Autor Wątek: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów  (Przeczytany 511 razy)

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów
« dnia: Wrzesień 28, 2008, 04:43:02 pm »
Hrabstwo Alian

Bardzo spokojni tanelfowie, wydobywają w górach podstawowe surowce. Tylko od czasu do czasu prowadzą wojenki z Peiren o kopalnie i dojście do rzek.

Głowy rodu: Toman (245lat) Iliona (196lat)
córka: Hernalia 50lat – waleczna, pragnie zostać dowódcą wojsk Alian. Nie rozumie pokojowej polityki rodziców



Grenoth


Księstwo położone na wschód od Scorcese, graniczy na północnym wschodzie z hrabstwami Peiren i Alian, a na północy z księstwem Berceli. Lesiste i urodzajne. Nie ma żadnej dużej rzeki, za to pocięta jest siatką małych rzeczek, strumyków i źlódełek. W połowie tu, w połowie w zjednoczonym cesarstwie leży Ader-thaden. Stolicą jest Gervinion, które leży ok 30km od Enduiny.

Rodzina panująca to Lance (235l., m.) i Taraia (187l., k.)Grenoth. Mają troje dzieci: Adelaida (27l., k.), Diuglan (43l., m.) i Allack (10l., m.). Żyje też ojciec Lance'a: Morden (456l, m.), jednak nie wiadomo gdzie teraz przebywa. Najprawdopodobniej podróżuje, trudno określić czy w granicach cesarstwa czy poza nim.

Księżniczka Adelaida. (nie do końca aktualne - Kasia)
Miała wyjść za Victora Scorcese i zapewnić pokój między oboma państwami. Victor cały czas odsuwał zaręczyny. Potem został porwany i ślad po nim zaginął. Ma zaledwie 27 lat i robi zwykle to co jej każą rodzice, jest posłuszna, cicha i raczej nieśmiała. Teraz gdy księstwo Ravenloth wciągnąło Scorcese, ona oraz jej rodzina mają nadzieje odnaleźć Victora. Zmieniłoby to postać sytuacji, jeśli potomek Scorcese by żył. Księżniczce także nie podoba się wizja ślubu z Madrickiem Ravenloth, skoro zdążyła już sobie wmówić, że kocha Victora. Jednocześnie rodzinie Adelaidy nie odpowiada to, że tak zburzono ich dobrze ułożoną sytuację i nie zdążyli pomóc Scorcese. Księżniczka lamentowała przez miesiąc, choć z Victorem zdążyła się spotakć zaledwie trzy razy.
Adelaida kolekcjonuje rzadkie owady, lubi malować, uwielbia bale i towarzystwo. Często podróżuje do Ader-thaden.

Książę Diuglan
Diuglan lubi polowania, jest poważnie zainteresowany polityką i bynajmniej nie podoba mu się, że rodzice mają tak pokojową politykę i zajmują się Adelaidą, zamiast jego przyszłością. Victora nigdy specjalnie nie lubił. Obawia się, że ślub z jego siostrą może pobudzić chęć podbicia ich księstwa, zamiast zaprowadzić jeszcze stabilniejszy pokój. Drażni go zresztą też, że jego rodzina toleruje mieszańca, a nawet chce go włączyć do siebie i splamić w ten sposób swoją czystą elfią krew. Poza tym, subiektywnie, jak na starszego brata przystało, nie uważa Victora za dobrego partnera dla Adelaidy. Jest w stosunku do niego bardzo nieufny.

Książę Allack
Nieświadomy intryg dworskich, zagubiony między bratem, a siostrą, którzy są aktualnie pokłóceni. Stara się ich pogodzić, ale nie idzie mu to zbyt dobrze. Jest bardzo uzdolniony pod kątem magii i już teraz szkolony jest w magii natury, do której ma największy talent. Dużo czasu spędza w królewskim ogrodzie. Cierpi na brak towarzystwa.

Wzmocniono granice obawiając się ataku ze strony Ravenloth.
« Ostatnia zmiana: Marzec 06, 2009, 04:39:09 pm wysłana przez kasiotfur »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów
« Odpowiedź #1 dnia: Wrzesień 28, 2008, 04:44:18 pm »

Jaszczurze elfy

Balar – położone w widłach Enduiny, niemal w centrum największych bagien. Żyją tam tanelfy-jaszczury. Uprawiają narkotyk (Galgamon*), który zwiększa siłę i inne cechy fizyczne. Nie każdy o tym wie. Głównym importerem jest Książę Oristan, który za to słono płaci i nie wtrąca się na ich bagna. Między innymi dzięki galgamonowi prowadzi coraz bardziej skuteczne wojny z ZSRT.
Pewną ilość galgamonu muszą eksportować też do Uman, gdzei stacjonują żołnierze przy szczelinie z której wydostają się morloki.

*Galgamon jest uprawiany głęboko pod wodą, jest to rodzaj wodorosta

Hrabstwo Peiren – agresorzy, od dawna knują, aby przejąć Alian. W największej tajemnicy i pod ogromną strażą, wynajęli krasnoludy do wydobywania diamentów praktycznie spod ziemii Alian. Tylko wejście do kopalni jest na terenie Peiren.

Głowa rodu – Luis (340lat). Jego żona Pelepona została otruta prawie sto lat temu. Od tego czasu nie poślubił (ani nie zamierza poślubić) innej elfki.
Syn: Reevan (178lat) – zachłanny i zaborczy, tylko czeka na okazję do wojny. Okrutny intrygant. Większość swoich przedsięwzięć ustala jednak z ojcem. Snują razem wszelkie plany wojenne i praktycznie razem rządzą całym hrabstwem.

RAVENLOTH

Doprawdy śmieszne, a może odrobinę tragiczne. Czy wszyscy wielcy zdobywcy miewają takie problemy? Madrick nie wahał się ani przez chwilę gdy przyszło do wojny ze Scorcese. Po tym jak zdołał skupić w swoim ręku całą, absolutnie całą władzę wziął przecież na barki ciężar dowodzenia – i nie doświadczył ani jednego momentu rozterki, ani jednej chwili zwątpienia. Konsekwentnie przeprowadził swoją wolę, od początku do końca (no, prawie) – choć obecnie był wrakiem dawnego siebie, a cena jaką mu przyszło za to płacić nie dawała mu spać po nocach... Czy ktokolwiek uwierzyłby że tak błaha sprawa może zaprzątać myśli jednego z najpotężniejszych władców Cesarstwa? Palazzo Mostro, ten dworek myśliwski zbudowany dla Victora, Madrick nawet nigdy tam nie był; wystarczy jedno jego słowo, a legnie w gruzach (gdyby tylko Skorpiony Scorcese można było tak łatwo zetrzeć z murów Revinionu...). Niestety nie było to takie proste; okazało się że rodzice Victora naprawdę umieli wybierać mu przyjaciół. Gdy korytarze i komnaty reviniońskiego pałacu spływały krwią i gdy wojska Ravenloth wkraczały do miasta oni – Willmar il Adellar, Sangini Royce, Marina Valencua, Sirise Rivo i paru innych – zebrali się w Palazzo i urządzili ucztę na cześć zamordowanej pary książęcej i Victora, który w stosownym czasie powróci. Madrick o tym nie wiedział, a rycerze których tam posłał nie zdołali ich namówić do walki (“Jeśli panowie uważają to za stosowne, mogą nas zabić. Nie zamierzamy odbierać życia niewinnym tanelfom, lecz jesteśmy pewni, że książę Victor pomści naszą śmierć”). Chyba trochę nad tym utracił kontrolę, bo zanim się obejrzał tamci stali się sławni i co najgorsze modni! Błyskawicznie zgromadzili pod swoimi skrzydłami wszystkich jawnych przeciwników Ravenloth i zaczęli się obnosić z tą swoją niepokornością i pogardą. Bitwa została przegrana; jeśli którekolwiek z nich zginie wszyscy oskarżą o to Madricka... a on sam dobrze pamięta naukę ojca: “Jeśli zniszczysz to czego się boisz, lub czego nienawidzisz – okażesz słabość. Książę nie ma słabości. Książę nie panuje nad wodą, ziemią i powietrzem. Jeśli poddasz się tym uczuciom tylko to ci pozostanie”. Tak... ta bitwa jest przegrana, ale wojna się jeszcze nie skończyła, tym bardziej że Victor j e s t martwy.

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów. Imperium Valencios
« Odpowiedź #2 dnia: Wrzesień 28, 2008, 04:45:32 pm »
IMPERIUM VALENCIOS
Lauthandel Valonar. Mówiono o nim że unika bitew, że boi się rzucić swoje życie na szalę; nieudolny dowódca, wieczny marzyciel, pływający w błękicie, podCzas gdy trzeba skupiać wszystkie siły tu i teraz – na walce z Klątwą. O Lauthandelu nie dowiesz się za wiele z Legendy; pojawia się tam zaledwie kilka razy, na marginesach, w przypisach, z dala od głównych wydarzeń. Mimo tego, pojedź do Valencios, a przekonasz się, że był jednak kimś wartościowym. Tanelfowie w skali śmiertelników są wieczni, ich dzieła zdają się drwić z Czasu i Bogów – ale to tylko pozór. Victor umarł prawdziwą śmiercią, razem z nim umarło jego marzenie. Ludovan i jego zamysły uległy okrutnemu wypaczeniu. Groteskowy obraz obecnego Péiren budziłby śmiech – gdyby nie był jednocześnie tak smutny. Tanelfowie ze Scorcese zgubili dumę Skorpiona bratając się z ludźmi. Gnębiąc ich, Ravenloth zapomniało godności Ravelonów. Jedyny kraj który przetrwał niezaćmiony to Imperium Valencios – i jest to zasługa Lauthandela.

Kochał piękno, przepych i dostojność. Lubował się w kunsztownej broni i zdobnych pancerzach; uwielbiał ceremoniał dworski, pompatyczne tytuły, rozbudowaną etykietę. Pod jego patronatem rozwijali skrzydła pierwsi tanelficcy artyści z prawdziwego zdarzenia. Niechętnie oglądani na tle wojowniczej rasy (jaką byli wówCzas tanelfowie), posądzani o marnotrawienie swych talentów, we włościach Lauthandela mogli wypełniać własną esencję. Budowali pałace i zamki; co z tego że nie nadające się do wytrzymywania oblężeń? Były piękne i to stanowiło wystarczające usprawiedliwienie ich istnienia. Później wzięli się za kształtowanie ogrodów i parków – manipulując najdrobniejszymi żywiołami i mythalami urzeczywistniali najcudowniejsze wizje. Niemal nie sposób tego opisać; być może widziałeś kiedyś człowieku jak świat potrafi wypięknieć w jednej chwili. Promienie Słoneczne, przebijając się przez buro-błękitne chmury nadają ziemi, drzewom, ludziom, światu nową, niesamowitą barwę – i idziesz, tą samą co zawsze drogą, nie wierząc własnym oczom, chłonąc całym sobą ten niespodziewany cud. A potem wieje wiatr, mrugasz i wszystko szare. Spróbuj sobie teraz wyobrazić to wrażenie – stałe, ciągłe, którego doświadczasz w takim ogrodzie... Łąki Santalli, błonia i pola pod Lamirazem, Gwiezdne Gaje, zamki i pałace Herdesennów, Tel-Karazzo, Irunarion i oczywiście Arvestin, zaprojektowany i w dużej mierze zbudowany przez Lauthandela... W końcu rozbuchana fantazja tych artystów sprawiła, że przekroczyli wszelkie granice – zaczęli kształtować, upiększać równiny, wzgórza i góry... lasy, jeziora i rzeki. Z takimi działaniami może się kojarzyć jakaś geometryzacja form, podporządkowanie natrętnym motywom przewodnim, udoskonalenie rozumiane jako zwiększenie funkcjonalności i szaleńcze zaślepienie karzące się porywać na coś niemożliwego. Ale oni byli pierworodni i byli geniuszami. To, co stworzyli było i piękne i zagadkowe, Czasem niekształtne, Czasem groźne – zawsze jednak cudowne, bajkowe. Do teraz Valencios szczyci się swymi “malarzami krajobrazu”, dziedzicami tamtych mistrzów...

Żołnierze odwiedzali tą krainę, szukając ukojenia, odpoczynku od ciągłych zmagań – zawsze jednak na krótko, bo uważano, że dłuższy pobyt tam zmiękcza serca, osłabia wolę walki, esencję. Lauthandel jako jedyny tanelf otrzymał od Victora własne księstwo (od razu też zaczął nazywać je Imperium) – w przeciwieństwie do innych tanelfów nie musiał o nie prosić; co więcej tytuł księcia stawiał go na równi ze Skorpionem czy Dejarą Cantabar, tryumfatorami niezliczonych bitew. Na tej podstawie mógł ucinać roszczenia pozostałych rodów do swoich poddanych – bowiem wielu tanelfów decydowało się pozostać na ziemiach Lauthandela, ciesząc się spokojnym, błogim życiem. Wcześniej – wyrywani  stamtąd nieraz przemocą, teraz bezpieczni pod władzą nowego księcia. Zarzucano Cesarzowi, że jego decyzja demoralizuje wojsko, że traci się przez to wielu dobrych żołnierzy, że siły, które muszą osłaniać bezbronnego Lauthandela mogłyby zostać użyte gdzie indziej... Victor nie zmienił jednak zdania i Czas pokazał, że to on miał rację: Imperium było w gruncie rzeczy wszystkim o co walczyli tanelfowie, tym co czekało na końcu ich zwycięskiej drogi. Śmiertelnik powiedziałby, że wojna to nie najlepszy Czas na sprawy pokoju; odłożyć broń można dopiero po bitwie – pierworodni zdołali jednak urzeczywistnić coś, co dopiero mieli wywalczyć. Nie mogło to zostać zlikwidowane, rozwiązane; oznaczałoby bowiem odrzucenie najgłębszego celu wielotysięcznych lat zmagań zapoczątkowanych Klątwą – spokoju. Po upadku Victora, to z rodu Lauthandela przyszło ukojenie dla wszystkich tanelfów – wizja życia, która mimo wszystko mogła się spełnić.

Pierwszy książę miał tylko jedną prawdziwą wadę. Było nią tchórzostwo. Przygodnie spotkany arystokrata Valencios, rozprawiający o dziejach swego kraju nigdy tego nie powie – ale jeśli jest twoim przyjacielem, jeśli ufa, że go dobrze zrozumiesz – przyzna to bez osłonek. Lauthandel był tchórzliwy i dlatego nie potrafił bronić swojego świata. Za życia Victora, moc Pierwszego Cesarza chroniła kraj, choć nawet on nie był w stanie zapobiec wszystkim zniszczeniom. (Jeśli komuś nasuwa się analogia Oristanu, niechaj porówna wytrzymałość filigranowego dzieła sztuki i nieforemnego głazu). Później jednak sprawy zaczęły się komplikować; Radevenowi brakło sił żeby utrzymać swoje dziedzictwo w całości, nie był w stanie zaprowadzić powszechnego pokoju. Wojna Rozpadu przeważyła szalę; kraj znalazł się na skraju istnienia. Żaden z zaborczych sąsiadów nie mógł mieć takich zamiarów, ale ich armie, przystosowane do zaciętych, twardych zmagań, uzbrojone w niszczycielską broń mimowolnie rujnowały Imperium. Lauthandel próbował zawierać układy, ratować co tylko się dało z zagrożonych stref – w końcu zgodził się poddać Tantalli. Był to gest bez znaczenia; Imperator dawno przestał się liczyć. Gdy Tantalla została wyparta przez Ludovana, kolejny hołd nie uratował kraju od kolejnych spustoszeń. I w sercu tego chaosu, wśród gruzów tego co stworzył ale czego nie umiał zachować, Lauthandel umarł; nie zabiła go Klątwa, ale nieopanowana zgryzota i żal.

Miał jednak syna. Młody, zaledwie kilkunastoletni, Villon Valencios zwołał pod swój winny sztandar wszystkich dzielnych tanelfów z całego księstwa. Rzeźbiarze, malarze, ogrodnicy i krawcowie stworzyli dla nich najpiękniejsze zbroje ze złota, srebra, spiżu i brązu, wysadzane drogimi kamieniami oraz wysokie, dumne hełmy spływające piórami... Najwspanialsi, morderczy i niezwyciężeni; ich szarży nikt i nic nie mogło powstrzymać. Pokonali nie-przyjaciół w trzech bitwach, ale zabijali niechętnie, nie ścigali uciekających i nie okazywali radości gdy już wrócili do domów. Przelewanie krwi nie czyniło ich szczęśliwymi, lecz jeśli wróg był nieustępliwy – on byli nieustępliwsi, jeśli był waleczny – oni byli waleczniejsi. Nie obchodziły ich Gwiazdowe prawa, nie prowadzili krucjat i nie byli krzyżowcami; Smocze słowa nie miały nad nimi władzy, walczyli godnie i tylko wtedy gdy było trzeba. Byli dumni, honorowi i zawsze byli rycerzami. Ich córki i synowie nigdy tego nie zhańbili.

Valencios słynie ze swoich arystokratów-rycerzy. Wszyscy występują w aurze niesłychanego przepychu, bogactwa przekraczającego wszelkie, nawet najśmielsze, wyobrażenia śmiertelników. Każdy posiada kilka uroczych zamków, położonych w malowniczych okolicach (co najmniej jeden koniecznie musi znajdować się w pobliżu lasu). ...Wyrastające wprost z krystalicznego jeziora białe mury i smukłe wieże; kolejne wieże i bastiony, połączone z twierdzą łukami mostów zwieńczonych blankami, wybiegające daleko w jezioro, strzegące bram. Wpływasz tam na barce lub nawet na małej karaweli (w nocy, gdy z zamkowych okien leją się strugi żółtego blasku, a mury są obwiedzione koronami ognia pochodni – a ty stoisz na pokładzie statku; zgaszono wszystkie światła oprócz latarni na dziobie i suniesz przez morze nocy na wyspę dnia... Widok, wrażenie jest niezapomniane, zupełnie jakbyś był częścią jakiejś baśni). ...Most zwodzony, opadający nad wąskim wąwozem; lecz jak głębokim! Dziesiątki metrów w dół, między wilgotnymi, oblepionymi zielenią głazami, pieni się rwący strumień. ...Wieża opleciona serpentyną schodów, podesty osłonięte filigranowymi przybudówkami, jakby miniaturowymi wieżyczkami wyrastającymi z głównej. ...Niewielki dziedziniec z czterech stron obwiedziony  murami, studnia i marmurowe stajnie pod północną ścianą; nad blankami południowej widać zielone korony drzew – to ogrody na wyższych piętrach zamku, rozłożone wysoko nad okoliczną równiną, osłonięte tylko krenelażem, opromieniane Słońcem przez cały dzień. Nie popełnij jednak błędu skupiając się na ogóle! Ostentacyjne zainteresowanie   każdą płaskorzeźbą również nie jest mile widziane, ale gospodarz poczuje się obrażony jeśli nie będziesz patrzył, chłonął tego co cię otacza (oczywiście, ponieważ jest doskonale wychowany, nigdy nie okaże swej urazy). Tutaj każdy szczegół jest dopracowany. Rygle przy zamkowej bramie zostały pokryte delikatnymi żłobieniami, zawiłym roślinnym wzorem; słupki poręczy oplecione kamiennym bluszczem; kosze w których nocą rozpala się ogień, okazują się być uformowane z czarno-stalowych pędów kolczastego gąszczu; starannie ułożona posadzka z drewnianych płyt; wielobarwna szyba, światło które przepuszcza ożywia kamienną płaskorzeźbę. Czasem zobaczysz rzemieślnika przy pracy, usłyszysz stukanie młotków, dostrzeżesz czeladnika obładowanego narzędziami i zwojami planów – nie dostrzegł swego pana, już zniknął na schodach (spojrzyj wtedy na swego gospodarza, a zobaczysz, że lekko się uśmiecha – w jego dziedzinie ciągle wrze praca, nikt tu nie spoczywa na laurach).

Oczywiście wielkie posiadłości wymagają też wielkiej ilości tanelfów, ogólnie określanych jako służba zamkowa. Obok kucharzy, sprzątaczy, stajennych zalicza się do niej również strażników. Ma to swoje głębokie uzasadnienie: taki strażnik spędza wielką część swego życia na zamku, często w nim dorasta – dzięki temu doskonale go poznaje i wie, w jakich miejscach prezentuje się najlepiej. Ma to szczególne znaczenie podCzas wizyt niespodziewanych gości, kiedy konieczna jest improwizacja w celu wywarcia jak odpowiedniego wrażenia. W ogóle pozycja
Ze wszystkich krajów tanelfickich, dla śmiertelników chyba najbardziej pociągające jest Imperium – i jednocześnie, jego rzeczywistość jest dla nich najtrudniejsza do zaakceptowania.

Dodatek I:
Wojna Rozpadu. Żeby w pełni zrozumieć sens tego, co działo się w jej trakcie (szczególnie na ziemiach Valencios) trzeba zaznaczyć jedną rzecz. Nie walczono o ziemię – była ona drugorzędna – ale o tanelfów. Książęta i hrabiowie wyrastali wtedy ponad arystokrację i to wokół nich skupiali się – poddając się przywództwu najlepszych – tanelfowie. O tej “lepszości” stanowiły wyniki starć różnego rodzaju, od forsowania swej woli w różnych kwestiach, poprzez debaty toczone przed tłumami słuchaczy, aż do pojedynków (np. łowieckich) i starć regularnych armii. (Oczywiście ciągle bardzo ważny był charakter, cechy takiego czy innego wodza). Rozkazów Lauthandela słuchali bardzo liczni tanelfowie, a większość książąt uważała go za gorszego... Przekonywali więc tych tanelfów do siebie na swój sposób, nie mogąc konkurować na płaszczyźnie Valonara – tym tłumaczy się tak wielką koncentrację działań zbrojnych w Imperium. Jest tu jednak coś więcej; niszcząc piękno tego kraju, ci wodzowie niszczyli również przewagę jaką posiadał nad nimi Lauthandel w sercach swoich tanelfów. Nie twierdzę że czynili to świadomie, ale czy nie jest prawdą że “esencja jest ponad wszelkie prawo, pragnienie, energię i słowo?”

Baron Henrian Valencios (560lat) – główny eksporter wina. Energiczny, zadufany w sobie. Główny trzon rodu Valencios
Villon Vallencua – podszywa się pod ród Vallencios
« Ostatnia zmiana: Luty 13, 2011, 08:55:18 pm wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów. Oristan
« Odpowiedź #3 dnia: Wrzesień 28, 2008, 04:47:28 pm »
ORISTAN, WSPÓŁKSIĘSTWO ORISTANU
Kraj ma właściwie dwóch władców. Jednym jest dziedziczny książę/ księżna, axarcha (lub axarchini), dosłownie: Dzierżyciel Pokoju; drugim: wybierany przez ogół obywateli najwyższy generał, auratan, “Mocarz”. Każdemu podlega oddzielana administracja, a nawet wojsko, każdy posiada swój skarbiec i swoich poborców, a ich pozycja jest właściwie równorzędna, według niektórych z niewielką przewagą auratana (wynikającą z właśnie z wyboru, patrz dodatek). Stosunki, układy z innymi państwami każdy prowadzi odrębnie, mając jednak zawsze na uwadze dobro księstwa i wszystkich tanelfów. Już w tym miejscu widać wyraźną różnicę między pierworodnymi a śmiertelnikami: wśród tych drugich taki układ nie miałby dłuższego prawa bytu, zniszczyłyby go walki o jedno-władzę, wpływy, itp. tanelfowie utrzymują ten ustrój bez większych problemów, korzystając jednocześnie ze wszystkich dobrodziejstw jakie daje. Może współpraca auratana i axarchy bywa daleka od harmonii (każdy z nich jest w końcu wielką indywidualnością), ale specyficzna sytuacja Oristanu zdaje się wymuszać taki podział władzy. Efektywne współdziałanie bez wątpienia ułatwia nieśmiertelność (długowieczność) tanelfów. Należy teraz poświęcić trochę uwagi temu osobliwemu rozdziałowi władzy. Osobliwemu, ponieważ w większości krajów armia jest monolityczna tzn. nie ma dwóch, równoprawnych organizacji wojskowych; nawet jeśli wasale mają prywatne oddziały, wiadomo że ich najwyższym wodzem jest król. Co więcej, sprawy takie jak handel, nauczanie, rozwój magiczny w Oristanie również są rozbite między dwa ośrodki, i służą różnym celom.

Początki obecnego ustroju nie zbiegają się z początkami księstwa, lecz z wydarzeniem które miało miejsce setki lat później: z końcem Wojny Nieustającej. W XIII wieku okazało się, że istota zwana Potęgą, serce i fundament imperium Shidygzai – znajduje się na szczycie Oristanu. W ciągu mniej niż roku, księstwo u stóp tej góry stało się areną straszliwej, Eonnicznej wojny. Victorowi udało się zawrzeć rodzaj sojuszu z Boskimi Siłami, rozejmu na Czas rozprawy z Nuranami, ale wydawało się że tanelfowie z księstwa i tak nie mają wyboru. Było jasne, że moce zaprzęgnięte do tych zmagań zniszczą ich ziemię, być może nawet zdruzgoczą Oristan. Victor polecił wszystkim mieszkańcom opuścić księstwo. Wtedy jednak jego władczyni, Olia Bayrann, padła na kolana przed Cesarzem i błagała o zmianę wyroku, wierząc że jeśli taka będzie jego wola – kraj przetrwa nietknięty. Victor nie mógł odmówić. Olię ustanowił pierwszą axarchinią i oddał jej połowę wojsk dla obrony ludności; drugą połowę, do szturmu pod górę, otrzymała Aura-Albarune, pierwsza auratan. Obie podlegały bezpośrednio Victorowi, który zdołał skutecznie dowodzić zarówno na Oristanie, jak i pod nim. Według Legendy księstwo przeszło przez Bitwę-o-Potęgę nienaruszone – co wydaje się wręcz niewiarygodne skoro wiadomo, że energie jakie zostały w niej wyzwolone piętrzyły ziemię i wodę w promieniu tysięcy kilometrów (stąd zapewne wziął się Kartal-ning, oraz inne wyżyny i doliny morskie).

Ład ustalony przez Victora utrwalił się. Zadaniem auratana (auratany) stała się ochrona stoków Oristanu – już nie przed nuranami, ale przed Boskimi Siłami które zaciągnęły ciężkie straże wokół obalonej Potęgi; axarcha (axarchini) miał dbać o spokojne życie tanelfów, życie które musiało się toczyć w cieniu ich największych wrogów. Odmienność tych zadań sprawiła, że każdemu z władców podlega oddzielna organizacja – wydziały uniwersytetów, wojsko, siły porządkowe, wywiad, organizacje kupieckie, biurokracja i administracja – a nawet oddzielne terytoria: miasta i prowincje. Zbocza góry Oristan, 1000 metrów powyżej Rismiru aż pod sam szczyt, należą do wyłącznej dziedziny auratana. Księstwo to właściwie dwa państwa złączone sojuszem. Z drugiej strony, dla zwykłego tanelfa ten ścisły rozdział jest niemal nie widoczny; może dowolnie zmieniać miejsce pracy, zamieszkania, kierunki studiów. Oczywiście żołnierze wyższych szarż, szpiedzy, ważni przedsiębiorcy nie mają już takiej swobody, ale nawet generał oddziałów służących Legionowi (patrz niżej) może (praktycznie, nie teoretycznie) przejść do służby u axarchy – albo nawet opuścić księstwo (nie zdarza się to często, lecz biorąc pod uwagę tanelficki “zew szlaku” jest możliwe). Jedynym na co narzekają tanelfowie z Oristanu w związku z tą dwuwładzą są wysokie, wyższe niż gdzie indziej w Podzielonym Cesarstwie, podatki. (System fiskalny Oristanu jest dość skomplikowany. Teoretycznie każdy tanelf powinien płacić albo axarsze albo auratanowi; w praktyce, w myśl zasady solidarności, jest winien świadczenia obojgu). W rzeczywistości większość mieszkańców jest dumna ze swego ustroju i uważa się bez mała za “przedmurze pierworodnych” - przecież pod szczytem góry armia tanelficka wciąż stawia czoła Boskim Siłom. Inną sprawą jest to, że podstawowe, państwowe świadczenia dla obywateli właśnie w Oristanie są największe.

Stolica księstwa, nosząca to samo imię, jest wcieleniem, manifestacją jego potęgi i trwałości. Założona przez Olię Bayrunn, wznosi się wzwyż zachodnich stoków góry, na wysokość 4250 metrów, sięgając Ostrogi Rismir stanowiącej opokę Nietkniętego Pałacu, siedziby axarchy. Widok przedstawia niesamowity. Setki tarasów spiętrzonych jeden nad drugim; pływające w przestworzach platformy gęste od domów i wież, przycumowane mithrillowymi łańcuchami do stoków; jaskinie i tunele wydrążone w martwej skale Oristanu. Tanelficka magia po raz kolejny dokonała cudu: tam gdzie wcześniej były zimne, ostre granie teraz rosną zielone drzewa, a nawet całe puszcze, posadzone dla wygody i relaksu mieszkańców. Spotkasz tam ptaki z całego świata i mnóstwo innych zwierząt, nawet najbardziej egzotycznych, łagodnych i oswojonych. Zimne, porywiste wiatry niosące śnieg i mróz mają tam wstęp tylko za zgodą Wieczystych, oristańskiej rady miejskiej. Lawiny, wstrząsy ziemi i jakiekolwiek inne echa zmagań toczonych dziesiątki kilometrów wyżej pod szczytem nigdy nie tknęły stolicy. Posągi i pomniki cudownej piękności, filigranowe mosty spinające brzegi potężnych przepaści, albo monumentalne, masywne łuki przerzucone między skalnymi iglicami, na których zbudowano całe dzielnice... (W tym miejscu można dodać, że wszystkie rozpadliny, dziury i przepaście są zabezpieczone żywiołami wznoszenia; przybyszem może wstrząsnąć widok dziatwy zabawiającej się zeskakiwaniem w ich głąb). Oristan jest największym miastem księstwa i jednym z największych w całym Podzielonym Cesarstwie: żyje w nim na stałe 4,5 miliona tanelfów. Razem z innymi rasami liczy 6,7 miliona mieszkańców, z przejezdnymi około 7,2 miliona.

Przez większą część dnia miasto spowija cień góry, rozpraszany tylko gdzieniegdzie przez wielkie latarnie (mieszkańcy Oristanu bardzo dobrze widzą w ciemności i lubią półmrok). Za to gdy Słońce zachodzi zsuwając się za postrzępione szczyty Gór Tarczowych – widok jest niepowtarzalny. Fala czerwono-złotego blasku napływająca coraz wyżej, przez kolejne tarasy miasta; zapalająca ogniem bezcenne oczy posągów i gasnąca na wieżycach Nietkniętego Pałacu... Jest to niemal nieopisywalne; splendor i chwała, przemijanie i niewzruszoność – wszech-bogactwo uczuć i wrażeń, które poruszają każdego tanelfa, a śmiertelników rzucają na kolana lub nawet – zabijają. A gdy Noc okrywa miasto, zapala się tysiąc świateł; rzęsista iluminacja spływająca z Rismiru, rozszerzająca się ku dołowi i rozlewająca szeroko u stóp góry...

Jak już wspomniano, miasto jest manifestacją, dowodem wiary w siebie żywionej przez tanelfów. Według Legendy Oristan jest tak wysoki, że przebija powłokę niebios, a jego szczyt jest częścią Boskich dziedzin. Oczywiste, że gdyby nie obecność wojsk auratana, gdyby nie ich siła i skuteczność, stolica już dawno temu ległaby w gruzach. Przeciętny tanelf będzie z wielkim zapałem wychwalał tych nad-niebiańskich żołnierzy, ale z drugiej strony nie ma zupełnie pojęcia jak wygląda ich życie, walka, szczegółowa organizacja – w ostateczności sparafrazuje odpowiednie fragmenty Legendy. Wynika to między innymi stąd, że służba tych wojowników zazwyczaj kończy się wraz z ich śmiercią. Jeśli już opuszczą Cesarstwo, prawdziwą ziemię, wespną się w górę sfer Istnienia – nie ma dla nich powrotu. Wśród tanelfów znane są najwyżej ich imiona – ale czyny, bieg życia, śmierć już nie. Źródłem tej niewiedzy jest chyba niechęć do jej rozproszenia; będąc tanelfem trzeba mieć bardzo specyficzny charakter żeby zdeterminować w jednej chwili całe swoje życie – na zawsze. Uznawani za bohaterów, ci “niebiańscy krzyżowcy” są jednocześnie zupełnie niezrozumiali; ich rodzicom, krewnym trudno o nich nawet myśleć, a co dopiero rozmawiać. (Na twój użytek, mój śmiertelny czytelniku, podam taką przenośnię: wyobraź sobie rodziców i ich syna, który dorasta, żyje, działa, cieszy się tym życiem i działaniem – i nagle się zabija. Spróbuj sobie wyobrazić chaos który ogarnie tych rodziców). Wyjątkiem jest auratan, dobrze znany ogółowi tanelfów, który co jakiś Czas (kilkadziesiąt, kilkaset lat) schodzi spod szczytu, z powrotem na prawdziwą ziemię i przebywa na niej rok lub dwa; w tych długich okresach nieobecności jest zastępowany przez wybranego przez siebie pełnomocnika. (Wracając do jego szeregowych żołnierzy. Ich poczynania są znane Heroldom, wiele z tej wiedzy zgromadzono w Bibliotece Legend w Enngonii w Maddox. Wieści rozchodzą się również szeroko po Innym; śnią o nich śmiertelnicy i pierworodni, rozgłaszają je badim na tysiącu horyzontów).
Cokolwiek mówią umańscy oficerowie, najlepszą, najmocniejszą armię w Podzielonym Cesarstwie ma zapewne Oristan. Chodzi tu oczywiście o tak zwany Legion, który walczy pod szczytem góry przez całe millenia. Bardzo trudno jednak o nim mówić, bo znajduje się w obrębie Gigamu, zmagań Mocy w zestawieniu z którymi wszystkie prawa, wszystkie światy śmiertelników i pierworodnych – są pyłem. Wiadomo że każdy tanelf może się zaciągnąć, bez względu na swoją moc, urodzenie, wiek czy pochodzenie i że raz podjętej decyzji nie może już cofnąć – na dobre i na złe, w Czerwieni i Błękicie, aż po kres istnienia – staje się Legionistą. Każdy z nich ma pewien Czas na zamknięcie spraw dawnego życia, pożegnanie się z bliskimi i światem. Następnie każdy dostępuje zaszczytu spotkania i rozmowy z Cesarzem w cztery oczy. Później Legioniści wspinają się na Oristan i najprawdopodobniej muszą tego dokonać własnymi siłami, fizycznie pnąc się coraz wyżej – wydaje się też, że w jakiś sposób większość dokonuje tego niewiarygodnego wyczynu.

Legion wywodzi się z wojennych praw Gimelu – to 1000 żołnierzy, liczba mocy, symbolizująca nieskończoność i pełnię, oddział który podoła każdemu zadaniu. Taki “Anielski” legion był dowodzony przez aona albo eona, czyli “jedynego” (nie ma pewności czy auratan jest eonem – niektórzy uważają, że był nim tylko Victor) i dzielił się na dziesięć centurii dowodzonych przez centurionów, setników. Tanelfowie początkowo przejęli ten system od Kerneolów i używali go przez większość Pierwszej Ery. Legion Oristański liczy w rzeczywistości więcej niż 1000 żołnierzy, lecz niewiele więcej. Z drugiej strony, każdego Legionistę obsługuje na prawdziwej ziemi wielotysięczna rzesza tanelfów, należących do wojsk podległych auratanowi. Są wśród nich alkemicy, wizjonerzy, magowie energii, kupcy, podróżnicy, mistrzowie wiedzy, artyści, rzemieślnicy, kupcy... Zdobywają materiały do produkcji uzbrojenia i żywności, gromadzą potrzebną wiedzę (która zazwyczaj wydaje się czymś abstrakcyjnym). Najciekawsi są jednak ci, którzy “żyją dla Legionistów”. Samotnicy i członkowie rodzin, o różnych temperamentach, charakterach, dobrotliwi i niegodziwi – żyją, czując na karkach oddech niewidzialnego obserwatora, który dzieli ich troski, emocje, doświadczenia... Bezosobowa siła z którą (teoretycznie) nie można nawiązać kontaktu, pojawiająca się i znikająca co jakiś Czas, bez żadnej regularności. Co więcej, efekt ich “pracy” stanowi zagadkę; najprawdopodobniej mają przypominać Legionistom o prawdziwej ziemi i rasie której bronią. Większość zajmuje się jednak dostarczaniem wszystkiego co potrzebne pod szczyt. Jest to zadanie o niesłychanym stopniu skomplikowania, wymagające użycia dziesiątków rodzajów magii, przełamującej już nie tylko ograniczenia przestrzeni ale również zapory między-światowe. Nie bez powodu oristańscy logistycy cieszą się sławą najlepszych na Turblanda.

Bitwy toczone przez Legionistów są niepoznane, ale setki tysięcy żołnierzy axarchy zajmuje się opanowywaniem ich “efektów ubocznych”. Robią to z takim powodzeniem, że trudno powiedzieć jakie naprawdę są następstwa wojny na skalę Eonniczną. Ostatnio zawiedli 1140 lat temu, kiedy wielkie połacie ziem Oristanu oraz Loar-Dank zostały w kilku epizodach zabite przez szary deszcz, stały się dokładnie tym czym były tysiące lat wcześniej – martwicznymi, niosącymi śmierć Ziemiami Jałowymi. Jednak, pomimo skali zniszczenia, nie stracił wtedy życia żaden tanelf. Elitarny, 400-osobowy oddział tych wojsk (poddany bezpośrednim rozkazom axarchy) jest zwany Rycerzami Piasku.

Urzędy axarchy, a szczególnie auratana (patrz dodatek), Legiony, zagrożenie z którym się mierzą – to wszystko sprawia że status Oristanu w Cesarstwach musi być (i jest) wyjątkowy. Sytuacja dość typowa dla Wojen Asasynów – zabójstwo władcy – w przypadku Oristanu jest niedopuszczalna; byłby to zamach na wszystkich tanelfów. Intrygi ościennych krajów muszą być niezwykle finezyjne i złożone; jakiekolwiek sankcje gospodarcze, represje, nie mówiąc już o porwaniach, szantażach, itd. mogą być łatwo uznane za przejaw głupoty, albo świadome działanie na szkodę całej rasy. Dlatego też większość wrogich machinacji nie dochodzi do skutku. Z drugiej strony Oristan również nie może być zbyt zaborczy i agresywny – byłoby to podstawą do oskarżenia go zaniedbywanie celu swego istnienia dla bezsensownych (w zestawieniu z “wielką misją”) działań. Doskonała armia Oristanu spędza więc większość Czasu w koszarach. W Drugiej Erze, gdy formowało się Podzielone Cesarstwo, książęta i księżne Oristanu folgowali zaborczym zapędom w dość cyniczny sposób wykorzystując swój status. W końcu główny cel ich ataku, kraje na wschodniej granicy księstwa sformowały sojusz znany jako Związek Suwerennych Republik Tanelfickich, który pobił w krwawych bitwach wojska nieprzyjaciół i wytyczył granicę, której przekroczenie zawsze będzie się kończyć dla Oristanu tak samo. Mniej więcej od tego Czasu księstwo, na południu ograniczane przez potężne Loar-Dank i nie mniej groźny Balar, stało się bardziej pokojowe. Obecnie Oristan stara się rozciągnąć nad Związkiem zwierzchność na bardziej wyszukane sposoby; próby rozbicia sojuszu, imponowanie bogactwem, zalew własnych towarów, usług i tanelfów; otwarta konfrontacja przeważa nad bitwami toczonymi w Cieniu. W Podzielonym Cesarstwie Oristan jest cokolwiek wyobcowany, jako że nigdy nie będzie mógł zaangażować się w pełni w żaden konflikt. Z drugiej strony, księstwo utrzymuje doskonałe stosunki ze Zjednoczonym Cesarstwem, posiadając niezmiennie najsilniejsze stronnictwo na dworze Cesarskim.
Obecny axarcha, Esufaar Oristan ma około 1400 lat, co czyni go chyba najstarszym ze wszystkich współczesnych władców tanelfickich, a rządzi już przeszło 1200 lat. Aktualna auratan, Azrazta z Ust-Habal została wybrana w 467 roku, w roku upadku Marlabardii; ostatni raz na prawdziwej ziemi stanęła razem z Naszanug, Dziką Hordą, która spustoszyła Detmarchię w 809 roku. Na Oristan wróciła w dwa lata później i dotąd (1027 rok) nie wróciła. Był tylko jeden inny auratan który sprawował swój urząd dłużej od niej. Jej pełnomocnikiem na prawdziwej ziemi od 26 lat jest 87-letni, nad wyraz utalentowany, Ejol Raven (bękart z Ravenloth).

Dodatek:
W przeciwieństwie do axarchatu, auratan nie jest urzędem dziedzicznym. Wybierają go/ ją wszyscy tanelfowie którzy znajdują się w granicach księstwa – z całego ogółu rasy, także spośród nieobecnych w Cesarstwie. Dla śmiertelników jest to niezwykłe i niepojęte wydarzenie; tanelfowie odsuwają na bok wszystkie uprzedzenia i wybierają obiektywnie najlepszego spośród siebie (jedynym tanelfem pozbawionym czynnego i biernego prawa w tych wyborach, zwanych Poszukiwaniami, jest Cesarz). Wybranego odszukują wysłannicy cesarscy i przyjmują jego formalną zgodę (zgoda jest formalna, bo jeśli szukano najlepszego i go znaleziono [esencja!], nie może się on nie zgodzić). Auratanem nie zostaje się dożywotnio. Każdy tanelf który ma dość śmiałości może ogłosić w Ader-Thadden godniejszego tej funkcji, który, jeśli naprawdę jest lepszy – zajmie miejsce poprzednika. (Wiąże się to z ideą samego Poszukiwania. Dla śmiertelników “wybory” są pojedynczym wydarzeniem, którego efekty trwają do kolejnych wyborów, ale tanelfowie myślą inaczej, uważając że jest to jedynie kwestia esencji. Jeśli wyborcy naprawdę chcą znaleźć najlepszego, Poszukiwanie trwa wiecznie, tak samo jak wieczna i czysta jest ich esencja). Stąd też bierze się wyjątkowy status auratana, jego nietykalność – trudno działać przeciw komuś kto przez ogół jest uważany za ideał.
Poszukiwania zazwyczaj trwają bardzo długo; wybierający tanelfowie, słysząc o jakimś nowym kandydacie chcą go chociaż zobaczyć, w ostateczności jego podobiznę, dowiedzieć się o nim/ niej jak najwięcej.
« Ostatnia zmiana: Październik 26, 2008, 07:15:45 pm wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów. Aep-Ludovan
« Odpowiedź #4 dnia: Wrzesień 28, 2008, 04:49:35 pm »
KSIĘSTWO AEP-LUDOVAN

W II Erze, gdy rozpad Cesarstwa był już nieunikniony, tanelf imieniem Ludovan zaczął zdobywać coraz większą władzę. Piękny i charyzmatyczny, przewidujący, w miarę potrzeb używający to brutalnej intrygi, to subtelnej siły... Do teraz nie wiadomo kiedy i gdzie dokładnie przyszedł na świat, ani kim byli jego rodzice – w każdym razie przez życie gnało go potężne pragnienie, żądza władzy, chęć zdobycia najwyższych godności. Aby to osiągnąć wstąpił na drogę znaną wszystkim tanelfom, drogę do miejsc których wyrzekli się w zamierzchłym Czasie, po upadku Victora. Jako jedyny z całej swojej rasy Ludovan, śladami syna Vidaroca, wszedł do Innego z celem zdobycia – wzorem Victora – większej mocy. Właśnie tej krucjacie miał zawdzięczać swoje niesamowite talenty, siłę, która zaczęła mu zjednywać coraz więcej zwolenników. Sytuacja tanelfickiej arystokracji stała się co najmniej dziwna: najpierw długie starania o wyzwolenie spod ciężaru cesarskiej kurateli – wojna toczona z Radevenem o niezależność własnych dominiów – a potem, niespodziewanie, ci sami szlachcice uznają zwierzchność innego tanelfa... Wbrew temu co można sądzić Radeven miał swoją dumę, swoją ambicję; mógł przełknąć rozbicie części Cesarstwa, suwerenność niektórych książąt (o którą tak zacięcie walczyli) – ale ich ponowne zjednoczenie, tyle że pod sztandarem tanelfa o którym mówiono, że “przypomina Victora”... Tego nie mógł znieść. Chcąc uniknąć powtórnej wojny, Radeven zdecydował się na coś znacznie gorszego. Wezwał pięciu Magów Cienia, czarnoksiężników manipulujących potęgą umbry; byli to Närn z Me Jaei, Ayla z Me Jaei, Embherion zwany Sidvolla (“Martwa Fala”), i dwaj których imiona zostały zapomniane, tak że znani są tylko pod przydomkami: Keran (“Rozpad”) i Gwairath (“Szaro-grzywy”). Wezwał ich – i rozkazał im zniszczyć Ludovana. Tak też się stało, jego esencja stała się umbrą; wszystko co stworzył obróciło się w perzynę, jego panowanie prysło jak niebo. Była to chyba najgorsza ze wszystkich zbrodni, najgorszy z uczynków jaki tanelf kiedykolwiek popełnił względem tanelfa. W żadnej sytuacji Cesarz nie powinien był zwracać takiej mocy przeciwko członkowi swej rasy; to właśnie ten uczynek (nie sprawa Księcia Pereł) sprawił że Cesarstwo ostatecznie się rozpadło. Wszystkie dzielnice na zachód od Ader-Thadden ogłosiły niepodległość; nie chodziło tu już o chytre wykorzystanie sytuacji, ale o autentyczną grozę i obrzydzenie. Nawet bastiony pro-cesarskości, Oristan, Uman, Scorcese i Grenoth odpadły od Radevena.

Jeśli Cesarz naprawdę chciał zniszczyć Ludovana – udało mu się. Jeśli jednak chciał również unicestwić świat który tamten stworzył – poniósł porażkę. Tanelfowie z dworu Ludovana wpadli w gniew tak wielki, że ich esencja zdołała na razie przełamać obezwładniającą umbrę wodza. Po wielu latach, pięciu najwybitniejszych zdołało doścignąć i schwytać czterech Magów; tylko Gwairathowi udało się uciec na dobre. Magowie nie zostali zabici, przynajmniej nie do końca. Ich istoty uwięziono w niezwykłych, żywych kryształach – według Legendy każdy z wodzów, walczących u boku Victora na szczycie Oristanu z Potęgą, po zwycięskiej walce otrzymał jej odłamek. Jeśli wierzyć późniejszym przekazom, Hernalia Ravelon, Adelaida Gren-oth (córka Railinda z Gervinionu), Allack Scorcese (syn Skorpiona) oraz Péiren (giermek, a później chorąży Victora; otrzymał hrabstwo, które nazwał od swojego imienia) – poświęcili wtedy swoje fragmenty Potęgi. Istniała bowiem nadzieja na uratowanie Ludovana; według Czarnoksiężnika Talnuriana zniweczenie całej umbry tych Magów Cienia – zniweczenie esencją – przywróciłoby go do dawnej postaci.

Tak więc dworacy Ludovana wzięli na siebie ciężar umbrycznych kamieni, nazwanych Cesarską Wolą, i żyli z nim próbując realizować zamierzenia swego władcy. Kraj potrzebował stabilizacji, bezpieczeństwa i jasnego przewodnictwa, wyleczenia ran po Wojnie Rozpadu, załagodzenia konfliktów i nienawiści które rozpętała. Temu wszystkiemu – z  brzemieniem Woli Cesarza i widokiem tego, czym stał się Ludovan – jego kontynuatorzy nie byli w stanie podołać. Nie można było też liczyć na pomoc sąsiadów, którzy musieli zmagać się z własnymi trudnościami. Kiedy arystokraci poddali się i zrezygnowali z walki – ich poddani, poruszani jakby jedną wolą, zdecydowali się walczyć o swojego księcia. Założyli  i zaludnili cztery miasta, których kamieniami węgielnymi uczyniono Cesarską Wolę; jako ich władców ustanowili pięcioro dawnych dworzan. W mieście Nara, na kamieniu więżącym Närna, zapanował Demrello, a później jego potomkowie. W Aylanie, na istocie Ayli, panuje ród Sajrasy. Emberion jest rządzony wspólnie przez dwie rodziny, Karatan i Helde, których założyciele wspólnie schwytali tego Maga. Nad Keranem panuje ród Alkarun. Wspólny wysiłek mieszkańców tych miast, próba normalnego życia – stały się nową nadzieją.

Pozostał jeszcze sam Ludovan. Ciągle był władcą i nikt nie chciał tego zmieniać – z drugiej strony do sprawowania swej władzy był po prostu niezdolny. Postanowiono więc, że będzie rządził tytularnie, jako książę, a gdy umbra ciążąca na nim (lub na jego potomku) zostanie zniesiona – odzyska pełnię władzy. Wtedy też podjęto straszliwą decyzję, która jest dyskutowana i rozważana po dziś dzień. Odszukano najgorszą, najbrzydszą tanelfkę, imieniem Leih, i oddano ją Ludovanowi za żonę – wierząc że kiedy Cesarska Wola zostanie skruszona, umbra stanie się esencją. Albo Ludovan, albo jego potomek, choć straszliwy ponad wszelkie wyobrażenie, stanie się w końcu tym czym powinien być; piękno zatryumfuje nad brzydotą, cel nad bezwładem... Dlatego też ludność księstwa postanowiła zażarcie bronić prawa rodu Ludovana do wewnętrznych związków – wbrew temu co postanowiono w obu Cesarstwach – uważając to za częściową rekompensatę jego krzywdy. Żaden Cesarz nie zatwierdził tego oficjalnie, ale też żaden się temu nie sprzeciwił. To, co wcześniej prowadziło ku doskonałości, teraz zostało zwrócone ku degeneracji. Obok czterech miast, Nary, Emberionu, Aylanu i Keranu, powstał dwór książęcy nazwany po prostu Aep, Trwanie, siedziba Ludovana i jego potomków. Po setkach lat okazało się bowiem, że Ludovana zabrała Klątwa, lub może sam się zabił; pozostali jednak jego dziedzice. Służba w Trwaniu jest ciężka ponad wszelkie wyobrażenie; żaden tanelf, pomimo najlepszych chęci, nie wytrzymał tam dłużej niż rok. Nie chodzi tylko o straszliwy smutek którym stopniowo się przenika, o niechęć do życia zmieszaną z bezsensownym pragnieniem niszczenia. Bezwład: ściany pałacu już dawno by się zapadły gdyby nie wysiłki dworaków; jego władcy umarliby wieki temu próbując odetchnąć martwym powietrzem, umarliby z głodu, mając na wyciągnięcie ręki najbardziej sycące potrawy... Jest tu coś jeszcze gorszego, gdyż potomkowie Ludovana zachowali świadomość, świadomość tego czym są i zdarza się, że wydają rozkazy – nie głupie czy niegodziwie, ale tak pełne nienawiści do tanelfów i całego świata – obezwładniającej do tego stopnia, że niektórzy są im posłuszni. Jeszcze bardziej złowrogie jest to, że niektóre z tych rozkazów splatają się ze sobą – Eoni tylko mogą wiedzieć ile już zła wywołali w Aep-Ludovanie jego władcy... Pomimo izolacji, ich wpływ na sprawy kraju, jego mieszkańców, jest zatrważająco duży – i niewytłumaczalny. Tu już nie chodzi o rozkazy wydawane bezpośrednio sługom dworu; bardziej jakby obłąkana wola książąt kładła się cieniami na umysłach, snach ich poddanych – w całym kraju.
Codzienne życie w Ludovanie jest dziwne. Nie ciężkie, czy niebezpieczne ale dziwne właśnie. Ziemia, powietrze, tanelfowie – wszystko co znajduje się w obrębie księstwa jest areną, polem bitwy na którym zmaga się umbra z esencją. Architekt któremu zlecisz zaprojektowanie domu, niespodziewanie zignoruje swoje zadanie i za żadne skarby nie zechce do niego powrócić – niezrażony Ludovanin poszuka wtedy innego, albo również po prostu zrezygnuje. Potężna wieża nagle zaczyna walić się w gruzy, ale magie ratownicze sprawiają że nikt traci życia; taka bliskość tragedii zdaje się nikim nie wzruszać. Tanelf pogrążony w beznadziejnej stagnacji od dekad – w jednej chwili zrywa się do działania, wraca do wszystkiego co wcześniej powrócił, odnawiając stare przyjaźnie, co nikogo nie dziwi. Nowe księgi zamówione przez bibliotekę kolejnego dnia rozpadają się w proch; jej zarządcy ze stoickim spokojem zamawiają kolejne. Droga która jednemu tanelfowi zajmuje kilka godzin – innemu zabiera trzy dni i jest to uznawane za coś naturalnego. Zmiany nastroju od żywiołowej radości po całkowitą depresję – są przyjmowane z pełnym dobrodziejstwem losu. Słomiany zapał... Każdy ruch, każda akcja próbuje toczyć się dalej, siłą inercji; spadające obiekty są cięższe, trudniej je podnieść. Jeśli spałeś niełatwo będzie się zmusić do wstania; pokłócony, machnięciem ręki będziesz zbywać myśli o zgodzie; wpadając w nałóg, pogrążysz się w nim beznadziejnie. Ojciec nie dający zgody na ślub córki, bez konkretnego powodu, po prostu dlatego że kiedyś zabronił... I w drugą stronę: nieugięta wola pozwalająca walczyć z bezwładem tego świata, nagłe zrywy pozwalające wydobyć się z najgorszego bagna. Odnalezienie i utrzymanie sensu życia; zachowanie, tego co wartościowe, co bezcenne – wbrew wszelkim przeciwnościom. Śmiertelnicy nie byliby w stanie przetrwać w takim świecie; tanelfowie wierzą, że powoli lecz nieustannie ich esencja przemaga bezwład Cesarskiej Woli.
Do największej eskalacji zmagań dochodzi w czterech miastach; dla przybysza ich ustrój, organizacja wydają się być co najmniej płynne, jeśli nie anarchiczne. W rodach rządzących nie ma osób trzymających władzę; w zależności od “przypływu woli” może to być każdy – efektem jest oczywiście chaos decyzyjny, ale nie wpływa on zbytnio na sytuację w miastach. Bowiem realną władzę w Aep-Ludovan sprawują zgromadzenia obywateli – co jest bezprecedensowym zjawiskiem w krajach tanelfickich. Chociaż i tu umbra zbiera swoje żniwo, ciągle trwa (zmieniająca się) grupa mająca przed oczami główny cel i starająca się go realizować. Chodzi tu o wszystkie działania wzmacniające esencję; szczególnie istotne są magie strzegące życia Ludovan. Z drugiej strony, ekonomiczna słabość księstwa powinna uniemożliwić większość akcji. Dzieje się inaczej ponieważ Ludovan korzysta z szerokiego wsparcia innych krajów. Jego bogactwa naturalne są eksploatowane przez nemmarskich górników, a sąsiednie hrabstwo płaci z tego tytułu dzierżawne. Rozległe Ludovan nie jest zbyt ludne; niektóre pustkowia są więc wykorzystywane przez okoliczne kraje (za słoną opłatą) do przetwarzania disopsu. Niewielu tanelfów zdaje sobie sprawę z tego, że Zjednoczone Cesarstwo od Czasów Radevena wspiera księstwo na gigantyczną skalę, zarówno zasobami finansowymi, jak i bezpośrednio, rękoma swych poddanych. Trochę inną kwestią są ludovańscy najemnicy.

Potęga umbry przyciągnęła do Aep-Ludovan tanelfów zajmujących się jej kontrolą. Po kilkudziesięciu latach zaczęły powstawać szkoły mistrzów szermierki, jednoczących fechtunek z władzą nad Cieniem; był to jednak tylko pozór. Obok tanelfów chcących po prostu poprawić umiejętności ataku i obrony pojawili się dość podejrzani osobnicy, bardziej zainteresowani Cieniem niż czymkolwiek innym: szpiedzy, zabójcy, a nawet Magowie. Szkoły zaczęły zmieniać “profil”. Wchodzenie w Cień, operowanie jego istotą, splatanie go z własnym ciałem, kontrola włosów, chodzenie między cieniami, rozwój Dwóch Zmysłów, budzenie Trzeciego, ekstrakcja Cienia, łamanie nim przestrzeni... W końcu nauka nie-umiejętności, rozwój bez-siły – sztuka manipulacji umbrą: szkolenie Magów Cienia. Gdy grupa Magów-asasynów spróbowała zdobyć kamień Keranu, Ludovanie musieli zacząć działać. Postanowiono rozwiązać szkoły. Nie było to jednak takie proste; adepci zyskali uznanie w obu Cesarstwach; Aep-Ludovan stało się niezastąpionym eksporterem ich usług. (Wynika to z trudności jakim towarzyszy szkolenie asasynów i Magów Cienia; chociaż potrzebni władcom, mało który decyduje się ich trenować na swoim terenie. Zbyt duże jest niebezpieczeństwo że szkoła wymknie się spod kontroli). Słabe gospodarczo księstwo, pomimo cesarskiej pomocy, musiało mieć dobre układy z resztą krajów. W końcu ustalono, że jako wynagrodzenie ciężarów utrzymania Szkół Cienia, każde państwo płacić będzie Aep-Ludovan specjalny podatek (środki materialne albo bezpośrednie usługi). W taki sposób esencja miała zostać wzmocniona –  podobnie jak wcześniej, poprzez założenie szkół wzmocniona została umbra. Tak wygląda to od strony oficjalnej. W praktyce większość Ludovan jest temu układowi niechętna; nawet za cenę pogorszenia jakości życia, czy nawet – za cenę jego zagrożenia – wielu wolałoby się pozbyć szatańskich, jak mówią, szkół oraz ich uczniów. Co ciekawe, chociaż księstwo jest rządzone właśnie przez tych szarych tanelfów, w tej jednej sprawie za nic nie mogą przeforsować swojej woli; jeśli jedna szkoła zostanie wreszcie zamknięta po niedługim Czasie otwierana jest kolejna. Usiłowania krajów ościennych, dążenia samej arystokracji Ludovan – wydają się stawiać dostateczny opór. Są jednak tacy co twierdzą, że całe to zło jest utrzymywane nie-wolą kolejnych książąt i księżnych – umbra tak samo jak esencja zwielokrotnia się przecież samoczynnie, sama przez siebie... Może właśnie spaczona natura władców księstwa sprawia, że sami przyczyniają się do wzmagania swego obłędu?

Zmieniając trochę temat. Inną, bardzo istotną cechą księstwa, o której wszyscy w Cesarstwach wiedzą, ale o której się nie mówi, jest mniejszy nacisk Klątwy na ludovańskich tanelfów. Trudno to wytłumaczyć, ale taki jest fakt. W Aep-Ludovan większość mieszkańców żyje już ponad tysiąc lat, a śmiertelność jest bardziej związana z oddziaływaniem umbry. Ilość samobójstw jest statystycznie niewielka; najwięcej tanelfów ginie w skutek zawalenia budynków, nieszczęśliwych wypadków (np.: skręcenie karku po upadku ze spróchniałego stopnia) – które wynikają z generalnego osłabienia żywiołów na terenie księstwa. Jest to przyczyną dla której bardzo wielu tanelfów z obu Cesarstw migruje do Aep-Ludovan – szczególnie po utracie kogoś bliskiego od Klątwy, albo po to żeby temu zapobiec. Spotkasz tam prawdziwą mozaikę pierworodnych – nie tylko tanelfów, ale również ver'kar (najczęściej Narshar) chcących przekonać się o właściwościach tej krainy. Stąd całkiem spore – względem niskiego przyrostu naturalnego – zaludnienie księstwa. Odrębną kwestią, otoczoną milczeniem, jest wpływ tych imigrantów na stosunek umbry i esencji w Aep-Ludovan. Wielu przybywa niosąc w sercach zadry, krwawiące rany. Dla kogoś kto się tam nie urodził, rzeczywistość księstwa nie niesie ukojenia – raczej wzmaga negatywne emocje, bo patrząc z zewnątrz wydaje się, że walka jego mieszkańców jest bezsensowna. W najlepszym wypadku nigdy się nie skończy – w gorszym: wreszcie poniosą porażkę.

Nie jest to pogląd bezzasadny. Decyzja o takim a nie innym układzie stosunków w rodzie książęcym sprawia, że umbra stale się wzmaga. Rozkwit Szkół Cienia również ma na to niewątpliwy wpływ. Co więcej: nigdy nie udało się schwytać Szarogrzywego. Nie powstało piąte miasto, nie stworzono piątego kamienia. Tanelfowie którzy mieli go sprowadzić wrócili z pustymi rękami. Szarogrzywy nie żyje już od stuleci, zniszczony przez swoją magię; jego istota została po prostu unicestwiona, żadna esencja nie zniosła jego umbry. Być może, nawet jeśli uda się skruszyć Cesarską Wolę – nic to nie da. Być może już teraz umbra powoli przeważa nad esencją Aep-Ludovan. Jeśli dojdzie do załamania, tanelfowie –  nie – Cesarz, który dźwiga na sobie tą odpowiedzialność będzie musiał rozprawić się z tym, w co zmieni się ta kraina i jej mieszkańcy...

Z drugiej strony niektórzy tanelfowie nie ustają w wysiłkach. Członkowie rodziny Tjaq, pochodzący od dworzanina, który zawiódł w schwytaniu Szarogrzywego, od setek lat wędrują po świecie, wierząc, że jeśli rozprawią się ze wszystkim co pozostało po tym Magu Cienia – będzie się to równało skruszeniu jego umbry. Przemierzają więc Kontynent śladami Szarogrzywego, co kilka dekad spotykając się na zjeździe w Run Balsan, “Pustej Dłoni”, gnieździe rodu założonym tam, gdzie powinno stanąć piąte miasto. Ich poczynania nie są szeroko znane, za wyjątkiem jednej sprawy: bardzo wielu, być może całe dziesiątki Tjaqów poświęciło życia próbując rozwikłać zagadkę Uhelnorta i zniszczyć to najsłynniejsze z dzieł Szarogrzywego. (więcej na temat Uhelnorta szukaj w txt o Kartaldorze [Sztormy]).

« Ostatnia zmiana: Październik 26, 2008, 07:13:22 pm wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów. Aep-Ludovan, cd
« Odpowiedź #5 dnia: Wrzesień 28, 2008, 04:49:46 pm »
Aep-Ludovan nie posiada zwartego środka decyzyjnego; większość ziem jest podzielona między cztery miasta i zarządzana przez zgromadzenia ich obywateli. Biurokracja jest sprowadzona do minimum; system fiskalny właściwie nie istnieje, zastąpiony przez urząd zajmujący się rozdzielaniem dóbr między Ludovańczyków. Można by powiedzieć, że państwo płaci swym obywatelom za to że w nim mieszkają. Utrzymywanie regularnej armii byłoby ponad siły i możliwości kraju; jest parę elitarnych jednostek gwardyjskich i trochę najemników, wszystkiego razem jakieś 10 tysięcy – prawie nic w zestawieniu ze standardami tanelfickimi. (Nie oznacza to jednak, że Aep-Ludovan jest bezbronne!). Cały wysiłek administracji skupia się na niwelowaniu wpływów umbry. Problem udało się częściowo rozwiązać tworząc cechy, zrzeszające murarzy, uzdrowicieli, artystów, rzemieślników – od innych, podobnych organizacji różni je przede wszystkim wielkość; kerański cech malarzy skupia około 25 tysięcy tanelfów; aylańskich członków cechu krawców jest 32 tysiące (!). W normalnej sytuacji powodowałoby to przesycenie rynku – tutaj sprawdza się doskonale. Po pierwsze, w praktyce, w tej konkretnej chwili, swój zawód wykonuje mniej więcej co 10 majster. Po drugie, umbryczne osłabienie żywiołów wymaga zaangażowania znacznie większych sił jeśli Ludovanie chcą żyć na jako takim poziomie. Wszelkie porównania z państwami śmiertelników są tu bezzasadne; w takich warunkach załamałby się chyba każdy ład jasnomagiczny (może za wyjątkiem aquilońskiego czy erdańskiego). Działalność cechów nie zapewnia księstwu dochodów (wydatki przeważają tu nad zyskami): celem ich istnienia jest skłonienie, zmuszenie Ludovan do jakiejkolwiek aktywności. Być może dzięki temu ten naród jeszcze jakoś się trzyma. Najważniejszymi cechami są te zajmujące się magiami ratowniczymi, jak się je tu nazywa. Aby w nich pracować trzeba się wykazać naprawdę silną wolą i dużą zaciętością (oczywiście – jak na standardy ludovańskie). Kinetyka, alkemia Ognia (umysłu) i Mroku (ciała), lecznicze aspekty magii krwi, magie wizjonerskie: wszystkie one są doskonale rozwinięte, a ich mistrzowie cieszą się wśród tanelfów prawdziwą renomą. Najsłynniejsi są bez wątpienia Łowcy Czerwieni, prawdziwi wirtuozi wielosztuki, którzy do perfekcji opanowali odszukiwanie i ściąganie maythali ratujących życie chyba w każdej sytuacji. (Na przykład: tanelf odniósł śmiertelne obrażenia; Łowca jest w stanie odnaleźć mythal w którym te obrażenia będą mniejsze, poważne lecz nie śmiertelne, i potrafi nałożyć go na obecny epizod. Następnie, po dość długiej, bardziej “konwencjonalnej” terapii pacjent wyzdrowiej); władcy płacą za ich usługi żywym srebrem i słonecznym złotem. Przez Aep-Ludovan przewija się w ogóle wielu adeptów wyżej wymienionych magii; chwalebna karta w życiorysie – niesienie pomocy pobratymcom – dodaje skrzydeł ich karierom. Wytwory innych cechów może nie są najwyższej próby, ale w księstwie można spotkać kupców z obu Cesarstw: rzadko bo rzadko, ale bywa że umbra i esencja jakiegoś majstra równoważą się – trwa to tylko chwilę, lecz dzieła jakie wtedy powstają, nie mają sobie równych (i, przy odrobinie szczęścia, można je kupić za bezcen). I jeszcze jedna sprawa; w Aep-Ludovan znajdziesz cech jakiego nie ma chyba nigdzie indziej na świecie: cech śpiewaków. Dla wszystkich miast jest tylko jeden, a twórczość jego członków jest bardzo różna, od pogodnych piosenek, po poważne pieśni, a nawet hymny. Praca polega na dawaniu koncertów tak samo w miejscach publicznych, jak i w prywatnych domach. Efekt niestety często psuje nagłe zniechęcenie śpiewaka, albo jego nieznajomość dalszego tekstu... Z drugiej strony, jeśli jesteś śmiertelnikiem i chcesz wyzwać własny Los, udaj się do Aep-Ludovan; może usłyszysz głos niosący tyle samo esencji co umbry – a to bez wątpienia odmieni cię na zawsze...
Co do obronności księstwa: jest strzeżone przez armię w pewnym sensie groźniejszą niż umańska. Wbrew powszechnym zarzekaniom, pod rozkazami rad miejskich znajdują się liczni asasyni i Magowie – prawdopodobnie najlepsze wojsko Cienia w obu Cesarstwach. Jeśli jakieś wrogie stronnictwo zwróci swoją esencję przeciwko żywotnym interesom Aep-Ludovan, przeciwko niemu zostanie obrócona umbra księstwa – służąc jego esencji (delikatnie mówiąc: jest to dość pokrętne rozumowanie). W obecnych Czasach najpoważniejsze konflikty wielkorządców tanelfickich są rozstrzygane właśnie w Cieniu – działania konwencjonalnych wojsk stanowią tylko ich dopełnienie. Nie rzeź poddanych, ale zastraszenie lub uśmiercenie ich władcy; nie atak ciężkimi żywiołami, ale przechwycenie i wykorzystanie kluczowych informacji. Nie zderzenie falang, albo rycerskich zastępów – ale kilku-sekundowe starcia elitarnych zabójców, po których nie zostaje nawet plamka krwi: teraz tak wygląda wojna i w tym ujęciu trudno zaprzeczyć, że to Aep-Ludovan dysponuje najpotężniejszą armią. Oczywiście, jej wykorzystanie również musi odpowiadać duchowi Czasów. Kilkaset lat temu zabójcy jednego z panów-na-Keranie zbierali krwawe żniwo w Podzielonym Cesarstwie; wszyscy w końcu zostali odkupieni. Trudno powiedzieć co myślał ich dawny mocodawca gdy pewnego dnia otrzymał ciała ich wszystkich; drastyczny spadek popytu na usługi ludovańskich asysynów, który nastąpił niedługo później, boleśnie odbił się na całym księstwie. Aep-Ludovan jest zależne od reszty państw tanelfickich i lepiej żeby przewaga na jednym polu nie zaćmiewała tej sytuacji...

Zewnętrzna polityka księstwa jest dość dziwaczna – bo właściwie nie istnieje. Reprezentant kraju na zjeździe w Ader-Thadden jest każdorazowo wybierany przez obywateli spośród arystokracji (co stanowi doskonałą dźwignię nacisku), ale nie posiada żadnej realnej, powszechnej władzy. Nigdy w historii na zjeździe nie pojawił się nikt z książęcego rodu i miejmy nadzieję że do skruszenia Cesarskiej Woli tak pozostanie. Każde z czterech miast dba o swoje sprawy zagraniczne samodzielnie (z pewnym uwzględnieniem interesów reszty). Tradycyjnie, Nara ma najlepsze układy z Ravenloth, Aylan – z Grenoth, Keran ze Scorcese, a Emberion – z Péiren (podobno dlatego, że kamieniami węgielnymi tych miast były fragmenty Potęgi przekazane przez owe rody). Aep-Ludovan nie utrzymuje żadnych stosunków dyplomatycznych ze Zjednoczonym Cesarstwem; podobny stan rzeczy trwa w odniesieniu do Imperium Valencios. Z resztą Podzielonego Cesarstwa księstwo ma relacje co najmniej poprawne.
Jak już wcześniej powiedziano,  realną władzę sprawują zgromadzenia obywateli; arystokracja, istniejąca właściwie tylko w obrębie rodów, rozciąga swoje wpływy głównie w Cieniu. Każdemu członkowi rodu przysługuje skromny tytuł “pana-na-”. Trudno mówić o dominujących, charakterystycznych osobach – zbyt często się zmieniają. Stałych jest tylko parę spraw. Jedna z dwóch rodzin Emberionu, Karatan wywodzi się jakoby od Kar'a'tana, pół-tanelfa, pół-ver'kar; jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, tłumaczyłoby to szczególne (nawet jak na Aep-Ludovan) zagęszczenie ver'kar w tym mieście. Ich wpływ na rozwój tamtejszych Szkół Cienia jest bez wątpienia nieoceniony; emberiońscy asasyni są uważani za absolutną śmietankę. Alkarun, Panowie-na-Keranie, mają opinię wyjątkowo stałych. Uważają się za tradycjonalistów, wiernych swemu słowu; według ich historii założyciel rodu, Alkarun, był ostatnim z tanelfów którzy zeszli z pola bitewnego pod Arq Agni. Bez wątpienia bardzo by pragnęli aby jego słowa, a ich późniejsze zawołanie, “Do końca!” odzwierciedlało prawdę. Niestety, rzeczywistość księstwa jest bezlitosna. Mimo to, Alarunowie są bardzo konsekwentni w popieraniu swego odwiecznego sojusznika, co z pewnością przekłada się na jakość asasynów Scorcese... Wyjątkowy jest ród Tjaq. Po pierwsze, jak wspomniano wyżej, nie posiada swego miasta (jego członkowie są tytułowani “kawalerami/ damami”). Po drugie, ponieważ jego członkowie zazwyczaj przebywają poza Aep-Ludovan, można wskazać ich przywódcę: jest nim 163-letni Athar Tjaq. Po trzecie Tjaqowie żywią odwieczną nienawiść do Heldów z Emberionu; według nich założyciel tej rodziny nie pomógł w kluczowym momencie ich protoplaście (potrafią opowiedzieć tą historię ze wszystkimi szczegółami, jakby zdarzyła się wczoraj) – i dlatego Szarogrzywemu udało się uciec. Nie mając zbyt wielkich środków, nie potrafią poważnie im zagrozić, a Heldom, rzecz jasna, trudno zdobyć się na konsekwentną odpowiedź.

I na koniec mała uwaga odnośnie wyglądu księstwa. Bardzo charakterystyczne są kontrasty jaskrawych i przyćmionych barw. Umbra odbiła się na żywiołach kolorów, sprawiając, że niektóre stały się nienaturalnie wyblakłe. Wrażenie przypomina spoglądanie na świat przez okopconą szybę – tyle że jest bardziej dziwaczne, bo barwy jaskrawe i przyćmione są wymieszane, chaotycznie się przeplatają.

Dodatek: Illubaina. Nie jest to temat który chętnie poruszają Ludovanie. Kilka tysięcy lat temu, niedługo po sformowaniu się księstwa, potężna Czarnoksiężna, Dorol Inion, poprosiła wszystkich jego mieszkańców o zgodę na pozostawienie w ich granicach Illubainy. Było to jakby miasto, ale tylko na pozór; w rzeczywistości stanowiło Siłę Czarnoksiężnej, było jej sprzymierzeńcem dzięki któremu rozciągała swoją władzę na nieogarnione dla innych horyzonty. Ludovanie, zaszczyceni prośbą, nie widzieli przeciwwskazań; Dorol Inion była przecież arcy-mistrzynią esencji, żywą opozycją Magów Cienia. Obecność jej Siły musiała osłabiać umbrę – i przez kilkaset lat wydawało się, że jest tak w rzeczywistości. Zniknięcie Czarnoksiężnej w drugim tysiącleciu II Ery zmieniło stan rzeczy. Esencyjny wpływ Illubainy wygasł, a Siła stała się zwykłym miastem. Jednak ponownie, był to tylko pozór. Niepewne pogłoski okazały się w końcu prawdą; cień Illubainy zmienił się, wzmocnił i wypełnił, okazał się być drugim miastem – rządzonym przez tajemniczą istotę, być może – odmienioną Dorol Inion. Ta “druga Illubaina” emanuje przepotężną umbrą, bez wątpienia osłabiającą esencję Aep-Ludovan – wydaje się więc, że mieszkańcy księstwa zostali oszukani, przyjęli coś, co może być ich zgubą. Z drugiej strony wielu spekuluje; z istnienia Cienia Illubainy da się wyciągnąć korzyści. Każdy kto przejdzie przez bramy miasta traci swój cień – Czasami na stałe; asasynów i Magów nie może spotkać nic gorszego, cała ich moc przepada. Jeśli wobec kogoś powstaje podejrzenie, że włada Cieniem – zgromadzenie obywateli może mu nakazać wejście do Illubainy; to najlepszy sposób demaskacji i neutralizacji takich osobników. Wśród Ludovan kwitnie ruch, sekta zwana Czystymi albo Jasnymi: tanelfowie którzy wyrzekli się i pozbyli na zawsze swego cienia. Powodujący swym radykalizmem liczne kontrowersje oraz wzrost temperatury konfliktów, cieszą się jednak wielkim, niegasnącym zaufaniem społeczeństwa. Podobno drugą Illubainę zaludniają cienie tych którzy przekroczyli mury pierwszej – na wieczność poddane woli nowego wcielania Czarnoksiężnej. Przypuszcza się (lecz tylko szeptem), że to pragnienie zachowania swego istnienia na przekór Klątwie zepchnęło ją w Obłęd Umbry, sprawiło że stała się swym przeciwieństwem. (Wstrętne podobieństwo do tego, co uczyniono z Ludovanem). Paradoksalnie, większość informacji o Cieniu Illubainy zawdzięczamy Magom, którzy w jakiś sposób zdołali zgłębić część jego natury.
 
« Ostatnia zmiana: Październik 10, 2012, 09:45:32 pm wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów. Scorcese
« Odpowiedź #6 dnia: Wrzesień 28, 2008, 04:50:35 pm »
SCORCESE

Księstwo urodzaju, któremu nie dorównuje nawet Loar-Dank, zwane Żywicielem Cesarstwa. Jego założenie sięga Czasów Powrotu Victora. Założyciel rodu, tanelf, zwany później Skorpionem żył na pustyniach Sol-Bayrunu. Zakładał tam ogrody, lasy, oazy roślinności i wody. Pragnął zamienić Sol-Bayrun w krainę równie urodzajną co inne z nią sąsiadujące. Był gotów sprzymierzyć się z każdą istotą dla dobra ziem, które niemal uważał za własne. Niestety spalone ziemie niweczyły jego dzieła, mimo, że spędzał lata próbując na nowo. Ziemia zresztą nie pozostawała niszczycielska biernie, była jak aktywny wróg, potrafiła się burzyć niczym morze, zamieniać w pył, wysyłać stworzenia przeżarte jej suchością aby niszczyły wszelką wilgoć i pożywienie które Skorpion próbował tworzyć. Jego ciało i duch przyzwyczajały się jednak i z uporem godnym podziwu starał się zasiedlać ziemie które, wydawało mu się, uzdatnił do użytku. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie działał sam. Nie był magiem żadnego z żywiołów, ani nie najmował innych istot. Napawał jednak nadzieją i chęcią do pracy. Ziemie, które udawało się zasiedlić, stawały się oficjalnie wspólne, mimo, że wszyscy pomagający w ich zdobyciu, uważali go za swojego władcę. Oazy wciąż jednak niszczały i trud ich utrzymania był dla niektórych nie do zniesienia. Najgorsze jednak przyszło gdy pozorny sukces trwał lata. Udało się odrodzić ziemie głęboko w stronę Nieżywego Lasu. Wiele tysięcy istot o różnych umiejętnościach, współpracowało ze sobą pod przywództwem Skorpiona, w niespotykanym pokoju. Byli szczęśliwi, ze budują miejsce które zdobyli, a tym samym zdobyli prawo by w nim zamieszkać. Księżycowa Ziemia tak naprawdę tylko pozornie się uspokoiła. Wyczuwała już wydarzenie które miało zaważyć na losie całej społeczności towarzyszącej Skorpionowi. Dnia tragedii, Słońce zniknęło. Księżyc zasłonił je zupełnie, oświetlając Sol-Bayrun śmiertelnym blaskiem i paląc te istoty, których nie pochłonęła ziemia, zamieniając się w pyl. Ciało Skorpiona, zahartowane setkami lat w palącym blasku Księżyca Sol-Bayrun, wytrzymało to niebywałe zaćmienie Słońca i zatonęło w pyle, w jaki zamieniła się ziemia. Tanelf ten nie raz jednak pogrążał się w piaskach Sol-Bayrunu i umiał się z nich wydostać. Po wielu godzinach walki wydobył się na powierzchnię wyczerpany, pół żywy, spalony wcześniejszym atakiem Księżyca. Z jego miast, z jego towarzyszy budowy nie pozostało nic. Kiedy się wydostał z pyłu, na niebie królowało znów Słońce, a gdy leżał na spieczonej skorupie ziemi, na wpół martwy, patrząc na niebo fioletowe od spiekoty, pogrążony w żalu i cierpieniu, na żer wyszły istoty maleńkie, a śmiertelnie groźne. Księżycowe Skorpiony. Zaczęły kąsać konającego jeden po drugim. Tanelf był już niemal gotowy przyjąć zbliżającą się śmierć, gdy zjawił się przy nim Victor. Legenda nie wyjawia w jaki sposób tego dokonał, jednak ocalił jego życie. To, że nie był w stanie przeżyć własnymi silami na Księżycowych Ziemiach, ugodziło w jego dumę z tak wielką siłą, że tanelf udał się natychmiast najkrótszą drogą poza granice Sol-Bayrun. Ku jego zaskoczeniu, na swojej drodze spotkał kilka istot różnych ras, które także przeżyły Zaćmienie Słońca. Kiedy usłyszeli, że zdecydował się opuścić Księżycowe Ziemie i zdobyć dla siebie i każdego kto zechce z nim pójść ziemie prawdziwie urodzajne, z których dotychCzasową wiedzą i doświadczeniem stworzą krainę pozbawioną głodu i trudów Sol-Bayrunu – ruszyli z nim. Od ukąszeń skorpionów, które zobaczyli na jego ciele, uzyskał przydomek Skorpion i już z tym Imieniem przekroczył Enduinę na południu od Sol-Bayrun. Odchodząc, Skorpion przeklął jeszcze pustynię i przysiągł nigdy tam nie wrócić. Ruszyli w dół rzeki z ogromna determinacja. Przy pierwszym wielkim rozwidleniu zakręcili, a gdy doszli do jeziora Nuar, Vendar, towarzysz Skorpiona, którego rasa jest nieznana, wyparł z jeziora całą wodę, która wyryła koryta na zachód od nich. Już wtedy zgromadziła się z przy Skorpionie cała rzesza tanelfów, a także innych istot, które wcześniej zmierzały w stronę Sol-Bayrun, słysząc o tym czego tam dokonywano.
« Ostatnia zmiana: Październik 26, 2008, 07:11:53 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów. Sol-Bayrun
« Odpowiedź #7 dnia: Październik 26, 2008, 07:11:21 pm »
Sol-Bayrun

Spalone światłem Księżyca.


Położone w nim jest miejsce odosobnienia, dla tanelfów nazywanych eufemistycznie Urodzonymi pod Księżycem, czyli z tanelficką odmianą swego rodzaju trądu. Oficjalnie, miejsca te nazywane są Asylumami, nieoficjalnie nawet Domami Śmierci. Nie ma z nich wyjścia, a większość tam umiejscowionych żadnego wyjścia nie szuka, jako, że nie ma dla nich miejsca w świecie tanelfów.
Kraina nie sprzyja podróżom ani przyjmowaniu gości (kawałek opisu tutaj : http://soap.kasiotfur.com/index.php?topic=43.msg130#msg130 ).
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 16, 2009, 08:04:10 pm wysłana przez Bollomaster »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów. Uman
« Odpowiedź #8 dnia: Październik 26, 2008, 07:15:17 pm »
UMAN: przykład tego, jak NIE powinno się pisać podobnych rzeczy!

Rzeki Himlakei na północy, Wielka Enduina na wschodzie i Yatalir wraz z swym dopływem: Szarą Habal na południu zakreślają jednocześnie granicę Fesgamall, czyli Równiny Zakreślonego Znaku, jak i Hrabstwa Uman. Fesgamall na zachodzie sięga mniej więcej do linii Ust Habal (źródło Habal) – Kuiad Tiplavi (Wieży Łabędzia), ale ziemie Hrabstwa sięgają ok. 50 km poza nią.

Zakreślona Równina jest płaską, szorstką i szarą krainą. Gdzieniegdzie z ziemi sterczą olbrzymie, czarne głazy; największe, widziane z dużej odległości przybysze często biorą za wzgórza albo kurhany. W rzeczywistości są pozostałością kataklizmu jaki niegdyś sprowadził na te ziemie ich obecny władca. Największa ze skał sterczy dobre 70 metrów nad równiną (bogowie raczą wiedzieć jak głęboko jest wbita) i ma około 200 metrów obwodu u podstawy; Umanowie nazywają ją Gibrih (Nagrobek) i omijają z daleka. Na tle błękitnego nieba równina wygląda bardzo przygnębiająco – jak młoda i pełna życia twarz zestawiona ze starą i wysuszoną.

Fesgamall jest przeorana potężnymi drogami ciągnącymi się we wszystkich kierunkach. Łączą miasta z twierdzami, magazynami i koszarami. Chociaż od setek lat nie słychać było na nich ciężkich kroków żelaznych umańskich legionów to wszystkie są utrzymywane w nienagannym stanie. Zwykłe gościńce są szerokie na dokładnie 5,4 metra i wyniesione ponad ziemię na 23 centymetry. Główne arterie kraju mają szerokość 10,9 metra. Na węzłach i w innych newralgicznych punktach znajdują się forty i rogatki: biada temu kto nie posiada odpowiednich papierów! Wszystkie budowle wojskowe, podobnie jak drogi są z zasady monumentalne: potężne, przysadziste wieże i mury są widoczne z wielu kilometrów

Feidruel – Szczelina

Feid powstała w czasie Wojen Magii i Miecza. Jest tak głęboka że nawet tony ziemi jakie zrzucili ardalher na Uman podczas Wojny Rozpadu nie zasypały jej.
Otaczają ją dwa pierścienie gigantycznych murów 


PRAWO

„Zgadza się: nadmiar prawa rodzi bezprawie. Ale cóż to jest nadmiar?” 
« Ostatnia zmiana: Sierpień 02, 2009, 02:56:51 am wysłana przez Bollomaster »

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów
« Odpowiedź #9 dnia: Marzec 06, 2009, 05:38:34 pm »
Autonomia Shanelfów i Tzanelfów

Pod koniec drugiej Ery (... ) < tu o powstaniu Autonomii. Ciepło odsączone z obecnej ziemii Tzanelfów, do walki z *czymś*. Tanelfów i zwierzęta żyjące na tamtym obszarze zamienia w istoty żyjące w mrozie. Mogło to nawet być w jakiś sposób celowe działanie, pozwalające im choć w taki sposób przetrwać.


Autonomia z każdym rokiem się nieznacznie rozszerza. Tzanelfowie rzadko wyjeżdżają poza kraj, jako, że jest to dość niebezpieczne i wymaga wielu przygotowań. Shanelfowie za to są rodzajem pośrednika między światem tanelfów, a tzanelfów. Są tacy, którzy szukają sposobu na dokonanie w swoich ciałach zmian, które pozwoliłyby im normalnie funkcjonować w cieplejszych krainach, a także shanelfowie, którzy próbują zakładać rodziny z tanelfami. Odkryto bowiem zależność, że jeśli dziecko rodzi się ze związku shanelfa z tanelfką (czy na odwrót), dziecko nie rodzi się do końca ani tanelfem, ani shanelfem, a czymś pomiędzy. W Podzielonym Cesarstwie, z braku lepszej nazwy, mówi się na nich po prostu 'chłodni', a zależnie od nastawienia rozmówcy, niektórzy nazywają ich, nie wyróżniając, w całości  'tanelfami' lub 'shanelfami'. Ich ciało jest znacznie cieplejsze niż shanelfa, a także traci część właściwości typowych dla pochodzących z Autonomii, jednak jest już swego rodzaju mostem między dwoma odmianami rasy, jako, że już drugie pokolenie, jeśli taki Chłodny założy rodzinę z tanelfem, rodzi się już jako tanelf.
Istnieje nawet, nie do końca potwierdzona, teoria, że z każdą w ten sposób zatrzymaną linią krwi shanelfa, Autonomia Mroźnych Tanelfów cofa się zamiast rozszerzać.
Najwięcej takich rodzin można spotkać w, relatywnie chłodnych, górach Karskich, pomiędzy Hrabstwem Nemmar, a Księstwem Aep-Ludovan, gdzie jako rodzaj konsensusu, obie strony związku mogą żyć relatywnie normalnie. Shanelfowie uważają takie układy za bardzo dobre. Tzanelfowie natomiast, którzy w takie związki nie mogą wchodzić nawet jeśliby chcieli, nie widzą w tym nic pozytywnego. Jeśli teoria, według której zmniejszająca się ilość shanelfickiej krwi, zmniejsza obszar Autonomii jest zgodna z prawdą, stawia ich to w dość niedobrej sytuacji. Jeśli Autonomia zaniknie, albo znacząco sie ociepli, ich krew skazana zostanie na wyginięcie i ta, jedyna forma przetrwania po śmierci dostępna tanelfom, nie będzie dla nich dostępna. Można, więc zrozumieć pewną gorycz jaką mogą odczuwać w stosunku do, dość jednak dowolnie podróżujących, shanelfów.

Szeptliwy język
Zimne ciało (ok. -36,6C ;) - Tzanelfowie , Shanelfowie - ok 0 - 10C
Skóra biała, błękitna do fioletu.
Włosy: biel, błękit, granat, fiolet, czerń
Liliowa, biała, zimna krew
Kapłani są magami
Świetny węch
Magia lodu i mrozu
Domy z lodu i śniegu
Noszą buty o szerokich podeszwach, mają duże stopy.
Polują na śniegołaki
Piją bardzo mało. Jest u nich woda o temperaturze niższej od zera, lodowate źródła
Wytwarzają specjalne tkaniny

Bronie i magia:
Lodowe bicze – sople lodu zadają zatapiają się w skórę, powodując rozległe podrażnienia, które nie pozwalają się zabliźnić. Trudno uleczalne rany istotom o ciepłej krwi, nie topnieją.
Tsusch – cienkie, giękie nitki lodu, z łatwością przecinające ciało.
Kishatsh- zamrażający eliksir o zastosowaniu wojennym, oraz przeciw ciepłokrwistym.
Noże i miecze z lodu.

Autonomia Tzanelfów:
Zamarznięty las.
Stolica – Shizu.
Według legend w wielkim bajecznie lodowym pałacu znajdują się drogocenne lodowe klejnoty.
Mniej więcej w środku autonomii znajduje się ogromne, wiecznie zamarznięte jezioro.

Shuzt
Główny kapłan, mieszka w stolicy. Mistrz magii mrozu i lodu.

Zwierzęta:
XXXX - Wielkie pazury, cenne futro, bardzo szybki, wielkości lisa.
« Ostatnia zmiana: Marzec 06, 2009, 05:41:54 pm wysłana przez kasiotfur »

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów
« Odpowiedź #10 dnia: Marzec 07, 2009, 12:19:56 am »
A wydawało mi się że różnice między tzan- i shanelfami są raczej mentalne niż fizyczne?

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów
« Odpowiedź #11 dnia: Marzec 07, 2009, 12:27:55 am »
No, ja rozmyślałam o tym ostatnio i wydaje mi się jednak, że różnice nie są znaczne, ale te różnice mentalne opierają się właśnie na większej swobodzie podróży u shanelfów, a także na tym, że przez związki z tanelfami, są w stanie 'uratować' swoją krew.
Tzanelfowie za to, myślę, że stawiają na rozwijanie własnego rasowego odłamu i maksymalnego kultywowania go.

El Lorror!

  • czytacze
  • Hero Member
  • *
  • Wiadomości: 1680
  • You're so poke-poke!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów
« Odpowiedź #12 dnia: Marzec 07, 2009, 12:50:50 am »
Cytuj
Fesgamall jest przeorana potężnymi drogami ciągnącymi się we wszystkich kierunkach. Łączą miasta z twierdzami, magazynami i koszarami. Chociaż od setek lat nie słychać było na nich ciężkich kroków żelaznych umańskich legionów to wszystkie są utrzymywane w nienagannym stanie. Zwykłe gościńce są szerokie na dokładnie 5,4 metra i wyniesione ponad ziemię na 23 centymetry. Główne arterie kraju mają szerokość 10,9 metra. Na węzłach i w innych newralgicznych punktach znajdują się forty i rogatki: biada temu kto nie posiada odpowiednich papierów! Wszystkie budowle wojskowe, podobnie jak drogi są z zasady monumentalne: potężne, przysadziste wieże i mury są widoczne z wielu kilometrów

Wiem że pytanie pewnie niektórych rozbawi/rozwścieczy, ale te wymiary dróg są takie a nie inne z jakiegoś powodu? (bardzo dokładnie zostały podane -> intryguje to mój inżynierski umysł).
« Ostatnia zmiana: Marzec 07, 2009, 12:52:45 am wysłana przez El Lorror! »
"To wspaniałe - grać kimś wspaniałym"

kasiotfur

  • Jego Cesarska Mość
  • Administrator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 1366
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów
« Odpowiedź #13 dnia: Marzec 07, 2009, 01:08:17 am »
Zapewne miało to kiedyś jakiś powód, było w jakiś sposób optymalne, a czemu w ogóle jest podane, to wydaje mi się, że po to, żeby podkreślić jak dokładnie, precyzyjnie i z dyscypliną takie rzeczy w Uman działają.

Bollomaster

  • Global Moderator
  • Hero Member
  • *****
  • Wiadomości: 4175
  • Aurë entuluva!
    • Zobacz profil
    • Email
    • Prywatna wiadomość (Offline)
Odp: Państwa Podzielonego Cesarstwa Tanelfów
« Odpowiedź #14 dnia: Marzec 07, 2009, 08:50:00 am »
O shanelfach i tzanelfach jeszcze pogadamy.
Nikogo Pineczku nie rozwścieczyłeś, a Kasia odpowiedziała ci tak jak bym odpowiedział ja (bardzo fajnie). Jeśli widzisz w tym jakieś błędy merytoryczne, nie zawahaj się ich wytknąć (centymetry zawsze można dorzucić).