przekroczenie I PE: w mechanice oznacza to uzyskanie +20 s
Brzmi prozaicznie i prosto (właściwie: prostacko); w rzeczywistości jest to niesamowity wyczyn, chwila w której śmiertelnik przezwycięża zamysł i wolę Bogów, kiedy jego walka wypala wszelkie zwątpienie i słabość. Dokonanie tego jest możliwe jedynie raz, najwyżej kilka razy w życiu – potężna moc wypełnia bowiem wolę swego stwórcy po czym powraca i niszczy go ze straszliwą siłą.
Jedno z Boskich praw, doskonale znane większości Kapłanów, mówi że wstawiennictwo tysiąca narodów nie wybłaga u Bogów Raju dla śmiertelnika który choć raz przekroczył Poziom Energetyczny.
Każdemu przekroczeniu Poziomu Energetycznego towarzyszy wyzwolenie niesamowitej siły, Mocy Cudownej, In-da-aury. Od prastarych czasów-przed-Czasem ma ona dwa oblicza. Pierwsze – wszechogarniająca destrukcja, nieubłagana i okrutna; stworzenie w nicości, stworzenie wszystkiego pośród niczego – drugie. Śmiałek który poważy się targnąć na świętą barierę odczuje na sobie bezlitosny ciężar pierwszego aspektu – lecz jeśli zdoła przetrwać, być może pozna również aspekt drugi, źródło niewzruszonej nadziei. In-da-aura po dotknięciu swego stwórcy nie rozprasza się jak energia, lecz przekształca i zmienia w zupełnie nową formę bytu lub antybytu. Halruańscy magowie nazwali tą niezwykłą manifestację towarzyszącą przekraczaniu Poziomu „mementarmą”.
Mementarma może być wszystkim. Osobliwym piętnem które pojawiło się na dłoni zadającej ostatni cios; szkarłatnymi klejnotami, zrodzonymi z krwi zabitego wroga; dzieckiem pojawiającym się w łonie kobiety po śmierci jej mężczyzny; wspomnieniem co nigdy nie sczeźnie; ogniem opowiadającym szepto-szumem o rękopisie który pochłonął; zmierzchem trwającym jedną chwilę dłużej nad tym wyjątkowym wzgórzem; echem powracającym na zapomniane pole bitwy gdy to znów dławi się krwią; nieokreśloną, dobrotliwą obecnością – aurą czyniącą z tej surowej jaskini miejsce błogiego odpoczynku; rękojeścią złamanego miecza – zaciśnij na niej palce a poczujesz w żyłach męstwo starożytnych krasnoludów kowadłowych; kwiatkiem którego nie zmrozi Zima Wszystkich Zim; upiornym szczegółem porośniętego bluszczem posągu – żywe oko uwięzione w kamieniu; słowem powtarzanym przez pokolenia; belką stropową która pęknie kiedy śmierć wyciągnie ręce po tego co ją położył; ziarnkiem piasku co jest zarodkiem ogrodów kamienia; gestem i pozą które odmienią człowiecze myśli i czyny – choćby na dwa uderzenia serca.
Legendy pierwszeństwo spośród wszystkich mementarmów przyznają „ezganthiladad”, „wykutym na kowadle esencji”, dziełom jedynym w swoim rodzaju. Najczęściej noszą one formy przedmiotów i na co dzień nie wyróżniają się niczym; ot, zwykła laska, drzewo, strzała... Żadna, nawet Czarnoksięska, magia nie jest w stanie odkryć – a tym bardziej wydobyć – zamkniętej w nich mocy, która manifestuje się dopiero gdy zostaną dotknięte przez istoty swych stwórców (1). Rasa ludzka najbardziej ukochała opowieści o ezganthiladad-broniach; zrastających się ze swymi posiadaczami, przywracających im utraconą siłę – opowieści o niezwyciężonych wojownikach którzy pokonali wszystkie granice.
Najważniejszą cechą mementarmy jest potężna więź między nią a jej stwórcą. Ten związek nie oznacza jedynie że dłoń którą zadano ostateczny cios nasyca się większą mocą destrukcji, albo że granic nowo-zbudowanego domu nie przekroczy nikt wrogi. Wychodząc poza ciasne ramy człowieczego rozumienia mementarma jest przede wszystkim głębokim przypomnieniem, znakiem który przetrwa niezmieniony i niezaćmiony przez długi, długi Czas – nim wreszcie obróci się w nicość. Chociaż Pożoga wypali azera i obróci w zgliszcza tego czym był niegdyś – mementarma zażegnie nowy płomień, jego potomka. Widok zniszczonej zbroi Rycerskiej przywoła tamto, okupione tak straszliwie, zwycięstwo i, obok smutku, pojawi się nadzieja że te bezsilne barki kiedyś - znowu - podźwigną - jej - ciężar. Złodziej-który-nigdy-nikomu-bezinteresownie-nie-pomógł, w końcu schwytany i skazany na śmierć za szaloną i niemożliwą – lecz przecież udaną! – kradzież, bez żalu wejdzie na szafot; nawet najgłośniejsze wrzaski nie zagłuszą słów które wtedy wypowiedziała...
Problem z wielkimi czynami polega na tym, że pełna pamięć chwili która zrodziła decyzję gaśnie bardzo szybko – zalana strumieniami bólu, żalu i rozczarowania. Świadomość własnych pobudek to za mało; taka wiedza jest zimna jak lód, nie ma w niej życia – a tu potrzeba prawdziwego ognia, siły, tamtego żaru, utraconej wiary, niewzruszonej pewności. I tym wszystkim jest mementarma, to jest jej prawdziwa wartość.
Skała stercząca z wód Czasu, dzielnie odpierająca jego żarłoczność – mementarma to obelga rzucona przed oblicza najwyższych Bogów, sprawców Zapomnienia. Śmiertelnicy noszący jej piętno szybko zaczynają się giąć pod miażdżącym brzemieniem gniewu swych stwórców; niektórzy upadają...
Mementarmom często nadaje się imiona – ma to znaczenie szczególne, bo umacnia ich istnienie.
przyp. 1: termin oznaczający świadome oddziałanie na otoczenie poprzez dowolną część własnej istoty. Np.: obudzenie ezganthiladad wymaga dotknięcia istoty jej stwórcy; może to być zarówno dotyk dłoni, jak i spojrzenie, myśl, wypowiedzenie imienia czy nawet wyobrażenie.