Autor Wątek: Sesje Navroffów  (Przeczytany 212 razy)

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Sesje Navroffów
« dnia: Wrzesień 28, 2010, 06:49:28 pm »
`Trevor i Ariel śnią o fragmencie swojej podróży do doliny Gonatah. Wędrują przez niedostępne górskie szlaki, pchani zaskakującą determinacją. Szukają Ligayi, która jest matką Ariela, a miejsce w którym przebywa odkryli dzięki jego krwi. Podróż jest niezwykle mozolna, ale obaj, nawet słabszy fizycznie ojciec, trzymają się doskonale. W pewnym momencie docierają do wąskiego wąwozu, który przypomina drogę, którą powinni ruszyć według mapy. Przesmyk jest tak wąski, że rosły Ariel musi iść bokiem. Po upływie dwóch kwadransów, z małej szczeliny w ziemi bucha na nich lepka, cuchnąca sadza. Navroffowie odnoszą wrażenie, że pod ich stopami znajduje się ogromne palenisko, które trawi coś cuchnącego. Idą jednak dalej, mimo że przesmyk powinien się już rozgałęzić. Gdy po pewnym czasie decydują się jednak zawrócić i szukać kolejnej odnogi od głównego szlaku, słyszą nad głową szum wielkich skrzydeł, a potem, w wąskiej szczelinie nad sobą, widzą przelatujący, ciemny kształt. Ariel postanawia zobaczyć, co jest nad nimi i wspina się po stromej ścianie. Jego oczom ukazuje się strome zbocze owiewane gwałtownym wiatrem. Gdy słyszy znów szum skrzydeł, odruchowo chowa się, nad wąwozem ląduje jednak ogromny, cuchnący ptak przypominający sępa. Ewidentnie próbuje się on dostać do Navroffów, a gdy oni ruszają dalej w stronę wyjścia, podąża górą za nimi. Staje się jasne, że zamierza na nich zapolować. Gdy Ariel i Trevor widzą już ujście tunelu, gorączkowo myślą o sposobie uniknięcia śmierci. Ojciec postanawia skorzystać ze swojej drewnianej maczety. Nie mogą przecież czekać, aż bestia zrezygnuje. Nie widzą jej już, ale cichy odgłos chroboczących kamieni, mówi im, że prawdopodobnie czai się na nich przy wyjściu. Dla bezpieczeństwa, Ariel obwiązuje Trevora w pasie liną i zapiera się o kamienie, by móc w razie czego szybko pociągnąć rodzica w tył. Ten wykonuje krok na zewnątrz i nagle, jak spod ziemi, wyrasta przed nimi ptaszysko, przysłaniające swoją straszliwą postacią całą wysokość przejścia. Jego skrzydła opierają się o ściany, a rozdziawiony dziób pędzi w kierunku Trevora, którego pierwszym instynktem jest obrona. W tym samym momencie, gdy maczeta rozcina jego paszczę, Ariel pociąga ojca do siebie, tym samym chroniąc go przed opadającym cielskiem.

*

Obaj Navroffowie budzą się gwałtownie w dyliżansie, który dzielą z jeszcze jednym tanelfem. Okazuje się, że dojechali do zajazdu pod Ader- Taden, gdzie podróżni mogą się odświeżyć przed wjazdem do miasta, by prezentować się jak najgodniej. Ariel jest niezwykle podniecony sytuacją i ignoruje ojca, któremu zależy na jak najszybszym wjeździe do stolicy. Syn jednak bardziej jest zainteresowany własną prezencją i flirtami. Twierdzi, że obecnie nic się z nim nie dzieje, jakby był w stanie zupełnie zapomnieć o swojej ohydnej chorobie i wydaje się niezwykle beztroski. Chce się wydać bardziej światowy, więc zamawia specjalność zajazdu, jednak nawet tu, czuje, że odstaje wyglądem od najwspanialszych gości, np. arystokratki, której uwagę na siebie zwrócił. Napięcie między nim a ojcem jest w tym momencie na tyle widoczne, że jakaś para posyła im puchar tradycyjnie darowywany skłóconym kochankom. Chcąc zaznaczyć dystans, Trevor przelewa swoją część napoju do innego kielicha, Ariel natomiast zupełnie się nie przejmuje i pije prosto z darowanego naczynia.
W końcu, wracają do powozu i jadą do miasta. Gdy mijają przedbramie, ekscytacja Ariela wzrasta. Namawia ojca, by teraz, natychmiast odwiedzili siedziby skaryfikatorów, ten jednak pozostaje nieugięty i na odczepnego rzuca, że będzie mógł się skaryfikować, jak będzie mieć zdrowe ciało. W duchu uważa, że to zupełna ohyda i marnotrawienie pracy, którą i tak już włożył w swój wygląd. Mimo lekkiej irytacji, nie przejmuje się tym, że za wszystko płaci, jest do tego przyzwyczajony. Wjazd do miasta budzi w obu Navroffach niezwykłą ekscytację. Bramy pierwszego pierścienia strzeże otoczony dziećmi Karneolita, a piękno murów, budowli, miast, parków, pomników, a nawet samych mieszkańców miasta przytłacza obu mężczyzn. Żaden z nich nie był nigdy w tak światowym miejscu i mrowie ras, pierworodnych i śmiertelnych, cudna harmonia otoczenia i wreszcie widok samego pałacu jest zupełnie onieśmielające. W drodze, napotykają na orszak, w którym Ariel dostrzega przystojnego mężczyznę w prostym, ale i wykwintnym stroju, co bardzo go inspiruje. Zwraca uwagę na fakt, że nawet jego najlepsze ubrania wydają się ubogie i proste. Od razu dzieli się tym z ojcem i planuje duże zakupy, bo nie mógłby przecież zjawić się w pałacu wyglądając jak ubogi krewny (z Cantabary)! Z tego już wynika krótka kłótnia. Trevor nie może uwierzyć, że w tak poważnej sytuacji, jego syn skupia się na zakupach i wyglądzie. Najwyraźniej w ogóle ojca nie słucha. Zbywa te plany z irytacją, uważając zresztą szczerze, że Arielowi niczzego nie brakuje, na co dowiaduje się, że wygląda niedzisiejszo i w ogóle nie rozumie potrzeb syna. Dyskusja zostaje przerwana dotarciem do domu gościnnego Andamaton, gdzie, pod budynkiem, czeka na nich reporter Gwiazdownika. Zna on nazwiska przybyszy i oznajmia im, że chciałby przeprowadzić z nimi krótki wywiad, gdyż goście z Cantabary są rzadkością. Trevor uznaje, że może im to pomóc w zdobyciu kontaktów, więc umawia się z dziennikarzem w restauracji. W pokoju, Ariel już szykuje się na wieczorny podbój Ader. Ubiera się naśladując najlepiej jak umie strój rycerza, którego widział w orszaku, ozdabia się zegarkami ojca, długo wciera w ciało upiększające kosmetyki. Oznajmia ojcu, co zamierza. Ten jest oburzony i przerażony, bo wie, co się stanie, jeśli coś draśnie Ariela. Zamierza iść z nim, a syn nie jest zachwycony. Zachowuje się, jakby wstydził się Trevora, krytykuje jego budowę ciała i starświecki strój.Mówi, by nie brał WŁASNYCH zegarków, by go nie przyćmić. Trevor nie wytrzymuje i przykłada mu dłuto do skóry, by uświadomić mu grozę sytuacji. Ariel nieco spuszcza z tonu, mimo, że twoerdzi, że ojciec by mu tego nie zrobił. W końcu jednak, schodzą do restauracji, nieco oszołomieni bogactwem zapachów, kolorów i istot. Już w knajpce, reporter stawia im drinki i obiad. Obaj Navroffowie przedstawiają się, Ariel stara się podkreślać, że ojciec jest słynnym zegarmistrzem i dodatkowo łagodzi tym jego wcześniejszą złość.Trevor wypytuje dziennikarza o pałac i zabytki, przez godzinę reporter opowiadał o okrętach, co tak znudziło Ariela, że zapomniał o dobrych manierach. Próbuje poderwać piękną Shanelfkę. Gdy nie odnosi sukcesu, decyduje się wrócić do stolika. Z rozmowy którą prowadzą wynika pewne podobieństwo między grupą osób, które ujrzały księżniczkę Zielonej Fali i pewną tanelfką, której udało się dotknąć Selidoru. Zarówno ona jak i tanelfka z grupy która zobaczyła księżniczkę, ukryły się w podziemiach Ader oraz wywołały zniknięcie kilku ścigających je żołnierzy. Po odejściu dziennikarza, oznajmia, że idzie się bawić. Ojciec porusza się kilka kroków za nim, na prośbę Ariela. Po drodze napotykają rycerzy nocy, których obecność jednak nikogo nie przeraża. W końcu, młodzieniec wchodzi zachwycony do XXX , tętniącego rytmiczną muzyką i pełnego tańczących zmysłowo tanelfów. Wchodzi do środka, od razu wmieszając się w tłum. Trevor staje pod ścianą, obserwując nerwowo jak jego syn bawi się w objęciach dwóch tanelfek. Wciąż czai się w nim obawa, że ktoś go niechcący zrani. Nagle, wśród wielu istot, dostrzega przedziwną twarz osoby, której płci nie da się na pierwszy rzut oka rozpoznać. Trevor jest przekonany, że gdzieś już ją widział. Postać wyraźnie obserwuje Ariela. Nie czekając, ruszył przez tłum w kierunku osobnika. Jest zdenerwowany i nawet nie zwraca uwagi na fakt, że rozbawiony tłum rozstępuje się, jakby chcąc mu pokazać, że nie pasuje do tego miejsca. Ojca dostrzega też Ariel, który bardzo denerwuje się, gdy jedna z jego towarzyszek sugeruje, że "obcy" jest pewnie ojcem kogoś, kto przyszedł się tu bawić i szuka wzrokiem podobieństwa. Ariel cieszy się, że bardziej przypomina matkę. Nagle, dziwna twarz znika sprzed oczu Trevora i orientuje on się, że tłum okazuje mu wzgardę. Oburzony, rusza z powrotem do ściany. Nie czuje się gorszy i, mimo że wie, że tu nie pasuje, nie chwieje to jego stalowym przekonaniem o własnej wartości.Ariel tymczasem, podąża z jedną z pań do pokoi, najwyraźniej dostępnych dla gości potrzebujących trochę prywatności. W drodze do wolnego, spotykają dwóch mężczyzn wlokących między sobą piękną, nieprzytomną tanelfkę. Budzi to w Arielu niepewność, zaczyna czuć, że może nie do końca tu pasuje. Nie śmie jednak zaczepić tanelfów i spytać, co się dzieje z ich towarzyszką. Wreszcie, znajduje się w pokoju z poznaną w klubie dziewczyną. Przypadają do siebie, zaczynając się rozbierać i całować. Nagle, dziewczyna przytula się do niego mocno, zaczynając płakać. Mówi, że Ariel przypomina jej brata, którego kochała, ale nie zdążyła mu tego powiedzieć.To bardzo go deprymuje. Myśl, że dziewczyna chce być z nim blisko z takiego powodu nie podoba mu się na tyle, że się odsuwa. Tanelfka jest wściekła i zbliża się do niego z rozczapierzoną dłonią o długich paznokciach. Ariel momentalnie unosi ręce w defensywie, bojąc się, że powtórzy się okropna sytuacja, która zdarzyła się w drodze do Ader. Każe jej się nie zbliżać. Gdy kobieta skarży się, że on nie chce się z nią mieć nic wspólnego, bo jej brata  zabrała klątwa, jest jeszcze bardziej przerażony. Tanelfka opada z płaczem na łóżko i Ariel proponuje jej zioła "na uspokojenie nerwów". Dziewczyna z wdzięcznością wypija je razem z wodą i już po chwili sytuacja wraca do normy.
Pod pokojem stoi Trevor, całe zdenerwowany, co będzie, jeśli partnerka Ariela go jakoś zrani. Obserwuje tłum. Nagle, dochodzi do niego jakiś tanelf, który gratuluje mu przystojnego syna i mówi, by nie przejmował się, że tu nie pasuje, bo zawsze może się zmienić. Trevor tłumi irytację i zaczyna z nim rozmawiać. Z czasem przenoszą się do stolika, gdzie zbiera sioę wokół nich tłum tanelfów, oczarowanych opowieściami Trevora. Gdy wreszcie, Ariel wychodzi zachwycony sobą z pokoju, jest zszokowany nową sytuacją. Gdy jednak orientuje się, że jego ojciec stał się autentycznie  centrum zainteresowania, przysiada się do nich, nie ukrywając, że są rodziną. W czasie rozmowy, okazuje się, że Adertadeńczycy uważają Cantabarę za niewartą zainteresowania prowincję.
Po wyjściu z klubu, Trevor decyduje, że powinni obejrzeć sztukę o Końcu Legendy. Ariel, który wciąż jest wstrząśnięty zachowaniem swojej partnerki i nie chce oglądać czegoś tak poważnego. Nie zdradza jednak powodu swojej decyzji i po krótkiej kłótni, Ariel wraca do hotelu a ojciec udaje się do teatru. Gdy wraca do domu, okazuje się, że syn wrócił z gościem, z którym śpi w łóżku. Sytuacja jest swobodna i sielankowa do czasu aż Ariel wyraźnie mówi tanelfce, że nie zamierza spędzać z nią dnia. Ta jest tak urażona, że zbiera ubrania z ziemi i wychodzi nago z pokoju. Ariel nie przejmuje się tym zbytnio i ponownie męczy ojca o zakupy. Twierdzi, że naprawdę nie może wejść do pałacu "w takim stanie". Trevor uznaje, że może to sprawi, że przestanie marudzić i jadą na wielkie zakupy. Ariel nabywa nową garderobę, w tym robione na zamówienie smocze klamry.Po przebraniu się, ruszają do pięknego pałacu. Im bliżej są, tym bardziej Trevor się stresuje. Jego syn jest zachwycony zakupami i perspektywą obejrzenia centrum świata tanelfów. Pałac rzeczywiście jest zachwycający, ale już gdy zbliżają się do murów, nastrój upada. Gdy wychodzą z dorożki, zaczynają powoli czuć się coraz bardziej nieswojo. Wzrok posągów stojących wokół pałacu  wydaje im się być na nich skupiony. Im bliżej znajdują się pierścienia ochronnego, tym ciężej im iść. Czują się jak pod obserwacją, jakby przejście przez pierścień mogłoby ich zdradzić! Trevor jednak twardo powtarza sobie w głowie, że nie mają złych zamiarów. Ariel czuje coraz większy niepokój i aż zatrzymuje się przed przejściem przez linię. Ich zachowanie zwraca uwagę niektórych tanelfów, więc w końcu robią krok przez okrąg.

Obaj mają tę samą wizję, która wydaje się całkowicie realna. Z nerwów obaj okropnie się spocili. Ariel jest do tego potwornie blady. Czuje nieprzyjemnie łaskotanie, jakby przepływające krople potu na skórze i we włosach. Nagle, spod jego włosów wydostają się pająki. Chłopak wpada w panikę, a ojciec prędko okrywa go płaszczem. Ariel okrywa się jak umie, ale mrowie pająków sypie się spod kaptura na marmurowe podłoże...

Obaj budzą się tuż za linią. Ariel, nerwowo, targa dłońmi włosy; wciąż jest pod wrażeniem wizji i odnosi wrażenie, że czuje pod włosami dotyk maleńkich nóżek. 'ojciec próbuje ich uspokoić, ale podchodzi do nich urzędnik. Pyta, czy wszystko w porządku. Dowiaduje się, że są z Cantabarry i przepych pałacu uderzył w nich z wielką mocą. Mężczyzna odnosi się do tego ze zrozumieniem i prowadzi ich do miejsca, gdzie mogą odpocząć i napić się świeżej wody. Gdy siedzą tam, zjawia się nagle surowa tanelfka (Gamboa), która oznajmia zarówno Navroffom, jak i swojemu towarzyszowi ze straży pałacowej, że Ariel i Trevor budzą jej podejrzenia. Ostatecznie, kobieta oddala się, a pracownik pałacu tłumaczy im przepraszająco, że ma ona przerost ambicji i dręczy wielu gości. Jest też dopiero aspirantem, więc w zasadzie mogliby ją ignorować.  
By nie rzucać się aż tak w oczy, obaj panowie, już w miarę uspokojeni, ruszają do cesarskich łaźni. Mimo przepychu, nie budzą one szczególnego wrażenia. Wreszcie, ruszają białymi schodami do sali, w której według planu powinien znajdować się Nirin i Ves Adar. Nie czują jednak z niej żadnej potęgi. Czyżby Ves Adar została przeniesiona? W końcu istnieją obawy, że zamek zostanie częściowo zamknięty z powodu ciąży księżniczki Zielonej Fali.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 29, 2010, 07:03:50 am wysłana przez Bollomaster »

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #1 dnia: Wrzesień 28, 2010, 07:54:26 pm »
Navroffowie wchodzą do przepięknej, wysokiej sali, pełnej zbroi i oręża z różnych epok. Nie widać jednak blasku. Zaczynają przesuwać się wraz z resztą zwiedzających i w tyle sali widzą ekspozycję, w której z całą pewnością znajdują się repliki obu relikwii. Podobnie jak reszta eksponatów, są oddzielone od turystów czerwonym sznurem, ale na tabliczkach na nim zawieszonych zamiast "Nie przekraczać" napisane jest "Przekroczenie na własną odpowiedzialność. Ponieważ w kolejnej sali, nie ma oryginałów, Navroffowie wracają przed repliki i po chwili zastanowienia dostrzegają, że otaczający ich tanelfowie reagują na oba przedmioty niezwykle żywo i mimo że Navroffowie nie rozumieją ich reakcji, czują, że są niekiedy sztucznie wywołane, muszą dojść do wniosku, że zbroja na którą patrzą to faktycznie Ves Adar. Ariel zaczepia przewodnika i pyta go, czemu tabliczka jest inna. Ten odpowiada, że zbroja i miecz cesarski są chronione w magiczny sposób i każdy, kto jej dotknął, znikał i przepadał na zawsze. Ariel, ktory do tego czasu rozważał brawurowy plan rzucenia się na zbroję podczas pierwszej wizyty, nieco mięknie i postanawia zaczekać. W pałacowej księgarni, Trevor pyta o specjalistę od największych eksponatów, a pracujący w niej mężczyzna obiecuje ich umówić z kustoszem Olivierem Koulemą. Z jego słów wynika, że mogą wyniknąć jakieś niedogodności. Przy ponownym pokonaniu pierścienia ochronnego, Navroffowie nie odczuwają żadnych nieprzyjemnych reperkusji, za to ich dorożkarz zachowuje się wyjątkowo nieuprzejmie. Reszta dnia była równie nieprzyjemna. Wszyscy, nawet obsługa hotelu, odnosili się do nich z politowaniem, współczuciem, a nawet wrogością. Pojawia się Gamboa.  Jakby tego było mało, Gwiezdnik nie tylko popełnił błędy ortograficzne z ich nazwiskach, ale tez opisał ich mało pochlebnie. W trakcie wieczora, Ariel i Trevor upijają się. Piszą list do Gwiezdnika, wydają fortunę na bilety do cyrku... Wreszcie, zniecierpliwieni, pytają służącą, czy coś z nimi nie tak. Wreszcie, Trevor użył okularów pozwalających mu na dojrzenie siebie jej oczyma i okazało się, że wydaje się szary i zupełnie nie pasujący do pięknego hotelu. Domyśla się, że Ariel wygląda tak samo. Na ich prośbę, służba wzywa lekarza, który bada ich i mówi, że ich przypadek wygląda mu na nadmiar umbry. Twierdzi, że często przechodzi samo, ale dokładniej mógłby określić ich stan, gdyby zechcieli mu powiedzieć całą prawdę. Ariel pozostawia sprawę w rękach ojca, który zbija większość pytań. Lekarz w końcu wychodzi. Dostają zaproszenie na kolacje u Oliviera Koulemy. Rano budzą się rześcy, świat znów wygląda pięknie a służba jest przyjazna.Trevor odkrywa, że ktoś grzebał w ich rzeczach i próbował sforsować zamek jego skrzyni z przyborami. Po przygotowaniach, udają się na spacer po mieście. W parku, Ariel poczuwa przemożną potrzebę zaprezentowania swojego pięknego ciała w malowniczym otoczeniu. Starannie wybrał miejsce, by wyglądało, niby nie ostentacyjnie, i zrzucił odzienie, idąc się kąpać w zimnym, czystym strumieniu. Wkrótce, koło Trevora, który obserwuje go z ławki, zbierają się tanelfowie, którzy gratulują mu syna i wdają z nim w konwersację. Gdy Ariel wychodzi z wody, udają się z kilkoma poznanymi w ten sposób osobami do restauracji, gdzie wdają się w konwersacje, podczas której po raz kolejny okazuje się, że Adertadeńczycy nie potrafią żartować z Cesarza i potwierdza się tutejsza opinia o Cantabarze.
Wieczorem, gdy Ariel i Trevor udają się na umówioną kolację.  Otwiera im piękna, ale cicha szanelfka. Dom, choć piękny, wydaje się być ciemny i częściowo opuszczony. Kobieta prosi ich o zajęcie się sobą, w czasie gdy ona dokończy przygotowanie posiłku (co sugeruje, że w bogatym domu, w którym się znajdują nie ma służby). Oglądają piękny oręż, którego jest mnóstwo, a Trevor odnajduje książkę o Selidorze, ale nie dowiaduje się z niej nic konkretnego. Wreszcie, żona Oliviera zaprasza ich do stołu, który jest długi. Przy jednym krańcu są 4 nakrycia. Navroffowie zajmują miejsca i po chwili zjawia się energicznie Olivier. Żona prosi go o przyprowadzenie córki i po chwili, pan domu pojawia się z bezwładnym, dziecięcym ciałem w rękach. Sadza je w drugim krańcu stołu i wraca do gości. Dziecko zupełnie się nie porusza, bo, według słów rodziców, jest chore. Podczas konwersacji, Navroffowie dowiadują się, że już trzykrotnie w ciągu historii Selidor został dotknięty oraz że ochraniające go bariery są tak potężne, że strażnicy uznają, iż nie muszą powstrzymywać potencjalnych "dotykaczy". Zresztą, poza tanelfką Klavią (której wyglądu Olivier nie potrafił sobie przypomnieć) żadnego z próbujących nie odnaleziono. Przepadli. To wstrząsa Arielem tak bardzo, że wizja uzdrowienia w taki sposób przestaje mu się wydawać zachęcająca. Żona Oliwiera idzie nakarmić córkę, ale po chwili wraca, twierdząc, że znowu nic nie zjadła. Mężczyzna jest bardzo zmartwiony. Gdy jego żona odchodzi spróbować ponownie, tłumaczy, że muszą ją nauczyć jeść normalnie. Navroffowie zerkają w drugi koniec stołu i orientują się, że shanelfka nie karmi jej,mało tego, dziewczynka nie oddycha. Przez chwilę, obaj oblewają się zimnym potem,  podejrzewając, że być może siedzą przy stole z trupem!! Gdy jednak Olivier odnosi córkę na górę, orientują się, że jest to tylko doskonale wykonana lalka. Oddychają z ulgą i potem jeszcze chwilę rozmawiają z gospodarzami, ale gdy nagle z góry woła dziecięcy głos, a rodzice rzucają się biegiem na piętro, obaj są przerażeni. Ariel jednak jest w stanie zachować zimną krew i niemal wypycha ojca z domu.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 29, 2010, 07:13:03 am wysłana przez Bollomaster »

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #2 dnia: Wrzesień 28, 2010, 08:30:03 pm »
Ponieważ Ariel zdecydowanie odmawia rzucenia się w Selidor, a i Trevor utracił pewność, czy to dobry pomysł, uradzają, że konieczne jest odzyskanie pamięci. Jako że część rzeczy, które zrobili jest karalna, zamiast udać się o pomoc do osób trzecich, jadą do Przedbramia, by nabyć jakiś specyfik wydobywający wspomnienia. Trevor niezwykle się stresuje, gdyż czuje, że nie będą to miłe wizje, Ariel jednak jest podekscytowany wizytą w tym miejscu. Wszędzie jest artystycznie brudno, a na ulicy mija ich nawet skaryfikator, co intensyfikuje Arielowe fantazje o skaryfikacji na klacie. Wreszcie, zostaje im wskazany wyjątkowo i realnie zapuszczony zakład prowadzony przez obrzydliwego człowieka. Ten, po wyciągnięciu z nich niezbędnych danych, tworzy dla nich po trzy porcje eliksiru i daje im wskazówki jak go użyć.

XXX (nie pamiętamy, co tu było;P)


Wieczorem, po zjedzeniu kolacji, Trevor pyta syna, czy nie ma iść sam, ale Ariel nie chce go zostawić. Jest zresztą ciekaw, co się stało w dolinie Gonatah. Zaraz po zażyciu odpowiedniej porcji, zapadają w sen, w którym docierają do doliny. Ich oczom ukazuje się spieczona ziemia między wysokimi, nagimi szczytami. Nieco dziwnie wyglądający tanelfowie w czarnych strojach pilnują szczeliny w ziemi, z której krawędzi co jakiś czas strącają pająki za pomocą specjalnej broni przypominającej metalowy wachlarz na trzonku. Ich przywódca to tanelf, którego Trevor widział w klubie. Są niezwykle zdenerwowani tym, co widzą. Jak tanelfowie mogą żyć w tych warunkach? Kto może się spełniać w tak ohydnym zajęciu? Co może mieć z tym wspólnego Ligaya? Może ona jest w okolicy, a nie w samej dolinie? Prłni pytań, obaj tanelfowie przemieszczają się ukradkiem po krawędzi doliny. Z innej perspektywy, widzą, że niżej znajduje się pokryta żużlem, czy też sadzą powierzchnia, na której żyje w czymś w rodzaju lepianek kilkuset tanelfów. Jeden z nich usiłuje wspiąć się po ścianie doliny, ale strażnicy strącają go z powrotem, zabijając go. Przerażeni tym widokiem, Trevor i Ariel nie wiedzą, co myśleć. Nie mieści im się w głowie, jak takie miejsce może istnieć, jak Cesarz może na to pozwalać?Po chwili, orientują się, że całą dolinę wypełniają pająki. Są wszędzie, obłażą skurczone postacie skazanych tanelfów, którzy ewidentnie żyją, czasem się poruszają. Niektórzy usiłują strzepać z siebie pajęczaki. Jest to absolutnie obrzydliwe. Do tego, pod zboczem mieści się budynek, którego kominy buchają śmierdzącą sadzą. Mężczyźni obserwują zmianę warty, a także scenę, gdy strażnicy  zabierają taczkę pełną pająków do budynku, który już teraz uważają za coś w stylu krematorium. Największą jednak grozę wywołuje oddział, który wdziera się do jednej z lepianek. Wywlekają na zewnątrz tanelfkę, którą zaraz przykuwają do słupa, który przynieśli na rodzaju lektyki. Mimo protestów pozostałych skazańców, także ją zabierają do krematorium. Ariel i Travor są tym absolutnie porażeni. Jak tenelfowie mogą zabijać innego tanelfa?! Trevor, za pomocą okularów, przesuwa wzrokiem po twarzach wszystkich w dolinie. Nie odnajduje jednak swojej żony. Zauważają, że z jaskiń mieszczących się przy "wiosce" raz za razem wydostają się całe fale pająków. Może Ligaya jest w jednej z nich? Może w ziemiance? Postanawiają, że muszę dostać się do doliny.

Navroffów budzi wejście pokojówki.Są zmęczeni, wymięci. Wciąż mają wrażenie smaku siarki w ustach, śmierdzącej sadzy. Kąpią się szybko, posilają się i biorą kolejną dawkę, według instrukcji handlarza. Tym razem sen nie przychodzi od razu, a gdy już na nich spada, widzą urywkami swoją drogę przez góry. Budzą się, jakby minęło tylko mgnienie oka.
W ich pokoju stoją wózki z jedzeniem. Są zdezorientowani i nie wiedzą, jaka jest pora. Nagle wpada lekarz, który nie tylko deklaruje, że ich stan go niezwykle niepokoi (przesypianie całych dni, niejedzenie, nadmiar umbry), ale też jego zawodowym obowiązkiem jest ochrona życia tanelfa nawet wbrew jego woli. Ariel i Trevor wymyślają jakieś usprawiedliwienia i od razu postanawiają zmienić hotel. Ten jest zbyt niebezpieczny. Co, jeśli lekarz przeszkodziłby im w ostatnim śnie?
Po skomplikowanej procedurze zwolnienia pokoju, udają się do wezwanej dorożki. Okazuje się, że do Zajazdu Szlacheckiego ma ich zawieźć Gamboa. Trevor stara się być uprzejmy i wykazać na brak swojej winy, Ariel nie umie powstrzymać lekkich złośliwości. Tanelfka twierdzi, że to jej druga praca. Niestety, wygląda na to, że nie zna się na powożeniu, a po dotarciu na miejsce, znów próbuje ich inwigilować, naciskając na Trevora, by pokazał jej zawartość swojej skrzyni. Na szczęście, na ratunek przybywa woźnica, zdenerwowany tym, że ktoś podaje się za dorożkarza bez odpowiedniej licencji. Mężczyźni lokują się w nowym pokoju i idą na spacer obejrzeć Galiony. Podczas drogi na miejsce, natykają sie na zdechłego kota, który budzi w tanelfach takie poruszenie, że Ariel traci ochotę na mieszkanie wśród takich mięczaków. Kota sprząta zresztą za pomocą własnej paszczy pewien Ver'kar. Zwiedzanie statków, obejrzenie podniebnych doków, a także wyśmienita kolacja w nabrzeżnej restauracji odnawiają siły w Navroffach. Po powrocie do domu, zażywają ostatnią dawkę specyfiku i zapadają w sen.

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #3 dnia: Wrzesień 28, 2010, 09:38:55 pm »
Znajdują się w jednej z jaskiń wypluwających pająki. Według obliczeń Trevora, czekał ich teraz względny spokój, choć ohydne stworzenia wypełzały z jej wnętrza nieustannie. Gdy Ariel użył pierścienia pozwalającego mu na oświetlenie otoczenia bez bycia zauważonym, dojrzeli, że są one wszędzie, starają się jednak omijać ich stopy. Mimo obrzydzenia, parli jednak do środka, za westchnieniami, które słyszeli z głębin jaskini. Nagle, przystanęli zszokowani. U ich stóp znajdowało się coś w rodzaju niecki wypełnionej kłębiącymi się pająkami. Pośród nich, leży tanelf. Po chwili, orientują się, że pająki "wypływają" z ran na jego rękach. Ariel czuje w tym momencie niemal szybki przemarsz tych ohydnych istot przez swoje żyły. Trudno mu na to patrzeć, a gdy nagle z ust nieprzytomnego wychodzi wielki pająk, całkiem odwraca wzrok. Mimo odstręczającego otoczenia, prą jednak dalej, w przekonaniu, że Ligaya musi tu być. Znajdują ją w końcu, także w niecce pełnej pająków. Widać jej ramiona, głowę i rozrzucone na boki ręce. Ten widok jednocześnie budzi nadzieję, ale i rozpacz. Z ran na jej rękach nieustannie wychodzą pająki. Ariel próbuje ją nawoływać, a Trevor ma łzy w oczach.Dlaczego ją tu zabrano? Zastanawiają się, jak mogliby ją wydostać i w końcu, ojciec próbuje użyć liny. Pająki jednak od razu rzucają się na nią i niszczą włókna.  [w tym momencie ja, czyli Berniak, mam wizję, że ona ma pod spodem wielki pajęczy odwłok i rodzi te pająki]. Jako że Ariel jest silniejszy, chwyta się on czegoś i spuszcza ojca do Ligayi. Ten ciągnie ją za rękę, ale bez skutku. Nagle, jeden z pająków kąsa chłopaka boleśnie w łydkę. Ten zabija go, ale noga mu drętwieje. Stara sobie wmówić, że to strach, a nie śmiertelny jad. Wreszcie, Trevor puszcza rękę żony i wywracają się. Ariel zostaje opatrzony. Ponownie proponuje, że wyciągnie matkę. Pająki okropnie go brzydzą, ale jest to w stanie dla niej zrobić. Po sugestii syna, Trevor spogląda na żonę za pomocą okularów ukazujących rzeczy ukryte za innymi powierzchniami. Okazuje się, że nie jest ona przykuta do podłoża, ale opleciona pająkami tak ciasno, że trudno by było ją wydobyć. Trzeba użyć wyjątkowej siły. Na szczęście, Ariel ma przy sobie proszek wzmagający możliwości fizyczne. Zażywają obaj maksymalną możliwą dawkę, po czym Trevor obwiązuje syna liną w pasie i asekuruje go, podczas gdy on zanurza ręce głęboko w pająki, chwytając matkę. W trakcie tego trudnego manewru, w ramię znów gryzie go pająk, ale ostatecznie wysila się i wyciąga ją razem z mrowiem robaków. Teraz już wgryzają się w niego masowo. Krzyczy, przerażony. Gdy tylko ojciec ich wyciąga i ma pod sobą stały grunt, zaczyna się tarzać, usiłując je rozgnieść, mimo że i to jest absolutnie ohydne. Traci jednak powoli siły i omdlewa. Na oczach przerażonego Trevora pająki wpychają się w otwarte rany na jego ciele a ojciec nic nie jest w stanie z tym zrobić. Nie może dopuścić, by stracił też syna! Jednak po chwili, rany Ariela zasklepiają się i budzi się nieco oszołomiony, ale w jakiś sposób przekonany, że ta straszna rzecz tylko mu się śniła. Nie bacząc na strach ojca, zajmuje się matką, która po chwili się budzi. Opatrują jej krwawiące pająkami rany. Ona orientuje się, co stało się z Arielem i każe Trevorowi obiecać, że umożliwi mu dotknięcie Selidoru, które może go uzdrowić.Mówi im, że tylko tu może się oczyścić i że już raz się tak stało, dlatego mogła wyjść za Trevora. Mężczyzna obiecuje, ale obaj namawiają ją, by poszła z nimi. W końcu im się do udaje i wydostają się z doliny tą samą drogą, którą przyszli. Ariel niesie Ligayę, której opatrunki niewiele dają. Z jej ciała wciąż spływają pająki, ale nie sposób się  tego brzydzić, bo jest taka biedna i piękna. Zależy im tylko na wydostaniu się z tych gór. Nagle jednak, słyszą za sobą dźwięki pogoni. Myśl o tym, że coś może zniweczyć ich plany teraz, kiedy zaszli tak daleko, jest nieznośna. Zażywają resztę proszku wzmacniającego i przyspieszają. Niestety, wkrótce pogoń znów ich dogania, prawdopodobnie kierując się śladem pajączków, zawracających w stronę doliny Gonatah.Sądząc po odgłosach, jest ich 3-4 i zbliżają się. Po krótkiej naradzie, Trevor skrywa się w szczelinie za skałami, a Ariel biegnie na przód, by ukryć matkę w bezpiecznym miejscu. Gdy trzech strażników mija Trevora, ten wypada na nich znienacka, śmiertelnie raniąc jednego z nich. Wywiązuje się walka, wskutek której Trevor zostaje unieruchomiony, z ostrą bronią przy brzuchu i łokciem na gardle. Ariel, słysząc odgłosy walki, wyciąga broń i rzuca się na pomoc. Gdy widzi już, co się dzieje, bezmyślnie rzuca się w stronę splecionych postaci, ale strażnik o androgynicznej twarzy każe mu rzucić broń, jeśli chce zachować życie ojca. Gdy Ariel to robi, strażnik tłumaczy Navroffom, że dolina jest darem cesarza dla spajęczonych tanelfów i że tylko tu mogą się oczyścić. Twierdzą, że Ligaya i tak będzie tu próbować wrócić, bo tu jest jej miejsce, a jeśli jakimś cudem wyjdą cało z potyczki ze strażnikami, będą ścigani. Ariel bardzo długo się waha. Trevor dyszy ciężko, przyszpilony do skały, nie mogąc się zdecydować. Nie chce oddawać żony, ale jest też przerażony tym, co stało się synowi. Kiedy strażnicy rzucają, że jeśli nie chcą oddać Ligayi, mogą sprawdzić jaką krew ma Ariel, wyrywają z Trevora zgodę na oddanie żony. Jest przerażony wizją teg, że mógłby stracić ich oboje. Ariel, z bardzo ciężkim sercem wraca po matkę. Ta już wie, co się stało. Chłopak nie wie, co jej powiedzieć. Serce mu się kroi, ale jednocześnie czuje, że skoro dotarli tu raz, mogliby dokonać tego znowu. Gdy Ligaya ponawia prośbę dotyczącą Selidoru, Ariel pyta, czy jej dotyk uzdrowiłby ja i innych spajęczonych, a tanelfka potwierdza to.
Gdy Ariel wraca, strażnicy są już przekonani, że zamierza ich znienacka zaatakować, także Trevor się tego obawia, bo wie jak nieobliczalny potrafi być jego syn. Gdy przekazują Ligayę, obaj Navroffowie nie potrafią powstrzymać łez, obserwując jak androgyniczny strażnik oddala się z bezwładnym kobiecym ciałem na rękach.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 28, 2010, 09:42:46 pm wysłana przez berniak »

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #4 dnia: Wrzesień 29, 2010, 12:06:28 am »
Navroffowie budzą się w koszmarnym nastroju. Trevor czuje przemożny żal i jeszcze po przebudzeniu roni kilka łez na myśl, że Ligaya nadal jest w tym ohydnym miejscu. Wie już teraz jednak, że może ufać przekonaniu o Selidorze i musi zrobić wszystko, by spełnić daną jej obietnicę, uzdrowić Ariela. Opada też na niego coraz bardziej poczucie winy. Myśli, że nie powinien był pozwolić Arielowi wejść do jednej z tych niecek. Jego syn apatycznie poleguje w łóżku. Czuje się tak, jakby uleciała z niego cała radość. Jednocześnie, ma silne przekonanie, że dotknięcie Selidoru jest konieczne. Teraz już wie, że to najlepsze wyjście. Obaj decydują się jak najszybciej wykonać ten manewr i, po śniadaniu, zaczynają się ubierać. Nagle, służący oznajmia, że mają gościa. Okazuje się, że to androgyniczny strażnik z doliny; przedstawia się jako Rosnah. Ariel jest oburzony faktem, że śmie im się pokazywać. Mężczyzna oznajmia, że przybył naprawić swój błąd. Oznajmia, że wie, co płynie w żyłach Ariela i, że chce go ze sobą zabrać do doliny. Serce chłopaka niemal zapada się w pierś, ale nim jest w stanie wykrzyczeć swój sprzeciw, jego ojciec rzuca się na strażnika z maczetą. Nie może znieść myśli, że tak blisko ich wyjścia do Selidoru, Rosnah przychodzi im grozić i ryzykują, że im przeszkodzi. Odrąbuje mu palce i rani go w brzuch. Zdesperowany tanelf próbuje uciec w cień, ale Navroffom udaje się go powstrzymać. Błaga o życie, brocząc krwią na podłogę. Ariel unieruchamia go butem przyłożonym do gardła. Po chwili pertraktacji, pozwalają przerażonemu mężczyźnie się opatrzyć. Rosnah wyjawia, że nie może zabrać Ariela siłą. Domyśla się, że zamierza on dotknąć Selidoru i on sam nie zamierza ich powstrzymywać. Ponadto, oznajmia, że wie gdzie znajduje się Klavia, tanelfka, której udało się tego dokonać. Tylko ona byłaby w stanie przeprowadzić ich przez ochronę Ves Adar. Zaznacza jednak, że Selidor ma ograniczoną moc i że 3 z 5 jej części zostało już odebranych. Trevor twierdzi, że moc cesarza nie tkwi w zbroi, a Ariela obchodzi tylko własne bezpieczeństwo, nie przejmują się więc zbytnio. Widzą w Klavii możliwość bezpieczniejszego wykonania zadania i tylko to się dla nich liczy. Jednocześnie, fakt, że Rosnah opisuje Klavię jako istotę wrogą tanelfom, chętną do zniszczenia mocy Selidoru oraz taką, z którą żaden tanelf nie chciałby się sprzymierzyć, budzi ich niepokój. Niemniej jednak, razem z nim jadą do opuszczonej kamienicy, w której piwnicy rezyduje ponoć szukana przez nich kobieta, czekając na kolejnych tanelfów pragnących uzdrowienia. Rosnah nie chce przekroczyć progu, Navroffowie idą więc sami, zdenerwowani trzymając się za ręce. W blasku pierścienia, widzą wszędzie pajęczymi i poruszające się w nich kształty. Im niżej schodzą po skrzypiących schodach, tym więcej ich jest. Serca biją w ich piersiach jak szalone.Wołają Klavię po imieniu. Nic, ale tego się spodziewali, Rosnah uprzedził ich, że może być konieczne wytoczenie krwi z Ariela. Dom jest przerażający, ale wiedzą, że muszą być właśnie tu.Nie zamierzają jednak iść dalej w ciemny korytarz. Ariel wyciąga nóż, ale waha się przed zacięciem własnej skóry. Ojciec proponuje, że zrobi to za niego i już po chwili, chłopak czuje na skórze maleńkie, obleśne odnóża. W tym momencie, w końcu korytarza rozbłyska delikatne światło, promyk świecy. Navroffowie zastygają, wpatrując się w tamtą stronę i w końcu, ich oczom ukazuje się bez wątpienia sylwetka tanelfki. Jej skóra była całkiem blada, a czarne, długie włosy przylegające ściśle do jej głowy, okrywały także jedną stronę jej twarzy. Wpatruje się w Ariela. Z krótkiej rozmowy wynika, że Rosnaha najchętniej rozszarpała by na strzępy. Wydaje się, że wie, po co przyszli Navroffowie. Zaprasza ich do pokoju pokrytego pajęczyną, gdzie zaczynają rozmawiać. Klavii faktycznie bardzo zależy na zniszczeniu mocy Selidoru, jednak bezpośrednio zapytania, nie odpowiada wprost. Twierdzi, że wraz z wyczerpaniem mocy gwiazdy, będzie mogła wolno poruszać się wśród tanelfów. Jest dość przerażająca, a czasem mówi o sobie w liczbie mnogiej. Wygląda jednak na to, że w kwestii pomocy można jej zaufać. Tanelfka objaśnia, co czeka ich po przejściu w strefę ochronną zbroi. Wszystko, co ze sobą zabiorą musi być zepsute, gdyż świat ten jest odwrócony. Ekwipunek mogą przynieść ze sobą, lub ukryć gdzieś w prawdziwym Ader Taden. Według słów Klavii, po dotknięciu Selidoru można zrezygnować, przyjąć uzdrowienie, lub stać się tak potężną istotą jak ona sama. Ariel zaczyna rozumieć, że ona weszła w symbiozę z pająkami w swoim ciele. Wywołuje to w nim ogromną odrazę, ale stara się tego nie okazać za bardzo. Klavia proponuje Trevorowi, by wziął w siebie ostatnią cząstkę mocy Selidoru i zaniósł ją żonie.  Jego serce zamiera w napięciu i nie jest w stanie odpowiedzieć, kalkuluje jednak gorączkowo w umyśle. Zastanawia się, czego mogłaby chcieć Ligaya. W pierwszym odruchu, przyszła mu na myśl odmowa. W końcu, sama tam poszła, stwierdziła, że chce tam wrócić i się oczyścić. Z drugiej strony, nie trzeba było aż tak wielkich namów, by przestała stawiać opór i dała się zabrać z tego piekielnego miejsca. Dochodzi więc do wniosku, że chce zabrać dla niej siłę Selidoru. W umyśle jego syna kłębią się podobne myśli, uważa jednak, że decyzja należy do ojca. Umawiają się, że następnego dnia, przestąpią próg jej domu, a pod gwiazdą zjawią się dokładnie po 1:45 zwiedzania pałacu. Przepełnieni mieszanką odrazy i nadziei, wychodzą z podziemi. Dom, który wcześniej był przerażający, teraz wydaje się być dola nich bezpieczny.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 29, 2010, 12:13:24 am wysłana przez kasiotfur »

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #5 dnia: Wrzesień 29, 2010, 12:44:10 am »
Rosnah czeka na nich przy dorożce, przekonany, że spotkanie z potworem, jakim stała się Klavia, przekona Navroffów, że powrót do doliny Gonatah jest jedynym słusznym wyjściem z sytuacji. Obaj mężczyźni sugerują, że potrzebują kilku dni do namysłu, nie zamierzają też dać słowa, że w ciągu tego czasu nie zbliżą się do Selidoru. Wiedzą już, że zrobią to następnego dnia. Tak jak poleciła im Klavia, udają się na ulicę Marzycieli, by kupić sen o końcu Legendy, który ma zwieźć pilnującego wrót Karneolitę. Zastanawiają się też, którą broń warto wziąć na drugą stronę bariery. Po przejrzeniu katalogu snów, kupują fragment snu o końcu Legendy i zaczynają rozglądać się po okolicy. Odnajdują sklep ze zniszczonymi rzeczami. Uznają, że kupienie takowych to lepsze wyjście niż niszczenie dobrego sprzętu, zagłębiają się więc we wnętrze sklepu. Wynajdują broń konwencjonalną, a także woal unrodu, o nie do końca jednoznacznych właściwościach, oraz zegarek. Właściciel informuje, że rzeczy te zostały zniszczone przez prawdziwych specjalistów w swoim rzemiośle i Trevor uznaje, że mogą się okazać nawet sprawniejsze od rzeczy popsutych przypadkowo. Nagle, odkrywa pomieszczenie z cudownymi zbrojami przypominającymi te z muzeum. Także są zniszczone. Obu tanelfów bardzo do nich ciągnie, ale vid reaguje na to niezwykle nerwowo. Twierdzi, że wszystkie są sprzedane. Po targach, rzeczy zostają kupione i Navroffowie wracają do zajazdu, gdzie całą noc przygotowują się pieczołowicie do drogi. Z samego rana, zamierzają się udać po wykonany sen. Po odebraniu go, Trevor chce ponownie zajrzeć do rupieciarni, w której byli wczoraj. Ariel ma wrażenie, że jego ojciec odwleka moment wykonania zadania, ale dochodzi do wniosku, że mają jeszcze czas.Tym razem, w głębiach sklepu, odnajdują przepiękne stare dywany tanelfickiej roboty. Siedzą na nich dziwni, czarno ubrani ludzie z czołami przepasanymi chustką z czerwonym "x". Ariel próbuje do nich zagadywać, ale vid wyprowadza ich, a następnie, jeszcze bardziej zdenerwowany, stwierdza, że to sprzedany towar. Poleca Navroffom sklep swojego znajomego, Merilla. Okazuje się, że ten nie tylko nie ma żadnych tanelfickich wyrobów, ale jest wręcz oburzony faktem, że ktokolwiek coś takiego sugerował. Odsyła obu tanelfów z powrotem do rupieciarni, namawiając ich, by spytali o tanelfickie koniki dla dzieci. W błękicie stają się prawdziwymi wierzchowcami, byłyby więc przydatne w ich podróży. W pierwszym sklepie, coś prowadzi ich do kilku koni bujanych. Ariela szczególnie interesuje popsuty konik o czerwonej sierści, którego po chwili udaje im się kupić. Trevor wpada na pomysł, że skoro nie mogą go przenieść, mogliby spróbować pozostawić go w mieście, gdzieś, gdzie nie zostanie ruszony. Po chwili namysłu, udają się do głównej bramy miasta. Karneolitę proszą o przypilnowanie przedmiotu, przeznaczonego docelowo dla dziecka Ariela, by nasiąknął łaską. Strażnik zgadza się, a dziwaczny zwyczaj, Navroffowie tłumaczą swoim pochodzeniem.
Szybko pędzą do hotelu, gdzie spożywają ostatni posiłek, pakują wszystkie potrzebne przedmioty, łącznie z zepsutą żywnością i wychodzą na zewnątrz. Okazuje się, że Gamboa wynajęła dorożkę! Głośno poleca woźnicy jechać za nimi. Navroffom udaje się ją ośmieszyć, sugerując, że nie może się pogodzić z odrzuceniem przez Ariela jej zalotów. Po krótkiej konwersacji z dorożkarzem, okazuje się, że za słuszną sumę, woźnica Gamboy może ich zgubić. Trevor jest tak nerwowy, że oferuje zaskakująco dużo, Ariel jednak uspokaja go i po chwili ruszają. Faktycznie, pogoń zostaje zostawiona w tyle. Wchodzą na chwilę do domu Klavii, udając, że otrzymali od znajomych zły adres i każą się wieźć do pałacu. Pierścień przepuszcza ich do środka bez problemu i przez wyliczony czas błąkają się bez celu po korytarzach, udając zwiedzających. Niestety, z każdą minutą napięcie rośnie. Klavia ma się ukazać dokładnie o czasie.Niestety, krótko przed godziną zero, natykają się na Gamboę, głośno rozprawiającą z przełożonymi o ich przypadku. Opisuje ich dokładnie, żądając, by zostali aresztowani. Gdy zostało już naprawdę niewiele czasu, dostrzegła ich i tylko trzeźwy umysł strażników powstrzymał tanelfkę przed rzuceniem się na nich. Navroffowie udają, że nie rozumieją tego zachowania zachowania, opowiadają nawet jej zwierzchnikowi o tym, że są przez nią nękani. Ten z jednej strony zdaje się im wierzyć na słowo, z drugiej, twierdzi, że gdyby chcieli faktycznie dotknąć Ves Adar, on ich nie powstrzyma, bo ochrona zbroi jest znacznie potężniejsza. Navroffowie nadal twierdzą, że są niewinni, ale zebrani w sali tanelfowie zaczynają coraz bardziej odczuwać niepokój, dostrzegać fakt, jak blisko barierek stoją i wtedy, dokładnie o czasie, Ariel chwyta ojca, ciągnąc go w stronę osłony. Nagle, znikąd pojawia się Klavia, która wraz z mężczyznami nagle znika.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 29, 2010, 07:23:35 am wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #6 dnia: Wrzesień 29, 2010, 07:46:07 am »
Super opis; bogowie, co za esencyjny poranek! Bardzo fajnie jest spojrzeć na sesję oczami gracza... W przyszłości nie musisz się krępować, nawet jeśli w danej chwili twoja postać nie podejmuje żadnej akcji to przecież coś czuje/ myśli/ zakłada - spokojnie, jeśli tylko masz ochotę, możesz opisywać wahania, lęki i nadzieje i punkt widzenia swojej postaci. To jest coś w rodzaju innego poziomu dialogu; na przykład, kiedy Kasia zasugerowała że córka Oliviera to martwe ciało przez kilka chwil gorączkowo kombinowałem czy nie zmienić na bieżąco swojej koncepcji. Gdybyś wspomniała o tym pająku który przecież MÓGŁ znajdować się pod Ligayą - myślę że coś tak przyjemnego z chęcią bym wam zaserwował :)

No i wiadomka, czekam na ciąg dalszy!

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #7 dnia: Wrzesień 29, 2010, 08:08:37 am »
[Bern]: Stwierdziłam, że skoro to moje odczucie, nie Ariela, to nie powinnam;p

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #8 dnia: Wrzesień 29, 2010, 03:52:00 pm »
Są przy zbroi, ale oto nagle porywisty wiatr wywiewa ich stamtąd, szarymi schodami, a potem zniszczonym szarym miastem. Wszystko jest zrujnowane, niektóre domu całkowicie zawalone, jakby rozdrapała je jakaś wielka dłoń, nowe "ulice" wydarte z zabudowań. Jest to przerażające. W końcu, cała trójka ląduje przy bramie wjazdowej do miasta. Przed nimi siedzi Karneolita, za nimi znajduje się pustka, która wygląda jakby urywał się w niej grunt. Jakby cały świat uległ zagładzie a jedynie to miasto zdołało w jakiejś formie to przetrwać. Ariel zastanawia się, co stałoby się gdyby wszedł w ciemność po drugiej stronie. Jego ojciec tymczasem już zaczyna działać i rzuca przed siebie senny proszek. Zapanowuje napięcie, bo przez długi czas nic się nie dzieje. Navroffowie zaczynają obawiać się, że kupili felerny towar, ale w końcu coś słychać i oto wreszcie nadjeżdża Victor. Przedstawia sobą przerażający widok. Klavia poleca im na niego nie patrzeć i Ariel pomaga się ojcu odsunąć, faktycznie nie patrząc na postać zanim ich nie minęła. Na szczęście, Karneolita, zgodnie z podejrzeniami tanelfki, ruszył za swoim władcą i obaj zniknęli w czarnej nicości. Klavia jest pijana radością i całuje Trevora w usta; jego syn czuje absolutne obrzydzenie, odsuwa się od nich, okazując kobiecie wyraźną niechęć. Trevor patrzy na nią zszokowany, ocierając wargi, jakby dotknęło ich coś ohydnego. Wzdraga się cały. Okazuje się, że czerwony konik jest na miejscu. Przypomina prawdziwego rumaka, choć ma węgielkowate oczy, a z boku wystaje mu wata. Klavia wyjaśnia, że potrzebują trochę trunku (krwi Ariela) by kupić eskortę, ale nalega, by zająć się tym od razu, bez konieczności pokazywania potencjalnym sprzymierzeńcom jak łatwo ją utoczyć. Szybko okazuje się, że koń słucha się Ariela, pozwala jednak dosiąść się także jego ojcu. Navroffowie zauważają, że kobieta porusza się w nieprzyjemny, owadzi sposób. Idą przez miasto, widzą przedziwny efekt. Metropolia wygląda, jakby uchwycono ją w konkretnym momencie, część budynków sprawia wrażenie, jakby właśnie coś rozsadzało je od środka. Nie ma ani jednego całego kamienia, wszystkie cegły są przynajmniej nadłupane i wiszą, jakby trzymane tzelkraftem (?). Klavia pokazuje im, że gdy dotyka cegieł, te od razu spadają na ziemię. Okazuje się, że wytrzymują ciężar Trevora, a pod Arielem powoli się zapadają, efekt jest więc pośredni. Wynika to z tego, że ojciec teoretycznie zupełnie nie zagraża Selidorowi i miastu, więc być może przepuściłby go nawet Karneolita. Gdy poruszają się dalej, dookoła rozlega się tupot wielu nóg. Klavia nakazuje ukryć się im w rozlatującym się budynku, są w stanie wjechać tam na koniu. Okazuje się, że ulicę przemierza ogromny oddział identycznych, zupełnie białych ludzi. Kilku z nich ginie pod walącym się nagle budynkiem, ale reszta zupełnie to ignoruje, maszerując twardo dalej. Podczas zjazdu po ścianie budynku, konikowi lamie się noga, zostaje więc opatrzony. W czasie dalszej drogi, napotykają gdzieniegdzie na duże, czerwone iksy na ścianach, które Ariel od razu kojarzy z ludźmi z widowskiej rupieciarni. We wnętrzach pozbawionych fasad kamienic widzą porozrzucane resztki sprzętów, puste ramy z których bezceremonialnie wyrwano obrazy etc. Wreszcie, na sporym placu, napotykają się na grupę mężczyzn ze znakiem "x" na czole, takich, jakich faktycznie tego dnia spotkali. Są to cmentarnicy. Mają zniszczone rzeczy, które ewidentnie pochodzą ze splądrowanych zabudowań i mężczyźni szybko kojarzą to z vidowską rupieciarnią. Czy to możliwe, że miała towar stąd?!! Klavia pertraktuje z nimi i wreszcie, za cenę butelki Trunku oraz konika (Ariel decyduje się go oddać po zapewnieniu, że nic poważnego się mu nie stanie i gdy dowiaduje się, że wkrótce nie będą już mogli z jego pomocy korzystać, choć robi to z wyjątkowo ciężkim sercem) otrzymują oddział 75 cmentarników. Mają oni prawo do wypowiedzenia umowy, jesli natkną się na szalbroka lub szaran. Traktują butelkę pajęczej krwi jak relikwię a Klavia wyjaśnia, że uważają, że pijąc ją mogliby zostać bogami. Idą przez miasto na końcu oddziału aż napotykają wysoką barykadę. Wszędzie jest broń i cmentarnicy chciwie rzucają się na porzucone przedmioty. Navroffowie czują się nieswojo, zwłaszcza, że pomimo braku ciał, wszędzie są ciemne zacieki krwi. Nad barykadą powiewa spleśniała biała flaga. Nagle, cmentarnicy orientują się, że po drugiej stronie coś się dzieje i po chwili, u szczytu barykady pojawia się głowa tanelfa. Jego długie, lśniące włosy powiewają na wietrze. Klavia uprzedza Navroffów, by nie mieli litości dla uciekinierów. Trzeba ich zmusić do parcia na przód. Wynurzają się następni tanelfowie i po chwili cała grupa zaczyna rzucać w cmentarników kamieniami. Nagle, Navroffowie orientują się, że to nie tanelfy, ale biali ludzie ubrani w zdarte z nich skóry. Ariela ogarnia bezwład, jest tak zszokowany i przerażony, że nie jest w stanie się poruszyć. Jego ojciec, mimo odrazy i strachu, zachowuje jednak zimną krew. Gdy cmentarnicy zaczynają uciekać, Klavia zaczyna siekać ich dwoma sierpami, a obaj mężczyźni, wyrwani z letargu robią to samo. W końcu, widząc, że nie ma wyjścia, oddział zaczyna szturmować barykadę. Wielu ginie. Ariel ostrzeliwuje białych ludzi z kuszy, ułatwiając to i wkrótce mogą przejść na drugą stronę. Z przerażeniem, odkrywają, że na krzyżach i kołach rozpięte są tam martwe ciała tanelfów, z których zdarto skóry. Skąd się tu wzięli? Przecież ciała były w miarę świeże a nikt nie zbliżył się do Ves Adar od 20 lat! Przerażony Ariel trzyma się blisko ojca, który idzie patrząc w bruk, sytuacja coraz bardziej go przerasta, szczególnie, że cmentarnicy rzucają się na trupy, rozrywając je w poszukiwaniu kosztowności. Klavia sugeruje, że Ariel może nimi dowodzić, skoro dostali jego krew i chłopak, dość rozpaczliwie, każe im przestać. Na szczęście, faktycznie ma posłuch. Ojciec, dość ostro, każe mu trzymać ich w szyku, skoro są pod jego wodzą.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 29, 2010, 08:00:27 pm wysłana przez Bollomaster »

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #9 dnia: Wrzesień 29, 2010, 07:56:27 pm »
Wędrują dalej pustymi, zrujnowanymi ulicami. Im bliżej są pałacu, tym bardziej zniszczone jest wszystko dookoła, choć sam pałac wydaje się nienaruszony. Gdy przechodzą przy porcie, ich oczom ukazują się leżące na burtach okręty. Zamiast morza, przy brzegu znajduje się błoto, które jednak na horyzoncie przechodzi w czarną nicość. Lewitujące doki, przy których zatrzymywały się latające statki z Albionu, leżą pokruszone na ziemi. Wydaje się, że spod brei słychać jakieś dźwięki, także okręty są niemal nietknięte przez rabusiów; wyraźnie widać nienaruszone, kosztowne dekoracje. Jest to dla Navroffów szokujący widok, bo zwiedzali ten port ledwie wczoraj. Klavia nadmienia, że według niej jest to przyszłość Ader Taden, co w Arielu budzi jeszcze więcej wątpliwości w kwestii odebrania dwóch części mocy Selidoru. Co, jeśli to właśnie spowoduje zagładę miasta? Jego matka w końcu nie próbowała sama się w ten sposób oczyścić.
Pochód wędruje w stronę pałacu, oddalając się od morza, gdy nagle z boku wypada szalbrok, ohydna istota złożona z posplatanych ciał różnych istot. Tanelfowie niemal wrastają w ziemię z przerażenia, a cmentarnicy ponownie rzucają się do ucieczki. Trójka przybyszy znów próbuje ich zmusić do walki, im więcej jednak cmentarników ginie, tym trudniej ich utrzymać na posterunku. W desperacji, Ariel każe im walczyć i obiecuje, że dostaną więcej trunku. To działa. Oddział gwałtownie topnieje i Trevor postanawia użyć woalu unrodu. Klavia zarzuca płachtę na potwora i wszyscy się na niego rzucają. Stwór tryska kwasem. Ariel nie jest w stanie podejść. Boi się nie tylko oparzenia; obawia się też, że  jeśli cmentarnicy zobaczą jego pajęczą krew, w razie zranienia rzuca się na niego. Jego ojciec jakimś cudem nie zostaje ranny i całej grupie udaje udaje się unieszkodliwić bestię. Cmentarnicy dopominają się o krew. Ariel mówi, że otrzymają ją podczas rozstania, ale Klavia zabija najgłośniejszego członka ich straży i każe mu szanować trunek. Po drodze widzą przedziwne bielejące cienie, a potem grupę przedziwnych, białych manekinów i w końcu dochodzą do piątego pierścienia, gdzie rozstają się z cmentarnikami. Klavia pyta Trevora co zdecydował. On pragnie wziąć piątą część mocy Selidoru, ruszają więc razem do bram pałacu. Strzegą go identyczne istoty o żołnierskim wyglądzie. Klavię nazywają przyjaciółką, Ariel sam utacza sobie krwi, bo wstydzi się pozostawić to ojcu przy żołnierzach. Po deklaracji tego ostatniego, zostają wpuszczeni na teren obozu. Ariel siada na jadeitowym stołku, Trevor decyduje się jeść na stojąco. Patrzą jak puści ludzie wynoszą z tunelu ziemię wykopaną spod zamku. Kiedy jedzą zapasy, co chwilę podchodzą do nich istoty. Każda twierdzi, że jest wyjątkowa, bo nadała sobie samej imię Sidard. Trevor jest tym absolutnie oburzony, szczególnie, że Ariel nie reaguje, więc dostaje od ojca reprymendę, aby wiedział, co zrobić z kimś, kto przedstawia się w ten sposób w przyszłości. Kiedy kończą, powraca Klavia i oznajmia ich, że otrzymali dużą eskortę przez podziemia pałacu. Puści ludzie otaczają ich, ochraniając ze wszystkich stron. Ich obecność zdecydowanie uspokaja tanelfów. Po drodze, przed nimi w pojawia się dziura w ziemi, w którą zapadają się kolejne istoty, nasycając ją. Dzięki temu, reszcie udaje się przejść dalej. Po drodze mijają też wielką pajęczynę po której poruszają się śnieżnobiałe pająki, do których ich eskorta stara się nie zbliżać. Gdy cały szpaler dociera do zniszczonych łaźni pałacowych, puści ludzie odmaszerowują, pozostawiając Navroffów tylko z Klavią w mrocznym, ale wciąż pięknym wnętrzu. Kobieta wyjaśnia, że w pałacu znajdują się dworzanie 1 cesarza, którzy będą ich atakować. Mają trzymać się za nią aż do wejścia na teren jednego z królów początku wiosny. Od niego mają za trunek utargować co najmniej setkę żołnierzy. Oni mają przeprowadzić Navroffów do Selidoru, zmęczyć złotego człowieka, którego zaatakuje potem Klavia. Do nich należał tylko ostatni cios. Kiedy kobieta o tym mówi, z mroku wypada tanelf o poszarpanej twarzy. Klavia najwyraźniej zagapiła się. Wpadają do pustego basenu i słychać odgłosy walki. Navroffowie szykują broń, a w światło pierścienia wyjawia, że kobiecie udało się zabić dworzanina, choć została ranna. Gdy się podnosi, dostrzegają pająki powracające do jej ciała i zasklepiające ranę.  
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 29, 2010, 10:41:35 pm wysłana przez berniak »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #10 dnia: Wrzesień 29, 2010, 08:53:02 pm »
Ciekawi mnie jedna rzecz; przebieg wielu wydarzeń na tych sesjach nie zależał bezpośrednio od waszych postaci. To znaczy, zazwyczaj to gracze mają kasować wrogów, sami wadzić się z całym światem i wszystkimi zagadkami - a tutaj były na przykład motywy w rodzaju Klavii która jasno mówi co trzeba zrobić żeby dać sobie radę z Kerneolitą, Pustych Ludzi którzy wywalczyli wam drogę przez Ader, albo Gamboi (ale głupio się odmienia) która przegrywa w gruncie rzeczy z samą sobą (tzn oczywiście kilka razy bardzo zręcznie ją wymanewrowaliście, ale gdyby nie była tak ambitną babą mogłoby jej pójść lepiej).
No więc jestem ciekaw czy teraz, kiedy macie przebieg całej sesji przed sobą nie wydaje się wam że była liniowa, że mieliście zbyt mały wpływ na przebieg wydarzeń?

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #11 dnia: Wrzesień 29, 2010, 10:09:55 pm »
Nie mam zbyt dużego doświadczenia, więc dla mnie ograniczona ilość walk była fajna, bo mogłam się na spokojnie przyjrzeć jak to wygląda itd.. Prawda jest taka, że istniały wybory, choć może nie kosmiczna ilość, bo postacie chyba czuły, jaka droga jest dla nich właściwa. Przyznam jednak, że fakt, że skończyło się happy endem był bardzo zaskakujący. Wierzyłam, że skończy się to jakąś katastrofą, haha;)

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #12 dnia: Wrzesień 29, 2010, 10:37:10 pm »
To chyba specyfika postaci, bo pewnie gdybym grała kimś walecznym, to miałabym gdzieś w duchu trochę kwas, że nie mogłam sama więcej powalczyć, ale w tej sytuacji jaka była, gdzie i Ariel i Trevor starają się unikać bezpośrednich starć, jeśli tylko się da, to było spoko.

Co do liniowości.. hm... wydaje mi się, że jednak były wybory, właśnie w tych rzeczach ważnych czyli nie czy podejść do szalbroka od lewej czy prawej, ale
czy wziąć dla żony Selidor,
czy ją zostawić strażnikom czy walczyć,
wystawić Klavię królowi, czy nie,
czy odzyskiwać pamięć
czy w ogóle brać pomoc Klavii
czy spotkać się w ogóle z Olivierem i rzucać mu pod oczy
Kiedy iść do pałacu? A może to zupełnie na ostatni moment? itd itd

Choć momenty kiedy tylko walczono w naszym imieniu mogłyby mieć jakąś naszą więcej ingerencję, na może innym poziomie niż walka. Podobało mi się, że Trevor wynegocjował od Króla to jego serce i mógł tego użyć w walce jako groźby, zamiast zaraz się nastawiać na walkę z Klavią.

A to, że Klavia jasno mówiła co zrobić i co nas czeka... było oddechem świeżego powietrza. Czasem fajnie spotkać kogoś kto wie co robi, a z drugiej strony to i tak było ryzyko, ona mogła mieć jakieś ukryte intencje, bo była pokręcona jak świński ogon. Cały czas ją Trevor obserwował, zastanawiając się czy ona zaraz czegoś nie wywinie.

W momencie jak się pojawiła przy Złotym Człowieku i ruszyła na Selidor, żeby odwrócić jego uwagę, mi zamarło serce, bo już myślałam, że może tylko nas wykorzystała, żeby to wszystko przejść i nie prawdą jest, że Złoty Człowiek musi być zabity, a jedynie wystarczy go minąć i to właśnie zamierza ona - dostać się ponownie do Selidoru.

Gdyby nie Klavia, Rosnah... trudno by nam było myślę odkryć z czym w ogóle mamy się zmierzyć. Nawet Olivier tak naprawdę wiele nie powiedział.

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #13 dnia: Wrzesień 29, 2010, 10:53:53 pm »
Wędrują przez spustoszony pałac. Korytarze, w pamięci Navroffów tak wspaniałe, są nieudolnie ozdobione, często zielonym kolorem. Zatrzymują się przy drzwiach ozdobionych zielonym okiem i Klavia oznajmia, że utoruje im drogę, wybijając dworzan. Po napełnieniu dwóch butli pajęczą krwią, Klavia wytacza porcję też z siebie i zostawia ich samych. Ariel i Trevor przez dłuższy czas wędrują po spustoszonych, niegdyś pięknych komnatach. Wreszcie, dochodzą do pokoju, w którym zarwany jest sufit, a także podłogi kolejnych pięter. Z góry, zlatuje do nich dworzanin, od razu atakując. Navroffowie bronią się odruchowo, ale wróg rani Trevora w twarz. W panice, Ariel używa magicznego znaku, który wywołuje u zaatakowanego wizję największego koszmaru właściciela broni. Dworzanin dekoncentruje się, dzięki czemu Ariel ma możliwość odrąbania mu głowy. Niestety, przy okazji niszczy swój miecz. Obawiając się, że znów ktoś ich zaatakuje, odciąga ojca pod ścianę i przez chwilę obserwuje otoczenie, by ewentualnie odeprzeć atak. Ojciec opatruje się szybko, ale jest wzburzony faktem, że syn coś przed nim ukrył. Po chwili, zaczynają wołać króla i wreszcie, ktoś szepcze do nich z góry. To kolejni puści ludzie, inni niż ci spod pałacu. Wciągają Navroffów na wyższe piętro i prowadzą ich do swojego króla. Ten jest zamknięty od zewnątrz w komnacie ozdobionej zielonymi pochodniami.Siedzi na jednym z carskich tronów ustawionym na górze aksamitu. Ariel nie chce wejść do komnaty, ale ustępuje, gdy król obiecuje pozostawić je otwarte, zaczynają pertraktacje (a właściwie Trevor, bo Ariel ufa w tej kwestii ojcu). Władca, który przedstawia się jako Alv Tronakin (jego "wyjątkowi" poddani także przyjęli takie imię). Władca od razu wyczuwa, że jest z nimi Klavia, ale Trevor potwierdza to jednoznacznie dopiero, gdy widzi ewentualne korzyści z wystawienia jej. Król ma do niej osobiste pretensje i chce jej śmierci. Za 3 butelki trunku i zdradzenie tanelfki oferuje nieprzebraną ilość wojsk. Ariel ukrywa latarnię, którą ma zapalić w decydującym momencie, by uniemożliwić kobiecie ucieczkę, a także pozwolić pustym ludziom na wmarsz do sali rycerskiej. Gdy Trevor żąda od króla gwarancji, ten wyjmuje sobie przez gardło własne serce, co szokuje obu tanelfów. Żegnają się i wraz z 140 członkami eskorty (liczba nie mogła wzbudzić podejrzeń Klavii) udają się na miejsce. Gdy wchodzą do sali, czują już i widzą blask bijący od zbroi, miecza i złotego człowieka; są w stanie rozróżnić te aury. Złoty człowiek nie wygląda na wykutego z metalu, przypomina żywą istotę. Żołnierze rzucają się na niego bezmyślnie, ginąc po kolei pod jego mocnymi ciosami. Im bardziej ich ubywa, tym bardziej dotkliwa wydaje się Navroffom nieobecność Klavii. Czy nie zginęła? Czy zwietrzyła podstęp? W desperacji, Trevor, przypuszczając, że krew pustych ludzi osłabia złotego człowieka, utacza własnej do bukłaka i chlusta na strażnika, co zresztą daje pewien efekt. Nagle, zjawia się spajęczona tanelfka i rzuca się do walki, każąc im trzymać się z tyłu. W pierwszej chwili rzuca się w stronę zbroi i obaj tanelfowie przez moment jednocześnie odczuwają lęk, że kobieta ich wykorzystała, by znów dotknąć gwiazdy. Na szczęście, manewr ten miał tylko zwrócić uwagę złotego człowieka. Walka jest zażarta i obaj mężczyźni obserwując ją, starając się wybrać odpowiedni moment na zapalenie latarni. W międzyczasie dekoncentrują raz walczącą kobietę, ale wreszcie, Trevor daje synowi znak, a ten zapala płomień pierścieniem, wciąż ukrywając pochodnię. Zajęta potyczką Klavia, początkowo nie zauważa wmarszu żołnierzy, a gdy to się dzieje, jest już za późno. Także jej próba ucieczki w cień się nie powodzi. Nieprzebrane rzesze pustych ludzi rzucają się i na nią i złotego człowieka, a ich ilość przyprawia tanelfów o zawrót głowy. Czekają na odpowiedni moment; Selidor lśni po drugiej stronie pomieszczenia. Ratunek jest tak blisko. Nagle, Klavia wydostaje się z otoczenia atakujących i z dzikim wrzaskiem rzuca się w stronę zdradzieckich tanelfów. Ariel zaciska dłoń na broni, ale krew tężeje mu w żyłach. Trevor za to, natychmiast wyciąga w górę serce króla Alp Tronaki i w tym momencie Klavia zostaje sprowadzona na ziemię i zaszlachtowana. W chwilę później, powalony zostaje złoty człowiek. Ariel błyskawicznie łapie ojca za rękę i ciągnie go przez tłum istot, do powalonego strażnika. Jego widok budzi w nim żal, ale jednocześnie nie chce czekać. Chwyta potrzaskany miecz i razem z ojcem wbijają pozostałą część ostrza w gardło strażnika. Ariel nie chce już dłużej na to patrzeć, a jednocześnie chce, by wszystko się już skończyło. Nie myśląc wiele, ciągnie ojca w stronę Ves Adar. Trevor każe mu dotknąć gwiazdy pierwszy, choć Ariel woli zrobić to razem. W momencie jego wahania, ojciec przyciska jego dłoń do to Selidoru (Trevor nie zamierzał pozwalać Arielowi na wahanie) i oto nagle stają przed znanym już wcześniej wyborem. Żaden z nich nie zmienia zdania. Przyjmują w siebie części mocy Selidoru, który gaśnie. Ariel wreszcie przeżywa ekstatyczne uczucie oczyszczenia; czuje się znów pięknym, szlachetnym tanelfem; Trevor natomiast wyraźnie czuje pod sercem ciepło mocy, którą zamierza zanieść uwięzionej żonie.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 30, 2010, 07:51:00 am wysłana przez Bollomaster »

berniak

  • czytacze
  • Full Member
  • *
  • Wiadomości: 136
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Sesje Navroffów
« Odpowiedź #14 dnia: Wrzesień 29, 2010, 11:46:19 pm »
Nagle, obaj Navroffowie stoją przy Ves Adar w prawdziwym Ader Taden, a turyści patrzą na nich w niemym zdumieniu, jakby ich nieobecność trwała najwyżej mgnienie oka. Nawet strażnicy obserwują scenę z konsternacją; w tle słychać wrzaski Gamboi. Obu tanelfów przepełnia ekstatyczna radość z wykonania zadania. Ariel czuje się niemal wszechmocny. Na twarzy ma szeroki uśmiech, choć jednocześnie, im bardziej obserwuje sytuacje, tym bardziej ma ochotę rzucić się do ucieczki. Przecież czuje, że mógłby przenieść góry! Nagle, czuje, że ojciec przebija mu skórę paznokciem. Krew jest czerwona. Trevor uśmiecha się obłąkańczo do strażników i prostuje. Trzyma syna mocno za nadgarstek i czuje, że nawet jeśli teraz są na przegranej pozycji, osiągnęli swój cel i wszystko będzie dobrze. Strażnicy stają przed barierką, ale nie ośmielają się zaryzykować wejścia w obszar ochrony. Nieświadomy rozmyślań syna, Trevor od samego początku wie, że jeśli nie będzie innego wyjścia, ucieczka nie wchodziła w grę. Zamierzał się poddać od razu, wyznać wszystko i nie przyjmował tu ewentualnej polemiki Ariela, który stwierdził na głos, że tabliczka nie zabrania wejścia za barierkę. Nagle, zjawia się elegancki tanelf, który oznajmia, że albo umrą z głodu, albo się poddadzą. Wychodzą powoli poza okręgi i zostają zakuci. W drodze przez pałac, towarzyszą im pełne szoku i podziwu spojrzenia gości, a Ariel znajduje jeszcze większe uznanie w oczach pań. Śle uśmiechy na lewo i prawo, podczas gdy jego ojciec gorączkowo zastanawia się, co powiedzieć władzom. W drodze, syn naciska, by złagodzili wersję wydarzeń, Trevor jednak oznajmia mu, że będą się trzymać prawdy.W pancernej karecie zostają przewiezieni do więzienia, gdzie, w sali przesłuchań spotykają wyższą rangą panią oficer Straży Miejskiej. Ariel początkowo żartuje, ale w końcu poważnieje. Trevor jest niezwykle zdenerwowany, ale ostatecznie trzyma się swojej wersji zdarzeń. Wciąż twierdzi, że chce, by o wszystkim dowiedział się cesarz. Jednocześnie, za pomocą ukłucia psychicznego bólu został zmuszony do potwierdzenia, że wiedzieli, że Selidor straci moc. Dowiadują się, że karą za taką zdradę stanu jest śmierć, a w najlepszym wypadku dożywocie. Gdy mają zostać wyprowadzeni, nadzieja w Arielu zaczyna gasnąć, a Trevor rozpacza, że teraz jego syn przez niego umrze. NAgle jednak, zderza się z nimi prawnik z Gwiezdnego Trybunału, który tłumaczy przesłuchującej ich tanelfce, że nie są pod jej jurysdykcją. Po długich konsultacjach prawnych, Navroffowie zasiadają z nim w pokoju przesłuchań i Trevor zostaje opatrzony. Już pierwsze jego zdania rozproszyły rozpacz obu mężczyzn. Rozmawiał z nimi inaczej, mimo że krytykował ich postępek. Okazuje się, że są pierwszymi tanelfami, którzy widzieli moc sidardu i wrócili, by o tym opowiedzieć. Cesarz uniewinnia ich, ale jednocześnie zostają wcieleni do służby wywiadowczej. Ariel niemal umiera z dumy. Będzie agentem! Niestety, jego zapał opada, gdy okazuje się, że ten zawód uniemożliwi mu posiadanie skaryfikacji. Trevor dowiaduje się, że moc, którą przyjął zostanie z niego wydobyta, jeśli tylko jest to możliwe, a jeśli nie, będzie mógł ją przekazać żonie. Radość i ulga, która ogarnia Navroffów jest nieopisana. Mają ochotę płakać z radości. Ariel stwierdza, że jedyne, co może poprawić sytuację to niemożność pozyskania mocy z jego ojca. On sam uważa, że nie postąpili źle. Świat się nie zawalił, a to, że inni chorzy się na to nie poważyli znaczy tylko, że nie pragnęli tego tak jak oni.
Miesiąc później, są w domu z matką w Cantabarze. Wszyscy zdrowi i popularni jak nigdy. Wszyscy są też tajnymi agentami. Tak jak im kazano, w sądzie zeznali, że Trevor chciał spełnić marzenie syna i pomóc mu założyć Ves Adar, a to uczyniło ich słynnymi na całe Cesarstwo. Wielbiciele wystają pod ich domem, pragnąc ujrzeć swoich bohaterów.

The (happy) end ;)