Autor Wątek: Valuzja - zagadkowe królestwo Wchodu  (Przeczytany 194 razy)

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Valuzja - zagadkowe królestwo Wchodu
« dnia: Lipiec 04, 2010, 11:03:13 pm »
Miasto - "jestem z Miasta", "handluję w Mieście", "jadę do Miasta"; słyszałeś już kiedyś, wędrowcze takie słowa? W otchłaniach Podziemia, pod ognistymi słońcami Krasnoludzkich Królestw - tak mówią mieszkańcy Ebigeonu, miasta, Miasta! w sercu światów, najmocniejszej fortecy jaką wzniosły ręce śmiertelników. Na przestrzeniach Interioru, na odległych brzegach Krain Południa i Almutu, na traktach Zachodu - tak mówią mieszkańcy Satawii, Satawii nie bez przyczyny zwanej "stolicą Kontynentu" - piękna, potężna, kwitnąca, biało-zielona Satawia. A przecież jeszcze piękniejsze i jeszcze potężniejsze jest Ader-Thaden, Legendarne Ader-Thaden nad którym we dnie i w nocy lśni Gwiazda, przewspaniałe, koronne miasto Tanelfów - zwane przez nich, jakżeby inaczej, "Miastem". Tak, oczywiście słyszałeś też o Zerkantharze; cóż tam położenie w najgłębszych, płomiennych trzewiach ziemi - Zerkanthar leży po prostu wszędzie, Miasto Centrum o tysiącu rozsianych po całym Istnieniu bram-portali. Nikt kto tam zawitał, nie może również wątpić, trafił do najludniejszej metropolii we wszystkich światach: a więc do Miasta. Zaczyna mi brakować tchu, wspomnę tylko jeszcze Monsilion, przeklęte, niesławne Monsilion, po którego ulicach nawet najbardziej arogancki, wojowniczy odmieniec chadza z opuszczoną głową, miejsce do którego prędzej czy później trafia każdy kyar, tysiące poszukujących mocy istot - miejsce będące (rzecz jasna) ich "Miastem". I więcej jeszcze: Nor sengijskie, większe niż Dzień i Noc, Albion pod dwoma Słońcami i Talizman na skraju Szklanej Pustyni - to wszystko są Miasta. Zgrozo, zapewniam, że moje wyliczenie jest ciągle niekompletne. W tym zalewie chwały, dziwu i potęgi jest miasto, Miasto o którym chcę mówić teraz: egzotyczna stolica Valuzji, przez Valuzjan bezczelnie zwana "Miastem Cudów". Język valuzjański należy do najbardziej powikłanych i skomplikowanych na świecie, ale stolica tego rozmiłowanego w zagadkach i niedopowiedzeniach kraju ma tylko jedno imię: gederiońskie, dumne "Miasto Cudów".


Stolica Valuzji to przede wszystkim ogrody i pałace tonące w ogrodach. Nie wysmakowane, wysublimowane formy, przystrzyżone żywopłoty i soczyście zielone trawniki, wdzięczne mostki, "naturalne" strumienie, fontanny, jeziorka - ale dżungla, parująca wilgocią, ciężko dysząca, najprawdziwsza Dzicz ujęta, wzięta w karby marmurowych ścian zwieńczonych złotem i srebrem, zamknięta bramami z lanej stali. Odwiedza się owe ogrody licznymi orszakami, z dobrze uzbrojoną świtą - pełno tutaj wielkich, venthijskich tygrysów i karmazynowych lwów z Notocanny (najgroźniejszych drapieżników znanych ludzkości), w rzekach mrowią się ławice piranii, a moczary tętnią złym życiem, sprowadzonym tu z najdzikszych, erdańskich ostępów. Lecz przede wszystkim - mnóstwo w tych ogrodach wężów. Zwieszają się z omszałych gałęzi, oplatają wiekowe pnie, kłębią w płytkich rozlewiskach, wylegują w Słońcu, na gładkich skałach; wielobarwne, lśniące, wijące się ciała gdzieniegdzie całkowicie przesłaniają poszycie, tworzą żywy, rozedrgany kobierzec. Ich syk będzie pierwszym co usłyszysz przekraczając bramy Miasta Cudów.
(Bramy Miasta Cudów - ciekawe miejsce: wielkie, wysoko sklepione, tonące w chłodnym cieniu i wilgoci. Ściany porośnięte bluszczem, który wcale nie jest "ożywiony" czy "zaczarowany" - to po prostu dziesiątki i setki wężów zwanych naściennikami. Bramy o tyle interesujące, że całkowicie pozbawione wrót i strzeżone przez formację zwaną "Czarnymi Tryumfatorami". Czarni Tryumfatorzy są prawdopodobnie najbardziej reprezentacyjną i najmniej przydatną miejską gwardią na świecie. Już tutaj można trafić na pierwsze kramy ulicznych naciągaczy - jeśli chcesz możesz, nawet jako przybysz z odległych stron, nawet bez opowiedzenia się imieniem już tutaj rozłożyć swoje towary, cokolwiek masz na sprzedaż. Mówiąc krótko: całkowita kupiecka i osobista swoboda. Żadnych hajnomierzy, nomo- i biurokracji, rozpanoszonej, żądnej łapówek straży. Tylko obawa przed wężami utrudnia wejście do Miasta Cudów).

Z ogrodów przechodzimy do pałaców, które wprost toną w przepychu: złoto, piękni niewolnicy, dzieła sztuki, zapachy korzennych przypraw, woń kadzideł, kwiaty niezwykłych kolorów, puszyste kobierce i otomany (ze stolikami uginającymi się od słodkości, umieszczonymi na wyciągnięcie ręki), wielkie okna, zdobione tarasy i balkony, wysokie wieże i podniebne, przerzucone między nimi pomosty. To jest labirynt przesady i pragnienia przyjemności, błogiego rozleniwienia i głębokiego snu. Arystokracja Miasta Cudów spędza czas na miłosnych grach, grach-z-losem, czyli wróżbach (ze snów, z dłoni, z krwi) oraz grze w kości. Lubią również "studiować" - czyli przeglądać w skupionym milczeniu - starożytne zwoje i pergaminy. Żadne tam drukowane, powszechne książki, ale starożytne zapiski traktujące o niezwykłościach i cudach minionych czasów. (Jeśli chcesz mieć wśród nich przyjaciół, nigdy zbyt starannie nie wnikaj w tą sferę zainteresowań. Po prawdzie, większość z tych biedaków nie potrafi nawet czytać). Valusiańska szlahta, na przekór powszechnym tradycjom, nie chce mieć nic do czynienia z militariami i wojskowością - jedynym bojowym akcentem są wspaniałe, żmijowe zbroice zachowane z epoki dawnych wojen. Oraz poręczne, większe i mniejsze srebrne i krusangwenowe krisy, sztylety o ostrzach kutych na podobieństwo płomieni. Valusianie uwielbiają nosić je w różnych, zaskakujących miejscach, a rozbrajanie kochanki (lub kochanka) to jedna z ulubionych igraszek. Jedyną sprawą jaka budzi w tych rozleniwionych, flegmatycznych ludziach dreszcz emocji i żar ambicji są węże, Węże.
(Wiele się mówi o valusiańskich wężach, lecz zapewniam z ręką na sercu, że wszystkie które żyją i rodzą się w Mieście Cudów pochodzą ze specjalnie hodowanych, bezpiecznych gatunków. Żaden nie dysponuje śmiertelnym jadem, a kilku nieszczęśników którzy zginęli pokąsani w rzeczywistości zabił nagły strach. Nie musisz się obawiać tych prężnych, zachwycających stworzeń).

Materie stylizowane na lśniącą łuskę, rozcięte koniuszki języków ulicznych przekupniów (przez co mowa ich bywa dość niewyraźna - powiadają, efekt zamierzony, dzięki temu zawsze mogą wypierać się swoich słów), wężowe brosze i obręcze na ramionach, nadgarstkach i kostkach, szaty obcisłe, ruchy płynne, spokojne i celowe, słynne, valusiańskie soczewki - nie dziw się więc na widok ludzi z pionowymi źrenicami, z żółtymi oczami, z oczami wężów, to tylko dzieło mistrzów sztuki szlifierskiej. (Podobnie - zęby spiczaste, kły nienaturalnie wydłużone). Wężowe motywy na płaskorzeźbach, fontannach, rydwanach, obramowaniach drzwi i okien - węże z kamienia, złota i srebra, spoglądające drogocennym wzrokiem - oraz węże żywe, ukryte w zakątkach szat, w rękawach, za kołnierzami, na piersiach, czasami nawet oplatające uda, niewidoczne pod obfitymi sukniami. (Doskonali strażnicy; wężyki kieszeniowe każdego roku zbierają srogie żniwo wśród amatorów doliniarstwa, a w nurcie Alkanii, szeroko rozlanej, żółtej rzeki co opływa Miasto Cudów od południa znikły już pewnie tysiące trupów ulicznych, niedoszłych rabusiów). Wbrew pozorom, moda jest niezwykle różnorodna i dynamiczna; jednego miesiąca naturalna, wężowa skóra to absolutny przymus, i biada każdemu kto pojawi się na ulicy w stroju z czegoś innego. Kiedy indziej umiera towarzysko barbarzyńca nie znający pojęcia "podróbka". Bywa wreszcie i tak, że węże przykrzą się Valuzjanom, którzy z wrodzoną sobie beztroską i swobodą przyjmują pomysły zagraniczne (choć nawet wtedy, węże obecne są gdzieś w tle, nieustannie gotowe by wypełznąć na nowo w blask Słońca, na ramiona i do domów ludzi).

Na pierwszy rzut oka, każdy mieszkaniec Miasta Cudów to bogacz, utracjusz i człowiek w życiu spełniony. Nigdzie nie znajdziesz tak luksusowych, tak wykwintnych zajazdów (słowo "karczma" doprawdy nie przystaje), tak wymyślnych domów rozkoszy ("burdel" - tak samo), tak wygodnych bibliotek i równie interesujących kolekcji sztuki. Wszystko przypomina jeden wielki, przetykany witalną zielenią pałac; nie przejmuj się, kiedy pogrążony w treści kolejnych, niezwykłych manuskryptów, wędrując w głąb biblioteki znajdziesz się niespodziewanie w sypialni jakiegoś arystokraty, czy też wpadniesz między biesiadników lub uczestników niewinnej orgii (albo - połączenie wszystkich trzech elementów). Mnóstwo tutaj przejść, połączeń, korytarzy i korytarzyków, półtajemnych i sekretnych pasaży, obywatele Miasta Cudów żyją otwarcie, bez pruderii i skrępowania, cieszą się życiem. Trzeba porządnego obycia żeby rozróżnić kto w kilkunastoosobowym towarzystwie jest zwykłym karczmarzem, a kto szlahcicem z pradawnego rodu.
(Zapluci, przepoceni, napastliwi przekupnie co tak zapamiętale roją się w bramach, na placach i w najciemniejszych zaułkach, ci dyszący żądzą złota handlarze nie są w rzeczywistości Valuzjanami. Podają się oczywiście za miejscowych, ale wszyscy są przybyszami, dość niestety podłego sortu, którzy na wszelkie możliwe sposoby usiłują dodać sobie godności. Prawowici obywatele nie zawracają sobie nimi głowy, w swej ospałej łagodności nie przykładając wagi do wydumanych aspiracji. Co, ku zdumieniu gości z krajów "rządzonych przez Nomię i Magię, prawo i porządek", przynosi wspaniałe rezultaty. Każdego roku setki tych typów, zniechęconych, znużonych własnym szwargotem i bezskuteczną walką po prostu znikają, niepostrzeżenie opuszczają Miasto Cudów, wędrując do krajów gdzie ludzie z radością kupują szklane koraliki, elfie słupy piorunów albo rozlatujące się książki. Nikt tutaj po nich nie płacze).

Źródłem dobrobytu Miasta Cudów i całej Valusii są niewolnicy, czy raczej niezwykła, niespotykana gdzie indziej harmonia w jakiej żyją niewolnicy z obywatelami. Obie te grupy dogłębnie rozumieją swe miejsca i role w wielkiej makinie zwanej Państwem, ze znacznym poczuciem obowiązku przyczyniając się do jego rozkwitu. Nie zaprzeczę, oczywiście że nie zaprzeczę: niewolnicy żyją pod ziemią, tam się mnożą, rodzą i umierają, tam pracują w wielkich warsztatach i laboratoriach, na dnie kopalnianych szybów. Tak to wygląda (czy raczej - nie wygląda) w Mieście Cudów; jadąc do stolicy przez żyzne pola Valusii, przez Płaskowyż Vulkanii na pewno widziałaś ich na polach i na ulicach mniejszych miasteczek. Valusia jest największym na Wschodzie rynkiem zbytu "instrumentów mówiących", a zyski z tego handlu stanowią filar bogactwa Ossentharu. Nie kupujemy jednak żadnego z tych koszmarów, żadnych "dzieł" z tego kraju, tworów budowanych na bazie ludzkiego ciała - budzą nasz wstręt, a dla powodzenia Valuzji wystarczą rzesze zwykłych, foremnych hajotów.
Ossenthar, doprawdy, słyszę twoje myśli - kolejny zakłamany, totalny kraj, potęga oparta wyzysku i terrorze. Ha! Dowiedz się więc, że Valusia nigdy, nigdy nie doświadczyła rebelii niewolnych, nigdy nie stosowała też wobec nich ucisku, przemocy na wielką skalę. Żyją tak jak żyją przede wszystkim dlatego że tego właśnie pragną, o nic innego nie zabiegają. Dzieje się tak ze względu na niezwykłą i wyjątkową historię naszego kraju; wszyscy obywatele są jej wybitnymi znawcami, zaczytującymi się w starożytnych rękopisach, badającymi dawniejsze niż Słońce naścienne napisy z Katakumb Iskandrii (podziemna część Miasta Cudów, o której opowiem innym razem). Tak więc, po latach dociekań i nauki jestem w stanie jasno i przejrzyście ukazać kolejność wypadków które doprowadziły do tak osobliwego (przyznaję) stanu rzeczy. Co poniżej z przyjemnością czynię:

cdn
« Ostatnia zmiana: Sierpień 21, 2010, 02:02:11 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Valuzja - zagadkowe królestwo Wchodu
« Odpowiedź #1 dnia: Lipiec 10, 2010, 11:20:48 am »
podwójne powieki; Clawia, Vulkania
« Ostatnia zmiana: Lipiec 24, 2010, 11:34:52 pm wysłana przez Bollomaster »

bambosh

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 747
  • Niech bestia zdycha!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Valuzja - zagadkowe królestwo Wchodu
« Odpowiedź #2 dnia: Lipiec 29, 2010, 05:21:05 pm »
Valusianie - zupełnie przeciętna odporność na wężowe jady, wbrew legendom jakoby ich krew była zdolna zwalczyć każda truciznę; wszechobecność węży sprawia że każdy rodowity mieszkaniec Miasta Cudów potrafi się z nimi bezpiecznie obchodzić i bez problemu unikać bolesnych doświadczeń. (Nie przeszkadza to szarlatanom na Zachodzie sprzedawać valusiańskiej krwi jako niezawodnego antidotum).

« Ostatnia zmiana: Luty 20, 2011, 09:54:57 am wysłana przez Bollomaster »
Niech Gwiazdy błogosławią zastępy Akaruny i niech świecą jasno nad ścieżkami jej wybawcy!

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Valuzja - zagadkowe królestwo Wchodu
« Odpowiedź #3 dnia: Listopad 17, 2010, 10:15:44 pm »
Historia Valuzji
Tysiące lat temu, na długo przed świtem Jasnomagii tam gdzie obecnie leży Miasto Cudów były tylko białe, martwe pustkowia, gorzka i zła ziemia. Ale w jej głębinach wrzało życie, rozkwitała cywilizacja ludzi-wężów. Jej serce stanowiło pięć niesamowitych świątyń zbudowanych z litego złota, skarbców najdawniejszej istniejącej wiedzy. Ludzie-węże byli bowiem pierwszymi dziećmi Stwórcy, czymś w rodzaju próby rzemiosła, pierwowzorem glinianego człowieka od którego pochodzą śmiertelnicy. Oddani mistycznym kontemplacjom, z natury miłujący pokój odwrócili się od świata rozdartego przez wojny i zamknęli się na długie epoki w sekretnych sanktuariach.
W końcu jednak zasłona Zamieci została zdjęta. Skończyła się Legenda, wyginęły Smoki, dobiegły kresu rządy Hierokratów - powstał i utrwalił się nowy kształt krainy, założono dziesiątki młodych, prężnych państw. Niejasne pogłoski o ukrytym w głębinach bogactwie ściągnęły na Płaskowyż Vulkanii mnóstwo przybyszów. Jak się zdaje, tymczasem niektórzy z ludzi-wężów nie porzucili świata całkowicie, zbliżając się czasem do powierzchni, a nawet budując niewielkie schronienia i kapliczki w płytkich grotach. Ich skarby stały się pierwszym łupem Valuzjan którzy, opętani rządzą złota i szatańską ciekawością, zbudowali potężną sieć kopalni i podziemnych chodników. Ich zwierzęca energia była tak wielka, sztolnie zeszły tak nisko, że ludzie-węże poczuli się zagrożeni i zmuszeni do działania.
Wykorzystując zdolność do zmiany postaci, wmieszali się między Valuzjan i doszli do wielkiego znaczenia. Korzystając ze swojej władzy stopniowo, subtelnymi środkami skierowali uwagę ludzi na sprawy handlu, bogactwo pewniejsze i łatwiejsze do zdobycia. W łagodnym zakolu Alkanii założono z ich inicjatywy duże osiedle, które z czasem rozrosło się i dorobiło potężnej przystani rzecznej - takie są początki Miasta Cudów. Większość starych szybów zasypano, a podziemne, zapieczętowane labirynty pogrążyły się w ciszy. Katakumby Iskandrii, najdalszy punkt do jakiego dotarli ludzie, położony najbliżej świętych domen stały się legendą. Ludzie-węże byli bezpieczni, a garstka która wmieszała się między Valuzjan doprowadziła ich do chwały i dobrobytu.
Oczywiście, nie obyło się bez konfliktów. Z upływem wieków Valuzjanie zrozumieli że niektórzy z nich są czymś odmiennym, obcym. Ta wiedza zbudziła w wielu prymitywnych umysłach zwierzęcy strach. Ograniczone umysły "prawdziwych ludzi" nie były zdolne ogarnąć półboskich horyzontów istot starszych i mądrzejszych. Doszło do rebelii i wojen domowych, czystek i pogromów. Szczęśliwie jednak litościwy Czas wygładził zadry przeszłości. Współcześni Valuzjanie są przeniknięci wężową kulturą, wężowym myśleniem; cywilizowani i światli, nie zaprzeczają już swoim korzeniom. Wiadomo zarazem, że ludzie-węże opuścili już Valuzję; niektórzy zginęli, inni odeszli, znużeni zgiełkiem świata, do swoich odwiecznych siedzib. Kraj osiągnął stan harmonii, a ambicje jego mieszkańców nie dotyczą już podziemnych sił - których w żadnym wypadku nie powinno się niepokoić.

Prawdziwa historia Valuzji
Tak jest, przodków Valuzjan zwabiły na Płaskowyż Vulkanii legendy o podziemnych cudach. Skusiła ich, ogłupiła wizja łatwego złota. Jednak pod ziemią, zamiast bogactwa znaleźli swoje przekleństwo. Śmieszy mnie pieprzenie o "łagodnym wpływie" i "przekierowaniu uwagi" z machania kilofem na machanie wiosłami. Węże nie patyczkowały się z ludźmi - o nie, nie tracili czasu na bzdury w tym rodzaju. Zaczęli od tego, że podsunęli poszukiwaczom skarby, mnóstwo skarbów. Złoto w ilościach które przyprawiały ludzi o szaleństwo. Jednocześnie, przeniknęli ich prymitywną hierarchię władzy, założyli Miasto Cudów, dali początek aroganckiej i dumnej nacji. A kiedy Valuzjanie przywykli do tego że "ziemia rodzi im złoto" - zamaskowani ludzie-węże ogłosili że to już wszystko, nie ma nic więcej. Ostatni skarbiec (zwany Katakumbami Iskandrii) splądrowany: koniec. I poszczuli Valuzjan na sąsiednie kraje.
Co nimi kierowało? Dlaczego, zamiast doprowadzić Valuzję do zguby - ba! nie pozwolić na jej powstanie - sprawili że to królestwo przez kilka stuleci było największą potęgą na Wschodzie? Nie ulega wątpliwości, że mieli w tym jakiś ciemny cel, rzecz do której osiągnięcia potrzebowali broni-królestwa. W końcu wężowe intrygi (które na tym etapie ogarniały już cały Wschód) i matactwa valuzjańskiej dyplomacji zepchnęły niemal wszystkie państwa krainy w chaos wojny. Początkowo przyczyniło się to do jeszcze większej siły Mocarstwa Valuzjańskiego (tak jest, Valuzja zwała się kiedyś "mocarstwem"), które pożerało skłóconych sąsiadów jednego po drugim. W końcu granice Valuzji sięgnęły granic Tradyru i żmijowe armie zagroziły największym miasto tego kraju.
Tradyrowie nie tylko odparli wroga, ale również postawili sobie za cel przywrócenie ładu na całym Wschodzie. Ten wysiłek nazywa się "Wojnami Totalnymi" (mniejsza o ich liczbę) ponieważ toczyły się nie tylko na płaszczyźnie fizycznej, ale również w sferze słów. Tradyrscy Heroldowie zrujnowali wiedzę gromadzoną przez pokolenia, słowa jakie spuścili z uwięzi w ciągu godzin niszczyły treść największych księgozbiorów. Kariosfera języka, sama zdolność mówienia, została na wielkich obszarach po prostu złamana. I wreszcie, mnóstwo miast i niezliczone rzesze ludzi ucierpiało od presji kariotycznej, ich imiona i fizyczne istnienie zniekształcone na długie stulecia lub na zawsze. Największych zniszczeń doznała Valuzja.
Kraj, który wyłonił się po epoce Wojen Totalnych w niczym nie przypominał starej, śniącej o złocie, potęgi. Jego mieszkańcy z dumnych okrutników stali się przebiegłymi krętaczami, utracili wszelkie zasady. Zmienili się na podobieństwo oślizgłych wężów w elastyczne, drapieżne stwory mające na uwadze jedynie własne przetrwanie, własną korzyść. Kłamstwo, obłuda, korupcja wyniesiono w nowej Valuzji na piedestał. W ten sposób ludzie-żmije stworzyli dla siebie istny raj, nieograniczone możliwości manewru. Każde prawo Valuzji można ominąć i ugiąć, każdą zasadę wypaczyć. Przeciętny obywatel nie ma oparcia w niczym co go otacza, musi się dostosowywać wciąż na nowo, wić do muzyki niewidzialnych władców. Oficjalnie bowiem "ludzie o wężowej krwi oraz ludzie-węże" są potępieni, ścigani przez państwo, karani śmiercią za sam fakt istnienia. Ale w praktyce większość Valuzjan oddaje się wężowej kulturze - wężowe stroje, zachowania, magie, sekrety, to wszystko tworzy zamęt w którym żmijowy człowiek może otwarcie obwieścić kim jest i... spotkać się z pogardliwą reakcją. "Cóż za prostackie, parweniuszowskie zagranie! Żadnej fantazji; prawdziwi ludzie-węże są przecież mistrzami finezji."
Tragedią tego narodu jest fakt, że tak samo są traktowani ci nieliczni godni i honorowi prawdziwi ludzie, Valuzjanie którzy chcą oprzeć swój kraj na realnych, jasnomagicznych fundamentach. Wiele razy podejmowali próby przejęcia władzy, oczyszczenia narodu ale nieodmiennie kończyło się to porażką. Szlachetne dążenia ginęły w krwawym terrorze, w groteskowych wynaturzeniach - władza wrogów jest zbyt silnie ugruntowana, ich zdolności przekraczają rozumienie człowieka. Zdrowy na umyśle śmiertelnik, człowiek, elf, krasnolud nigdy nie odnajdzie się w zamęcie jakim uczyniono Valuzję.
« Ostatnia zmiana: Grudzień 06, 2010, 11:17:11 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Valuzja - zagadkowe królestwo Wchodu
« Odpowiedź #4 dnia: Luty 20, 2011, 09:56:25 am »
Miasto Grzechu - wyciągnąć ile się da z 'Sin City'! Zupełnie inne niż w Mieście Cudów oblicze valusjańskiej hipokryzji.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Valuzja - zagadkowe królestwo Wchodu
« Odpowiedź #5 dnia: Listopad 28, 2015, 01:58:36 pm »
Nowa nazwa kraju: Serpentyr.

Historia kraju dobra jako inspiracja, ale wymaga znacznych zmian, dawno temu Serpentyr był jednością z Tradyrem.
« Ostatnia zmiana: Listopad 28, 2015, 02:50:05 pm wysłana przez Bollomaster »