Autor Wątek: Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi  (Przeczytany 237 razy)

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi
« dnia: Wrzesień 03, 2009, 05:45:26 pm »
Rytuał wykonany przez Lisa poprzez krew zabitych ściąga Seishiro z powrotem na prawdziwą ziemię. Czekają już tam na niego Lis i Rayari. Zabierają sajanina do swojego obozowiska; pierwsze kroki na czerwonej ziemi uświadamiają Seishiro siłę jaką zdobył i potężną więź ze wszystkimi żywiołami; z nieba dociera do niego odległy okrzyk, gdy spogląda a w tym kierunku widzi pędzącego po chmurach jeźdźca na pasiastym rumaku - to Niebiański Łowca, który galopuje w stronę Ossentharu. Seishiro opowiada Lisowi i Rayari całą długą historię swojego treningu u Zageiry, pobytu w Błękicie, mówi im o swojej Drodze Smoka, dowiaduje się do nich o rytuale który umożliwił mu powrót, oraz o tym, że Sheddath zmieniło się w miasto-sanktuarium (postanawia się tam udać jeszcze przed wyruszeniem do Ossentharu aby zobaczyć miejsce na własne oczy). Podobno nad Sheddath w nocy płonie czyste światło Gwiazd. Lis i Rayari dosyć poruszeni nowinami i wizja ataku na Ossenthar, mimo wszystko nie wahają się i obiecują ruszyć razem z Seishiro w dalszą drogę. Lis sugeruje że zanim to nastąpi Seishiro powinien jednak lepiej zrozumieć co naprawdę wydarzyło się w Błękicie (według niego, pomimo swojej nowej siły, sajanin jest 'rozbity' i osłabiony przejściami w drodze do Akaruny). Proponuje udać się do znanej mu istoty w Skandazarze, która może posiadać wiedzę o takich błękitowych sprawach. Seishiro się waha, nie chce tracić czasu i schodzić w wybranej drogi. Na razie staje na tym, że wszyscy udają się do Sheddath i tam podejmą decyzję co robić dalej. Gdy układają się do snu Seishiro wyczuwa, jak gdzieś w ostępach Skandazaru budzi się jakaś potężna siła (jakby wyrastała spod ziemi) która powoli lecz nieubłaganie rusza w jego kierunku i z całą pewnością nie życzy mu dobrze. Znajduje się jednak bardzo daleko i Seishiro postanawia że nie ruszy jej naprzeciw. Zapada w sen i dręczy go uciążliwy koszmar - wizja ossentharskiej tzarcembry. Ze snu wyrywa go nagły atak - kobieta która pojawiła się jak znikąd, bardzo biegła w sztukach walki. Seishiro szybko ją obezwładnia (łamiąc jej ramię), jest jasne że z jakiegoś powodu kobieta go nienawidzi i chce jego śmierci; w następnym momencie Seishiro wyczuwa że zbliża się inna istota, niezwykle silna i niebezpieczna. Jest to mistrz kobiety którą Seishiro właśnie pokonał (szegen Attlataka) ale nie chce walczyć - rozumie że sajanin jest od niego silniejszy. Wyjaśnia, że ludzie których Seishiro zabił w rytuale Lisa byli również jego uczniami (wysłał ich w głąb Skandazaru aby, jako część swojego treningu, walczyli z tym co tam spotkają), i że jego ostatnia uczennica chciała ich pomścić. Teraz chce tylko aby wyszła z tej walki żywa. Seishiro pozwala mu ją zabrać. Reszta nocy mija spokojnie, o świcie drużyna rusza w stronę Sheddath. Wyostrzone zmysły Seishiro pozwalają mu postrzegać szlak na wiele kilometrów do przodu i widzi, że ziemia w okolicach Shaddath i najbliższej osady, Vedan, jest splugawiona przez pomiot, jednak nie wydaje się aby ludzie osiedli na tym terenie szykowali się do walki. Ekipa dociera na trakt prowadzący do Sheddath, tam roi się od podróżnych, głownie pielgrzymów do miasta-sanktuarium. Seishiro i jego towarzysze dołączają się do karawany krasnoludów ze szczepu Mahadów, którzy opowiadają im o cudach jakie zaszły po zabiciu Bestii - twierdzą że przynależne im dary powróciły, a to może oznaczać tylko jedno - że Mahadowie odzyskali swój tron, dotąd zajęty przez Urhenena. O zmroku tego dnia ekipa dociera do Vedan, osady założonej przez Tradyrów. Tu również jest mnóstwo pielgrzymów; Seishiro rozentuzjazmowany pierwszym kontaktem z kulturą legendarnego Tradyru, mimo wszystko żeby uniknąć problemów nie ujawnia że jest sajaninem. Gospodarze szybko jednak odkrywają prawdę (tym samym - że S. jest zabójcą Bestii); powszechna euforia i poruszenie wśród pielgrzymów, Tradyrowie zachwyceni, chcą usłyszeć jak najwięcej o innych sajanach, Smokach - oraz kiedy Seishiro ruszy do Tradyru. Wielka uczta z dużą ilością jedzenia i sajaninem na honorowym miejscu. Chwila pełna radości, którą Seishiro postanawia dobrze zapamiętać, aby wspomnienie mogło służyć mu pomocą w trudnych czasach które na pewno nadejdą. Mimo to nawet teraz czuje że musi podjąć walkę - pragnienia, żądania i nadzieje wszystkich otaczających go pielgrzymów już teraz wydają się go spętywać. Wstaje, i jasno oświadcza, że nie może spełnić próśb kierowanych pod jego adresem - rusza teraz do Sheddath, a potem w dalsza drogę, ku innemu celowi. Wszyscy skonsternowani tym nagłym wybuchem. Po krótkiej chwili Seishiro opuszcza ucztę. Po rozmowie z Lisem i Rayari postanawia ruszać natychmiast do Sheddath, zanim wieść o jego przybyciu się rozejdzie. Towarzysze dołączą do niego za kilka dni.     
Droga do Sheddath zajmuje Seishiro kilka godzin. Jeszcze przed miastem droga jest zagrodzona przez aquiloński satarion, który zainstalował tu hajnometry, aby utrzymać z daleka odmieńców (satarion jest złożony głownie z ludzi z Północy, z których niektórzy mają tarcze nieopisywalne). Czeka tu spora kolejka pielgrzymów, ale Seishiro udaje się przekonać dowódcę strażnicy, aby pozwolił mu ruszyć dalej (dowódca rozpoznaje w sajaninie zabójcę Bestii). Biegnie prosto do bramy miasta, mijając po drodze kilka obozów, założonych tutaj przez pielgrzymów (jest ich pięć, nazywane są Blaskami). Sheddath spowite białym blaskiem, trwa niezmienione, dokładnie takie, jakim było w momencie pokonania Bestii. Pod murami kłębi się pomiot. Seishiro wchodzi do miasta, tuż za bramą, na kamieniu, siedzi człowiek, przy pasie pusta pochwa, nie porusza się. Seishiro wędruje ulicami, uczucie przytłaczającego ciężaru i obcości, ale niestety żadnego objawienia. Gdy opuszcza miasto, spotyka szegenkę która czekała na niego pod bramą - jej imię to Trigerdi i jest Astronomem z Ambrii. Przekazuje Seishiro trzy wiadomości. Pierwsza pochodzi od Magicznego Człowieka (?) który dziękuje Seishiro za róg (?) i jako dowód wdzięczności przesyła słowa - ten który zna odpowiedź na twoje pytanie nazywa się Nandarfa i mieszka na Kartaldorze (?). Druga wiadomość to ostrzeżenie, że Sheddath jest oblężone - jakaś obca siła, prawdopodobnie kyar, chce przebić się do miasta; zginęło już kilku Rycerzy, ale nikt nie odkrył jeszcze prawdziwej natury wrogiej siły. Trzecia wiadomość to dar, który Trigerdi może ofiarować Seishiro - pieczęć od Gwiazdy, która wydaje się zwracać szczególną 'uWagę' na poczynania sajanina. Trigerdi poznała tą pieczęć we śnie i może ją założyć na Seishiro, ale nie zna efektów - wpływ pieczęci może się objawić jako straszliwy ciężar, albo jak silna wieź pomiędzy Seishiro a Gwiazdą. Seishiro zaintrygowany, ale mimo wszystko odmawia, nie chce związywać się z nieznaną potężną istotą, zwłaszcza teraz gdy jest w drodze do Ossentharu. Krótka rozmowa o przeznaczeniu;). Seishiro żegna się z Trigerdi (może ją później znaleźć w jednym z Blasków) i rusza wzdłuż murów miejskich na spotkanie pomiotowi. Straszliwa, długa i żmudna praca wybijania całego plugastwa (wśród nich jeden karadan). Znużony Seishiro o świcie wraca pod bramę; gdy ją mija, kierując się w stronę obozów pielgrzymów wyczuwa za plecami potężną obecność - to Zageira, w postaci smoka (jedno jej oko niewidoczne, drugie zastąpione przez godło Kolczastego Oka). Bardzo wściekła, mówi Seishiro że skoro już tu przyszedł ma udać się do Blasku i spojrzeć na ścianę modlitw.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 06, 2009, 10:10:49 am wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi
« Odpowiedź #1 dnia: Wrzesień 03, 2009, 06:45:20 pm »
(na tej sesji było tyle spotkań z rozmaitymi istotami, że, nie ukrywam, kolejność - i imiona - zupełnie mi się mieszają. Zapiszę więc motywy w punktach)

RYCERZE W SHEDDATH - Zageira znika, i Seishiro dostrzega w pobliżu bramy trzech Rycerzy. Zamieniają kilka słów i Seishiro zostaje zaproszony do ich obozu, oraz później, wieczorem, na rycerską naradę. Chociaż Rycerze noszą zazwyczaj dwa miecze, kilku z którymi sajanin rozmawia nie jest w pełni uzbrojonych - niektórzy mają tylko jeden miecz, inni żadnego. Seishiro dowiaduje się później od jednego z nich, Harsena, że arkanon ziem na których znajduje się Sheddath (Kratorza z Dezam-Lany), a dokładniej jej pełnomocnik (Parat Dezmin) obiecał dostarczyć zaopatrzenie dla pielgrzymów w blaskach, ale tylko jeżeli otrzyma pięćdziesiąt rycerskich mieczy. Dowiaduje się też, że człowiek siedzący w Bramie to Rycerz który poddał się Desperacji i teraz szuka uzdrowienia - mówią o nim, że 'chodzi w bieli'. Po południu tego samego dnia Seishiro udaje się do obozu, tam rozmawia z giermkami i pokaźną grupą Rycerzy; pyta ich o sposoby walki z Ossentharem, oni opowiadają o wieściach z tego kraju, o tym że miały się tam pojawić Smoki. Wielu z nich jest zaniepokojonych, bo totalna destrukcja w Ossentharze (podobno zostaje tam tylko niebo i ziemia) nie wydaje się nieść ze sobą niczego prócz zniszczenia, żadnego wyższego celu - czy tak mógłby postąpić Smok? Seishiro jest jednak pewien że jest w tym jakiś sens i z pasją próbuje przekonać Rycerzy że muszą zachować wiarę w słuszność tej sprawy. Wieczorem zaczyna się narada. Poruszane sprawy to, między innymi: krucjata Yvaina z Pożaru przeciw Źródłodzierżcy, który pojawił się znowu do Krain Południa; Yvain udał się teraz do Detmarchii, gdzie znajduje się człowiek który pomógł Źdródłodzierżcy powrócić w wygnania. Kiedy Yvain dowie się od niego wszystkiego, czego potrzebuje w do walki z Księciem Ro Gamblai będzie potrzebował każdego Rycerza który jest zdolny z nim wyruszyć. Następny przemawia Rycerz z Almutu, który został tam wplątany w intrygi i skłoniony do niehonorowych czynów, prosi teraz o radę i przewodnictwo. Jeden z obecnych radzi mu, aby udał się na Daleki Zachód, gdzie mieszka mędrzec imieniem Tralin, być może on będzie potrafił mu pomóc. Po jeszcze kilku mówcach przemawia Vrentelian - widać wyraźnie że wszyscy czekali na jego słowa, i że to on cieszy się tutaj największym szacunkiem. Vrentelian zamierza wyruszyć do Ungmaru, aby odnaleźć twierdze Nemsai Rim i wspomóc wojsko mythaliczne Twagelima w walce o odbicie fortecy z łap szaran. Jego słowa wywołują ogromne poruszenie, zgłasza się wielu ochotników, którzy chcą natychmiast ruszać z nim w drogę. Teraz odzywa się Harsen: strofuje rozentuzjazmowanych Rycerzy, mówi że potrzebni są nie w Ungmarze, ale tutaj, w Sheddath, by bronić i chronić pielgrzymów (kwestia pięćdziesięciu mieczy) oraz samego miasta (nieznana siła oblegająca Sheddath). Mówi, że on sam na pewno zostanie. Odpowiada mu Vrentelian - sugeruje że Harsen zszedł z właściwej drogi, i że lęka się iż honor Harsena może się ugiąć lub złamać. Wyrusza tak czy inaczej, ale chce, aby towarzyszyli mu tylko ci, którzy naprawdę tego pragną. Seishiro zabiera głos, mówi o tym jak spotkał wojsko Twagelima i o rogu. Oddaje Vrentelianowi dwie przysługi które otrzymał w darze od Twagelima,
« Ostatnia zmiana: Styczeń 13, 2010, 08:50:46 pm wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi
« Odpowiedź #2 dnia: Wrzesień 06, 2009, 10:23:15 am »
Doskonale!
Znowu kilka braków (zupełnie tego nie rozumiem!), ale ogólnie rzecz biorąc całość jest kompletna (np. wydawało mi się że historię Harsena zapamiętasz, myślałem że jest całkiem ciekawa). Pouzupełniam te kilka rzeczy jak tylko będę miał czas.

Blaski nawiązują do orczej idei Imperium; setki Blasków, poddanych krain, otaczało Tron Władcy potęgując jego wspaniałość. Tak to przedstawiają Aquiloni którzy je wznieśli - dla reszty istot które to w ogóle obchodzi rzecz jest jasnym nawiązaniem do pojęć Konstelacji.

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi
« Odpowiedź #3 dnia: Wrzesień 06, 2009, 02:51:50 pm »
Bakka. Zechciej łaskawie przypomnieć historię Harsana. Bo jeśli nie przypomnisz, nie będę mogła jej tu wrzucić. Na pewno była ciekawa, do jasnej ciassnej, tylko że na sesji było tyle informacji, że po prostu wyleciała mi z głowy! 2@$#%!
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi
« Odpowiedź #4 dnia: Styczeń 13, 2010, 09:16:20 pm »
"Ustąp pola wrogowi, jakiemukolwiek, kiedykolwiek - a przysięgam ci na moje imię, obiecuję: będziesz przeklęty, skazany na biel, sczeźniesz w pohańbieniu i wstydzie. Tak jak ja teraz." Takie padły ostatnie słowa z ust Harikany Splamionej w zimnej sali na opustoszałym zamku - słuchał tylko jeden człowiek: nawet nie dziesięcioletni, a już przecież wprawiony do miecza i harfy jej syn, Harsen, osławiony lata później Rycerz Czarnej Gwiazdy.
***
Dziewięćset czterdziesty ósmy rok, Detmarchia. Granica Korony Lorvaudii staje w płomieniach, Diabeł rzuca otwarte wyzwanie największej potędze tej podzielonej, znękanej wojnami krainy; kohorty jego siepaczy idą prosto na północny wschód, gotowe do rozstrzygającej bitwy. Tymczasem Królestwo zbyt późno zaczęło skupiać wojska, oddziały ciągle są rozrzucone na wielkich obszarach, oficerowie jeżdżą we wszystkie strony szukając swoich korpusów - a w stolicy okrutna egzekucja byłej Polikratessy głównej dowódczyni, kupionej - jak się niespodziewanie okazało - przez Diabła. Chaos, w tej białej godzinie Lorvaudia potrzebuje bohaterów, prawdziwych Herosów! I oto bohaterowie przybywają: szczękając ostrogami przed królewski tron wychodzą Rycerze - okryci pełnymi, matowoszkarłatnymi pancerzami - siedmiu z dziesięciu Sansedynowych Rycerzy, wojownicy zdolni przeżywać nawet śmierć. Narada jest krótka, nie tracąc czasu Rycerze gnają na zagrożoną rubież i w siedmiu obsadzają Strażnicę Siedmiu Tarcz, pierwszą lorvaudyjską fortecę na bojowym szlaku legionów Diabła. Fortecę? O nie, Strażnica to tylko krąg starożytnych murów, przebity w siedmiu punktach. Przed "bramami" siedem drzew, starych lecz ciągle żywych, a na drzewach siedem zrudziałych od rdzy tarcz. Czy potrzeba więcej słów? to jest tradycja świętych wojowników, obrońców którzy w ostatecznej potrzebie stawią czoła całej armii. Przyjęło się wśród wodzów, marszałków i hetmanów Detmarchii wystawiać przeciw Siedmiu lorvaudyjskim Tarczownikom swoich siedmiu czempionów - od wyniku tej walki nieraz zależał los całej wojny; mało też który generał w dziejach zostawiał za plecami ową twierdzę - niezdobytą. Ale Diabeł złamał i zdeptał już niemal każdą tradycję Detmarchii; jak postąpi tym razem?
Wróg przyjął wyzwanie; wojsko obległo Strażnicę, przygotowało się do ataku. Pierwszy dzień: kilkadziesiąt szturmów piechoty, szeregowych ciężkozbrojnych żołnierzy - wszystkie utopione we krwi. Drugi dzień, trzeci dzień, bitwa nie ustaje nawet na chwilę. Jeśli nie ręczna walka - ostrzał łuczników - operatorów kag - makin niszczących - leją się kaskady ognia, lecą kolumny błyskawic. Rycerze, stopniowo spychani na środek tego co zostało z pierścienia murów stają plecami do siebie i - mówię prawdę - ciągle jest ich siedmioro; pocięte, powbijane w żywe ciała blachy zbroic prostują się z chwili na chwilę, Potworna, zdaje się niewyczerpana siła sansedynu wbija im w żyły wciąż nowe strugi krwi, nastawia i zrasta zgruchotane ramiona, nogi, żebra. Czwartego dnia, grzęznąc w czerwonym błocie wchodzą do bitwy elitarni żołnierze Diabła, jego gwardia, najlepsi z najlepszych. Nie dość dobrzy; odwołani, wycofują się bezładnie, w czerwieni zachodu, w obliczu nieogarnionej armii Sansedynowi Rycerze czyszczą i ostrzą miecze, odpoczywają oparci o resztki drzew. Nad polem walki na noc, dzień, następną noc i następny dzień zapada cisza.
O zmierzchu dnia szóstego pod Strażnicą staje dwóch ludzi; jeden z nich, herold Diabła, donośnym głosem wzywa Sansedynowych Rycerzy do poddania twierdzy. Mogą zachować miecze i nie muszą składać hołdu - pod warunkiem że wszyscy niezwłocznie, natychmiast opuszczą granice Detmarchii. Diabeł gwarantuje im bezpieczny przejazd przez swoje wojska. I Rycerze składają swoje Tarcze, odchodzą, odwracając głowy od świateł Lorvaudii, oddechy parują na zimnie (idzie, nastała już zima), dłonie kołyszą się z dala od pasów. Ponieśli porażkę, lecz odsunęli koniec Lorvaudii na dwa lata, a później podjęli walkę na nowo, od Habatzaar aż po Hacsar, tam gdzie Diabła rzucono na kolana i wzięto do niewoli. Strudzeni, nie złożyli broni, bijąc się dalej aż nie zgnieciono Zimnej Armii - ten okrutny sprzymierzeniec musiał zostać zniszczony w imię powszechnego pokoju. Zawsze oni, wszyscy, zjednoczeni, Sansedynowi Rycerze, nierozerwalna kohorta. [he he, na sesji było to cokolwiek krótsze...]
Ludzie powiadają, że w 950 roku - roku dwóch wielkich bitew - na Habatzaar przeciw Diabłu stanęli znów w Honorze Sansedynowi Rycerze - nie dziesięciu jednak, dziewięciu w rzeczywistości. Harikana porzuciła towarzyszów, razem z giermkiem uciekła przed swoim wstydem na Suchomorze, a potem do Krain Południa. Nazwała się tam "Splamioną", a odebrawszy wietrzydłom szarą twierdzę w górze jednej z Rzek Żalu broniła stamtąd ludzi i mamunów przed pragnieniami Elfshanów - do końca życia, dziesięć lat zaledwie. Bo nie miała już Sansedynowej Zbroi - rzuconej w głąb lotnych piasków albo w Szczelinę - i dopadła ją starość. Ten pancerz to była jej obsesja, ukochany i znienawidzony niemal po równo; dopiero wiele lat później Harsen dowiedział się, że drugim z ludzi Diabła wtedy pod Strażnicą był Tai, ro gamblajski czarnoksiężnik krwi który zagroził nie ciałom, ale właśnie zbrojom Rycerzy. A oni, byle tylko je ocalić, w strachu o ich wspaniałość złamali złożone Słowo i swój Honor - dla Harikany na zawsze.
« Ostatnia zmiana: Styczeń 13, 2010, 11:37:00 pm wysłana przez Bollomaster »

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi
« Odpowiedź #5 dnia: Styczeń 13, 2010, 10:45:31 pm »
Usłuchać takiej rady to dla Rycerza skazanie na Desperację! Świetny opis bitwy, Bakka. Ale, jak mówią legendy, niespożyte pancerze były silne nie tylko sansedynem! Trzeba pamiętać, że tak naprawdę, w tej niezapomnianej kohorcie potężne zbroje były tylko pozornie najsilniejszym punktem: główną siłą Sansedynowych Rycerzy zawsze było braterstwo, wyniesione na wyżyny, które dla większości z nas są niepojęte. Jeden Rycerz jak siedmiu, siedem mieczy w jednej ręce, siedem tarcz chroniących jedno ramię. Gdzie się nauczyli tej sztuki? Być może to niezliczone bitwy na krętej ścieżce Honoru skuły ich jakby w jedno ciało; może to straszliwa żywotność Potwornego metalu, która zmieniła opancerzonych, złączyła ich nierozerwalną więzią; może wreszcie baśnie z krain Południa zawierają ziarno prawdy, te opowieści o bajkowych istotach, które ponoć wykuły dla Rycerzy ich niezdobyte zbroje i zaklęły w nie swoje zmierzchowe tradycje: historie o mamunach, fałszywych ludziach z Ter-Vasar, którzy podobno, choć w oddzielnych formach, potrafią łączyć swoje ciała w wielogłowe, wielorękie dziwo-twory.   
« Ostatnia zmiana: Styczeń 13, 2010, 11:36:02 pm wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi
« Odpowiedź #6 dnia: Styczeń 13, 2010, 11:11:54 pm »
Cytuj
Usłuchać takiej rady to dla Rycerza skazanie na Desperację!
To były srogie słowa, ale pół wieku temu, kiedy Harsen jechał z Krain Południa do Akwilonii - kiedy był młody i pełen zapału, ha! wtedy daleko mu było do Desperacji. Jako urodzony Rycerz ruszył prosto do Ziemi Blasku poznać i wchłonąć tą esencję Gwiazd, potęgę niewzruszonego uporu, trwania której potrzebował by nie poruszyć klątwy matki. Nie powiedział ci co dokładnie zrobił, ani jak - ale zdobył posłuchanie Asteriona Hamadeigonu (według legendy dając przykład niewiarygodnej wytrwałości, tak jak Gotfryd pod zamkiem Montclaru) i rodzaj błogosławieństwa. Heroldowie akwilońscy nałożyli na tarczę i chorągiew Harsena godło Kolczastego Oka, czarnego na białym tle (zazwyczaj wygląda to na odwrót) i Rycerz Czarnej Gwiazdy pojechał w świat, wbrew wszystkiemu bronić słabych i poniżonych. I nigdy nie poddał pola. Inni Rycerze rośli i umierali, przytłoczeni przez jego Honor, otoczony podziwem i chwałą Harsen toczył swoje bitwy i nie zawsze zwycięstwo było jego udziałem. Ostatni z poległych towarzyszy był brany do niewoli i z niej zwalniany - przez pełnych szacunku i uznania wrogów - torturowany, kłoniony do złamania Honoru - przez wrogów demonicznych którzy pragnęli pełnego tryumfu. Żaden go nie zaznał. Coraz starszy, mężnie znoszący ból dawnych ran Harsen dzierżył słowa matki, wierząc że nie są przekleństwem lecz drogowskazem - "jeśli tego unikniesz, twój będzie Honor". Jego blask stał się wielki i jego imię było na ustach i w snach każdego giermka, zasłynął z wyważonego charakteru, tego karkołomnego złączenia delikatności i zdecydowania. Ale nic przez co przeszedł i z czym się zderzył nie pozostało bez śladu. W 1018 roku walczył w Bitwie Avadorskiej, stracił obu giermków i odniósł takie rany, że powszechnie miano go za martwego. Bardzo długo walczył o życie oddzielony w odległej krainie od przyjaciół, a kiedy doszedł do siebie był niezdolny choćby dźwignąć miecza czy dosiąść konia. Zapomniany niemal całkowicie, mieszkał w pustelni na Obrzeżu Avadoru, nawet teraz opierając się Desperacji.
W 1026 roku odnaleźli Harsena Rycerze Korony Tradyru i powieźli na północ, do odnowionego Smoczego Kraju gdzie król uleczył go własnoręcznie ze wszystkich ran. Nie przyjął żadnego giermka, ale wziął oba ofiarowane miecze, dzielnego wierzchowca i stare godło, znowu ruszył w świat. Walczył dzielnie, jak zawsze nieustępliwie ale coś się w nim załamało, czegoś zaczęło brakować, coś zbielało. Czy rzeczywiście zagubił Honor, czy, tak jak niemal wszyscy Rycerze, odnalazł się tak drobnym, początkującym w blasku nowej Gwiazdy - Vrenteliana? Czy to marne pragnienie chwały, tej najwyższej władzy nad marzeniami ludzi, jej brak i pamięć tak go dręczy? Mimo wszystko, nawet w tej białej godzinie Harsen ciągle idzie naprzód; wieść o zagładzie Bestii ściąga go na Zachód do Sheddath, przybywa wśród pierwszych pielgrzymów, ślubuje bronić uświęconej ziemi dla każdego i - przed każdym.
« Ostatnia zmiana: Styczeń 21, 2010, 05:10:15 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi
« Odpowiedź #7 dnia: Kwiecień 15, 2010, 04:16:16 pm »
Borob, jeśli dobrze pamiętam sesja skończyła się na tym jak Seishiro dochodzi do siebie na granicy Setsary?
(Na marginesie dodam, że wybór tegoż miejsca na odpoczynek jest szczególnie, podkreślam szczególnie niefortunny!)
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 15, 2010, 04:25:44 pm wysłana przez Bollomaster »

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi
« Odpowiedź #8 dnia: Kwiecień 15, 2010, 05:19:37 pm »
Hmm, chyba tak, ale w dalszym ciągu towarzyszy mu chyba drugi sajanin (Rezuro?), uzdrowiony jużprzez Zageirę (@#"#$!!!) - chyba postanowili odpocząć wyżej w górach. CO sprawia, że na splamionej nieprawością ziemi Ossentharu to miejsce jest szczególnie niefortunne? Chyba nie grymasisz w wyborze miejsca na odpoczynek kiedy twoje ramiona zostały spalone Praenergią?
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi
« Odpowiedź #9 dnia: Czerwiec 21, 2011, 01:26:42 pm »
Tak właśnie było! Seishiro wychodzi ze starcia z Demonem żywy, lecz jego ramiona są, zdaje się, oblepione warstwą Praognia - nie może nimi poruszyć, ani używać poprzez nie Ki. Taaz, inny sajanin który był obecny podczas starcia używa techniki przyzwania Księżyca, i na księżycowej ziemi obydwaj składają ciało trzeciego uczestnika niszczycielskiej bitwy-Rezuro. Nieoczekiwanie pojawia się Zageira. Jednym dotknięciem leczy rany Taaza, ale Seishiro pozostawia w jego żałosnym stanie. Obydwaj sajanie wracają z księżycowego sanktuarium na prawdziwą ziemie - nie jest im dane odpocząć. Na horyzoncie dostrzegają wrogie siły - na razie tylko czarne punkty na szarej równinie. Gdy gotują się do kolejnej bitwy, staje się rzecz niesłychana - znienacka stają twarzą w twarz z owym oddziałem, który w ułamkach chwil pokonał całą dzielącą ich odległość. To 36 katów Edra Naibel, i właśnie liczba zamieci dała im osłonę. Zaczyna się starcie. Sesihiro wie że nie może dać się zranić, więc razem z Taazem zmuszają katów do walki w ścisku, tak że ci ranią się wzajemnie - ocalałych niszczą uderzeniami Ki z powietrza. Odpierają w końcu atak Gildii Katów, ale Sesihiro jest poważnie osłabiony utratą energii i wpływem Praognia.

Taaz zbiera się do odejścia, ale Seishiro go zatrzymuje - znajdują się na obcej, wrogiej ziemi, czy nie powinni połączyć sił? Wychodzi na jaw, że Taaz również szuka Edrafela, i musi coś z nim zrobić aby odnaleźć wejście do swojego Domu - nie chce jednak przyznać, jaki to Dom. Odrzuca możliwość współpracy. W tym momencie obydwaj dostrzegają jakiś obiekt, spadający z wielką szybkością - to sajańskie jajo. Gdy spada z łoskotem, wygrzebuje się z niego Rezuro, cały i zdrowy. Wygląda na to, że nie poniósł całkowitej śmierci - z Księżyca odesłano go z powrotem na prawdziwą ziemię i na pewno nie wkroczył do Katedry. Okazuje się że on również ma odnaleźć Edrafela, i zabrać go do Ziemi Światła - to da mu wstęp do Domu Rycerskiego (krótka dyskusja o zaletach i wadach Domów, oraz dlaczego Dom Gwiazdy jest najlepszy). Rezuro zgadza się ruszyć z Sesihiro, ale Taaz demonstracyjnie odchodzi. Obydwaj sajanie ruszają na w drogę - w pośpiechu, bo Sesihiro wyczuwa potężne armie przegrupowujące się na północ od nich, gotowe zastąpić im drogę ku stolicy. Wkrótce trafiają do niewielkiej osady, czarnej i przygnębiającej w prawdziwie ossentharskim stylu. Są gotowi do walki, ale początkowo znajdują tylko dziwacznie odkształconych ludzi, bardzie podobnych do narzędzi niż żywych istot. Zjawia się zarządca osady, ale nie podejmuje walki - klęka przed sajanami i składa im hołd. Mówi że jest własnością wielmożnego Toreka z Ningardu, który przekazuje go sajanom w darze. Na prośbę Rezuro i Sesihiro organizuje dla nich posiłek (krótkie podejrzenia Seishiro o truciznę szybo rozwiane) i udziela im informacji na temat swojego pana - jednym z jego symboli jest 'Ludzkie Oblicze' - ciasno upakowane ludzkie twarze. Sajanie ruszają w dalszą drogę traktem. Zaraz za osadą napotykają na trzyosobowy oddział konnych, również dziwnie przekształconych ale na pewno wojowników. Znów szykują się do starcia, ale konni również oddają im hołd - mówią że przysyła ich pan Ludzkiego Oblicza z ofertą. Sajanie mają się udać do Dameronu, miasta na północy, gdzie zmierzą się z wojownikiem z rodu Toreka. Jeżeli zwyciężą w honorowym starciu, wielmoża usunie z ich drogi ossentharskie armie. Jedyny warunek to to, że wszyscy sajanie obecni w Ossentharze (5) mają się stawić w Dameronie. Sesihiro i Rezuro omawiają sprawę, ale jasno widać że coś tu śmierdzi - wielmoża jest pewnie swego, więc Dameronu to najpewniej jedna wielka pułapka. Nie dają się więc zepchnąć z wybranej drogi i domawiają. Wysłannicy wydają się być zaskoczeni - zapowiadają że sajanie będą musieli walczyć o każdą piędź ziemi na drodze, i że skoro nie przyjęli warunków, każdy podwładny Toreka na ich widok umrze. Po tych słowach mówiący zabija swoich towarzyszy i sam wbija sobie sztylet w serce - obydwaj sajanie nie mają pojęcia co się dzieje. Wizja zastępów ossentharskich rzucających się na własne miecze jest straszliwa, ale dochodzą do wniosku, że wszytko to jest szantażem ze strony Toreka i ostatecznie to on będzie winny śmierci swoich podwładnych - Rezuro uważa, że jeśli oddziały wroga same się zabiją, tym lepiej dla niego. Wkrótce sajanie docierają do Żelaznego Kręgosłupa - traktu który prowadzi prosto jak strzelił na północ do Dagamerny. Traktem ciągnie wojsko i tłumy cywilów z całym dobytkiem (większość z nich na północ). Ze strażnicy strzegącej szlaku nadjeżdża podstarzały rycerz ze sztandarem trzech łez - po krótkiej chwili dogania go znacznie młodsza dziewczyna - chyba córka - z takim samym godłem, i nakazuje mu się wycofać. Widać że aż zionie nienawiścią do obu sajan (trudno się jej dziwić). Mówi że podlega Nirnie, Pani Łez i na jej polecenie przepuści sajan - zapowiada jednak że zanim dotrą do Dagamerny zostaną starci na proch przez Gildię Pyłu, która nie oszczędzi nawet stolicy, jeśli będzie trzeba. Seishiro i Rezuro ruszają wzdłuż traktu, zdumieni tym że jak dotąd, nikt się im nie przeciwstawia. Nagle na trakcie wybucha straszliwa masakra - konny rycerz z godłem Ludzkiego Oblicza zaczyna rżnąć na oślep cywilów, którzy boją się nawet umknąć przed ciosami. Seishiro nie może patrzeć na bezrozumną masakrę i uderza w jeźdźca haikenem (wtedy dopiero dochodzi do masakry). Po tym, mimo wszystko, bezsensownym akcie dołącza do Rezuro i dalej biegną na północ, coraz bardziej skołowani dziwnym zachowaniem Ossentharczyków. Po dłuższej chwili na ich drodze staje potężne miasto - inaczej niż osada otoczone murami, z bramą otwartą na oścież. Seishiro chce przebiec przez nie jak najszybciej, najlepiej po dachach, aby uniknąć zasadzki. Ulice są wypełnione ludźmi, i kiedy obaj sajanie wspinają się na najbliższy budynek w dole wybucha panika - znów czterech konnych Ludzkiego Oblicza wyrąbuje sobie drogę wśród bezbronnych pieszych. Tym razem Rezuro nie patrzy na bezrozumną rzeźnie, roznosi w pył trzech rycerzy, a Seishiro wykańcza czwartego. Kiedy zostają sami na opustoszałej ulicy zjawia się istota którą początkowo biorą za sajanina - wskazuje na to budowa ciała, ale brakuje czegoś nieokreślonego, jakby był to tylko zwykły człowiek z sajańskim wyglądem. Wszystko wyjaśnia się kiedy ten również klęka przed sajanami i oddaje im hołd. Jest posłańcem od Toreka - po raz kolejny składa tą samą ofertę Seishiro i Rezuro, podaje też imię istoty z którą mają walczyć Uldo Thargulim, Strateg Zamieciowy. Dodaje jednak nowy warunek do umowy: wszyscy sajanie którzy staną do bitwy muszą oddać Ossentharowi trochę swojej krwi. Z krwi dwóch sajan, którzy już to uczynili, Gildia Formy stworzyła istoty podobne sajanom - są ich już dziesiątki, i prędzej czy później stworzą coraz doskonalsze kopie. Wielmoża obiecuje, ze w razie zwycięstwa sajan w Dameronie wszystkie te kopie zostaną zniszczone. Znów krótka narada, ale sajanie tym bardziej nie zamierzają zboczyć z obranej drogi, widząc jak bardzo zależy na tym Torekowi. Rezuro uśmierca posłańca i obaj sajanie ruszają w dalszą drogę.
Krótki moment za na zastanowienie pokazuje, ze obydwaj nie mają w sumie pojęcia co robić - założenie że Edrafel jest w stolicy nie opiera się w sumie na żadnych przesłankach - może być równie dobrze w Dameronie, co mogłoby skłonić obecnych tam sajan do bratobójczej bitwy. Wiadomo tylko że w Ossentharze, oprócz Taaza jest także dwóch innych sajan i Sesihiro i Rezuro postanawiają ich odnaleźć, aby razem wypracować plan działania. Wkrótce odnajdują dwie sajańskie Ki na północy - tamci również ich wyczuwają i zmierzają w ich stronę. Do spotkania dochodzi w kolejnej opuszczonej osadzie - u wylotu pustej uliczki Seishiro i Rezuro dostrzegają dwie sylwetki, odcinające się na tle wieczornego nieba (scena jak z westernu!)
Okazuje się że obydwaj obcy przybyli z Dameronu. Wyższy nazywa się Renzo, ma na plecach skrzynię zawierającą zwoje i informacje o Ossentharze; niższy to Bangoro (wie że Edrafelowi towarzyszy jakaś potężna istota, i dzieli się tą informacją żeby dowieść dobrej woli) Szybko wychodzi na jaw, że obydwaj też poszukują Edrafela. Bangoro musi go wynieść na tron żeby wejść do Domu Cieni, natomiast Rezuro musi go... rozśmieszyć aby znaleźć Dom Śmiechu. Obydwaj oddali swoją krew w Dameronie, ale doszli do wniosku, że najłatwiej będzie wypracować jakiś plan działania jeżeli znajdą pozostałych sajan, którym chyba do Dameronu nieśpieszno. Krótka narada. Nikt nie wie co robić, więc po dłuższym namyśle Rezuro oświadcza, że powinni po prostu ruszyć na Dagamernę, jak na sajan przystało, i wywalczyć sobie drogę. Kiedy dotrą do Edrafela i pokonają Demona będą walczyć między sobą kto ostatecznie spełni warunek swojej drogi. Pomysł jest wariacki, ale w końcu każdy wyobrażał sobie drogę Smoka właśnie w taki sposób. Cała czwórka rusza na północ.
Niedługo po wejściu na powrót na trakt przed sajanami pojawia się liczny orszak - na przedzie jadą dziwni bladzi ludzie (nieuzbrojeni) za nimi rycerze łańcuchowi i cała masa dziwacznych stworoludzi. Walka wisi w powietrzu. Seishiro jest pewien że tym razem dojdzie do starcia i wszyscy sajanie zajmują pozycje ramię w ramię. Na pierwszy ruch jednego z bladych ludzi Rezuro rusza do ataku, ale ten również klęka na trakcie. Konni rozstępują się, i zza ich pleców wychodzi blada czerwonowłosa kobieta, która prowadzi... Edrafela. Każdy sajanin (poza Renzo) widział Edrafela w wizji, i wyglądał identycznie. Kobieta (królowa Bairena) oferuje sajanom Edrafela, jeśli zaniechają swojej krucjaty. Chłopak jest widocznie czymś odurzony, bo w ogóle nie reaguje. Orszak zawraca bez wielu dalszych słów, a sajanie pozostają na trakcie ze swoim celem - wszyscy skołowani. Nikt nie chce uwierzyć, że droga ma się tak zakończyć. Sesihiro wie, że jeśli to prawdziwy Edrafel, zabicie go będzie zwieńczeniem drogi do Domu Gwiazdy - ale nie może przecież wypróbować tej metody nie walcząc z całą resztą. Orientuje się, że chłopak nie może być prawdziwym Edrafelem - chroniący go Demon nigdy nie pozwoliłby postawić go w takim niebezpieczeństwie. Ruszają więc dalej w drogę i wkrótce zrównują się z orszakiem. Królowa zdaje się nie rozumieć o co chodzi, ale próbuje wymóc na sajanach przysięgę, że skoro odmówili przyjęcia Edrafela, nie będą już więcej nastawać na jego życie. Dodaje też, że jeśli nie przysięgną wszystkich Tradyrów w Dagamernie (1358) spotka straszliwy los (biedni Tradyrowie!). Seishiro z miejsca domawia, bo nie jest całkowicie pewny jakich machinacji mogą użyć Ossentharczycy aby obrócić tą przysięgę przeciw niemu. Mimo to wybucha gniewem i składa obietnicę że cokolwiek się stanie pomści własną ręką jakąkolwiek krzywdę Tradyrów (jak się później okazało, obietnica bardzo na wyrost). Sajanie ruszają dalej, przebiegają przez kolejne miasto, opustoszałe, o szeroko otwartych bramach, i w końcu wyrasta przed nimi stolica - monumentalny żelazny moloch, którego mury po obu stronach bramy nikną za widnokręgiem. Mury są najeżone wojskiem. Sajanie dostrzegają że spod bramy biegną ku nim dziesiątki obszarpańców noszący ślady okrutnych tortur. Zanim jednak Tradyrowie się zbliżą Seishiro zarzuca sobie na plecy Rezuro (który nie umie latać) i wbiega w powietrze, a razem z nim Renzo i Bangoro - do ataku na Dagamernę. W tej samej chwili ziemia u stóp murów zmienia się z w otchłań ognia, a mury wybuchają prosto w twarze atakujących niszczycielską salwą. Działą rzygają strumieniami ognia i oleju, powietrze staje się gęste od pędzących odłamków żelaza i broni, pocisków z machin wojennych, głazów z katapult. Sajanie już nie lecą - wspinają się w powietrzu poprzez tą zamieć destrukcji, która szaleje na każdym odcinku murów, aż po horyzont. W pewnym momencie w ich stronę pędzi fala piekielnego żaru, który spopiela w powietrzu nawet pociski obrońców. Seishiro zasłania przed tą falą towarzyszy, a Rezuro, wciąż uwieszony mu na plecach, przekazuje mu swoją energię i dodaje sił. W szaleństwie ostrzału dostrzegają że coraz bardziej zbliżają się do bram - wtedy aktywuje się kolejny mechanizm obronny miasta. Pole przed nimi zaczynają przecinać świetliste linie, jakby migotliwe białe ściany które pojawiają się i znikają na ułamki sekund zasłaniając drogę. Renzo wydziera się że to zasłony światła i wszyscy muszą zdać się na niego, bo wie jak je pokonać. Wbiegają w obszar chroniony ścianami luminoportacji - Sesihiro krok w krok za Renzo. Obydwaj zamierają, widząc pędzącą na nich falę światła... i ściana zatrzymuje się tuż przed nimi. Nagle Renzo leci w tył, jakby dosięgnął go potężny cios - wpada na Seishiro i obydwaj dostają się w zasięg fali światła za ich plecami - ostatnie co widzi Seishiro to Bangoro który zawieszony w powietrzu obserwuje ich upadek (zdrajca! trzeba było to przewidzieć u Bubbona, mistrza beznadziei!).

Sesihiro budzi się w pomieszczeniu wypełnionym jaskrawym białym światłem, cały i zdrowy, ale dziwnie osłabiony. Ściany i podłoga są ułożone z oślepiającą białych płytek w których nikną kąty pomieszczenia, ale szybko orientuje się że z pokoju prowadzi korytarz. Okazuje się że wzdłuż korytarza znajduje się mnóstwo innych cel - wszystkie bez drzwi i strażników. W jednej z nich Sesihiro widzi leżącego na podłodze mężczyzną w którym rozpoznaje czempiona Grus'alamine! Ten nie ma jednak oczu - wyglądają jak zarośnięte blizną. Wszystko to wygląda paskudnie i podejrzanie...
cdn
« Ostatnia zmiana: Lipiec 14, 2011, 10:31:34 pm wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Seishiro: z powrotem na Prawdziwej Ziemi
« Odpowiedź #10 dnia: Czerwiec 23, 2011, 12:39:44 am »
Brawo BB! (BBB?) Solidnie spisane, no i niedużo ci już zostało. Kolejna sesja będzie lepsza!