel pójdzie na zwiad i przybijamy na Incarnę łódką Wodnego Williego, który poddaje się ze swoistą rezygnacją.
Arzel dostaje bransoletkę z włosów, dla porozumienia, ale nie musi jej użyć, wraca po dwóch dniach. Informuje, że figury szachowe są pod sztandarami w stolicy, są też pogłoski o Irganach na wyspie, o nazych 55, mówi się "Zapomniany oddział". Eyren uważają, że przybędziemy odbić Azrę. O Vidarocu - zero wieści.
Poza miastem 'pielgrzymi' obnoszący się jako mordercy Pierworodnych:
- Ekskanonik
- Człowiek w płaszczu z ludzkiej skóry
- Starzec, wieszcz
- Dziecko sidardyjskie, pełne lorik
Płyniemy do portu!
Bez większych problemów cumujemy w porcie, zostajemy poinformowani o zakazie rozlewu krwi. Wodnego Williego 'wypuszczamy' na wolność. Arzel oddaje mu łódź w butelce, którą wcześniej, asekuracyjnie, zabrał mu jako kartę przetargową.
Miasto jest oświetlone ogniami najróżniejszego rodzaju, czasem zobaczyć można nawet Halruańczyków pod dużą obstawą. Wzdłuż kanałów, straż przechadza się z pikami, jakby to w nich się czaiło coś niebezpiecznego.
Idziemy do karczmy/bramy pod Chimerą, gdzie na prośbę o pokazanie swojego złota, Victor wyciąga pocięty denar, który wiele czasu temu był ich punktem porozumiewawczym z Tyat. Nie wie czy to coś da, ale działa na bazie intuicji. Na jego widok, dziewczyna mówi, że ktoś już na nich czeka i od razu są zaprowadzeni do wewnątrz. Arzel, Fera i piraci zostają za drzwiami, kiedy Lintra i Victor wchodzą do środka.
Siedzą tam mężczyzna bez ręki, wyglądający na dość starego, ale bardzo zadbanego - imieniem Albion i Szeller, kobieta niezwykle umięśniona, młoda, o tęczowych oczach. Albion mówi, że jest Mistrzem Ceremonii, a Szeller - gońcem, dworu Lintry. Nadal był podobno Kawalerem, a jego kopia jest Katem.
(Tu więcej, może Anka napisze)Szeller, jest nie tylko niezwykle szybka, ale widzi światło między istotami. Ma problemy ze zlokalizowaniem Vidaroca, ale kiedy słyszy o jego Almuckim pochodzeniu, od razu twierdzi, że jest prawie pewna, że wie, gdzie on się znajduje. Mówi nam, że występuje pod imieniem Lashal Almutai.
Nie czekając na nic, postanawiamy odnaleźć go od razu. Dowiadujemy się, że jest w jakimś burdelu i z pewnymi przeczuciami już, ruszamy tam. Właśnie wychodzi. Lashal wygląda jak opalony, postawny almucki mężczyzna, o czarnym warkoczu splecionym z tyłu głowy.
Victor mówi na głos, że jest nieodrodnym synem swojego ojca, pamiętając w jakim stanie spotkaliśmy pierwszy raz Evre Wielkiego. Ogląda się zaniepokojony, ale szybko odchodzi z kobietami, które jednak zaraz też się oglądają. Lintra, żeby się upewnić kim jest, używa duchowego spojrzenia, dzięki któremu nie mamy już wątpliwości. Ruszamy za nim. Victor woła, że ma coś dla niego. Lashal ogląda się, ale próbuje odejść pospiesznie. W końcu jednak jest zmuszony do zatrzymania, a panieny są mu podkupione, żeby rozmowa była bardziej prywatna. Nie chcemy go demaskować na ulicy. Po sporych oporach, udaje się go zgarnąć do naszego pokoju pod Chimerą. Tam mówimy mu, że wiemy kim jest i po kolejnych pertraktacjach, udaje się go przekonać i otwiera swoje prawdziwe, tanelfickie oczy. Okazuje się, że podróżował już wcześniej pod wieloma postaciami po krainach południa, a na samej Incarnie miał już sześć postaci. Nie jest zachwycony, kiedy słyszy o planach swojego ojca i obietnicy, którą mu złożyliśmy. Ma ponad sto lat, mówi, że chce tylko zobaczyć kawałek świata, a nie angażować w żadne niebezpieczeństwa. Jest to pewien zawód, ale Victor drąży dalej. Okazuje się, że ci pielgrzymi złowrodzy, obozujący poza miastem, czekają właśnie na niego i są nasłani jako środek nacisku, przez jego matkę. Nie mają go skrzywdzić, ale mordują Pierworodnych w jego otoczeniu (Victor czuje się NIECO nieswojo...). Z pewną niechęcią, ale Vidaroc daje się namówić na podróżowanie w towarzystwie Rzeziów, jako, że Victor mówi, że z nimi wiele zobaczy, a jednocześnie będzie pod opieką. Nie wiemy też nadal do końca co on naprawdę umie, czemu jego matka tak bardzo chce go spowrotem (oprócz sugerowanego romansu). Vidaroc nie chce jednak używać swojego prawdziwego imienia. Wydaje się niechętnie podchodzić do spraw 'wielkich esencji' itd. Chce spokoju i rozrywek. Kiedy słyszy o Zmierzchu, zakłada, że go dostanie i mówi, że chce go oddać Lordowi Szachownicy i za to otrzymać jego wsparcie. To jednak szybko zostaje ucięte, informacją, że Zmierzch, według obietnicy jaką złożono Evremu, pozostanie w rękach Victora, aż ten nie uzna, że Vidaroc może go dostać. Vidaroc przyjmuje te wiadomości z niechęcią, ale i pewną rezygnacją. Nie próbuje z tym walczyć. Mówi, że z jednej strony myślał o tym, żeby może odbić Azrę, ale w sumie nie wydaje się do tego ani bardzo zapalony, ani przekonany. W tym względnie ustalonym układzie + fakt, że nie chce być w podróży nazywany swoim imieniem (na sugestię, że może cofnąć tą decyzję kiedy zechce - oponuje), Vidaroc udaje się na spoczynek do drugiego pokoju. Sytuacja nie jest idealna, bo Vidaroc nie wydaje się bynajmniej chcieć 'rozwoju' o jaki prosił Evre, ale przynajmniej możemy zapewniać mu ochronę póki z nami będzie, a o reszcie pomyśli się później.
Po krótkim wymienieniu opinii co do tego co będzie najlepszym wyjściem na obecną chwilę, ustalamy, że zwiniemy się z Vidarociem, Arzelem, Ferą i Szeller w błękit, na statek, ewakuując się błyskawicznie z Incarny, z poczuciem sprawnie wykonanego zadania. Chcemy zgarnąć Oddział Cudu z Urba Corda, póki wieści o naszym powrocie nie rozeszły się jeszcze i zabrać ich do Juhtunshaar, gdzie Lintra chce się zameldować i będziemy ustalać na bieżąco jak możemy się przydać i pomóc przez miesiąc służby.
Victor planuje jak dyskretnie i stopniowo wzbudzić w Vidarocu chęć rozwoju i płomień przygody